Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 44
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Bardzo fajna ballada. Trochę z przymrużeniem oka, ale też i tajemnicza, i trochę smutna.
A i wiersz z linka ogromnie mi się podoba. Chyba nawet go już czytałam.
Tylko w ostatnim wersie u Ciebie chyba jest literówka: "Wi[u]e[/u]c... Sza!" - chyba: więc?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Bardzo się cieszę z tego komentarza, i... no, nie wiem co mam napisać :)

Mówi się też, że nie ma to jak na swoich śmieciach, wraca się na własne śmieci, nie mówiąc już o tym, że co niektórzy nazywają śmieciami tych co wylądowali poza marginesem społeczeństwa. Biorąc pod uwagę, że przyszło nam żyć w czasach, w których produkujemy rekordowe ilości śmieci, a do tego, śmieciami stają się przedmioty i urządzenia technicznie w pełni sprawne, rysuje się arcyciekawy obraz wszechśmietnika, w którym, jak się okazuje największą wartością mogą być dziad, baba i ich podejrzane, niedojrzane działania. No i kot, oczywiście ;).
Noo, jakoś poszło ;)
Dzięki serdeczne :)
Opublikowano

Tematyka na pewno mogłaby być ciekawa. Niestety gorzej z wykonaniem, a wiem, że potrafisz.
Tutaj, mimo wielu słów, brakuje mi przyczyn zastosowania takich, a nie innych środków wyrazu.
I puenty.
Po przeczytaniu właściwie mam chęć powiedzieć: "i cóż, że ze Szwecji" - czyli i cóż, że dziad i baba? Czy coś wynika z ich niezachęcającego wyglądu? Po co ten dziad, kot przybłęda i zmięta żebraczka? Bo przecież nie mają tu śmieszyć. Nie czytałem komentarzy, może dlatego nie kumam, a może jakiś gupi jestem po prostu ;)) Tyle treść. A technicznie...

pierwsze trzy zwrotki jeszcze jako tako - sprawnie się czyta, dalej już jest gorzej, żeby nie powiedzieć słabo
- "co zmięta", "co tej nocy", "ten kot", "i ta żebraczka" - za dużo "tego", jak na jedną zwrotkę. Po trzeciej zwrotce gdzieś gubi się, w miarę niezły, początkowy rytm. Ta sama ilość zgłosek nie wystarczy, jeśli brakuje płynności. A w tego rodzaju wierszu, to raczej podstawa.

Zastanawia mnie jeszcze użycie przymiotnika "świecki". W tym przypadku bardziej by pasowało napisać oświecony - to jednak nie to samo i pewnie się nie da, więc może najprościej byłoby użyć najzwyklejszego - mądry.
Moim zdaniem wiersz jeszcze do poprawek, przynajmniej jego końcowa część. Dopracowanie treści - powiązanie jej z puentą.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


baju baju
i w Dubaju
kwiatki w maju
się kiwają

wścibskiej osie
dostało się
raz po nosie

kwietnym pyłkiem
drżała chwilkę

potem w lecie
na tym kwiecie
pająk sieci

swoje wodził
i dowodził
że nie szkodzi
się odmłodzić

z namaszczeniem
proszę Ciebie
nie wódź że mnie
na
pokuszenie
:)))))))))))))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dzięki za czytanie, przymrużenie oka, tajemniczość i smutek, ale najbardziej dzięki za bystre oko :). Bo e bez ogonka jest jak facet bez tego... no.... bez włosów. zdarza się, ale... lepiej żeby były :)))

Zdrowia serdecznie życzę.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



:)))))))))))

nie odmładzam się pająku
a namaścić cię zamierzam
cóż...kuszenie to mój
:))
zawód
ja z Magdali, nie z Dubaju
kwiatkiem wszak nie skusisz
osy
lecz to maj ma być?
przyjdziesz bosy
i kuszenie zakończymy
namaszczenie
w czyn zmienimy

:*
:))))))))))))))))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj HAYQ :),
może, a właściwie na pewno, to nie była właściwa reakcja z mojej strony, ale roześmiałem się w głos czytając Twój komentarz.
Dlaczego? Ponieważ zawarłeś w nim istotne, a nawet, mogę śmiało stwierdzić, fundamentalne pytania dla tej balladki :).
Pozwól, że je przytoczę:
1) cóż, że dziad i baba?
2) po co ten dziad, kot przybłęda i zmięta żebraczka?
3) i cóż, że ze Szwecji? ;)))

Nie, głupi nie jesteś :). Jestem o to spokojny. Myślę, że można zadać jeszcze kilka pytań, ale te, w moim odczuciu, są najważniejsze. Stąd moja niepohamowana radość.

