Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kilka razy zaczynałem
pertraktacje z moją weną
bezskutecznie, bowiem ona
dobijała mnie swą ceną

i żądała coraz więcej
nie w gotówce, bo i po co
ona chciała wstyd się przyznać
bym ją adorował nocą

a że mikrą mam posturę
i ze zdrowiem także licho
to krzyczałem żeby poszła
do innego, ale cicho

jakoś było moje krzyki
słychać, bowiem wciąż sterczała
zawsze obok mej postaci
a do ucha tak szeptała

dzisiaj nie ma nic za darmo
chcesz ode mnie daj od siebie
ja natchnienie dam, lecz za to
spraw bym była w siódmym niebie.

Z tego to powodu właśnie
z napisaniem mam kłopoty
bo po każdej jednej zwrotce
słyszę bierz się do roboty

to już będzie siódma zwrotka
ja się słaniam z wycieńczenia
lecz ostatkiem sił wyszepczę
żegnaj weno, do widzenia

i tak oto zakończyłem
z moją weną zażyłości
ja nie piszę więcej wierszy
za to moja wena pości

lecz czy długo wytrzymamy
w separacji i w rozbracie
wyjdzie na jaw, kiedy jakiś
nowy wierszyk przeczytacie.

Opublikowano

@Henryk_Jakowiec

witaj weno

wiele razy mnie nachodzisz
bez pardonu atakujesz
z jakim skutkiem widzą młodzi
w noc i we dnie molestuje

chce bym współżył z nią codziennie
dawał z siebie ile mogę
romantyczna jest niezmiennie
nawet gdy założy togę

widząc jaką mam kondycję
zdrowiem ciesząc się duchowym
praktykuje swe tradycje
wiedząc że będę morowym

oceniając me zdolności
nie opuszcza mnie liryczna
każąc pisać o miłości
w formie która jest stroficzna

nie za darmo mnie uwodzi
każe słono płacić sercem
którym strofki człowiek płodzi
nawet jeśli jest już starcem

co ma z tego od stuleci
niejeden się zastanawia
lecz dorośli jako dzieci
stąd z łatwością ich namawia

by tworzyli pod jej wpływem
dyrdymały krotochile
poematy jednym słowem
lirykę stąd wciąż jej wiele

wymyślne formy i treści
stanowią o niej wersami
nawet gdy na kształt powieści
zabawia wsparta rymami

podobanie się stanowi
że aktywna jest od wieków
pięknie się stara wysłowić
przemówić do wrednych wrogów
[center]http://www.poezja.org/wiersz,1,150647.html
http://www.poezja.org/wiersz,79,149781.html

Opublikowano

więc dogadzaj drogi Heniu
swojej wenie - trudna rada
gdy problemy masz w spełnieniu
to o pomoc proś sąsiada

sąsiad wenę zaspokoi
a Ty machniesz setki wierszy
może Nobel Ci się skroi
bo wieszcz z Ciebie będzie pierwszy

będziesz sławny na świat cały
wykreują Twoje Ego
chodzić będziesz w blasku chwały
z wieńcem z liścia bobkowego
:))

pozdrawiam Noworocznie


Opublikowano

I ja myślę, drogi Heniu,
że nie zdradzi Cię Twa dama
boś w przyjaźni z nią od dawna,
ta relacja jest udana!

Gdy tęsknota sen zaleje
i omdleją dłonie damie
to przestanie fochy stroić
stanie obok, prawie w ramię

i gdzie spojrzysz, tam Ci nada
rym i rytm do wypowiedzi
a żeś sprawny w łamisłowach
(co potwierdzą tu koledzy)

wena odda Ci się sama.





Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tobie nie potrzebna wena
szukaj swego Super Wena
z nim poflirtuj a zobaczysz
ile Ty dla niego znaczysz
bowiem taki Wen, gdy zechce
da natchnienie i połechce
i nie tylko, bo Wen przecie
każdej odda się kobiecie.

Pozdrawiam serdecznie
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Nie tak łatwo, gdy dokoła
tylko sroki a sokoła
nie uświadczysz ni jednego
i co wtedy mój Kolego?

