Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Szaroburemu

Kiedy wiosna nowokwietna wyszaleje
drzewa płatków białośnieżnych, łąki woni,
ptasich ballad świeżolistne błoto-knieje,
brzegi jezior w żabo-zimnej ciemnotoni,

prowadź mnie przez polaninę lodowatą
po rosicznej trawo-grudzie w dzikie chaszcze,
bo już nie chcę sama łazić jak duch kwiatów,
bo chcę dzielić z kimś to wszystko raz na zawsze.

Ale wiem, że nagła pora wielkich kwitnięć -
to marzenia tylko mgławe i ulotność,
i że trzeba także zimą iść przez życie,
i że wraca zawsze do mnie ta samotność.

Więc gdy wwiedziesz mnie za rękę przedradośnie
do wiosennej marzenicy rozanielnej,
to zamarzę się, zatańczę się, zawiośnię
i zawierzę, że już zawsze, że niezmiennie!

Dam ci łąki zielowonne, niebotyczne,
dam ci nieba głębogwiezdne, chmur powodzie,
siebie dam ci z wiarą głupią i prześliczną...
i z bezgwieździem, kiedy będziesz już odchodzić.

11 maja 2012
Opublikowano

Oxyvio, co tu dużo mówić! o warsztacie nie trzeba ni słowa, a treść... płynie, cała nowokwietna w piękne neologizmy... z pięknego, nowego "stanu" zrodzone :)
tu można tylko pogratulować i szczerze życzyć powodzenia - Wam ! :)))

najserdeczniej pozdrawiam, Obydwoje :)
in-h.

Opublikowano

Piękny wiersz, pełen zachwytu nad przyrodą. Trudno odmówić mu uroku. Treść jest mi bliska, bardzo lubię wędrówki po lasach, starych parkach, na szlakach położonych z dala od siedzib ludzkich... Czeka mnie wkrótce klika takich wypraw...
Wiersz ujął i zatrzymał.
Ciepło pozdrawiam, Oxyvio i Szarobury :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Kaliope, kochana, bardzo Ci dziękuję za pochwałę wiersza, a przede wszystkim za Twoje serce i dobre życzenia. :-) Wiesz, że my też Cię bardzo lubimy i życzymy Ci z całego serca jak najlepiej.
Bardzo się cieszę, że zwróciłaś uwagę na znaczenie tych neologizmów z cząstką sugerującą nowość - właśnie nowy mój stan emocjonalny. :-)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję za przymiotnik "piękny" i za miły komentarz, Roklinie. :-)
Może kiedyś spotkamy się gdzieś na szlaku, kto wie? My na razie łazikujemy w okolicach Warszawy, są tu piękne, niedoceniane okolice. Gdybyś miał ochotę, to zapraszamy.
I odpozdrawiamy, oczywiście. :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję za miłe słowa, Leno. To może nie smutek, tylko obawa? Zawsze, kiedy człowieka spotyka coś niespotykanie szczęśliwego, zaczyna się bać, że to tylko złudzenie, które zaraz pęknie jak bańka... Mimo, że nie ma powodów, żeby tak myśleć. :-)
Pozdrawiam i zapraszam. :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Na zdrowie, Cyklopie! :-)
Nie wiem, czy mam to traktować jako wyraz uznania, czy raczej odrazy, ale fajnie, że do mnie wpadasz czasami. Zapraszam nieustannie. :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ech, zagwoździć by się chciało
jaskółeczką letnie niebo,
żeby stąd nie odleciało,
by się światłem rozchełstało
nad dach, morze, łąkę, drzewo!


Dziękuję za wizytę i ślad, Innocenty, chociaż nie do końca rozumiem komentarz. :-)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nato, dzięki serdeczne. Wiem, że Twoje komentarze zawsze są szczere, za co dziękuję tym bardziej. :-)
Wiesz, sama się zastanawiałam nad tym kolokwializmem, czy on tu pasuje; ale "chodzić" jest takie oklepane, a "łazić" jest łazikowskie, włóczęgowskie, tak mawiają wszelkie łaziory i wagabundy. Chodzenie bardziej pasuje do spacerków po ulicach czy parkach, a po lasach i dzikich uroczyskach całymi dniami - to raczej jest właśnie łażenie.
Ale pomyślę jeszcze nad tym, bo faktycznie to słowo jest nieco z innej beczki niż liryczna reszta wiersza, też to widzę.
Pozdrowieństwa. :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję za przymiotnik "piękny" i za miły komentarz, Roklinie. :-)
Może kiedyś spotkamy się gdzieś na szlaku, kto wie? My na razie łazikujemy w okolicach Warszawy, są tu piękne, niedoceniane okolice. Gdybyś miał ochotę, to zapraszamy.
I odpozdrawiamy, oczywiście. :-)

Ja mam w planach wyprawę na Przysłop Potócki (w Worku Raczańskim, na południe od Żywca) - w czerwcu rozbijamy bazę, będę tam pomagał, w sierpniu będę bazował na Przysłopie (nie wiem jeszcze, jak długo). Do Warszawy na razie nie wybieram się, byłem tam zresztą tylko raz. Dziękuję za zaproszenie, może kiedyś skorzystam?
Pozdrawiam ciepło :)
Opublikowano

Brak mi słów, piękny wiersz, bukiet słodyczy przełamuje puenta nutką goryczy: 'siebie dam ci z wiarą głupią i prześliczną...
i z bezgwieździem, kiedy będziesz już odchodzić.'

