Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Po prostu czy nie po prostu to się czyta i już, czy to się komu podoba czy nie podoba. Można nie zauważać, można zaprzeczać, że to jest coś (dobrego), ale to tak, jakby zawracać kijem Wisłę. A czy się chwali czy gani, wiersz i tak nie stanie się lepszy ani gorszy. Jednakże jest też tak, że wiersz tyle przedstawia się (sam) i przekazuje coś więcej (z treści), co nawet samemu czytelnikowi może jeszcze wyraźniej pokazać samego siebie, jeżeli tylko czytelnik (tak czy inaczej odbiorca) może wierszowi i może sobie na to pozwolić. Ale na to nie mogą sobie pozwolić ci, którzy są bojaźliwi, może nie bardzo widocznie bojaźliwi vel strachliwi (zwłaszcza wśród swoich), ale w głębi duszy na pewno (są takimi i nie pozwalają sobie na luksus poznania siebie).

Opublikowano

Pierwszy wers - no ciekawy, błyskotliwe to wyznanie, walisz między oczy, że

"rozczarowałaś Boga" - ile w tym skruchy, pokory, zawyżonej samooceny...

dalej już słabiej, takie jednoznaczne... strofa "leżysz już tak kilka godzin..." no słabiutka,

bez zmysłu artystycznego :D, tylko biadolenie.

Na uwagę załsuguje rownież "rozczarowałam kwiaty w oknie/złośliwe wiedźmy zwiędły", i

chociaż powtarzasz to rozczarowanie, to dwuwers całkiem solidny, taki niby to banalny,

ale inny, reszta słaba.

