Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaraz po północy na komisariacie policji w mieście wojewódzkim zjawiła się kobieta i powiedziała, że jej narzeczony chciał ją zgwałcić, obrabować i prawie to samo chciał zrobić jej matce. Policjanci nadstawili ucha bo lubią pasjami takie obywatelskie donosy. 35 letnia Marzena J. prosiła usilnie aby policja złapała jej narzeczonego i najlepiej aby go od razu zamknąć, tylko żeby broń Boże nic nie mówić, że to ona na niego doniosła. Więc jak to panią obrabował? dopytywali. Grzebał mi w torebce. Ale czy coś ukradł? No nie, bo go przegoniłam. A ten gwałt? pytali. Ten bandyta wszedł najpierw do łóżka mamusi, a kiedy ona walnęła go butem w łeb wlazł do mojego. I to wszystko?. A co, mało? To może miał mnie jeszcze zabić?
A więc policjanci dowiedzieli się, że jakiś pijany facet który był narzeczonym 35 letniej panienki wlazł bez specjalnego zaproszenia do jej łóżka, a przegoniony dobrał się do portmonetki narzeczonej. A więc przestępca jakich wokół pełno i szkoda na takiego łotra kancelaryjnego papieru.
Panienkę przesłuchiwał stary policjant którego po wypadku na służbie przeniesiono na biuralistę w komendzie. Wcześniej jednak pracował w sekcji ścigania złodziei dzieł sztuki. Poruszył w nim wspomnienia medalion zawieszony na zwykłym czarnym sznurku, dyndający na piersiach tej mocno przewrażliwionej na kulturę współżycia w narzeczeństwie dziewczyny. Nie stało się to od razu ale dopiero po kilku dniach, kiedy policjant nabrał pewności, że wisior jest tym, którego zdjęcie wisiało przez lata nad jego biurkiem. Marzena J. wróciła do domu dalej męczyć się z narzeczonym.
Ale po kilku dniach odwiedził ją policjant który przyjmował od niej zeznania. Na sznurku dalej kołysał się medalion który był celem wizyty przedstawiciela policji. W domu przy stole siedział mężczyzna, ciemny, przypominający cygana. Policjant poprosił Marzenę J. aby z nim przeszła na komendę. Ale po co? oburzyła się narzeczona cygana. Chodzi o anulowanie zeznań jakie pani składała, kłamał policjant. Ponieważ komenda była na sąsiedniej ulicy kobieta powiedziała do narzeczonego, że zaraz wraca i poszła z policjantem. Na komendzie została zaproszona do pokoju na piętrze do którego zaraz wszedł inny policjant po cywilnemu. O jaki piękny ma pani wisiorek, powiedział. Można zobaczyć? Po chwili trzymał w dłoni przedmiot który przez wiele miesięcy kilka lat temu spędzał mu sen z powiek. A skąd go pani ma? zapytał. Od narzeczonego. Dał pani? Tak, na urodziny.
To o czym Marzena J. nie wiedziała, to wysłanie do jej mieszkania patrolu policyjnego i przewiezienie Marka W. mężczyzny z pochodzenia cygana na komendę. Tak dałem narzeczonej ten medalion. A co nie wolno? pytał. Wolno, wolno, ale skąd go pan miał? Kupiłem od kumpla. Adres i nazwisko. Janek R. z Konina, odpowiedział cygan.
I tak, po ośmiu latach poszukiwań policja natrafiła na ślad przestępców którzy prawdopodobnie zabili dwoje ludzi i skradli dzieła sztuki wartości rynkowej około 40 milionów złoty. Jan R. został zatrzymany tego samego dnia przez specjalną grupę z komendy głównej. Był bardzo zaskoczony zatrzymaniem które nastąpiło podczas libacji trwającej któryś kolejny dzień. Po wytrzeźwieniu Jana R,. zaproszono do pokoju w którym był prokurator i dwóch policjantów. Co ma do powiedzenia w sprawie wisiorka? pytali. W sumie nic, przekonywał całkiem spokojny przesłuchiwany. To powiedzcie nam o wszystkim, a sąd już weźmie wasze zeznania pod uwagę przy wyroku. Jakim wyroku? wystraszył się Jan R. Ja nic złego nie zrobiłem. To skąd u was ten wisior? Znalazłem go pod parkową ławką na skwerku w Koninie. Tak sobie tam leżał?. No tak, odpowiedział przesłuchiwany.
