Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Strona z wierszami Boskich Kaloszy


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tutaj kolekcjoner swoich ulubionych, wyróżniających się poetów współczesnych - niejaki Jerzy, właściciel strony - umieścił wiersze naszego Boskiego Kalosza vel Marka Sztarbowskiego (obok tak wybitnych osobistości, jak sama Bargielska na przykład):

[url]www.poezja.exe.pl/marek-sztarbowski.html[/url]

Polecam, bo nie wszystkie zamieszczone tu wiersze Kalosza można przeczytać na Poezji.org.

Opublikowano

Dziękuję :-)

I chciałbym dodać, że na na stronie Jerzego jest więcej Orgian, niż się wydaje.
On sam do nas zagląda i czasem coś napisze,
zaś na swojej stronie występuje w dwóch osobach, jak to poeci ;-)

www.poezja.exe.pl/jerzy-jakub-wieczorek.html

i:

www.poezja.exe.pl/fred-goldstein.html

(pod powyższym linkiem znajduje się jeden z moich ulubionych wierszy: "Po obu stronach oka")


Znajdziemy tam też kilka wspaniałych haiku naszej "Jasnej" :

www.poezja.exe.pl/magdalena-banaszkiewicz.html

oraz Grzegorza "Sionka":

www.poezja.exe.pl/grzegorz-sionkowski.html


Są też (szkoda, że tak mało) wiersze Autorki, która pisuje tu czasem jako niejaki "Janko":

www.poezja.exe.pl/halina-markowska-budniak.html



Poza tym inni Autorzy również tu bywali (ale jest też sporo zatwardziałych "Nieszufladowiczan")
pod najrozmaitszymi nickami i być może rozpoznacie niektórych po stylu - odciskach ich palców ;-)
Wielu zdobywało i zdobywa najbardziej prestiżowe nagrody poetyckie w kraju,
toteż warto zaglądać na stronę Jerzego, co sam robię od lat.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Faktycznie strona godna podziwu - a wiersze Boskiego są Boskie .
Czytając wiersze tam umieszczane zasługują na pochwały .
Więc nie dziwi mnie że wiele z nich wygrywało poważne konkursy poetyckie .
Czytajmy i uczmy się na czym ta sztuka polega .
A Boskiemu gratuluje z całego serca .

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pięknie dziękuję za siebie, za Jerzego... nie ręczę ;-)
A na czym polega sztuka, ta czy inna? Myślę, że na dystansie do wszystkiego:


marimba poE

obłoki
któryś w kształcie Jerzego
zapadłe ma boki
zapadłe policzki
a pod nim
miasta
wsie
drogi uliczki
suną suną suną

Bóg obraca palcami Globus
gdzież podział się ten Kraków?
Pekin... Bruksela....
brukselka...
Maków...
a nie ma Krakowa?
Jezus Maria... ukradli!
ale kto?
jestem przecież jedynym Bogiem?
hm... może pomyliłem Planety?
- państwo wybaczą
kolejny Potop
muszę od nowa
wszystko uporządkować

- Jerzy!
- słucham Panie?
- zacznij budować Arkę!
- sam nie dam rady :-(
- to z panem Markiem :-)
weźmiecie na pokład wszystkie
zwierzęta... albo nie
tym razem wystarczy
osioł i sowa
aha zamiast góry Ararat
o nowy Kraków się postaram
tam osiądziecie
i
i miejcie ze sobą
dużo dzieci

- my? jak p. Boże?!
- skąd niby mam wiedzieć?
przecież to wy jesteście
poeci



www.youtube.com/watch?v=jx0llzSntd8
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pięknie dziękuję za siebie, za Jerzego... nie ręczę ;-)
A na czym polega sztuka, ta czy inna? Myślę, że na dystansie do wszystkiego:


marimba poE

obłoki
któryś w kształcie Jerzego
zapadłe ma boki
zapadłe policzki
a pod nim
miasta
wsie
drogi uliczki
suną suną suną

