Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'nostalgia' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. Przez wiatr chora z liśćmi szarpana płynę włoskim lazurem pod prąd. Nieba chmurzastego Lecz słońce. Ten Goliat swym mieczem prześwietlonym grozi przebiciem serca - zwariowaną tęsknotą
  2. brak mi odbicia brak własnego cienia spoglądam w przestrzeń otulona blaskiem księżyca podświetlane są kształty zachwycające swym wdziękiem nie dające szans zaistnieć komuś jeszcze nie chcę patrzeć na puste kształty pragnę zajrzeć głębiej dostrzec wołanie wydobywające się ze mnie przeróżne dźwięki choć bardzo piękne zakłócają mi odbiór siebie
  3. gdzie podziało się serce? teraz jedynie głos w gardle zamiera zza ekranu pozostaje się uśmiechać a w noc bezkresną tańczyć na schodach na tak wielu horyzontach, leżą dawne dzieje wpierw spojrzę potem dotknę, poczuję żyje świat we mnie tak bardzo boje się zapomnieć zapisane karty prawdy objawione dary dla króla w szarości gdzie zniknął dawny żar? wymyśliłem sobie? dziwnie śnić ławka wciąż w parku stoi, na niej już nikogo (nawet i mnie) co począć? bo czy to śmiałość że przez zęby przemawiam? raczej głupota naiwność poprzedniego dnia tak dawno minął moment na sentyment łatwo dać się płaczu? nie znam tych chwil, już odległych a co najśmieszniejsze? minęła tylko sekunda.
  4. dedykuję Natalii Kruk Cóż z tego, że się zmierzcha. Ciepłem kominek przyciąga, nieme futryny szarością zgasiły ogień pożądań. Zegar dźwięki przywołał, melodii z dzieciństwa znanej, w półmroku ugrzęzły słowa, wchłonęły milczące ściany. Płomień rozedrgał przestrzeń w dotyku kochanych dłoni. Zaś usta spijają resztki przeszłości w kolorze soli. A filiżanki stygną - samotne w zapachu kawy. Świadome - że wszystko mija czas grzebie okruchy marzeń. Cóż z tego, że się zmierzcha, gdy wokół tyle się dzieje. Wsiąknie w poduszkę łezka, nadzieje wrócą, gdy dnieje.
  5. Poranek nad Wisłą, poranek jedyny. Zapamiętałam go jako niewyspany, ale szczęśliwy. Nikt z nas nie wiedział, że owego poranku już nigdy nie będzie. Każdy z nas przespał resztę poranka. Tylko pewien wróbel, który wiedział, co się stanie oglądał nasz poranek z hotelowego parapetu.
  6. W świecie bzdur odnalazłam NAS. Splecione dłonie, niekończąca się rzeka szczerych słów wypływających z wnętrza NASZEJ historii. To, co przeżyliśmy żyje w NAS. Ślady podeszew na leśnych ścieżkach, echo „kocham cię” wyszeptanego między brzozami, zapach ciebie na mojej skórze. Po nienapisany list miłości przyjdę do lasu, w którym zaczęliśmy się MY.
  7. Z cyklu "wyciągnięte z szuflady" cz.IV żółty jesienny liść spada na sam dół złocistoczerwone cmentarzysko płaczące niebo bez uśmiechu w szponach mgły zagubieni żadne wołania nie dochodzą ostatni krótki list daleko porywa wiatr
  8. Gładko przechodzi siatka tapety W liściasty flores na wykładzinie W starej rolecie klekoczą klepki Pochłania światło ciekawski wizjer Barwność riwiery wżera się w kliszę (Tak złudna bywa pamięć siatkówki, Że równie dobrze mógłby nie istnieć Ten senny spektakl, jak noc – zbyt krótki) Bryza dopadła Pierwszą przy brzegu Wzburzyła tiule, w nich bukiet zmarszczek (Przypudrowanych zaledwie z wierzchu) Nadmiar brokatu stworzył meander Zastygł na twarzy i tak już został Więcej już nie chce jej się przydarzyć Cóż jej zostało? Wsiąka w krajobraz Kruchy ornament na pustej plaży
  9. Przepuszczasz teraźniejszość przez filtr przeszłości. Nakładasz dawne wizerunki na nowe twarze. Odwiedzasz wciąż te same, znane ci miejsca, Szukając ludzi, którzy od ciebie odeszli. W przeszłości szukasz ukojenia. W przeszłości stoi twój dom. W przeszłości zasypiasz i budzisz się. W przeszłości widzisz sens. Teraźniejszość nie ucieknie. Teraźniejszość niczym zazdrosna kochanka Szarpie cię co dnia, żądając uwagi. Teraźniejszość jest błaha. Niemożliwe jest biec w przeszłość, By odnaleźć szczęście na teraz. Po co przeszłość zaciąga ci kaptur na głowę i oczy, Nie pozwalając spojrzeć całą szerokością wzroku? Czas teraźniejszy nieprosty Na polu bitewnym z czasem przeszłym prostym, Oczywistym i odgadnionym, Zmaga się z tobą, człowieku, byś poczuł świeżość chwil.
