Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Rzecz jest o kobiecie "odzyskanej" (teraz jestem), odnajdującej pierwotną istotę i siłę kobiecości (trawa, morze), wyzwolonej z presji męskiego odkrywania i definiowania (Kolumb, poeta), presji równie ozłacającej, jak podporządkowującej. Kobieta "teraz", to witalna siła natury, jej piękno pełne pokory i (kiedy trzeba) groźnie pomrukujące...

Feminizm osobisty - fajne...
:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nieco pan wybiegł przed wiersz ;)
Zgadzam się z ogólnym przesłaniem komentarza ale trudno jeszcze mówić o kobiecie odzyskanej, wyzwolonej do końca. To proces, który trwa, tytułowa droga na wschód, pełna nadziei, ale też wątpliwości - trzykrotne "może", nie pojawia się bez powodu ;) Każda droga musi się kiedyś i od czegoś zacząć, w tym przypadku od zmiany imienia. Mirabelle, to imię nadane, takie, które można zabrać, złamać, kwitnienie tężejące w miejscu i złocie. Mirabelle staje się więc bezimienną trawą, trwaniem upartym i poszukującym. To jednak "może" być za mało. "Może" trzeba jeszcze potrząsnąć rzeczywistością, przykatrinić jej, by poczuła szacunek. Kto nie czuje respektu i szacunku do morza, ten nic o nim nie wie...

Dobre.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To w dalszym ciągu poszukiwanie własnego imienia (z całym ładunkiem jego znaczenia) Trzykrotne mor(ż)e, może nie powinno, ale jednak kojarzy mi się z trzykrotnym zaparciem się (w tym przypadku siebie?). Z pewnością pod pozorem "łagodnego" tekstu dzieje się spustoszenie.
Zaczynam rozumieć tę gładkość pisania, "ukrywania" szorstkości.
Pozdrawiam.
Opublikowano

w tak bliskiej odległości "huragan" i "katrina" (imię kojarzy mi się właśnie z huraganem) nie wiem czy celowe czy tylko ja miałem nieodparte wrażenie że to stwarza nachalne powtórzenie.
a wiersz bardzo obrazowy
pozdr

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Celowe Maćku ;)) Ma być "na halny" ;))
taki żarcik:
Dlaczego wszystkie huragany mają żeńskie imiona? - Bo mają żeński charakter - najpierw gonią mężczyznę, a odchodząc zabierają dom i samochód ;))

Dziękuję za obecność, czytanie i spostrzeżenia :)
Pozdrawiam popółnocnie :))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To w dalszym ciągu poszukiwanie własnego imienia (z całym ładunkiem jego znaczenia) Trzykrotne mor(ż)e, może nie powinno, ale jednak kojarzy mi się z trzykrotnym zaparciem się (w tym przypadku siebie?). Z pewnością pod pozorem "łagodnego" tekstu dzieje się spustoszenie.
Zaczynam rozumieć tę gładkość pisania, "ukrywania" szorstkości.
Pozdrawiam.

Zmiany w życiu i ludziach są potrzebne i konieczne.
Kilka z nich oswoiło się we mnie na tyle mocno że mają już swoje nazwy, imiona i miejsca :))
Zrozumienie to dobra rzecz ;)) a nawet rzeczo wnik ;))
Dziękuję i pozdrawiam ciepło :))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nieco pan wybiegł przed wiersz ;)
Zgadzam się z ogólnym przesłaniem komentarza ale trudno jeszcze mówić o kobiecie odzyskanej, wyzwolonej do końca. To proces, który trwa, tytułowa droga na wschód, pełna nadziei, ale też wątpliwości - trzykrotne "może", nie pojawia się bez powodu ;) Każda droga musi się kiedyś i od czegoś zacząć, w tym przypadku od zmiany imienia. Mirabelle, to imię nadane, takie, które można zabrać, złamać, kwitnienie tężejące w miejscu i złocie. Mirabelle staje się więc bezimienną trawą, trwaniem upartym i poszukującym. To jednak "może" być za mało. "Może" trzeba jeszcze potrząsnąć rzeczywistością, przykatrinić jej, by poczuła szacunek. Kto nie czuje respektu i szacunku do morza, ten nic o nim nie wie...

Dobre.

"Przykatrynić" zabieram jako moje nowe i ulubione przekleństwo. Kaśka to moje drugie imię
wymyślone wspólnie przez Babcię i Mamę ;)) więc jak się wkurzę to przykatrynię !:D
Rozmowa bardzo interesująca, dobra nie tylko dla wiersza :))
Dziękuję i zapraszam zaś :))
Opublikowano

Rzecz o kobiecie a morze zyciorys kobiety wyzwolonej, w dwoch aktach;
mlodosc i zachlysniecie sie zyciem, ale pomimo zlota i platyny to takie "pierwsze sliwki robaczywki" - najpierwsze kwitnienie.
akt 2-gi to dojrzalosc wyniosla i dumna jak stepowa trawa, gdzie woz nurza sie w zielonosc
i w ostepach brodzi, skrzypiac na wybojach jak drewniana lodz na sztormowej fali, ale uparcie
i bezwzglednie ku wschodzacemu Sloncu, najblizszej nam gwiazdy, nadzieji.
Ha, wyobraznia czytelnikow nie zna granic kiedy Kaska huragani.

