Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Na głównym placu miasta, gdzie gołębie nie znaczą pokoju,
Po prawicy niewiernych kwiaciarek i sprzedajnych pamiątek,
Na oczach bezbożnych turystów ciągnących od strony Kościołów,
Noe począł budowę arki. Bez planów przestrzennych i zezwoleń,
Za pomocą klocków LEGO i kolorowych spinaczy,
Starzec wzniósł potężną łódź z żaglami z pieluch.

Umieścił nań dwa osobniki każdego gatunku:
Dwa Jaguary, Ople dwa i Mercedesy,
Parę butów sportowych i Żubry dwa,
Dwa wibratory i parę grilli z kominkiem.
Wszystko co miłe Bogu naszemu, spoczęło w arce.

Wnet, od wybrzeży Stanów, przez Morze Północne, Kuwejt i Irak,
Trysnęła ropa, pokrywając morza, lądy, gołębie i krzyże.
Tylko Noe, stojąc na najwyższym z pokładów, szeptał z uśmiechem:
Wiedziałem żeby kupić Diesla.

Opublikowano

Przy trzecim, czwartym wierszu, wrażenie produkcji taśmowej, spod matrycy...
Noe, Mojżesz, Prometeusz, Św.Tomasz, Charon, Syzyf, Szymon Rybak i pewnie jeszcze setka innych zacnych postaci...wystarczy ich wytarzać w pikantnym sosie współczesności i...jest wiersz ;)
Jak dla mnie - market poetycki.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


sprawne [choć z błędami gram. ;)]
nieco kabaretowe [prześmiewcze i bez zobowiązań ;) - np. Bóg i jeszcze kilka tym podobnych],
myśl przewodnia klucząca meandrami - do nijakiej, choć na pozór efektownie wyglądającej - puenty,

to nie jest wiersz, raczej żart z gatunku 'nie ogolisz się tramwajem' ;)
Opublikowano

W tradycji judaistycznej wadzenie się z Bogiem było rzeczą słuszną. Potem stłumił to Kościół. A posługując się pytaniami Cupitta - wątpliwe jest, że dzisiejszy katolik rozróżni czym różni się kalwinizm od arminianizmu, jak przedstawia się nauka o Trójcy Świętej itp.
Ja mam wrażenie, że jednak takie wiersze są potrzebne. Mogę się mylić, ale to już inna kwestia.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Łzy może nie, ale politowanie pomieszane ze zrezygnowaniem na pewno , raczej opadające ręce, no a w takiej sytuacji wydaje się że jedyną możliwością obrony jest ironia, co innego pozostaje, skoro "powtarzanie wielkich słów" jak proponował Herbert niezbyt trafia do odbiorcy, zwłaszcza współczesnego, zwłaszcza młodego...

Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam :)
R.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



O dobre to były czasy Michale ;) mam nadzieje pojawić się niedługo na jakimś wieczorku poetyckim związanym z ludźmi z CZASU, jako że ostatnio niezbyt czas wolny dopisywał.
A takie słowa uznania, to chyba jeszcze przesada, ale i doping na przyszłość, dziękuję i pozdrawiam. R.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja nazwałbym to raczej stylem pisania, i tak to widzę. Akurat ten okres mojego pisania skupia się na takim stylu, przyznam się że największym „natchnieniem” czy impulsem ( to lepsze słowo) jest dla mnie lektura Starego Testamentu i wycieczki do supermarketów i galerii handlowych.
Uważam że taki kontekst który wykorzystuje do przekazania myśli, jest najbardziej nośny, jako że wszyscy jesteśmy wychowani w kulturze Judeo-chrześcijańskiej, z domieszką Grecko-Rzymskiej. Kiedy Mówię Syzyf, odbiorca od razu uruchamia bagaż swoich skojarzeń jaki ma wpojony dzięki wychowaniu w danym kontekście kulturowym, kiedy Mojżesz to samo, oszczędzam zbędnych słów i metafor, posługując się tym co jest w nas wsocjalizowane. Mógłbym pisać odnosząc się do tego co jest mi najbliższe np. filozofów, tylko uważam że wtedy moje teksty byłyby niezrozumiałe dla wielu odbiorców którzy nie zgłębiali historii filozofii, byłyby pseudoerudycyjne ale ich pole oddziaływania byłoby zawężone. Ponadto Gdybym wychował się w Iraku zapewne moje teksty obracałyby się kręgu innych kontekstów i figur, niejako jesteśmy skazani na to że jest jedna kultura z której społeczeństwo wyrasta ( akurat w Polskim przypadku).

Jak już wspomniałem w powyższym komentarzu „powtarzanie wielkich słów” niezbyt trafia dziś do odbiorcy, dlatego właśnie staram się uwspółcześniać, trywializować, tworzyć paradoksy i spłycenia, no a co za tym idzie ironizować.

A akurat teksty z Szymonem Rybakiem, Syzyfem, no i po części też Charonem, były także osadzone w tych kontekstach kulturowych, ale nie uwspółcześniane, ani nie ironiczne, ani nie trywializowane, co według mnie pokazuje, że nie chodzi o receptę na wiersz, tylko styl pisania jaki mnie prześladuje ostatnimi czasy.