Pozdrawiam
MR

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



rozczarowałam kwiaty w oknie
wiedźmy złośliwe zwiędły


to (przestawiłam szyk) jest świetne, świetne po prostu; zresztą całość niezła, mam wątpiwości w kwestii zapisu, ale daruję sobie - pointa tak dużo wynagradza ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        gdyby były rycerzyce zachowały by swe życie - święta Joanna Stuletniej Wojny duch niepokorny   może ;-)
    • @violetta   Nie interesuje mnie żadna propaganda polityczna i prywatne życie innych ludzi, 
    • Taki tytuł jest bardziej właściwym niż "Pożegnanie z Holandią", jako że dotyczy w gruncie innej sfery rzeczywistości.     Jak mieszkało mi się wśród Holendrów? Wśród miejscowych w tamtym kraju?     Zasadniczo wszystkich, z którymi miałem bliższą styczność, krótszą lub dłuższą - mam tu na myśli rodowitych - zapamiętałem z racji postawy i zachowania, a więc i wspominam - pozytywnie. Z reguły tak właśnie są oni nastawieni do reprezentantów innych narodowości, w tym Polaków. Co za tym idzie, są uprzejmi i pomocni. Szczególnie pozytywnie zapamiętałem Barta i jego żonę Laurę, poznanych w jednej z tamtejszych kompanii, której główny oddział znajduje się w Kaatwijk'u. Nazwę przedsiębiorstwa przemilczam jako aistotną dla treści niniejszego opowiadania. Słusznym jest mniemać na podstawie obserwacji i doświadczenia, że wspomniana postawa bierze się z niderlandzkiego sposobu wychowywania, w którym jedną z podstawowych racji jest bycie życzliwym wobec każdego. Azależnie od pochodzenia oraz przynależności etnicznej i religijnej. Oczywiście ważnym jest też, co dany człowiek sobą reprezentuje - to wpływa na jego postrzeganie jako pracownika, bowiem cechy charakteru i nawyki również w miejscu pracy szybko dają znać o sobie.     Z pozytywną postawą spotykałem się także w miejscach publicznych - w kawiarniach, restauracjach, lotnisku i sklepach oraz w środkach transportu, jak autobusy, pociągi i samoloty. Raz natomiast zetknąłem się - w dodatku ze źle maskowaną -  niechęcią w jednym z urzędów, w którym starsza wiekiem asystentka czyniła wszystko, i czyniła to prawie jawnie - aby nie doprowadzić procedury zameldowania do przynależnego prawem końca. Najwidoczniej uważając, że po co cudzoziemiec ma korzystać z bycia zameldowanym w ich kraju. Reakcję zaś w postaci stwierdzenia, że nie jest pomocną - co przecież stanowiło jej główne zadanie - przyjęła z wysoce niezadowoloną miną.     Trochę inaczej natomiast miała się rzecz z urodzonymi tam nie-Niederlandczykami. Dotyczy ona Marokańczyków, Turków i Ghańczyków, a dokładniej trzechch konkretnych osób, reprezentujących wymienione narody. Zastrzegam, że jestem daleki od uogólniania poprzez przenoszenia cech poszczególnych ludzi na całe narody.     Wspomniani bywało, że zachowywali się arogancko, a przynajmniej z pewnym lekceważeniem - przy czym trudno jednoznacznie określić, czy owa postawa wynikała z osobistej nadpewności siebie, przekonania o kulturowej wyższości, z poczucia bycia formalnie miejscowym, czy z kompleksu. Dość rzec, iż odpowiednia reakcja - polegająca na okazaniu negatywnej emocji w połączeniu z podniesionym głosem okazywała się skuteczną - to jakże modne dziś słowo - i wystarczała na długo. W przypadku owego Turka na zawsze, zaś pochodzącego z Ghany potrzebowałem kilkakrotnie "ustawiać do pionu".     Odpowiadając na wstępne pytanie napiszę, że mieszkało mi się tam dobrze. Chociaż zdarzało się, że niektórzy z naszych rodaków bywali uciążliwi w zakresie tak osobistej kultury, jak i wpływających z niej obyczajów. Mam tu na myśli i grubiański język, i brak poszanowania prawa innych do ciszy i spokojnego odpoczynku. Co w przypadku Niderlanczyków - najczęściej posiadających przynajmniej średnie wykształcenie i stosowną, kulturalno-towarzyską ogładę - zdarza się zdecydowania rzadko.     Zdaję sobie sprawę, iż niniejszy tekst nie stanowi pogłębionej refleksji. Ale...       Warszawa, 22. Maja 2025  
    • Dziś Grażyna wraz z Januszem   Na ślub brata swego rusza. Choć to przecież nie wypada, Białą suknię żwawo wkłada.   Janusz w swetrze szaroburym Żółtej kurtce (nie ze skóry) I w skarpetkach białych idzie, Brudnych butów się nie wstydzi.   Po katedrze średniowiecznej (Niech drżą mury te odwieczne) Z aparatem biega żwawo Trochę w lewo, trochę w prawo.   Zosia, Zenek oraz Maja W głównej nawie w berka grają, A Ambroży -  pod witrażem Coś pisakiem żwawo maże.   Zaś Grażyna, z Michaliną, Choć sąsiadka nie rodzina, Ploty, plotki i ploteczki Rozsypują   – niczym z beczki.   Już przysięgę składa Michał, Janusz teatralnie wzdycha, A Grażyna (losie nędzny!) Z Martą obgaduje księdza.   I przysięgę Hanna składa, Ze wzruszenia całkiem blada, Raptem Zosia oraz Maja Taniec dziki zaczynają.   Za to Zenek i Ambroży (Gdzie ty jesteś, gniewie Boży?) Siorbiąc głośno, dla ochłody Gazowaną piją wodę.   Oniemiały siwe panie, Gdy rozległo się bekanie Echem razy nazbyt wiele Pomnożone – po kościele.   Po mszy, pod sklepieniem tęczy, Janusz pudło wielkie wręcza, A w nim, mówiąc między nami, Tylko kartka z życzeniami.   Można pisać jeszcze długo Atramentu czarną strugą, Co ci duzi oraz mali Na weselu wyprawiali.   Skwituję to z oburzeniem Gazetowym tym stwierdzeniem Że policji trzy jednostki Przyjechały z Zawichostu.   A ponadto (o mój Boże) Gdy w ruch poszły ostre noże, Szpital przyjął Martę, Halę Oraz mężczyzn – cztery sale.   Takim gościom ważne słowa Dedykował pan z Krakowa. Słów tych mądrych jest niewiele: Trza być w butach na weselu…
    • Zbroje były za ciężkie dla kobiet, teraz w dobie poliwęglanów i tytanu byłoby to możliwe. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...