Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Od tej chwili rusza konkurs "Drugie życie". Zasady jak zwykle są jasne i klarowne:
- wklejamy po jednym tekście (przypada jeden wiersz na osobę, więc wielonickowcy niech wybiorą sobie najbardziej reprezentatywny nick, bo dyskwalifikujemy za oszustwo!)
- czas trwania konkursu: 17 marzec 2013 g. 0:00
- temat: "Drugie życie", forma tym razem dowolna dowolna
- jury w składzie: Beata Korybko i Michał Kiliński ocenia teksty do 24 marzec 2013

Nagroda:
http://www.poezja.org/debiuty,0,0.html

a ja mogę zaproponować jako dodatek wieczór poetycki w Krakowie, gdzie są i piękne wiersze i inne dobra wszelakie (vide wczoraj, kto nie był, niech teraz zapłacze!)

Jeżeli są jakieś pytania, proszę pisać na priva - od tego momentu wklejamy tutaj tylko utwory konkursowe.

Opublikowano

"drugie życie"

jak ziewnięcie to poprzednie
nowe idzie leśną drogą
czy wieczorem czy o świcie
złe sny znikną , takie życie

pamieć mieszka tylko w zdrowiu

święta prawda los odmieni

paranoja bólu zmarła

wszystko liche było

marność

Opublikowano

Wspomnienia

Kazali mi je zabijać…
Ja sam… tak, tak! Zgodziłem się!

Zabijałem

Nie prosili…od razu przystałem
Tak, jestem słaby, zawsze byłem

Popełniłem swoiste ludobójstwo
Zabiłem ich ze sto, czyli tysiące
Zabijałem każde kolejno, jedno po drugim
Powoli.. bolało je, mnie tez
Zabiłem ich ze sto,
A każde z nich to kolejna setka
Czyli tysiące

Zgodziłem się, a czułem się zmuszony
Mnie tez to bolało…
Je bardziej, na pewno

A każde z nich to sto kolejnych

Obrazy mijały, wiedziałem że po raz ostatni
Płakały… płynęły przy mnie dopóty się nie odwróciłem
I nie odszedłem
Inne się śmiały, machały mi gdy je kładłem,
Nie miałem odwagi się odwrócić aby się pożegnać…

Każde z nich miały oczy matki, siostry
Ojca też...
Wszystkie napawały melancholią
Przypominały nadzieję, tą szczeniacką radość

Nie muszę się już odwracać by je widzieć
Teraz gdy na nie patrzę, gdy są martwe
Czuje jeszcze większy ból
Już nic nie mówią,
Leżą i czekają na wieczność,
Czekają aż popłyną ku górze..

Moja dusza, prosi o przebaczenie
Klęczy i szlocha
Prosi o czas, o wspomnienia
Te same, które bestialsko zabijała…

Opublikowano

Odrodzenie

Za oknem narodziła się wiosna,
promień słońca oświetlił policzki suche.
Uściśnij dłoń stęsknioną ostatni raz jeszcze,
póki sił wystarcza, wychudłymi do cna palcami.

Twarz niczym papieru kartka,
z uśmiechem wyrysowanym przez łzy.
Cicho, jestem blisko.
Pamiętaj.. nawet wtedy,
gdy mnie nie widzisz.

Zdejmę ciążącą obrączkę.
Nie potrafię patrzeć
na rozpaczliwą wędrówkę pieczęci,
między zgrubieniami stawów.

Zamknij oczy..
Pamiętasz tamten poranek?
Mocne ramiona tętniły boskim ciepłem,
tak bardzo cię kochałam.
Nie bój się..

Pamiętasz?
Marzyliśmy o małych stópkach
biegających boso po zielonym dywaniku,
ale było tyle spraw, pogubiliśmy wartości.

I chociaż natura rodzi się znowu,
tobie nie umieją dać kolejnej szansy.

Proszę, zaczekaj jeszcze chwilę.
Nie zmywaj z ust szminki nadziei,
bo przecież,
z przeogromną ufnością modlę się
o drugie życie.

