Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dla Ciebie, Nata...


Dalej sprawy potoczyły się gładko. Przyszło mi do głowy, że zamiast skakać, mogę spróbować z melancholii uczynić sposób na życie i nadać mu zatraconą wartość. To mógł być mój własny klucz do uporządkowania świata, określenia się względem niego, znalezienia w nim odpowiedniego miejsca dla siebie. Mogłem uczcić jej potęgę i stworzyć dla niej świątynię.
Uzyskawszy niezbitą pewność, że to właśnie chcę uczynić, usiadłem na krawędzi dachu. Już mi nie było tak pilno do umierania. Gdybym zawsze miał taką pewność osiągania rzeczy zamierzonych, melancholia pewnie nigdy by mnie nie dotknęła. Ale wówczas to wszystko nie mogłoby się wydarzyć.
Jeszcze tej samej nocy spotkałem się w wujkiem Fredem w owej knajpie. Spóźnił się, więc zamówiłem piwo i usiadłem w kącie sali, by móc się do woli rozglądać. Ogólne wrażenie było koszmarne. Ktoś z ponurej nory, jaką pierwotnie miał być ten pub, próbował na siłę uczynić przyjemną kawiarenkę. Nad otoczonym barowymi stołkami kontuarem dobudowano dziwną arkadę w kolorze whisky, zaś u jej wieńczenia przymocowano kierownicę rajdowego samochodu. Ściany – na szczęście pozostawione w pierwotnym stanie - oblepione były zdjęciami starych i nowych modeli aut. Zamiast krzeseł przy stolikach umocowano na specjalnych podstawach samochodowe siedzenia, posadzkę pokrywała obleśna, zielona wykładzina. Za barem już było bardziej tradycyjnie. Przeszklone półki stwarzały iluzję większej przestrzeni, przez co wydawało się, iż butelek z trunkami jest o wiele więcej, niż w rzeczywistości. Tyle pamiętam z tamtego wyglądu. Nie zrobił na mnie dobrego wrażenia, podobnie jak nie robił wrażenia na gościach, których siedziało może trzech.
Wujek Fred nie nadchodził, toteż z wahaniem podszedłem do barmana. Wyglądał nijako. Nie potrafiłbym go opisać. Wiem, że zapytałem o wujka, na co ten wybałuszył na mnie oczy i wzruszył ramionami. Potem go już nie widziałem. Zniknął z horyzontu i przepadł jak kamień. A ja wziąłem się za przeobrażanie knajpy w Cafe Melancholia w poczuciu niesamowitej łatwości osiągania rzeczy zamierzonych. Wujek bardzo mi w początkowej fazie pomógł, mimo że zgodziłem się bawić w to tylko na okres próbny. I tak zostało.
Zatem jestem barmanem. Kiedy nie polewam i nie słucham ludzi, rozmyślam nad istotą świata, sensem bytu, filozofią życia, potęgą śmierci. Ciekawsze rzeczy zapisuję w wielkim zeszycie, który trzymam pod ladą. Może kiedyś powstanie moje Sto lat samotności albo moje Wspomnienia z domu umarłych. Nie czuję się pisarzem, nie czuję się twórcą w ogóle, ale jakiś nieznany impuls popycha mnie do uwieczniania myśli.
Zazwyczaj knajpy to miejsca spotkań towarzyskich, często jedyne piastunki społecznych interakcji. To świątynie rozrywki, świętowania, zapomnienia. Cafe Melancholia jest natomiast miejscem oczyszczania się i cierpienia. Ludzie nie potrafiący w samotności znosić tego, co zgotował los, zachodzą tu i już zostają. Tworzymy grupę samotników współistniejących tylko w obrębie tego miejsca i nawzajem afektujemy się naszą dolą. Tak się jakoś złożyło, że każdy z nas jest potencjalnym samobójcą, żyjącym na krawędzi, bez pewności jutra, bez ochoty na przyszłość. Uważam to za wielki sukces, że mam tu takich a nie innych ludzi. To dla nich powstała Melancholia. Bez nich byłaby pustą norą na węgiel lub ziemniaki.
