Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Trwogi to rzecz ludzka, ale niekiedy
straszna
Podczas lotu, cały czas kalibruję
rozmiar złych niepożądanych myśli
tych pesymistycznych
A wiersz o eeg ?
Pozdrawiam
Tak, wiersz o trwogach i złych myślach, dziękuję za komentarz i też pozdrawiam:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ostatni wers kojarzy mi się z postawą: chcę! za wszelką cenę. taki swoisty obraz dominacji. i chociaż "on" jest oporny skoro "uparcie" przebiega proces "kalibrowania" to jednak dziurka zostanie wydłubana. najważniejsze to uchwycić przyczółek ;) nocą dzieje się wiele. a co kto myśli... cóż... po to dziurka, jak dziurka od klucza który otwiera drzwi, notabene otwierane z ogromną siłą.
tak sobie przeczytałem ten wierszyk Lokomotywo, jak dla mnie nie szablonowy z ciekawymi rekwizytami. pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ostatni wers kojarzy mi się z postawą: chcę! za wszelką cenę. taki swoisty obraz dominacji. i chociaż "on" jest oporny skoro "uparcie" przebiega proces "kalibrowania" to jednak dziurka zostanie wydłubana. najważniejsze to uchwycić przyczółek ;) nocą dzieje się wiele. a co kto myśli... cóż... po to dziurka, jak dziurka od klucza który otwiera drzwi, notabene otwierane z ogromną siłą.
tak sobie przeczytałem ten wierszyk Lokomotywo, jak dla mnie nie szablonowy z ciekawymi rekwizytami. pozdrawiam.
Determinację odczytałeś dobrze Krzyśku, a dziurka może być od klucza i do zaglądania też:) Dziękuję za komentarz i też pozdrawiam:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


od poduszki do lądowiska, tak nawet Ikarowi się nie udało
w poduszce pod powiekami - no no aż drapię się po głowie co poetka miała na myśli
a puenta od czapy
czyli że co? kobiety muszą znać prawdę - ale prawdę nie istnieje
jeśli o tym jest ten wiersz, w ogóle
pozdrawiam
r
Opublikowano

- " pod powiekami chropowatosc chustek " -
podejrzewam ze zabraklo swiezych, wykrochmalonych,
a serwetek zabraklo

na pustym ladowisku radar niepotrzebny;
otworz oczy i wyjrzyj przez okno rzeczywistosci,
bo otwarcie zamknietej ksiazki
na tej samej stronie to trudniejsze niz znalezienie igly w stogu siany

Obnazylas swoja dusze , ale w nocy moglas sobie na to pozwolic i
w efekcie napisalas jak na moj grafomanski gust dobry wiersz +++