Opublikowano

"nowe życie"


dźwięczał śmiech
dopóki determinacja nie zamknęła mu ust
zacisnęła się przestrzeń
i ból wydał jęk
ale byt zabijał śmierć
aż wykrzesał światło
i otworzył
kluczem ptaków
wiosnę

od początku

Opublikowano
nadzieja

nie mogłabym znieść jednej straty:
po śmierci nie mieć całego świata

nie mogłabym szczególnie znieść
utraty bliskich: istot i miejsc

szczególnie drogich z mózgami ciał:
z pieszczotą uczuć, z tym, co kto znał

z tym, czym kto był, zanim się zmienił:
nie mogłabym Was oddać Ziemi

nie mogłabym pożądać ciepło
zmienionych bytów: bez chemii wieku

bez płci, bez różnic i bez relacji:
nie mogłabym was śnić inaczej

więc jeśli jakieś życie istnieje
po drugiej stronie, to mam nadzieję

że zresetuję się do imentu:
niczego nie chcę stąd pamiętać
Opublikowano

***


między nami rzeka płynie
rzeka gestów słów i kroków
czasem razem w jej głębinie
zanurzeni siłą wzroku

z bólu snu wybudzeni
usiądziemy znów naprzeciw
i z osobna zasmuceni
posłuchamy jak czas leci

już niedługo już pod wieczór
w granatowym już błękicie
szeptem wiary wymodlimy
może jeszcze jedno życie


Opublikowano

drugie życie



anielsko prześliczna młódka

cała w bieli jakby dobry duszek

główkę cicho oparła na poduszce

przymknęła powieki w spokoju

świadoma umierającego ja

smutna to chwila mój Boże



niebo zapłakało widząc jak odeszła

z nadzieją za rękę krocząc

po ścieżce utkanej z białego lnu

przerwała się ostatnia nić

podtrzymująca jej kruchy świat

nad studnią przeznaczenia



była jeszcze choć wcześniej odeszła

trąby dudniły z piętnem niewiedzy

by zdążyli na czas uratować

cząstki co jeszcze w niej żyły

by dali nadzieję i radość innym

smutna to radość mój Boże

Opublikowano
Na jutro

Odrywam stopy od grubej kreski
i wstępuję wyżej o jeden stopień

uwolniona od niewidzialnych pęt
otwieram księgę na drugie życie

na wstępie oglądam się za siebie
by zaczerpnąć z przebytych dróg

nie paląc mostów z szelestu kart
odławiam echa podszeptów z dat
wpojonych na jutro będzie lepiej






* gruba kreska - w tym przypadku ma znaczenie geometryczne
____________(a nawet kreślarskie) ale nie polityczne



Opublikowano
Reminiscencja III

obudziłam się
z bratnią duszą na ramieniu

w minionym życiu
dźwigała niespełnione uczynki
względem ciał i braci swoich
przed każdym cichym zmartwychwstaniem

żniwo wprawdzie wielkie
ale urodzaj opiera się
spuściznom ziemi jak słodycz wysysa
czerń z gorąca w gorąco większe

zabrała spod pustych stóp łany przemilczeń
najbardziej bolą drogi wysypane bursztynem
wyschnięte morza
rozwiana sól
gdy w dłoniach nie mieści się słowo

lubię na nią patrzeć
nic nie jest bardziej dosłowne
niż kratka w kratkę oddechu
kto czyta żyje wielokrotnie

traktuje mnie z pedantyczną empatią
nie zaciera dróg
nie trwoni pokory
pozwala na rozproszenia

po drugiej stronie nieba
po przekątnej prawdy
algorytm na zło
obradza równoważnie kolejny cud

mam bratnią duszę bezpowrotnie
w minionym życiu cichła puentą
z obiegiem krwi zwróconym
do środka verbum

nieraz dobrze jest być człowiekiem
na głos
Opublikowano

nie nie inn

niedospanie unosi lekko aure mej woli

poniedzialek ? nieee

wtorek ? hmmm

wielokrotnosc porazki

w przyszlym zyciu szanse wzrosna

nic co zaczete nie jest stracone

pisze od zawsze w motywacji podstepnej

nieobecnosc ustapila miejsce cierpieniu

nie... nie ma nadziei jest tylko ruch

wygrana jest wyborem

Opublikowano

drugie życie

znów kilogramów kilka więcej
piersi jak nigdy
duże i jędrne
plamka tętniąca na monitorze
czy to możliwe
że to jest człowiek?
człowiek w człowieku
ba
właśnie we mnie
maleńkie nóżki
maleńkie ręce
wierci się kręci
brzuch mi faluje
czy na policzkach
własne łzy czuję?
dlaczego szaleje tak durne serce?
młody człowieku chcę ujrzeć cię wreszcie
no chyba doszczętnie już oszalałam
szaleńczo kocham
choć cię nie widziałam
i wiem z pewnością
będę kochała
już zawsze i wszędzie
będę kochała

