Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Magdaleno, tak właśnie chciałam, zostawić czytelnika w pewnej przestrzeni, żeby sam dostrzegł niuanse. Cieszę się, że przypadło. Dziękuję Ci za wizytę,
pozdrawiam... :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Waldku, dziękuję za czytanie. Czy się broni.? chciałabym, żeby tak było, ale w zrozumieniu treści czasami widać różnice.
Miło Cię "widzieć". Pozdrawiam... :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ładnie okresliłaś.. "dwuprofilowy portret".. w istocie tak jest. Noce są po to, żeby śnić bajkowe historyjki, dobre wróżki,
ale noc "pęka" jak bańka i.. koniec, wraca codzienność.
Kaliope, dla wielu mam, ich córki to królewny, księżniczki... dla wielu innych wręcz przeciwnie.. ot, psotne życie.
Cieszę się, że wyłapałaś gradację nastroju. Dziękuję za przemyślenia... :)
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Anno, cieszy mnie Twoje czytanie. Tak, "Różnica", to jakby dwa "zbiory", gdzie rola peelki może być podwójna, albo..
mogą to być dwie różne osoby, ale w tej samej roli - matki. Styczną wychwyciłaś b.dobrze. Cieszę się bardzo,
że zechciałaś zajrzeć do mnie. Dziękuję za wpis i pozdrawiam... :)
Opublikowano

Nato... wystarczyło to, co napisałaś przed chwilą i... już czytam inaczej. Taaak. Matka i córka, niemy dialog spojrzeń, zupa w barze, zrozumienie i niezrozumienie, docenienie i brak odwzajemnień. albo po prostu - wiek! cisza spojrzeń, bo po co mówić, kiedy dla królewny świt jest jeszcze nocą.
Wspólny los pod wspólnym dachem, ale ta różnica!!! mała... królewna śmieszka... no bo dla niej szmaciana lalka jeszcze jest całym światem (a dziecko dla lalki, to jak mama...). gdy się znudzi, to brak tych niemych oczu każe wypatrywać w oknie... i powrót. i znów noc. i świt z kolejną różnicą.
Nato, kłaniam się!

in-h.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Staszku, różnica, to nie tylko wynik odejmowania.
Powyżej nie ma wskazań, że jest tam mężczyzna, "zawirował" Ci gdzieś i dojrzałeś go, albo..
nie przyjrzałeś się dokładnie wersom.. :(
Jestem kobietą i piszę zwykle z tej pozycji, czasami także z pozycji matki.
W drugim fragmencie.? Tu są dwa wiersze pod jednym tytułem, sugestywnym i tu liczyłam na czytelnika, że wyłapie w czym rzecz.
Co do negatywnych odczuć, w drugim może być trochę brudu, zależy gdzie czytelnik ulokuje peelkę. Twoje złe skojarzenia tej
części są b.dobre, dostrzegłeś pójście na łatwiznę, a to, kim jest peelka i dlaczego pracuje w nocy, nie jest aż tak istotne.
Ciszę się, że wyłowiłeś zabrudzenia i szarości, to tutaj jest, ufff..
Dziękuję za tak szczegółowe pochylenie się nad treścią. Tyle ja.
PS. Bym zapomniała, Staszku, dla Ciebie dopiszę... dla mnie.. w trzeciej zw. I-szego;
Pozdrawiam... :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak Lila, na pewno są dwa spojrzenia na sprawę, to właśnie owa różnica, o której piszesz.. jest opieka
nad dzieckiem - królewną śmieszką.. :), której trzeba pomóc oraz "opieka" nad małą... wszystko bezimienne, bo i po co to...
Nie zazdrość.! tylko pisz.. :) Miło mi, że byłaś, dziękuję i pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Kaliope, jesteś niesamowita... :)
Zdarza się, że czytelnik czyta bardzo podobnie do założeń autora, bywa , że odczytuje bez "skazy", ale zdarza się, że wśród
czytających są pewne rozbieżności, to chyba naturalne... każdy z nas myśli po swojemu... Dla mnie ważne jest, jak czyt.
wyczuje główny zarys myśli... szczegóły, to szczegóły, jednemu to, drugiemu owo. Dziękuję za powrót.. :)
PS... nie kłaniaj mi się, bo zacznę przed Tobą na kolanach "chodzic".. i co wtedy.. ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Janusz, cieszę się z tego postu, a co do spojrzeń... Ty wiesz ilu ludzi w roku, mija
się z kuchni do pokoju i odwrotnie, tylko rzucając sobie spojrzenia... różnej kategorii.
Miło było gościć. Pozdrawiam i ja... :)
Opublikowano