Siedzimy razem, a sala tonie w niepokojącym półmroku, rozrzedzanym jedynie przez płonące gdzieniegdzie świeczki. Tylko przy barze jest nieco jaśniej, by ćmy mogły łatwiej do niego trafić. Żelazne stoliki i krzesła są czarne, posadzka ciemnoszara. Na jednej ze ścian wisi wielka reprodukcja dürerowskiej Melancholii – niekwestionowany symbol knajpy i moja wielka duma. To mroczna, wiodąca nocne życie skrzydlata kobieta. Siedzi w pozycji Hioba z romańskich kapiteli, z mocno zaciśniętą lewą pięścią, którą podpiera w zadumie głowę. Zamiast kądzieli i wrzeciona trzyma księgę i cyrkiel. Uosabia wszelkiej maści myślicieli i artystów obdarzonych melancholijną naturą. Pasuje tu jak ulał. Pozostałe ściany zdobią zdjęcia kobiet, w których nieszczęśliwie kochali się bywalcy Melancholii oraz obrazy, grafiki i wiersze ich autorstwa.
Nad barem, na specjalnej półce stoi duży telewizor podłączony do magnetowidu, schowanego pod ladą. Puszczam na nim czasem filmy, opery czy spektakle teatralne. Mam wielką kolekcję dzieł poświęconych cierpieniu, samotności, beznadziei.
Ale dość już o tym. Nadchodzi ktoś nowy. Średniego wzrostu mężczyzna w płaszczu narzuconym niedbale na elegancki garnitur. Od razu rzuca mi się w oczy dokładnie wyprasowana koszula i perfekcyjnie zawiązany krawat. Biznesmen? Prawnik? Ekonomista? Wygląda bardzo efektownie, lecz to jedynie szata. Z twarzy bije mu ponura bezsilność, w oczach czai się z trudem skrywana desperacja. Rozgląda się za wolnym stolikiem i z wahaniem podchodzi do baru.
- Dobry wieczór – mówi, a ja dostrzegam, że ma spocone skronie i tłuste włosy – Mogę dostać kawy?
- Pewnie.
Z bliska wygląda jeszcze gorzej. Zmęczoną twarz pokrywają blizny po urazach, jakich doznał w przeszłości. Miał kilkakrotnie złamany nos i rozcięte wargi. Szrama na brodzie też swoje mówi. Jak wszyscy tutaj, początkowo jest zdezorientowany, zagubiony, wyciszony. Może za jakiś czas dołączy do ogólnego gwaru rozmów, a może usiądzie samotnie i nakreśli parę słów na serwetce. Nie wiem który to już. Przecież ich nie liczę. Przychodzą, odchodzą. Twarze. Mnóstwo twarzy. I słów. Ściany są aż ciężkie od ich nadmiaru.
- Jak pan tu trafił? – zadaję obowiązkowe pytanie.
Patrzy na mnie błędnym wzrokiem. Treść pytania dociera do niego dopiero po dłuższej chwili. Uśmiecha się blado.
- Nie mogłem spać. Szedłem długą, ciemną ulicą, no i zobaczyłem szyld. Od razu mi się spodobał. Poza tym, to chyba jedyna knajpa na tej ulicy. Przepraszam za swoje zachowanie. Jestem trochę rozkojarzony, bo obudziłem się, choć nie chciałem się budzić. To bardzo dziwne uczucie.
Zapach kawy najwyraźniej dobrze mu robi, oczy zaczynają lekko błyszczeć, wargi stają się wilgotne. Z przyjemnością topi usta w filiżance i kiwa z uznaniem głową.
- Może coś mocniejszego?
- Wie pan, jestem alkoholikiem. Nieustannie trzeźwiejącym i nie trzeźwiejącym nigdy. Właściwie, zgodnie z logiką nałogu, powinienem się napić, ale wcale nie mam ochoty.
Kiwam ze zrozumieniem głową. Wydaje mi się, że wiem co czuje. Tyle razy w przeszłości zdarzało mi się uciekać w niebyt uwolnionych endorfin. Ilekroć spotkało mnie coś niedobrego, moje myśli nieuchronnie zmierzały w kierunku kieliszka lub kufla, a kiedy to nie pomagało – ku rzeczom bardziej ostatecznym. I teraz, gdy chcę mu o tym opowiedzieć, okazuje się, że wcale tego nie pamiętam. Moje wspomnienia są blade, kształty w nich majaczą, ale nie dają się sprecyzować, ubrać w słowa. Dlatego milczę, uśmiechając się głupio, a w głębi duszy czuję narastającą złość. Mój gość za to przygląda mi się spokojnie i popija świeżą kawę.
- Lubi pan tę pracę? – zagaduje.
Przełykam panicznie ślinę i rozglądam się, szukając ratunku. Nie wiem co odpowiedzieć. Uświadamiam sobie, że nikt od dawna o nic mnie nie pytał.

