Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@beta_bez_alfy

nad garście unoszę
oddech, swoje westchnienie
jakbym chciał dłonie Twe
rozpalić smoczym sposobem

i w ukradku jakimś,
nagle stoję za Tobą
smakując końce włosów
do cebulek przez cały szczypiorek
połykam je w mgnieniu oka
że nawet nie wiesz że zniknąłem

gdy wracam przed powiekami jeszcze
mimowolnie odsłaniasz ją
galopują po tobie ma spojrzenia
od ucha do ucha ustami zdobioną
rozchylonymi w przeciągu
gładkość owarkoczona
z powrotem opada
i znów spijam
teraz rytm serca
podnosi się i opada
w blasku Twych oczu
palę spojrzeniem
jakąś grozę w sobie rozczytując
na Twoje spragnienie


Opublikowano

@Sabre_Wolfik

Sabre
dotyki zostawię
na smutne wieczory
ale napiszę
co jeszcze boli:
bo skoro umiem
pisać słowami
tęsknotę szczęście
i co za górami
to czemu co dzień
ciągle mi mało
rozszczepiam wargę
zaciskam ciało
i tylko marzę?
marznę w goręce
jak jeszcze powiedz
otworzyć serce?



Ha, dopisuję, bo widzę jak w popłochu zmykam. Przecież miłe to ciepło co w środku płonie. Podświadomość mi chyłkiem bokiem wymyka, a ja ją myk, i w garści trzymam. Ojej, dzięki, dzięki Tobie. [i/]

Opublikowano

@beta_bez_alfy

gdy we mnie wulkan
kruszy serca ramę
rozbija wewnętrzność
nie przez jakąś damę
lecz przez prostaczkę
co ją wozem wożą
i zwyczajnie zwą ją
smutną życia prozą

wtedy wyrywam
się z oprawców dłoni
rzucając za drzwi
nikt mnie nie do goni
chwytam się drzewa
metal lśni też na nim
i zaczynam nucić
znikam z świata granic

Opublikowano

@beta_bez_alfy

jest jeszcze coś...
tak niewypowiedzianie skuteczne
że aż przerażające
potwornie uderzające
bezlitośnie niszczące

żyć przecież możesz
tym na każdym kroku
sercem w garści
bezlitosnym

zniszczyć siebie
spopieloną
durną
i błahą

zauważ jak niektórzy
dopuszczają się interpretacji
ładu składu i proporcji
tu tamto, tam tu to
krytyka krtani w krzyku
a wiesz przecież że nie o to
by poprawiać
kurze ścierać i podmalowywać
by się świeciło
i się szczerzyło, błyszczało
do innych jak wiatrem pchany
drogowskaz na rozstajach

każdy z nich tutaj
to zaproszenie do innego świata
jak Twój, ten z boku
inne czekają
by wędrować po nich ukradkiem
szlakiem przesłań i myśli
bo cóż to jest poezja?
słowo - jakby ktoś miód
z drewnianej chochli przelewał
tak kapie i gromadzi się
ciężkie i lepkie od słodyczy
po to by wydawać?
zarabiać?
pochwały, czy cięgi zbierać?
krytykować w kratkę
odpuścić zebrane powietrze
po niedzielnych modłach?
co się tu liczy?
gadzi charakter
pokręconych umysłów
jak Oni śmią
sapiąc i grzmiąc w swych
kartonowych jaskiniach
pierwotniacy umysłowi

bądź więc wędrowcem
przemierzaj cudze światy
przesłań i treści
wejdź na scenę
nie potykaj się na zapleczu...

Opublikowano

@Sabre_Wolfik

śladem myśli szlak wilka znaczysz
po czystym śniegu
podwijam kieckę i podążam
po kolana
ale widzę je wyraźnie
słuszne ślady bez ogłady
prostych słów i mądrych znaczeń.

balsamem na moje usta
ten śnieg biały
wilgotny

topnieję
Sabre

Opublikowano

@Sabre_Wolfik

jak byłam mała
zaglądałam w okna
zasłony chroniły pokoje
ale nie przed nosem dziecka

widziałam
cienie i gesty
uczyłam się życia
z prawdziwego teatru

dlatego tak dotyk
mnie dziś dotyka
nosem o szybę

dotknij mnie
przez monitor

Opublikowano

@beta_bez_alfy

chodź ze mną w mrozy
okrutne, gdzie lodem będziesz
oddychać, bezdroża znaczyć
tropem, oddechem położenie swych ust
zdradzać, gdzie krwawić nie będziesz
wcale, bólu nie znosić w czystości
horyzontu, mrużyć oczy przed
światłem, aż zapadnie mrok
gęsty, oczu obcych mnogość
wszędzie, ciarki na iglastych
świerkach, księżyc tak wyraźny
okokół i wycie...
pełne natury
bezgniewne
w samotności

bądź wilczycą
zew miej w krwi
niech zaiskrzy
między rozumem
instynktownie
a sercem

Opublikowano

@Sabre_Wolfik
Pisałam:

Czasami
zamieniam się w wilkołaka
gdy ból przychodzi jak księżyc
przeszywa noc
do szpiku kości
kły rosną

odchodzę od zmysłów
z pragnienia
rękę zagryzam
bo żal mi ciebie
i czekam zbawienia.

