Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'filozofia' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o poezja.org
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. "Czas się zielono" w oknach układa Skrzypi słowika stara pozytywka Okrągłe oko otwiera poczwarka Dziewczęta noszą nagie usta Pod futrem kotki rozkosz już ciężarna" To prawda: zieleń piętrowo wchodzi w przestwór pobladły Lecz nigdy nie usłyszałam w kwietniu słowika Wierzę na słowo iż oko poczwarki bywa okrągłe gdy usta dziewcząt są ustrojone w jaskrawą szminkę A w domach kicie - wysterylizowane - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - " - Twoje włosy hiacynty - - Twoje palce armia - Strąć mnie w głębsze pragnienie" - Czyimi włosami bywają hiacynty? - Ile palców liczy sobie armia? - Nie chcę być strącana bowiem pragnienia się nie ugasi kiedy głębia
  2. Natura świata - dwa pytania © Oplecieni chodnikami i ulicami Zamknięci w czterech murach Tylko marzenie wisi ponad nami Ze wolny jesteś ponad strach Jesteśmy mechanizmami wieku Nakręceni jak komórkowy zegar Czy wiec wolny jesteś człowieku? Może dopiero gdy dopali się żar? Tysiąc słońc może się powtórzyć Tych urodzin - wschodów twoich Bez kresu życie może się skrzyć Ten sam czas znów się tutaj uroi Czy sto łez tych samych to jedna Łza wylana przez stokroć istnień A może każda inna lecz też ładna Jak na plaży bursztyn - kamień A może nie ma i nie było ciebie Bo to tutaj i to ty to złudzenie Nie umierałeś o suchym chlebie A sukces i radość to tylko cienie Jedno jest pewne wobec pytań Jeśli czujesz to ciesz się bytem Walcz, a gdy upadasz - powstań I trzymaj blisko radosną świtę Bo tylko ty wiesz, że życie masz I uczucia i radość oraz szczęście Wiec wysoko podnieś swa twarz I do walki podnieś swe pięście Autor: Dawid Daniel Rzeszutek® Vel. Marionel Moriel®
  3. Zupełnie możliwe ale – Cóż, wnioskom nie wierzę wcale: 1. Wiara z braku wyobraźni Czyż w teorii możliwa? Jak nie była, dziś nie bywa! 2. Wędkarzy przed ludźmi błaźni: Dodan metr ryb co złowili. Lecz czyż pustoręcy byli?
  4. Karlův

    Emocje????

    Poetycki trud wyjaśnia emocji głód. A czyż to takie ważne? By pakować czas, w pisemne myśli nierozważne? A gdy menel otworzy gębę swą, wyda zieleni czary? Czyż nie dobitniej, zareagują wszelkie poczwary?
  5. Kuj je emocje z pieczarkami, Niczym pierogi ze skwarkami, Mieszają się wyzwolone, z racjonalnymi - myślami! Ależ, czy trzeba zachować szyk? Czyż trzeba robić taki, porządek? By z myśli śpiewnych tworzyć chór, jakoby rządek? A może jednak da się zjednać dwutakt? Niczym wyzwolenia z racjonalizmem, pakt? Zdołam się szukać takiego pretekstu. To wszystko zależy - od kontekstu!
  6. Jak w pełni księżyca las. Twarz odbita w pękniętym szkle. W każdym z serc tak wiele skaz. Poczucie winy w naszych myśli tle. Tyle zmarnowanych już szans. Żal płonący gdzieś w głębi. Zgubiona droga, coraz większy dystans. Serce co z uporem wciąż bębni. Te ciche prośby i pragnienia. Te niewypowiedziane na czas słowa. Te porzucone już gdzieś marzenia. Znów zaczynamy walkę od nowa. Nadzieja, która nie gaśnie w nas. Zebrane siły, choć nie wiemy jak Cierpienia ukoił w nas czas. Teraz czekasz, jak ja na ten jeden znak.
