Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 06.09.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. noc jest twarda. od deski do deski przykładam ucho. cisza rwie sen; spływa czernią i dotyka, jak się nie powinno dotykać. noc jest ciałem. wciąż aktywna wije się na mojej piersi, obraca w ustach suche słowa. jestem nocą; od zmierzchu do świtu - kobietą. tętniąca życiem, wypluwam martwe nasienie.
    6 punktów
  2. Na razie tylko gubi liście i trochę częściej ścina kwiaty. Jeszcze się śmieje sama z siebie, gdy biegnie znów za babim latem. I tylko czasem wśród wrzosowisk, przystaje nagle zadumana. A później bierze świat w ramiona i tańczyć chce w zapamiętaniu. Lecz wieczorami przez firanki, zagląda w cudze pory roku. Między konary a prześwity, sączy bezradność i niepokój.
    6 punktów
  3. pełno pudełek patrzysz jak stoją na przystankach i w kolejkach przemieszczają z wiatrem to tu to tam często oceniasz pudełka poziomem z pudelka i obstawiasz że martwy w środku schrydingera kot (a i on - bywa rzecz drugorzędna) szybka puenta obserwacji wolisz pozornie pozerkać wyśmiać widząc tylko dno a w każdym przecież choćby drugie *** i tak trwa wojna weneckich luster gdy każde jest zwykłą szybą pewności i złudzeń
    6 punktów
  4. Nigdy nie odmawiaj chleba człowiekowi, który wie, jak naprawić sieci Nie dziw się tym, którzy protestują gapiąc się na mury Bierni, też wzrokiem - puszczają ''kaczki'' ... w słońce Ze wszystkich pokoi wychodzą bez pożegnania ci, którzy zimne serca hartowali pustynią Ci, którzy ślubują wieczność - teraźniejszością przeminą W katedrze małego miasteczka zapalam kadzidło i świecę Choć stopy mam w grzechu sidłach, skrzydła mi mówią, że lecę ... Garniec miodu na ganku - ojczyzny, której nie ma Od łez tych, którzy szukają - kpiną zaśmiewa się cała ziemia Odległa myśl o tym, jak by można ... posłodzić rzeczywistość: nektar z melasy i kołacz, ale - piołunu bliskość ... Nie dziw się tym, którym się nie chce wielbić Boga o świcie Życie? - zakupy na kreskę Wszyscy jesteśmy w zeszycie ...
    6 punktów
  5. Kasjerce sklepu we wsi Manieczki, zagroził rabuś czymś w kształcie świeczki. Ona nie posłuchała: pieniędzy nie wydała, bo nie założył przedtem maseczki.
    4 punkty
  6. graphics CC0 gwałt na Lampedusie. koczujący po molo Bejowie Tunisu. współczesne tsunami w obozie karapaksów. bydlęce odruchy w chuci animalnej. gamety żółwi w dołach. tu zachwyt budzi młodziutka Chiara pelagijska piękność z plaży królików. wiklinowy koszyk założyła na głowę. boldem z letnim deszczem wytłuszcza szyldy włoskich pensjonatów. cholera leje. a ona przechodzi obok ośrodka azylantów. pulsuje rapem audio-Terraferma. spokojnie. niebawem w jej rów mariański spuszczą batyskafy. na samo dno rapu. melorecytując z diagramów o waginowej pogodzie. wówczas grzeszna aż lepka niczym lasagne'a z Napoli odruchowo wpadnie w tumany sprośnego kurzu... i zbełta z farszem cały ten samczy świat plemiennych absmaków afrykańskich żądz. to będzie walka freestyleowa na którą notabene nie podpisała żadnego kontraktu. – * tekst fikcyjny, w charakterze tylko imitowanym. Wszelkie ewentualne podobieństwa do wydarzeń, osób czy sytuacji będą więc zawsze przypadkowe. * tytuł utworu jest zaś humorystyczną onomatopeją tytułu znanego niemieckiego kryminalnego serialu, choć treść wiersza nie jest w założeniu groteską.
    3 punkty
  7. spływa płacz deszczu na skaczący wesoło strumień fontanny
    2 punkty
  8. Lustro pytałam każdego ranka Czy umiem kogoś zachwycać "Nie jesteś piękna nawet w połowie Jak srebrna łuna księżyca" Tak mi mówiło, z tym samym zdaniem Trudno mi było w to wierzyć Więc wyrzuciłam lustro niewdzięczne I zamieniłam się w księżyc Do dziś swą łuną oświecam niebo (Kto nie wie, niech dobrze patrzy) Może zobaczy moją osobę I me przyjaciółki - gwiazdy
    2 punkty
  9. Zgubić telefon – mała śmierć, ale idzie się przyzwyczaić do butów gubiących podeszwy, zapomnianych adresów i numeru pesel, posianych kluczy, ziaren tracących zaczepy, aż ja na ty ze wszystkim przejdzie
    2 punkty
  10. . i nie kochać życia? jak można uśmiech od twarzy oddzielić spojrzenie? .
