Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Piosenka dla matki

 

Kiedy o niej myślę to najpierw, 
widzę łąkę w zieleniach i koc, 
radio trzeszczy: — latawce, dmuchawce, 
lipiec pachnie jak owoców kosz. 

 

Miałem wtedy lat sześć, nie więcej 
i wpatrzone w nią serce szczenięce. 

 

Idzie jesień. 

 

Przekwieciły się łąki, wyżółkły, 
upstrzył wiatr w pajęczyny traw morze, 
a ja wciąż jakbym widział pośród nich 
w jej sukienkę wplątany pól powiew. 

 

Dziś spomiędzy jarzębin gron krwistych, 
w złocie słońca i liści poszumie, 
znów czerwony, soczysty się przyśnił
uśmiech niczym grający instrument. 

 

Już walizki pakuje na zimę 
migrująca, pierzasta hałastra, 
gdybyż tylko to było możliwe —
ruszyć z nimi na skrzydłach w ślad lata. 

 

Niebo wisi tak nisko nad ziemią 
przystrojone w swą barwę jesienną, 
jak nade mną pochylać się zwykłaś, 

 

gdy w me sny szły koszmarów zagony, 
lecz wiedziałem, że zmory rozgoni,  
twoja twarz, w niej blask skryty księżyca.

 

Zmrok zapada. 

 

Najpierw zmierzch w swoich ognistych oczach, 
światłocienie ulicy naostrzał,
wszystkie znaki, budynki, parkany,

 

zakochanych zarys na ławeczce, 
tam kasztany szeregiem w alejce, 
poprzemieniał w ciemniejące plamy. 

 

I rozlewał się smołopodobnie
na ulice, na place, na domy, 
szeleszczący wśród liści przechodzień, 
płaszczem nocy zamiatając chodnik. 

 

Skrzy się rosa w klejnotach tysięcznych, 
w nieba oknie cyrkonie nad światem,
lecą łzy, leci klucz dzikich gęsi
w te cyrkonie, na łąkę, za latem.

 

Szara mgła, szarym pachnąca dymem, 
w szarą ciszę świat wkoło otula,
czy to ty mamo przez tę mgłę idziesz? 
czy to tylko ułuda, mgły tuman?

 

Miga chustka na szyi jedwabna 
i żar papierosa rozedrgany, 
ciemną postać pochłania noc czarna, 
o bruk echem zgrzytają obcasy. 

 

Latarnie sterczą blade jak noże, 
kroją mrok w smugi ukośne, chłodne.

 

 

 

 

Edytowane przez Czarek Płatak (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

 Może zamiast komentarza:

 

 

 

                                                                                                                          pozdrawiam

Opublikowano

Witaj -  o mamie można długo i dostojnie - mamy na to zasługują.

A wiersz polubiłem i już.

                                                                                                                                                  Pozd.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zgadzam się z tym i dodam jeszcze od siebie, że odczytuję w wierszu też Twoje generalne zagubienie, Twoje odcięcie od tego co w twojej głębi zostało zapisane, od twoich "podstaw", od tego, co najważniejsze.., że przez ilość zewnętrznych obrazów i inspiracji nimi zapada w Twoim głębokim wnętrzu "zmierzch" i tylko z trudem rozpoznajesz jego zawartość. Ostatni wersy są dla mnie bardzo niepokojące, wręcz dramatyczne. Piękno tego wiersza miesza się w mojej duszy z tym niepokojem. Pozdrawiam. :)

Opublikowano

@beta_b, @duszka

Dziękuję wam bardzo za wizytę. Miałem nadzieję, że uda mi się uniknąć komentowania tego wiersza, ale zdaje się, że nie obejdzie się bez kilku słów wyjaśnienia. 

@duszkajesteś bardzo blisko pisząc o pewnym odcięciu. Ten wiersz to przynajmniej w jego pierwszej części moja podróż do samych początków. Do niewinnego dzieciństwa i zapatrzenia w matkę - najbliższą mi wówczas i przez jeszcze wiele lat osobę. Niestety, mama zmarła przed dwoma miesiącami, ale na wiele, wiele lat przed fizyczną śmiercią zabrała ją choroba. Nie była już nigdy więcej tą zapamiętaną przez kilkuletniego chłopca kolorową i opiekuńczą osobą. Jej priorytety zmieniły się. Odeszła krokiem chwiejnym, zgrzytając obcasami o chodnik. Ten dźwięk jest jednym z najbardziej znienawidzonych przeze mnie odgłosów.

Nie jest więc tak, że 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

ja tą zawartość doskonale znam, ale miast wylewać żale strumieniami, wolę taką, pełną obrazów 'towarzyszących' tym przemyśleniom formę. 

Na koniec proszę o zwrócenie uwagi na jeden dość istotny szczegół zawarty w tytule - wszak to piosenka dla matki, nie 'Piosenka o matce'. 

Pozdrawiam gorąco. 

Opublikowano (edytowane)

Dziękuję za wyjaśnienia, Darku. Przykro mi z powodu twoich bolesnych doświadczeń, i wybacz, jeśli Cię uraziłam, ale nie domyśliłam się na podstawie Twojego wiersza takiego jego podłoża. Okazał się bardziej osobisty, niż sądziłam i zastanawiam się, czy w takim wypadku nie byłoby lepiej w ogóle nie komentować, czy nie byłoby wskazane wyrażenie ze strony autora takiego życzenia, albo zaznaczenie, jak bardzo wiersz jest "własny"... Pozdrawiam serdecznie.

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@duszka, @beta_b

Bardzo, bardzo wam dziękuję :) 

 

Wiersz jest rzeczywiście osobisty, ale nie mam nic przeciwko komentarzom. Miałem cichą nadzieję, że uda mi się jedynie samemu nie komentować jego treści. No, ale...

Troszkę pośrednio mnie przycisnęłyście, zastrzegam jednak - nie mam wam absolutnie nic za złe, a wręcz przeciwnie - dziękuję wam za obecność :) 

P.S.- @duszka mam na imię Czarek ;)

Edytowane przez Czarek Płatak (wyświetl historię edycji)
  • 1 rok później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję za dogrzebanie się do tego jak słusznie zauważyłaś sennego obrazu.

Nie jestem pewien, czy moja stanęła na wysokości zadania, podobnie jak ojciec, ale potrzeba pewnego oczyszczenia była silniejsza.

Pozdrawiam i dziękuję, że zaglądasz 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Nata_Kruk Dziękuję  Poprawiłem...   Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Miłego dnia 
    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...