Pozdrawiam i zazdroszcze marzen

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Widzę, że blisko mam do Ciebie choć tak daleko Mieczysławie ;)))
Zazdroszczę spełnionych marzeń i polecam nowe w ich miejsce ;)
Śliwki robaczywki były bardzo bogate w pełnowartościowe białko :))
Jakoś przełknęłam, nauczył mnie Bear Grylls :)))))
Bardzo dziękuję i pozdrawiam ciepłoniaście :))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nieco pan wybiegł przed wiersz ;)
Zgadzam się z ogólnym przesłaniem komentarza ale trudno jeszcze mówić o kobiecie odzyskanej, wyzwolonej do końca. To proces, który trwa, tytułowa droga na wschód, pełna nadziei, ale też wątpliwości - trzykrotne "może", nie pojawia się bez powodu ;) Każda droga musi się kiedyś i od czegoś zacząć, w tym przypadku od zmiany imienia. Mirabelle, to imię nadane, takie, które można zabrać, złamać, kwitnienie tężejące w miejscu i złocie. Mirabelle staje się więc bezimienną trawą, trwaniem upartym i poszukującym. To jednak "może" być za mało. "Może" trzeba jeszcze potrząsnąć rzeczywistością, przykatrinić jej, by poczuła szacunek. Kto nie czuje respektu i szacunku do morza, ten nic o nim nie wie...

Dobre.

Eee...tam...zaraz wybiegł ;)
Ja po prostu ufam peelce, wiem, że da radę :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie brookliński most

Rozdzierający
Jak tygrysa pazur
Antylopy plecy
Jest smutek człowieczy

Nie brookliński most
Ale przemienić
W jasny, nowy dzień
Najsmutniejszą noc-
To jest dopiero coś!

Przerażający
Jak ozdoba świata
Co w malignie bredzi
Jest obłęd człowieczy

Nie brookliński most
Lecz na drugą stronę
Głową przebić się
Przez obłędu los-
To jest dopiero coś!

Będziemy smucić się starannie
Będziemy szaleć nienagannie
Będziemy naprzód niesłychanie
Ku polanie


Sted

Do paska adresu;

w799.wrzuta.pl/audio/1WGEsC6Yrws/nie_brooklinski_most

Serdecznie dziękuję Dorotku, pozdrawiam :))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nieco pan wybiegł przed wiersz ;)
Zgadzam się z ogólnym przesłaniem komentarza ale trudno jeszcze mówić o kobiecie odzyskanej, wyzwolonej do końca. To proces, który trwa, tytułowa droga na wschód, pełna nadziei, ale też wątpliwości - trzykrotne "może", nie pojawia się bez powodu ;) Każda droga musi się kiedyś i od czegoś zacząć, w tym przypadku od zmiany imienia. Mirabelle, to imię nadane, takie, które można zabrać, złamać, kwitnienie tężejące w miejscu i złocie. Mirabelle staje się więc bezimienną trawą, trwaniem upartym i poszukującym. To jednak "może" być za mało. "Może" trzeba jeszcze potrząsnąć rzeczywistością, przykatrinić jej, by poczuła szacunek. Kto nie czuje respektu i szacunku do morza, ten nic o nim nie wie...

Dobre.

Eee...tam...zaraz wybiegł ;)
Ja po prostu ufam peelce, wiem, że da radę :)

No, to tak samo jak ja - też jej ufam, ale czasami to "uf uf"
Już po pierwszej secie myli się w liczeniu gwiazd ;))))))))
Dziękuję za duży wpływ na poprawę nastroju :))
Opublikowano

"trawa" ma w sobie pokorę, jest podnóżkiem wszelkiego życia i jednoczesnie jego świateczną szatą - to jest jakby pozbywanie się, imion i uległe pójście w bezimienność, wrażliwą na wszelkie "podmuchy" -
ciekawa filozofia , zważywszy, że "trawa" w każdej niemal kulturze jest symbolem trwania, nieprzemijalności, trwania - właśnie za cenę pokory, uległości...
gdybyż to pojęły współczesne feministki, pewnie by się zawstydziły -
:)
J.S

