Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ostatnio to ja jestem przybity
ale nie mogę porównać
mojego położenia z powieszeniem
na krzyżu – chociaż mogę
przybliżyć się do Jezusa Chrystusa
Pana mojego i takich jak ja
którzy są po stronie Krzyża świętego
ostatnio przed Pałacem Prezydenckim
jak i będą w każdym miejscu
i o każdej porze nie cierpiących zwłoki
a wymagających godnego uczczenia
(postawy licującej z postawą
co to jest obeliskiem nie do obalenia)
tych którzy zginęli za prawdę
i za wolną Ojczyznę – polską Polskę.

2010-09-17

Opublikowano

Bogoojczyźniane, grafomańskie spazmy...

Kosz.

P.S.
Panie Wija, przypominam o punkcie 5 orgowego regulaminu. Użytkownik nie ma prawa publikować tekstów "które nawołują do szerzenia nienawiści, ksenofobii lub konfliktów między narodami i/lub innymi grupami społecznymi"

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Fakt tekst jest kiepski, temat także. Ale, ni cholery nie widzę tu nawoływania do nienawiści, ksenofobii, ani międzynarodowych konfliktów tudzież konfliktów między grupami społecznymi. Nie wiem skąd żeś to wytrzasnął panie Lecter.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Fakt tekst jest kiepski, temat także. Ale, ni cholery nie widzę tu nawoływania do nienawiści, ksenofobii, ani międzynarodowych konfliktów tudzież konfliktów między grupami społecznymi. Nie wiem skąd żeś to wytrzasnął panie Lecter.

Jest mi zupełnie obojętne, czy ktoś wierzy w krzyż, półksiężyc, szatana, UFO, dietę odchudzającą czy Legię Warszawa...Krew mnie zalewa wtedy, gdy ktoś zaczyna wymachiwać krzyżykiem czy szalikiem i dzielić ludzi na lepszych, i gorszych. Na tych prawdziwych Polaków z "polskiej Polski" (!) i obcych z Polski niepolskiej (żydów, ruskich, niemców, zdrajców, agentów, masonów, pedałów, liberałów, komuchów, gestapowców, morderców...) To jest właśnie usypywanie ksenofobicznych barykad, skutkujące seansami nienawiści pod pałacem i rozchodzące się karaluchowato na wszystkie sfery życia - nawet portal poetycki...
Opublikowano

Jest pkt 5 który tu nie został złamany w żaden sposób i jest generalna zasada ,że jest to polski wolny portal poetycki. Wolność rozumiem jako wolność i swobodę w wyrażaniu własnych przemyśleń , emocji w formie wierszy. Wątpienie w instenie Boga czy jego negacja również musiały by być na zasadzie pkt 5 negowane. Proszę o więcej logiki i mniej uprzedzeń.
Co do tekstu jest to jasna i zrozumiała dla wszystkich opinia. Skądinąd słuszna moim zdaniem.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



"jest to polski wolny portal poetycki"
;)
Panie Wodnik, w tekście występuje prosty, ksenofobiczny antagonizm - ci "po stronie Krzyża", to polska Polska, walcząca (są polegli!) z Polską niepolską, spoza krzyża...
Pańska logika, wyklucza mnie z tego "polskiego" portalu - jestem "niepolakiem", spoza krzyża...
Opublikowano

