Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Cz. XIII „On”

„Dobranoc Piotrek” i poszła. Zniknęła i zostałem sam. Siedziałem chwilę i czytałem tą krótką rozmowę. Po chwili wyłączyłem komputer. Siedziałem i gapiłem się bezmyślnie w ścianę. Bezmyślnie? Nie… myśli były. Gdyby tak można wyłączyć na chwilę opcję „myślenie”. Byłoby o wiele łatwiej. Ale
życie nie jest proste, a moje jest bardzo zagmatwane. W tym momencie z zamyślenia wyrwał mnie
dźwięk telefonu. Sms…odebrałem i ze zniecierpliwieniem i niechęcią czytałem: „Tęsknię…chciałabym
porozmawiać…” Cholera no! Jeszcze jej mi brakowało. Zdenerwowany wyłączyłem telefon i poszedłem spać.
Obudziło mnie delikatne pukanie do drzwi. Otworzyłem jedno oko i spojrzałem na zegarek. Ósma…wcześnie…
-Proszę…-powiedziałem i drzwi uchyliły się powoli. W progu stała Ona. Widać było, że niekoniecznie chciała przyjść.
-Przepraszam…Chyba cię obudziłam…jednak…-zaczęła nieśmiało.
-To nic…miałem właśnie wstawać.- skłamałem.- Coś się stało?
-Widzisz…ja po południu mam spotkanie. A mieliśmy iść z Olą do ki…
-Nie idziemy do kina?- zapytał się głosik dobiegający gdzieś zza pleców Kasi. Weszła do pokoju a za Nią wbiegła Ola. Wskoczyła na łóżko, ciągnąc za rękę Kasię. Ona niechętnie usiadła na brzegu łóżka. Mała wpatrywała się raz we mnie a raz w Nią.
-Przepraszam cię Olu…Ale wypadło mi bardzo ważne spotkanie…- Kasia zaczęła delikatnie tłumaczyć. Widziałem, że nie chce sprawić zawodu Małej.
-A nie możesz przełożyć? Niedługo będę musiała wrócić do mamy…i już nie pójdę do kina…-Małej bardzo zależało na dzisiejszej wyprawie do kina. Kasia spojrzała na nią, a później na mnie. Widziałem, że się waha i miałem nadzieję, że jednak zmieni plany, przełoży tamto spotkanie.
-Niestety… Widzisz Olu, mam się spotkać z moim przyjacielem. On nie mieszka tu, w tym mieście. Dlatego nie mogę odwołać spotkania, bo nie wiem kiedy będziemy mieli kolejną możliwość zobaczenia się.- wytłumaczyła Kasia. Ola miała zawiedzioną minę, lecz po chwili przytuliła się do Niej i powiedziała:
-Dobrze… Ale pójdziemy jeszcze do kina?
-Jasne, że pójdziemy…wiesz, możemy iść ty i ja. Co ty na to?- zaproponowałem Małej. Popatrzyła się na Kasię, tak jakby sprawdzała co ona na to.
-Myślę, że to dobry pomysł. A później mi opowiecie na czym byliście i jak było, dobrze?- Kasia zachęciła Małą, która na znak zgody kiwnęła głową. Ja natomiast byłem ciekawy co to za spotkanie…i co to za przyjaciel. Hm…przyjaciel. A może… Ech…Tymczasem Kasia z Olą wyszły z pokoju i zostałem sam. Jednak nie na długo. Wyskoczyłem szybko z łóżka, wziąłem prysznic i po około trzech kwadransach znalazłem się w kuchni.
Były już tam Kasia z Małą. Przygotowywały śniadanie. Ile ja bym dał, żeby było tak już codziennie przez resztę życia- Pomyślałem, a na głos powiedziałem:
-Witam ponownie.- i tak zaczął się nasz kolejny dzień. Później pojechaliśmy razem do sklepu na zakupy. Właśnie byliśmy na dziale z owocami i warzywami, gdy zadzwonił mój telefon.
-Tak, słucham.-powiedziałem. Chwilę rozmawiałem, kiedy skończyłem widziałem pytający wzrok Kasi. Postanowiłem wytłumaczyć od razu, z kim rozmawiałem:
-To był pan Władek, nasz znajomy policjant. Poinformował mnie, że jutro matka Małej wraca z odwyku. Olu, będziesz musiała jutro wrócić do mamy.- Mała spojrzała smutno na mnie a później na Nią. Ja czułem wielki smutek i wiedziałem, że będę za dziewczynką tęsknił…Jednocześnie jednak wiedziałem, że Ona się wyprowadzi…już jutro i ogarnął mnie jeszcze większy smutek…I aż się zganiłem w duchu za to, że bardziej będę tęsknił za obecnością Kasi niż Małej.
-Ale będę mogła was odwiedzać, prawda?- głos Oli wyrwał mnie z zamyśleń.
- Oczywiście…oczywiście, że będziesz nas odwiedzała.- powiedziała Kasia. Mała uspokoiła się. Nie była już taka zdenerwowana. Bała się, że o niej zapomnimy.
-No pewnie, że będziesz. A teraz chodźmy…bo już późno się zrobiło. Przygotujemy jakiś obiad, My pójdziemy do kina a Kasia na spotkanie…-powiedziałem i udaliśmy się do kasy. Po godzinie byliśmy już w domu. Przygotowałem obiad, a w tym czasie Ola z Kasią wzięły Reksa na spacer. I pomyśleć, że już jutro ich nie będzie… Nie będzie wspólnych posiłków, spacerów, żartów, przekomarzania się… W domu znowu będzie pusto… Znowu zostanę ja i Reks…Znowu sam…

