Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

rozsupłując całujące się torowiska
widziałem uśmiechające się kąkole
i świeże maki ociekające pożądaniem
wyjęte z baśni lokomotywy
dusiły się oddechem zakładów chemicznych
już za późno żeby zawrócić i
za wcześnie by stać nieruchomo
zaćwierkał mój zegarek
kilometry uczuć odmierzane biciem serca
teraz przekomarzają się ze zmęczeniem
owszem można by odurzyć nogi
w chłodnym strumieniu smolistych łąk
zawiesić oko na miedzianych drutach
głos oddać łysemu kioskarzowi – znacie go
co noc krzyczy do lustra na podłogę w kąt
nikt nie zrozumie tych kamieni kopanych o świcie
a potem wmurowywanych w ludzkie serca
odsetki toczą moje życie rak toczy namiętność
kiedy umiera nie wiem bez cierpienia (chyba)
zawsze leżą na torach do góry etykietkami
blade potłuczone połówki zdrowego rozsądku
całując nigdy nie myślałem o jabłkach
naginających konar w stronę zbutwiałych chodników
o wiaduktach namydlających plecy autostrad
o kaskadach dudniących szeregowymi nitami
przed położeniem głowy na szynie
trzeba zawyć przenikliwym tonem klaksonu
ujadać szczękać zębami
wypluwać dźwięki nasycone syropem chwastów
modlących się wokół kaszubskich jezior
tam ugrzęznąć o! melancholijny
posępny betonowy słupie
uwielbiam nienawidzić cię swym życiem
nie cierpię umierać bez ciebie

Opublikowano

Dziękuję za komentarz :)) To mój pierwszy wiersz opublikowany w internecie. Długo się wahałem co wybrać, w końcu zdecydowałem się na bardzo osobistą refleksję, która narodziła się kilka lat temu. Wiem, że utwór jest chaotyczny, ale i rozbrykane i niespójne były moje myśli które go spłodziły; a kto wie czy pisałbym dziś te słowa, gdyby wówczas podczas mojej pieszej wędrówki torami nie napotkałbym zabrudzonego słoika po ogórkach, który upodobały sobie małe czarne stworzonka. W jakiś magiczny sposób widok ten tchnął we mnie sporo nadzieji. Zdaję sobie sprawę z niedoskonałości zamieszczonego utworu, ale jest on swego rodzaju katharsis dla ducha. Dziękuję wszystkim, którzy przez moje wypociny przebrnęli:)

Opublikowano

Gdyby się udało doprosić podziału na strofy, byłbym szczęśliwszy (tzn. sam sobie mogę - ale wolałbym odautorsko). Duszno od komunikatów, ale staram się jak mogę... Czy Autor nie boi się, że kondensacja treści jednak deformuje plany wszystkich akcji, i że albo się to przeczyta z lupą, tracąc horyzont i całość, albo potraktuje formalistycznie, jako dekoracyjne arabeski poza sferą znaczeń? Pytam ostrożnie, bo to pierwszy (tutaj) wiersz.

(Mój komentarz powstał oczywiście po zapoznaniu się z Pańskim.)

Pozdrawiam.
[sub]Tekst był edytowany przez Witold Marek dnia 27-08-2004 16:33.[/sub]
[sub]Tekst był edytowany przez Witold Marek dnia 30-08-2004 17:16.[/sub]

Opublikowano

No widać ten surrealizm.
Jednak przerwy konieczne, zresztą "wątki" wyodrębniają się same (np. od "zaćwierkał mój zegarek").
Trochę oczywistości, nawet banalnych (kamienie wmurowywane w serca - serce z kamienia!, blade potłuczone połówki zdrowego rozsądku - nie za biedne one? sam rozsądek wystarczy - skoro jest, to zdrowy!) - spokojna, krytyczna lektura powinna pomóc to wyłapać.

Ma Pan "powera" - widać. I wyobraźnię (jeśli sama z siebie, bez zielonego, to pozazdrościć :).
Trochę pracy i może być dobrze.

pzdr. bezet

Opublikowano

Moim zdaniem (skromnym;) już jest dobrze. A nawet lepiej niż dobrze. Jeszcze lepiej byłoby po zmianie tytułu. Ale to jedynie moje skromne zdanie...;)
Zawsze pragnęłam napisac wiersz z "krajobrazem z torami" w roli głównej;) Cieszę się, że ktoś zrobił to za mnie -prawie tak, jak bym tego chciała.
Dzięki.
JvM

