Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Czy jesteście gotowi? Liść. Miniaturka dla AGNIESZKI H. 7grudnia2013 13:21;47 Głupiec 7grudnia2013 13:47;21


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nie myślę, lecz wieżę, że kiedyś stanę się bogaty,
wtedy, jak stoję, wyjdę i zostawię klucz od chaty,
śmierć wszelkich dóbr doczesnych i tak pozbawia,
ona jednym bogactwem, dla innych będzie biedą,
jaźń ma ponowne narodziny murowanie zaklepane,
to nie w kalarepce, a z dópą narodziny chcę przyjąć,
kalarepkę i kapustę siał będę, otoczony swą schedą,
chodząc wokół nich, słuchał będę czy serce im bije,
potem głowy będę ścinać, patrząc czy nie zapłaczą,
odpuszczę im dopiero wtedy, gdy krew z ran popłynie,
i nie będę uważał, jak wy uważacie za pokarm świnie,
i będę wiedział, że to nie bukowskiego, a Boga dzieci.
14 października 2013

Liść
I ten spektakl przegadam, bez ujmowania w małą formę,
gdy chłodny wiatr z przekąsem zawodzi niczym złe licho,
liście w ten rytm wprowadzone wirują, jak w walca pląsie,
na dukt gąszczu leśnego wchodzę i stało się wokół cicho,
noga za nogą brnie po kobiercu z liści powodzi szumnie,
skrzydlatych letnich duszków już z nikąd nie słychać treli,
jesień zatryumfowała nad latem jaskrawych barw pasteli,
o odmiennej barwie bieli z tego dywanu liść do ręki biorę,
zrobię użytek nim go pokryje szron splinu p. mrozińskiego
niezwykle on duży, zatem na nim napiszę wiersz, lub list,
23 października 2013

Wiersza miniaturka w diecie

Dużo jedzą, nie trawią,
nieprzyzwoicie srają,
a myślą o sobie wiele,
do myślenia są leniwi,
i myślą, że sobie myślą,
gdy dietę swą zmienią,
rozwaga treściwa będzie,
brzuch nie wezdmie,
dociekaj - myślenie nie boli.
7 grudnia 2013

Głupiec
Ten ubrany jest, inny goły,
jeden usmarkany, ten usrany,
ten wychyla się z czymś na poły,
a czy mędrzec jest ci znany?

Głupca spotykasz co kroku,
nie wiesz kim on jest, gdy nie gada,
po mowie poznasz go w mroku,
mowa to ubiór, umysłu zdrada.
7 grudnia 2013 13:47;21






















Opublikowano

:) My Polacy wiemy, że narodem jesteśmy wybranym, zatem najlepsi jesteśmy z pośród narodów. Pomimo iż jamę ustną płuczemy szczotkując zęby i tak z niej śmierdzi. Zobacz jak to sprytnie skonstruował Bóg, dupa zębów nie posiada, z niej szlaka wychodzi, umyta nie śmierdzi i każdy samiec do niej się garnie jak do róży. Inne narody nie bawią się w takie niuanse, jak; ł l, rz ż, u ó, ś ź i tak dalej. Zatem gdy nawet napiszesz dópa, nic to nie zmieni, bo ona i tak dupą pozostanie. Gdy użyjesz sz, czy rz w słowie pieprzyć, i tak odbędziesz stosunek blisko ludzki. Pisząc słowo wiara w odmianie na wieżę, twoja wiara będzie i tak miernej jakości, a to wszystko może ci wyjaśnić jednym zdaniem jogin, który nie mając natchnienia duchowego, ma za to widzenia dupowe.

wieżę Babel pomyliłeś...
ja wierzę, że ortografię mam w kieszeni - to dopiero jest bogactwo.
Jolanta_S.

po co to wbijać w poezję współczesną? pełno błędów i niekonsekwencji. muszę na siłę być poeta, choć wiem tylko, że o rymy chodzi. ale niekoniecznie, może jak ja taki nidokształcony to mnie jako prymitywistę.
Marek Orzełowski

Zarzuciłem sieci i złapały się ino dwie elokwentne rybeńki, gdy reszta czytających zoczyła, że pisatiel ma dostęp do Internetu i poprawy ortografii w Wordzie.

