Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

                    Granice

 

 

Od niechcenia wsiąkam pod skórę dachu.
W ścianach pustaki, podobne do mnie.
Niedzielne odwiedziny uśmiechają się
od ucha, do zaciśniętych zębów.
Ten sam jazgot o rozlany kompot,
cuchnące wc, czy zwrócony posiłek.

Gdy horyzont wydłuża ramię zmierzchu,
stopy łakną kilku kroków. W butach
sznurówki jak pętle, podwieszane co noc.
Pod inną krokwią przepastne urwiska,
migotanie błękitów i zawsze nie w porę,
ten cholerny lęk wysokości.

 

 

 

 wrzesień, 2012

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Nato,
Ciekawe ujęcie z góry. Jak na dłoni widać przyziemności i bzdurności.
Ale nie można się dytansować w nieskończoność, bo przecież musimy uczestniczyć.
Tak to rozumiem.
...a pod inna krokwią przepastne urwiska.. To jest najbardziej nęcące.
Pozdrawiam i podziwiam umiejetnośc opisania tematu.
Lilka

Opublikowano

Granice zawsze dobrze mi się kojarzyły, zwłaszcza, jeśli sama je sobie wyznaczałam i baczyłam, by ich nie przekraczać
Tu natomiast, kojarzą mi się z wyznaczaniem własnego terytorium, do którego "wstęp wzbroniony", ale myślę, że chodzi po prostu o możliwość niedzielnego wytchnienia, bez najazdu bliskich "obcych" :))
Nie chwytam zakończenia, czy istnieje pożądany lęk wysokości, jeśli ten jest "nie w porę"? Dla mnie każda fobia jest niepożądana, a przed "upadkiem" powinna chronić raczej ostrożność, rozwaga.


stopy łakną kilku kroków w butach - to jest świetne, często tak mam ;)

Wsiąkanie pod skórę dachu, też...

Pozdrawiam, Nato.
:)

Opublikowano

Natko , czy z dołu czy z góry , problemy i tak pozostają takie same!
Poszukiwanie dobra kosztuje , czy jakby go nie nazwać.
Coś napisałam o uwierającym kamyku w bucie , ale muszę doszlifować!
Podoba się !
Serdecznie!
Hania

Opublikowano

Dwa ostatnie wersy - miodek;-).

Poza tym - w drugiej strofie nie nadążyłam za "zakręceniem", natomiast bardzo cenię sobie zwykłość języka, nieuciekanie od "chleba naszego powszedniego".

Czy nie byłoby dobrze ku "rozjaśnieniu" tekstu kilku enterów użyć? Nie wiem, ale trochę zbijał mi się tekst zamiast poddawać się myśli:-)

Uścisk. Elka.

Opublikowano

Nie jarzę tego pochylania "podobne do mnie" i "ramię".
Swoją drogą, czemu "ramię" zmierzchu ...? nie dałoby się bardziej przyziemnie?
Ogólnie na tak.

Opublikowano

sznurówki jak pętle podwieszane co noc
pod inną krokwią przepastne urwiska
migotanie błękitów i zawsze nie w porę
ten cholerny lęk wysokości




Myśl, że cholerny lęk wysokości może powstrzymać samobójcę przed zawiśnięciem pod krokwią jest przewrotna. Powtarzalność ( co noc pod inną...) nasuwa przypuszczenie,
że to rytuał, ale czemu ma służyć ten obrzęd?
Ja nie wiem.
;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



