Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

do szpiku źrenic


Rekomendowane odpowiedzi

Nie jestem pewien, czy tu chodzi o coś pięknego i słodkiego, jak sugerują komentarze. Mimo dozy lekkiej liryczności. Nie kończy mi się to happy endem; ale też Pani zawija te wiersze w powietrze, czasem to takie moje szukanie końca białego kłębka na białym tle :) Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

po tytule spodziewałam się więcej a tu tymczasem, jak na przereklamowanym filmie się zawiodłam, bo to co najlepsze pokazane jeszcze przed seansem... troszkę pocięcie wiersza oddaliło mnie od jego otoczki, emocji... rdzawe źrenice brzmią ciężko i boląco, ale przypuszczam, że i to było celem, płatek nieba jest dla mnie lekko banalny, nie wiem dlaczego, zwijanie kłębku spokoju również, natomiast określenie spleśniała, hmm jeszcze się do niego nie ustosunkowałam :) z pewnością ciekawy.

Serdecznie pozdrawiam
Natalia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



no właśnie..
zawsze mam problem z tytułem, który niestety potrafi zepsuć mi wszystko, bo wybierając fragment wiersza jako tytuł - narażam wiersz na "falstart" :((
przykro mi



hmm..
a widzi Pani, ja też tak uważam
jednak zastanawiałam się nad tym, czy bardzo przeszkadzają
doszłam do wniosku, że nie.. a nawet go "uspakajają"
dlatego zostały
jeżeli jednak takie opinie będą się powtarzać, to postaram się pomyśleć nad zamianą

dziękuję za poświęconą mi chwilę :))

za pozostałe komentarze również :))

pozdrawiam
Emilka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



niop.. to cieszę się, że mamy takie samo zdanie na temat "płatka" :))
i postaram się nie "paniować" :))

Terciu..
cóż.. przykro mi że uważasz go za "kiepski" - a może jakieś przybliżenie dlaczego tak jest??
hmm.. ale cieszy mnie, że przynajmniej fragment ci się podoba.. :)

pozdrawiam
Emilka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

do szpiku
rdzawych źrenic
dotykiem bólu
strąciłeś
płatek nieba
-------------------------
dwa pierwsze 'wersy' jeszcze ujdą, ale kolejne trzy już są wtórne, proste - 'dotykam bólu' - to takie.........

zwijając się
w kłębek spokoju
łapałam
ostatnie chwile
wolności
--------------------------
jw. - tele że dwa pierwsze wersy również jakieś takie... hm... no sama wieszjakie :))

Tera

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



hmm..
pomyślę nad "dotykiem bólu" faktycznie może i wtórne..
zobaczy się..
reszta.. no cóż, tak już powstała i tak chyba zostanie
jakoś mi bardzo nie przeszkadza
i chyba innym też nie, więc na razie zostawię
ale do przemyślenia :))

dzienx :)
Emilka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 tygodni później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Życie to podobno sen wariata

