Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sonet o parówce


Robert_Siudak

Rekomendowane odpowiedzi

Raciczki i szerokie nozdrza, uda, uszy
i pulchne brzuszki - wszystko porżnięte, zmemłane,
w kuchenny kondom skrzęniutko powpychane.
Cielisto-gładka masa ryjkiem już nie ruszy,
nie śmiardnie, nie parchnie, co gorsza nie utuczy.
Co trzeba to i trzeba oddać by estetom,
ale samo oko o świecie nas nie uczy.
Babilończykom, Grekom ze Sparty, kobietom
Juliuszów i Hitlerom wszelkich epok i państw:
im nie oczu zew kazał ciskać miecze w ruch,
gwałcić, głaskać, kryć ciepłem łusek chodniki miast.
Im penisy i serca i móżdżki i herr brzuch

kazały pożerać i kraść, cisnąć gardła pod nóż.
A dziś co? Są parówki, porno i multum tusz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Fajny pomysł, punkt widzenia - dystans i ironia (przynależna perspektywie, choć próby uogólnień mogą budzić spreciw, to w aurze zabawowej są do przełknięcia). Młodzieńcza dezynwoltura warta pochwały (też za swadę jezykową, choć widać brak praktyki, proszę sprawdzić pisownię zaznaczonego, wystarczy jeden zakup rzeczonych - albo słownik).
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Właśnie co do słowa kondom/kondon, to sam się zastanawiałem, słownikowo niby M, niemniej potocznie nikt tak o tym nie mówi prawie, ( http://www.sjp.pl/kondon ). Skoro słownik nie kłamie to poprawię. Dziękuję za uwagę, czytanie i poprawkę.

R.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobre obrazowanie, tym bardziej warto wyrównać wersy, ustalić średniówkę i poprawić rymy. Tym bardziej, skoro to sonet vide taki, o podobnej tematyce napisany przed wiekiem:

http://www.wiersze.annet.pl/w,,6640

No i przesłanie nieco niejasne, rozdrobnione i mdłe... jak parówka :)


Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



co do średniówki to właśnie dochodzę z czasem do wniosku że można by ją wywalić nie tracąc melodyjności tekstu, a czasami to nawet ją zyskując, jeszcze pomyślę. Dzięki za czytanie i podpowiedzi, w takim razie nad przesłaniem jeszcze popracuję

R.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Powiedz, czy słyszysz poszum doczesnego tchnienia? Czy czujesz, jak mój cień jest bliski twoim ciemnościom? Miniona dekada nie zazna spokoju, rozprzestrzenia się ciąg dalszy tej zniszczonej puenty. Musimy zaczekać, aż umierające jabłonie wydadzą zakazane owoce.   Stałeś się wspomnieniem, dla jakiego mogę obłaskawić przyszłość. To, co porusza czasoprzestrzeń, przypomina najwyżej przesyconą łzę; kojarzy się z obawą, w której dostrzegam swoje lustrzane odbicie, pośpiesznie naszkicowany strach. Wciąż zmagam się z nawrotem pamięci, z upojnym odrodzeniem sennego koszmaru.   Skąd wiesz, że w moim wszechświecie wciąż prószą łzy, że tajemnica staje się modlitwą, wydaną przez niewłaściwe słowa? Idę ku tobie, jak cień do światła. Odnajduję cię pośród moich bezsennych nocy, ukrytego za plecami nieba. Ocknie się w nas ten sam złudny krzyk, to wołanie o nieznane.   Proszę, zaopiekuj się moim rajem, z którego tak blisko do piekieł. Moja dusza zatacza koło, coraz większe; smarkatego księżyca rozbolała głowa, gwiazdy cierpią na bezsenność. Płaczesz wciąż pod wiatr, skazany na milczenie, pozbawiony prawdy, przekarmiony istnieniem.   Twoje łzy, choć przekrwione, nie pozostawiają skaz na białym płótnie mgły. Przeobraża się we mnie szczęście, o jakim nie mamy odwagi mówić, które wymyka się przez furtkę serca. Pozostaniesz, choć smutek dzierży tęsknotę, przywiera do szyby, porównuje oddech do pieczołowicie zakończonego dnia.   ***   Odkąd odnalazłam w tobie zwierciadlane odbicie melancholii, odkąd doszukałam się zwycięstwa w nikczemnej czułości - świat stał się dla mnie bezimienną wymówką, postumentem, który dźwiga niczyją chwałę, zaprzestany pokój. Przemierzam ciche kroki, milczące odciski słów, jakie nie przynoszą uśmierzenia, nie kojarzą się z obawą, co przeraża nawet niewinnych.   Przychodzę, abyś zobaczył we mnie utraconą namiętność; miłość, w której odmętach wciąż się pławisz, wciąż przyzywasz osobne noce. Słyszę bezsenny szept twoich myśli, tak boleśnie płonących niby szkarłatny płomyk ufności. Zaciskam pięść serca, staję naprzeciwko przyszywanych marzeń; widzę, jak rośnie w tobie ogłada, jak przeistacza się duch, który ścigał słońce, nasycał niebo.   Przyjdź, zagraj mi tę balladę, która nie potrzebuje słów, nie wymaga światła. Kiedy stoimy u wezgłowia przepaści, sen nie chce powrócić, zima kończy się latem. A kiedy będziemy zmuszeni odszukać pośród łez kroplę deszczu, kiedy powstaniemy z identycznego pragnienia - przebudzi się w nas dzień, który urąga godzinie, złorzeczy sekundom.   Nie pozostanie z nas iskierka ufności, nie uchowa się błaganie o świt. Toczy się w nas odwieczna wojna nadziei z wolnością. Czy wygrasz, stawiając czoła tym, którzy nie zawinili? To tylko usłużna metamorfoza; przemienienie, które da radość udręce, obłaskawi grafomański poemat. Nie zostanie w nas ani kropla, jeden przerażony powiew.
    • Znakomita Poezja. Pozdrawiam serdecznie.
    • @poezja.tanczy Dziękuję, pozdrawiam. 
    • @Leszczym Dzięki, pozdrawiam. 
    • Zniszczone miasta, metropolie ogołocone z resztek człowieczeństwa. Zaprzepaszczone poranki, zmierzch napoczęty o niewłaściwej dekadzie.   Jestem elementem tej teraźniejszości, brakującym fragmentem ogólnie dostępnego ciała. Słyszę budzący się we mnie raj, słyszę skargę, którą głosi brudne serce.   Moje wspomnienia, chore na współczesność, cierpią na przedawkowanie czasu, na głód, który karmi się niczyim dniem.   Twoje szaleństwo doprowadza do niewinności obczyznę, okłamuje przerośnięte usta, przyzwyczajone do wołania o ciszę. Wiatr, do bólu uwspółcześniony, przedziera się przez wiecznie skąpe pocałunki, chwile wytchnienia, kiedy zmierzamy, trzymając się za serca.   Mój duchu, aniele sprzedany za grosze - odnajdź w sobie dość uczucia, aby okłamać wszechświat, wygrać z życiem.   Zaczekam, dopóki tkwi w nas jeszcze coś z człowieka. Zaczekam, choć słońce rozbolała głowa, a wiatr donikąd się nie spieszy.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...