Panie Lecter, to już jest histeria , nawet nie uprzedznie. Na stronie czołowej jest napisane jaki to portal. Wolny i polski - chyba oczywiste. Jeśli wolny to nikt nikogo nie powinien tu wykluczać . Jasne? Prościej nie można. Więcej - ja jak najbardziej Pana nie wykluczam i nie chcę być oskarżany o wykluczanie kogokolwiek. Jeśli chodzi o jednoznaczne opinie lub poglądy to z zasady wykluczają one pozostałe opinie lub poglądy. Jeśli jest się po czyjejś stronie to nie można być po stronie przeciwnej, jesli jest sie za to nie można być równocześnie przeciw ( niektórzy uparcie próbują) . To tyle . Na razie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie Wodnik, histeria to : granat, słoik z fekaliami, parteitag z pochodniami... ;)
"Wolny", nie oznacza pozostający poza prawem i regulaminem. Mowa nie o poglądach wykluczających inne poglądy, tylko sekciarskiej agitce wykluczającej osoby (!) głoszące inne poglądy - tym jest odmawianie mi prawa do polskości.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie Wodnik, histeria to : granat, słoik z fekaliami, parteitag z pochodniami... ;)
"Wolny", nie oznacza pozostający poza prawem i regulaminem. Mowa nie o poglądach wykluczających inne poglądy, tylko sekciarskiej agitce wykluczającej osoby (!) głoszące inne poglądy - tym jest odmawianie mi prawa do polskości.

Kolego Lekter, "nadprzewodzisz".

Wiersz jest zły, sprawa jest zła, ale propagandowe, dyżurne fobie w zakończeniach wyrazów( czyt. pejcze do smagania wszystkich myślących inaczej), których używasz, też są złe.

Proszę, kolegę Lektera, o większą oryginalność w ocenie takich tematów, a nie kalkowanie z ze zwykłych, podrzędnych "przekaziorów-mendiów" chwytów retorycznych z dyżurnymi fobiami na czole (nie ma pomyłki). Proszę, tu jest poezja org.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie Wodnik, histeria to : granat, słoik z fekaliami, parteitag z pochodniami... ;)
"Wolny", nie oznacza pozostający poza prawem i regulaminem. Mowa nie o poglądach wykluczających inne poglądy, tylko sekciarskiej agitce wykluczającej osoby (!) głoszące inne poglądy - tym jest odmawianie mi prawa do polskości.

Kolego Lekter, "nadprzewodzisz".

Wiersz jest zły, sprawa jest zła, ale propagandowe, dyżurne fobie w zakończeniach wyrazów( czyt. pejcze do smagania wszystkich myślących inaczej), których używasz, też są złe.

Proszę, kolegę Lektera, o większą oryginalność w ocenie takich tematów, a nie kalkowanie z ze zwykłych, podrzędnych "przekaziorów-mendiów" chwytów retorycznych z dyżurnymi fobiami na czole (nie ma pomyłki). Proszę, tu jest poezja org.

Kolego Almare, przewodniku niezwykły, nieprzeciętny ;), wiersz jest zły, sprawa jest zła i w związku z tym Lecter jest zły ? :) Zabawne...Proszę nazwać propagandowe fobie, których się pan dopatrzył i uzasadnić "odkrycie" ;) Dlaczego używa pan "pejcza" do smagania wolnych mediów (mendiów) !? :) Któreż to ? ;) Jeżeli chodzi o oryginalność, aż bije z pana wypowiedzi zasłuchanie w słowa Wodza...
Proszę, tu jest (jeszcze) poezja org.
Opublikowano

w pierwszej chwili myślałem, że to zły wiersz ale po dyskusji jaką wywołał to znaczy że dobry
Całkowicie popieram Lectera ten wiersz nie tylko szerzy ksenofobię, podsyca konflikty międzynarodowe ale także szerzy antysemityzm a przede wszystkim homofobię.
Zaprzyjaźnione grono homosiów protestuje przeciw intencji wiersza (nikt z nich nie stoi po stronie krzyża) jednak uważa zgodnie z poszanowaniem demokracji i z ideą naczelnego wodza Bolka że trzeba dowartościować wszystkich tak jak dowartościowano "lewą nogę".

pozdrawiam Jacek

ps Dobra wiadomość dla czytelników gazet polskojęzycznych;
Gazeta Polska chyba będzie miała proces w sądzie, który solidną karą finansową pogrąży ostatecznie ten zdziczały ideologicznie organ.
Jak pamiętacie na okładce tej gazety umieszczono portrety Palikota Goebbelsa i Urbana stylizowane na Marksa Engelsa i ... Przyszedł protest grożący sprawą sądową i wystąpieniem o olbrzymie odszkodowanie od....
rodziny Goebbelsa, która protestuje umieszczanie wizerunku swojego protoplasty wśród takich o podejrzanej reputacji nieuków.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Kolego Lekter, "nadprzewodzisz".

