Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

pana tam nie było - opowiem


Rekomendowane odpowiedzi

pamiętam była wąska ścieżka
między łąką a polem zboża
zbierał chabry w bukiet
i motyle wirowały w tańcu

rozpostarta zieleń z błękitem
między nim a mną kaczeńce
wbijały się w źrenice ukrywając nagość
uczucie ponad kwitło prawdą

miasto widziało splecione dłonie
przy świecach wystawny obiad
a restauracja zawiść siała
rosła zazdrość ich oczu

teraz noce w samotność wyglądają
tam popłynąć na jawie
ścieżka - porosła pokrzywą
nic że kłuje piszę wiersze

nie ukrywam między wersami
płynie życie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podchodzę do tego utworu tak, jak się właśnie podchodzi do sielanki, no i czegóż tu więcej (jakiś niestworzonych rzeczy) wymagać od sielanki. Wiersz ten przecież wypełnia swoje zadania i powinności, i to w całkiem ciekawy i liryczny sposób, i co też ważne, nie zgrywa się na coś innego niż czym jest. Jeśli mówi się o muzyce, że jest lekka, łatwa i przyjemna, to dlaczego nie można byłoby tego samego powiedzieć o tego rodzaju twórczości. O ile mi wiadomo różnorodność, stylów, gatunków, form…, świadczy o bogactwie i pełni uzewnętrzniania się człowieka. A w każdym razie nie ma się co ograniczać, przynajmniej do czegoś jedynego, co się komuś może tylko i wyłącznie podobać. Chyba że autor woli się komuś przypodobać, no to wtedy musi preferować czyjś gust, przynajmniej ponad swój. A to, co powiedziałem, to wcale nie świadczy, że ja propaguję jakiej warunki ulgowe do/dla pewnego rodzaju twórczości, proponuje tylko szersze spojrzenia na świat literatury i poezji, co właśnie prezentuje nam Jolanta S. Dzięki więc jej za to. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.








Pięknie opisałaś dramatyzm w szczęściu, które jest tak blisko. Potem smutek,
ze zwykłego nie chcę się bić z innymi, z ich zazdrością itp.
Pozdrawiam Jolu
właśnie zazdrość Lecterek powiniem umieścić w "koszu" byłoby mi lżej walczyć o swoje...


a tak na marginesie sobie kreślę myśli... skąd Lecter wiedział, że samżę kotlety ;)

serdecznie - Jola.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.








Pięknie opisałaś dramatyzm w szczęściu, które jest tak blisko. Potem smutek,
ze zwykłego nie chcę się bić z innymi, z ich zazdrością itp.
Pozdrawiam Jolu
właśnie zazdrość Lecterek powiniem umieścić w "koszu" byłoby mi lżej walczyć o swoje...


a tak na marginesie sobie kreślę myśli... skąd Lecter wiedział, że samżę kotlety ;)

serdecznie - Jola.

ty smażysz kotlety ? inspirujące :)
skąd ja mam wiedzieć skąd Lecterek wiedział, jest mi nieswojo,
skąd mam wiedzieć kto to?

