Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wczoraj znowu robiłam porządki
i utknęłam przy koszu na śmieci,
cmentarzysku nieżywych papierów
martwych kartek, męczydeł kalekich

bez pomników, tytułów, pogardy
nibyręce rozdarte czy nogi
krzywe usta i oczy zastygłe,
podobizny poetów, odwłoki

tak najęłam się sama do roli
karawanu i płaczki, co szlocha
czy ten sen mi się śnić nie przestanie,
znienawidził je ktoś, albo kochał?

ślepe myśli poczęte bez grzechu
grafomańskie nonsensy bez klepek
mam pytanie na świstku ostatnim,
czemu kosz nie nazywa się grzebień?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


w tym miejscu najlepiej widać, że choć autorkę nawiedzają pomysły wyjątkowo ciekawe, to nie umie ich wykorzystać. bo ja taki "grzebień" od razu podciągnęłabym pod Auschwitz, a przynajmniej zasugerowałabym kilka tematów związanych z.
co do samego wiersza - przegadany, błahy, męczący. gdyby nie ten grzebień, to bym nie komentowała.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


w tym miejscu najlepiej widać, że choć autorkę nawiedzają pomysły wyjątkowo ciekawe, to nie umie ich wykorzystać. bo ja taki "grzebień" od razu podciągnęłabym pod Auschwitz, a przynajmniej zasugerowałabym kilka tematów związanych z.
co do samego wiersza - przegadany, błahy, męczący. gdyby nie ten grzebień, to bym nie komentowała.

Dzięki Wstążeczko.
A ja krematorium wywaliłam z pomysłów, bo papiery w ogniu wydały się pospolite.
Ale dzięki za komentarz oraz uwagi, przełknęłam :)
Opublikowano

ajj, papiery w ogniu, nie nie, nie to miałam na myśli. chodziło mi o coś na kształt "warkoczyka" Różewicza, o stworzenie wiersza na koncepcie słowa "grzebień", ale zupełnie nie w kontekście papierków - właśnie to nazwałam błahym i męczącym. no bo to jest taki dobry pomysł: człowiek całe życie dzień w dzień czesze się grzebieniem, a nie przychodzi mu do głowy, że ma to jakikolwiek związek z grzebaniem. i dalej: ja od razu rzuciłam się na znaczenie grzebać - od pogrzebu; a można w drugą stronę - grzebać czyli szperać. i znów otwiera się cała gama nowych pomysłów na wiersz.

Opublikowano

kosz nazwać grzebieniem też można
tarantulą skorpionem lub osą
lub tym wszystkim co dało się poznać
jak zabija lub niszczy z ochotą

ale pomysł nijaki ten dawny
gdzieś w szufladzie w szpargałach niech leży
bo czasami myśl spadnie ciut raźniej
i pozwoli ów pomysł odświeżyć

wracasz w formie

pozdrawiam Jacek

Opublikowano

Jak zwykle u Ciebie - bardzo dobry wiersz. Grzebień ma tu wiele znaczeń: przeczesywanie - porządkowanie - filtrowanie - wyszukiwanie dobrych pomysłów z całej masy kiepskich - a co za tym idzie, grzebanie tej masy nieudanych pomysłów, niedoróbek.
Ja też ciągle mam pełny kosz papierków z niedowierszami. :-)
A właściwie to ostatnio nauczyłam się nie pisać tego, co nie jest do końca ułożone w mojej głowie. Nie biorę się za to po prostu. Doszłam do wniosku, że nie ma sensu. O, jak choćby tu:

W półśnieniu gonię mikroolśnienia,
ciemne ćmy zaćmy, zapiecne świerszcze,
świetliki nocne;
a tu dzień biały i pieca nie ma,
więc zaraz zgubię te niedowiersze,
zaraz się ocknę.