Chcesz to proszę daj namiary
skoro w płucach tyle pary
masz, co w rymach i polocie
nie ulegniesz przy robocie

i odciążysz mnie biedaka
bo gdyś taki zawadiaka
dogódź wenie, która czeka
i czekaniu tym się wścieka

a ja wielce wdzięczny Tobie
będę nawet, kiedy w grobie
złożę członki obolałe
- wybacz mi te myśli śmiałe.

Pozdrawiam serdecznie
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Zauroczenie nawet i weną
też z czasem mija, gdy wena blednie
i już nie może wesprzeć poety
kusząc go nocą a także we dnie.

W niepamięć idą przeszłe zasługi
bo niby, po co o nich pamiętać
trzeba zaznaczyć, nacisnąć, enter
i już przestają się przy nas pętać.

Gdyby darzyła mnie swą miłością
to inna sprawa i inne dzieje
bo jak mawiają niektórzy ludzie
to stara miłość nie zardzewieję

i kiedyś wróci w blasku brylantów
diamentów albo innych kamieni
by udowodnić, że jest uległa
a jej stosunek do mnie się zmieni.


Pozdrawiam serdecznie
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Taki to przywilej weny
że beztrosko sobie lata
a ujarzmić ją na siłę
nawet przy pomocy bata

nie potrafi żaden śmiałek
czy to mocarz czy osiłek
bowiem każdy z nich ją może
za jej zgodą cmoknąć w tyłek.

Ja z pokorą i szacunkiem
do mej weny jak do damy
bo choć może nie od razu
lecz się zawsze dogadamy

nim spłodzimy nasze dziecię,
które wierszem okrzykniemy
i na zawsze będzie nasze
bo nie wieńce i tantiemy

lecz współgranie i cel jeden
przyświecają naszej jaźni
czego ten wiersz jest dowodem
i zaświadcza o przyjaźni.

Pozdrawiam serdecznie
HJ

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Wspominałem już powyżej,
że odgonić jej nie mogę
nawet, gdy zaczynam kluczyć
to mi zawsze zajdzie drogę

i jak rzep ogona psiego
czepia się mnie uporczywie
choć grymaszę i wydziwiam
ona pcha się natarczywie

cóż, więc począć mnie biednemu
gdy do wiersza mnie zaprzęga
i przyrzeka, że ostatni
lecz nic warta jej przysięga

czego dowód masz na dłoni
ja na czole potu krople
dobrze, że choć piszę w domu
bo inaczej miałbym sople.

Pozdrawiam serdecznie
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Przelewam na papier
co myśli uplotą
a to, że niektórzy
mnie nazwą idiotą,

że piszę bez sensu,
że rym z Częstochowy
to ja to przepuszczam
przez kanał ściekowy

gdyż sito zbyt małe
ma oka w swej kracie
dlatego nie wszystko
to, co tu czytanie

poezją się mieni
lecz mnie się podoba
i moje pisanie
i moja osoba

a jeśli się uda
a bywa czasami
spuentuję, co nieco
pomiędzy wierszami

Pozdrawiam serdecznie
HJ


Opublikowano

wcale nie dziwi że płocha wena
pieszczoty szuka czułych ramion
a w siódmym niebie nawet mikrus
będzie pokątnie gonić za nią... ;)

... i kiedyś... co ja piszę... już powstały nowe "kawałki", jw.
Brawo za rymowane odpowiedzi.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Ileż to upojnych nocy
z moją weną przeleżałem
upojony alkoholem
nigdy za nią się nie brałem

Ileż wierszy mogło powstać
gdybym umiar bardziej cenił
i trzeźwiutki jak niemowlę
przy pisaniu się nie lenił.

Ileż jeszcze nie wiem, czego
mógłbym zrobić za żywota
- nie zrobiłem. Epitafium.
Tu leń leży i idiota.

Czyli co mój głos zza grobu
się wydobył czy ten tego
przebudzony po pół litrze
poszukuję własne ego.