Cieszę się że poruszyłeś ten temat H. Lecterze, dzięki za odwiedziny i ślad
Pozdrawiam R:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Czy bez zobowiązań to raczej bym się nie zgodził :) odnośnie Boga musiałem dodać „naszego” żeby właśnie wystrzec się zbyt bluźnierczego wydźwięku o który nie chodziło w tym miejsu, choć to „naszego” nijak pasuje mi w tym miejscu zaburzając rytm, ale niech już zostanie, chociaż będę mógł odpierać tym takie zarzuty ;)

Żartu nie znałem wcześniej, a skoro tekst nie jest wierszem, to na pewno jest przewrotną diagnozą wystawianą przez Roberta Siudaka, klasyfikować można podle potrzeb ;)
Pozdrawiam i dzięki za odwiedziny
R.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



W tradycji judaistycznej z Bogiem to nie tylko trzeba było się czasami wadzić, ale i targować (Abraham z Bogiem odnośnie Sodomy) czy nawet sprzeciwiać, zresztą daleko szukać nie trzeba, Judasz też był wypełnieniem planu Bożego. Co do dogmatów i herezji, odłamów itd., co do ich odbioru i rozumienia w społeczeństwie, co do ich wprowadzania w życie to można przegadać godziny, ale nie wiem czy jest to najlepsze na to miejsce :) Dziękuję Michale za ocenę. Pozdrawiam R.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja nazwałbym to raczej stylem pisania, i tak to widzę. Akurat ten okres mojego pisania skupia się na takim stylu, przyznam się że największym „natchnieniem” czy impulsem ( to lepsze słowo) jest dla mnie lektura Starego Testamentu i wycieczki do supermarketów i galerii handlowych.
Uważam że taki kontekst który wykorzystuje do przekazania myśli, jest najbardziej nośny, jako że wszyscy jesteśmy wychowani w kulturze Judeo-chrześcijańskiej, z domieszką Grecko-Rzymskiej. Kiedy Mówię Syzyf, odbiorca od razu uruchamia bagaż swoich skojarzeń jaki ma wpojony dzięki wychowaniu w danym kontekście kulturowym, kiedy Mojżesz to samo, oszczędzam zbędnych słów i metafor, posługując się tym co jest w nas wsocjalizowane. Mógłbym pisać odnosząc się do tego co jest mi najbliższe np. filozofów, tylko uważam że wtedy moje teksty byłyby niezrozumiałe dla wielu odbiorców którzy nie zgłębiali historii filozofii, byłyby pseudoerudycyjne ale ich pole oddziaływania byłoby zawężone. Ponadto Gdybym wychował się w Iraku zapewne moje teksty obracałyby się kręgu innych kontekstów i figur, niejako jesteśmy skazani na to że jest jedna kultura z której społeczeństwo wyrasta ( akurat w Polskim przypadku).

Jak już wspomniałem w powyższym komentarzu „powtarzanie wielkich słów” niezbyt trafia dziś do odbiorcy, dlatego właśnie staram się uwspółcześniać, trywializować, tworzyć paradoksy i spłycenia, no a co za tym idzie ironizować.

A akurat teksty z Szymonem Rybakiem, Syzyfem, no i po części też Charonem, były także osadzone w tych kontekstach kulturowych, ale nie uwspółcześniane, ani nie ironiczne, ani nie trywializowane, co według mnie pokazuje, że nie chodzi o receptę na wiersz, tylko styl pisania jaki mnie prześladuje ostatnimi czasy.

Cieszę się że poruszyłeś ten temat H. Lecterze, dzięki za odwiedziny i ślad
Pozdrawiam R:)

Deklarujesz istnienie swojej grupy docelowej, potencjalnych odbiorców o płytkiej, powierzchownej kondycji umysłowej i nieskomplikowanych potrzebach, zaspokajanych w prosty, szybki i skuteczny (!) sposób. Z całą pewnością do nich docierasz, tylko to powoduje automatyczną rezygnację, wykluczenie czytelnika o innej charakterystyce. Nie można być "atrakcyjnym towarem", zarówno dla młodego bankowca z Warszawy, jak i podstarzałego fryzjera z Koziej Wólki ;) To nie styl pisania, tylko marketing... ;)
Nie przeceniałbym bagażu kulturowego "młodego, współczesnego, z galerii handlowej", twoje ostatnie "stylowe" doświadczenia, to bardziej produkt dla zblazowanych erudytów...
Młody z galerii, niczego w swojej głowie nie uruchamia, on konsumuje... :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wręcz przeciwnie, nie deklaruję grupy docelowej ;) a raczej staram się poszerzać grono odbiorców, nie zamykając się w jednej grupie docelowej, bo jak wiadomo nie od dziś, problem poezji współczesnej polega na tym, że poetów czytają tylko poeci. Rozumiem, że nie ma tekstu który przemówi do wszystkich, ale jednocześnie szukam takich narzędzi, żeby przekaz był interesujący dla jak największego grona, i tu nie ukrywam że także celuję w młodych i nie zainteresowanych poezją ludzi. Może to naiwne, ale uważam, co poparte jest większym czy mniejszym bagażem własnych doświadczeń, że młody z galerii czy kina multipleksu naprawdę może zainteresować się tekstem poetyckim, jeżeli ten będzie podany w ciekawy sposób, i tak aby dotknął realiów w których on, no i my po części, się obracamy.

Oczywiście tekstem też staram się trafić do innych poetów etc. – jeżeli nie trafiam, szkoda, może akurat ten tekst nie przypadł do gustów, ale na pewno nie chciałbym żeby miało miejsce to co już kilka razy przytrafiało się poezji – mianowicie że egzystowała w zamkniętym kręgu „samoonanizujących się poetów i snobów”.

Pozdrawiam R. :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
    • @Maciek.J Nasza Polska jest piękna= cała. dzięki @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Naram-sin  dziękuję.   @Alicja_Wysocka dziękuję @Jacek_Suchowicz piękny Twój wiersz @Roma, @Rafael Marius, @Andrzej P. Zajączkowski dziękuję bardzo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...