Bóg obraca palcami Globus
gdzież podział się ten Kraków?
Pekin... Bruksela....
brukselka...
Maków...
a nie ma Krakowa?
Jezus Maria... ukradli!
ale kto?
jestem przecież jedynym Bogiem?
hm... może pomyliłem Planety?
- państwo wybaczą
kolejny Potop
muszę od nowa
wszystko uporządkować

- Jerzy!
- słucham Panie?
- zacznij budować Arkę!
- sam nie dam rady :-(
- to z panem Markiem :-)
weźmiecie na pokład wszystkie
zwierzęta... albo nie
tym razem wystarczy
osioł i sowa
aha zamiast góry Ararat
o nowy Kraków się postaram
tam osiądziecie
i
i miejcie ze sobą
dużo dzieci

- my? jak p. Boże?!
- skąd niby mam wiedzieć?
przecież to wy jesteście
poeci



www.youtube.com/watch?v=jx0llzSntd8

Więc poeci płodzili
dni,
tygodnie,
miesiące,
a Bóg czekał
i czekał.
W końcu krzyknął przed końcem -

choć owoców bez miary
natworzyliście chłopy
dzieci - z tego mizerne.
Weźcie się do roboty.

Według starych przykazań,
milczenie jest złotem.
Jeśli płodzić wam każę,
to na Boga,
nie słowem!!!

Ale skoro inaczej
nie umiecie Panowie...
tu Bóg sapnął zmęczony, podrapał się po głowie
i powiedział:

Ha , trudno,
dwie Arki to za wiele.
A Kraków?
Poetom zostawię...

Niech ich położą pod Wawelem.
:-)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Fajne :-))
Ale poeta to coś innego niż kobieta i mężczyzna. A co? Dowiesz się z ostatniej strofki
tej mini, za to prawdziwej historii świata:



Adam milczy bo po co miałby mówić,
skoro Ja i tak wszystko wiem najlepiej,
czego by nie wymyślił, głupi będzie -
a przecież nie odczuwa nawet chuci?

I stworzył Bóg ko-bietę z jaja kury
(fakt: chciał zrobić Kogiel Mogiel ale mu
nie wyszedł) i rzekł na migi ciemnemu:
ta ci... dopiero będzie milczeć bzdury!

Śmiał się Adam, jakby nie miał rozumu
(wiadomo: Raj, dobre żarcie i wszystko
na krechę) - podszedł do ko-biety blisko
i zrobił wymowne KUKU NA MUNIU.

Traf chciał, że Bóg stał zaraz za ko-bietą,
albowiem, jak wiadomo, Bóg jest wszędzie
i od tej pory bywa także w błędzie,
bo to z ko-bietą - SAMO - głupio wyszło.

Więc tylko dopiszę, jak chcąc sprawę
uciszyć - Bóg stworzył ludziom słowa.
Sam się ulotnił, za którymś schował...
lecz widzi go! stojąc za Adamem

trzecia płeć - poeta.



www.youtube.com/watch?v=0g-uf81SUko





,
Opublikowano

"Traf chciał, że Bóg stał zaraz za ko-bietą,
albowiem, jak wiadomo, Bóg jest wszędzie
i od tej pory bywa także w błędzie,
bo to z ko-bietą - SAMO - głupio wyszło."




Tak bezczelne stworzenie
-przypiszę niewiedzy.
Mężczyzna - był tylko pierwszym doświadczeniem,
nazwanym Adamem (dzisiaj prototypem).

Wiesz, że wyszło jak wyszło.
Bóg więc stworzył kobitę.
Jabłka same spadały
ze szczęśliwych jabłoni,
a że Adam je zjadał
- to Bóg go przegonił.

