Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zieleń puchnie, gdy oczy kiełkują na drewnie.
Za żyłką z dnia, powietrza, promieni - krwi biegnie,
I wszystkie strunki ciała tych żyłek nie sięgną.

Na niebie się unosi plazmą śliski odwiert
od powiek i na szpilce południa wysycha. -
Gubi łuski. Jest ścierny. Czas wybucha w odwet,
wwiert przykłada godziny jak głowy by zetrzeć.
Powoli w rdzeniu nerwów duszę się i "zdycham",
wypluwam, unicestwiam krwią gniotącą przestrzeń.
Dzień rozdarł mnie na popiół z odrębności godzin.

W moim domu mam moment kiedy patrzę w zegar,
impulsami umysłu próbując się złożyć,
osobne kręgosłupy wielokrotnej doby.
Gdy pochyle zmierzch pętle obciąża kamieniem,
i zakłada na płynny roztwór w szyjce z plazmy.
I na pręgach odrastam na łóżku - to pręga.
Szukając ciągle drogi do śmiertelnej gwiazdy.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...