Jana R. zamknięto wstępnie na trzy miesiące. Przesłuchiwano go prawie codziennie z użyciem specjalnych technik stosowanych przez policję. Wreszcie przesłuchujący zrozumieli, że Jan R. to nieszkodliwy pijak kochający spontaniczne przeżywanie własnego życia, który naprawdę nic nie wie o pochodzeniu medalionu. Badania na wykrywaczu upewniły przesłuchujących, że znalazł on ten drogocenny przedmiot rzeczywiście pod parkową ławką w Koninie.
Śledztwo po raz kolejny utknęło w martwym punkcie. Medalion był jedynym odzyskanym przedmiotem z kolekcji złotych monet i biżuterii cesarstwa rzymskiego, pozostałej z tajnych operacji komunistycznej bezpieki pod kryptonimem ŻELAZO, przewożonej 7 marca 2001 roku w pancernym schowku samochodu marki BMW między Wrocławiem a Warszawą. W dniu tym zaginął bankowóz razem z dwoma funkcjonariuszami specjalnej ochrony MSW wyposażonych w kamizelki kuloodporne i uzbrojonych w broń ostrą. Mimo przeprowadzonych wówczas na ogromną skalę poszukiwań nie odnaleziono ani samochodu, ani przewożonej pancernej walizki, ani jej zawartości. Nie natrafiono też na żaden ślad, że funkcjonariusze żyją i ukrywają się gdzieś poza granicami kraju. Założono podsłuchy domowe i telefoniczne w domach bliskich i dalszych krewnych zaginionych konwojentów oraz poddano ich przez trwającej ponad dwa lata inwigilacji. Bez rezultatu. Do dzisiaj.
Czasami ludzie cieszą się przedmiotami których historia jest znacznie bardziej zagmatwana od ich własnego, poznaczonego wieloma zdarzeniami życia Bywa nieraz tak, że bibeloty i biżuteria, chociaż piękne i porywające, mają zamknięty w sobie ów zapach śmierci i cierpienia, odstraszający przecież przyzwoitych ludzi od zbrodni i przestępstwa.












KOMPLIKACJE



Czym się pan zajmuje, zapytała Anna G. mężczyznę z którym wspólnie podróżowała kilka lat temu, pociągiem relacji Zielona Góra – Warszawa. Jestem biznesmenem, odpowiedział dumnie jeszcze wówczas nieznajomy, a dzisiaj mąż Anny G. Wiesław C. Nim doszło do ślubu narzeczona wiedziała, że ten biznesmen za którego wychodzi jest tylko współwłaścicielem budki warzywnej na Bielanach. Dzisiaj, kilka lat po ślubie, Wiesław G. dalej przesadza opisując swoje życie, a w szczególności swoje stosunki z księgową własnego już lokalu w handlowym centrum stolicy. Ta przesada to wmawianie żonie, że swoją księgową czyli Monikę K. bardzo ceni za talenty finansowe jakie ponoć owa księgowa wykazuje. W rzeczywistości chodzi o talenty jakie młoda dziewczyna przyjęta na księgową w firmie, wykazuje w zaspokajaniu aspiracji seksualnych właściciela. Już tak w życiu bywa, że stare żony są dla wiecznie czujących się atrakcyjnie małżonków ucieleśnieniem nudy. czasami nawet bardzo fizycznie.
W tym związku Anny G z Wiesławem C. zachodzi pewna społeczna dysproporcja. To on jest o niebo ładniejszy od niej, ale ona dużo bogatsza od niego. Ponieważ stan majątkowy obojga przyszłych małżonków został zapisany w przedmałżeńskiej intercyzie, pieniądze na które ma apetyt pazerny nie tylko na wdzięki młodych dziewcząt Wiesław C., są dla niego niedostępne obecnie tak samo jak kilka lat temu. Potrzeby finansowe zaś małżonka wzrastają kiedy księgowa zachodzi w ciąże i jest na dodatek bardzo uparta w kwestii urodzenia dziecka. Dochodzi do ostrych scen szantażu aż biznesmen kupuje smarkuli mieszkanie, wyposaża je i płaci na utrzymanie kochanki mimo, że ona rzuciła jakiś czas temu pracę.