Wiersz jest zły, sprawa jest zła, ale propagandowe, dyżurne fobie w zakończeniach wyrazów( czyt. pejcze do smagania wszystkich myślących inaczej), których używasz, też są złe.

Proszę, kolegę Lektera, o większą oryginalność w ocenie takich tematów, a nie kalkowanie z ze zwykłych, podrzędnych "przekaziorów-mendiów" chwytów retorycznych z dyżurnymi fobiami na czole (nie ma pomyłki). Proszę, tu jest poezja org.

Kolego Almare, przewodniku niezwykły, nieprzeciętny ;), wiersz jest zły, sprawa jest zła i w związku z tym Lecter jest zły ? :) Zabawne...Proszę nazwać propagandowe fobie, których się pan dopatrzył i uzasadnić "odkrycie" ;) Dlaczego używa pan "pejcza" do smagania wolnych mediów (mendiów) !? :) Któreż to ? ;) Jeżeli chodzi o oryginalność, aż bije z pana wypowiedzi zasłuchanie w słowa Wodza...
Proszę, tu jest (jeszcze) poezja org.

Lekter, jest Zły z założenia! I tak trzymaj, bądź zły i nieubłagany dla szmiry, ale proszę, bądź oryginalny w uzasadnieniach dotyczących np. takiej sprawy jak ta.

Ksenofobia jest pejczem dyżurnym na Polaków. Co zabawne, badania wykazują, że poziom niechęci do obcokrajowców w Polsce jest znacznie mniejszy niż we Francji, Niemczech i chyba( tu pewien nie jestem - pamięć zawodzi ) tolerancyjnej Szwecji. Większość Polaków nie ma nic do ludzi, którzy chcą osiąść w Polsce i założyć rodzinę, prowadzić biznes. Badania wykonywała jakaś agenda europejska, są wiarygodne. Ale... zawsze dobrze jest powiedzieć: zaścianek, ksenofobiczna mieszanka kartoflana - Polska. A to nie prawda!

Wolne media! A gdzie one są? Proszę pokazać taką krainę. :)))))) To mitologia - wolne media - Pan mnie bawi, doprawdy. Pewnie są, jakieś niszowe pisma robione przez pasjonatów, w maleńkich nakładach, ale one nie są opiniotwórcze. I, jak znam system, wszystkie pod ścisłą obserwacją "konkurencji".

Wódz, jak zechciał Pan nazwać J. Kaczyńskiego, nie jest moim idolem. To zwykły narodowy socjalista. A ja, żadnej odmiany tego systemu nie lubię.

Pozdrawiam serdecznie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie Wodnik, histeria to : granat, słoik z fekaliami, parteitag z pochodniami... ;)
"Wolny", nie oznacza pozostający poza prawem i regulaminem. Mowa nie o poglądach wykluczających inne poglądy, tylko sekciarskiej agitce wykluczającej osoby (!) głoszące inne poglądy - tym jest odmawianie mi prawa do polskości.