:) Czytając poetyczne dzieła ubiegłych stuleci piewców, widzimy piękny skład, rymy. Współcześni twórcy ustalili nowe kanony pisania poezji tak zwanej. Ma być ona krótka zwięzła, bez rymów, zagmatwana tak iżby czytający głowił się o co takiemu chodziło, że tak napisał Ale inni z kółka wzajemnej adoracji, korzystając z prawa do komentarza przypodchlebiając się do rzemiechy, liżą mu nie buty pana Krzywaka, ale dópę. Ale jak by nie patrzeć, to jest komentarz ze skopaniem komuś za jego twórczość dupy. To już dziko posunięta krytyka do rynsztokowego języka. Zatem jeżeli wypaczyliście znaczenie poezji jako ten naród wybitny, możecie też olać pisownię z ortografią, wam to ujdzie, jako wybitnym underground poetom.
Wy wiecie to, że wszystko co w tym wszechświecie, to Stwórcy Najwyższego klon, i o tym wiecie też, iż tym sposobem jesteście Boże dzieci, tak też i zwierzęta Jego są latoroślą. Wnikając głębiej w sens stworzenia, okazuje się, iż jesteście mi rodzeństwem, jak i zwierzęta. Jeżeli matka urodzi dziesięcioro dziecisków, z czego połowa to upośledzone towarzystwo, ale czy rodzicielka zezwoli na ich krzywdzenie przez resztę zdrowej czeredki? Bóg jest nie rychliwy, ale sprawiedliwy, zatem oczekujcie zapłaty za traktowanie jego dzieci jako pokarm, bo rzadko kto ma pojęcie co dzieje się z chwilą odejścia z ciała, więc egzystując sobie beztrosko mówi, że jakoś tam będzie. Jest to najczystszego wydania idiotyzmu obłęd, by nie brać w swe ręce przyszłości i wyśmiewać tych, którzy mają o tym odwagę mówić. Toteż radzę niektórym, by nie wychylali się z krytyką, gdy nie posiadają na temat życia i śmierci wiedzy, bo nie w moich oczach kreują na głupców, ale i tych, którzy czytają ich bezsensowne komentarze, a prawdę o tożsamości znają.


Proszę, przeczytajcie pouczające dzieło Ignacego Kraszewskiego pt. "Kawał literata". Skoro pokora mi mówi, iż wiekopomnie On o mnie napisał, to może i wy także spostrzeżecie, że to o was również On pisać raczył.

