Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

po co na śmieciach palisz znicze
tulisz wspomnienia których nie chcesz
zaprzańcu jeden sam przekląłeś
a teraz pastwisz się na resztce

wiesz mściwie boli dźganie ciszą
jak wypruwanie żyły piórem
wyssałeś radość zapał wiarę
i świętym ogniem bandażujesz

nie przychodź więcej już nic nie mam
w kaptur z niewidki nie przebieraj
gorący popiół sam ostyga
to moja wola święć się teraz

Opublikowano

Pierwsze dwie strofy pełne wyrzutu, zaprzaństwa (!),dobrze, niech będzie. Ale trzecia nie udała się. Kaptur z niewidki robi nieodparte wrażenie szukania rymu. Podobnie - patetyczny czwarty wers. Może następny wiersz...:)Pozdrowienia.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


co to takiego nunc?
druga zwrotka powaliła mnie, użyłas dawno zapomnianego słowa- 'zaprzańcu', rozśmieszył mnie,
w kaptur z 'niewidki nie przebieraj"
czytałam, że istnieje czapka niewidka, więc nawet jak coś wybierze to i tak nie będzie widać :)) kłaniam się Alu!!!
Opublikowano

Jak zawsze - doskonale, i rytm i rym, a treść Twoich wierszy - dla mnie, Alicjo, zawsze o czymś, zawsze - nośna!

Zrezygnowałabym z interpunkcji, bo wiesz: albo - albo!

Buziaki serdeczne. Pozostaję pod wrażeniem, wzruszona,

Para:)

Ps. Zachowałam się nieelegancko: Przepraszam;) Proponuję, Alicjo, uzupełnić interpunkcję:


po co na śmieciach palisz znicze,
tulisz wspomnienia, których nie chcesz,
zaprzańcu jeden, sam przekląłeś,
a teraz pastwisz się na resztce?

wiesz, mściwie boli dźganie ciszą,
jak wypruwanie żyły piórem.
wyssałeś radość, zapał, wiarę
i świętym ogniem bandażujesz?

nie przychodź więcej, już nic nie mam,
w kaptur z niewidki nie przebieraj.
gorący popiół sam ostyga.
to moja wola święć się teraz.

A teraz - buziaki!

Opublikowano

Bardzo mi się podoba. Uświęcanie tego, co się najpierw samemu podeptało i zepsuło - o, to bardzo częste i ludzkie, niestety. Tak samo postąpiono z Chrystusem i z innymi wielkimi świata tego.
Co do interpunkcji - podzielam zdanie Ani Pary. I nie tylko o kropki tu chodzi, ale i o przecinki. Natomiast jeśli nie lubisz kropek - to całkiem wyrzuć interpunkcję.
Jak się dodaje te nowe plusy, u licha???

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tyle znalazłam w Internecie:
"NUNC jest wiodącym na świecie dostawcą plastiku laboratoryjnego do biologii molekularnej, kultur tkankowych, genomiki i immunologii." ;-)))

Ale jest jeszcze i to w Wikipedii:
"Nunc dimittis (Kantyk Symeona), pieśń, którą Symeon wyśpiewał biorąc małego Jezusa na ręce.
Tekst:
Teraz o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju, według Twego Słowa.
Bo moje oczy, ujrzały Twoje zbawienie, Któreś przygotował wobec wszystkich narodów.
Światło na oświecenie pogan, i chwałę Ludu Twego, Izraela!
"

Co bardziej pasuje do wiersza Ali? ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tyle znalazłam w Internecie:
"NUNC jest wiodącym na świecie dostawcą plastiku laboratoryjnego do biologii molekularnej, kultur tkankowych, genomiki i immunologii." ;-)))

Ale jest jeszcze i to w Wikipedii:
"Nunc dimittis (Kantyk Symeona), pieśń, którą Symeon wyśpiewał biorąc małego Jezusa na ręce.
Tekst:
Teraz o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju, według Twego Słowa.
Bo moje oczy, ujrzały Twoje zbawienie, Któreś przygotował wobec wszystkich narodów.
Światło na oświecenie pogan, i chwałę Ludu Twego, Izraela!
"

Co bardziej pasuje do wiersza Ali? ;)
No nie :)))
Nic z tego Asiu, powiem na PW

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...