  7. „On jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: « Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje i dom na dom się wali.»” „Ewangelia według Św. Łukasza”, rozdział 11, wers 17, tłumaczenie Biblii Tysiąclecia. Tako rzekł prorok mniejszy, Bo dziś każdy mądrzejszy. … Rozwolnić obyczaje! – Gdy mąż za żoną staje, Gdy wzajemnie małżonka, Gdy za wzorem dzieciątka… – Od społecznej komórki Przykład po państwa chmurki, To któż kraj-mur obali? Gdybyż „rycynę” brali, – Luźne płotu sztachety, Nikt za nikim „niestety”, Niech stracą funkcje części! …: Mąż rodzi cudze dzieci, Żona zakłada zbroję. Ten się napaść nie boję. Synom ojców obrzydzić! Ojców synami wstydzić! Czerni pluń karmazynom! Za wet – niech plebsy zginą! „Generał musi wzbudzać zaufanie. Jeśli nie wzbudza zaufania, jego rozkazy nie będą wykonywane, jeśli jego rozkazy nie będą wykonywane, w armii zapanuje chaos. Jeśli w armii zapanuje chaos, to już brak mi słów. Zaufanie to stopy armii.” Sun Tzu „Sztuka wojny oraz 36 podstępów” w tłumaczeniu Jarosława Zawadzkiego, z drobną korektą stylistyczną. Dół wbrew górze! – wzajemnie! = Bez potu płot się weźmie. To właśnie jest powód uznawanego za bardzo liberalnego cara Aleksandra do pretensji wobec władz francuskich po przywróceniu królestwa o srożenie się. Powód szerzenia na uznawane za wrogie przez ZSRR strony zepsucia przy jednoczesnym aresztowaniu w Moskwie osób ubranych zbyt swobodnie. A to obłudnie, ale też szczęśliwie zwiastuje starciu gdy „przeciwnicy” popsuci a „my” z jasnym czołem.
  8. „Między nami po ulicy, Pojedynczo i grupkami, Snują się okularnicy ze skryptami I z książkami, Z notatkami, Z papierami, kompleksami Itp, itd, Itp, itd, Itd. Uszy mają odmrożone, Nosy w szalik otulone, Spodnie mają zeszłoroczne, miny mroczne […]” Agnieszka Osiecka „Okularnicy” (można też posłuchać w wykonaniach: Aliny Janowskiej i Sławy Przybylskiej) Czemuż? Bo państwo marni nauczyciele, (Dobrych ochrzanić się nie ośmielę, – Już wpadli jak smartfon pomóc może); Oczy w nosie, = z refleksją gorzej: 1) Smartfon niewątpliwie oczy psuje, Jak wszystko, co młody wzrok świdruje, Skoro śpiewali: „Okularnicy” Bez smartfonów w rękach, na ulicy… 2) „Smartfony do randek i wygłupów!” – ? Bez łączeń w pary ludzkość – stos trupów! Z "Plantnet-em" wśród łąk jak z kluczem Ze "Skywalk" wśród gwiazd chodzić się uczę. . . . Tak, smartfon jest niebezpieczny jak nóż, – Zakazać? może brzytwy też czas już… Konserwatyzm, to trwanie wartości, Zacofanie, gdy co nowe złości!