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Arsis Hej kupiłam sobie bomberkę w srebrne cekiny na Walentynki
    • @Rafael Marius mi będzie tak samo jak tobie:)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        A dziękuję bardzo. Wzajemnie.
    • @Somalija cześć, Aga, cześć Mistrzyni...
    • Przez tydzień od ostatniej z nim rozmowy nie odczytałam żadnej wiadomości od niego ani odpowiedziałam na którąkolwiek z nich. Mało tego: chwilami wręcz gotowałam się wewnętrznie na jego deklarowane otwartość i gotowość bycia ze mną oraz na oczywistą przecież akceptację faktu, że jestem - jak to nazywa się obecnie - samotną matką. Pomimo tego, że w gruncie rzeczy tej otwartości i gotowości właśnie chciałam. Bardzo chciałam. I potrzebowałam. Równie bardzo.     - A to naiwniak i głupiec! - syknęłam - było to chyba na trzeci dzień od naszej rozmowy - do swojego odbicia w łazienkowym lustrze. - A to kłamca! Gada głupoty mnie, jakby nie wiedział, że znam mężczyzn! Jakby nie wiedział, że ja doskonale wiem, jacy są! Nakłamać! Namieszać w głowie! Rozkochać! Uwieść i wykorzystać! A potem zniknąć, nawet jeśli początkowo wszystko będzie układać się doskonale! Zaczeka, aż zawierzę i zaufam! Aż stracę czujność i zdrowy rozsądek ! A wtedy... Nie, cholera! - w ostatnej chwili powstrzymałam się od przekleństwa bardziej zdecydowanego. - Jerzy, nic z tego nie będzie! Choćby nie wiem co, nie dam ci się omotać! Już przeszłam swoje z tamtym i...     Nagle mnie tknęło. Miałam wrażenie, jakby coś mignęło mi w lustrze, przemieściwszy się za mną.  Jakby niewyraźny cień postaci... Obejrzałam się, ale nic zobaczyłam.    - Przywidziało mi się - uspokoiłam siebie, zawróciwszy spojrzenie do szklanej powierzchni, a myśli i uczucia do gniewu i zawziętości. Popatrzyłam na swoje odbicie i to, co zobaczyłam, nie spodobało mi się. Zdecydowanie.    Zawsze uważałam się za spokojną i opanowaną dziewczynę, bardzo ładną z urody. Tymczasem ze szklanogłębi spojrzała na mnie twarz niby moja własna, ale jednocześnie inna: mało, że wściekła, ale wiedźmowato wykrzywiona. Włosy rozczochrane, w nieładzie, falujące w jakiś dziwny, niecodzienny sposób. Pomiędzy ich linią a linią brwi, o które przecież tak bardzo dbałam, zobaczyłam czoło pofałowane zmarszczkami złości. Oczy zamiast spokoju skrzyły gniewem i nienawiścią. Usta, z których zgrabności i kształtnych linii zawsze byłam dumna, teraz uformowały się w nerwowy grymas.     - Zaraz... - powiedziałam półgłosem. I drgnęłam, kiedy wargi twarzy widocznej naprzeciwko mojej nie wypowiedziały i nawet nie wysyczały, a wręcz wypluły ten wyraz, wykrzywiając przy tym jej resztę jej bardziej.    - Nie... - szepnęłam, przerażona widokiem.    Mój strach wzrósł jeszcze bardziej, gdy słowem wyartykułowanym przez lustroobraz było - o zgrozo! -"Tak". Tym razem spokojne spokojem, któremu towarzyszył jadowicie oszczędny uśmiech.     - Nie - wyrzekłam głośniej, wkładając w jego wypowiedzenie tyle przekonania, ile tylko zdołałam, i zacisnąwszy dłonie na krawędzi umywalki.     - Ależ tak - zaprzeczyła twarz ze szkłotrzewi. I uśmiechnęła się. Tak samo jadowitooszczędnie, jak przed chwilą.    - Nie - powtórzyłam z przekonaniem, zamknąwszy oczy. I zdobywając się na tyle spokoju i opanowania, na ile tylko zdobyć się mogłam.    Gdy uniosłam powieki, twarz którą ujrzałam przed sobą, była znowu moją. I znów - jak zdało mi się, przed kilkoma minutami - poruszyła się ze mną jakaś mglista postać. Tym razem w przeciwnym kierunku, od lewej do prawej. Jakby zaczaiła się albo schowała gdzieś tam, czekając. Odetchnęłam, a wtedy znów przyszło mi na myśl, że przecież on czeka na wiadomości ode mnie. Prawdopodobnie zaczynając nabierać wątpliwości w moje prawdziwe intencje, w chęci i w moje własne, wyrażone wobec niego zapewnienia.    - Już dobrze, Jerzy... - wyszeptałam, wkładając w te słowa całe swoje przekonanie. - Uzgodnimy wszystko... dogadamy i zbudujemy wspólne życie. Tylko bądź... Proszę! Tylko bądź.     Westchnęłam, uśmiechnęłam się i wyprostowałam unosząc głowę, jakby naprawdę kamień spadł mi i z serca, i z myśli. Twarz z naprzeciwka odpowiedziała mi uśmiechem. Tym samym, który Jerzemu tak się podobał...     - Mamusiu! - zza drzwi łazienki dobiegł mnie głos synka. - Wszystko w porządku?       Warszawa, 8. Lutego 2025 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...