Ewa poszła za śladem
niesfornego Adama,
przeczuwając, że zrobi na świecie bałagan.
A poeta – rzecz prosta
jakoś z nudów powstał :)

Opublikowano
Taka prawda


bogu nudno było
myśli: dziecię sobie zrobię
wziął glinianego gluta
i ulepił człeczynę o płci koguta

nudniej mniej się zrobiło
świat przestał być pojedynczy
lecz kogut wyrósł na bysia
znaczy, bogu wyrósł konkurent

zabić syna bóg nie mógł
wyrwał mu tylko żebro
zrobił pstryk brew skrzywił
i szepnął będziesz jego, Ewko

resztę sami dobrze znacie
bóg uczynił z nas stwórców
którzy w pocie czoła robią
z niczego coś małego żywego


być może.., cdn, kto wie.



Za stronkę z wierszami Boskich Kaloszy bardzo dziękuję.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Może i Adam był proto-typem a Ewa to tylko jego upgrade...
Za to trzecie stworzenie okazało się iście diabelsko doskonałe:


rajski owoc

Kiedy spał Adam, Bóg z jego żebra
wskrzesił kobietę. Gdy odszedł drogą
pojawił się Szatan, by z jej śliny
stworzyć Adama Piekło - teściową.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Marku, dużo wody musiało spłynąć do mórz i oceanów byś wreszcie
zagospodarował swój "pokoik" na poezja.exe.pl ;-)

Zapomniałeś wspomnieć o "Orstonie", Twoim Imienniku.

www.poezja.exe.pl/marek-kozubek.html

BTW
Dlaczego nie ukazało się moje, dużo wcześniejsze, info o Marku Sztarbowskim?

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na "łamy"

www.poezja.exe.pl

i do klikania w "lubię to" - tamże. :-)
Opublikowano

Cieszę się, że tyle tu wpisów i że dobrze się bawicie!
Skoro już mowa o Adamie, Ewie, Raju, Szatanie, Stwórcy - to dorzucę i ja coś swojego:

Przypowieść o dojrzewaniu jabłek

- Wszystko wam wolno – rzekł nam Ojciec –
i wszystko jest tu tylko dla was,
całe bogactwo świata;
tutaj bezpiecznie i spokojnie
żyć będzie każda Ewcia, Adaś,
bo zadbał o was Tata.

Bawcie się wiecznie, ale grzecznie,
beztrosko, ludzko i niebosko
w bezmyślność, lekką błogość,
czerpiąc z tej Ziemi miodnej, mlecznej,
pojąc się nieśmiertelną wiosną,
nie dbając o nikogo.

i tylko jest warunek jeden,
drobny w tym wielkim, pięknym świecie,
lecz biada złamać zakaz! –
jak długi i szeroki Eden,
jedna jest jabłoń nie dla dzieci;
strzeże jej wąż mój – Szatan.

Choć najpłodniejsza w mym ogrodzie,
choć kwiaty kuszą wonnie, miękko,
korzyści z niej niewielkie -
twarde i cierpkie jabłka rodzi,
którymi można się struć ciężko:
owoce wiedzy wszelkiej.


Mijały bez zim lata, wiosny,
owoce dojrzewały w sadzie,
wszystko szło z myślą Ojca:
Adam posłusznie niedorosły,
Ewa układna w Boskim ładzie,
choć troszkę… odstająca.

Bo zawsze ją ciekawość pchała
do tych owoców gorzkiej wiedzy,
do krętych węża ścieżek,
prędzej niż Adam dorastała
do buntu, grzechu i potrzeby
podważań i niewierzeń.

A gdy zobaczył Ojciec z boku,
jak nadgryzali tajemnicę
światów, zaświatów, siebie,
zapłakał: Już nie dla was spokój,
myślicie – więc się nie mieścicie
w ochronnym, małym Niebie.

Wyjdźcie z ogrodu w świat prawdziwy
i poznawajcie jego grozę,
jego straszliwe piękno,
rządźcie i twórzcie ten świat dziwny,
tylko nie módlcie się już do mnie –
idziecie w samodzielność.