mhm. :) czasem tak spontanicznie reaguję, Nato, wybacz :) a zwracam Autorowi, co mu się "udało" we mnie poruszyć albo rozjaśnić. I wiem, ze każda interpretacja jest inna. bardzo dobrze. sama to szanuję.
doczytałam sobie i domyśliłam i dopisałam. aaach... i pokłoniłam, a co, należało się ;) no, dobrze. zmykam. wiersz zapamiętam, jak nic ;)

z pozdrowieniem sympatycznym,
in-h.

Opublikowano

A ja odbieram wiersz jeszcze inaczej. To córka-matka, która w nocy opiekuje się chorą sparaliżowaną matką( bezwładną jak ta lalka szmaciana, a spojrzenia to jedyny z nią dialog), a potem wraca do domu i jest zmęczoną matką dla swojej córki.
Tak mi się skojarzyło, bo znam podobną smutną historię, ale najważniejsze, że wiersz budzi zainteresowanie i chęć doszukiwania się drugiego dna.
Pozdrawiam:)

Opublikowano
Nowa, dziekuję za Twoje spojrzenie, za poszukiwania.... sytuacji wokół nas nie brakuje,
zatem... tylko pisać, jeśli wena dopisze.

Staszku... tak, to.. dla mnie.. było cpecjalnie dla Ciebie.. :)

Pozdrawiam Was.!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czytasz pierwszą cześć bardzo dobrze, ona miała być nieco przejmująca i tak ją pokazałam. Druga, celowo jest w opozycji,
co również dobrze wyczułeś - reasumując - matka matce nie równa. Gdyby obie części były w "tonacji" pierwszej, nie byłoby
"Różnicy" i wtedy w ogóle bym tego tutaj nie dawła. Przemyślałam całośc, dlatego są gwiazdki pomiędzy, a tytuł.. mam taką
nadzieję.. był wskazówką dla czytającego, o czym wspomniałam już wyżej.
Ale dobrze, że choć jeden obraz dotknął. Dziekuję za post. Pozdrawiam i ja... :)
Opublikowano

Wracam, Nato, pod Twój wiersz, tym razem z komentarzem.
Początkowo sądziłam, że spoiwem obu części będzie postać jednej matki, ale po lekturze komentarzy dostrzegłam obraz dwóch różnych światów - w pierwszym dziecko i matka występują w typowych dla siebie rolach (nie wiadomo, czy byłyby takie same, gdyby nie choroba (?) dziecka), w drugim matka przypomina trochę mamuśkę z "Kochankowie mojej mamy" - być może kocha swoje dziecko, ale na pewno inaczej.
Tak, to okoliczności wymuszają przyjęcie określonych postaw.
Podoba mi się, że nie oceniasz, nie piętnujesz - w ciekawy sposób podajesz czytelnikowi materiał do przemyśleń.

Pozdrawiam :)

Opublikowano

Tak Anno, są dwie matki, ale jak ktoś dojrzał jedną, w podwójnej roli, czemu nie...
Dam gwiazdki też przed I- szym, niech będą "zaczątkiem" dwóch wątków.
Widziałam ten film, podobał mi się i nie dziwi mnie Twoje skojarzenie.
Cieszy mnie Twój odbiór. Dziękuję za odwiedziny.
Pozdrawiam... :)