z pamiętniczka ?
:/
pozdr
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie ma już tamtych sklepów z zabawkami, Które pośród dzieciństwa chwil beztroskich, Podarowały mi ogrom niewysłowionej radości, Przechowanej skrzętnie w głębinach pamięci…   Każda wizyta w takim sklepie, Była w dzieciństwie niezapomnianym przeżyciem, Na długie lata zapadającym w pamięć, Przyoblekającym się nocami w niejeden barwny sen…   Pamiętam tamte ich półki, Uginające się pod ciężarem gier planszowych, Dziesiątek pudełek puzzli rozmaitych, Dla dzieci w różnych kategoriach wiekowych,   Nie brakowało najrozmaitszych maskotek, Poupychanych w niemal każdym ich kącie, Były pluszaki po naciśnięciu świecące, Były i mechaniczne nakręcane kluczem.   Pamiętam liczne plastikowe figurki Wyobrażające lisy, wilki, jelonki, Rozstawione na tle tekturowej dekoracji, Przedstawiającej rozległy las zielony.   I liczne plastikowe dinozaury, Niektóre rozmiarów całkiem słusznych, Wielkości całej kilkulatka ręki, Budzące w moich oczach niekłamany podziw.   Pamiętam tamte na baterie roboty, Wydające z siebie różnorakie dźwięki, Po naciśnięciu mrugające światełkami, Imitującymi strzały pistoletów laserowych.   I liczne modele wahadłowców i rakiet, Rozwieszone na nitkach pod sufitem, Niczym w magicznym sadzie zaklęte owoce, Na rozłożystych gałęziach drzew…   A każdy radosny dziecka uśmiech, Rozniecony niespodziewanym prezentem, Zapadał dobrze w starej sklepikarki pamięć, Budząc także i staruszki emocje…   Pamiętam jak kiedyś całe pudełko żetonów, Przedstawiających z różnych epok wojowników, Na porysowanej sklepowej ladzie z plastiku, Wysypała przede mną ku niepojętemu zdziwieniu…   I wtedy padły te słowa cudowne, Wywołujące u kilkulatka emocji dreszcz, Które na zawsze zapadły mi w pamięć… - Bierz wszystkie... To prezent!   Pamiętam jak w oczach kilkulatka, Od nadmiaru niespodziewanego szczęścia, Zawirował nagle cały świat, A chwila ta zdawała się wiecznie trwać.   Szeroko otwierając ze zdziwienia oczy, W cudowny prezent nie mogłem uwierzyć, Stałem tak, jak w ziemię wryty, Słowa z siebie nie mogąc wydobyć,   Dopiero starej sklepikarki ponaglenie, Okraszone jej serdecznym uśmiechem, Sprawiło że nieśmiało wyciągnąłem ręce, Zbierając nieśmiało żetony tekturowe.   Jedne pokryte brokatem, Błyszczały się w sklepowej żarówki świetle, Inne zatopione w fosforze, Świeciły się gdy noc spowiła ziemię,   Na jednych byli brodaci wikingowie, Na innych rycerze dzierżący lśniące miecze, Na jednych Celtowie prezentowali się groźnie, Z innych spoglądali dostojni maharadżowie,   Na jednych żetonach smagli Asyryjczycy, Prezentowali dumnie bujne swe brody, Na innych z kolei amerykańscy Rangersi, Salutowali mi karnie gładko ogoleni,   Z jednych żetonów egipscy łucznicy, Mierzyli we mnie z swych łuków strzały, Na innych z kolei zadumani Hetyci, Ostrzyli w skupieniu swe bojowe topory.   Choć przedstawiały wojowników tak różnych, Wszystkie po temu się przysłużyły, Że roznieciły u mnie ciekawość całego świata historii, Żarzącą się skrycie w dziecięcej wyobraźni głębi...   Lecz jest to już tylko niestety, Zaledwie wspomnienie z przeszłości, Nie ma już tamtych sklepów z zabawkami, Próby czasu niestety nie przetrwały…   Jedne te w miasteczkach niewielkich, Niestety nie wytrzymały konkurencji, Z wyrastającymi jak grzyby po deszczu hipermarketami, Które zmonopolizowały lokalne rynki.   Inne z nieubłaganym kolejnych lat biegiem, Zostały już trwale wyburzone, Inne budynki zajęły ich miejsce, Nie został po nich na kamieniu kamień…   Gdy człowiek czasem dzieciństwo wspomni, Pośród dorosłego życia obowiązków niezliczonych, Czasem w oku i łza się zakręci, Na wspomnienie tamtych sklepów z zabawkami,   Które niegdyś w odległym dzieciństwie, Podarowały mi radości tak wiele, By w niejednej dorosłości chwili trudnej, Ich wspomnienie było mi pocieszeniem…
    • @Groschek Ślicznie, cudownie! Ach! Pozdrawiam serdecznie!
    • Lek na...   Krople dla Cukrzyków (czyli "diabełtyków") Dwadzieścia kropli, na cukier... — przed jedzeniem! Albo po... Wszystko jedno.  
    • @Dekaos Dondi Taak, co nazwane to już jest znane i oswojone... Zgrabny koncept :) (chyba że ten co zamieszkał, na miano człowieka co brzmi dumnie, nie zasłużył... Pozdrawiam.
    • @Starzec Też bym zbierał :) Zgrabna miniatura, daje do myślenia...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...