Serdecznie pozdrawiam
HJ

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I.         Z wolna zarysowujący się świt, Przed tysiącleciami prymitywnych koczowników budził, By swe dzidy, maczugi zebrawszy, Przed wschodem słońca wyruszyli na łowy… A z każdym upolowanym w zasadzce mamutem, Z każdym przyrządzonym na ogniu posiłkiem, Zapoczątkowane niegdyś ludzkości dzieje, Posuwały się z wolna ślimaczym tempem… A sypiące się z ognisk złociste iskry, Zwiastunem były wieków kolejnych, Naznaczonych postępem technologicznym, Naznaczonych rozwojem całej ludzkości…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od drewnianych maczug prymitywnych Przez średniowieczne żelazne topory, Aż po dalekiego zasięgu hipersoniczne rakiety… Od pierwszych czarnoprochowych garłaczy, Przez rozdzielnie ładowane muszkiety, Po lśniące wielostrzałowe rewolwery, Po pierwszy w historii karabin maszynowy…   I pierwotni ludzie mieli swą dumę… Dzierżąc niewzruszenie swe maczugi drewniane, Choć niedbale z drewna wyciosane, Zdolne zadawać obrażenia dotkliwe… I pierwotni ludzie mieli swą dumę… Choć ubogą w słowa posiadali mowę, Wysoko dumnie nosili głowę, Czując instynktownie swego życia sens… Choć ułomne było ich postrzeganie świata, W licznych szczegółach tak różnili się od nas, Przez tysiąclecia przyświecała im ta sama, Właściwa wszystkim ludziom wola przetrwania… Przed tysiącleciami figurki rzeźbili, Z kłów, kości, kamieni, Martwym kamieniom formę zwierząt nadawali, By na polowaniach pomyślność im przynosiły… Może nawet od niebezpieczeństw chroniły, W otaczającej naokoło nieprzewidywalnej przyrodzie, Niczym prehistoryczne amulety, Choć wyrzeźbione tak nieporadnie…   II.   Kiedy piorun z jasnego nieba, W czasach u ludzkości zarania, Przeszył koronę starego, spróchniałego drzewa, Otulając ją płaszczem ognia, Gdy przeszyta piorunem w płomieniach stanęła, Z wolna popielona przez żar, Pierwotnemu człowiekowi dar ognia tym ofiarowała By łatwiejszą była jego ciężka dola… Tlącego się żaru ciepło, Ulgą było dla przemarzniętych rąk, A poniesione ku jaskiń czeluściom, Pomogło stawić czoła chłodnym nocom…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od zimnych jaskiń mrokiem spowitych, Przez średniowieczne warowne zamki, Po Białego Domu Gabinet Owalny… Od prymitywnych naszyjników z kości, Spowitych aurą tajemnicy amuletów szamańskich, Przez skrzące złotem królów korony, Po przypinane do piersi ordery…   Dziwił się latami świat nauki, Że ludzie pierwotni potrafili sztukę tworzyć, Mimo iż tak bardzo od nas dalecy, Zdolni byli o dalekiej przyszłości marzyć… Choć tak prymitywną była ich natura, Mieli świadomość swego człowieczeństwa, Mieli poczucie swej tożsamości i istnienia, Bezlitosnego czasu powolnego upływania… Zachowały się naszym czasom naskalne malowidła, Przedstawiające kontury niewielkich dłoni, W ukrytych przed światem prastarych jaskiniach, Niektóre z nich z brakującymi palcami, By po tysiącleciach badacze teorię wysnuli, Sami żyjący w zachłyśniętym nowoczesnością świecie, Iż to niewidzialnemu duchowi jaskini, Prehistoryczne kobiety ofiarowywały swe palce… Lecz co by na to powiedziały, Gdyby z prehistorii mogły na nas spojrzeć I gdyby dzisiejszą ludzkość ujrzały, Która pogoni za postępem zaprzedała duszę…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        III.   