Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A tutaj ja się nie zgodzę - akurat bicie dzieci ma bardzo poważny wpływ na społeczeństwo (pomijając brak logiki u pana, bo przecież "społeczeństwo" to całość, a nie część).

fakt - społeczeństwo.

Ale ja nie powiedziałem, że bicie dzieci nie ma wpływu na społeczeństwo, podobnie, jak ma wpływ bezstresowe wychowanie dziatwy. Prosiłem o podanie przykładów akceptacji przez społeczeństwo, bicia dzieci. Stawianie tezy, że akceptujemy bicie dzieci, jest nadużyciem.

Jaka jest różnica między milczącym przyzwoleniem społeczeństwa, a jego akceptacją?
  • Odpowiedzi 70
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



fakt - społeczeństwo.

Ale ja nie powiedziałem, że bicie dzieci nie ma wpływu na społeczeństwo, podobnie, jak ma wpływ bezstresowe wychowanie dziatwy. Prosiłem o podanie przykładów akceptacji przez społeczeństwo, bicia dzieci. Stawianie tezy, że akceptujemy bicie dzieci, jest nadużyciem.

Jaka jest różnica między milczącym przyzwoleniem społeczeństwa, a jego akceptacją?

Wbrew pozorom, znaczna.Nie wie Pan? Odsyłam do słowników.

Odbiegamy od tematu, przypominam zdanie, o którym dyskutujemy - "Bicie dziecka to najczęściej zbrodnia, na którą społeczeństwo udziela przyzwolenia".

Czuję się częścią społeczeństwa ( a, Pan ?) i jak jego znakomita większość, potępiam bicie dzieci - dla mnie, cytowane powyżej zdanie, jest zbyt ogólne, a zatem - nieprawdziwe. Proszę o precyzyjne wybijanie tez i nie manipulowanie ogólnikami. Są źli ludzie, którzy niewłaściwie traktują dzieciaki i należy ich za to bardzo surowo karać.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Przepraszam, powyżej są dwa zdania - jedno absurdalne, drugie nieprawdziwe.

Dziecku można powiedzieć, że nie pojedzie na wycieczkę, nie dostanie jakichś bibelotów, płyty, gry komputerowej na święta - i będzie to traktowało jako karę. Zostaje ewentualnie szlaban, który jest już czymś w rodzaju kary stricte. Często skuteczny (znam z autopsji) i lepszy, niż lanie pejczem (tu o autopsji przemilczę). Choć nie na wszystkich to działa - im mniej wrażliwy, tym niestety mocniej/konsekwentniej należy zareagować.

Proszę nie łapać za słówka - jest to absurd pozorny. Widocznie nigdy nie próbowaliście tego "kuglarstwa". Na społeczeństwo informacyjne wychowane w kulturze masowej wytwarzającej sztuczne potrzeby - działa to wyśmienicie.

Poza tym - absurdów w rzeczywistości jest znacznie więcej.
A analogia nie zawsze się sprawdza.

Umiarkowane przyzwolenie na bicie jest obecne w naszej kulturze - chociażby przez stosunkowo częsty brak reakcji sąsiadów. Znieczulica lub strach przed konsekwencjami - "a jeśli nie udowodnią, to wyjdę na idiotkę i sąsiad będzie mi psie gówna na wycieraczkę podkładał".
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ta, widziałem ten filmik. Cóż rzec, On - niezbyt roztropny delikatnie mówiąc (widziały gały, co brały), a ona - poniżej wszelkiej krytyki. Jak "dziewczynki" coraz częściej mają takie poglądy na seks i są dumne ze swojego prostactwa, to świat idzie w złym kierunku.
ps: a chłopak CHYBA stał się ofiarą. To zależy jak naprawdę ich stosunki seksualne bądź relacje wyglądały. Mogło się zdarzyć, że np. ją napastował, a ona się popisuje jak idiotka. Bądź w ogóle nic między nimi nie zaszło i lasencja kłamie jak z nut.

Fakt faktem, że gdyby się nie zabił, zostałby oskarżony o pedofilię. I tutaj tkwi szkopuł. Czy takie nagranie mogłoby być dowodem na jego niewinność?

I druga sprawa, czy małomiasteczkowy ostracyzm zabił tego chłopaka? Czy patrzenie na niego jak na pedofila w kontekście tego nagrania jest sprawiedliwe?

Albo czy seks z czternastolatką MOŻE nie nosić znamion pedofilii? Niby powrót do sprawy Polańskiego, a jednak nie do końca. Każdy sobie odpowie sam. Ja mam określoną opinię ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jaka jest różnica między milczącym przyzwoleniem społeczeństwa, a jego akceptacją?

Wbrew pozorom, znaczna.Nie wie Pan? Odsyłam do słowników.