  9. Czy dobro się kończy tak jak kończy się życie? Czy zostaje i trwa niczym kości z wapienia? Jeśli dobro jest wyspą w oceanie zwątpienia To czy piaskiem tytułować jego ludzkie odbicie? Pustynnym dobrem, nieprzeliczonym żadnymi miarami Kruszejącym, tak drobnym że prawie jest beznadzjeją? Bo gdy skały potęgi przez władze przyrody skruszeją Stają się budulcem, dla świata sztucznego sługami Tak dobro jest sługą i budowniczym zarazem Ku przyszłości kierując zatracenie moralności I widząc w umysłach przebrzmiały ślad przeszłości Kasuje i nadpisuje tym jaśniejszym wyrazem Do odczuwania niepotrzebni wszelacy bogowie O ile obecne pierwotne zdolności poznawcze Bo zawsze w społeczeństwie są narzędzia naprawcze Daj sobie pomóc, to nie są niczyi wrogowie
  10. Moja dusza jest pustką, wydrążoną szczeliną w człowieku, studnią bez dna: nagą i suchą, pozbawioną blasku światła. Jest szafą zamieszkałą przez szelest kroków i skrobanie palców, stukanie kości w niemej prośbie o zaspokojenie pragnienia. Albo przepaść? napiera na mnie zapadniętym dachem strychu – pochyloną głową przygarbionego człowieka, miejsca z komodami i niszami zawalonymi podrobami, zagraconymi wyblakłymi, wilgotnymi ścianami, porośniętymi pajęczynami i zamieszkałymi przez robale, blisko słońca, ze względu na swoje przygraniczne położenie, ale przed nim ukryte. Ta otchłań ma wiele form i wcieleń, wypaczeń i przebiegłości, z których każda przedstawia ją inaczej, ale ukrywa się przed kimś, ukrywa swój obraz. I tu i tam, powyżej i poniżej, w każdej skrajności i namiętności, z pewnością popadam w ciemność. Jestem smutny, smutny i chory, nie ma dla mnie tu miejsca, a mimo to jestem cały- tutaj! Chłonę to na własne oczy i słyszę z nieznośnym napięciem w bębenkach. „Znoszę” ten pobyt, przeklinam głośno, zastępując go ledwie dostrzegalną skruchą. Ale co zrobić, jeśli znalazłeś się tutaj, nie wiadomo GDZIE, JAK i KIEDY, nie mogąc zmienić swojej sytuacji. Jesteś w otchłani, w centrum nieznanej i przygnębiającej otchłani, nieskończenie trwającej i nieustannej. Dark
  11. „Cogito ergo sum” – [1] Myślę, więc jestem... Czuję, więc jestem. – Wbrew wątpliwości bunt: Myślisz, więc jesteś? Czujesz, więc jesteś? Myślim twych nie czytał, Czuć sercem nie imał, Że mogłeś – słaby grunt, Gdy wszechświat mój we mnie – Jaźń w niebyt płynie. Wszak emocje czuję, Ze słowy wojuję Z mych snów mar – tych tłum… Gdy myśl zacząłeś snuć, Czy mogłeś problem czuć Przez swe „solus ipsum”? [1] „Cogito ergo sum” („Myślę, wiec jestem”) René Descartes (Kartezjusz).
  12. Przemawiaj tam gdzie potrzebne jest słowo Graj tam gdzie zawodzi rzeczywistość Nie unoś się dumą niepotrzebną To nic takiego, jesteś przeciętny Ale czy bez średniaków byliby wybitni? Upadnij raz pierwszy, drugi, trzeci i powtórz Aż po upadku nie będzie drogi by wstać I wtedy poleć jak ptak Wyjdź na cyrkowy postument pogardy Na forum krytyków ignorantów Obrzucą cię kpiną, wzgardą i niedocenieniem Ale nie wiń ich za to, tego się nie zmieni Pracuj nie dla nich lecz dla prawdy, ostatecznej nagrody Nieś ją w starych bajkach i fraszkach Bądź nośnikiem myśli jak przeżartej czasem Że nie znajdziesz jej źródeł Powtarzaj ciągle to co wszyscy wiedzą Po raz tysięczny przepisz starą baśń Musisz to powtórzyć, ludzka pamięć jest krucha Nie oczekuj w zamian oklasków Na nie czeka się w trumnie Twoja ofiara nie pójdzie na marne Z dystansu ktoś rzuci na to okiem A wtedy zrozumie co miałeś na myśli Więc swoim językiem otwórz innym oczy I zostań kamieniem węgielnym dla nowe ludzkości
