Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Haniu, przepraszam..! teraz dojrzałam, że pominęłam.
Zgodzę się z Twoimi słowami, oczekiwanie, chyba każde.. rodzi niepokoje..
a jeżeli jakies zmiany pomiędzy dwojgiem, tym bardziej doskwiera i dlatego
na końcu jest cicha zachęta.. ;)
Dziękuję Ci za czytanie i refleksję.
Serdecznie.. :)
Opublikowano

Kiedyś mi zarzucono, że wszelkie poddasza i palce, to przeżytek, ale tak nie uważam, tylko myślę, że Cezary ma rację.
Łańcuchy jakby ciążyły (chociaż trudno, żeby nie:))

A myśl fajna, bo prawdziwa. Raz jest czegoś za dużo, to znów za mało, no to myk wtedy na poddasze, zaczerpnąć z kuferka, na dni, kiedy brakuje :)
Serdecznie pozdrawiam, Nato
:)

Opublikowano

Udany "dzieciak" :)
Widzę te "sceny" z Twojego wiersza, Nato - układają się w logiczną całość, tylko w końcówce "przekora" zabrzmiała mi zbyt frywolnie, a "łańcuchy" przyciężko. Wydaje mi się, że skoro wina leży po obu stronach, to nie tylko On powinien być odpowiedzialny za uzdrowienie sytuacji, ale wszystko w Twoich rękach, Autorko :)

Dla siebie skróciłam do:
"upór obok milczenia
choć umiemy być
tak jak lubię"

Pozdrawiam :)

Opublikowano

podoba mi się kobiece spojrzenie na relacje damsko-męskie - takie jesteśmy: zapobiegliwie "robimy zapasy" na poddaszu na wypadek niezaspokojonego "pragnienia", potem czerpiemy ze wspomnień w milczeniu ...a "łańcuchy na szyi coraz grubsze" (jest coraz ciężej); chciałoby się powiedzieć: po co "przekora obok milczenia"?..."przecież potafisz być tak jak lubię";

dobry wiersz, Nato :)

serdecznie pozdrawiam - Krysia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Znalazłaś nastrój, to niemało.
Łańcuchy chyba zawsze są okrutne, a "palcami".. polubiłam ostatnio w miarę równy i symetryczny układ i nie chciałam "wydłużać" tego wesru, stąd zapis, jw.
Nowa - to Ula - miło mi.. :) dziękuję Ci za chwilkę u mnie.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Lubię poddasza, strychy, stare komórki, gdzie pełno "skarbów" na dni, w których czegoś brakuje, no i jak to wziąć, jak nie palcami.. ;)
Łańcuchy już z samej nazwy "dzwonią ciężarem", ale cieszę się, że myśli w "być" przypadły.
Grażyno, dziękuję za odwiedziny... :) również serdecznie pozdrawiam.


agnieszka wawrzyniak... "...pomyślę ( ? )....... entliczek, pętliczek, wróci.? nie wróci... :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jako "mama"... cieszę się, że "meleństwo" wg Ciebie udane.
Ajaj, doczytałaś w odp. dla marii b. że winy.. być może.. do podziału, nie jest to takie jednoznaczne... ;)
Jako autor-ka-kobieta, zwaliłam większość na niego, żeby w zakończeniu nie mówić o dwojgu.
Anno, upór, to chyba bardziej cecha charakteru, przekora natomiast, jest umyślną złośliwością w danej chwili i nieraz bardzo ciąży -
"obroną" staje się milczenie. Tym się kierowałam. W podziękowaniu za post,
ślę.. :) z pozdrowieniem.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tereso-Krysiu, też tak sądzę, kobiety potrafią być zapobiegliwe i "robią zapasy".. ;)
Łańcuchy nie są niczym innym, jak tym, że coraz ciężej,( w wierszu).
Miło odczytać moje założenia, w Twoim poście. Dziękuję za odwiedziny.
Również serdecznie... :)
  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Stepie, kliknęłam tu, chcąc odpowiedzieć, ale "widzę Ciebie" tylko na ogólnej stronie, pod wierszem mam Sebka, jako ostatniego,
nie wiem, dlaczego tak jest i z góry przepraszam za brak odzewu na Twój post... po prostu nie wiem, co napisałeś.
Mogę jedynie podziękować za obecność... :)

  • 6 lat później...
  • 1 rok później...
  • 3 lata później...
  • 4 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...