Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

inspiracja A.W.

dziś wyszedł bez na drogę
gdy ludzie szli do pracy
spojrzeniem fioletowym
przechodniów wszystkich raczył

darował kilka oczek
czarownych i fiołkowych
i sprawił że dostało
dziewczę zawrotu głowy

podeszło bardzo blisko
nieśmiałość gdzieś schowało
(ech nikt mi nie uwierzy)
bez dziewczę całowało

a bez stał jak słup soli
oniemiał ciut z wrażenia
i rozlał wokół siebie
zapachowy poemat

zaczął dziewczę przytulać
objął chyba bez mała
lecz nic z tego nie wyszło
gdyż gałąź zesztywniała

przytulał z każdej strony
kręcił naginał wszystko
gałąź sterczy i sterczy
zmartwiony biedaczysko

zmyślne dziewczę pomogło
napięło mięśnie brzucha
trzasnęło coś i pękło
odpadła gałąź sucha

Opublikowano

Wiersz jak przedwojenny szlagier, tyle, że "zboczenie" ma współczesną nazwę: phytofilia. ;-)

Nie mogę się powstrzymać: mignąłeś mi przed oczami na spotkaniu autorskim "homosia"?! Przyszedłeś na uroczystość "genetycznego faszysty"??? Pewnie po to, żeby posłuchać, jak będzie głosił swoje idee nazistowskie? ;-D
Ale nie głosił, więc pewnie się rozczarowałeś?... To jest dobrze kryjący się "faszer". Bardzo dobrze kryjący się. Jest genialny.
;-P

Opublikowano

światło zgasło już za horyzontem
niebo widnokręgiem czarny mrok ogarnął
ni widział gwiazd, nie widział księżyca
tylko żar z papierosa dał nadzieję marną

przygnieciony myślami, otoczony nocą
tym żarem tylko patrzył w duszę własną
nie miała kolorów, nie dostrzegł w niej marzeń
zbyt było ciemno, zasnął
...

znów siedział w przedziale pociągu donikąd
turkotem kół równym spoglądał przez okno
tam jasne słońce sielskim krajobrazem
nadzieją złożyło mu pokłon

błyskiem iskierki z błękitnego nieba
promieniem nadziei wreszcie się uśmiechnął
żar z papierosa wypadł przez snu okno
usiadł zadumany i szczęśliwy westchnął

nie wiedział do końca co robi w pociągu
dokąd jedzie gnany przeznaczeniem
podświadomie czuł, że to jego podróż
że przytulił w niej własne pragnienie

rozmarzony wdychał błogie snu powietrze
przedział wypełnił cudny zapach wspomnień
dziwnie znajomy i wciąż go pamiętał
woni bzu ... nie sposób zapomnieć

niepewnym wzrokiem spojrzał prosto na nią
siedziała tak piękna ... wymarzona snem
uśmiechem źrenic patrzyła mu w oczy
to była ona ... "pachnąca bzem"

świat znów zawirował, połączyli usta
spragnione siebie aż do bólu kości
nie ważne już dokąd jechali
dokąd wiezie ich pociąg miłości

była tylko Ona, On i zapach bzu
magiczny afrodyzjak ich marzeń
bez względu na to, co przyniesie jutro
i dokąd dojadą ... są razem

wtuleni w siebie turkotem kół
coraz szybszym w rytmie pożądania
promieniem nadziei pieścili swe ciała
żarem namiętności ściągnęli ubrania

uniesieniom rozkoszy nie było końca
połączeni w jedność tulili istnienie
całowali gorączką i patrzyli w oczy
odnaleźli pociąg zwany przeznaczeniem
...
obudził się szczęśliwy jak nigdy dotąd
zapalił papierosa, nie dostrzegł jego żaru
na niebieskim niebie zaświeciło słońce
prześwietloną duszą, czarem bzu kryształu

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


każdy "faszer" a zwłaszcza kryjący jest genialny
pozdrawiam
Dzięki za docenienie. Powtórzę Mu. Na pewno się ucieszy. :-PPP
Aczkolwiek nie jestem pewna, czy utożsamia się z "faszerem". Ale z kryjącym - to tak, z pewnością. Z tym genialnym kryjącym. Wiem, że ma wielkie powodzenie, bo on sam tego nie kryje. ;-P