  13. Gdybym tylko mógł zmieniłbym tak wiele Tyle ran stworzonych na umyśle i ciele To życie nie jest niczym więcej aniżeli pyłem Gdy na nie z boku patrzyłem nie raz się skrzywiłem Nie z bólu fizycznego A raczej psychicznego Idzie za mną, krok w krok Z ust wychodzi słów potok I nie zatrzymuje się, o nie Tylko ono jest pewnikiem, cierpienie Do nikogo się nie przywiązuj Ludzie przychodzą i odchodzą, wyluzuj Wszyscy czynimy różnie, wyznajemy różne wartości A na końcu po każdym z nas nie ostaną się nawet kości
  14. graphics CC0 fakultatywna sztuka markuje mitologiczne potrzeby matek oliwkowa Faestis z Chalkidy buja w kołysce futurystycznego Arystotelesa w Morzu Egejskim rekiny pożerają potulne makrele i sardynki zaktualizowany fikcyjny Egeusz rzuca się w w przestwór Calypso z powodu focha Tezeusza czarny żagiel wprowadza go w błąd tyle nam oto - z mitologii zaufania do harpii i minotaurów podatni na sztukę uprawiają wciąż swój mizerabilizm natrętni parweniusze rzygają akwarelami czarnowidztwa i upozorowanej nędzy w wannie wypełnionej krwią „śmierć Marata” rozpuszcza egzystencję Arystoteles kiedy dorasta tłumaczy: że przyjaźń jak owoc dojrzewa powoli iż u początku każdej filozofii stoi ludzkie zdziwienie jakaż to filozofia rozmyśla współczesny stagiryta skoro „doświadczenie stworzyło sztukę a brak doświadczenia przypadek”? konforemna geometria tego świata utrzymuje kąty między płaszczyznami koleiny ludzkiej heroikomiczności w społecznych dysproporcjach skiba od calizny - ziarno od plew lemiesz trójkątny niczym laplasjan w „delcie” upozorowanego nieurodzaju tam parkują turpistyczne Gorgony operatory matematyczne różniczkują ich odcięte głowy świat zatraca apotropaiczny charakter uprawia sztukę przy kurhanach batem traktujesz wtenczas Pegaza i ryjesz w żyznej glebie bruzdę z bukolik oddzielasz maszkary od sfery własnych pozytywnych marzeń świat chodzi w kieracie redło twe to kość czaszki prostoliniowy lecz sporny ruch maskotki sumienia --
  15. Patryk Frendowski

    Ściany

    obecnie nie krzyżujemy trzy ściany poprawności trzymają w pionie nawet najbardziej wygięte ciała wczoraj zabrudziłaś mi sumienie nienawidzę cię boję się za ciebie żebyś nie poplamiła ścian przykryłem nas folią wziąłem obcęgi i wyrwałem gwoździe z dłoni a to brudzi przecież ci co krzyżują i na krzyżach rozpięci ugięci są wszyscy w uprzejmym ukłonie dance macabre dzisiaj ma przelicznik w monetyzacji a każda cena jest warta ukrzyżowania a nie ukrzyżowanego gwoździe dziurawią sumienia ale nie martw się nakryci folią aseptyczni a seksualni nie jesteśmy zagrożeni jego wyrzutami nikt też nas nie pomyli z ludźmi bit za bitem umieramy podparci murami ściana do ściany
  16. Dałeś nam wolność, jakiej nie było, odkryłeś to, co długo się kryło. Odkryłeś ty dla nas światy, bogi, nowe do życia pojęcia drogi. Gdy spojrzał tak lud na swe oblicze, w lustrze zobaczył straszne odbicie. Trupia czaszka, puste oczodoły - piękne efekty twej "nowej" szkoły. Dreszcz ich obleciał, dech im zaparło, gardłu jęknięcie się ciche wydarło. Wolność im fakt ten przykry przyćmiła, jak szybko się wszystkim uprzykrzyła. Wpadli w jej sidła niczym owady w sieci pająka, co pełne zdrady plączą ich skrzydła, odnóża, wolę, kończąc beztroskiego życia dolę. Stara formuła, dalej wciąż żywa, co jakiś czas się głośno odzywa. Grzebie świata wszystkie fundamenty, w miejsce ich stawia "nowy": przeklęty. Zabiłeś nas, drogi Fryderyku! - Niesie się echo naszego krzyku. Skoro Bóg zmarł, a ludzie są bogi, zostały jeno zmarznięte odłogi.