  • 3 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Informatyk mnie przeklnie. Dzisiaj rano budziłam go telefonem dwa razy, bo on śpi  do 12-tej w południe (no ja wiem - długo siedzi, to potem dłużej śpi)  To niech wycisza tel. Prawda?  Więc jak odebrał, to ja mu mówię - to mój komputer umiera, a ty śpisz? Przyjechał, zrobił, ale ja wiem? Na jak długo? 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Ty to byś pewnie nauczył nawet pieska mówić ludzkim głosem :) A ja lubię pisać. Albo nie wiem, może to moja klawiatura lubi moje paluszki?  Chyba zaraziłam się od komputera, bo głupio gadam :p
    • @Maciek.J Dziękuję, że przeczytałeś. Mnie by się nie chciało. Miłego wieczoru.
    • Zegarek na piekarniku wybił szesnastą. Słońce jeszcze nie zdążyło wstać, a cztery cyferki wisiały zawieszone pośrodku niczego, głosząc w eter jedyne w co mogły wierzyć, w istotę swojego istnienia - w to, że jest właśnie godzina szesnasta. Przeszedłem po cichu korytarz, stawiając ostrożnie ciężkie, zimowe buty, zaczynając na pięcie, a na palcach kończąc, przekręciłem ostrożnie zamek i wydostałem się na klatkę schodową.  Czerwone diody tym razem pokierowały mnie ku włącznikowi światła z małą ikonką Schrödingera - z żarówką albo może dzwoneczkiem, co okazać mi się mogło dopiero po naciśnięciu przycisku. Oczywiście zaryzykowałem, a włącznik zamiast budzić nad ranem sąsiadów rutynowo włączył światło. Okropne to wszystko. Nie chciałbym, żeby o tym teraz wiedziała, ale mogę o niej myśleć jedynie jak o substytucie namiętności prawdziwej, takiej namiętności po której nie boli mnie głowa, takiej po której nie muszę brać prysznica, a najlepiej takiej po której mógłbym już umierać. Jeżeli sen to półśmierć, a samotność to ćwierćśmierć, to miłość musi być jej trzema czwartymi. Odwróciłem się do drzwi, zmazałem rękawem wypisane kredą "M + B" i w lepszym nastroju zbiegłem po schodach. To była moja pamiątka na pożegnanie - "K" jak Kalipso, na przestrogę dla wszystkich chłopców szukających w tym życiu uciechy. Choć to jedynie kropla w morzu, na którym dryfują te wszystkie Ogyggie, zdolne pomieścić każdego poszkodowanego przez los, biednego studenta czy starego wdowca, jedne z miliona drzwi hydry, gotowej do połknięcia każdego żeglarza błądzącego między Kazimierzem a Grzegórzkami, Krowodrzą a Łobzowem, między swoją ostatnią miłością z liceum a snem wiekuistym. Czy ja byłem w jakikolwiek sposób lepszy od tej niezaspokojonej męskiej masy? I tak i nie. Zawahałem się jeszcze przez chwilę, po czym otworzyłem drzwi na ulicę. Poranek był paskudny (chociaż zazwyczaj takie poprzedzają najpiękniejsze dni), wiatr podrywał brudną, szarą mgłę ciskając mi ją jakimś sposobem prosto w twarz, nieważne w którą stronę bym nie poszedł. Czułem jak powoli woda przesiąka moje włosy, które coraz to cięższe zaczęły przylegać mi do twarzy. We wrześniu mógłbym uznać taki Kraków za czarowny, lecz teraz, w październiku, już absolutnie mi to zbrzydło. Jesień potrafi być urocza, niby najlepsza kochanka, a najlepsza kochanka to taka, po której aż miło wracać do żony, i ja także zachciałem już wracać do lata. Pierwsze kroki wbiły mnie w marynarkę. Z głową schowaną w kołnierzu, niby żółw, zaplanowałem przeciąć na wskroś stare miasto, o tej godzinie nadnaturalnie puste, kiedy już ci najgorzej bawiący się wrócili dawno do domów, a najszczęśliwsi skończyli na afterparty z Morfeuszem. Na ulicach pozostali tylko ludzie tak samo jak ja ambiwalentni. Dziwne w tym uczucie solidarności. Tak zawieszeni gdzieś pomiędzy nocą a dniem nakładamy dla siebie prawdziwe śniadanie mistrzów - wyrzuty sumienia. Z jednej strony mogłem pozostać wczoraj w Itace, spędzić wieczór na rozwiązywaniu starych kolokwiów lub przy lepszej czy gorszej książce, zrobić sobie ładną kolację albo posprzątać pokój. Z drugiej, jeżeli już się w to wpakowałem, mogłem pozostać u niej do rana, dać się jej złapać za gębę kochanka, a może poopowiadać jej o "wolnych duchach" i "potrzebie rozłąki", powołując się przy tym na jakiegoś romantycznego poetę, po czym wyjść na pierwszy tramwaj do domu. Może i unikam aktualnie odpowiedzialności, ale zbrodnia już została dokonana, pytanie czy ona będzie jeszcze chciała do mnie wydzwaniać. Mógłbym ją zablokować - oczywiście, ale ona w żadnym stopniu na to nie zasłużyła, wolę zostawić katowski topór w jej dłoni, bowiem nie wierzę w istnienie zbrodni bez kary. Jeżeli nie zostanę ukarany, nie będę zbrodniarzem, zostanę po prostu “dupkiem”, albo “chujem”, co byłoby zdecydowanie gorsze. Zbrodniarzy się resocjalizuje, ale chujem pozostaje się do końca życia.    