Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Chciałbym dni kilka raz jeszcze być dzieckiem...
Na przekór światu mieć oczy niebieskie,
duszę tak prostą, że prawie okrutną,
cieszyć się życiem gdy innym jest smutno.

Mamę przytulać, a pragnąc jej ciepła,
naiwnie ufać, że chroni od piekła.
Niczego żadną miarką nie mierzyć,
za mało wiedzieć, we wszystko wierzyć.

Nigdy nie wątpić, że mama i tata
będą wciąż razem do końca świata.
Tacy jednacy i nierozdzielni.
Prości codziennie, od święta niedzielni.

Wcale nie wiedzieć, że stara jest babcia.
Widzieć w niej tylko miłość w ciepłych kapciach
i tkwić radośnie przez cały czas w błędzie,
że jeśli dziś jest, to zawsze też będzie.

Mrówkę poznawać, co gryzie i sika,
pasikonika, co koziołki fika,
pszczołę, co żądli, a potem umiera,
pasiastą osę, która żądli nie raz.

W tym krótkim czasie, co bardzo się dłuży,
wielu dziecięcych przygód znowu użyć,
aż na sam koniec zrozumieć nareszcie,
że ktoś może być dobry i zły... jednocześnie.

A gdy dzieciństwo wspomnieniem się stanie,
zadawać sobie banalne pytanie:
Czemu gdy człowiek tak krótko jest dzieckiem,
to wtedy tym dzieckiem wcale być nie chce?

 

 

 

 

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Podoba mi się ten wiersz, myślę, że wielu w nim zobaczy siebie. Bardzo dobrze wyrażona tęsknota do dzieciństwa...
Mam tylko jedną uwagę, zamiast osy dałbym coś innego, albo nie wspominał o żądleniu, skoro było już przy pszczole.

Opublikowano

Powiedzą niektórzy, że to prosty, rymowany wiersz, ale ile w nim madrości. Puenta świetna.
Pewnie każdy chciałby wrócić do lat dzieciństwa, a przede wszystkim do panującej wtedy beztroski, chociaż różne są dzieciństwa.
Pozdrawiam:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


z pełni rozumiem niechęć do wielokrotnego żądlenia :), jednak bez niego w wierszu nie byłoby dziecięcego odkrycia, że pszczoła po użądleniu umiera, a osa, chociaż pozornie tak do niej podobna, nie.
dziękuję za wyrażoną opinię, pozdrawiam i do poczytania :)
Opublikowano

Podoba mi się ten wiersz - wracanie do dzieciństwa, wspominanie mamy i taty, babci oraz różnych rzeczy z dzieciństwa.
Wiersz jest pełen tęsknot i wzruszeń. Jest szczery i przez to piękny.

Ja mam podobnych wierszy dziesiątki o treści z dzieciństwa i o tęsknocie do dzieciństwa.
Ale mnie los do tego niejako zmusił. A u Ciebie zwykła nie wyrachowana tęsknota.

[ Dzieciństwo wcale nie jest takie krótkie, jak nam się wydaje, skoro my mężczyźni nigdy nie wyrastamy z dzieciństwa ]

Rzadko wpisuję się pod czyimś wierszem, ale ten mnie uroczył. Lubię takiej treści wiersze.

Pozdrawiam wiosennie z uroczego Podlasia. Mietko

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dzięki, Mietko :).
najbardziej mnie wzruszyło, to co w kwadratowym :)))
pozdrawiam i do poczytania :)

Zawsze uważałam, że faceci mają lepiej, tak jak np. w kwadratowym :))))
Sylwestrze, masz dar i moc. sprawiłeś, że moje dzieciństwo powróciło, choćby na krótko, ale... dziękuję.
Serdeczności zostawiam.
:)



Opublikowano

Też tak mam i myślę, że nie ja jedna, nawet doszłam do wniosku (też pewnie mało odkrywczego), że im bardziej czas upływa, tym większa nostalgia właśnie za takim stanem dzieciństwa, gdzie wszystko było fascynujące. Tęsknię właśnie za tym:)
Dobry wiersz i już:)
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dzięki, Mietko :).
najbardziej mnie wzruszyło, to co w kwadratowym :)))
pozdrawiam i do poczytania :)

Zawsze uważałam, że faceci mają lepiej, tak jak np. w kwadratowym :))))
Sylwestrze, masz dar i moc. sprawiłeś, że moje dzieciństwo powróciło, choćby na krótko, ale... dziękuję.
Serdeczności zostawiam.
:)




to ja dziękuję :) i cieszę się jednocześnie. chociaż z tym darem i mocą, lekka przesada, to miło mi :)
pozdrawiam i do poczytania :)
Opublikowano

"Powrót dziecka", troszkę mnie tym tytułem w maliny wpuściłeś... :)
Ja bywam tym dzieckiem, poważnie i lepiej, żeby mnie nikt wówczas nie obserwował... ;)
Sporo upchałeś w treści, ale wiersz trzyma "linię". Dobrze się czyta, no i to
zakończenie, udane.
Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Nie jest, tylko mało spałam. Wiesz, moje myśli na noc ubierają szpilki, takie z metalowymi końcówkami i ganiają się. Nigdy nie zakładają kapci, zegar też nie - ale zegar jest do wytrzymania. Teraz piję kawę, dam radę, a jak nie, to zasnę na klawiaturze :)
    • @Alicja_Wysocka niech Ci nie będzie smutno :) Proszę.
    • @Migrena Ależ nie gniewam się, Czasem jest mi smutno i przykro, ale gniewać się nie potrafię, no może godzinę, dwie... Dobrego dnia :)
    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...