Zakonczę tę dyskusję prostym stwierdzeniem: Panie Lecter, to co Pan wyżej napisał to jest już prezenacja ideologii której jest Pan zwolennikiem, jak mniemam. Pozostaje pytanie o punkt 5: czy szerzenie ideologii na portalu jest dopuszczalne? Ostatecznie mogę powiedzieć ,że ok. jest , ale uważam ,że piszący wyraźnie powinien na początku zaznaczyć ,że jest zwolennikiem określonej ideologii , a potem to uzasadnić. Wtedy będzie również jasne (bez złośliwości) z jakich pozycji Pan ocenia autorów na tym forum - choć uważam ,że w wypadku krytyki ideologia przeszkadza w obiektywnej ocenie wartości dzieł/utworów/wierszy i mam nadzieję ,że wyłącza Pan zestaw swoich poglądów politycznych podczas analizy wierszy. Pozdrawiam bez uprzedzen.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Kolego Almare, przewodniku niezwykły, nieprzeciętny ;), wiersz jest zły, sprawa jest zła i w związku z tym Lecter jest zły ? :) Zabawne...Proszę nazwać propagandowe fobie, których się pan dopatrzył i uzasadnić "odkrycie" ;) Dlaczego używa pan "pejcza" do smagania wolnych mediów (mendiów) !? :) Któreż to ? ;) Jeżeli chodzi o oryginalność, aż bije z pana wypowiedzi zasłuchanie w słowa Wodza...
Proszę, tu jest (jeszcze) poezja org.

Lekter, jest Zły z założenia! I tak trzymaj, bądź zły i nieubłagany dla szmiry, ale proszę, bądź oryginalny w uzasadnieniach dotyczących np. takiej sprawy jak ta.

Ksenofobia jest pejczem dyżurnym na Polaków. Co zabawne, badania wykazują, że poziom niechęci do obcokrajowców w Polsce jest znacznie mniejszy niż we Francji, Niemczech i chyba( tu pewien nie jestem - pamięć zawodzi ) tolerancyjnej Szwecji. Większość Polaków nie ma nic do ludzi, którzy chcą osiąść w Polsce i założyć rodzinę, prowadzić biznes. Badania wykonywała jakaś agenda europejska, są wiarygodne. Ale... zawsze dobrze jest powiedzieć: zaścianek, ksenofobiczna mieszanka kartoflana - Polska. A to nie prawda!

Wolne media! A gdzie one są? Proszę pokazać taką krainę. :)))))) To mitologia - wolne media - Pan mnie bawi, doprawdy. Pewnie są, jakieś niszowe pisma robione przez pasjonatów, w maleńkich nakładach, ale one nie są opiniotwórcze. I, jak znam system, wszystkie pod ścisłą obserwacją "konkurencji".

Wódz, jak zechciał Pan nazwać J. Kaczyńskiego, nie jest moim idolem. To zwykły narodowy socjalista. A ja, żadnej odmiany tego systemu nie lubię.

Pozdrawiam serdecznie

"Większość Polaków nie ma nic do ludzi, którzy chcą osiąść w Polsce i założyć rodzinę, prowadzić biznes"

Pod warunkiem, że nie na naszej ulicy.... ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie Wodnik, histeria to : granat, słoik z fekaliami, parteitag z pochodniami... ;)
"Wolny", nie oznacza pozostający poza prawem i regulaminem. Mowa nie o poglądach wykluczających inne poglądy, tylko sekciarskiej agitce wykluczającej osoby (!) głoszące inne poglądy - tym jest odmawianie mi prawa do polskości.

Zakonczę tę dyskusję prostym stwierdzeniem: Panie Lecter, to co Pan wyżej napisał to jest już prezenacja ideologii której jest Pan zwolennikiem, jak mniemam. Pozostaje pytanie o punkt 5: czy szerzenie ideologii na portalu jest dopuszczalne? Ostatecznie mogę powiedzieć ,że ok. jest , ale uważam ,że piszący wyraźnie powinien na początku zaznaczyć ,że jest zwolennikiem określonej ideologii , a potem to uzasadnić. Wtedy będzie również jasne (bez złośliwości) z jakich pozycji Pan ocenia autorów na tym forum - choć uważam ,że w wypadku krytyki ideologia przeszkadza w obiektywnej ocenie wartości dzieł/utworów/wierszy i mam nadzieję ,że wyłącza Pan zestaw swoich poglądów politycznych podczas analizy wierszy. Pozdrawiam bez uprzedzen.