Co do formy, to niestety, ale muszę przyznać Ci rację. Pisałem już wcześniej, że nie jestem z niej zadowolony (i to mniej więcej z tych powodów, które wyłuszczyłeś), ale nie aż tak, żeby tego "dzieła" nie pokazać Światu :).

Co do świeckości, to może to trochę rozjaśni:

"sekularny stuletni, wiekowy; (sekularne ruchy, wahania) geol., b. powolne ruchy, przesunięcia skorupy ziemskiej widoczne dopiero po upływie stuleci.
sekularyzacja zeświecczenie; zwolnienie zakonnika z zakonu; wywłaszczenie własności kościelnej i przeznaczenie jej na cele świeckie; usuwanie wpływów Kościoła z różnych dziedzin życia społecznego, laicyzacja.


Etym. - późn.łac. saecularis 'świecki; doczesny; pogański' z łac. 'przypadający a. obchodzony raz na stulecie' od saeculum 'wiek ludzki; pokolenie; stulecie'; por. fin de siècle."

ze Słownika Władysława Kopalińskiego
www.slownik-online.pl/kopalinski/38D3F0F13578E471C125658C005BA50D.php

chodziło mi przede wszystkim o przeciwieństwo świeckiej sfery w stosunku do sakrum, mistyki, ale może już brnę za daleko :).
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No właśnie, świecki oznacza również - laicki, dyletancki, a więc laik to człowiek niekompetentny, nie znający się na danej rzeczy, dyletant; Kośc. rz.kat. świecki, nieduchowny; (laicy) nie posiadający święceń bracia zakonni (w odróżnieniu od ojców).
- To również Kopaliński.
A więc laicyzm, to inaczej świeckość.
Co zatem ma świeckość do tego:

Kto byłby tak świecki, by zgadł?

Tłumacząc łopatologicznie - Kto byłby tak (pi...pi...), by zgadł?

Wychodzi na moje, że jednak świecki jestem jak diabli ;)))
No chyba, że w tym śmietniku jakiś ksiądz z zakonnicą się tłuką... w poszukiwaniu rzeczonego sacrum?
;))
Tego faktycznie pod uwagę nie wziąłem.
Do miłego :)
Opublikowano

HAYQ,
co autor chciał ;) oczywiście się nie liczy?
poza tym podajesz tylko część definicji laicyzmu, tę która pasuje do Twojej teorii. graj fair, proszę :).
na pewno zwróciłeś uwagę również na to:
"laicyzm świeckość.
laikat Kośc. rz.kat. ogół katolików świeckich; ruch, org. katolików świeckich, kierowana i kontrolowana przez hierarchię kościelną.
laicyzacja zeświecczenie; sekularyzacja.
Etym. - gr. laikós 'ludowy' od laós 'lud' "
ciekawa tutaj jest również etymologia tego słowa.
słowo "świecki" nie musi być nacechowane negatywnie, jak usiłujesz mnie o tym przekonać. bo czym by było w takim przypadku świeckie wychowanie. jego negatywny odbiór może być ukształtowany jedynie kulturowo lub tradycyjnie.
i na koniec. jak sądzisz, jaka może być etymologia słowa "świecki" w naszym języku?
może nie pochodzi ono od świecy, czyli od światła, ale zapewne pochodzi od świata. człowiek ze świata jest człowiekiem świeckim. może być światłym, ale niekoniecznie oświeconym. jego przeciwieństwem jest człowiek boży, który nie zawsze musi być światły.
o kurcze, trochę się rozbrykałem :)
ale mam tu jeszcze jedną definicję świeckości:
#
Słownik języka polskiego
przym. Ib, ~ccy

1. niedotyczący religii, niemający związku z religią i instytucjami religijnymi; laicki
2. taki, który nie jest związany z funkcją kapłańską, niesprawujący tej funkcji

ht tp://slowniki.gazeta.pl/pl/świecki

inaczej:

kto poznał tak dobrze ten świat, by zgadł ;)

i to by było tyle co miałbym do powiedzenia na ten temat :). nie zamierzam się wdawać w próżne spory bo i spierać się nie ma o co. a poza tym, każdy możesz to sobie widzieć po swojemu. każdy ma swoje okulary :)

jestem Ci niezmiernie wdzięczny za komentarze, bo wniosły dużo nowego pod tym wierszem :)

kłaniam się, pozdrawiam i do poczytania :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dzięki Judyt :)
Miło czytać takie komentarze.
Już jestem ciekawy tego wiersza co się kojarzy ;).

Pozdrawiam Serdecznie :)
oddałam w dobre ręce Sylwestrze,
jak otrzymam spowrotem może
to wkleję-postaram się,(: dziękuję J.
dobrego
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ostatnie słówko - nie starałem się być złośliwy - słowo. Najwyżej w stosunku do siebie, tzn. własnych okularów. :)
Jeśli zrozumiałeś inaczej, to przepraszam.
Również ukłony.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach




  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...