Opublikowano

żyletka



drugie życie nieodległe jak pierwsze
które skończyło się wczoraj

na wyciągnięcie ręki
dźwięk klaksonu
zgrzyt metalu o ostry kant drogi
rozpaczliwe
pytanie czy to już

ktoś rozciął skalpelem minioną sekundę
rozdzielił na dwóch

powieki literują pierwsze słowo

bunt



Opublikowano

LUSTRA



Śpij ciemna wodo. Wyśnij mi lustro.
Wyśnij mi siostrę, wijącą gniazda gwiazdom.

Niech topielic włosy jak rybackie sieci,
snują się w odmętach pod mgielnym nastojem.

Dalekich ognisk scalony blask i dym.
Misa polerowanych sreber pełna do dna.

Śpij toni siostro. W lustrze wyśnij sen
i tam mi podaruj skrzydła do lotu.

Zagryzę brzegi do kamienia, do krwi.
Ostry piasek w oczach. Daleko do nieba.

Zapomnieć dolinę i świadomość domu.
Zostawić mosty cienia wparte w drugi brzeg.

Obudzić na światło pokryte szronem wiosła.
Wejść w sad, jabłonie, w posmak piór na ustach.

Srebrny obol - księżyc pulsuje na języku.
Lustro kryształowe strzaskane kilwaterem.

Cicho... Błądź ciszej po utopiach gwiazdo.
Nie czas tu na życie i jeszcze nie na śmierć.

Opublikowano
drugie po pierwszym życiu

jak opar ulotny w okamgnieniu zanika
przemija człek psotny wzbiera w nim panika
pragnie mądry wiedzić czy wróci do życia
Bóg raczył powiedzieć Praprzyczyna bycia
Dobry Życiodawca od wieków na wieki
ze śmierci Wybawca na wszystko ma leki

kto z życia korzysta by dobro wyświadczać
tego szata czysta bliźnich chce wspomagać
gdy go cień opuści tak samo jak smutki
w grobowej czeluści nadal Mu milutki

potrafi odtworzyć których zapamięta
i życiem obdarzyć na nowo dziecięta
wierzyć Jemu trzeba słów na wiatr nie rzuca
dotąd słyszy z nieba kto się z Nim wykłóca
żyjąc w pobożności o wieczność zabiegasz
gdy w rzeczywistości drugie też dostrzegasz

[color=red]Ponieważ moja osoba i twórczość została potraktowana tak, jak świadczy o tym poniższy komunikat, informuję o tym jury oceniające mój konkursowy wiersz:[/color]

Zostal nalozony ban na to konto.

Ban wygasa za 2567879 sekund.

Wiadomosc od moderatora: Pan tu nie wnosi nic pozytywnego, oprócz zadymiarstwa


[color=blue]Uprzejmie informuję Czytelników, że z uwagi na nałożony na mnie i moją twórczość ban (obostrzony w dn. 24.03.2013 r.), nie będę mógł się[/color] [color=red]nigdy[/color] [color=blue]wypowiedzieć pod tym utworem. Oto treść komunikatu pojawiającego się przy próbie zamieszczenia mojego utworu - jak widać moderator nie podał uzasadnienia, a właściwie, jak widać je usunął:[/color]

Zostal nalozony ban na to konto.

Ban wygasa za 99999997270 sekund.

Wiadomosc od moderatora:

























































http://www.poezja.org/wiersz,71,142028.html
Opublikowano

"drugie życie"

jesteś nowy
cień nie da się jeszcze pogłaskać
tylko pada z tęsknoty
wychodzisz przed niego

na wojnach czekają na znak pokoju
sam siebie łapiesz za rękę
przy próbie udowadniania człowieczeństwa

od wczoraj wiesz kim jesteś
stąpasz po górach z których spadają
mniej pewnie

w pierwszym dniu nowego życia
opowiesz że wszystko po staremu
tylko trochę częściej

pozostań człowiekiem

Opublikowano

Drugie życie

pierwsze ciągle przerastało
zmuszając do gry w karty
bruzdy na mej twarzy orało
tyle byłem ponoć warty