"Zakonczę tę dyskusję prostym stwierdzeniem: Panie Lecter, to co Pan wyżej napisał to jest już prezenacja ideologii której jest Pan zwolennikiem, jak mniemam"

Jakiej ideologii, panie nieuprzedzony, bo nie doczytałem... ? ;)
Opublikowano

wiersz jest okropny, moze nie szerzy nienawisci, ale przez swoj plaski dogmatyzm z pewnoscia jej nie wyklucza; daj opatrznosci kazdemu portalowi, wolnemu, polskiemu, pieskiemu czy jak tam, takiego krytyka jak H. Lecter

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ponura polska jesień, Przywołuje na myśl historii karty smutne, Nierzadko także wspomnienia bolesne, Czasem w gorzki szloch przyobleczone,   Jesiennych ulewnych deszczy strugi, Obmywają wielkich bohaterów kamienne nagrobki, Spływając swymi maleńkimi kropelkami, Wzdłuż liter na inskrypcjach wyżłobionych,   Drzewa tak zadumane i smutne, Z soczystych liści ogołocone, Na jesiennego szarego nieba tle, Ponurym są często obrazem…   Jesienny wiatr nuci dawne pieśni, O wielkich powstaniach utopionych we krwi, O szlachetnych zrywach niepodległościowych, Które zaborcy bez litości tłumili,   Tam gdzie echo dawnych bitew wciąż brzmi, Mgła spowija pola i mogiły, A opadające liście niczym matek łzy, Za poległych swe modlitwy szepcą w ciszy,   Gdy przed pomnikiem partyzantów płonie znicz, A wokół tyle opadłych żółtych liści, Do refleksji nad losem Ojczyzny, W jesiennej szarudze ma dusza się budzi,   Gdy zimny wiatr gwałtownie powieje, A zamigocą trwożnie zniczy płomienie, O tragicznych kartach kampanii wrześniowej, Często myślę ze smutkiem,   Szczególnie o tamtych pierwszych jej dniach, Gdy w cieniu ostrzałów i bombardowań Tylu ludziom zawalił się świat, Pielęgnowane latami marzenia grzebiąc w gruzach…   Gdy z wolna zarysowywał się świt I zawyły nagle alarmowe syreny, A tysiące niewinnych bezbronnych dzieci, Wyrywały ze snu odgłosy eksplozji,   Porzucając niedokończone swe sny, Nim zamglone rozwarły się powieki, Zmuszone do panicznej ucieczki, Wpadały w koszmar dni codziennych…   Uciekając przed okrutną wojną, Z panicznego strachu przerażone drżąc, Dziecięcą twarzyczką załzawioną, Błagały cicho o bezpieczny kąt…   Pomiędzy gruzami zburzonych kamienic Strużki zaschniętej krwi, Majaczące w oddali na polach rozległych Dogasające płonące czołgi,   Były odtąd ich codziennymi obrazami, Strasznymi i tak bardzo różnymi, Od tych przechowanych pod powiekami Z radosnego dzieciństwa chwil beztroskich…   Samemu tak stojąc zatopiony w smutku, Na spowitym jesienną mgłą cmentarzu, Od pożółkłego zdjęcia w starym modlitewniku, Nie odrywając swych oczu,   Za wszystkich ofiarnie broniących Polski, Na polach tamtych bitew pamiętnych, Ofiarowujących Ojczyźnie niezliczone swe trudy, Na tylu szlakach partyzanckich,   Za każdego młodego żołnierza, Który choć śmierci się lękał, A mężnie wytrwał w okopach, Nim niemiecka kula przecięła nić życia,   Za wszystkie bohaterskie sanitariuszki, Omdlewających ze zmęczenia lekarzy, Zasypane pod gruzami maleńkie dzieci, Matki wypłakujące swe oczy,   Wyszeptuję ciche swe modlitwy, O spokój ich wszystkich duszy, By zimny wiatr jesienny, Zaniósł je