Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

za rogiem przed progiem za omszałym kantem
na przypiecku zimne dwóch groszy nie warte
co zimę wrażliwsze co lato gorętsze
na wylot przejrzane podstępnie nieszczęsne

co grudzień wylane za kołnierz z kretesem
Gdy Nowy nadchodzi z dziecinnym uśmiechem
wytańczone rankiem gdy obcas złamany
by szczęście na sznurku sprowadzić zaspane

te w smutku i żalu okryte żałobą
szumiące złowrogo to wiarą to trwogą
byle jak zawinięte w chusteczkę w kieszeni
nadzieje ich nawet make-apem nie zmienisz

Opublikowano

ładnie... trochę smutno ale ładnie.... podoba mi się. szczególnie:
"wytańczone rankiem gdy obcas złamany
by szczęście na sznurku sprowadzić zaspane"
szczęściu trzeba pomóc, takie jest powiedzenie i ja myślę że prawdziwe. nawet na sznurku wciągnąć kiedy zaspane i ociężałe. mimo że:
"byle jak zawinięte w chusteczkę w kieszeni
nadzieje"
pozdrawiam serdecznie :)))

Opublikowano

[quote = Krzysztof Marek] ładnie ... trochę smutno ale ładnie .... Podoba mi się. Szczególnie:
"wytańczone Gdy rankiem obcas złamany
przez szczęście na sznurku sprowadzić zaspane "
szczęściu trzeba pomoc, jest takie powiedzenie i ja myślę Że prawdziwe. nawet na sznurku wciągnąć kiedy zaspane i ociężałe. mimo że:
"byle jak zawinięte w chusteczkę w kieszeni
nadzieje "
pozdrawiam serdecznie :)))[/ quote]
dzieki Krzysztofie:)pozdrawiam i przepraszam wszystkich za bląd w tytule...chyba nie umiem poprawić::(

Opublikowano

"za rogiem przed progiem za kantem omszałym
na dwóch zimne przypiecku groszy nie warte"
- dla mnie brzmi jak zagadka, której niestety nie odgadłam.
W ostatniej strofie:
"szumiące złowrogo z wiarą do trwoga" też nie bardzo chwytam.
Jeszcze powrócę, na razie pozostawiam pozdrowienia
- baba

Opublikowano

Witaj Bernadetto
ja myślę tak:
jeśli byle jak pomięte w kieszeni to znaczy że bałagan i wystarczy poukładać te nadzieje... albo i nie bo jeśli bałagan w torebce to świadczy o dobrym charakterze właścicielki wię może ten w kieszeni też ma jakieś ukryte znaczenie
:)
pozdrawiam
Grażyna

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie wiem czy zle odczytuje ale chyba pogubiłaś ogonki

widzę, ze nie tylko mnie smutek dotyka :)
Buzka Beatko
Stasiu...nie wiem co sie stalo:...byl wiersz ok...a potem pozmienialy szyk wyrazy...juz ok:)dzieki:)cmok:)
Opublikowano

Teraz to ja wszystko rozumiem! Czasem komputer
(program) czyni psikusy. Przy wpisywaniu komentarzy
zdarza mi się , że jak mocniej uderzę w klawisz, to mi tekst znika
w całości albo częściowo. Nie wiem czemu.
Piękny wiersz na Nowy, ale nie tyko, dobry na każdy czas!
Do peela: najważniejsze, że one są! Zachowaj je na zawsze!
Serdecznie pozdrawiam
- baba

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia Ojejku, jak miło :))))  Ale mi niestety natchnienie ostatnio nie służy,  za późno chyba :)))   Umykam do spania :)   Dobrej nocy :)))   Deo 
    • @Deonix_  Dzięki za lekturę. Podziel się próbką swojego wiersza, który trzymasz w zanadrzu... a ozłocę Cię pogodą ducha...
    • @Berenika97 Pewnie będzie cd. Ciekawe co było dalej :)
    • @infelia No wybacz, zapomniała ja...  Oprawa muzyczna również oczywiście wskazana :)   D.
    • To było w pierwszej klasie. Święta - nie pamiętam już, czy Wielkanoc, czy Boże Narodzenie - ale wiem, że jechaliśmy do dziadków. Mama, tata, moi bracia i ja - całą rodziną, nocnym pociągiem, tym sypialnym. Ach, jaka to była atrakcja! Przedziały z łóżkami, wszystko pachniało inaczej niż zwykle. Spałam na górnym łóżku, cicho słysząc stukot kół i rozmowy zza ściany. Dziadkowie mieszkali w Łodzi, na Piotrkowskiej, w starym piętrowym domu. Klatka schodowa była ciemna i pachniała kurzem - trochę się jej bałam, a trochę lubiłam ten dreszczyk. Dziadkowie mieli piec kaflowy, starą kredensową kuchnię i mnóstwo zakamarków, w których można było buszować. I właśnie tam, w jednym z zakamarków, trafiłam na skarb. To nie były zwykłe koraliki. Nie takie z plastiku, sklepowe. Te były... inne. Koraliki zrobione z wysuszonych ziaren ogórka, zafarbowane - chyba atramentem - i nawleczone na nitkę. Niby byle co, a dla mnie to było coś absolutnie wyjątkowego. Takie korale, jakie mogły mieć tylko lalki z baśni, albo bardzo eleganckie panie. Zapytałam babcię, czy mogę je sobie zabrać. - Ależ dziecko, to przecież byle co… Ale jak ci się podobają, to bierz - powiedziała, machając ręką. Więc je wzięłam. Zawinęłam w papier i schowałam do kieszonki. I już wiedziałam, co z nimi zrobię. Dam je pani Bogusi - mojej wychowawczyni. Ona była taka ciepła, elegancka, mówiła do nas miękko i z uśmiechem. Bardzo ją lubiłam. Dam jej w prezencie. Następnego dnia w szkole podeszłam do niej i wręczyłam zawiniątko. - To dla pani - powiedziałam dumnie. Pani Bogusia rozwinęła papier, spojrzała na moje korale i… uśmiechnęła się. - Ojej, jakie śliczne! - powiedziała. - Dziękuję, Alu - i pogłaskała mnie po głowie. Byłam przeszczęśliwa. Tylko... przez następne dni wypatrywałam ich na jej szyi. No bo jak to - skoro śliczne, skoro prezent - to przecież powinna nosić, prawda? Ale nie nosiła. Mijały dni. Mijały tygodnie. A ja codziennie patrzyłam. Aż w końcu, któregoś dnia nie wytrzymałam i... zapytałam. Przy całej klasie. - Proszę pani, a dlaczego pani jeszcze nigdy nie ubrała moich korali? Zapadła cisza, wszyscy spojrzeli na panią Bogusię. A ona się tylko uśmiechnęła - tak jak to tylko ona potrafiła  - i odpowiedziała: - Wiesz, Alu… nie mam jeszcze sukienki do nich. Ale jak kupię, to od razu założę. Uśmiechnęłam się. I z jakiegoś powodu - bardzo się wtedy ucieszyłam. Dzisiaj, kiedy sobie to przypominam, robi mi się ciepło na sercu. I trochę wstyd. Nie wiedziałam wtedy, co to znaczy „wstyd”. Dopiero po latach zrozumiałam, że ta sukienka - to było najpiękniejsze wyjście z sytuacji, jakie mogła mi dać. I do dziś, kiedy patrzę na dzieci, które wręczają komuś coś zrobionego z miłości - zawsze widzę te moje ogórkowe korale. I uśmiech pani Bogusi.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...