pierwsze mnie okradało
pozbawiając chwil radości
do gorzały namawiało
i do nadludzkiej podłości

takie życie mnie zmusiło
do desperackiego kroku
w środku dnia ziscilo
do minięcia jego mroku

dzisiaj w nowym świecie
czy wam się podoba czy nie
lepiej mi się wiedzie
bo nie jestem już na dnie

drugie życie to jest coś
dlatego pierwszemu
zrobiłem na złość






Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @violetta   Często bywa tak, że za chwilę z mniam, mniam ktoś płaci wysoką cenę. Ten diabeł ma na imię  = zauroczenie !!!   Cała jego diabelskie moce bywają jednak przepiękne i tak smaczne jak te Twoje słodkie jabłka na ciepło z cynamonem :)
    • @Migrena ludzie się szybko cieszą łatwą zdobyczą. Wiadomo, że będą z tego same kłopoty:)
    • @Toyer Traktuję jako wspaniałą osobistą modlitwę. Napisałeś podejrzewam jak Ci serce dyktuje i może tak ma zostać, lub przeczytasz za jakiś czas i wniesiesz drobne poprawki. Dzięki za Twoje wyznanie!
    • Dwudziestopięcioletni  hydraulik Roman C. ma żonę. I w tym fakcie nie ma nic nadzwyczajnego, bo przecież bardzo wielu mężczyzn w tym wieku posiada męża lub żonę, ale sytuacja Romana C. jest o tyle nietypowa, że posiada on żonę tylko w stosownych dokumentach bo w rzeczywistości to ona uciekła do pięćdziesięcioletniego architekta Vincenta Z., a konkretnie odjechała jego mercedesem klasy S. Było tak. Późnym wieczorem, kiedy zwykli ludzie chodzący rano do pracy już dawno śpią, Vincent Z. jechał samochodem głównymi ulicami stolicy. Jechał do domu z małego przyjęcia po wernisażu malarskim swojego przyjaciela, kiedy nagle w świetle ulicznych lamp zobaczył smukłą dziewczynę ubraną tylko w majtki. Jedną ręką zasłaniała sobie piersi a dłoń drugiej trzymała na łonie chociaż miała przecież już ochronę w postaci majtek. Takie podwójne zabezpieczenie wrażliwych miejsc może świadczyć o szczególnej cnocie kobiety, ale kiedy będący po dwóch kieliszkach szampana w doskonałym humorze architekt zatrzymał wóz i wysiadł pytając cnotliwą dziewczynę czy może jej jakoś pomóc ta bez chwili zwłoki wskoczyła na przednie siedzenie jego samochodu. Noc była dla lekko starzejącego się Vincenta Z. jak bajkowy sen, ale były też następne noce i dnie i na okoliczność otrzymanego od losu takiego szczęścia architekt wziął sobie urlop w swojej własnej pracowni. Wiedział już, że jego nowa miłość ma na imię Ania i kiedy była na basenie jakiś bezwzględny złodziej ukradł jej wszystko co miała łącznie z ubraniem. Po zamknięciu basenu przesiedziała  godzinę w krzakach i kiedy ją architekt zobaczył przemykała ulicami do domu. Powiedziała też swojemu wybawcy, że ma męża. On spytał kim jest. Odpowiedziała, że hydraulikiem pracującym w wodociągach miejskich. Ach tak, powiedział architekt a w duchu pomyślał, że oto trafiła mu się świetna dziewczyna, której mąż jest jakimś tam zwykłym hydraulikiem. Cóż za przeciwnikiem  może być dla mnie hydraulik. Zjadłam takich frajerów na śniadanie. Ale to był błąd. Nie minęły nawet dwa tygodnie a już w odwiedziny do Vincenta Z.  przyszedł hydraulik, który nieznanymi nam sposobami szarpanego zazdrością męża zdobył adres domowy architekta. Bez zapowiedzi, więc nie został wpuszczony, tym bardziej, że nikogo nie było w domu, bo zakochani jedli akurat kolację w luksusowym lokalu. Ale hydraulicy mają złe nawyki, szczególnie gdy są po pracy i nie odchodzą od drzwi kiedy zadzwonią i nikt im nie otworzy. Ten akurat monter instalacji wodno-kanalizacyjnej był po robocie i nie dał się łatwo spławić banalną nieobecnością gospodarza. Zakochani wrócili wczesną nocą. Hydraulik