Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuję :) Starałem się, żeby był niebanalny i nie tylko rzadko (przynajmniej ja nie natknąłem się na tego typu konstrukcję) używany,
ale imitował echo: to co wróci kiedyś po latach rykoszetem.
A także - poprzez specyficzną budowę zdań, jak w takich miejscach:

Naokoło, bo dalej. Przez męki, bo trwalej.

- krótkie / ostre pociągnięcia smyczkiem, na przemian z dłuższymi
(tego linka miałem wkleić pod wierszem, ale pomyliłem go z innym):

http://bit.ly/Ycwfcv



Widzę, że udało mi się , skoro wszyscy kojarzą mój zapis... z Cyganami!

Pozdrawiam serdecznie :)




Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Przepraszam, jeśli tak to odebrałaś.
Nie było mnie tu tak dawno i nie orientowałem się o co chodzi z tymi "Skrawkami nieba" Zbyszko i Twoją "Cyganeczką". Myślałem nawet, że niechcący popełniłem jakiś plagiat :)
i dlatego tłumaczyłem się z użycia zwrotu "muzyka cygańska," choć to akurat nie jest aż takie istotne. Muzyka od nieba do ziemi, która przenika dusze jak wiara.
A Cyganie potrafią tak zagrać, że człowiekowi łzy lecą same...

Zajrzałem właśnie do Zbyszko http://tinyurl.com/bd43qao
i teraz lepiej rozumiem nie tylko sytuację ale i Twoj wiersz o Cyganeczce.

Dziękuję i pozdrawiam.
Ależ nie ma za co. Jak napisałam, fajnie się z Tobą rozmawia. :)
Opublikowano

[indent]

Filharmonia, czyli rozważania o życiu człowieka pierwsze.
[indent] z dedykacją dla Roklina :)[/indent]


Już na scenie orkiestra w czarnych siadła frakach.
Już kapelmistrz batutą w tajemniczych znakach
na sztorc stawia muzyków i dostraja miny
w sekcje wzgardy, wyższości, ironicznej drwiny.

A publika tymczasem pokasłuje, szemrze,
z tamtym droczy się tamta, sucho kaszle tenże,
"Pory roku" za chwilę rozgonią szum mglisty -
jeszcze tylko czekają na wejście solisty.

Wreszcie... lezie. Drab czarny, po sufit wysoki,
przestrzeń sali barami rozpycha na boki,
w łapskach pałę sękatą od niechcenia ściska:
Groza! Mściwość! Złośliwość emanuje z pyska.

Przez moment na mnie spojrzał... aż sflaczałem nagle,
jakby wicher dąć przestał i obwisły żagle.
Ufff... wzrok odwrócił. Nagle, jak los zezowaty,
choć ciągle patrzy obok, pochwyca mnie w łapy!

Próżno jęczę, to proszę, w krześle się zapieram,
wokół: Brawo! - oklaski, ulgi atmosfera,
publiczność wprost szaleje, szczęśliwe łzy roni,
że oto znów ktoś inny. Że jeszcze - nie oni.

Drab wciągnął mnie na scenę. Koncert się zaczyna:
wpierw sekcja batów z wolna powietrze rozcina,
w echu zgrzytania zębów, spluwania w przekleństwie -
przepychanka na łokcie w akompaniamencie.

Wtem dyrygent znak podał i drab uniósł pałę,
bębniąc z lekka po nerkach jękiem koi salę,
by nagle trzasnąć mocniej po jądrach, kolanach,
plaskać w głowę przez chwilę i.... znowu po glanach!


Na próżno jęczę, o łaskę proszę,
darmo ku Niebu ręce unoszę -
koncert trwać musi! "Wiosna" i "Lato"
dudni po głowie mocnym staccato,
zębami trzeszczy bolesna "Jesień",
kość unisonem łamiąca drze się,
gdy w dreszczach sunie oziębła "Zima"
- odtąd nic mi się nie przypomina. . .
. . . . . . .
. . . . .
. . . . .
. . .
. . .



Postscriptum

Uwaga, uwaga: w "Kinie Kultura",
jutro wieczorem nowy repertuar!
Na liczne prośby państwa wykonamy
mrożący krew w żyłach...
"TANIEC Z SZABLAMI!"

[/indent]
Opublikowano

Dziękuję za dedykację, świetny wiersz, Sokrateksie. Chociaż koncert to mało wesoły, gdyż kończy się nutami muzyki żałobnej...
Cios w kolano prędzej nokautuje mężczyzn niż cios między nogi (szczególnie, że w tym drugim przypadku można po prostu napastnika złapać - i co wtedy?)
Choć mnie raczej trzy pierwsze pory roku kojarzą się pozytywnie (zimy nie lubię) - jeszcze inna rzecz, że nie lubię jesieni jako okresu posuchy twórczej, bo krajobrazowo jest wspaniała.
Publiczność jak publiczność - ktoś, kto zwykle nie zna kolejnych aktów, niedosłyszy, ale najgłośniej się wtrąca. Nikt nie wie, kiedy jego chwila nadejdzie. Następny mój utwór będzie podobny w tonie (choć inny w formie).
Pozdrawiam :)

Opublikowano

Sokratexie, jakże się cieszę, że mogę Cię czytać. to wielka przyjemność zachwycać się, popłynąć na tej niedoścignionej poezji. pięknie, lirycznie, melodyjnie. och, czyta się, czyta. pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne. przyjemnie zajrzeć do Ciebie. :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Masz Ci Alicjo placek... ;)
A ja zazdroszczę Tobie! Ilekroć przeczytam Twój wiersz, odechciewa mi się na kilka miesięcy pisania. Jako, że na imię mi Marek, nazywam Cię wtedy we śnie "Alicją z krainy marów".