Opublikowano

Już miałam iść spać, jak sobie przypomniałam, że mi tu smaczny kąsek zostawiłeś :)
Teraz wchodzę i co? Rzeczywiście dla mnie! Dzięki wielkie :*
już czytam..

Średniego wzrostu mężczyzna płaszczu = w

zadałję obowiązkowe pytanie = :) chyba jednak ję

........

pycha!
będzie więcej części?
czytało się świetnie, opisy masz naprawdę niezłe i cieszę się, że wpadł klient :)
swoją drogą dobry pomysł z taką knajpką... naprawdę dobry.

Opublikowano

Przeczytałem część pierwszą i drugą.
Podoba mi się Cafe Melancholia. Pisze Pan bardzo zgrabnie - też zgrabnie się to czyta, bez zgrzytów. W pierwszej części podobał mi się motyw dachu - wieżowca bodajże? - i telefonu w ostatniej chwili. Niby wygląda to naiwnie... Ale jeśli taka ma być naiwność, to ja chce być naiwny.
Ogólnie wrażenia szczerze pozytywne.
Będę czekać na następne części.
Pozdrawiam serdecznie, Jędrzej

Opublikowano

Dziękuję za odwiedziny. Prawdę mówiąc, po raz pierwszy odkąd tutaj działam, nie mam ciągu dalszego, a jedynie strzepy notatek. Ale dzięki Wam ostro się wezmę :) Mam w końcu jeszcze 3 doby...

Opublikowano

Nie nadużywaj, Basiu, Mistrza już mamy, tylko mało go jakoś. Ja chcę pozostać pismakiem-nieborakiem i bardzo się będę starał nadązyć. Chciałbym w tym 10-leciu skończyć 6 powieści i 4 zbiory opowiadań... :)))) Z pomocą Forumowiczów oczywiście.

Opublikowano

Poprzedni fragment tekstu - bardzo dobry! Szkoda tylko, że nie rozwinąłeś bardziej motywu ze zmarłym wujkiem, więcej tajemnic, niedopowiedzenia, to mógłby byc fajny leitmotiw opowiadania. Ale to przecież twój tekst:)
Drugi fragment - też dobry, za długa mi się wydawała pierwsza jego część, taka nazbyt opisowa. Fajniej by było, gdyby to, jacy są klienci baru bardziej wynikało ze zdarzeń, z akcji, nie z opisów. Bo potem teskt sprawia wrażenie takiego "podzielonego" na dwie części: refleksyjno-opisową, i normalną akcję.
Poza tym to, w jaki sposób bohater przejął knajpę wydaje mi się zrobione po łebkach: barman po prostu zniknął i bohater zabrał sie do roboty. A wujek Fred? Przecież podobno mu pomagał? Jak? A sprawa spadkowa itp? Wiem, że to opowiadanie w pewnym sensie nadealistyczne, ale trochę takich realistycznych szczegółów całość uwiarygodni.
Test ma jednak klimat i to jest najważniejsze. Jak sam mówisz, jest to na razie coś w rodzaju szkicu, więc możesz nad tym jeszcze popracować:) Powodzenia, bo warto.
Pozdrawiam i gratuluję 2 miejsca w konkursie! (pozbawiona netu dopiero teraz ujrzałam wyniki).
Poza tym szkoda, że taka knajpka nie istnieje...

