Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

naród


Rekomendowane odpowiedzi

/płk. Ryszardowi Kuklińskiemu/


chleba zapach i świeczek woń ukochał równo
flaszką wita każdą wiosnę
a kiedy śpi we śnie się waha
- do pracy wstać
czy do kaplicy zdążać tłumnie
lub w narodowej urnie spłonąć
z napisem w o l n o ś ć
obcojęzycznym
w cudzysłowie

sztywny kręgosłup co przerastał królewski diadem
bagnet wroga - stał się tak giętkim
że Arab splata nim kosze na daktyle
a azjata fotel sporządził sobie z niego
pszeniczna ziemia wypluwa z siebie dziś żelazo
na gwoździe dla ostatnich bogów

naród łagodny jak balsamy
na ranach wieków i cierpliwy
jak Job - u nóg jak Magdalena
zuchwały jak sam święty Jerzy
i heroiczny jak Sebastian

pieśni ukochał jak milczenie
lecz kiedy śpiewa to nad dołem
że jeszcze jeszcze nie zginęła -
milczy
milczeniem wpierw oplutych
sponiewieranych bohaterów

naród jednej tylko nocy
naród jednego tylko dnia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

sztywny kręgosłup co przerastał królewski diadem
bagnet wroga - stał się tak giętkim
że Arab splata nim kosze na daktyle
a Azjata fotel sporządził sobie z niego
pszeniczna ziemia wypluwa z siebie dziś żelazo
na gwoździe dla ostatnich bogów


nie spodziewałam się tak silnej reakcji alergicznej, to zawsze są trudne teksty.
uszanowanie dla obu Panów
/b

PS
czy Azjaty nie należałoby dowartościować ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Dokładnie tak przed takim wierszem trzeba się zachować .

Widziałem ostatnio film dokumentalny o tym dzielny człowieku
którego nie którzy mają czelność nazywać zdrajcą ...
Jak by każda zdrada tak miała by wyglądać to szybciej by upadł
ten najgłupszy z ustrojów jaki ludzkość wymyśliła .
Gratuluje Jacku i dziękuje za ten wiersz.
pozd.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a. mroziński;
miło czytać;
fakt, patriotyzm, historia, zwłaszcza najnowsza nie cieszy się popularnością, a młodzież ucieka od tematu jak od zarazy;
ale, za Norwidem: "spółczesnym swoim oddać cześć to jakby cześć boskiej prawicy" staram się pamiętać, komu zawdzięczam wyzwolenie kraju z obcej dominacji i ideologicznego opętania;
to mój patriotyzm - poety;
J.S

f. isia.;
jeśli wściekłość Związku Radzieckiego, narodu miłującego jak wiadomo pokój - za ujawnienie planów wojny z Zachodem dosięga dzieci bohatera bo jego samego nie mogą dosięgnąć, to jest to cena, która nie pozostawia wątpliwości, co do intencji bohatera i nikczemności systemu totalnego zniewolenia, który na dodatek planował w swojej urojonej wojnie z cywilizacją zachodu unicestwić cały kraj dzieci bohatera w wyniku odwetowego ataku jądrowego;
potwierdzają to tysiące map sztabowych ujawnionych przez pułkownika Zachodowi;
ale my - rodacy lubimy kwestionować cudze zasługi, aby nas nie zasłaniały...

zak stanisława.;
i ja ściskam i pozdrawiam
:)
J.S

Bea 2u.;
Arab to nazwa własna wielu narodów o wspólnej kulturze i podobnym języku, jak Słowianie, a azjata to mieszkaniec Azji, zarówno Tatar, jak i Rosjanin, Chińczyk, Hindus, Mongoł...to mieszanina kultur i języków;

Stefan Rewiński;
o tak - do daszka!
:)