  17. Jest to perła dzisiejszej literatury. Genialna. Książkę udostępniam za darmo, to nie reklama dla zarobku. Link do pdf: https://app.box.com/s/t137q7cvzimkzhda9zfjoi88zglgud4m Link do księgarni: https://ridero.eu/pl/books/fatalizm_niesfornego_czasu_swit_bezgranicza/ Pozwolę sobie przedstawić piękną książkę, o bogatym języku i zawierającą wiele mądrości, czysta duchowa strawa, zostałem upoważniony do proklamacji/kolportażu. Lecz z własnej chęci i inicjatywy chciałem się podzielić tą pozycją również, ponieważ ta książka jest wciągająca w rzeczywistość metafizyczną, zawiera bardzo wiele mądrości uwikłanych w poetycznych i filozoficznych alegoriach, metaforach, co znaczy, że każde słowo może zawierać drugie dno. To nie są bajania, autor rzuca same konkrety. Jest naprawdę niesamowita, ale to jest moje zdanie. Rozdział drugi jest wręcz nadzwyczajny, zawiera bardzo wiele odpowiedzi na różne pytania powiązane z biblijnym Słowem, greckim Logos, hinduskim Shabdem lub Anahad Nad. Czyli mowa o fundamentalnych sprawach poprzez nauki „Mistrza” Kategoria: Poemat, Filozofia, Sztuka, Literatura Piękna, Proza Współczesna, Poetyzowana Liryzowana Proza (Streszczenie od autora: Opis książki: Poemat prozą o charakterze symbolicznym, pełny metafor i mistycznego znaczenia. Daje do zrozumienia pewną hierarchię rozwoju lub regresji wewnętrznej w każdej istniejącej formie/istocie, nasuwa ideę, że nie tylko może powiększać się zdolność samodzielnego uświadamiania sobie rzeczywistości i wszelkich w niej sprawunków, ale maleć, bądź zatrzymać w stagnacji. Świat przedstawiony jest według wspomnienia jednego członka z bliżej nieokreślonej grupy wybrańców, którzy pragnęli dosięgnąć istotności wielkiego talentu nieskończonej twórczości, zaznać najwyższego artyzmu, sięgającego ponad zdolności ludzkiego umysłu. Chcieli wyzwolić się tym z tyranii rozpadu i śmierci, pojednać się ze źródłem wszystkich rzeczy, jednak tymczasowo pobłądzili w drodze. Rzeczywistość przedstawiona przenika się z metafizyczną dziedziną, z której powstała, immanentna i niewyrażalna, zwolna staje się zmorą, gdzie czas przestaje trzymać się sztywnych, nieubłaganych praw. Dla tych jest jak umierający, daje o sobie znać tym mocniej, im bliżej jest swej śmierci w człowieku. Sukursem na wszelkie subiekcje okazuje się być pewien napotkany człowiek i jego nauka o regionie nazwanym Bezgraniczem, mówca ten pomny wszelkich praprzyczyn, każdej woli wyprowadzonej z jednego źródła Woli, pouczający garstkę swoich adeptów, by przekroczyli ułomność zwaną „ludzkim” przedostali się przez labirynt „prowincji” (niższych regionów umysłowych) a dostąpili nowego Świtu wraz z nim, czegoś znacznie wyższego od poczucia gatunku, przemijających rzeczy i nikłej tożsamości. Jest to pozycja szczególnie dla tych, którzy czują zew, aby wydobyć się z efemerycznego matecznika umysłowego sądu, wymyślonych konceptów, konwencji, miejsca wielkiego fałszu ludzkiego, poza farsę dobra i zła, anarchii i demoralizacji – w specyficzny i stoicki sposób egzystowania gdziekolwiek się nie jest. Poemat ten ukazuje warunki i sposób, w jaki odbywa się wkroczenie na misterny królewski szlak, gdzie zrzuca się nabyte spolegliwości i skłonności do naiwnej wiary, swą niewolę zmysłowości, zatraca niejako lichą wiedzę nabytą, wymazuje doszczętnie przekonania filozoficzne i religijne, zaprzecza się