Cz. XIV „Ona”

Kiedy usłyszałam jak Piotr mówi, że Mała musi wracać jutro do matki, to zrobiło mi się tak smutno… Nie spodziewałam się, że tak bardzo przywiążę się do dziewczynki, której jakiś miesiąc temu
nie znałam. Poza tym nigdy nie przepadałam za dziećmi, nawet tymi moich znajomych… To przecież
między innymi dlatego Michał… Nie, Michał to już przeszłość. Przeszłość, do której nigdy nie wrócę. Teraz szłam na spotkanie…Spotkanie z moim przyjacielem.
Kuba…mieszkał w Jeleniej Górze, ale spotykaliśmy się tak często jak tylko mogliśmy. O takim przyjacielu każdy marzy… Zawsze wiedział kiedy jest mi źle. Tak bardzo mi pomógł, kiedy Michał mnie zostawił… Pamiętam, że przyjechał wtedy i mieszkał u mnie cały miesiąc… Wziął wtedy urlop, chociaż nie bardzo mógł. I przyjechał…tak po prostu…To był najwspanialszy, mimo że smutny miesiąc w moim życiu… Dotychczas nie ożenił się…był przez kilka lat z pewną dziewczyną, ale ich związek rozpadł się…tak jakoś na samym początku naszej znajomości. Znajomości, która tyle przeszła, a jednak zamieniła się w najwspanialszą przyjaźń.
A teraz szłam na to spotkanie z pewnymi obawami, niepokojem. Czułam, że coś jest nie tak…Poza tym przyjechał tak nagle. Owszem…mówił, że będzie w Toruniu…ale zawiadomił mnie, że już tu jest. Nie rozumiałam również jego zachowania podczas ostatnich rozmów. Może…może ma kogoś…Tak, to by wyjaśniało to, że miał ostatnio mało czasu dla mnie, prawie w ogóle nie dzwonił. Pewnie teraz mi to powie…a może i przedstawi tą osobę. Pewnie przyjechała z nim… Cholera! Dlaczego się tak przejmuję? Przecież powinnam się cieszyć. Bo powinnam się cieszyć ze szczęścia przyjaciela…a czuję coś zupełnie innego. Zobaczyłam go…siedział na tej samej ławce, co wtedy…parę lat temu. Zobaczył mnie, podbiegł i chwycił w ramiona.
- Kasia! Ale ja się stęskniłem! –powiedział niby wesołym głosem, ale ja wyczułam w nim nutkę czegoś, czego nie potrafiłam nazwać…może zdenerwowania? Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
-Ja też się stęskniłam…przeprowadź się bliżej Torunia, albo do Torunia…będziemy częściej się widywać…a nasza przyjaźń nareszcie nie będzie musiała znosić rozłąki.- Kuba spojrzał się jednak poważnie, poprowadził mnie do naszej ławki. Kiedy usiedliśmy spojrzał się tak dziwnie na mnie i zaczął mówić:
-Kasiu…widzisz…nasza przyjaźń będzie wystawiona na jeszcze większą odległość…większą niż droga z Jeleniej do Torunia…- nie rozumiałam słów, które mówił. Nie chciałam ich rozumieć i słyszeć…
-J…jak to? To znaczy…
-To znaczy, Kasiu, że firma zaproponowała mi wyjazd do Irlandii. I przyjmę go…chyba, że…
-I wyjedziesz? I…z resztą, dobrze…rozumiem…to dla ciebie ważne. Powodzenia…-powiedziałam i poszłam. Zaczęłam biec i słyszałam, że Kuba coś woła. Że zaczął biec…Jednak ja byłam szybsza, dobiegłam do samochodu, wsiadłam i ruszyłam przed siebie. Po chwili znalazłam jakieś miejsce, gdzie mogłam stanąć. I rozpłakałam się… w samochodzie dotarło do mnie, co krzyczał Kuba w momencie, gdy wsiadałam do samochodu. On…

Opublikowano

To zapewne kontynuacja. Jak znajdę chwilę zerknę do archiwum. Kolejna arcyżyciowa rzecz. Razowa proza wraca. Zmieniająca się narracja budzi ciekawość, ale też pewne pułapki. Wczuwać się w kolejne postaci wcale nie jest tak łatwo, ale trzymam kciuki.

