Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Wół założył się z przepiórką,
że żółw żbika nie prześcignie.
Wkrótce wrzało na podwórku,
dróżce w borze, w starym młynie.

Aż trząsł cały się ogródek,
wśród pól wrzawa się podniosła.
Suplił wnet się plotki sznurek,
którą sójka hen rozniosła.

Żaden zwierzak nie chciał wierzyć,
że tak chciał ją wykorzystać
taki żłób, co tyle przeżył
przygód w różnych uroczyskach.

Tuż przy krzyżu, żrąc snop żyta,
ugrzązł nawet wśród żołnierzy.
W ruch wprawiając swe kopyta
rżyska płachtę żwawo mierzył.

A przepiórka? W klatce żyła.
Nie wiedziała nic o świecie,
więc się chętnie założyła,
towarzyska była przecież.

Choć brzemieniem nie grzeszyła
górnej wiedzy o wszechświecie,
próżnych sporów mnóstwo wiodła,
o czym wół powinien wiedzieć.

Zbór zwołano więc pospólstwa.
Uchwalono na nim społem:
Sąd, by jasna była wina,
Musi odbyć się nad wołem!

Sąd się odbył bardzo szybko.
Do wszystkiego wół się przyznał.
W trakcie jednak także wyszło,
że postawił... żubr na wyżła.

Bo wół z żubrem się zakładał
o sprinterów dwóch wyścigi,
a przepiórka przecinała,
co świadkowie potwierdzili.

Tak z plotkami często bywa,
przebierają wszelkie miary.
Chociaż chętnie ich się słucha,
lepiej im nie dawać wiary.

 

 

 

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Gratuluję słownictwa, pomysłowości, bardzo!
Superasty wiersz, jakich mało! Brawo! Bis!
Mam cichą nadzieję, że to nie ten NASZ - Żubr, narozrabiał!?
(w ostatnim wersie ósmej, zgubił się jeden takt?)
Serdecznie pozdrawiam
- baba

Opublikowano

Wiersz z tych, które lubię i czasem nawet popełniam.
Gratuluję, niezła historia.
Jedyna uwaga, ta sama, o której prawi Baba Izba:

że żubr... postawił... na wyżła.

Niby wsio ok. ale rytm się łamie. Więc może tak:

że postawił żubr na wyżła.

Pozdrawiam.

Opublikowano

fajna historyjka:)

a ja mam o

Jerzy

pewien jeż imieniem Jerzy
wciąż zęby szczerzy
do innych jeży

mierzy daleko i wierzy
że się należą szczerze
pełne talerze
w żarze na plaży

tak marzy i marzy
szkoda
bo się sparzy


pozdrawiam
r

Opublikowano

tak samo skojarzylam jak niejaka Oxywia,
bardzo fajnie mi się na dobranockę czytało
Sylwestrze masz Ci gramatykę(: zdolniacha
do bajek wrzecionach i gwiaździstych wzorach,
do tego to tylko chrapnąć ilustrację ..o tak,
J. serdecznie

Opublikowano

witaj Fly Elika :).
w moim odczuciu, poziom mojego pisania... faluje ;)
biorąc pod uwagę, że powyższy tekst ma chyba ponad dwa lata, powinno być już łochocho ;)
a bywa różnie, nawet we własnej ocenie.
w każdym razie cieszę się, że się tak szerokiemu Gronu podoba.
bo cóż może być milsze autorowi?

dzięki za czytanie
serdecznie pozdrawiam.

Opublikowano

Sympatyczna bajka :] Klasyczna dość, bo cały zwierzyniec się w niej pojawia, a i morał taki, jaki często z bajki wynika.

Ale cóż, dzieciom się spodoba.

Jedyne, czego się mogę doczepić - nie jestem pewny, czy dzieci będą znały znaczenie niektórych słów. Ale to w sumie od ich wieku zależy.

Edit: chociaż jak będą uważnie słuchać i czegoś nie rozumieć, to zapytają, bo brzdące zazwyczaj ciekawe :))

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...