Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Żyła sobie kiedyś dziewczynka imieniem Eliza. Miała małego pluszowego misia — Kubusia. Bardzo kochała Kubusia i ciągle się z nim bawiła, aż do czasu, gdy od rodziców dostała na urodziny lalkę — Natalkę. Natalka miała jasne włosy, niebieskie oczy, a kiedy Eliza naciskała na jej brzuszek mówiła maa-maa. Odtąd Eliza bawiła się wyłącznie z Natalką, a Kubuś zapomniany i opuszczony siedział w ciemnym kącie i było mu strrasznie smutno.
Aż pewnego razu Kubuś pomyślał: źle mi tutaj i nudzę się sam, pójdę więc do lasu, w którym żyją prawdziwe, duże niedźwiedzie i na pewno się z nimi zaprzyjaźnię. Jak pomyślał — tak uczynił. Wyszedł z domu i udał się w kierunku lasu, który było widać z okna pokoju Elizy. Raźno kroczył miś przez pola i łąki, podśpiewując wesoło.
Do lasu idzie mały miś, przyjaciół znajdzie tam.
Choć smutno było mu do dziś, nie będzie więcej sam.

Lecz kiedy las był już blisko, miś stracił dobry humor i pewność siebie. W lesie rosły wielkie, szumiące listowiem i gałęziami drzewa, dobiegały zeń dziwne głosy nieznanych Kubusiowi zwierząt. Panował tam tajemniczy półmrok — i w ogóle było jakoś “straszno". Usiadł więc miś na skraju lasu i zalał się łzami. A tymczasem Eliza postanowiła, że Kubuś ma się ożenić z Natalką. Uwiła lalce wianuszek, a ze starej firanki zrobiła welon i chciała misiowi skleić cylinder z czarnego papieru. Spróbujcie jednak skleić cylinder bez mierzenia głowy... Trudno, prawda? Szuka więc misia, ale cóż to? Kubusia nigdzie nie ma. Ani w domu, ani na podwórku, ani w ogrodzie. Szuka Eliza na łące i nad stumieniem — po Kubusiu nie ma ni śladu. Dotarła wreszcie na skraj lasu i tam dopiero dostrzegła zapłakanego misia.
— Misiu, misiuniu — powiedziała tuląc Kubusia — już nigdy cię nie zostawię samego, bo ja ciebie przecież bardzo kocham.
Zabrała Kubusia do domu i wyprawiła mu wesele. I odtąd już zawsze bawili się razem Eliza, Natalka i Kubuś.

Opublikowano

Baja za bają. Tylko Twoje są naprawdę dla dzieci :) Mały miś nie maty - w kursywie. A sprawdzałeś użyteczność swoich usypianek, czy tylko się domyślasz? Moim skromnym za krótkie, by oczęta zmrużyć. Mi mama musiała ze 3 klechdy przeczytać, niektóre po dwa razy :)))

Opublikowano

ooo, urocze Leszku :)
piękna bajka dla dzieci i jaki ma ładny morał! żeby nie zapominać o starych zabawkach.
kilka literówek, ale nie podam, bo mnie znów od profesorek będziesz wyzywać ;P
dzięki za miłe przywitanie dnia tą bajką, ona wcale nie musi być usypianką :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...