  10. W powietrzu lawirują subtelnie Nici, strzępki włókna utkanego Z delikatności czucia ludzkiego; Powoli, figlarnie, nienatrętnie. Za nimi głosy się niosą dźwięcznie: Echa szum melodii przedawnionych, Zapachy i smaki chwil minionych; Tak słodko, ponętnie, niepokrętnie. Suną spokojnie marzenia moje małe - Kwiat nostalgii, życia mego fatum Spowite ulotnością i żalem. Czucia moje, zaklęte w tym za to, Że nic w nich nie jest do końca trwałe, Lecą w eter - niczym babie lato. 12 VI 2022
  11. wśród gasnących w mroku budynków kolorów życia tańca tuła się on w milczeniu ostatnie ciepło dotyka jego skroni przeszłość paru dni schodzi z jego oczu w odmęty nostalgii z konkretnego widoku marzyć zaczyna... o blaskach nocy żywej o dźwiękach głosach śmiechach w miłości i sympatii poczętych o zapachu którego kwiecistość powietrze mu zastępowała... mrużąc oczy ze snu wstępuje w nowy dzień dla którego tamten wieczór będzie już tylko nocną tułaczką po przygodzie pełnej życia
  12. Patrzę w górę, marząc o tym jak o niezaznanym niebie. Tam, gdzie mogę uciec, by zaznać spokoju umysłu i duszy. Być odciętym od świata, niepodległy: innym, wierze, sobie. Jakie to szczęście, że zawsze jak patrzę w noc, to się serce wzruszy. Bym zrzucił brud mojego ciała, zatańczył na tafli czerni. Zagubił się walcach świetlistej orkiestry, zapomniał o wszystkim. Wsiadłbym na okręt i opłynął z gwiazdami niebo ziemi, zwiedzić horyzonty niepoznane, oddać się arkadiom dalekim. Och, jaki byłbym czysty, gdybym żył ponad całą ludzkością. Moimi jedynymi kompanami oświecenie oraz gwiazdy. Unosiłbym się na pustce, nie przejęty swoją wielkością. Nie ma tam pieniędzy, władzy, nie ma nawet prawdy. Zostałbym sam na sam z refleksją, odbiciem w nicości. Prawdziwym ja, tego, którego nie muszę już ukrywać. Nie ma przed kim, samotność wszystko uprości. Nie ma żadnej szarości, przez którą trzeba innych okłamywać. Pomimo tego, widzę szczęście, tam gdzie mogę nic nie robić. Ostateczność w mojej drodze, tam gdzie bym został. Dla spokoju duszy, mógłbym swoje ciało w eterze utopić. Oddałbym za niebo całe swoje życie, za to co bym tam zastał.
  13. Kiedyś dzisiaj będzie tylko wspomnieniem. Tym do czego chcemy wrócić marzeniem. Absolutna prawda wszechświata boli. To, że nad końcem nikt nie ma kontroli. Jednak to nadaje dzisiejszemu dniu słodkość, którą nie chcę pamiętać jako zwykłą młodość. Malujmy te obrazy takimi, jakimi są: rozkwitem dwóch ludzi, ciepłą wiosną. Te chwile gdy nie było niczego poza nami. Kiedy świat był piękny, gdy byliśmy sami. Gdy muzyka była naszym przewodnikiem. Kiedy jeszcze ciebie poznawałem.
  14. Czemuś swych skrzydeł mi nie dał aniele? Bym bliżej mogła być serca jego Bym swego grzebać nie musiała w popiele Choć nie odpowiadasz, wciąż pytam dlaczego Czemuś swych skrzydeł mi nie dał aniele? Bym mogła tulić w nich duszę jego By mej, zbolałej, ulżyło tak wiele Choć nie odpowiadasz, wciąż pytam dlaczego Czemuś swych skrzydeł mi nie dał aniele? Żar na mych barkach to dla mnie podpowiedź Rysujesz je z tyłu na moim ciele Choć nadal milczysz, zostawiasz odpowiedź
  15. Ból, płacz, radość, jestem ludzikiem na planetce.... ziemio kocham Cię ziemio dałaś mnie ale odejdę zostawię Ci dzieci ziemio umieram dziś... Czy umrę kiedyś naprawdę? Życie się zmienia krew leje z trzewi A ja idę dalej ludzie mnie nie słuchają na przestworzach zostawiają a tu tylko podniecenie gdy piszesz wiesz, że czujesz żyjesz, marzysz i idziesz dalej tańczysz, i tak dalej..... zatracasz się leniwy żal dotyka cie nie wiesz czemu czy każdy jest artystą?... tak, już wiesz że tak padnij Chopin, Mozart nie tylko wy jeśli wy to nie my....przeklęci wy
  16. Nie umiem płakać Pogrążona w bólu Ocsmotniona Niestabilna Sama, w pokoju umieram po cichu Z mojego wyboru