intelektowi i logice a nawet osobowości własnej na rzecz poznania, wówczas ujawniają się czyste, odwieczne, wspólne dla wszystkich wartości i nauki dobyte drogą osobistego doświadczenia poprzez enigmatyczny, twórczy głos z wewnątrz, tu nazwany „Anraag” do jakiego dostrajają wielcy wojażerowie transcendentu, sięgających samego „Bezgranicza” czyli nieograniczonej mądrości. Utwór wprowadza myśli pewną manierą na tor zrozumienia koniecznej unifikacji z wewnętrznym, twórczym nurtem i wszechobecną Inicjalną Wolą – czyli rozkazu, z którego powstało to co jest, co doświadczamy. Kontakt do asystenta autora: [email protected])
  18. I tak siedzę w tej jaskini między łańcuchami, mając odrobinę miejsca jak pies przy budzie a przecież to miało być coś wyjątkowego ale żyję, bo tak każdy żyje… I tak siedzę w tej strasznej jaskini a wydawała się ciepłym domem ale teraz widzę tylko cienie były tak realne, na wyciągnięcie ręki ciemność może jednak oślepić i tak siedzę w tej jaskini patrzę na cienie patrzę ile klepsydra piasku przesypała i tak siedzę i tak patrzę na te cienie Panie Platonie…
  19. graphics CC0 Elzenberg i Herbert nie pogrzebali czci no i wiary - oto kanon bez zdrady ideałów nie splamili też honoru swej zachłannej potrzeby estetyzmu życia w prawdzie a schizmom „barbarzyństwa w ogrodzie” nie ulegli a jednak o świadomości narodu – wiedząc wszystko bardziej rzymscy niż greccy? i lśniący w przyczółku i w hełmach z metafory czy eseju bez bitew i klinczu nad jeziorem Wadymońskim bez uniku bądź woli barbaryzacji Etrusków więc cisza i świata zachwyt perswazja mediatorów nad byle czyją falangą hoplitów byli i inni ci walczyli czynnie – mieczem i orężem niczym mityczny Herkules z lwem nemejskim brali się za łby z potworem prawzorów i elatonu nie strzegli – a kwadryg i kruszców klasycy mieli rację w cichości swej i wycofaniu – triumfując nad bestią systemu dla pierwszych Vagitanus żył zawsze w krzyku pierworodnym dziecka zaraz po narodzeniu oseska kołyskę popychała Cunina zwana Cuną kobiety z mlecznymi piersiami oglądające igrzyska twardniały w posągach Kariatyd i czczone jak żona krawca z Teb – Nesi-hensu co słychać? tu co dzień edyl czyta Liber Linteus świętą księgę Etrusków i bandażuje w len z Zagrzebia – ciało krawieckiej mumii jest wróżba haruspika z flaków zwierząt wotywnych przywoływana a czas biegnie po pryncypatach Cesarzy przed królami – idą liktorzy pod królami stożkowe urny w grobowcach szybowych Villanowa kurulne krzesła na polach bitew porozstawiane trójnogi – świeczniki runiczne lustra z brązu tyle pogody i uśmiechu dla tych wielkich klasyków Elzenberg i Herbert mistrz i jego uczeń to Etruskowie pod naporem baraszkujących Rzymian słabną z dnia na dzień i naciskiem współczesnych im sztuk melepetów subiektywizm i wycofanie mozolny ratunek dla myślącej jednostki odrzucającej heraklitańską zmienność natury przylgnęli świadomie do martwej rzeźby lecz ciągle w żywej tkance z ludzkiego układu odniesienia sens wdrażają w słowa i filozofię w rzymski ideał prawego człowieka – vir bonus jak mityczny Fabulinus klarują język pozamykani w gettach udający outsiderów bo nicość to „metempiria” aksjologiczny intuicjonizm rozumiany w prawie moralnym do ciszy – a „transempiryzm” to czyściec ludzkiej duszy u Elzenberga Herbert jest inżynierem słowa uczniem ze swego niepodległego polis wróży słowem jak