Opublikowano

Dzięks, Paniom za przeczytanie i analizę. Wampirko, muszisz mi zaufać, że ta zarysowość to celowy zabieg. Pogadamy po ukończeniu, dobrze? Wtedy się okaże, czy trzeba poprawiać.
Po prostu chcę bardzo odrealnionego świata, a nie jest łatwo to zrobić. Mało, będę go chciał odrealnić jeszcze bardziej. Figura wujka Freda chyba Cię jeszcze zaskoczy :)))

Opublikowano

No!

A ciutkę się bałem, że skończy się happy endem :) Ale finałowa sentencja i strzępki informacji, których udzieliłeś w wywiadzie powyżej sprawły, iż bardzo czekam. Hmmm... Wujek Fred? Nie pamiętam, żeby któryś z Serafinów nosił takie imię... A może sam On? ech.. czekania mi trzeba na rozwinięcie :D

Pozdrawiam
Wuren

Opublikowano

Wszystkich Czytelników tego tworu przepraszam. Mam dużo do dopisania na temat ciągu dalszego, ale do dziś nie znalazłem łączenia. Dlatego nie wrzucam ciągu dalszego. Nie chcę powtórek z Sezonu, gdy wrzucałem na chybił trafil i tak naprawdę nikt nie wiedział o co chodzi. Już niedługo... obiecuję...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I bi bi.                          Maska, jak sam.    
    • Ot; stary raper, trep ary, rat sto.    
    • On;       - baby brak(?) - skarby bab... no.  
    • Aby łamy, karoseria i resorak mały - ba.    
    • Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Tyle przecież jej zawdzięczamy, Poprzez liczne burzliwe wieki, Ostoją nam była naszej tożsamości,   W ciężkich chwilach dodawała nam otuchy, Gdy cierpiąc wciąż pod zaborami, Przodkowie nasi zachwyceni jej kartami, Wyszeptywali Bogu ciche swe modlitwy.   Gdy pod okrutną niemiecką okupacją, Czcić ojczystych dziejów zakazano, A pod strasznej śmierci groźbą, Szanse na edukację celowo przetrącono,   To właśnie nasza ojczysta historia, Kryjąc się w starych pożółkłych książkach, Do wyobraźni naszej szeptała, Rozniecając Nadzieję na zwycięstwa czas...   I zachwyceni ojczystymi dziejami, Szli w bój ciężki młodzi partyzanci, By dorównać bohaterom sławnym, Znanym z swych dziadów opowieści.   I nadludzko odważni polscy lotnicy Broniąc Londynu pod niebem Anglii, Przywodzili na myśl znane z obrazów i rycin Rozniecające wyobraźnię szarże husarii.   I na wszystkich frontach światowej wojny, Walczyli niezłomni przodkowie nasi, Przecierając bitewne swe szlaki, Zadawali ciężkie znienawidzonemu wrogowi straty.   A swym męstwem niezłomnym, Podziw całego świata budzili, Wierząc że w blasku zasłużonej chwały, Zapiszą się w naszej wdzięcznej pamięci…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Pseudohistoryków piórem niegodnym, Ni ranić Prawdy ostrzem tez kłamliwych, Wichrami pogardy miotanych.   Nie pozwólmy by z ogólnopolskich wystaw, Płynął oczerniający naszą historię przekaz, By w wielowiekowych uniwersytetów murach, Padały szkalujące Polskę słowa.   Nie pozwólmy bohaterom naszym, Przypisywać niesłusznych win, To o naszą wolność przecież walczyli, Nie szczędząc swego trudu i krwi.   Nie pozwólmy ofiar bezbronnych, Piętnem katów naznaczyć, By potomni kiedyś z nich drwili, Nie znając ich cierpień ni losów prawdziwych.   