  17. Z każdym tchnieniem zatrzymana By nie zaprowadzić nas do Pana Trzymana tak uparcie Ona zamknięta w glinianej lalce Tchwi w niej tak uwiziona Zamknięta osamotniona Szepcze nam ciche kazania Do czasu z światem rozstania
  18. Nie zdążyłem złapać Twoich słów Zbyt szybko Zbyt dużo Opadły jak liście Teraz pod stopami Szeleszczą Moje myśli samotne Żółkną Niedokończone rozmowy
  19. ƺ Opuszczam cząstką me ciało, Gdy płynę przez żyły, Po to co na skórze grało Gdzie one się wbiły, Tam boli... ƺ Dotykam w najsubtelniejszej mej formie Choć wtedy nie zostaję sam z świecami Dotykam tych skrzydeł, nim mnie kolejne Zbyt bystre spojrzenie duszy omami ƺ I walczę ze sobą czując puch smętny - Pamiątkę pewnego oblicza... Baśń zasianą przez płatek namiętny, Który w darze niosły moje demony ƺ I tak patrząc między chmury, Między deszczu łzy błękitne Widzę według mej natury Swoje samotne odbicie. ƺ Gdybym tylko dla porządku sumienia, Nie romansu czy starej już przygody Wracał zwrócony do przodu istnienia Lecz nie potrafię... ƺ Znów mnie we śnie będzie nękał sentyment I odurzony marą znów zawołam: "Trwaj chwilo! Ach, piękna chwilo trwaj!" By rano zbudzić się z duszą sprzedaną. Nikomu innemu jak...
  20. co ja wtedy robiłem w lipcu 1993 pewnie byłem na wakacjach morze gryzły mnie wszy a może to były kolonie albo wczasy sorry Marcin nie pamiętam reszta do kasy ;) lipiec 1993” w YouTube
  21. pytasz mnie co robisz nic odpowiedziało W tym kraju gdzie tak wielu sprzedano.
  22. Pierwszego dnia zauważyłem kiedy zamrażarka się trzęsła na oścież drzwi jej otworzyłem By mgła rozprzestrzeniała się lodem. Ściany w białe dywany zakamuflowały barany Zimą wdycham czyste powietrze wnętrze ze szronu wychuchuję z zewem nadchodzi pora wiosny Gruda sopli spada na głowę już nie ma pary tylko wody krwiobieg pobudzają do życia Świeżość przypływu bada nozdrza las, ląki, moczarów "Briss" w obieg puszcza falami cienie słońca swit przebija żaluzje latem szelest potem oznajmia burze nadchodzi jesień - zbieram krople
  23. Rozrywasz pajęczyn wstęgi, byle zostawić popiół. Jakąś chorą cząstkę głowy, jakąś chorą zdobycz dnia. Wiersz obfity w zdania, bez wyrazu, snujący się od delikatnego koloru, do delikatnego koloru. Dni są bez, dni gorzkiego chleba, Krwawi drzewo, krwawią kartki, rozkopane doły dawne. Przy listach siedziałem długo, by pamiętać, że pamiętam. Zakuty w kajdanki ścian, odbijam się od nich i wklejam. I tylko dom, dom, dom, okien drży rozmazana kreska, I tylko pajęczyn wstęgi, śnić na jawie kilka lat.
  24. I choćbyś znalazł klucz do świata bram Na końcu zawsze pozostaniesz sam I choćbyś zawrócił rzeki bieg Marzenia stopnieją niczym śnieg Życie zdmuchnie nadziei twej ostatki Będziesz płacić od radości podatki
  25. Krwinki płoną by już zniknąć, zagrzebane blizny strute. Włosy wbite w błonę smug bo w powietrzu Was dziś widzę, zwiewni tak leżymy, jak wspomnienie. Spełniać się w nostalgii życia. Pić łapczywie szare zdjęcia, tak kiedyś kochałem, taki kiedyś byłem szczupły. K-pax, uczucie z tragedii stworzone. Wielkie domy, wydarzenia, sole, kap, kap, na kartki. Nie pójdziemy już na kłody, na plaży już bez tych książek, bez historii o kochaniu. Spełniam się w wiecznym pragnieniu, to jest przeszłość, rzeczy bieg, strumieniami piętrzy rzeki, w żyłach spienia starość chwil. Pokaż mi te blade zdjęcia, chude twarze w dłoń wlepione. na plaży znalazłem piasek, nie znalazłem naszych kapsli. Wody daj łapczywie wołam, jeszcze chcę pójść z Wami. Tak budują dziś imperia, każdy w innej części świata. Wyjazdy do naszych państw. obraz marzeń w tych pastelach. Obraz szkicu niewinnego. Delikatnie było, teraz siłą trzeba brać. Garściami nas nie nasycą. Ciągle iść, znaczy już biec. Poza światy oniryczne poza sen i fotel miękki. Oniryczny taniec świtem, tak mocno ja nie potrafię, pogodzić się, że ten budzik, będzie wciąż mi przypominał, o tym, że boję się straty.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...