Odbiegamy od tematu, przypominam zdanie, o którym dyskutujemy - "Bicie dziecka to najczęściej zbrodnia, na którą społeczeństwo udziela przyzwolenia".

Czuję się częścią społeczeństwa ( a, Pan ?) i jak jego znakomita większość, potępiam bicie dzieci - dla mnie, cytowane powyżej zdanie, jest zbyt ogólne, a zatem - nieprawdziwe. Proszę o precyzyjne wybijanie tez i nie manipulowanie ogólnikami. Są źli ludzie, którzy niewłaściwie traktują dzieciaki i należy ich za to bardzo surowo karać.

Pozdrawiam.

Spodziewałem się tego chwytu ze słownikami, miałem jednak nadzieję, że nie będę musiał tracić czasu na precyzowanie tego. Napiszę więc inaczej: Jaka jest różnica między tymi dwiema rzeczami dla dziecka? Różnica praktyczna, a nie słownikowa, opierająca się na różnych definicjach? W jednym i drugim przypadku jest bite. Zgoda, można się tu kłócić o określenie "najczęściej", bo pewnie tak nie jest, ale istnieje mnóstwo przypadków takich rodzinnych tragedii, o których sąsiedzi, otoczenie zwyczajnie milczy, nie chcąc się wtrącać. Może i w duchu potępiają oni sprawców tych wydarzeń, może nimi gardzą, ale co z tego?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ta, widziałem ten filmik. Cóż rzec, On - niezbyt roztropny delikatnie mówiąc (widziały gały, co brały), a ona - poniżej wszelkiej krytyki. Jak "dziewczynki" coraz częściej mają takie poglądy na seks i są dumne ze swojego prostactwa, to świat idzie w złym kierunku.
ps: a chłopak CHYBA stał się ofiarą. To zależy jak naprawdę ich stosunki seksualne bądź relacje wyglądały. Mogło się zdarzyć, że np. ją napastował, a ona się popisuje jak idiotka. Bądź w ogóle nic między nimi nie zaszło i lasencja kłamie jak z nut.

Fakt faktem, że gdyby się nie zabił, zostałby oskarżony o pedofilię. I tutaj tkwi szkopuł. Czy takie nagranie mogłoby być dowodem na jego niewinność?

I druga sprawa, czy małomiasteczkowy ostracyzm zabił tego chłopaka? Czy patrzenie na niego jak na pedofila w kontekście tego nagrania jest sprawiedliwe?

Albo czy seks z czternastolatką MOŻE nie nosić znamion pedofilii? Niby powrót do sprawy Polańskiego, a jednak nie do końca. Każdy sobie odpowie sam. Ja mam określoną opinię ;)
Nie o pedofilię, ale o czyn nierządny z małoletnim (Art. 200 k.k.), czyli osobą, która nie ukończyła 15 roku życia. Technicznie rzecz biorąc, jeśli ona ukończyła lat 15, prokurator mógłby go pocałować w trąbkę.
Pedofilia jest pojęciem odnoszącym się do skłonności do obcowania seksualnego z dzieckiem. Granicą jest tutaj okres pokwitania.

Jeszcze co do nagród i kar. Psychologia behawioralna dawno dowiodła nieskuteczności systemu kar. To łatwo przewidzieć nawet bez przeprowadzania wielu eksperymentów. Zadajmy sobie pytanie: co chcemy osiągnąć poprzez stosowanie systemu nagród i kar? mnie się wydaje, że głównie chodzi o modelowanie zachowania takie, aby doprowadzić do zachowań pożądanych. O ile stosowanie nagrody, czyli wzmocnienia pozytywnego ma oczywisty efekt - prowadzi do wzmocnienia występowania zachowania nagradzanego, z oczywistych powodów, to odwrotna logika - wzmocnienie negatywne osłabia zachowanie niepożądane - prowadzi na pewne manowce: oddala nas od celu, który przyświeca. Chodzi przecież o wzmocnienie zachowań pożądanych, stosowanie kary nie daje żadnej gwarancji, że zamiast zachowania karanego, pojawi się nagrodzone... pojawi się być może inne, być może inne niepożądane, być może neutralne, być może doprowadzimy do postawy unikowej albo do wyuczonej bezradności. Powiedzmy sobie uczciwie, że kary jako takie nie mają żadnej wartości wychowawczej, to prymitywna metoda odstraszania, to sposób na wylanie własnej złości i bezsilności.

Moim zdaniem jeżeli karanie ma w ogóle jakikolwiek sens, to tylko jako element ukazywania konsekwencji zachowania, na zasadzie "zapowiedziałem ci, że jeżeli będziesz krzyczał, to nie dostaniesz cukierka, zignorowałeś zasady, więc ponosisz konsekwencje"; ale to też nie może być wplecione w system ostrych kar, bo może przynieść więcej szkody niż pożytku.