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zamykali antykwariat, a ja -  widziałam jego śmierć. Opróżnione półki, jak bezzębne dzieci, pragnęły poczuć szorski papier.   Było słychać negocjacje, okładki drżały. Książki skazane lub niepewne przyszłości. I ta melodia końca istnienia, którą słyszą nieliczni, w rytmie żółtych kartek.  
    • Zimny jesienny wiatr, Szybując nieśpiesznie w przestworzach, Widząc może biało-czerwonych flag, W widoku tym się zakochał.   I pędząc tak pod niebem Warszawy, Zapragnął ku nim się zbliżyć, By widokiem tym się zachwycić, Tak bardzo nim zdumiony.   Nasz niegasnący patriotyzm, Tyloma emocjami okraszony, Najszczerszy jego wzbudził podziw, Zimnego wiatru gorący rozniecił zachwyt.   W łopoczące biało-czerwone flagi Zaplątały się jesiennego wiatru powiewy, Pięknu ich nie mogąc się nadziwić, Pięknem ich poruszone do głębi.   A wiatr między flagami wciąż tańcząc, Ciekawsko się rozglądając wokoło, Zachwycony nieskazitelną bielą i krwistą czerwienią, Uniósł się ku pobliskim dachom.   I muskając łagodnie stare kamienice, Gdzie historia w cegłach wciąż drzemie, Zapytał się ich półszeptem, O tak wspaniałego widoku przyczynę…   I opowiedziały mu kamienice stareńkie, Niezłomnego i dumnego Narodu historię, Jego bohaterskie, tragiczne dzieje, Naznaczone tak bardzo bólem i cierpieniem.   I zimny jesienny wiatr, W milczeniu się w nią wsłuchiwał, Jakby tego szczególnego dnia, W pamięci swej ulotnej chciał ją zachować.   I opowiedziały mu Ojców Niepodległości pomniki, O uciemiężonego Narodu niegasnącej woli, Mimo przeciwności losów wszelakich, Tlącej się w pokoleniach kolejnych…   A ciekawski choć ulotny wiatr, Mieszając się między wielki ten marsz, Do serc dumnych Polaków zajrzał, By odgadnąć drzemiące w nich marzenia.   Samemu będąc niewidzialnym, Na pograniczu światów materialnych i duchowych Dostrzegł niewidzialne te więzi, Łączące Naród tak dumny.   A pozostając wiernym przyrody siłom, Z praw natury się nie wyłamując, Zamierzył oddać uniżony swój hołd, Wspaniałym polskim patriotom.   I muskając łagodnie ziemię, Uniósł złote jesienne liście, Niczym niegdyś na polach bitew, Dumni żołnierze sztandary łopoczące.   I uniesione podmuchem gwałtownym, W poprzek placów i ulic szerokich, By w powietrzu zaraz zatańczyć, Jeden po drugim oderwały się od ziemi,   A ten wirujących złocistych liści taniec, Dla dumnych patriotów był hołdem, By zasłużoną oddać im cześć, Szczerym wiatru dla nich pokłonem…   I roześmiane twarze dziecięce, Operlił wnet jesiennym rumieńcem, By namalowane na nich pędzelkiem, Skrzyły się flagi biało-czerwone,   By choć na policzkach jedynie namalowane, Gdy w objęcia nocy odpłynie już dzień, Pamiętnych przeżyć rylcem W dziecięcych sercach pozostały wykute…   A wiatr... już nie zimny... Lecz nieznanym mu uczuciem rozpalony, Samemu zapałał tej jesieni, Miłością do barw tych szczególnych...   Nie mogąc osobiście uczestniczyć w wielkim Marszu Niepodległości w Warszawie, choć tym skromnym patriotycznym wierszem mojego autorstwa chciałbym połączyć się duchowo z wszystkimi jego Szanownymi uczestnikami...  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • @violetta jęz. hiszpański jest niezwykle melodyjny i śpiewny...      
    • @Arsis masz ciekawe poczucie humoru:)  
    • Szukam sposobu, jak ci to przekazać, jak metafory wpleść w naszyjnik słów, kiedy nie mrugać, kiedy się ukłonić, historia, która jak twój głos toczy się — cicho, przez sen. Na końcu zdań — oddech, na końcu milczenia — dotyk, a między nami przestrzeń drży jak struna w dłoniach nocy. Bo każde słowo, gdy milknie, wciąż śpiewa o nas , tu — jak stary refren, co wraca w takt serca i dróg. Miłość to droga bez znaków, a ja wciąż nią idę do ciebie — z nadzieją, że znów usłyszę twój głos jak blues. Czasem mnie niesie wiatr wspomnienia, na pustych stacjach słyszę twój śmiech, na szybie nocy rysuję imię, którego już nie wymówi nikt. Może jutro znów się spotkamy, w którymś z wersów, w snach, wśród mgły — a jeśli nie — zostaw mi ciszę, tam też potrafię śnić. Bo każde słowo, gdy milknie, wciąż śpiewa o nas ,tu — jak stary refren, co wraca w takt serca i dróg. Miłość to droga bez znaków, a ja wciąż nią idę do ciebie — z nadzieją, że znów usłyszę twój głos jak blues.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...