"niedzielne odwiedziny uśmiechają się" "zawsze nie w porę" "ten cholerny lęk wysokości", itp. itd. - Granice "od niechcenia".
Może"na początek" w bok po płaskim, a potem w górę ... Powodzenia !
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Za to.. ogólnie.. bardzo Ci dziękuję. Skóra, chyba zostanie, no bo jak jak wsiąkać pod dach, bezpośrednio... Ramię, hmm. dla mnie jest to "ramię" zmierzchu, może dziwaczne nieco,
może.. pokręćmy sobie razem, dwóm nosom będzie raźniej.. ;)
Pozdrawiam... :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Przyziemności są do wyłapania. Pomiędzy, może nawet.. "bzdurności".
Myślę, że wielu ludzi dystansuje się nieustannie do pewnych b.osobistych spraw, ociagają się z podjęciem racjonalnej decyzji.
Jeżeli do tego powielają się przeszkody, czasami na własne życzenie, tym trudniej. Lilko, dziękuję za miłe słowa.
Pozdrawiam... :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Grażyno, to chyba zaleta, wyznaczać sobie granice i nie przekraczać ich. Twoje skojarzenie z własnym terytorium dobre,
dojrzaałaś znak stopu, też pasuje. Niedziela może być kurtuazyjnym, ale przykrym obowiązkiem dla kogoś, kto tam się uda -
nie pisze gdzie, Czytelnik sam może wybierać miejsce. Peel czeka, chce wytchnienia/pobyć sam ze sobą, przecież już tkwi w zawieszeniu.
Nie idź tym tropem, nie ma pożądanego lęku wysokości, on przychodzi zawsze nie w porę.
Miło mi, że wpisałaś się. Dziękuję za przemyślenia.
Pozdrawiam... :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bardzo uogólniłaś Haniu, takie same, czyli podobne dla większości ludzi.
Szukanie dobra.? hmm, a niech kosztuje, najważnijesze znaleźć je.!
Dziękuję za.. podoba się.
Pozdrawiam... :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • W czterech ścianach płonie strach, Cisza krzyczy, serce drga. Na stole zimny chleb i łzy, A w oczach dziecka — koniec gry.   Zagubiony w cieniu win, Własny gniew pożera dni. Chciałem tylko być kimś znów, A zostałem echem krzywd i słów.   Zasłaniasz blizny — wstyd i żal, Mówisz „nic się nie stało”, jak co dnia. Ale nocą słyszysz płacz, To twoje serce woła: „dość już masz!”.   Roztrzaskane lustro wciąż, Pokazuje twarz bez słów i rąk. Czy przebaczenie ma jeszcze sens, Gdy każdy krzyk to nowy grzech?   Nie bij, nie krzycz, nie niszcz snów, Niech miłość wreszcie przerwie ból. Z popiołów wstań i zacznij żyć, Bo w każdym z nas jest światło i krzyk. Niech echo ciszy woła nas, By nikt nie płakał jeszcze raz...       p.s. Tekst jako piosenkę można posłuchać tutaj 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @tie-break Oj, jak ładnie, wrócę - tylko pomyślę, bo teraz jestem jeszcze trochę śpiąca :)
    • Tańczyły, śpiewały, pijane obłędem, Oszalałe, w upiornych podskokach. Po chwili krótkiej do kotła, równym rzędem, Stały za sobą w ciemności zmrokach.   W kotłach smakołyki się zagotowały: Tłuste mięso z udźca baraniego, Na zakąskę zaś zioła przygotowały I drobinkę kwasu chlebowego.   – Ja, to tamtej mleko zabiorę – za karę, Bo mnie nazwała staruchą starą, Że niby ona wielką posiada wiarę, A ja jestem zgryźliwą poczwarą.   – A ja, to plagę szkodników na pszenicę Ześle sąsiadce, co do kościoła, Wczoraj ledwie – wyobraź sobie – w rocznicę, W biegu na msze poszła chylić czoła,   Wymodlić wybawienie przeklętej duszy, Bo deszcz sprowadziłam na jej pole. Tamtej zeszłorocznej, przeraźliwej suszy Pokonała zawistną niedolę,   A ona, że to niby czary, że szkodzę. Nie pomogę więcej – źli są ludzie. W smutku spuściła głowę. – Od nich pochodzę, Dbali, wychowali, w pocie, w trudzie.   Zamartwiła się nad swoimi słowami, A sumienie poruszyło strunę, Która w duszy – nakazami, zakazami – Drapie niewidzialną oczom łunę.   Wrzask. Na kłótniach i na sporach noc upływa, Zmęczone i rozdrażnione – senne, Na niczym już im nie zależy, nie zbywa. Blisko świt słońca, zorze promienne.   Wtem pojawia się demon, kozioł kudłaty, One w strachu: przewiniła która? Wchodzą z lękiem na latające łopaty – Złego aura: upiorna, ponura.   Matoha syczy, czerwone oczy wbija, Dokładnie ogląda, wzrokiem bada, Czy która nie zwodzi albo nie wywija, Kłamie, oszukuje. To szkarada –   Pomyślały. Pokorny wzrok w ziemię wbity. Na to on: sprawiedliwość – tak Zofio – Wiedźmy, czarodzieja, maga czy wróżbity Jest matką i waszą filozofią.   Straszyć czy szkodzić – nie. Wam pomagać dane. Ziół leczniczych poznałyście sekret, Przepisy na różne choroby podane Nosicie jak podpisany dekret.   Wymagam więc jako strażnik waszej pracy, By morale przestrzegane były, W przeciwnym razie na rozkaz was uraczy Sroga kara. Diabły będą wyły   Z klęski, z zatraty waszej, z waszej głupoty Wyły będą pod niebiosa same, Winne będziecie jeżeliście miernoty Pod odpowiedzialnością złamane.   Wiedźmy w strachu całe przed Matohem stały. Wygląd jego jak demona z piekła: Kozioł zawistny i to kozioł niemały, Oczy czerwone, gęba zaciekła,   Na głowie rogi, zębiska, czarna grzywa, Lecz co innego bardziej przeraża: Odgłos co się z głębi gardła wydobywa, I śmiech, który raczej nie zaraża.   Z piekła rodem, więc dlaczego zapytacie, Czuwa pilnie, by wiedźmy chroniły, A nie wiodły ku zgubie, żalu, utracie? Cóż? Prawo, prawem – tu prawo siły.
    • @KOBIETA - @Berenika97 - @Rafael Marius - dziękuje uśmiechem -
    • @huzarc ...bez nachalności... To był klucz do napisania tych wersów.   Dziękuję, pozdrawiam. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...