nie został jednak wpuszczony pod okna pod którymi mógłbym wykrzykiwać swoje lamenty, stał bowiem przy furtce a uruchamiana pilotem brama była kilkadziesiąt metrów dalej bo przecież posiadłość była nadzwyczaj okazała. Gdy dobiegł brama była już zamknięta. Przez płot bał się wejść, bo gospodarz wypuścił z kojca dwa wielkie psy. Tak więc tego wieczoru nie spojrzał nawet w oczy swojej niewiernej żonie, na co jak się wydaje miał wielką ochotę. Stojąc przy ogrodzeniu ale na ulicy miotał wyzwiskami pod adresem nie tylko architekta ale również własnej żony. Był bardzo głośny i jego lamenty przeszkadzały widać wysublimowanym lokatorom stojących wokół willi, bo ktoś wezwał straż miejską a ta zabrała rozhisteryzowanego Romana C. Następnego dnia zaraz po pracy przybiegł pod dom złodzieja swojej własnej żony racząc się wcześniej alkoholem pitym wprost z butelki dla podniesienia sobie widocznie otuchy. Ale architekt ze swoją kochanką a żoną hydraulika pływał cały dzień żaglówką. Wrócili późnym wieczorem i już Vincent Z. miał naciskać pilota uruchamiającego bramę, kiedy pod jedną z choinek zobaczył zaczajonego pod nią mężczyznę. Z samochodu zadzwonił po policję i już po niedługim czasie napompowany alkoholem hydraulik pojechał do izby wytrzeźwień, a zakochani do rana baraszkowali na puszystym dywanie. 50-letni Vincent  Z. architekt nie był przecież już młodzieniaszkiem i pewnie seksowna kobieta chcąca akurat przewietrzyć pościel, a nie mająca pod ręką drąga nie miałaby z niego pociechy przy wieszaniu prześcieradła czy innej  kołdry na przykład, ale Ani C. architekt imponował spokojem cechującym ludzi zamożnych, bukietami kwiatów, podarunkami, miłymi słówkami, urokiem życia i stylem bycia bardzo różnym od nudnego i nerwowego bo konwulsyjnie poskręcanego zazdrością życia z własnym mężem. Praca hydraulika nie wymaga intelektualnej wprawy i nie jest twórcza, żeby taki intelekt pobudzać. A więc drogi myślowe montera instalacji wodno-kanalizacyjnych nie dają się łatwo ogarnąć normalnym ludziom. Roman C. doszedł do wniosku, że musi zaalarmować cały świat aby tylko ta skończona łachudra, jego żona wróciła do domu. Sięgnął więc po pióro i zaczął pisać listy do sejmu i senatu, policji,  związku architektów, różnych rzeczników, gazet i tygodników tych kolorowych również. Prosił w nich o pomoc bo ten Vincent Z. zamieszkały tu i tu ukradł mu żone którą niewoli i czy złodziej żon może w ogóle być architektem, dopytywał adresatów retorycznie. Napisał list do prezydenta Stanów Zjednoczonych. Pisał do różnych agent Unii Europejskiej. W liście do królowej brytyjskiej Elżbiety drugiej żalił się, że nikt nie chce mu pomóc a przecież ten łobuz który uwiódł mu żonę jest pedofilem bo uwięziona ma dopiero 23 lat. Biuro prasowe królowej przysłało na papierze Pałacu Buckingham słowa pociechy. Ponadto królowa kazało mu być dobrej myśli. List był po angielsku więc go nie przeczytał, bo akurat tak się przypadkiem zdarzyło, że w tym języku nie był biegły. Nie chciało się jednak odpisać cierpiącemu hydraulikowi ani papieżowi ani prezydentom kilku państw z różnych kontynentów, ani nawet kanclerzowi Niemiec, który przecież jest tak egzotycznie i nienaturalnie wyczulony na losy polskich obywateli. Jeden list zrobił jednak na kimś wrażenie i to na kimś w siedzibie Narodów Zjednoczonych. Trafił on mianowicie na biurko pani Joanny Z. prywatnie żony Vincenta Z. zatrudnionej w  Nowym Jorku jako tłumaczka. Zanim to się jednak stało bardzo zniesmaczony dotychczasowymi rezultatami swoich działań hydraulik napisał kolejny list do ministra