Kiedy przed tysiącleciami ogniska rozpalali, Pocierając o siebie parę suchych kamieni, Mistyczną iskrę tym wykrzesali, Która to roznieciła rozwój całej ludzkości… A kiedy migoczące ognia płomienie, Zatańczyły na suchych drzew wiązce, Pozwalając ogrzać zziębnięte dłonie, Przyrządzić także gorącą strawę… Sutym posiłkiem pokrzepieni, Choć tak prymitywni ludzie pierwotni, O dalekiej przyszłości ośmielali się marzyć, Spoglądając nocami na księżyc w pełni…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od ognisk prymitywnymi metodami skrzesanych, Przez pierwszy w historii piec kaflowy, Po centralnego ogrzewania stalowe kotły… To jest nasza Odyseja ludzkości... Gdy czas odmierzają stare zegary, Wciąż piszemy kolejne jej karty, Z nieśpiesznym upływem kolejnych dni…   Znający smak niedoli ludzie pierwotni, Do wszelakich niewygód przez lata nawykli, Nigdy nikomu się nie skarżyli, Ukradkiem niekiedy roniąc łzy… W surowych wnętrzach zimnych jaskiń, Choć skórami zwierząt otuleni, Przenikliwym chłodem nocą przeszyci, Dygocąc z zimna niekiedy drżeli… Zimnymi nocami bronili swych jaskiń, Przed srogimi tygrysami szablozębnymi, Przed potężnymi niedźwiedziami jaskiniowymi, Zasłaniając się ogniem płonących pochodni… Przed tysiącleciami gorejąca pochodnia, Odbita w oczach groźnego drapieżnika, W srogim zwierzu wzbudzała strach, Utrzymać pozwalała go na dystans… Broniąc swego zagrożonego potomstwa, Nie wahali się poświęcić własnego życia, Zupełnie jak i my dzisiaj, Gdy tyloma wojnami targany jest świat…   IV.   Niegdyś zażarta walka o ogień, Prymitywnych plemion była nadrzędnym zmartwieniem, Dziś rozpędzone wyścigi zbrojeń, Milionom ludzi spędzają z powiek sen… Przed tysiącleciami wynalezienie koła, Odcisnęło się trwale na ludzkości dziejach, Dziś rozwijana sztuczna inteligencja, Lepszym pomaga uczynić współczesny świat… Niegdyś niedbale ociosany krzemień, Służył ludziom za podstawowe narzędzie, Dziś już pierwsze komputery kwantowe, Pomagają badać galaktyki odległe…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od prehistorycznych malowideł naskalnych, Przez tajemnicze egipskie hieroglify, Po znany nam wszystkim alfabet łaciński… Od sumeryjskich tabliczek glinianych, Przez kroniki spisywane piórem gęsim, Przez pierwsze do pisania maszyny, Po sterowane głosem smartfony…   Nie bacząc na bezlitosnego czasu upływ, Wciąż piszemy kolejne jej karty, Z nieśpiesznym biegiem wieków kolejnych, Czapkując także zamierzchłej przeszłości. W cieniu wielkich wydarzeń wiekopomnych, Pisząc kolejne historii podręczniki, Wielkim wodzom stawiając pomniki, Oddajemy hołd ich czynom bohaterskim. I stawiamy czoła potędze natury, Zdobywając kolejne nieprzystępne szczyty, Zgłębiamy wciąż meandry nauki, Dając światu kolejne wynalazki… Aż gdy z biegiem kolejnych lat, Upłynie naznaczony nam czas, Ci którzy nadejdą po nas, Napiszą o nas w ciepłych słowach… Tak jak i my dziś, Piszemy z szacunkiem o ludziach pierwotnych, Czy to na kartach barwnych powieści, Czy pełnych refleksji wierszy zaplatając strofy…      