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


od poduszki do lądowiska, tak nawet Ikarowi się nie udało
w poduszce pod powiekami - no no aż drapię się po głowie co poetka miała na myśli
a puenta od czapy
czyli że co? kobiety muszą znać prawdę - ale prawdę nie istnieje
jeśli o tym jest ten wiersz, w ogóle
pozdrawiam
r
No nie ma interpunkcji, może faktycznie trzeci wers można dołączyć do drugiego, wydawało mi się, że raczej przekaz jest jasny. Wiersz to pewien stan, a lądowisko czeka na odpowiedź i pewnie, że się nie doczeka. Ale stan pozostaje stanem. Dziękuję za komentarz i też pozdrawiam:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • w niej masz drogi mleczne pokłosiem wydeptane - tu historia z korzeni w niepewność wyrasta. w niej masz ścieżki dopiero co w rosie skąpane - nie minie nawet chwila, a czas je zawłaszcza.   jest tak wyjałowiona (krucha, ślepa, głucha) monokulturą pragnień i błędów tętniących, pusta leży w bezruchu, milczy i nie słucha cichych szeptań i krzyków w koronach szumiących.   choć tak bardzo zmęczona, zasnąć nie potrafi, wciąż zakochana w niebie, z gwiazd wzroku nie spuści, będzie mu czule śpiewać przyziemne piosenki - może ją pokocha, tym marzenie jej ziści.   podszyta marzeniami bladoróżowymi, jedwabnymi nićmi i słodkim wiciokrzewem, użyźni swe zmysły, rozsieje uczuciami, odurzy zapachami i wilgotnym ciepłem.  
    • (Ojcu)   Wiesz, stoję tutaj. W tej trawie wysokiej. W słońcu. W tym rozkwieceniu bujnym i tęsknym.   W tej melancholii rozległej jak czas. W tym ogromie cichym sen głęboki otwiera powieki. I śnię tym snem potrójnym zamknięty. Tą duszną godziną upalnego lata.   Chwieją się wiotkie gałęzie. Łodygi. Źdźbła łaskoczące łydki.   I wszystko to szumi, gęstnieje. Oddycha niebem rozległym. Kobaltowym odcieniem przeciętym smugą po odrzutowcu i z białą gdzieniegdzie chmurą, obłokiem skłębionym …   W powietrzu kreślę tajemne symbole, znaki. Lgnę ustami do kory drzewa. Całuję. Namiętnie. Jak usta kochanki niewidzialne, drzewne. Liściastą boginię miłości.   Wnikam w te rowki słodkawe i lepkie od soku, czując na końcu języka tężejące grudki.   Układam zdania zapadnięte do środka, zamknięte a jednocześnie przeogromnie rozległe jak wszechświat. Jak unicestwienie. Zaciskam powieki. Otwieram… Mrugam w jakimś porywie pamięci.   Widzę idącego ojca, poprzez odczuwanie w nim tej powolności elegijnej (taką jaką się odczuwa we śnie)   Idzie powoli w wysokiej trawie. W łanach rozkołysanego morza z dłońmi złączonymi mocno i pewnie.   I rozłącza je nagle w mozaice szeptów, rozsuwając w tym złotym rozkłoszeniu zbożność i wiatr. I znowu w słońcu, i w cieniu. Za tym dębem, za kasztanem.   Za samotną w polu topolą. Chwieją i smukłą. jak palec na ustach Boga.   Idzie powoli, odchodząc. I pojawia się na chwilę, by zniknąć znowu za jakimś krzewem, co mu zachodzi znienacka drogę.   I znowu, ale w coraz większym oddaleniu. Za kępą pachnącą, za tym drżącym ukołysaniem maleńkich kwiatków, które mu spadają na głowę białym deszczem. Za jaśminem, który tak kochał za życia.   Twarz przesłaniam dłonią, szczypiące oczy, bowiem uderza mnie oślepiający promień słońca. Znienacka.   Otrząsa się w prześwicie z szeleszczących liści w powiewie. Lecz po chwili robi się duszno i cicho. Jakoś tak tkliwie. Ojciec zniknął, zapadł się. Rozpłynął, gdzieś w rozkojarzeniu sennej melancholii.   Na piaszczystej ścieżce pociętej cieniami gałęzi. A jednak był tu kiedyś i żył jeszcze. I żyje...   Jestem jedynym świadkiem tej manifestacji. Tego przemknięcia niematerialnego zrywu zakamuflowanego przed światem.   I mimo że jestem bez miejsca i przeznaczenia, notuję każdy błahy kształt. Każdy nawet zarys, który jest w czyimś zamyśle jedynie nic nieznaczącym szkicem.   W chmurze spopielałej. W nadciągającym snopie deszczu.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-24)    
    • Ciekawe, czy innych książkach też będzie.  Pzdr

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        (dla Raskolnikowa Sonia po prostu była święta, ale dawno czytałam).
    • @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Rafael Marius dziękuję. Pozdrawiam Was serdecznie, ale nie końcem, lecz początkiem, który wskazał mi drogę , co dalej muszę robić!  Zresztą, nie pominąłem przesłanek z jego podpowiedzi , jakie pozwalają odkrywać to, co zostało nieodkryte albo zatajone!?   Więc zaczniemy od tego, czym jest język światła i cienia?            

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        !!!!   Interpretację już mam!              
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Bcmil Czytając powyższe przypomniał mi się film z Jet Li Kiss of the Dragon (2001).   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...