  • Nata_Kruk zmienił(a) tytuł na Scenki z życia - Różnica

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nadeszły dziwne lata, które tak naprawdę nigdy się nie skończyły, ale ja po raz pierwszy zrozumiałem, że wolność pojawia się jedynie w marzeniach, bo tu, na dole, nawet sny kąpią się w smole, a piękno stanowi ten zapach wiosny w styczniu, który rozpyla magię zza rogu, by trochę ulżyć nam, Nędznikom, którzy nie zasługują na oświetlony pałac.   Nie, Nami bawi się Stary Bydlak, napuszczający biedaka na biedaka, nieznający drzazg ani siniaków, z radością oglądający przejeżdżających się ludzi na arenie, którą ułożył jego umysł grabarza. On najchętniej kupiłby każdemu bilet na drogę krzyżową i gdyby nie Prometeusze dzień trwałby tyle, ile jest godzin codziennej niewoli. Stare Bydle kwili z uciechy, kiedy wysyła kolejne orły do grzebania w ich wątrobach.   Zna koniec, podczas gdy my, Nędznicy, najbardziej się go obawiamy, przekazując strach naszym następcom, a nadzieję kładąc w marzeniach, choć naprawdę to w marzeniu jest jedyna nadzieja.   I jak co roku dziękujesz skinieniem głowy, bo usta nie byłyby w stanie tego wypowiedzieć, bo my, Biedacy, jesteśmy prości, nie tak jak te bandy uniwersyteckie, które za sztuczne złoto zapomniały stare pieśni o polu walki w naszych sercach „Dostojewski? Nie! To Rosjanin Nie człowiek”. Zatem biorą lub depczą różańce, zależnie od tego, kto jest na ambonie, a dla Nas, którzy chcą po prostu najeść się jutro, liczy się ten zapach wiosny, który zbuntował pierwsze pierwiosnki, dające nadzieję, że kiedyś marzenia nie skończą się i nie zaczną na strachu, bo są jak niezapisane nuty, słyszalne przy jednym lub drugim murze, niedostępne jak nabity rewolwer, niepożądane jak dzisiejszy obiad, są niechcianym podarunkiem ognia, a niestety walczyć potrafimy jedynie na polecenie Starego Bydlaka i wchodzimy w jego miny, bo nie rozumiemy, że słowa, które wypowiadamy, dotyczą najczęściej tylko Nas samych.   Aż w końcu, któregoś srebrnego dnia, pojmiemy start i metę naszych codziennych polowań. Kiedy już skończy się strach, koło czasu podzieli nas na orły, tchórzy i Prometeuszy, i dlatego tak mało jest pomników ku czci tych ostatnich na świecie, bo cały czas okrążani jesteśmy przez własne zjawy, które szepczą: „Bój się, trwaj i bój…”.
    • Żart, straż.      
    • Popadało w okno - Lonko - woła da pop.  
    • @hollow man Oczywiście. Sam kiedyś kochałem palić..Pozdrawiam
    • Ludzie żyją dziś długo. Być może za długo. Długowieczność, choć brzmi dumnie i postępowo, w praktyce bywa zjawiskiem wysoce konfliktogennym.  I wcale nie ma znaczenia, czy człowiek, który nie zamierza w najbliższym czasie wrócić na łono Abrahama, posiada majątek, czy też nie ma nawet porządnego kredensu.    Każdy długowieczny senior - prędzej czy później - robi problem. Ci, którzy nie mają pieniędzy, robią problem czysto ekonomiczny. W ramach obowiązku alimentacyjnego zubażają budżety dzieci, wnuków i całej dalszej rodziny. Zajmują czas, energię i nerwy. W takich sytuacjach zawsze pojawia się myśl niepopularna, wstydliwa, ale obecna: „może mógłby już odejść?” Ci, którzy mają majątek - są jeszcze gorsi. Bo oprócz kosztów generują nadzieje, a nic nie psuje relacji rodzinnych tak skutecznie jak nadzieja połączona z oczekiwaniem.   Długowieczny bogacz to tykająca bomba emocjonalna. Każdy dzień jego życia jest dla kogoś opóźnieniem. Ale do rzeczy. Najlepiej na przykładzie. Mojej żonie - poza rodzicami, którzy niech żyją sto lat i dłużej - zostało troje wujków i jedna ciocia. Był jeszcze czwarty wujek, ale umarł parę lat temu. On nie pasował do stada. Związał się z kobietą z proletariackiej Łodzi. Miał jedną córkę, która podobnie jak ojciec nie widziała się w tym stadzie. A stado było… rasowe. W prostej linii od jednego ze świętych. Jakby tego było mało, jakiś przodek był kandydatem na króla Polski. I z takiego stada trafiła mi się żona. Bywa. Święci, królowie, arystokracja. A ja? Ja - plebs. Rodzina repatriantów z Kresów.  