spraw wewnętrznych. Pisał w nim, że widział jak ktoś zakopuje w lesie niedaleko drogi tej a tej, przy dużym ciemnym kamieniu zwłoki zamordowanej kobiety. Do listu dołączył szkic sytuacyjny. Listy tego nie podpisał wszystko natomiast starannie wytarł łącznie z kopertą. Na taką informację policja zareagowała natychmiast. Miejsce było tak dokładnie opisane, że grupa dochodzeniowa dotarła tam natychmiast. Na miejsce w płytkim grobie niezbyt starannie zamaskowanym leżały zwłoki kobiety z ranami po nożu w okolicach serca. Niemłoda już kobieta ubrana była wyjątkowo odświętnie jakby wprost odeszła od świątecznego obiadu. Zwłoki przewieziono natychmiast do zakładu medycyny sądowej zajmującego się szukaniem przyczyn śmierci rozbierając badane osoby niemal  na czynniki pierwsze. W kieszeniach garsonki znaleziono dwa listy. Jeden ze stacji serwisowej mercedesa w którym serwisant udzielał rabatu na swoje usługi panu Vincentowi Z. zamieszkałemu tu i tu, drugi zaś był rachunkiem za usługi telekomunikacyjne na kwotę 376 zł i 35 gr. i był wystawiony na pracownię architektoniczną z siedzibą w centrum miasta, a przesłanym na domowy adres Vincenta Z. właśnie. Porywacz żony hydraulika został zatrzymany i po przeprowadzonej w willi rewizji przewieziony do aresztu. Podczas przeszukania willi do domu weszła elegancka i pachnąca kobieta. Policjantom przedstawiła się jako  Joanna Z. żona właściciela pracowni architektonicznej o uwodzicielskiej i zwodniczej nazwie PHANTOM. Vincent Z. został tymczasowo aresztowany. Nie można było ustalić kim jest odkopana w lesie kobieta. Na przesłuchaniach Vincent Z. kierował uwagę policjantów w stronę męża swojej kochanki, bo przecież jaki mógłby mieć cel architekt o jego klasie aby mordować starsze niewiasty. Policjanci podążyli tropem wskazanym przez siedzącego w więzieniu architekta. Podczas wielogodzinnego przesłuchania hydraulik zeznał, że sam zbrodnie zaplanował kierując poszlaki na architekta, aby tylko wyrwać ukochaną i niewinną żonę z rąk tego starego zboczeńca. Poszedł mianowicie na cmentarz, znalazł świeży grób, wykopał ciało i zawiózł je swoim fiatem 126p do lasu wrzucając je we wcześniej wykopany dół. Zanim to zrobił kilkakrotnie dźgnął kobietę w okolice serca nożem monterskim, jaki w jego przedsiębiorstwie pracodawca rozdaje hydraulikom. W kieszeń garsonki wsadził ukradzione ze skrzynki pocztowej architekta listy. Vincenta Z. natychmiast zwolniono z aresztu a hydraulika oskarżono o zbezczeszczenie zwłok, wprowadzenie policji w błąd, kradzież korespondencji i z kilku jeszcze artykułów kodeksu karnego. W konsekwencji tej sprawy niewierna żona wróciła do hydraulika wykonującego instalacje wodno-kanalizacyjne, a on sam został skazany na więzienie w zawieszeniu i grzywnę bo sąd pod wpływem biegłego psychologa dopatrzył się okoliczności łagodzących wynikających z jego głębokiej desperacji. Niestety ten brak altruistycznych pobudek w dzieleniu się własną  żoną z innymi mężczyznami sprawi mu, biorąc pod uwagę jej  temperament jeszcze kłopot. Ale to jest jego własna melodia przyszłości. Najgorzej na używaniu cudzej żony wyszedł architekt Vincent Z. Jego własna żona bez zbędnych ceregieli wywaliła go z domu który stanowił jej własność bo tak było zapisane w przedmałżeńskiej intercyzie. Odjechał więc swoim wyładowanym rzeczami osobistym mercedesem klasy S, bogatszy o wrażenia które przecież dla każdego człowieka są najbardziej wartościową kolekcją życia.    
    • @Toyer Tak jest !!!! Pięknie napisane piękne wyznanie !!!!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...