Czarodziejka!
Z podziwem i uściskami
- baba

Opublikowano

Oksywio,
Od razu wyczuwa się szczęście w twoim wierszu. Wszystkie ochy i achy nad przyrodą i słownictwem przepięknym sobie daruję. Najbardziej się cieszę, że w końcu ...smuteczki i samotności precz, bo szczęście to cudowna rzecz... Skreślam ostatnie zdanie w ostatnim wersie, bo niepotrzebne. (oczywiście skreślam w mysli!)
Pozdrawiam i ściskam mocno
Lila

Opublikowano

Pokutną włóż włosiennicę jawnigrzesznico babilońska i kajaj się przed Panem Miłosiernym. Grzeszysz myślą i uczynkiem. Módl się do Pana żeby wybaczył twoje niecne grzechy grzesznico.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jesteś niemożliwy:). Nie wiem wprawdzie, jak to odbiorą dziewczyny, bo mają jednak większe doświadczenie. Pozdrawiam.
    • @KOBIETA @M jak Malkontent również milo
    • @Migrena  Nie znam się… chociaż, nie zawsze jest tak, jak tutaj „Przeglądowo/okresowo”
    • W poczekalni pachnie lękiem i lawendą, jakby ktoś spryskał powietrze zapachem wszystkich tajemnic, które kiedykolwiek urodziły się w ciele kobiet. Siadam na krześle, które trzeszczy jak archiwum kobiecych wnętrz, jakby jego śrubki znały alfabet ud, miednic i brzuchów, z których powstawały małe światy, wielkie dramaty i czasem tylko zwykłe „wszystko w normie, proszę pani”. Wchodzi on - ginekolog, nawigator po oceanie kobiecego świata, pół‑detektyw, pół‑astronom macicy, który nawet cień owulacji potrafi wyczytać z mapy kosmosu, jakby szukał sygnałów życia w galaktyce, gdzie kosmici zapomnieli wysłać instrukcję obsługi ciała. - Proszę się położyć, mówi, tonem nauczyciela cyrku, który zaraz pokaże sztuczkę, ale z delikatnością kota na rozgrzanej blasze. Rozchylam nogi, odsłaniając wszystko tak dokładnie, że czuję się jak eksponat w świetle reflektorów, a on wchodzi z uśmieszkiem jak ktoś, kto właśnie dostał dostęp do części świata zwykle zamkniętej na trzy zamki, z narzędziem, które wygląda jak miniaturowy teleskop do planet rodzących życie i dramat jednocześnie. Przesuwa się delikatnie, a moje ciało otwiera się jak mapa nieznanych galaktyk. Tam, gdzie światło reflektora pada najczułej, kryje się punkt G - maleńka, pulsująca perła, jakby sam wszechświat zostawił w tym zakątku tajemnicę radości, miniaturową gwiazdę gotową rozbłysnąć. Łechtaczka - subtelna świątynia przyjemności - rozkwita w mikroskopijnym rytmie życia, otwierając się jak kwiat poranka, którego zapach zna tylko kosmos i ja. Ginekolog spogląda z powagą astronoma, który odkrywa nowe planety w galaktyce wnętrza kobiety, z zachwytem notując każdy puls, każdy fałd, każdą drobną tajemnicę, jakby patrzył na arcydzieło, które powstało z najczystszej geometrii życia. - Hm…  mruczy jak stary kocur, który właśnie odkrywa nowe królestwo myszy. - To jest prawdziwa galeria natury! Każda fałdka, każdy zakamarek, każdy sekret - arcydzieło! Czuję, że moje ciało staje się mapą starożytnych labiryntów, a on jest Minotaurem‑przewodnikiem, który wie, gdzie czai się każdy strach i każda nadzieja. - A tutaj…  wskazuje narzędziem - -  kwitnie życie i… ewentualnie mała niespodzianka. Chichotam w duchu, bo w tej ceremonii nie ma miejsca na wstyd, tylko na absurd i kosmiczny zachwyt nad ludzkim wnętrzem. Na koniec odchodzi z miną człowieka, który własnie zgarnął złoty medal w konkursie „Co kryje się w środku?”, odbierając statuetkę z miniaturowym teleskopem i konfetti z hormonów. A ja zostaję tam - pół naga, pół święta - leżąca jak robot na przeglądzie technicznym, bez osłony, gotowa na diagnozę życia, z nogami otwartymi jak szuflada w warsztacie, zastanawiając się, czy życie naprawdę jest tak proste, że wystarczy jeden ginekolog, żeby zrobić mi tylko przegląd okresowy i powiedzieć z entuzjazmem: „Wszystko działa, proszę pani, proszę tylko nie zapominać o smarowaniu.”    
    • @Berenika97

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...