  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • nachodzą koszmary jeden przelecieć chciał mnie ja mu nie dałem przenika wnikliwie co napisałem łapy precz i krąży wokoło zjawia się znika kosz mar pełen i zegar tyka wskazówka ani drgnie przeleciał - to po mnie i do śmietnika brrrr ja ani drżę  
    • @Corleone 11 Nie brak tu jednakże nadziei, reinkarnacja wobec takiej karnacji to pigment na sklepienie. Końcówka! Panie magistrze! Po latach od podjęcia... PS nie wiem co się dzieje, ciemnieje mi, gdy widzę te tytuły naukowe :)
    • ... mam za sobą pewną drogę rozwoju duchowego, a tym samym energetycznej refleksji - celowo nie napisałem "teologicznej" - refleksji, którą jednak rozpocząłem przy pomocy osób, związanych życiowo i strukturalnie z tak zwanym Kościołem Rzymskokatolickim - i z którym to rozwojem wiąże się napisana przeze mnie powieść "Inne spojrzenie" oraz niektóre z opowiadań, dlatego pozwalam sobie na większą otwartość i szczerość. Na które, rzecz jasna, w wiekach tak zwanych średnich - a przynajmniej w Europie - pozwolić sobie nie mógłbym bez ryzyka, nazwijmy sprawę po imieniu, torturowobolesnych, a potem bolesnych ogniście - konsekwencji. Dzięki pośrednictwu instytucji, której  nazwę - znów celowo, pozostawiając domysł Tobie, mój Czytelniku - znów pominę. Wiem: trochę dużo zaimka względnego w różnych przypadkach.     Jako taż właśnie osoba czytam obecnie powieść, w którą (i znów ten zaimek) powinienem zagłębić się już dawno: napisane przez Colleen McCullough "Ptaki ciernistych krzewów", a opublikowane przez "Książkę i Wiedzę" w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesięsiątym pierwszym roku. Powiedzieć, że trudno wyjaśnić, dlaczego zabrałem się za nią dopiero teraz, jest całkowicie awystarczającym tłumaczeniem, z czego w pełni zdaję sobie sprawę. Tak się złożyło. Tak się stało. Były inne książki i inne sprawy - to wszystko prawda. Podobnie jak prawdą jest, że przypadek nie istnieje. Tak potoczyła się moja czytelnicza przeszłość pomimo, iż odeszła już do innego wymiaru moja tażwcieleniowa mama polecała mi zarówno samą powieść, jak i nakręcony na jej podstawie film z Sydney Penny, Rachel Ward i Richard'em Chamberlain'em w rolach głównych.     Znajduje się w "Ptakach" wiele zdań, samych sobie wartych uwagi - azależnie od faktu, że całe one są warte uwagi, stanowiąc jedną z książek, które przeczytać  powinien każdy - względnie zapoznać się z jej treścią za pośrednictwem audiobook'a. I to bynajmniej nie z powodu kontrowersyjności przedstawienia prawdy, że ludziom tak zwanego Kościoła - będącymi niestety często duchownymi tylko z nazwy, azależnie od tego, czy są szeregowymi księżmi, biskupami lub nawet kardynałami czy też zakonnikami bądź mnichami -  zdarzały się, zdarzają i prawdopodobnie zdarzać będą - czasy albo okresy słabości i zwątpień, które w końcu są zupełnie naturalne. Jeżeli bowiem ktoś nie wątpi, oznacza to tym samym, iż nie myśli, a każdy silny może trafić na kogoś ode siebie silniejszego albo znaleźć się w sytuacji, gdy z kimś ode siebie silniejszym zmierzyc się będzie musiał. Ze zrozumiałego dla Ciebie, Czytelniku, powodu - a właściwie zrozumiałych powodów- przytoczę żadne z tych zdań, chociaż oczywiście znalazłoby się dla nich miejsce w tymże opowiadaniu.     Czytam "Ptaki ciernistych krzewów" i jako magister teologii przeglądam się w nich. Zestawiam ją ze sobą zastanawiając się, co zrobiłbym będąc na miejscu księdza, a potem biskupa i kardynała Ralfa. Jako mężczyzna, przyznaję, że o wiele mniej zastanawiam się nad tym, co będąc kobietą zrobiłbym na miejscu Meghan. Być może głębiej zastanowię się nad tym później; możliwe też, że uczynię to dopiero w kolejnym wcieleniu, jeśli "moja" dusza zdecyduje się inkarnować w kobiecy organizm, w co jednak osobiście wątpię. Azależnie jednak od mojej osobistej przyszłości, z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, że czytającej "Ptaki" kobiecie dużo łatwiej - oczywiście przy odpowiednio wysokiej własnej wrażliwości oraz zaangażowaniach czytelniczym, psychicznym i uczuciowym - byłoby utożsamić się z Meggie, a tym samym ją zrozumieć.     Czytam i myślę. Zatrzymuję się przy wspomnianych zdaniach i wracam do przeszłości. Wspominam siebie z czasu studiów i osoby, z którymi tamten czas mnie zetknął: studiujących na tym samym uniwersytetecie kleryków oraz księży wykładowców, prowadzących zajęcia dla wszystkich studentów. Tu pozwolę sobie wspomnieć księdza profesora Marka Starowieyskiego, u którego zacząłem pisać swoją pracę magisterską z zakresu patrologii (teologii tak zwanych Ojców Kościoła) oraz jego ucznia i asystenta księdza doktora Józefa Naumowicza, pod którego kierunkiem tę pracę dokończyłem i obroniłem. Wspominam też - atakując i potępiając nikogo - dwukrotny  udział w pielgrzymkach na tak zwaną Jasną Górę, podczas których - naturalnie przecież - działy się wydarzenia ze sfery słabości z udziałem osób ściślej z tak zwanym Kościołem związanych. Wspominam i...     Trafem przyszedł czas, abym książkę tę przeczytał będąc właśnie podróżując po Peru i po Boliwii - na południu, chociaż daleko od Australii. Lata po podjęciu wspomnianych studiów i po ich zakończeniu...       La Paz, 30. Września 2025 
    • @wierszyki Bo bohaterów dziś nie ma.... mógł zaśpiewać Niemen, dzięki :) etymologia zżarło podaje o tym że - jedzenie, zwierzę, silnik, rdzę i o, uczucia, i o komarach które mi fundujesz, mam teraz w głowie luz i komarów blues Pozdrawiam. :)
    • @P.MgiełPoeci tak ładnie tęsknią...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...