etruskowy bóg Mantus z pochodnią w ręku w perfekcji i konsekwencji spadkobierca tradycji śródziemnomorskiej w antycznej todze z dystansu i umiaru choć młodszy o pokolenie mówi mu: do ut des – daję ci abyś mi dał daję szlachetne słowo – i czyste jak mleko wilczycy z groty Lupercal na Palatynie Romulusa i Remusa podaruję ci też grzebienie i zardzewiałe guziki i pierworodną samogłoskę „A” – z krzyku Marsjasza Nike – która się waha – długą jak szal byś dozbroił mnie w filozofię z bazy i źródła z Sorbony i od tęgich umysłów naturszczyków wszystko zrozumiem stoicyzm Scypiona i Leliusza zło nieuniknione – dobro nieosiągalne podaruję ci świątynie na Awertynie ubiorę ją w antropomorfizm bóstw ze słowa głośnego prawie jak piorun Zeusa – przysłonię tarczą Ateny astrologiczne brontoskopijne kalendarze a potem zamilknę i zajmę się obrazami Rubensa – architekturą grecką nasza emigracja wewnętrzna będziemy pisali do siebie listy mistrzu Elzenbergu a wszelkie źródła animizmów – ożyją ty będziesz mistrzu z kształtu żywotów równoległych z filozoficznych inspiracji Monteskiusza do którego twój ojciec czcigodny odnosił się wiecznie z szacunkiem będę ci chimerycznym delfinem zakutym w zbroi – w rzymskim synkretyzmie i przy herbacie którą to kiepsko zaparzasz lecz z jej oparów wyłowić umiesz każdą cenną myśl a obracając w ręku patrzysz w nią pod światło w filozofię lub aksjologię – dozbrajasz i dam ci Pana Cogito plwającego w systemy uzurpacji ironistę – piewcę kanonu – i gracza stroniącego od harpii ugodowych co idzie „po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę” Elzenberg i Herbert dwaj myśliciele wieku przyodziani w lwie skóry klasycyzmu w "labiryncie nad morzem" nie zużywają umysłów w wysiłku ruchu i napięciu jak upadłe Cesarstwo a łączy ich analogia życiorysów szacunek dla urzędów – konsula i pretorów rodów arystokratycznych i potrzeb prostego ludu to nie histeria a historia tworzy naród – „trzeba dać świadectwo” są wierni – idą! Panowie Cogito – dwaj! --
  20. Jak ciemno w moim pokoju, a biały papier słyszy twoje myśli, że ty wcale nie zamierzasz z nim pozostać. Lecz wąskim duktem zbiegający ogród podobny kobiecie, która zbiera jabłka przypomina natrętnie, iż znów będziemy musieli się spotykać tą, z głębi serca, dojmującą troską 26.03.2021
  21. Żył kiedyś kupiec bogaty, lecz głupi, Który chciał mądrość za pieniądze kupić. Oszust za towar drogo kazał płacić - Kupiec zapłacił całym swoim złotem. Oszust odjechał. Kupiec złoto stracił, Mądrości nie zyskał, zachował – głupotę.
  22. Twierdzisz, że nadzieja jest matką głupich? Beznadzieja jest matką jeszcze o stokroć głupszych. Głupi, kto próżne swe nadzieje Pokłada w beznadziei
  23. Michał Śnieżnik

    Ogon

    Świat rzucił się w szaleńczą pogoń, Jak pies - chce przegonić swój ogon. Szybciej, wciąż szybciej się kręci, "Triumfy postępu" święci. Minął kwadrans, godzina, Nie może ogona przegonić. Z pyska leje się ślina, W uszach szumi i dzwoni. "Już zaraz ogon przegonię! Jeszcze, jeszcze nie koniec" - To rzekłszy, tak się zakręcił, Że aż kark swój wykręcił I upadł. Świat upadł na ziemię, Ziemia na ziemię upadła. Upadło Adama plemię, Babel niebios nie skradła. Od radła do komputera, Od komputera do radła. Pogoni ogona era Z ludzkich głów nie wypadła. Lecz człowiek ogona swego Przegonić dalej nie może. To ogon dogoni jego. To ogon go upokorzy.