Joanna Bieleń.;
oj, chciałoby się, by i piękne było i by było pięknie -
:)
J.S

Waldemar Talar.;
- i ja go widziałem, choć nie mam telewizora to specjalnie udałem się w gości by obejrzeć...
gorzki film; a oprawca Jaruzel opluwa pułkownika publicznie i nikt zbója jeszcze nie osądził za zdradę narodu i mord własnych obywateli;
dokładne odwracanie kota ogonem: nazywają Jaruzela człowiekiem "honoru", a pułkownika zdrajcą...
a naród milczy, a podobno jest demokracja;
gdzie?
ale norwidowska Historia-Korektorka zrobi z tym porządek jak nas już nie będzie, ale to my mamy przekazać pokoleniom świadectwo;
zwłaszcza literaci;
pozdrawiam
J.S
PS.
założył się w Krakowie komitet obrony dobrego imienia pułkownika, który między innymi pragnie uczcić tę wspaniałą i tragiczną postać pomnikiem - na złość bolszewikom z SLD i k'woli wyrażenia wdzięczności za dzieło demontażu komunizmu;
oczywiście jestem członkiem tego stowarzyszenia;
walczymy o prawdę;
J.S

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witam po dłuższej przerwie, o ile w ogóle jeszcze Pan tu zajrzy.
Śpieszę wyjaśnić, że nie zarzucałam Panu nieznajomości pisowni, ale raczej chciałam zwrócić uwagę na jej przekaz, bo co ma powiedzieć człowiek mający się za mieszkańca Azji, pisanej zresztą wielką literą, czyż nie Azjata. A co z poczuciem godności z przynależności do Europy? Jeśli rozszerzamy granice, to może powinniśmy też zmienić zasady przyznawania grzecznościowej formy wielkoliterowej?
Europejka, Ziemianka ;)