Więc poszli ludzie w straszną wolność
i w jej zdradliwość, i pokrętność,
zbierając gorzkie plony,
bo bez niej obyć się nie mogą,
choć cierpią, depczą świat i tęsknią
za Rajem utraconym.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Waldemar_Talar_Talar Po Targach w Krakowie ustalimy poetycką''wymianę myśli''.Jestem z moim Wydawnictwem i niby powinno być łatwiej bo to drugie ''wyjście'' a trochę ''zatrzymuje ''w biegu codziennych spraw...Dziękuję raz jeszcze.
    • @Waldemar_Talar_Talar Waldemarze, dziękuję za pamięć, jest kontakt prywatny do każdego, serdeczności :)
    • Drzwi autobusu rozsunęły się. Był to już ostatni, zjazdowy kurs  i kierowca nie zamierzał nawet udawać,  że nie chcę spędzać na postojach  więcej czasu niż wymagała tego  absolutna konieczność,  polegająca na wejściu lub wyjściu poszczególnych pasażerów. Nielicznych już co prawda. Sennie oklapłych na twardych, plastikowych  siedzeniach a wąskiej, topornej budowie. Większość wracała z pracy lub jakiś przedłużonych do granic spotkań towarzyskich czy biznesowych. Marzyli jedynie o kąpieli, spóźnionej kolacji i kuszącej miękkości łóżkowego materaca. Tył pojazdu jak to zwykle w tych godzinach, okupowali pijani oraz bezdomni. Wyjęci spod prawa. Bez biletu, przemierzający pulsujące uliczne arterię tego miasta spotkań kultur i inspiracji.  Wyrzuceni w mrok parkowych ławek, opuszczonych squatów  czy zagrożonych zawaleniem kamienic. Czy tak jak w tym długim jak wąż pojeździe. Wysłani przez społeczne oskarżające oczy, na jego ogon. By tam w kręgu kamratów. Nużać się w niepochamowanej głębi  upadku swego człowieczeństwa.     Traf a może i przeznaczenie  wskazało tego wieczoru,  że pośród tych wyrzutków  można było dostrzec twarz człeka, który na pierwszy rzut okiem  nie pasował tam wcale  ani zachowaniem ani tym bardziej ubiorem. Twarz jego nie zdradzała nic.  Żadnej zmarszczki ani bruzdy, mogącej wskazywać na to,  że myśli nad czymś natrętnie  lub że rażą go rozmyte, astygmatycznie zniekształcone światła latarni. Nie wyglądał na zmęczonego ani sennego. Utkwił wzrok w jednym punkcie,  zaparowanej lekko szyby. Gdyby autobus był jakimś zabytkowym, przedwojennym modelem. Można by uznać za stosowne  i jak najbardziej uzasadnione stwierdzenie,  że pasażer wyglądał jak duch  nawiedzający kabinę pojazdu.     Wnioskować by tak można po tym,  że odziany był w długi, sięgający kostek  dwurzędowy płaszcz o barwie świeżego popiołu z kominka. Tweedowy o kroju oksfordzkim, zdradzającym solidne pochodzenie tkaniny  jak i bardzo wysoki poziom uszycia. Biała jego koszula zgrabnie kontrastowała z granatowym krawatem w złote prążki, zawiązanym z najwyższym pietyzmem  na podwójny węzeł windsorski. Spodnie również szare, o szerszych nogawkach od kolana w dół, z wyraźnie klasycznym fasonem  i dokładnie zaprasowanym kantem, zgrabnie zasłaniały sznurówki lekko podpalanych, brązowych brogsów wykonanych bezsprzecznie ręką mistrza szewskiego a nie maszynowo. Ubiór wieńczyła brązowa czapka w stylu birmingandzkiego kaszkietu  o uciętym ledwie widocznym daszku.     