Tutaj nie chodzi o zestawienie wychowania stresowego i bezstresowego. Wychowanie bezstresowe nie istnieje, to eufemizm, który opisuje zgrabnie brak wychowania. To zaniedbanie albo błąd rodziców, którzy naczytali się poradników i zrozumieli z nich tyle, że na dziecko nie wolno krzyczeć. To, że nie powinno się krzyczeć na dziecko (tak samo jak na kogokolwiek, kto dzieckiem nie jest), nie znaczy, że trzeba ignorować to, co dziecko robi. To, że nie powinno się dziecka bić, nie znaczy, że należy tworzyć paranoje i traktować je jak pełnoprawnego partnera. A to, że nie może być tym partnerem nie znaczy, że mamy zapomnieć, że to czująca i myśląca istota. Podstawowy problem wychowawczy chyba to taki, że traktuje się dzieci jak ruszające się, przeżuwające, mówiące klocki.

Co do akceptacji bicia dzieci - myślę, że to nie jest rzecz, którą specjalnie można wyróżnić. Może tyle, że tutaj pewne stereotypy wychowawcze pozwalają na rozgrzeszenie się ze stosowania przemocy. Ale tu problem jest głębszy. Kary cielesne wobec dzieci stosują ludzie, którzy w ogóle bardziej "liberalnie" podchodzą do rozwiązań siłowych, bo jak można różnicować pomiędzy spraniem własnego dziecka a daniem po twarzy sąsiadowi, który zarysował nam błotnik ukochanego samochodu? znaczy, uderzenie własnego dziecka jest bardziej do przyjęcia? a na podstawie jakich to przesłanek? pomińmy, proszę, żałosne "to dla jego dobra"; masaż twarzy sąsiadowi także mógłby zrobić dobrze, koniec końców, następnym razem by bardziej uważał, nie?
Opublikowano

Ja się zastanawiam właściwie jaki sens miała reforma szkolnictwa tworząca sześcioletnie podstawówki i trzyletnie gimnazja, bo mowa akurat w tym momencie o gimnazjalistach, czyli uczniach powolnie dojrzewającyh, poupychanych w trzydziestoosobowych klasach. To tak samo głupi pomysł zachodnioeuropejskiego wzorca oświatowego jak słynny boloński wrzorzec modelu edukacji studenckiej rozdzielającej ciągłe studia magisterskie na studia pierwszego i drugiego stopnia, gdzie idea wnikliwego badania określonej gałęzi nauki wypierana jest na rzecz przystosowywania studentów do zawodu - obecnie na polonistyce student po pierwszym semestrze zmuszony jest określić pod kątem jakiej specjalizacji układany będzie dalszy plan jego zajęć na kolejne lata. Jak w fabryce.
Według mnie rzecz polega na tym, że system edukacji w ogóle nie funkcjonuje, tylko stwarza pozór funkcjonowania placówek o charakterze wychowawczym w założeniu, gdzie tak naprawdę na pedagogikę nie ma w ogóle miejsca i czasu; zdarza się przecież tak, że po trzech latach nauczania nauczyciel nie wie nic o swoim podopiecznym, bo ciężko mu się odnaleźć w tym całym majdanie, kiedy na możliwie największą ilość uczniów zatrudnia się możliwie najmniejszą ilość nauczycieli - w celu ograniczenia kosztów nauczania, w ramach wolnorynkowej filozofii zysków i strat mierzonych wyłącznie w pieniądzach, zapominając o priorytecie misyjności niektórych placówek publicznych, które powinny być - dla ogólnego dobra - od tej surowej filozofii całkowicie wolne; w szczególności, kiedy rzecz dotyczy wychowania dzieci.
Nie wiem, nie jestem nauczycielem, chociaż miałem projekt, który uległ modyfikacjom, bo to jest tak, że trudno na jakiekolwiek możliwości wprowadzania indywidualnych inicjatyw, w sytuacji, kiedy ministerstwo narzuca rygor w postaci podstawy programowej, której realizacja często jest fizycznie niemożliwa ze względu na ograniczoną ilość godzin lekcyjnych, co w konsekwencji wpływa na jakość nauczania, które odbywa się w trybie sprinterskim, ze względu na presję czasu - oby zdążyć. Natomiast sami nauczyciele rozliczani są z wykonania założeń programowych, a nie z realnych efektów nauczania; czyli zwykła schizofrenia.... Nie wiem, ale na moje oko stan oświaty i edukacji obecnie bardziej demoralizuje niż wychowuje i naucza.
Ja bym raczej zadał pytanie: co z politykami-idiotami?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Odpowiedź jest prosta: postęp-postępowy i obniżenie poziomu nauczania. Innej sensownej odpowiedzi nie ma.