Opublikowano

hmm
wiesz co Natalio? tak jakby ciut gorzej od poprzednich, niektóre zdania ciężkie do czytania, bądź niejasne, np:
Ale
życie nie jest proste, a moje jest bardzo zagmatwane. => zgrzyta mi strasznie...
poza tym źle powstawiane trzykropki, wydaje mi sie, że w złych momentach, źle mi się przez to momentami czytało

fabuła naomiast bez zmian, dobra:) tylko nadal nie dowiedziałam się więcej!

cóż, czekam :)

Serdecznie pozdrawiam
Natalia

Opublikowano

Jak dla mnie w tym akurat zdaniu nic zgrzytającego nie ma, ale jest sporo pomyłek w stylu "spojrzał się", "z resztą" itd. Samo "spojrzał" i "zresztą" w zupełności wystarczy. Jeśli nawet użyć określenia "telenowela" to i tak podziwiam za talent fabularny - w życiu nie porwałbym się na fabułę z życia wziętą, bo z góry wiem, ze okrutnie bym to sknocił. Duże stężenie sentymentu, chwilami jak na moje możliwości nieco za gęsto. Podobnie jak pozostali - czekam dalej.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I.         Z wolna zarysowujący się świt, Przed tysiącleciami prymitywnych koczowników budził, By swe dzidy, maczugi zebrawszy, Przed wschodem słońca wyruszyli na łowy… A z każdym upolowanym w zasadzce mamutem, Z każdym przyrządzonym na ogniu posiłkiem, Zapoczątkowane niegdyś ludzkości dzieje, Posuwały się z wolna ślimaczym tempem… A sypiące się z ognisk złociste iskry, Zwiastunem były wieków kolejnych, Naznaczonych postępem technologicznym, Naznaczonych rozwojem całej ludzkości…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od drewnianych maczug prymitywnych Przez średniowieczne żelazne topory, Aż po dalekiego zasięgu hipersoniczne rakiety… Od pierwszych czarnoprochowych garłaczy, Przez rozdzielnie ładowane muszkiety, Po lśniące wielostrzałowe rewolwery, Po pierwszy w historii karabin maszynowy…   I pierwotni ludzie mieli swą dumę… Dzierżąc niewzruszenie swe maczugi drewniane, Choć niedbale z drewna wyciosane, Zdolne zadawać obrażenia dotkliwe… I pierwotni ludzie mieli swą dumę… Choć ubogą w słowa posiadali mowę, Wysoko dumnie nosili głowę, Czując instynktownie swego życia sens… Choć ułomne było ich postrzeganie świata, W licznych szczegółach tak różnili się od nas, Przez tysiąclecia przyświecała im ta sama, Właściwa wszystkim ludziom wola przetrwania… Przed tysiącleciami figurki rzeźbili, Z kłów, kości, kamieni, Martwym kamieniom formę zwierząt nadawali, By na polowaniach pomyślność im przynosiły… Może nawet od niebezpieczeństw chroniły, W otaczającej naokoło nieprzewidywalnej przyrodzie, Niczym prehistoryczne amulety, Choć wyrzeźbione tak nieporadnie…   II.   Kiedy piorun z jasnego nieba, W czasach u ludzkości zarania, Przeszył koronę starego, spróchniałego drzewa, Otulając ją płaszczem ognia, Gdy przeszyta piorunem w płomieniach stanęła, Z wolna popielona przez żar, Pierwotnemu człowiekowi dar ognia tym ofiarowała By łatwiejszą była jego ciężka dola… Tlącego się żaru ciepło, Ulgą było dla przemarzniętych rąk, A poniesione ku jaskiń czeluściom, Pomogło stawić czoła chłodnym nocom…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od zimnych jaskiń mrokiem spowitych, Przez średniowieczne warowne zamki, Po Białego Domu Gabinet Owalny… Od prymitywnych naszyjników z kości, Spowitych aurą tajemnicy amuletów szamańskich, Przez skrzące złotem królów korony, Po przypinane do piersi ordery…   Dziwił się latami świat nauki, Że ludzie pierwotni potrafili sztukę tworzyć, Mimo iż tak bardzo od nas dalecy, Zdolni byli o dalekiej przyszłości marzyć… Choć tak prymitywną była ich natura, Mieli świadomość