bezzwłocznie przed Tron Boży,   By każdego z ofiarnie poległych, W obronie swej ukochanej Ojczyzny, Bóg miłosierny w Niebiosach nagrodził, Obdarowując każdego z nich życiem wiecznym…   A ja wciąż zadumany, Powracając z wolna do codzienności, Oddalę się cicho przez nikogo niezauważony, Szepcząc ciągle słowa mych modlitw…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @andrew Czy rzeczywiście świat współczesny tak nas odczłowieczył? Czy liczy się tylko pogoń za wciąż rosnącą presja społeczną w każdej dziedzinie? A gdzie przestrzeń, by być sobą?
    • @Tectosmith całkiem. jakbym czytał któreś z opowiadań Konrada Fiałkowskiego z tomu "Kosmodrom".
    • @Manek Szerzenie mowy nienawiści??? Przecież nie skłamałem w ani jednym wersie!
    • Widzą mnie. Przez te korytarze. Przez te imaginacje. Patrzą. Wodzą za mną wzrokiem nieruchomym. Te ich oczy. Te ich wielookie twarze… Ale czy to są w ogóle ich twarze? Wydrapuję żyletką te spojrzenia z okładek. Ze stronic starych gazet. Z pożółkłych płacht. Zapomnianych. Nie odtrącam ich. Było ich pełno zawsze i wszędzie. Nie odtrącam… Kiedyś odganiałem ręką te spojrzenia wnikliwe. Czujne. Odganiałem jak ćmy, co puszyściały w przelocie. Albo mole wzruszone jakimś powiewem nagłym z fałd ciężkich zasłon, bądź ubrań porzuconych w kącie. Z barłogu. Z legowiska. Ze sterty pokrytej kurzem. Szarym pyłem. W tym oddechu idącym od otwartych szeroko okien. Od nocy. Od księżyca… Od drzew. Od tych topól strzelistych. Szumiących. Szemrzących cicho. Od tych drzew skostniałych z zimna. Od chmur płynących. Od tych chmur w otchłani z jasnymi snopami deszczu...   Siedzę przy stole. Na krześle. Siedzę przy stole oparty łokciami o blat. Oparłszy się na złożonych dłoniach brodą. Zamieram i śnię. I znowu śnię na jawie. Wokół mnie płomienie świec. Drżące. Migoczące. Rozedrgane cienie na suficie i ścianach. Na podłodze błyszczące plamy. Na klepce. Czepiają się sęków. Czepiają się te widma. Te zjawy z nieokreślonych ustroni i prześwitów z ciemnej linii dalekiego lasu. Na stole płonące świece. Na parapetach. Na szafie. Na podłodze. Świece wszędzie. Płonące gwiazdy na niebie. Wszechświat wokół mnie. Ogromna otchłań i mróz zapomnienia…   Przede mną porcelanowy talerz z okruchami czerstwego chleba i emaliowany kubek, odrapany, otłuczony. Pusty… A więc to moja ostatnia wieczerza…   *   Wirujące obłoki nade mną. Pode mną mgławice, spirale galaktyk. Nade mną… Nasyca się we mnie jakaś deliryczna ekscytacja. Jakieś wielokrotne, uporczywe widzenie tego samego, tylko pod różnymi kątami. Wciąż te same zardzewiałe skorupy blaszanych karoserii, powyginanych prętów, pancernych płyt, pogiętych, stępionych mocno bagnetów i noży… Przedzieram się przez to wszystko z donośnym chrzęstem i stukotem spadających na ziemię przedmiotów. Idę, raniąc sobie łokcie, kolana… Idę… I słyszę. I słyszę wciąż w mojej głowie piskliwy szum. I pulsowanie, takie jakby podzwanianie. I znowu drzwi. Kolejne. Uchylone. Spoza nich dobiega to nikłe: dzyn-dzyn. A więc ktoś tu był. I jest! Ktoś mnie ogląda i podziwia jak w ZOO. Nie mogę się pozbyć tych mar natrętnych. Dzyn-dzyn.. Tych namolnych widziadeł, które plączą się tutaj bez celu. Dzyn-dzyn… I widzę je. I słyszę... Nie. Nie dosłyszę, co mówią do siebie, będąc w tych pokracznych pozach. Gestykulują kościstymi palcami obwieszonymi maleńkimi dzwoneczkami… Dzyn-dzyn… Wciąż to nieustanne dzyn-dzyn...   *   Otaczają mnie blaski. Mrugające iskry. Kiedy siedzę przy stole, oparłszy brodę na dłoniach. Mieni się wazon z kryształu z uschniętą łodygą martwego kwiatu. Cóż jeszcze mógłbym ci powiedzieć? Będę ci pisał jeszcze. Kartki rozrzucone na stole. Pogniecione. Na podłodze. Ciśnięte w kąt w formie kulek. Wszędzie. W dłoni. W tej dłoni ściskającej pióro, bądź długopis… W tej dłoni pomazanej tuszem, atramentem. W tej dłoni odrętwiałej. I w tym odrętwieniu trwam, co idzie od łokcia do czubków palców. Mrowienie. Miliardy igieł... W serwantce lustra migoty i drżenia. W serwantce filiżanki, porcelanowy dzbanek. Talerze. Kryształowa karafka ojca. Zaciskam powieki. Szczypiące.   Dlaczego ten deszcz? Latarnie na ulicy. Noc. Zamglone światła. Deszcz. Drzewa oplatają się nawzajem gałęziami. Nagimi odnogami. Drzewa splecione. Supły… Deszcz… Zamglone poświaty ulicznych latarni. Idę. Kiedy idę – deszcz… Wciąż deszcz… Stukocze o blaszane rynny starych kamienic. O daszki okrągłych ogłoszeniowych słupów. O blaszane kapelusze ulicznych latarni… Deszcz… Kiedy idę tak. A idę tak, bo lubię. Kiedy deszcz… I ten deszcz wystukuje mi. Spada na dłonie. Na policzki. Na usta. Na twarz…   *   To rotuje. To wciąż rotuje. Oddala się, ciągnąc za sobą długą smugę. Rezonuje od tego jakiś magnetyzm. To się oddala. To wciąż się oddala, nieubłaganie. Kiedy idę długim korytarzem, muskam palcami żeliwne rury, które ciągną się kilometrami w głąb. Które się ciągną i wiją. Które pokryła brunatna pleśń. W których stukoty i jęki. Zamilkłe. W których milczenie. Martwa cisza. Ciągnące się rury. Rozgałęzienia jakieś. Wychodzą. Wchodzą. Rozchodzą się. Łączą… Od jednej ściany do drugiej. Z podłogi w sufit. Przebijają się znikąd donikąd. Martwy krwiobieg w ścianach z popękaną, odłażącą farbą. Chrzęszczący pod stopami gruz, potłuczone szkło... Na języku i w gardle gryzący szary pył zapomnienia. Uchylone drzwi. Otwarte na oścież. Zamknięte na klucz. Na klamkę. Naciskam z cichym skrzypieniem. Wchodzę. W półmroku sali kamienne popiersia okryte zakurzoną folią. Rozrzucone dłuta, młotki… W półmroku. Zapach jakichś dalekich, zeskorupiałych w mimowolnym grymasie gipsowych twarzy. W odległym echu dawnego czasu. Pożółkłe plakaty na ścianach. Uśmiechnięte twarze. Patrzące filuternie oblicza dawno umarłych…   Kto tu jest? Nie ma nikogo.   Szklane gabloty. Zardzewiałe metalowe stelaże. Na pólkach chemiczne odczynniki. Przeciekające butle z jakąś czarna mazią. Odór rozkładu i czegoś jeszcze, jakby opętanego chorobą o nieskończonym wzroście… Na ścianach potłuczone, popękane porcelanowe płytki z rozmazanymi smugami zakrzepłej krwi. Od dawna ślepe, zgasłe oczy okrągłej wielookiej lampy. Przekrzywionej w bezradnym błaganiu o litość, w jakimś spazmie agonii. W kącie, między stojakami do kroplówek, ociężały, porysowany korpus z kobaltem-60 w środku pokryła rdza. Na metalowym stole resztki nadpalonej skóry z siwą sierścią kozła. Nie przeżył. Wtedy, kiedy blade strumienie wypalały jego wnętrze do cna… Walające się na podłodze stare, zwietrzałe gazety. Czarne nagłówki. Czarno-białe zdjęcia. Pierwszy wybuch jądrowy na atolu Bikini. Pozwijane plakaty... Szukam czegoś. Szperam. Odgarniam goła stopą… Nie ma. Nie było chyba nigdy.   *   Powiedz mi coś. Milczysz jak głaz wilgotny. Jak lśniący głaz na poboczu zamglonej drogi. Zjada mnie promieniowanie. Zżera moje komórki w powolnej agresji. Wokół mojej głowy mży złociście aureola smutku w opadających powoli cząsteczkach lśniącego kurzu. Jakby to były drobniutkie, wirujące płatki śniegu. Jakby rozmyślający Chrystus, coraz bardziej jaśniejący i z rękami skrzyżowanymi na piersiach, szykował się powoli na ekstazę zbawienia w oślepiającym potoku światła...   I jeszcze...   Otwieram zlepione powieki... Długo jeszcze? Ile już tu jestem? Milczysz... A jednak twoje milczenie rozsadza moją czaszkę niczym wybuchający wewnątrz granat. Siedzę przy stole a on naprzeciw szczerzy do mnie zęby w szyderczym uśmiechu. Kto? Nikt. To moje własne widzimisię. Moje chorobliwe samounicestwienie, które znika, kiedy tylko znowu zamknę je powiekami. I znowu widzę – ciebie. Jesteś tutaj. Obok. We mnie. W przeszłości jesteś. A ponieważ i ja jestem w głębokiej przeszłości, nie ma nas tu i teraz. Zatem byliśmy. A tutaj, w teraźniejszości tkwisz głęboko rozgałęzieniami korzenia. W ziemi. W tej czarnej glebie. W tej wilgotnej, w której ojciec mój zdążył się już rozpaść w najdrobniejsze szczegóły dawno przeżytych dziejów. W atomy. W ziarna rozkwitające w ogrodzie pąkami peonii…   Przełykam ślinę, czując sadzę z komina, dym płonących świec na podniebieniu. One wokół mnie rozpalają się jeszcze i drżą. Marzyłem. I śniłem. Albo i śnię nadal. Na jawie. I jeszcze… Moje nocne misterium. Moje własne bycie mistrzem ceremonii, której nie ma, która jest tylko we mnie. Mówię coś. Poruszam milczącymi ustami. Tak jak mówił do mnie mój nieżywy już ojciec, wtedy, kiedy pamiętałem jeszcze. Przyszedł odwiedzić mnie, ale tylko na chwilę. Przyszedł sam. Tym razem bez matki. Posiedział na krześle. A bardziej, tylko przysiadł. Tak, jak się przysiada na moment przed daleką podróżą. Lecz zdążył jeszcze zapalić papierosa, oparłszy się jednym łokciem o blat stołu..I w kłębach błękitnawego dymu, zaczął swoją przemowę pełną wzruszeń. To znowu ze śmiechem, albo powagą człowieka z zasadami. A jego oczy za szkłami okularów stawały się coraz bardziej lśniące. Coś mówił. Albo i nie mówił niczego. A to, co mówił było moim przywidzeniem. Omamem słuchowym. Fantasmagorią. Tylko siedział nieruchomo. Jak posąg z kamienia. Ale wiem, że odchodząc, położył jeszcze swoją dłoń na moim ramieniu, w takim jakby muśnięciu, w ledwie wyczuwalnym tknięciu. Czy może bardziej wyobrażeniu…   Sam już nie wiem czy tu był. I czy był jeszcze…Chłód powiał od schodowej klatki. Od wielkiego przeciągu drzwi trzasnęły w oddali…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-23)      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...