Serdeczności
i przepraszam, że nie na temat, bo temat przecież w tym wierszu jest istotny.
/b
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • filozof waży  wysokoprocentowo palą się koty    
    • Wódy Arktyki - Stacja Alcatraz.    CZ.1. TYTUŁ: DZIEWCZYNA W CZERWONEJ SUKIENCE    Dziś znów chochliki przyniosły wódę. Tak nazywałem moje szlachetne, menelskie „potrzeby”. Było ich kilka głównych i kilka podrzędnych. Dbałem o ich satysfakcję. Nie linczujcie mnie za to, w końcu wynalazkiem potrzeby są różne mechanizmy, a hedonizm rozpoczęty trzeba kuć póki jest gorący. Już tak kuje  dziesięć lub piętnaście lat. Sam nie pamiętam, ile dokładnie, niby były chyba jakieś przerwy, ale dziura w głowie ich udowodnić nie potrafiła. Wóda jest dobra, bo dobra jest wóda - cytat na poziomie tężyzny mojego rozumu. Ale jak coś działa, jest prawdziwe, to po co to zatrzymywać. To tak, jakby zatrzymywać zegarek z wyrzutami, że odlicza czas. W zasadzie kiedyś lubiłem kwestionować różne tezy, w końcu wątpię, więc jestem, jednak ani kształtu butelek, ani smaku wudżitsu, a nawet efektów samego alkoholu obalić w swojej wyobraźni nie potrafiłem, a próbowałem trzy razy po pijaku i dwa razy na trzeźwo. Wóda po prostu cieszy. I to wystarczy. Białe myszki też były szczęśliwe, przyszły gromadnie, aby poczuć kopa. Nie chciałem, żeby piły, w końcu tak bardzo je lubiłem, gdy były trzeźwe. W odróżnieniu od stanu po alkoholu, bywały skryte, opanowane, tajemnicze, a po pijaku to się zmieniało. Zresztą, jak ktoś lubi wódę, to dobrze wie, jak to jest, gdy trzeba dzielić się z pasożytem, ale inaczej myśli się, bo oficjalnie dużo trudniej, gdy pasożyt staje się twoim jedynym przyjacielem, naprawdę tym jedynym, który zna cię na wylot i usypia w twojej długiej, rdzawej brodzie, starając się opanować helikoptery. Te ich czerwone oczy, ach!  Nie umiałem im odmówić. Odkręciłem butelkę i do nakrętki nalałem swojskiego paliwka. One po kilku głębszych robiły dla mnie wszystko. Tańczyły i śpiewały przepełnione swoją własną a jakby moją radością, wyeksponowaną w cieniach na ścianie i w atmosferze wokół. Po pijaku stawałem się królem tych myszek, wulgarnym jokerem - treserem małych dziwek z dziury w kapliczce koło starej stacji transmisyjnego-telefonicznej. Szkoliłem je cyrkowych sztuczek, posłuszeństwa różnego rodzaju, jak turlanie nakrętki od ściany do dłoni, czy skakanie z jednej dłoni do drugiej, nigdy nie spostrzegłem, że ich nie ma - związek idealny, bezstratny. Zakwestionowałem ich obecność dopiero na końcu istnienia stacji arktycznej - „Alcatraz”, mojego domu. To było na starość już wylotną, w przedsionku w ostatnim wagonie istnienia. Nierozczarowałem się, wspomnienia były prawdziwe, mimo iluzoryczności ich obecności na trzeźwo. Ale inaczej wszystko wygląda, gdy nie pamiętasz, co to trzeźwość. Jak kojarzy ci się ona z jakąś chorobą, z jakimś wirusem depopulacji, czy z zakazaną warszawską piosenką podczas wojny. Wódka była ciepła, dziwnie ciepła, to rzadkie tutaj w Arktyce. Czyżby ktoś celowo ją ocieplił, abym to zauważył? Na szczęście jestem sam, więc to niemożliwe. To są znowu te pierdolone na dnie bez koła ratunkowego - rozsądku - urojenia. To tylko mokra i zimna paranoja samotności. Odkąd puściłem kota Aka:„Skarpeta”, na małej, topniejącej krze ku ostatniemu widzeniu z Ojcem Niebieskim lub, kurwa!, z osranym przez małpy pomnikiem - Charlesa Darwina, co do czego pewności nie miałem, jestem w tej bazie sam. Hmm… lub prawie sam, bo szaleństwo pustki interpersonalnych relacji, szaleństwo braku cipy, przybierało różne kontrowersyjne i konwersacyjne obrazy osób i rzeczy trzecich. Póki co, relacje rosły w siłę z małymi białymi myszkami, ale jestem pełen wiary i nadziei, że zrobi się tłoczniej, że zespół ożyje, wyrwany szaleństwu z gardła w okrzykach - „Odi profanum vulgus et areno” lub „De profundis clamavi” Któż zagrzał mi wódę? A może zwariowałem? Czy myszki nie dobierały się do mojego atomowego paliwa? Raczej zamek na klucz w pancernej szafie, jednym kantem wychylonej na zewnątrz stacji, co sprawiało efekt chłodniczy, uniemożliwia otwarcie bez klucza, ale te małe kurwiki są jak tajni agenci. Nie wiedziałem, ale zdołałem już do niepewności przywyknąć. Była jak wszawica w burdelu, nieopuszczała na krok. Chyba, że ta ponętna kobieta w czerwonej sukience, którą widziałem w Atenach dwadzieścia lat temu, wyszła mi ze snu? Ta trzydziestoletnia amatorka szkoły