Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

...A wszystko przez to, że mieszkam blisko dworca. Dworca kolejowego. Odległość między moim mieszkaniem i dworcem nie jest wprawdzie szczególnie mała, w każdym jednak razie – zbyt mała. Zbyt mała, by pozwolić mi na całkowicie spokojny sen – jest to bowiem odległość, którą dworcowe odgłosy pokonują bez trudu i każdej cichej nocy wdzierają się do mego pokoju przez uchylone, spragnione haustu świeżego powietrza okno. Okno połyka je bezwiednie, niczym podstępne drobnoustroje przyczajone w smakowitym jadle – a kiedy już się wślizną, nie ma wyjścia, nie ma odwrotu – muszę je usłyszeć.
Jedyna pociecha w tym, że w mojej dzielnicy – a już szczególnie w okolicy mego mieszkania – ciche noce zdarzają się niezmiernie rzadko. Mówiąc ściślej – mniej więcej dwa lub trzy razy każdego lata.
W związku z tym mniej więcej dwa lub trzy razy każdego lata nawiedzają mnie senne koszmary. Senne koszmary same w sobie nie zaliczają się wprawdzie do zjawisk zbytnio szkodliwych – jako, że z reguły niewiele mają wspólnego z kryjącą w sobie jedyne naprawdę groźne niebezpieczeństwa rzeczywistością. Senne koszmary, biorące swój początek w odgłosach dworcowych mają jednak to do siebie, iż po przynoszącym pozorną ulgę przebudzeniu nierzadko okazują się być samą esencją rzeczywistości. Dlatego właśnie, zdarzając się dwa lub trzy razy do roku, niosą ze sobą niebezpieczeństwo stokroć większe niż zwykłe koszmary, zdarzające się choćby i codziennie.

Ostatniej nocy, gdy zaatakowały mnie owe straszliwe dźwięki, pochodzące z samego serca Dworca Głównego, zastygłam nagle w najcięższym i najbardziej lodowatym punkcie, na samym dnie przedziwnego koszmaru, uświadomiwszy sobie znienacka przerażająco bliską obecność miarowego, nieustającego stukotu leniwie toczącego się pociągu.
Zadrżałam ze strachu, pewna, iż po otwarciu oczu ujrzę wokół siebie zalane przymglonym nocnym światłem ściany przedziału w anonimowym wagonie drugiej klasy – i odkryję, że znalazłam się nagle w obcym pociągu, zmierzającym do nieznanego mi i nie określonego blizej miejsca przeznaczenia. A nic nie byłoby w stanie przerazić mnie na równi z powyższą sytuacją.
Czekałam zatem w napięciu, bojąc się otworzyć oczy – aż wreszcie pojęłam ze zdumieniem, iż dźwięk nie dochodzi bynajmniej z mojego wnętrza, lecz zbliża się – tak – o zgrozo – zbliża się ! – z zewnątrz, zbliża się wyraźnie w moją stronę.
A zatem leżę na torach i pociąg – pomimo, iż zwalniający (co wnioskowałam z malejącej regularnie częstotliwości stukotu) – wjedzie na mnie, wtoczy się wprost na moje chuderlawe, niepozorne ciało i zmiażdży je ostatnim obrotem ciężkich, parowozowych kół (z blizszej odległości dosłyszałam bowiem miarowe, charakterystyczne dla parowozu posapywanie). I gdy już prawie zdążyłam zalać się zimnym potem od stóp do głów i pożegnać w myślach nieliczne bliskie mi osoby – sapanie i stukanie poczęło znienacka cichnąć, cichnąć coraz bardziej – aż wreszcie straciło wszelką grozę i przestałoby mnie zapewne w tym momencie całkowicie obchodzić – gdyby nie fakt, iż w dalszym ciągu dziwnym sposobem zdawało się zdążać ku mnie.
Wtedy to zdecydowałam się wreszcie otworzyć oczy – po czym, dźwignąwszy się na łokciu, ostrożnie wychynęłam z odmętów zwichrowanej pościeli i rozejrzałam się dokoła.
W błękitnawej, niepewnej poświacie księżyca, niczym metalicznie prążkowana wstęga lśniły maleńkie, wąziutkie tory, wypełzające gdzieś z mrocznej otchłani pod biurkiem i –po przecięciu podłogi ukośną linią prostą – ginące het, pod moim łóżkiem.
A już za chwilę z paszczy ciemnego podbiurcza wynurzył się maleńki, połyskujący niczym fantazyjny chrabąszcz pociąg – i z cichym posapywaniem począł pokonywać odległość, dzielącą go od podłóżkowej przestrzeni. Sama lokomotywa nie mogła być dłuższa od mojego palca wskazującego – podobnie, jak każdy z wiernie toczących się tuż za nią wagoników.
W pierwszej chwili, owładnięta uczuciem niewiarygodnej ulgi, wyciągnęłam zachłannie ciekawską rękę, chcąc pochwycić wzdychający cichutko parowozik. Po krótkim namyśle cofnęłam się jednak i, opadłszy z powrotem na pościel, odwróciłam się do ściany, pozwalając maleńkiemu pociągowi bez przeszkód dotrzeć do jego skromnej, zapyziałej stacyjki, ukrytej gdzieś w dalekich, niezmierzonych czeluściach mojego podłóżkowego wszechświata.

