Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano


wyśniłam ten sen do krwi, do najgłębszych wydechów,
zbielałych jak lodowiec kostek. och, mogę wypić
bajkał, zdrapać zębami szron z syberyjskich jabłek.
tylko cóż z tego, skoro tak przejmująco marznę?

sypiam w niedźwiedzim brzuchu, rodzę się każdej nocy
inna, gdzieś indziej, wyżej. zlizuję z siebie resztki
matki, potem się toczę poprzez pozorną jawę,
i kąsam futro z żalu za pogubionym latem.

brudzę co wieczór język sokiem przywiędłych jagód
jakbym piła atrament z upalnych widokówek.
wtedy najbardziej łudzi to miękkie migotanie
firnu. skaczę - upadam. speszona idę dalej.

staczam się z mapy - niżej, na południe. do miejsc, gdzie
łatwiej o trochę słońca, nie trzeba wciąż przebierać
nogami, chuchać w dłonie, więc zgniatam karłowate
drzewa, porosty. spływam leną, tonę. raptem.

tli się jakaś przyjemność w tym, jakże cichym, dryfie,
przypływach i bezwpływie, tonięciu w czułym mule,
jestem zielona, jak on, byłam taka i dawniej.
tylko cóż z tego, skoro tak przejmująco marznę?

Opublikowano

Jeżeli tylko uważnie czytać (ja muszę pomału), to wciąga, to wrażenia są mocne. W każdym razie jest jeszcze nad czymś podumać, myśląc o tym egzystencjonalno-metafizycznym wierszu. Pozdrawiam

Opublikowano

Po dwakroć peelka przejmująco marznie, zatem musi to mieć istotne znaczenie dla wiersza. Znaczenie to jednak gubi się i rozmywa w przejmująco (bez drwiny) podanej sennej włóczędze, zawłaszczającym opisie. Dobra rzecz ale mam wrażenie, że z pewną stratą dla intencji autorki.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...