powszechnego gwałtu publicznego wywołanego impresją otoczenia, nie była z pierwszej łapanki, ona dobrze wiedziała, jak rozpalić żądzę i zgasić jak peta. Co noc mi się śniła w innej fryzurze i innym makijażu - ona była jak skrzynka na największą miłość, na miłość życia. Myślałem, że skoro białe myszki mogą wyskoczyć z bani, to dlaczego nie ona…? Już długo nie podważałem ich egzystencji; pulsu krwi i bicia małych serc, ani przekazu myśli pomiędzy nami. Czy kobieta w czerwonej sukience jest opodatkowana? Czy ma swoją niepodważalną i nieosiągalną cenę? Czy nie straciłem wszystkiego by tu być? Czy to nie wystarczy? Winiłem o to wódkę, tw cholera musiała być kiepska, wiem, bo sam ją robiłem, haha! Mimo to obraziłem się na nią, bo jej dobro mnie irytowało, niby daje paletę korzyści, ale ciągle sśie, wymaga uwagi i tańca jakby z mordoru, czyli w krokach coś pomiędzy Dance Macabre a Tango, a to mnie niszczyło, więc o 4 do 6 minut później polewałem, przełykałem bez rozkoszy ani salw honorowych, trzymałem butelkę przez szmatę, nie wymawiałem jej imienia ani nie patrzyłem w oczy. Moja strata była jej bólem. Implikowałem go jej immanentnie i transcendentalnie, wszystko po to, aby jej udowodnić, że to ja panuję nad nią i żeby czuła ból obrazy, tej zimnej ignorancji z mojej strony. Mimo to gdzieś  w głowie miałem nadzieję, że wóda zmięknie, jak zakładnik wieży szyfrów, gdzie między obiektem tortur a torturującym tworzy się jakaś więź. Jeden błysk w oku blady, niemy uśmiech i już relacje zmieniają wartość, jakby ulegając przebiegunowaniu. Prawda jest jednak taka, że ja i wóda jesteśmy starymi masochistami, co utrudniało dialektykę perswazji - z jednej strony, a z drugiej wspólne straty przeważały na jej niekorzyść. Powoli ginęła, co mnie przyjemnie pobolewało. Może to jest czas na porozumienie, ta jej psychologiczna gierka o przetrwanie wydaje się dążyć do mojego sukcesu. Zdziwilibyście się, co człowiek potrafi zrobić, jak jest nastawiony na przetrwanie.  W pewnym momencie każdy z obecnych tu w sali tortur magicznie osiągną swój cel. Tak sie przynajmniej wydaje, gdy nie liczysz krzyków, stępionych oczu od denaturatu, krzywych igieł i wytartych strzykawek po serum prawdy, kwasu z akumulatora i czasu na urabianiu bohatera podlegającego perswazji, to są jednak straty, a psychika dziecka ukryta, jak strach na wróble w buszu i ciemności podświadomości, w końcu zapłaczę. Podobno lepiej płakać na początku, na świeżo, wtedy to mniejszy upadek, a po kilku „akcjach” przestajesz już czuć, bo gdy tak odkładasz załamanie, to potem upadek może zabić. To wtedy nie tylko płacz a kołnierzyk - szubienica, zestaw żyletek Polsilver, most dla odweselonych z widokiem na krematorium itp. Tak mogłoby być w moim przypadku. Gdy wóda zmiękła czułem syndrom Sztokholmski. Te relacje - wierzyłem - nie pójdą na marne. Czekałem na akt I i scenę finalną, gdy lady in red wchodzi z butelką wódki za podwiązką. Nie musiała być duża. Wystarczy, że będzie ciepła. A szanowna pani w czerwonym, do kurwy nędzy, powie mi, że moją butelkę wódki zagrzała między udami. Myszki razem ze mną patrzyły w kierunku drzwi wejściowych w oczekiwaniu, że ona wejdzie. Nie przyszła.   Koniec części I pt. Dziewczyna w czerwonej sukience.   Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
    • babcia opowiadała mi  o takim miejscu gdzie pod kuchnią nigdy węgiel nie gaśnie i malując rodzinne strony farbami świętego Łukasza próbowała kształtować moją duszę dziś gdy coraz chłodniejsze mgły dotykają mnie szadzią na tle ciepłego błękitu dzierga na drutach obłoki    a ja w srebrze pajęczyn cicho przywołuję twarze  głosy  i zapach powietrza z Kamionki Strumiłowej  
    • Nie to nie bez łaski    Innym sypiesz tęgim groszem Mi figę stawiasz przed nosem Pal cię sześć  No i cześć  To oszustka szóstka jest   I czego to się zachciewa Pani jeszcze w pretensjach? Perfumy biżuteria? Nowe meble do sypialni I kominek mieć w bawialni?   Kominek marzył mi się zawsze A jakże    Nic takiego się nie stało  Zawsze wszystkiego było za mało    To takie smutne Że popołudnie nie przyniosło  Zmiany Choć ranek był pełen nadziei  Teraz wiem  Nic się nie zmieni   Nie to nie bez łaski  Pal cię sześć  No i cześć    Ta podróż kończy się  Szkoda tylko że w tym Miejscu   Nie masz racji Może szkoda Może wszystkim Lecz to nie powód do płaczu  Lecz do akceptacji 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...