Demoralizuje, pełna zgoda. Jedna z przyczyn tej demoralizacji to obowiązek nauczania do 18 roku - skutkuje to brakiem możliwości relegowania ze szkoły: idiotów, bandytów, leni, którzy skutecznie obniżają poziom, poprzez ustanawianie własnych standardów, na jakich raczą przebywać w szkole.

Tu dotykamy dwóch kwestii: autorytetu nauczyciela - bez niego wychowywanie jest nie możliwe; i wpływu takich osobników na dzieciaki w klasie.
I jeszcze jedno: bicie, terror psychiczny i fizyczny wobec młodszych i słabszych - zjawisko fali w szkołach.

To politycy - idioci uchwalili tak postępowe ustawy, by usatysfakcjonować ludzika-wyborcę( wicie rozumicie, my wam damy bezpłatne nauczanie - troszczymy się o was) i grupę nauczycieli, którzy widzą w takiej reformie swój partykularny interes. Symbioza LSDi i ZNP jest dowodem w sprawie.

Ideą przewodnią, w tych debilnych i nie pozbawionych sensu z punktu widzenia polityków-idiotów, jest EGALITARYZM. Podobnie w służbie zdrowia, ubezpieczeniach społecznych. Pełna gębą socjalizm.

Proces uczenia się nie jest egalitarny, w odróżnieniu od jedzenia i trawienia, lecz ELITARNY. Z przyczyn biochemicznych, socjalnych, genetycznych nasze zdolności intelektualne różnią się.
Właściwy proces edukacji w szkolnictwie otwartym, to podciąganie słabszych do lepszych, a jest odwrotnie.

Wydaje się, że jedynym rozwiązaniem jest upadek systemu i ponowna odbudowa na nowych zasadach. Idea bonów oświatowych, które chciał wprowadzić M. Friedman miała zapoczątkować takie zmiany - konkurencję pomiędzy szkołami. W USA, to było niemożliwe do przeprowadzenia, tym bardziej u nas - jesteśmy biedniejsi. Łatwiej manipulować hasłami egalitaryzmu i wygrać wybory tym, którzy uszczęśliwiają nas za naszą kasę.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Komuś nie pasuje, niech się zwolni.


a jaka kara za bicie rówieśników?
Almare, każdego tygodnia w jednym powiecie przyjmowanych jest około dwóch-trzech zawiadomień o pobiciach w szkole. Proszę mi wierzyć, ani obcinanie palców, ani tylko grożenie kciukiem nie rozwiąże problemu. Podobno nauczyciele nie reagują na przemoc w wielu szkołach, rodzice jacy są, każdy może sobie obejrzeć w telewizji. Każdorazowy przypadek pobicia powinien zostać indywidualnie osądzony, a jak ostatnio widziałem zawodowych sędziów sądu okręgowego " ciągających" swoje kilkuletnie pociechy po pustym już areszcie sądowym i mówiącym do nich " zobacz, jak będziesz niegrzeczny to tu trafisz" to chyba jasne jest jaka kara za bicie równieśników.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Miałeś nie wcinać się w ten wątek. Szczególnie, że nie masz nic do powiedzenia w tym temacie.

Dlaczego trolujesz?
www.trole.joemonster.org/?troll=bibliotekarz

Wyrażam opinię?
Nie mogę? chcesz biczować odmieńców, którzy nie zgadzają się z twoim bełkotem?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dlaczego trolujesz?
www.trole.joemonster.org/?troll=bibliotekarz

Wyrażam opinię?
Nie mogę? chcesz biczować odmieńców, którzy nie zgadzają się z twoim bełkotem?
nie, pytam dlaczego? Nie możesz odpowiedzieć?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wyrażam opinię?
Nie mogę? chcesz biczować odmieńców, którzy nie zgadzają się z twoim bełkotem?
nie, pytam dlaczego? Nie możesz odpowiedzieć?

Dlaczego? A nie mogę podyskutować? Coś ty taki chytrus się zrobił?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie, pytam dlaczego? Nie możesz odpowiedzieć?

Dlaczego? A nie mogę podyskutować? Coś ty taki chytrus się zrobił?
Nie obraź się, ale na video relacji ( jak słusznie zauważył jeden z orgowiczów) jesteś strasznie spięty, tak nie można. Chcesz poduczę cię trochę luzu przed kamerą... ( za darmo)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dlaczego? A nie mogę podyskutować? Coś ty taki chytrus się zrobił?
Nie obraź się, ale na video relacji ( jak słusznie zauważył jeden z orgowiczów) jesteś strasznie spięty, tak nie można. Chcesz poduczę cię trochę luzu przed kamerą... ( za darmo)

No spoko, przyjedź.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...