Opublikowano

Podbiurcze - fantastyczne. Wstyd mi mówić o błędach, bo to mnie najbardziej irytuje w komentarzach tutejszych dinozaurów; jeśli szanowna Autorka jest zainteresowana to z przyjemnością wskażę je w mailu. Zgadzam się co do utraty impetu, niemniej - przeważały miłe wrażenia.

Opublikowano

a mnie jednak błędy raziły... ortograficzne, stylistyczne, interpunkcyjne, literówki... momentami źle dobrane słowa. poza tym ogólnie słownictwo wydaje mi się jakoś za mało wyszukane. mogłoby to być opowiadanie z serii tych magicznych. ale nie jest. sam temat ciekawy, ba!, móglby być naprawdę fascynujący, ale hcyba zabraklo Ci pomysłu na formę, dopracowania od strony technicznej.
poza tym od początku myślałam o nieszczęsnej Annie Tołstoja i nawet nastawiłam się, że na koniec opowiadania bohaterka rzuci się na szyny :) ale się nie rzuciła. i dobrze.
pozdrawiam :)

Opublikowano

Dziękuję Wszystkim, Którzy Skomentowali ;) za uwagę, poświęconą moim wypocinom.

Freney - bardzo chętnie dostanę wykaz błędów, może z Twoją pomocą czegoś pożytecznego się nauczę i po dwóch latach studiowania germanistyki przypomnę sobie, jak się poprawnie pisze po polsku:(

Julio - jeśli znajdziesz chwilkę czasu, napisz mi proszę, jakie rażące błędy ortograficzne i interpunkcyjne znalazłaś w moim tekście. Może dostrzegłaś ich jeszcze więcej niż Freney - w końcu co dwie głowy to nie jedna;) Co do stylistyki, słownictwa i formy - miało być dokładnie tak, jak jest - więc widocznie po prostu brakuje mi w tej kwestii wyczucia, z czego nic mnie już pewnie wyleczyć nie zdoła... Jeśli zaś chodzi o skojarzenia - każdy, jak wiemy, ma własne i nie sposób, aby autor wszystkie przewidział ;) Nawet mi miło, że podczas czytania mego (najwyraźniej kiepskiego) tekścidła przypomniał Ci się przypadkiem tak znakomity Twórca;)
Nie pojmuję jedynie, dlaczego główna bohaterka (tekścidła) miałaby rzucać się na szyny? Przecież sama myśl o tym, że mogłaby na nich leżeć, napawa ją przerażeniem...

Pozdrawiam serdecznie i raz jeszcze dziękuję
JvM

Opublikowano

W zasadzie nie chcę się wtrącać, ale skoro już zacząłem... :)
Ja tylko w kwestii błędów. Przeczytałem dokładnie tekst i jeśli chodzi o ortografię to nic podejrzanego nie znalazłem. Oczywiście mogłem coś przeoczyć, ale chyba jednak nie.

Trochę gorzej z interpunkcją, ale nie było tragicznie. Na forum bywały gorsze pod tym względem teksty. Poza tym raptem kilka literówek.

Do innych kwestii się nie odnoszę.

Pozdrawiam

MZ

Opublikowano

Bawię się w te fora od tygodnia z górką. Martwi mnie wskazywanie błędów, pomyłek itd, zamiast rzeczowej krytyki. Wydaje mi się, że ludzie zamieszczają tu teksty, bo potrzebują wsparcia, rady, opinii. Od czego są korektorzy? Fakt, że twórcy powinni być bardziej uczuleni na "szatę", ale po co z tego robić taki problem??? Dlatego proszę, piszcie ludziom więcej o treści. Na pewno potrzebują tego bardziej... pozdrówka!