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Marek.zak1 No wiesz... :)
    • ani kolorowa cerata ani biały obrus ba nawet bukiet polnych kwiatów   nie upiększy tak kuchennego  stołu jak najzwyklejsza kromka chleba   pachnąca polem wiatrem słońcem która nie mówiąc  do nas przemawia  
    • @Robert Witold Gorzkowski, @Jacek_Suchowicz,@Naram-sin,@Roma   Moja odpowiedź – z szacunkiem i sercem dla poezji (i poetów):   Dziękuję Wam wszystkim za ten głos w dyskusji - czytam z uwagą i sercem, bo każdy z nas przychodzi do poezji z innej strony, ale z tą samą wrażliwością. Nie piszę tego, by kogokolwiek pouczać czy oceniać. Wręcz przeciwnie - to, co mnie cieszy najbardziej, to że w ogóle rozmawiamy o warsztacie, o formie, o treści - bo poezja nie jest przecież tylko "czuciem", ale i "sztuką słowa". A jedno nie wyklucza drugiego. To, że dzielę się wiedzą o rymach, rytmie, akcentach - nie znaczy, że mówię komuś: "piszesz źle". Mówię raczej: "Zobacz - możesz pisać jeszcze lepiej, pełniej, świadomiej. Masz już serce - teraz daj mu język, który uniesie je wyżej." Rozumiem dobrze głos Roberta - czasem czytam tekst, który formalnie jest "nieskładny", a mimo to porusza - i nie chcę mu tego uroku odbierać. Ale to, że coś mnie porusza, nie zawsze oznacza, że jest poezją w sensie literackim - czasem to po prostu emocjonalna wypowiedź, poetycka impresja. I to też jest cenne, tylko... warto mieć świadomość, gdzie kończy się "słowo intuicyjne", a zaczyna "słowo świadome".   Bo świadomość to nie kaganiec. To światło.   Nie każdy musi pisać według reguł - ale warto je znać, choćby po to, by łamać je z premedytacją, a nie przez przypadek. Tak samo jak w muzyce: można zagrać ze słuchu, ale jeśli znasz nuty - grasz odważniej. Dlatego - dziękuję, że mnie słuchacie (tu kładę rękę na sercu i kłaniam się z wdzięcznością).   Ja Was słucham też. I choć jestem trochę taką „ciocią od rymów”, nie chcę być ani strażnikiem poprawności, ani recenzentem dusz. Chcę być tylko osobą, która pomoże słowom chodzić prosto - wtedy, gdy się potykają. Reszta należy do serca - i do poezji. Z serdecznością, Ala
    • @Migrena Rączki nie myj toż to balsam,                      stąpasz drogą, jakaś trwalsza?
    • Mocne uderzenie w jądro systemu*             I poddanie w wątpliwość najbardziej szokującego - współczesnego odbiorcę - dogmatu dzisiejszej religii imperialnej - jaką jest niewątpliwie holokaustianizm - doprowadziło do wielkiej nadaktywności jego nadwiślańskich wyznawców.             A sarkaniom i groźbom i potępieniom nie było końca - w jednym i w zwartym - w szeregu stanęli: prezes Jarosław K. i premier Donald T. i rabin Michael S. i kardynał Grzegorz R. i wielu i wielu i wielu - innych: tajnych współpracowników policji politycznej i iście pożytecznych idiotów.             I w tym kontekście należy przypomnieć wiersz - Cypriana Kamila Norwida - "Siła ich" - oto on:   Ogromne wojska, bitne generały, Policje tajne, widne i dwupłciowe Przeciwko komuż tak się pojednały? Przeciwko kilku myślom, co nie nowe!…   Jarosław Kaczyński, przy tej okazji, stwierdził wręcz, że to „jest uderzenie w nasze najbardziej elementarne interesy” bo „nie było administracji tak bardzo związanej ze środowiskami żydowskimi, jak ta (obecna – przyp. Red.), chociaż oczywiście sam Trump nie jest Żydem, ale Żydów już w rodzinie ma, a wiadomo, że jest bardzo rodzinny”. Nie wiem czy Kaczyński zdaje sobie sprawę, że wypominając żydowskie wpływy w Białym Domu, wyczerpuje tzw. „roboczą definicję antysemityzmu”, którą starają się rozpropagować po świecie organizacje żydowskiego lobby, na pewno jednak zupełnie świadomie pokazał, że przyjmuje wobec nich postawę służebną, gdyż panicznie się ich boi. To ponure widowisko rasowego serwilizmu, rozgrywające się na naszych oczach skłania do przypomnienia, że nie jest to wcale sytuacja specjalnie nowa. Opisywał ją już dość szczegółowo jeden z Ojców Kościoła, św. Jan Chryzostom, który w swoich „Mowach przeciwko judaizantom i Żydom”, wygłoszonych pod koniec IV w. po Chrystusie w Antiochii, zwracał uwagę na potrzebę zatrzymania judaizacji Kościoła i państwa, która najwyraźniej podówczas zaszła być może nawet dalej niż dzisiaj, przy czym szczególną uwagę przywiązywał do powstrzymania chrześcijan od udziału w judaistycznych świętach i celebracjach. Gdyby św. Jan Chryzostom przyjrzał się dzisiejszej sytuacji, zauważyłby, że jego nauki zostały niemal całkowicie zapomniane, a judaizantów, zarówno w Kościele, jak w i w państwie znów przybyło. Zresztą, po czasach Jana Chryzostoma, podobne sytuacja w różnych zakątkach świata chrześcijańskiego, wielokrotnie się powtarzała. Zawsze udawało się jednak wrócić do korzeni. Słowem nihil novi sub sole. Co nie zwalnia świadomych sytuacji ludzi od działania. - Prośba o wsparcie - Wesprzyj wolne słowo. Postaw kawę nczas.info za: 10 zł20 zł30 zł Społeczeństwo jest przecież homeostatem, czyli ma zdolność do korygowania skrajności. Najnowsza inicjatywa Grzegorza Brauna jest właśnie takim zdrowym odruchem w kierunku przywrócenia równowagi, by zbytni przechył spowodowany przez polskich judaizantów nieco wyrównać. A niejako przy okazji przywrócić wolność słowa, która jest ograniczona sprzeczną z konstytucją ustawą penalizującą „negowanie zbrodni nazistowskich i komunistycznych”. Każdy wolnościowiec chyba się przecież zgodzi, że karanie za poglądy, bez względu na to, jakie by one nie były, to barbarzyński skandal. Więc każdy wolnościowiec musi dziś sine qua non popierać Brauna.   Źródło: Najwyższy Czas!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...