Wiesław C. mężczyzna o w dalszym ciągu miłej aparycji, nie widzi siebie w roli ojca. Jego myśli krążą raczej przy sprawach bardziej wzniosłych od bawienia w ukryciu dzieciaka którym chce go związać Monika K. Te sprawy bardziej wzniosłe to nowa panienka, konkretnie licealistka miejscowej szkoły. Są wspólne wyjazdy, szalone noce w pokojach hotelowych, nie tylko zresztą krajowych, oraz coraz większe wydatki. Licealistka dowiaduje się o księgowej i postanawia ją odwiedzić. Dzieje się to któregoś dnia, w tym samym czasie kiedy u księgowej gości biznesmen. Licealistka jest zaborcza o względy Wiesława C. Wydziera się aby ta stara ździra czyli Monika K. właśnie, odczepiła się raz na zawsze od jej chłopaka. Biznesmen opuszcza mieszkanie kiedy kobiety zaczynają toczyć debatę na dywanie wyrywając sobie wzajemnie włosy. Idzie się upić i stan alkoholowej nieświadomości trwa tydzień. Nie wie więc Wiesław C,. że jego żonę Annę G. odwiedza księgowa informując zdumioną gospodynię o wyczynach jej męża. Księgowa prosi żonę swojego kochanka aby ta wpłynęła na licealistkę i przepędziła ją w diabły. Szczególnie od ich wspólnego męża i kochanka, i niech wszystko wróci do stanu pierwotnego. Anna G. wyrzuca póki co z domu rozpaczającą księgową.
Taki jest stan spraw kiedy policja zatrzymuje wciąż nietrzeźwego Wiesława C. Zatrzymanie następuje w pokoju hotelowym, zaledwie kilka przecznic od jego żony domu, w którym to kilka godzin wcześniej, dochodząca gospodyni znalazła leżącą w kałuży krwi Annę G. W szyi denatki tkwił wbity nóż kuchenny służący normalnym ludziom do krojenia chleba.
Rozpoczyna się śledztwo. Prokurat podpisuje nakaz aresztowania na Wiesława C. Tkwiącego w areszcie biznesmena zastępuje po kilku tygodniach księgowa Monika K. Są bowiem świadkowie którzy twierdzą, że biznesmen w czasie śmierci był w hotelowym barze. Księgowa zostaje aresztowana kiedy policja dowiaduje się, że publicznie życzyła śmierci żonie swojego kochanka. Po jakimś czasie pobyt w areszcie prokurator funduje też licealistce. Podczas rewizji w jej domu policja znajduje ślady krwi na spodniach typu rurki w których ta młoda dziewczyna spędzała dni. Jedna z sąsiadek domu Anny G rozpoznała licealistkę na zdjęciach okazanej jej przez policję jako tę dziewczynę którą kilka razy widziała w okolicy domu denatki.
Po badaniach laboratoryjnych okazało się, że krew jest ludzka jak najbardziej, ale pochodzi od Moniki K. Konkretnie z jej głowy, i na spodniach znalazła się, kiedy obie kobiety walczyły na przewracanki o względy Wiesława C.
Ponieważ śledztwo się przedłużało a nie można było nikomu postawić zarzutów, prokurator podjął decyzję o jego zamknięciu.
Mąż zwrócił się do sądu o orzeczenie spadku po tragicznie zmarłej żonie i sprawę wygrał. Został jedynym właścicielem eleganckiej wilii w stolicy, domu w Karpaczu i przynoszącej krociowe zyski fabryczki części dla niemieckiej motoryzacji. Była księgowa Monika K. wystąpiła do sądu o alimenty dla synka, ale badania genetyczne wykluczyły ojcostwo Wiesława C.