swego człowieczeństwa, Mieli poczucie swej tożsamości i istnienia, Bezlitosnego czasu powolnego upływania… Zachowały się naszym czasom naskalne malowidła, Przedstawiające kontury niewielkich dłoni, W ukrytych przed światem prastarych jaskiniach, Niektóre z nich z brakującymi palcami, By po tysiącleciach badacze teorię wysnuli, Sami żyjący w zachłyśniętym nowoczesnością świecie, Iż to niewidzialnemu duchowi jaskini, Prehistoryczne kobiety ofiarowywały swe palce… Lecz co by na to powiedziały, Gdyby z prehistorii mogły na nas spojrzeć I gdyby dzisiejszą ludzkość ujrzały, Która pogoni za postępem zaprzedała duszę…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        III.   Kiedy przed tysiącleciami ogniska rozpalali, Pocierając o siebie parę suchych kamieni, Mistyczną iskrę tym wykrzesali, Która to roznieciła rozwój całej ludzkości… A kiedy migoczące ognia płomienie, Zatańczyły na suchych drzew wiązce, Pozwalając ogrzać zziębnięte dłonie, Przyrządzić także gorącą strawę… Sutym posiłkiem pokrzepieni, Choć tak prymitywni ludzie pierwotni, O dalekiej przyszłości ośmielali się marzyć, Spoglądając nocami na księżyc w pełni…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od ognisk prymitywnymi metodami skrzesanych, Przez pierwszy w historii piec kaflowy, Po centralnego ogrzewania stalowe kotły… To jest nasza Odyseja ludzkości... Gdy czas odmierzają stare zegary, Wciąż piszemy kolejne jej karty, Z nieśpiesznym upływem kolejnych dni…   Znający smak niedoli ludzie pierwotni, Do wszelakich niewygód przez lata nawykli, Nigdy nikomu się nie skarżyli, Ukradkiem niekiedy roniąc łzy… W surowych wnętrzach zimnych jaskiń, Choć skórami zwierząt otuleni, Przenikliwym chłodem nocą przeszyci, Dygocąc z zimna niekiedy drżeli… Zimnymi nocami bronili swych jaskiń, Przed srogimi tygrysami szablozębnymi, Przed potężnymi niedźwiedziami jaskiniowymi, Zasłaniając się ogniem płonących pochodni… Przed tysiącleciami gorejąca pochodnia, Odbita w oczach groźnego drapieżnika, W srogim zwierzu wzbudzała strach, Utrzymać pozwalała go na dystans… Broniąc swego zagrożonego potomstwa, Nie wahali się poświęcić własnego życia, Zupełnie jak i my dzisiaj, Gdy tyloma wojnami targany jest świat…   IV.   Niegdyś zażarta walka o ogień, Prymitywnych plemion była nadrzędnym zmartwieniem, Dziś rozpędzone wyścigi zbrojeń, Milionom ludzi spędzają z powiek sen… Przed tysiącleciami wynalezienie koła, Odcisnęło się trwale na ludzkości dziejach, Dziś rozwijana sztuczna inteligencja, Lepszym pomaga uczynić współczesny świat… Niegdyś niedbale ociosany krzemień, Służył ludziom za podstawowe narzędzie, Dziś już pierwsze komputery kwantowe, Pomagają badać galaktyki odległe…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od prehistorycznych malowideł naskalnych, Przez tajemnicze egipskie hieroglify, Po znany nam wszystkim alfabet łaciński… Od sumeryjskich tabliczek glinianych, Przez kroniki spisywane piórem gęsim, Przez pierwsze do pisania maszyny, Po sterowane głosem smartfony…   Nie bacząc na bezlitosnego czasu upływ, Wciąż piszemy kolejne jej karty, Z nieśpiesznym biegiem wieków kolejnych, Czapkując także zamierzchłej przeszłości. W cieniu wielkich wydarzeń wiekopomnych, Pisząc kolejne historii podręczniki, Wielkim wodzom stawiając pomniki, Oddajemy hołd ich czynom bohaterskim. I stawiamy czoła potędze natury, Zdobywając kolejne nieprzystępne szczyty, Zgłębiamy wciąż meandry nauki, Dając światu kolejne wynalazki… Aż gdy z biegiem kolejnych lat, Upłynie naznaczony nam czas, Ci którzy nadejdą po nas, Napiszą o nas w ciepłych słowach… Tak jak i my dziś, Piszemy z szacunkiem o ludziach pierwotnych, Czy to na kartach barwnych powieści, Czy pełnych refleksji wierszy zaplatając strofy…      