Spacer zawsze uważałem za rodzaj modlitwy, za sposób na wprowadzenie siebie w ten sam trans, który inni osiągają powtarzaniem zdrowasiek albo buczeniem w pozycjach jogi, w trans wybijany po kolei na betonie, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, cały świat zamyka się w tych dwóch słowach, wszystko i wszyscy są ode mnie oddzieleni tylko pewną ilością lewych i prawych, ja jestem wszechświatem doświadczającym samego siebie, więc kroczę, i muszę kroczyć, lewa, prawa, lewa, prawa, pamiętam czasy lepsze, czasy zauroczeń, nowych doznań, czasy, kiedy ludzie sami wyciągali do mnie dłonie, ale to nie ma znaczenia, pomiędzy miłością a rozstaniem jest tylko x lewych i prawych. Uciekłem, skończyły się czasy Feaków, gościnności, zabawy, igrzysk, odpłynąłem na ostatnim statku, na tramwaju zwanym dorastaniem, z jednorazowym biletem i nosem spłaszczonym na szybie. Im dalej patrzyłem, tym bardziej mi się wydawało, że stoję, ale teraz, patrząc pod nogi, muszę uważać, aby nie stracić gruntu pod nogami, i cały czas próbuję za nim nadążyć, lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa. Kompletnie przemoczone włosy odgarnąłem z twarzy, wracając przez sekundę do klnięcia na krakowską pogodę, na brak kaptura, a przede wszystkim, na tę całą sytuację, na młode dziewczyny, na pożądanie, na bary na Kazimierzu, na szybki seks, oraz oczywiście - na samego siebie. Na mojej drodze krzyżowej mijałem kolejne stacje, pamiątki minionych wieczorów - bary, pasaże, uliczki, teraz wszystkie martwe, na tyle wiernie oddające obecny stan mojego ducha, że potrzebowałem chwili aby uświadomić sobie, że już za jakiś czas one z powrotem będą tętnić życiem, wypełnią się paczkami studentów, lanym piwem, dymem papierosów, głosami mniej i bardziej zrozumiałymi, rozmowami o wszystkim i o niczym, flirtami i odrzuceniem, słowem - życiem.  Złowieszcze to memento mori. Nic nie płynie, tylko ja przemijam, konsekwentnie kończąc i zaczynając następne ulice, a krakowskie bary będą trwać wiecznie, nigdy nie skończy się zabawa, choć dla mnie zabawy już nie ma, nigdy nie przestanie grać muzyka, chociaż ja już nie mogę jej słuchać. Kolejne bicia perkusji przechodząc mi przez tors nadały mojemu sercu tempo, którego wiem że nie będzie ono w stanie utrzymać. Kolejne wspomnienia zaczęły po kolei wypływać na wierzch, przykrywając sobą teraźniejszość, którą zamalowano jak na starych obrazach, aby na jej miejsce postawić coś o wiele piękniejszego.
    • za czerwonym słońcem łowiliśmy ryby czas mrugał jednym okiem na wyspie łotrów zawieszonych głowami w dół dzieliliśmy łuski jakby tego nie było przeszliśmy dalej nie mogąc znaleźć haczyka
    • @Tectosmith ze zdumieniem czytam ten twój elaborat, który świadczy o jednym : nienawidzisz chrześcijan, uważasz religię za największe zło . Ania napisała ci, że trzech papieży przeprosiło za inkwizycję.Przeciez zawsze w każdej historii jest rozdział z czarnymi kartami.Ale to nie jest dowód na to, że kościół to tylko zło.Na pewno kościół ma więcej w swojej historii białych kart. Tylko wam niewierzącym trudno w to uwierzyć.Ale to jest wasz problem i wasze zmartwienie. A teraz popatrz w głąb własnego sumienia czy jesteś od zawsze w porządku i nie masz sobie nic do zarzucenia ?,Bo brakuje ci tolerancji i szacunku do osób wierzących. A sama kwestia wiary też jest dylematem.Bo osobiście nie podejrzewam , że są ludzie którzy w nic nie wierzą. Każdy ma swojego Boga albo tego prawdziwego albo wymyślonego. Wybór jest zawsze zgodny z sumieniem.A czy jest czyste czy skalane nienawiścią do innych to już temat na inną polemikę. PS. Spotkanie z Jezusem to nie jest zwykle spotkanie bo ma inny wymiar.Ale i tak tego nie zrozumiesz bo trzeba najpierw uwierzyć....    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...