Prosty chłopak z „Piekiełka” - dzielnicy Braniewa, która kiedyś była najgorszą częścią miasta. A Braniewo… Cóż. Warmia. Miasto, z którego młodzi ludzie od zawsze uciekali. Ja uciekłem czterdzieści lat temu. Z mojej klasy licealnej uciekło ponad dziewięćdziesiąt procent. „Uciekło” to może złe słowo. Poszli na studia. Znaleźli lepsze życie. Ci, co zostali - zostali. Ale znów się rozgadałem. Wracamy do świętych wujów. Pomorska wieś pod Tczewem. Dom prawie trzystuletni. Historia rodziny piękna, duma rodowa ogromna - ile w tym prawdy, wiedzą tylko oni. Ja na pewno nie. Przychodzą czasy powojenne. Ze względu na szlachecko-arystokratyczno-królewskie pochodzenie - problemy egzystencjalne. Ojciec mojego teścia  ginie w wypadku. Samochodowym? Traktorem? Spadł z ciągnika? W arystokratycznych rodach prawda bywa traktowana instrumentalnie. W tej rodzinie również. Przekonałem się o tym nie raz. Zostaje matka. Arystokratka. Miłośniczka Goethego i Schillera. Kilkadziesiąt hektarów, których nie objęła nacjonalizacja. Pięciu synów i córka. Łatwo nie było. Ale dali radę. Wszyscy skończyli studia. Budowali nową Polskę - tę, która wcześniej odebrała im majątki. Zakładali rodziny. Żyli całkiem nieźle. Rozmnażali się. Co prawda nie wszyscy, ale materiał genetyczny był przekazywany. Najstarszy brat teścia : żona, brak dzieci. Kolejny brat teścia : brak żony, brak dzieci. Teść: żona, dwoje dzieci. Młodszy brat teścia: żona, jedno dziecko. Najmłodszy brat teścia : żona, sześcioro dzieci. Wygląda na to, że rozmnażanie było jego pasją.  Jedyna siostra teścia  - troje dzieci - wyprowadziła się z mężem na drugi koniec Polski. Bracia zostali na północy, ona na południu. Jak w bajce. Wszystko działało. I komu to przeszkadzało? Nikomu. Aż do momentu, gdy okazało się, że dwóch braci nie ma dzieci. Jeden z nich - bezżenny i bezdzietny - mieszkał w rodzinnym gnieździe od zawsze. Drugi - bezdzietny, po śmierci żony - wrócił na północ i zamieszkał z nim. W gnieździe rodowym. Mieszkali tam ponad dwadzieścia lat. Pieniądze mieli. Teoretycznie powinien tam być teraz  mały, ładny dworek. Arystokracja, hektary, święty w rodzinie. W praktyce… obraz jest inny. Nie wiem, jak to opisać. Może słowo ruina byłoby najbliższe prawdy. I wszystko byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby nie fakt, że oni wciąż tam żyją. Teraz tylko jeden. Starszy ma 95 lat. Młodszy — 92. Starszego, bogatszego, zabrał do siebie mój szwagier. Mógł sobie na to pozwolić – miał odpowiednie warunki. Lokalowe. Zaadoptował dla wujka osobny pokój, zapewnił opiekę całodobową – opłacił opiekunkę.  Kilka mieszkań wujka w Trójmieście zobowiązuje. Opieka trudna, ale temat ogarnięty. Drugi – biedniejszy, młodszy został w gnieździe rodowym. I tu temat  jest nieogarnięty. Opiekę  nad nim roztoczyły dzieci brata wielodzietnego. Tego od szóstki dzieci. Szóstka dzieci to heroizm. Ja mam dwoje i bywały chwile, gdy uważałem, że powinienem trafić do psychiatryka. Dodatkowo punktową opiekę sprawuje córka siostry. Czyli: dzieci najmłodszego brata + córka siostry. Opieka rozproszona. Kompetencje różne. Oczekiwania sprzeczne. Idealne pole do konfliktu. Bo długowieczność nie jest problemem biologicznym. Długowieczność to problem społeczny, a w skali mikro - rodzinny dramat. Kto decyduje? Kto płaci? Kto przyjeżdża w nocy? Kto bierze urlop? Kto „robi więcej”, a kto „tylko udaje”? I najważniejsze pytanie, którego nikt nie zadaje głośno: ile to jeszcze potrwa? Tu zaczyna się prawdziwa „święta rodzina”. Nie ta z obrazków. Ta z telefonami, pretensjami, urazami, niedopowiedzeniami i cichą rywalizacją o rację moralną. Każdy jest zmęczony. Każdy uważa, że robi najwięcej. Każdy ma poczucie krzywdy. A senior? Senior żyje. I ma się - na przekór wszystkim - całkiem dobrze. I tak oto ktoś jeszcze nie umarł… A wszystko już się zaczęło… Może być ciekawi.         Cdn………..
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...