Pozdrawiam serdecznie!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Kamil Olszówka Chwała i cześć należy im się na wieki. Pozdrawiam.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Arsis «fantastyczna wizja stworzona przez nadwrażliwą wyobraźnię» źródło SJP Zawieszenie pomiędzy nieważkością a nicością. Narracja i akcja jak w niemym filmie, przyciąga pomimo braku dźwięku i głosów.  Pozdrawiam
    • Ponura polska jesień, Przywołuje na myśl historii karty smutne, Nierzadko także wspomnienia bolesne, Czasem w gorzki szloch przyobleczone,   Jesiennych ulewnych deszczy strugi, Obmywają wielkich bohaterów kamienne nagrobki, Spływając swymi maleńkimi kropelkami, Wzdłuż liter na inskrypcjach wyżłobionych,   Drzewa tak zadumane i smutne, Z soczystych liści ogołocone, Na jesiennego szarego nieba tle, Ponurym są często obrazem…   Jesienny wiatr nuci dawne pieśni, O wielkich powstaniach utopionych we krwi, O szlachetnych zrywach niepodległościowych, Które zaborcy bez litości tłumili,   Tam gdzie echo dawnych bitew wciąż brzmi, Mgła spowija pola i mogiły, A opadające liście niczym matek łzy, Za poległych swe modlitwy szepcą w ciszy,   Gdy przed pomnikiem partyzantów płonie znicz, A wokół tyle opadłych żółtych liści, Do refleksji nad losem Ojczyzny, W jesiennej szarudze ma dusza się budzi,   Gdy zimny wiatr gwałtownie powieje, A zamigocą trwożnie zniczy płomienie, O tragicznych kartach kampanii wrześniowej, Często myślę ze smutkiem,   Szczególnie o tamtych pierwszych jej dniach, Gdy w cieniu ostrzałów i bombardowań Tylu ludziom zawalił się świat, Pielęgnowane latami marzenia grzebiąc w gruzach…   Gdy z wolna zarysowywał się świt I zawyły nagle alarmowe syreny, A tysiące niewinnych bezbronnych dzieci, Wyrywały ze snu odgłosy eksplozji,   Porzucając niedokończone swe sny, Nim zamglone rozwarły się powieki, Zmuszone do panicznej ucieczki, Wpadały w koszmar dni codziennych…   Uciekając przed okrutną wojną, Z panicznego strachu przerażone drżąc, Dziecięcą twarzyczką załzawioną, Błagały cicho o bezpieczny kąt…   Pomiędzy gruzami zburzonych kamienic Strużki zaschniętej krwi, Majaczące w oddali na polach rozległych Dogasające płonące czołgi,   Były odtąd ich codziennymi obrazami, Strasznymi i tak bardzo różnymi, Od tych przechowanych pod powiekami Z radosnego dzieciństwa chwil beztroskich…   Samemu tak stojąc zatopiony w smutku, Na spowitym jesienną mgłą cmentarzu, Od pożółkłego zdjęcia w starym modlitewniku, Nie odrywając swych oczu,   Za wszystkich ofiarnie broniących Polski, Na polach tamtych bitew pamiętnych, Ofiarowujących Ojczyźnie niezliczone swe trudy, Na tylu szlakach partyzanckich,   Za każdego młodego żołnierza, Który choć śmierci się lękał, A mężnie wytrwał w okopach, Nim niemiecka kula przecięła nić życia,   Za wszystkie bohaterskie sanitariuszki, Omdlewających ze zmęczenia lekarzy, Zasypane pod gruzami maleńkie dzieci, Matki wypłakujące swe oczy,   Wyszeptuję ciche swe modlitwy, O spokój ich wszystkich duszy, By zimny wiatr jesienny, Zaniósł je bezzwłocznie przed Tron Boży,   By każdego z ofiarnie poległych, W obronie swej ukochanej Ojczyzny, Bóg miłosierny w Niebiosach nagrodził, Obdarowując każdego z nich życiem wiecznym…   A ja wciąż zadumany, Powracając z wolna do codzienności, Oddalę się cicho przez nikogo niezauważony, Szepcząc ciągle słowa mych modlitw…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @andrew Czy rzeczywiście świat współczesny tak nas odczłowieczył? Czy liczy się tylko pogoń za wciąż rosnącą presja społeczną w każdej dziedzinie? A gdzie przestrzeń, by być sobą?
    • @Tectosmith całkiem. jakbym czytał któreś z opowiadań Konrada Fiałkowskiego z tomu "Kosmodrom".
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...