    • W świecie -1.0 jest budka telefoniczna za rogiem, Saturator w parasola cieniu – „malinowy, proszę!” I pan, co kłębiaste chmury zwija z cukru: „Już się robi!”. „Lody, lody na patyku!” są Bambino? „Wyszły, nie ma.”   Tu loteria jest fantowa – kwiatek, pierścień też się trafi. I strzelnica jest przyjezdna –„Misia damie pan ustrzeli” Kataryniarz z małpką na ramieniu i papugą w klatce, Cuda, cuda przygrywają, z okien grosz się sypie.   Cyrk prawdziwy, ten ze słoniem, lwem i małpą, Jak zajechał, lud się tłoczył, liny chwytał – w górę namiot! Klaun, orkiestra, niedźwiedź na rowerze, foka z piłką, Samobójca na trapezie, nawet pchła fikała tresowana.   Zimy srogie – śniegu po parapet, mróz jak szczypnął, nie odpuścił, I Mikołaj też zawitał wieczorową porą z rózgą, Sadzą upaćkany, z nadpalonym frakiem, brodą... Szkoda wujka – tyle było poświęcenia.   Kto nie lepił był bałwana wielachnego – trąba i fujara. W drodze z lodowiska na bajorze zakazanym Z koksownika korzystałem, piąstki sine ogrzewając, Oranżada w proszku – mniam! – na sucho z rąk znikała.   Kino objazdowe – Reksio, Bolek z Lolkiem na zachodzie. I Godzilla pruła ogniem, Miś Uszatek głupie miny stroił. W wolnych chwilach, a ich bezlik było aż nad miarę Bajtle w zośkę, gumę, kapsle i podchody grały hałaśliwie.   Cinkciarz w bramie szeptał do przechodnia: „Many, many”, Czarna Wołga mnie ganiała i zomowiec na rowerze, Woźny ścierą plecy łoił, dyrektorka z hukiem – tynki pospadały, „Marsz do kąta, do tysiąca liczyć na głos, cholerniku!”   Twarz oblepiona gumą balonową też bywała, Tak to się dawniej dmuchało, dmuch, dmuch... i pękł! Z procy – ciach! wróbelka, sąsiadowi w okno, kota w ogon, Śmigus-dyngus nie psikawką, lecz wiadrami – oj, się lało!   „Na wykopki! wolne od nauki, dziatki”– zachęcano, Skup butelek – fajna sprawa, coś dla wyjadaczy, I gazety, i tektury na barana się nosiło, na nic, waga oszukana. Neon „Społem” mruga – i dla kogo, zaraz jest godzina milicyjna?   Tak mnie pamięć zwodzi, czy powietrze było też na kartki? Mydłem szarym matka uszy szorowała, a pumeksem pięty, A z karbidu się strzelało – kurki nieść się przestawały, Państwa-miasta – co za burza mózgów! nie tam jakieś „Milionery”.   Fotografie wszystkie zżółkły, w albumie zostały wspomnienia... Co za oknem? ni trzepaka, ni zabawy – co zostało? „Dżesika, obiad!” Coś kontraltem: „Brajan, oddaj panu koło zapasowe i lusterko!” Dziś, na stare lata, buty wzuwam – powiem wam: ja tam wracam...  
    • Pszczoły ćwierkają i nic to nie zmienia. Nic już nie dziwi — Overton miał rację, więc mam benzynę, już podpalam drzewa. Pomagać światu — to kocham najbardziej.
    • @Nata_Kruk Nata ! Pomyślałem o sobie :) Czasami mam zwariowane fantazje. A ja Cię księżycem tulę do snu :)
    • @MIROSŁAW C. Dzika róża w wierszu to dla mnie metafora kobiety wolnej, nieujarzmionej, która pozwala się dotknąć nie tylko myślą i słowem, ale też czynem. Jest piękna, odświętna i pełna tajemnic i zapachu.  To hołd dla tej dzikiej kobiecości, nieokiełznanej, prawdziwej i pełnej życia, tak jak smak dzikiej róży w słoiku.   Ten wiersz przypomina mi teraz czas dzikiej róży, gdy jej owoce dojrzewają i można z nich zrobić pyszne konfitury. Podarowałam kilka słoików mojemu lekarzowi, który opowiadał, jak wyjątkowy jest to dar natury pełen niebiańskiego smaku.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...