Pozdrawiam, Alicjo! I wpadaj częściej!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




nie szukasz tam gdzie myśli zwinięte
w zmiętych kulkach tłoczą się pospołu
nieopatrznie okruchem upadły
gdy poezja prosiła do stołów

bez ust i nóg w ciemności zastygłe
pochowane w katakumbie znaczeń
przez nikogo nigdy nie kochane
nie słyszą już szlochających płaczek

piętnem grzechu w zuchwałości słowa
uśmiercone zanim były w noszach
nie zdążyły poetki się spytać
czemu właśnie trafiły do kosza

:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




nie szukasz tam gdzie myśli zwinięte
w zmiętych kulkach tłoczą się pospołu
nieopatrznie okruchem upadły
gdy poezja prosiła do stołów

bez ust i nóg w ciemności zastygłe
pochowane w katakumbie znaczeń
przez nikogo nigdy nie kochane
nie słyszą już szlochających płaczek

piętnem grzechu w zuchwałości słowa
uśmiercone zanim były w noszach
nie zdążyły poetki się spytać
czemu właśnie trafiły do kosza

:)

czemu właśnie trafiły do kosza
bo wiersz musi mieć ręce i nogi
ma mieć usta bo lubię jak śpiewa
równe stópki z akcentów by chodzić

a jak zrodzi się samiuśka puenta
to jej łepek ukręcam lub chowam
bywa szkielet lub cały idiota
to morduję i lepię od nowa

Dziękuję i pozdrawiam :)
Opublikowano

'Eee, i tak nikt nie płaci za wiersze. Wszyscy tylko chcą żeby były bardzo dobre za darmochę.'

(Alicja Wysocka)
-o jejku ale mi się widzi to zdanie !

poz Ran


ps. kosz po ondulacji też grzebień..

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Po środku mroku świeca się tli Z tła ku niej lgną kirowe ikary - ćmy W mdłą ciszę wdarł się ledwo słyszalny trzask Życie znów staje się żartem bez puenty A po kruchym ikarze z wolna opada pył   Wspomnienie i dym, a on spełniony Unosi się w górę, jest taki wolny - Już nic nie czuje. Co za ironia Dla obserwatora, tak przykra Może się wydać ta jego dola   Lecz czym jest różny człowiek od ćmy Wciąż szuka czegoś co go wyniszczy - Czegokolwiek, co będzie mu ogniem Jego świadomość jest obserwatorem On pragnie się wyrwać, uwięziony w sobie Biega za szczęściem, jak liść za wiatrem A każde spokojne spełnienie, zamienia w drżenie   Potem zostaję dym, który rozrzedza płynący czas. Ucieka on słowom w pozornie głębokich opisach. Mimo to staramy się mówić o tych niewidocznych nam szczytach gór Gór, he, he - chyba szaleństwa   My od początku do końca tak samo ciekawi Mówimy gładko o tym czego nie znamy A jednak dziwny posmak zostaje w krtani Gorzki posmak wiedzy że nic nie wiemy Przykrywamy typowym ludzkim wybiegiem, ucieczki w poszukiwanie   Jak dla ślepego syzyfa, w naszej otchłani Pozostaje nam tylko zarys kamienia Zesłanie od bogów Lub od siebie samych Szukamy ognia Potykając się znów o własne nogi Z pustką i cieniem za towarzyszy I przytłaczającym ciężarem ciszy   Błogosławieni niech będą szaleńcy Których natura - kpić z własnej natury Bo choć idą tą samą drogą Dla nich zdaje się być jasną i błogą W świetle ucieczki od świadomości Idą spokojnie, spotkać swój koniec Nie szukając w tym najmniejszej stałości W swoim stanie, zrównują się z dymem Przecież ich ruchów też nikt nie pojmie Ich świat jest czymś innym niż zbiorem liter i ciszy   Reszta zaś tych nieszalonych Brodzących w pustej słów brei, Zamknięta w otwartych klatkach, Które z czasem nazywa się 'prawda'   Kurtyna nocy już dawno opadła Mgła, wodą na ziemi osiadła Obserwujący ćmy zasnął A nasza świeca, wreszcie zgasła
    • @FaLcorN Myślę, że nie tylko Ty zadajesz sobie wspomniane w wierszu pytania. :)
    • @Waldemar_Talar_Talar Zatem smacznego :) pozdrawiam
    • @infelia

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      nie nie. Już mam napisany od dawna teraz będę pracować nad nowymi.
    • @Whisper of loves rain Ależ to jest świetne! Podziwiam każdy wers, mimo że nie przepadam za nierymowaną poezją. To jest wyjątek od reguły. Super.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...