Przymusowo wcielanych do wrogich armii, Znając przeszłość przenigdy nie pozwólmy, Stawiać w jednym szeregu z zbrodniarzami, Którzy niegdyś świat w krwi topili.   Nie pozwólmy katów potomkom, Zajmować miejsca należnego ofiarom, By ulepione kłamstwa gliną Stawiali pomniki dawnym ciemiężycielom.   Bo choć ludzie nienawidzący polskości, W gąszczach kłamstw swych wszelakich, Sami gotowi się pogubić, Byle polskim bohaterom uszczknąć ich chwały,   My z ojczystej historii kart, Czynić nie pozwólmy urągowiska, By gdy oczy zamknie nam czas, I potomnym naszym drogowskazem była.   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…    Pośród rubasznych śmiechów i brzęku mamony, Ni kłamstw o naszej przeszłości szerzyć, W cieniu wielomilionowych transakcji biznesowych.   Nie pozwólmy by w niegodnej dłoni pióro, Kartek papieru bezradnie dotykając, O polskiej historii bezsilne kłamało, Nijak sprzeciwić się nie mogąc.   Nie pozwólmy by w polskich gmachach, Rozpleniły się o naszej historii kłamstwa, By przetrwały w wysokonakładowych publikacjach, Polskiej młodzieży latami mącąc w głowach…   Choć najchętniej prawdą by wzgardzili, By wyrzutów sumienia się wyzbyć, Wszyscy perfidnie chcący ją ukryć, Przed wielkimi tego świata umysłami,   Cynicznych pseudohistoryków wykrętami, Wybielaniem okrutnych zbrodniarzy, Nie zafałszują przenigdy prawdy Ci którzy by ją zamilczeć chcieli.   I nieśmiertelna prawda o Wołyniu, Przebije się pośród medialnego zgiełku, Dotrze do ludzi milionów, Mimo zafałszowań, szykan, zakazów.   Gdy haniebnych przemilczeń i półprawd, Istny sypie się grad, A skandaliczne padają wciąż słowa Milczeć nie godzi się nam.   Przeto straszliwą o Wołyniu prawdę, Nie oglądając się na cenę Odważnie wszyscy weźmy w obronę Głosząc ją z czystym sumieniem…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…  Prawdy historycznej ofiarnie brońmy, Czci i szacunku do bohaterów naszych, Przenigdy wydrzeć sobie nie pozwólmy.   Przeto strzeżmy wiernie ich pamięci, Na ich grobach składając kwiaty, Nigdy nikomu nie pozwalając ich oczernić, Na łamach książek, portali czy prasy…   Nie pozwólmy by upojony nowoczesnością świat, Zapomniał o hitlerowskich okrucieństwach i zbrodniach, By bezsprzeczna niemieckiego narodu wina, W wątpliwość była dziś poddawana.   Pamięci o zgładzonych w lesie katyńskim, Mimo wciąż żywej komunistycznej propagandy, Na całym świecie niestrudzenie brońmy, W toku burzliwych dyskusji, polemik.   O bestialsko na Wołyniu pomordowanych, Strzeżmy tej strasznej bolesnej prawdy, O tamtym krzyku ofiar bezbronnych, O niewysłowionym cierpieniu maleńkich dzieci.   Walecznych ułanów porośniętych mchem mogił,  Strzeżmy blaskiem zniczy płomieni, Pamięci o polskich partyzantach niezłomnych, Strzeżmy barwnych wierszy strofami,   Bo czasem prosty tylko wiersz, Bywa jak dzierżony pewnie oręż, Błyszczący sztylet czy obosieczny miecz, Zimny w gorącej dłoni pistolet…   Ten zaś mój skromny wiersz, Dla Historii będąc uniżonym hołdem, Zarazem drobnym sprzeciwu jest aktem, Przeciwko pladze wszelakich jej fałszerstw…                      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...