  24. Gość

    Na drzewo :)

    Zwrócił się raz do mistrza o radę młodzieniec, - Moja żona brzemienna, wkrótce rodzić będzie. Wydarzenie to dla mnie jest wielce doniosłe, Chciałbym godnie je uczcić, gdy dziecię dorosłe Już będzie, chcę by sprawę sobie z tego zdało, Żem był wielce rad z niego i by wspominało Mile swój wiek dziecięcy oraz dzień narodzin, By pamiątka ta rosła z dziecięciem na co dzień. Uśmiechnął się mistrz na to. - Toż to oczywistość, Musisz zasadzić drzewo na tę okoliczność. Gdy urodzi się córka, toś dobrze się spisał. Tedy będzie na pamięć odpowiednia lipa, Bowiem drzewo to piękne niczym białogłowa. Sypać kwiatem lipcowym jest w lecie gotowa. Rozłożysta korona darzy chłodnym cieniem, W jej objęciach przed deszczem odnajdziesz schronienie. Gdy zaś syn się urodzi – też dobra robota, Tedy postąp inaczej - w ogrodzie dąb posadź. Drzewo bowiem to silne, dorodne i duże. I wyrośnie potężne, nie złamią go burze. Poza tym urodzajne, wydaje żołędzie, Niewzruszone; na pewno przez lata trwać będzie. Posłuchał rady młodzian; sporo miał potomstwa, Sadził lipy i dęby, więc wokół domostwa. Dawno już jego dziatwa zamknęła powieki, Drzewa rosną do dzisiaj, choć minęły wieki.
  25. zachód słońca ma tak wiele powodów do smutku. ukrywanie uśmiechów konstelacji w zasięgu wzroku, niewiele nas inspiruje z wysoka, zmarznięte policzki pieszczące przy wejściu spali się na balkonie w swoim papierosie mój przyjaciel, który śni w nocy jak chmury o świcie wystartuje swobodnie i przyczepi się do ptaków ale całe to słońce się z nas śmieje podczas gdy my podziwiamy wczorajsze światło. bezlitośnie strzelając w skrzydła promieniami, horyzont pomaluje rany poległych łamanie pędzli - na żetony oświetleniowe, twórca rozmazuje płótna nową farbą. bezkresne niebo wypali się o zachodzie słońca, będą gwiazdy - czasem popioły i sadza. obraz jest nieziemski w oczach, do rozważenia szczegółowo, przynajmniej bliżej. splecione spojrzenia w jednym punkcie, marzeń samotników zabrał na dachy i tu stałem jak zwykle: zaglądam do kieszeni, ale ręce mi się trzęsą. ktoś rzucił mi z nieba zapałki - Dałbym papierosa, gdybym mógł sięgnąć Wdycham smutek partiami bez powodu Mrużąc oczy, unoszę głowę. ile bólu nie miałbym w klatce piersiowej, łatwiej, gdy ktoś w pobliżu się wypali po próbach przytłoczyłem nagrody inne niż słońce nie są potrzebne, że szlak oświetla pomarańczową nitką. aby życie ponownie zebrało się na ruinach losy zmieniają epoki bez patrzenia, podczas rysowania będą plamić palce gwaszem. Jestem szkicem, kolego od palety. wieczność na wieczność rodzi się sama i wszystko się powtórzy, ale nie kolory, cień nie będzie taki sam. każdy jest piękny i każdy inny, tylko widz nie zmieni ubrania do roli z czasem pętle będą się mocno zaciskać, zachód słońca ma tak wiele powodów do smutku. ale jeśli tak jak on wędrujemy w kółko, wtedy nawet koniec opuści nas na początku
×
×
  • Dodaj nową pozycję...