Gody
jak noc jasna
nadchodzą.


PS. Jak wydzielić wilka z wilkołaka? ;)

Opublikowano

@beta_bez_alfy

nie ma wilkołaków
są tylko wilki
a te niby łaki doczepione
na ogonie
dawno już pospadały

Twój wilk
rodzi się w bólu
krzyku i krwi

Twój wilk
tęsknotą dusi się
ostrząc pragnienie

Twój wilk
narodzi się podobnie
gdy oślepnie

W noc jasną
Twoim wilkiem być
w zamyśle ciekawe

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wszystko mi się w tym wierszu podoba, obrazy, metafory - klimatem nasuwa mi na myśl filmy "Hallo, Szpicbródka" i "Lata 20., lata 30.".  Przekaz również.  Ale nie puenta, która brzmi jakoś sztucznie i nieoprawnie, w moim odczuciu. 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ten ostatni wers nie daje mi spokoju. Wypadało by - lekkością pragnień smak wolności poczuć(!), poznać, itp. W każdym razie - brakuje tutaj jakiegoś czasownika, żeby utrzymać gramatyczny sens wypowiedzi. Bezpośrednie wstawienie go jednak zaburzy strukturę i melodię tego utworu, więc - moim zdaniem - należałoby tę końcówkę lekko przeredagować, tak aby wilk był syty a owca cała :) Od siebie zaproponuję - z lekkością poczuć smak wolności, lekko się unieść w swej wolności, z lekkością odczuć smak wolności, pragnieniem poczuć/odczuć smak wolności. Tyle na tę chwilę, jestem w stanie wymyślić, oczywiście możesz inaczej, starałam się zachować rytm, rym i znaczenie.   Ale to tyle mojego marudzenia :)   Pozdrawiam    Deo
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      ...organiczny wiersz z pomysłem w dwóch aktach:)
    • @Tectosmith Złota polska jesień! Serdeczności! :))))
    • I co, że kawa?… tak, o osiemnastej… wypiję ją do cebuli… tak, cebuli smażonej z koncentratem pomidorowym. Będę syta, będę wreszcie rozpieszczona po całym tym dniu, który mnie swoimi mackami dotykał, skubał i energiami moimi chciał żonglować. Próbował mnie przekupić paskudną kawą rozpuszczalną do której dołożył cukier, jakiego nie zamawiałam. Potem była zupa dyniowa… czy raczej krem marchwiowy z octem. A te oczekiwania względem, bezwzględne jednak, oczekiwania wobec ciała... mojego ciała… mojego.   Ciało się nie godzi, zakłada pancerze, sztywnieje, składa się przecież z wody, która lubi się układać w piękne wzory, dajmy na to kompozycje sprawdzone, klasyczne śnieżynki… nie interesują go bełkotliwe nuty, ani przypadkowe słowa. Trzy metry ode mnie, ukraiński młody człowiek buduje swoją biografię uchodźcy, wtóruje mu drugi, podobny. Śmieją się w swoim języku, na dwa języki się śmieją, spierają te swoje dwa języki, wystawiają je, te mielące bez ustanku ozory rozpuszczają i ładują to w eter, w mój umysł… mój umysł... Moje ciało nie reflektuje na to, nie reflektuje też na angielską smęciznę, która do tego w tle, raz się zwija, raz rozwija. Moje ciało, co na gardle mu utknął krem marchwiowy i napój kawopodobny.   Nie jest łatwo być ciałem w dyskomforcie. O tak, jestem ciałem, nie zawiesiłam się w samym tylko umyśle. Mam nogi, mam ręce i mam też myśl o cebuli i świeżo mielonej kawie. Myśl anty anty, bo teraz anty grawitacyjna jest moja myśl, spieszy się do domu, a tu ją na koniec katują sytuacją politycznie – społeczną, gospodarczą nawet. Myśl moją, która w ciało wchodzi, która ciałem steruje, która jest teraz wodą wzburzoną, spienioną, zmęczoną… dziś zmęczoną tak bardzo... bardzo zmęczoną.   Wreszcie moja myśl, zakrywa się kocem wieczornym, zakrywa tym kocem też ciało… naraz jestem daleko, daleko od donośnych uchodźców, co obok nadal dyskutują swoim alfabetem pokrętnym, daleko od nut przerzuconych na drugą stronę, zawieszonych na suficie, na głośniku, nut równie bezbarwnych, kolejnych bezbarwnych nut, jak piosenka w którą się układają, razem z wokalem rozwleczonym niebotycznie... niczym sweter szerszym niż dłuższym, odsłaniającym pępek… a we mnie jest cebula, obietnica cebuli i druga obietnica, ta do jej popicia. Obie zerkają na zegarek. Jest piątek, na zegarku jest za pięć sobota. Ciało wie, ciało pamięta, że mu umysł obiecał osiemnastą, więc przestaje słyszeć wszystko inne, przestaje się w tym męczyć, pamięta i czeka. To się nazywa zaufanie.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Nata_Kruk Miło mi Nato! Po przeczytaniu wielu wierszy i prozy na ten temat, odwiedzam czasami esensja.pl, zadumałem się na ten listopadowy dzień i tak wyszło. :))))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...