Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

odpowiem wierszem:

w subkultury poezji. org. wchodzisz
od zaraz w wielki spleen masz okazję sprzedać
towar twój wiersz przeczyta taki sam jak ty
człowiek który miewa sny prorocze na drugi dzień
ty też już możesz dodać komentarz wyzwierzyć się
nad bełkotem o tym jak Chip i Dale ukradli ser
od swoich ciotek
więc jeśli jest ci źle usiądź przed ekranem naciśnij klawisz
wykup abonament na jeden wiersz w tygodniu i szalej
bo ninja są tuż tuż za chwilę dopadnie cię twój anioł stróż
i miejski szalet nie wystarczy by wycharczeć
z bólu po stracie bracie zachowaj odrobinę
humoru bo za chwilę zginiesz z rąk wywiadowczych służb
nie przyda ci się bilet do kina na awatar kończę bo mnie męczy
katar

Opublikowano

Nie chwytam tych haczyków poetyckich i owej subtelności o której tu się zrobiło głośno i wyraźnie za pośrednictwem wszystkich. Osobiście mnie ten tekst nie przystaje, a nawet mnie on dziwi, że taki. Figle to są jakieś, dużo figli; dużo wielokropków, dużo słów wtórnych i zapożyczonych z odległych galaktyk poetyckich - nie mieszczących się w zakresie kryterium podstawowej chociażby wieloznaczności - gdyby je autonomicznie wydzielić. Proszę sobie zresztą samemu zważyć ile w tym Pana tekście jest oczu ich pogodnych i zbieżnych; rzetelnie figle wyjdą z tego wora. Na przykład pierwsza strofa też mi w ogóle nie pasuje do drugiej chociażby, bo pierwsza bardzo popkulturowa, jakby motywy skrajnie współczesne, a w drugiej "Twych" i "Mych" (jakby pan przeskoczył z osiemnastego wieku do drugiej dekady dwudziestego pierwszego w osiem minut - mało wiarygodne); ja nie wiem zresztą, ale takie zaimki osobowe to archaizacja chyba - mniej lub bardziej świadoma - a całe to pomieszanie dla mnie bez ładu i sensu; innymi słowy: bez konsekwencji - no chyba że to celowe pomieszać, sprawnie poprzerzucać, gdzieniegdzie pauza. Tyle.
Dalej dla mnie jest ciąg metafor opartych na słowach i motywach nazbyt bezpośrednich (księżyce, gwiazdy i inne - jakoś z tego sama wychodzi jaka wychodzi)
A tak w ogóle to lubię inne Pana wiersze nawet, bo Pan tymi przerzutniami i dobrymi inwersjami w wersach całą swoją poezje robi, ale ten mi się przesadnie aż nie podoba. No, więc se wyraziłem własne zdanie właściwie z nie wiadomo jakich pobudek; tak se, korzystając z możliwości wyrażania opinii. Obawiam się natomiast jedynie tego, że Pańska reakcja na ten wpis będzie reakcją znamienną dla Pana. Miłego

Opublikowano

Marcin B - odczucia odbiorcze są niezależne ode mnie, więc proszę się bardzo wyłamywać. Za to ślad - zawsze bardzo ważny.

teresa943 - ja ostatnio nie za bardzo mam czasu na śledzenie, zatem dziękuje po stokroć za cierpliwość :)

Jan Fuks - panie, nie mam czasu na bełkot..

ledwo głupi - nie mam zamiaru, jak zwykle zresztą, tłumaczyć tekstu. A co do odpowiedzi - pan ostatnio publicznie pisał, że "jestem zero" (między innymi oczywiście), aczkolwiek ja też nie staram się być jakimś mega wypominaczem, ale to jednak nie było do końca fair. Tyle na razie w temacie, oczywiście ja wyciągniętej dłoni nigdy nie odrzucam, więc najprawdopodobniej do poczytania.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Owszem proszę Pana, napisałem takie coś, ale pan również pisał różnorakie dziwne nieodpowiednie słowa publicznie; one nawet zostały wyłuszczone przez jednego z użytkowników, i dobrze Pan wie, że ja owe słowa o "zerze" napisałem w związku z tymi słowami napisanymi uprzednio przez Pana. Ja rozumiem także to, że owe słowa o których mówię nie były kierowane bezpośrednio do mnie, lecz przyzna Pan, że mimo to, były one niegodne - jako użytkownik portalu, zupełnie pośrednio, poczułem się nimi zwyczajnie zniesmaczony.
Swiat kręci się jednak dalej wokół, czas upływa niezmiennie w ten sam sposób, ludzie zmieniają się niechybnie: nie bądźmyż zatem zacietrzewieni i urażeni gorączkowością naszą i popędliwie wypowiedzianymi słowami w czasach minionych, boć to wyłącznie brak dystansu i niepotrzebne wielomówstwo. Pozdrawiam Pana
  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...