Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dla dzieci - Balonikowa piosenka


Rekomendowane odpowiedzi

Dostał Patryk balonika,
z balonikiem teraz bryka,
podskakuje i podbija,
rzuca, łapie i wywija.
Dziś ma humor znakomity,
więc tak śpiewa sobie przy tym:

Mam balona, mam balona,
mam balona, mam!

A balonik się napręża,
raz pęcznieje, raz się zwęża,
niemal tańczy w chłopca rękach
i w tych rękach nagle pęka!
No a Patryk, w głuchej ciszy,
tę piosenkę jeszcze słyszy:

Mam balona, mam balona,
mam balona, mam!

Choć już nie ma balonika,
Patryk nadal sobie bryka.
- Nic ci nie żal? - pytam skrzata.
- Nie żal! - chłopiec odpowiada.
- Bo choć balon cały w strzępach,
to została mi piosenka!

Mam balona, mam balona,
mam balona, mam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak, ale takie pisanie ma sens, jeśli dociera do odbiorcy, czyli do dzieciaczków, a tu tak trudno się przebić, że zgroza. rynek jest zawalony publikacjami dla dzieci i to nie zawsze, w moim odczuciu, najwyższej jakości. nie wiem jak to możliwe, że niektórzy publikują rzeczy bardzo słabe, a inni, niekoniecznie myślę tutaj o sobie, nie mogą się przebić. wydawnictwa, które przeważnie, już ledwie zipią, zawalone są propozycjami wydawniczymi, wśród których, jak podejrzewam, niejedna już perełka utonęła.
nie wiem, ale chyba jedyne wyjście, to zebrać trochę grosza i próbować samemu coś wydać, ale z tego, co się orientuję, to też nie jest takie proste.
pozostaje jeszcze forum :) może wśród użytkowników znajdzie się jakaś 'pani' i kiedyś dzieciom w przedszkolu przeczyta :)

pozdrawiam i do poczytania :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Mam takie samo zdanie na ten temat jak Ty, niektóre książeczki dla dzieci, to koszmarki, na portalach jest się niepopularnym, bo zbyt proste pisanie, a do tego rymowanie zupełnie niemile widziane, i co poradzić, kiedy w głowie coś takiego się kleci. Wypadałoby jak to piszesz, wydać na własny koszt, ale to podobno koszt.Pozdrawiam serdecznie:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A więc usiądź tu. Wskazuję gestem puste krzesło. Przy stole. Przy tym stole z uschniętą różą w wazonie pękniętym na wpół.   Za oknami wiatr szeleści i szumi.   Snuje jakąś opowieść pośród drzew.   Pośród drzew rozchwianych w szpalerze.   Wśród topól, kasztanów…   Wśród nocy…   W pustym pokoju słońce wiszącej lampy. Zakurzone, szklane klosze z cmentarzyskiem czarnych much.   Wiszący nade mną ciężar śmierci. Nad nami.   A więc siada na krześle.   Otwiera usta, jakby chcąc coś powiedzieć.   Chwilę się zamyśla. Zamyka je znowu. Zaciska mocno, ukrywając wzruszenie. Tak, jak się widzi kogoś bliskiego po wielu latach.   I nic.   Jedynie szum dojmującego milczenia białej ciszy.   Zdawać by się mogło, że nie ma tu nikogo. Bo to prawda. Albowiem prawda. Tylko głód wyobraźni owiewający pajęczyny na jakichś nachyleniach ścian, załomach, mansardach, nieskończonych amfiladach pokoi oświetlonych kinkietami świec…   Ale mówi coś do mnie. Mówi zbudzonym cichością głosem. Takim płynącym z daleka rzeką czasu.   Niedosłyszę. Albowiem zagłusza go piskliwy szmer wzburzonej we mnie krwi.   A więc mówi do mnie, poruszając bladymi jak papier ustami.   Wyodrębniam ze słuchowych omamów niewyraźne słowa.   I próbuję ująć jej dłoń, którą trzyma na stole przy talerzu z okruchami czerstwego chleba.   Dłoń aż nazbyt chudą, aby mogła należeć do świata żywych. Doskonale nieruchomą.   Nie mającą już tego blasku, co kiedyś.   Kiedy skupiam się w sobie, aby jej dotknąć, cofa ją nieoczekiwanie.   I patrząc się na mnie tym wzrokiem wyblakłym śmiercią, mówi szeptem, nie-szeptem, głosem jakimś dalekim: „Wybacz, synku, ale mogę tobie usłużyć jedynie wspomnieniem”.   I nie mając czasu obrócić wzroku, tylko patrząc się nieruchomo jak kamienne popiersie – rozpływa się wolno w tym deszczu wirującego kurzu.   W melancholii, w bólu nieistnienia.   Mamo. Mamo! Ja wtedy śpiewałem ci kołysankę, wiesz? Tutaj i tam. Nad szarą, lastrykową płytą.   „Wiem, synku, wiem…”.   Poczekaj! Chciałem cię jeszcze tyle…   Odwracam się, ockniony krótkim skrzypnięciem podłogowej klepki. I znowu.   Jakby ktoś na nią nadepnął nieświadomie.   Jakby od czyichś kroków.   Omiatam spojrzeniem pustą otchłań smutku.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-03)    
    • Macanie świata chwilą, a każdy wydech jest tak czy inaczej ostatnim, każdy wdech pierwszym – wiedziano o tym 40 tys lat temu, przechowali Eskimosi, zresztą w Genesis mowa o tym samym... Więc pierwszy do mnie mówi, drugi z tym "zapachami ze wspomnień" mniej, bo nie bardzo lubię słowo "wspomnienia" nie posiadając żadnych miłych...    Pozdrawiam :)    
    • Ładne te słowa. Kiedyś zwierzęta także padały, nie tylko w rzeźni. Dawne czasy wyczarowałaś, bardzo ładne.  :-)
    • @Nefretete Przy każdym odczytaniu tych, co wydają  się zrazu wiele nie kryć odkrywa się. Potem wrócę jeßcze. Pozdrawiam :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Odpowiadam: 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...