Autobus ruszył w stronę  kolejnego przystanku. Za jego wiatą był zlokalizowany jedynie stary wyłączony już dawno z użytku cmentarz. Ostatni pochówek odbył się na nim jakieś pięćdziesiąt lat wstecz. Pełny był jednak tych cudownych, artystycznych nagrobków, które mimo wielu uszczerbków, uszkodzeń i bezmyślnych dewastacji młodzieży, nadal cieszyły oko tak pasjonatów sztuki  jak i odwiedzających nekropolię żałobników.     Niski, ułożony z na ciemno wypalanych cegieł mur cmentarza Był granicą dla doczesności, która mimo upływu pokoleń  nie miała śmiałości  naruszania spokoju zmarłych. Stare dęby, olchy i świerki Jak strażnicy rozpościerały długie gałęzie  nad marmurowymi grobami. Kuny, lisy i szczury dorodne jak małe koty brodziły ścieżki w  niekoszonych od dawna trawach  i rozplenionych powojach czy koniczynach. Bacznie obserwowane z góry  przez czarne, smoliste ptactwo cmentarne.  Zagony kruków i gawronów, potrafiły swym hałasem  zbudzić duszę z grobu. I wysłuchać jej żali czy próśb. Na skrzydłach rwały w noc ich tabuny. Ku gwiazdom rozsianym  na letnim nieboskłonie. By zanieść te prośby przed oblicze Boga. Gdzieniegdzie w noc, zachukał puchacz, to krzyż żeliwny, przekrzywił się z jękiem. To znów znicz dopalił się, pogrążając czuwająca u ognia duszę w czerni niepamięci.   Kierowca miał zamiar nawet przestrzelić ten przystanek bo kto mógłby,  chcieć wysiadać na nim  o tak niegościnnej porze. Zresztą stróż cmentarza, zamknął jego furtę jakieś trzy godziny temu, sprawdzając wprzód  to czy aby zmarli jedynie ostali na jego włości. Nawiedzić więc zmarłych  w mroku nocy było nie sposób. Zresztą po cóż? Zbliżając się z dużą prędkością do wiaty, kierowca wyczuł wręcz podświadomie  jakiś ruch na końcu pojazdu. Rzucił pobieżnie wzrokiem  we wsteczne lusterko I o mało nie wypuścił kierownicy z rąk. Ze zdumieniem dojrzał u ostatnich drzwi  bogato ubranego jegomościa, który jedną ręką uczepiony rurki, drugą dawał mu wyraźny sygnał ku temu że zamierza wysiąść na odludnym przystanku.  Więc usłużnie zwolnił i wjechał na zatokę. Otwierając jedynie ostatnie drzwi.   Depresyjna niemoc była mi dziś łańcuchem, którego piekielne ogniwa skuły mnie jakimś diabelskim zaklęciem z tą zdezelowaną wiatą. Praktycznie nieużywaną  i posępnie zniszczoną przez grupy młodzieży. Wybite szyby i oderwana w połowie ławeczka, cieknący, dziurawy dach i wszechobecny brud Były mi i tak milszym widokiem niż  zimne ściany mojego mieszkania. Myśl o tym, że miałbym tam wrócić  a od jutrzejszego poranka,  po nieprzespanej nocy. Znów przybrać maskę uśmiechu i normalności Wprawiała mnie w szalenie, głęboką rozpacz.     Jaki to wstyd,  że muszę płakać gdzieś na odludziu. Bo nie mam nikogo. Bo mam maski,  które nie pozwalają mnie dostrzec. Mam uśmiech na twarzy, który kamufluje łzy. Poświęcam się celom, które są puste. Kocham tą której nie zdobędę nigdy. Piszę wiersze, które przepadną.  Nigdy nie wydane. Dlatego przyjeżdżam tutaj. Żeby patrzeć w jedną, pewną i niezawodną wizję przyszłości. Na cmentarz. Dlaczego miałbym oszukiwać swoje myśli. Umrę, Wkrótce. I trafię na podobny cmentarz. Tu nie będę już udawał. Będę wolny. Od choroby życia. A czyż to samo nie wystarcza by nazwać śmierć wybawieniem? W to wierzę, że po śmierci będę szczęśliwy.     