    • W świecie -1.0 jest budka telefoniczna za rogiem, Saturator w parasola cieniu – „malinowy, proszę!” I pan, co kłębiaste chmury zwija z cukru: „Już się robi!”. „Lody, lody na patyku!” są Bambino? „Wyszły, nie ma.”   Tu loteria jest fantowa – kwiatek, pierścień też się trafi. I strzelnica jest przyjezdna –„Misia damie pan ustrzeli” Kataryniarz z małpką na ramieniu i papugą w klatce, Cuda, cuda przygrywają, z okien grosz się sypie.   Cyrk prawdziwy, ten ze słoniem, lwem i małpą, Jak zajechał, lud się tłoczył, liny chwytał – w górę namiot! Klaun, orkiestra, niedźwiedź na rowerze, foka z piłką, Samobójca na trapezie, nawet pchła fikała tresowana.   Zimy srogie – śniegu po parapet, mróz jak szczypnął, nie odpuścił, I Mikołaj też zawitał wieczorową porą z rózgą, Sadzą upaćkany, z nadpalonym frakiem, brodą... Szkoda wujka – tyle było poświęcenia.   Kto nie lepił był bałwana wielachnego – trąba i fujara. W drodze z lodowiska na bajorze zakazanym Z koksownika korzystałem, piąstki sine ogrzewając, Oranżada w proszku – mniam! – na sucho z rąk znikała.   Kino objazdowe – Reksio, Bolek z Lolkiem na zachodzie. I Godzilla pruła ogniem, Miś Uszatek głupie miny stroił. W wolnych chwilach, a ich bezlik było aż nad miarę Bajtle w zośkę, gumę, kapsle i podchody grały hałaśliwie.   Cinkciarz w bramie szeptał do przechodnia: „Many, many”, Czarna Wołga mnie ganiała i zomowiec na rowerze, Woźny ścierą plecy łoił, dyrektorka z hukiem – tynki pospadały, „Marsz do kąta, do tysiąca liczyć na głos, cholerniku!”   Twarz oblepiona gumą balonową też bywała, Tak to się dawniej dmuchało, dmuch, dmuch... i pękł! Z procy – ciach! wróbelka, sąsiadowi w okno, kota w ogon, Śmigus-dyngus nie psikawką, lecz wiadrami – oj, się lało!   „Na wykopki! wolne od nauki, dziatki”– zachęcano, Skup butelek – fajna sprawa, coś dla wyjadaczy, I gazety, i tektury na barana się nosiło, na nic, waga oszukana. Neon „Społem” mruga – i dla kogo, zaraz jest godzina milicyjna?   Tak mnie pamięć zwodzi, czy powietrze było też na kartki? Mydłem szarym matka uszy szorowała, a pumeksem pięty, A z karbidu się strzelało – kurki nieść się przestawały, Państwa-miasta – co za burza mózgów! nie tam jakieś „Milionery”.   Fotografie wszystkie zżółkły, w albumie zostały wspomnienia... Co za oknem? ni trzepaka, ni zabawy – co zostało? „Dżesika, obiad!” Coś kontraltem: „Brajan, oddaj panu koło zapasowe i lusterko!” Dziś, na stare lata, buty wzuwam – powiem wam: ja tam wracam...  
    • Pszczoły ćwierkają i nic to nie zmienia. Nic już nie dziwi — Overton miał rację, więc mam benzynę, już podpalam drzewa. Pomagać światu — to kocham najbardziej.
    • @Nata_Kruk Nata ! Pomyślałem o sobie :) Czasami mam zwariowane fantazje. A ja Cię księżycem tulę do snu :)
    • @MIROSŁAW C. Dzika róża w wierszu to dla mnie metafora kobiety wolnej, nieujarzmionej, która pozwala się dotknąć nie tylko myślą i słowem, ale też czynem. Jest piękna, odświętna i pełna tajemnic i zapachu.  To hołd dla tej dzikiej kobiecości, nieokiełznanej, prawdziwej i pełnej życia, tak jak smak dzikiej róży w słoiku.   Ten wiersz przypomina mi teraz czas dzikiej róży, gdy jej owoce dojrzewają i można z nich zrobić pyszne konfitury. Podarowałam kilka słoików mojemu lekarzowi, który opowiadał, jak wyjątkowy jest to dar natury pełen niebiańskiego smaku.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...