Opublikowano

Według mnie nie jest źle zasygnalizować sprawę, ale rozwinać ją już w cztery oczy, zamiast mówić o takim delikatnym zagadnieniu publicznie. Wydawałoby się, że ludziska zamieszczając teksty chcą wiedzieć ogólnie: jaki jest odbiór? a na lekturę składa się też chyba zwrócenie budującej uwagi na potknięcia...
Niemniej, nie to jest najważniejsze, masz rację.

Opublikowano

Nie miałem na myśli obrony wytykania błędów ;-) po prostu dobrze by tu było bez jałowego krytykanctwa, czy to dotyczącego strony formalnej czy językowej. A to już tylko osobisty interes każdego czytelnika / autora / forumowicza itp. itd. kcpzpr... ;-)

Opublikowano

freney daj spokój człowieku... ręce opadają. Poto jest froum, żeby wytknąć błędy. Ktoś wytknie ortgrafię, interpunkcję - to w zasadzie pokryje się z rolą korektora, jak mu nie szkoda czasu, to niech tyra. Co do innych błędów...
Po to chyba istnieje to forum, aby krytykować właśnie. Nie po to zamieściłem tekst na forum, aby mi ktoś szeptał do uszka. Forum - ta nazwa zobowiązuje. Forum, nie kuluarum, na Boga!

Mnie raziły tylko powtórzenia w tym tekście. W tym tekście są powtórzenia - co prawda zamierzone, ale co gorsza za często. Za często mówię. Za często stosowane powtórzenia, tracą na znaczeniu. Na znaczeniu też ci zaś chyba zależy? Zależy :)?
Jeden raz wystarczy zreobić powtórzenie. Sapkowski czasem szasta tą techniką i ociera się wtedy o parodię samego siebie.
Asher by chciał o treści więcej (a Freney niedawno komuś napisał, że o treści sie nie wypowie, hehe)...
Treść jest błacha i pretekstowa. Żebym tylko ja wiedział, do czego jest pretekstem...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Twe imię mam dla siebie Ono mieszka w niebie    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

          Z haiku to jest tak, że one niby są takie łatwe, ale w tym rzecz, że trzeba je szybko zapisać, a wiele razy do nich wrócić i trzeba czasu, a czasem czasu nie trzeba, bo czas (dystans) zmienia.   Haiku jest bardzo dosłowne - najpierw uszczypnięcie, było najpierw uszczypnięcie, inaczej nie zauważyłabym. 5-7-5 to taki łopatologiczny skrótowiec, nie to jest najwazniejsze.     Tu mam drugą wersję całości:       Sen o potędze — II wersja   Niech cię nie zwiedzie otoka słońca, zdarty płaszcz liści jeszcze nie osiadł na pulsującej rozlewnej Warcie — jeszcze za bystrze, jeszcze do mostu, patyczek!   Biała królewna o giętkiej szyi ostrzem wśród trzciny, niech cię nie zmyli, pod wody ciężką żywą pokrywą muliste w żółci dno z grzybem roślin, raj skrzeli!   Brzuchy jaskółek nad nami czarne, nad uśpionymi przez żywioł ciszy rojami lęku w atak odmętów, podniosłej z deszczu i ustawicznej… w amonit, (przecinek…) ***   szczypie na Warcie wciąż płochliwa ważka, tu smokiem na dłoni             Tutaj haiku jest takie bardziej klasyczne, ale zrezygnowałam z nazewnictwa. Twoja propozycja jest sposobem na dopasowanie się fo formuły, ale pomija wszystkie dla mnie ważne aspekty, skłaniające mnie do w ogóle zapisu.   Bardzo dziękuję za przystanięcie nad tą miniaturką, niby taki drobiazg, ale właśnie na takie spotkanie po cichu liczyłam, bo - o czym kiedyś napisałam wcześniej - kajak ma kolor imitujący jej kolor, wiec są to urocze spotkania, o jakie na lądzie trudniej.   Pozdrawiam :-)               Dziękuję :-) bo przecież o to chodzi :-)           Uśmiech przesyłam i dziękuję :-)           Dziękuję @Ewelina @piąteprzezdziesiąte @Leszczym życzę Wam udanych dni, pozdrawiam :-)
    • @Annna2 A ja pod wrażeniem Twojej interpretacji Anno!!!Pozdrowienia
    • @Berenika97    W porządku, Bereniko. Dziękuję raz jeszcze za uznanie dla "Ja..."     Pozdrawiam Cię serdecznie I życzę miłej Niedzieli.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Tak sobie przeczytałam: otacza gatunek :-)   Bo tak jakby cały świat zależał od jednej chwili. (a ganki bardzo lubię :-)   Pzdr.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...