Dobrze jest być bardziej niż przystojnym bo to gwarantuje częściej niż statystycznie, bogactwo i uciechy z życia za które często nie trzeba prawie nic płacić.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @bazyl_prost bingo, miłość to emocje, których nawet polizać niesposób. Mimo to wierne od powicia do pochówku
    • Autorzy: Michał Leszczyński + Agata Lucjana Dmitrzak + AI.      Mechanizmy mezaliansowe   ten akurat uroczy książę i z tej właśnie bajki wpadł na biednawą lecz wprost cudowną kobietę a jednak nie szło im okrutnie razem przez życie pójść być może wybrzmiała nierówność rodzinnych niedogodności   nie tak!   swego czasu staranni zawodem oboje małżonkowie obrali odgórnym przypadkiem inne drogi zawodowo nie mogli dojść do konsensusu oboje ciągle patrzyli, ale traf chciał, że w różne strony niemałej kuchni i tak pan jakoś za mocno się nagle postarzał brzuch, siwe włosy, łysina i te przeszłe zwyczaje przerażona żona poszła w czaty i ujmujące messangery (przecież ona u boku tego starego dziada tak nie skona)   dwa obozy co szumnie zowią się a-politycznymi jednak zaczęły dużą grę jakby nie tej melodii wtargnęły nieszczęściem i do tego małżeństwa bo mąż taki biały, a żona taka czerwona to już rozwód dokładny!   Ref. W naszą grę wdarł się mezalians nie napiszemy już razem żadnej piosenki nie dla nas te tańce, nie dla nas życia walc zaczynamy tak czuć i to za często niż tylko czasem ależ osobno, taka sposobność, że osobność Łech, Łech, Łech eeeeech   prezes na stanowisku postawił od siebie na młodszą wątłe choć jędrne aktywne wielkie starania przegoniły zwyczajnie podobno nieatrakcyjną (spotkasz go czasem u boku uśmiechniętej nimfetki) byle płaczu nad kategorią   wielce dama trudem i dużym wysiłkiem awansowała firma chętnie sypnęła na nią nielekkim groszem martwi się taki mąż, który nieco za mało zarabia bo z głowy rodziny przemienił się w tego podobno gorszego   tam pewna para starannie postarała się o ważne dziecko postradała jednak zmysły w próbach jego przychowania ona chciała syna bankowcem, mąż artystą, raperem - może dziadkowie i babcie mieli na to jeszcze inny pomysł   taka ona kochała ponad życie tego prywatnego zbira zbój Stefan poszedł za różne winy do więzienia i nawet pisał do niej przecież płomienne listy ale ona musiała sobie w życiu poradzić nie- -sama   Ref. W naszą grę wdarł się mezalians nie napiszemy już razem żadnej piosenki nie dla nas te tańce, nie dla nas życia walc zaczynamy tak czuć i to za często niż tylko czasem ależ osobno, taka sposobność, że osobność Łech, Łech, Łech eeeech   pewien pan postanowił przeczytać to wielkie życie okupił się książkami i dał im rozległe godziny czasu a potem z ukosa zaczął na nią nienamiętnie zerkać że co ona nie przemyślała, że o co, a taka głupia (owszem bywało gdzieniegdzie zupełnie na odwrót)   dociekliwa dziewczyna ukończyła kursy komputerowe opanowała w ważnym stopniu rodzinnego laptopa przejrzała kiedyś te historie i te niby dziwne treści jej chłopak to teraz zbok, to już taki jakiś dziwny idiota   on na pewną ważką sprawę miał nieco inny pomysł spokojem nie mógł go żadnym sposobem przeforsować myślał, a – zagram Va Bank, wyjdzie na wielkie moje ona – cóż – rzuciła papierami, przywołała w tan Mariusza notariusza notariusza   Ależ osobno, taka sposobność, że osobność. Łech, Łech, Łech. eeeech Łech. Łech. Łech.  no ech!  
    • @Rafael Marius zawsze :) @viola arvensis miło, że tak myślisz, dziękuję :) @Leszczym @Łukasz Jasiński dziękuję :)
    • @Marek.zak1 mnie nie chodzi o instrukcje obsługi tylko o to że zanikają dobre obyczaje, bo jak gospodarować żywnością każdy z nas wie ale jak okazać serce i pomóc starszej bliskiej rodzinie to już niekoniecznie. Kiedyś rodziny wielopokoleniowe  mieszkały w jednym domu piekło się chleb i całowało dziadka w rękę dzisiaj okrada się z ostatnich pieniędzy i szuka się dla niego domu spokojnej starości. Wiem z przekazów rodzinnych że poseł do sejmu Rzeczypospolitej majątek zadłużył aby móc jeździć po świecie w sprawach polskich, dziś posłowie mają instrukcję co mogą ukraść żeby nie siedzieć a nawet jak przesadzą to zawsze ktoś ich ułaskawi. Przez to i my na wzajem siebie nie szanujemy i upadają dobre obyczaje. Ja wychowany surowo (bez okazywania czułości) z miłością do ojczyzny robię z tym obrachunek i pokazuję rodzicom inną rzeczywistość i pytam czy dobrze zrobili że obarczyli mnie tym brzemieniem na całe życie. @Jacek_Suchowicz masz rację dziękuję 
    • @Jacek_Suchowicz cóż "żyjemy tak jak śni my-samotnie" więc to bardzo osobiste ale czy małe?  @Witalisa dzięki wielkie 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...