Z zadumy wyrwał mnie autobus,  ostatni już dziś według rozkladu. Może nie zwróciłbym na niego uwagi  bo codziennie przecież przecinał jezdnię nawet nie zadając sobie trudu by zatrzymać się w zatoczce. Kierowca był chyba nawet nie świadom tego, że moja osoba siedzi pod wiatą, każdego wieczora. Śpieszno mu było do domu.  Pewnie miał dzieci i żonę. Kogokolwiek kto czekał na jego powrót. Dziś jednak było inaczej. Autobus wyraźnie zwolnił jakieś dwadzieścia metrów przez zatoką  i włączył kierunkowskaz do skrętu. Zajechał, parkując idealnie tak by zmieścić całe nadwozie w obrysie zatoki. Przez chwilę nawet przemknęło mi przez myśl że tym razem kierowca dostrzegł mnie  i wiedząc, że to zjazdowy kurs  ulitował się nademną. Drzwi jednak naprzeciw mnie  były zamknięte na głucho. Miast tego otwarły się te ostatnie  i wydawało mi się,  że wysiadła tylko jedna osoba. Autobus ruszył dalej,  wzbijając lekki dym z rury wydechowej. Gdy warkot silnika się oddalił. Posłyszałem kroki.     Z narożnika wiaty wychynęła  postać mężczyzny. Młodego i postawnego. Był ubrany przedziwnie. Schludnie lecz niesamowicie staromodnie. Widać obydwaj byliśmy mocno zdziwieni  natrafieniem na siebie  o tak niecodziennej porze w tak osobliwie, odludnym miejscu. Podszedł do mnie jednak  i poprosił o papierosa. Odparłem, że pale jedynie mentolowe. Wie Pan - zaczął niepewnie - nigdy takowych nie paliłem. Ale tytoń to tytoń. Wyjąłem więc paczkę z kieszeni bluzy i wziąłem dwa papierosy.  Podałem mu jednego, włożył go szybko do ust  I nadstawił się ku płomykowi zapalniczki. Odpaliłem też dla siebie i zaciągnęliśmy się  ochoczo pierwszym dymkiem. Uchylił kaszkiet i podziękował mi serdecznie.     Minął wiatę i skierował się  ku zamkniętej bramie cmentarza. Zawołałem za nim  Proszę Pana. Pan tutaj na cmentarz? Dziś już zamknięty dla odwiedzin. Musi Pan przyjść jutro. Zaśmiał się serdecznie i rzucił  Ja wracam tylko do domu Tak przez zamknięty cmentarz? Ciemną nocą? Tam nie ma nawet latarni. Nie boi się Pan? Teraz już nie przystoi mi się bać. Ale jak żyłem to się bałem.  Bałem się Drogi Panie  życia w samotności i kłamstwie. Teraz już jednak mam spokój. Wieczny odpoczynek od życia. Skończył to zdanie i rozmył się jak duch W progu cmentarnej bramy.  Dopaliłem papierosa. I wstając z zamiarem powrotu do domu. Rzuciłem jeszcze w czerń bramy. Doskonale Pana rozumiem. I już się nie boję.    
    • @tie-break

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       U nas jest ogłoszenie, żeby nie dokarmiać gołębi. W kominach zakładają gniazda i zapychają. Wiem, zeskrobać nie można, tego, co zostawiają. A sikorki - cwaniarki :)   @huzarc Dzięki, że poczułeś się gościem pod wierszem :)   @Marek.zak1Wszystko możliwe, podobno kota można zagłaskać, ale daleko jest, dzięki :)  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witaj Alicjo - prawdę napisałaś że musi coś zostawić  w czytelniku -                       dziękuje za przeczytanie - nie chcę się narzucać Alicjo                       chcę tylko zapytać czy nie chciałabyś  otrzymać w prezencie                        mój Nowy tomik - z przyjemnością wyśle -                                                                                                    Pzdr.serdecznie                                                                           
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...