    2 punkty
  11. pod sku­lonym słońcem bur­szty­nowe ko­nie stąpają za horyzont tyl­ko im ufa wiatr bojąc się szcze­rości kobiet marzy­cielom wys­tar­czy ka­wałek nieba i ka­mien­ne scho­dy donikąd rzad­ko ot­warte okno z niedopałkiem codzienności w spadających obłokach nasze usta z koniczynką beztroski podmuch dnia i ta cisza niemego szybowca słowa ocierają się o stukot zgubionej podkowy
    2 punkty
  12. graphics CC0 Życie w czasach zarazy. Obracam telebim do słońca, wszystko się może wydarzyć. Rzut plazmy. Zaćmienie na łączach. Odgrażam się chandrom i żalom. Hartuje się wredny zarazek, głośniki pulsują marazmem, kineskop wypala obrazy. Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń... ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy. Ukradkiem uchyla się okno, wachlując płucoskrzydłami, uznajmy, że pokój to morze, już płynie na fali firany. Wybiegam przez czasoprzestrzenie do tkanki sumiennych nawyków. Me ciało jedwabiem. Selenem. Przenika przez blask morganitów. Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń... ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy. Dusz smutek. Apatia. Znużenie. Uciekam pod górę z brokatu, ta rośnie i robi się duża, za oknem w zagonach lilaków. Kołyszą budynkiem rubieże. Wiatr zbliża do podstaw atomu, zarazek robi się cięższy. a świat unosi – za dronem. Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń... ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy. Blask generuje energię, a słońce ubiera ją w słowa. Z arytmią szturmuje poezja, w reakcjach fuzji jądrowej. Tak łącząc jądra wodoru, uzbrajam jaźń słońca helem. Wyrzucam plazmę na forum. Zarazek uznaje – za wiele. Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń... ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy. Przez formy tryby czy style przenikam do infradźwięków. Pastele słoneczne motylem sięgają aż firmamentów. Żyję też przez przypadki i uczę dosięgać do wrażeń... ile się można jednoczyć? Żyjemy w czasach zarazy. -- * treść utworu – to abstrakcja literacka, nieosobista, w szerokim przekroju społecznym.
    1 punkt
  13. ukrywam wspomnienia w pamięci niech dojrzewają chowam wspomnienia podlewam uśmiechem i łzami by czuły że są życia sensem który raz cieszy raz boli kiedyś tam je obudzę by to i tamto mi przypomniały przecież nie tylko dziś się liczy minione też jest warte...
    1 punkt
  14. I Bennett pchnął ogrodową furtkę… ― Skrzypnęły zawiasy… „Muszę je wreszcie naoliwić” ― pomyślał. ― „Ale dopiero wtedy, gdy wezmę urlop… Ech… ― wszystko ponad moje siły”. Zamknął ją i zaczął iść wąską, żwirową alejką wiodącą wprost ku drzwiom jego domu. Po obu jej stronach rosły krzaki jaśminu, pachnące słodko pełnią swoich białych kwiatków. Było niezwykle parno, bezwietrznie. Zaszeleścił listowiem śpiewający szpak czy kos… Czerwonawe promienie zachodzącego słońca, wystrzeliwały gdzieś spoza purpurowo-liliowych, gęstniejących chmur… Bennett nabrał głęboko powietrze… ― wypuścił bardzo powoli… Wypchaną dokumentami teczkę oparł o stojące tremo. Grube krople potu zrosiły mu czoło, ściekając zimnymi strużkami… Podważył kapsel wyjętej z lodówki zimnej butelki piwa… ― Cicho syknęło ― trysnęła wezbrana piana… Pierwszy, błogi łyk… ― drugi… ― Opadające powieki… ― Ogarniający ― nieubłagany ― sen… Obudził go dziwny odgłos. Usiadł na kanapie ― mocno skołowany… Pod stolikiem błyszczała wilgotna plama rozlanego, woniejącego nieprzyjemnie alkoholu… Czuł dziwny, metaliczny smak… Serce biło jak oszalałe… Mimo otwartego okna ― męczyła nieznośna, parna duszność… Znowu usłyszał, jakby mlaśnięcie… Przeszło mu przez myśl wyobrażenie ogromnego, oślizłego robaka… Wstał, nasłuchując, kiedy nagle ― uderzyła go fala niewyobrażalnego wręcz, trupiego odoru, przewyższającego stosy gnijącego mięsa… Straszliwy ból rozerwał niemalże jego czaszkę, wypychając oczy… Zwymiotował… Upadł, miażdżąc sobie nos… Brocząc krwią, podniósł wykrzywioną cierpieniem twarz… I wtedy ― coś zobaczył… ― zaledwie ― kilka metrów przed sobą... Poruszył jeszcze dłonią… ― umoczonym we krwi palcem… ― Nie skończył… ― Zduszony krzyk ― zagłuszyło bulgoczące charczenie… II Komisariat był tego dnia wyjątkowo zatłoczony. Panował ogólny rwetes. Umundurowani funkcjonariusze wprowadzali i wyprowadzali skutych, wytatuowanych mężczyzn, rozmaitych zbirów, alfonsów, handlarzy żywym towarem, dealerów narkotykowych… Przy biurku pod przeciwległą ścianą awanturowała się rudowłosa kurwa, pokazując obyczajówce podrapane, posiniaczone nogi… Bez przerwy brzęczały telefony… Ktoś pokrzykiwał ochrypłym głosem… Płakała jakaś kobieta… Zza otwartych okien dochodziło, co chwila wycie wyjeżdżających z podziemnego parkingu policyjnych radiowozów… Wydzielony gabinet detektywa Jeffersona ― zapewniał względny spokój. Śmigła sufitowego wentylatora wydawały podczas obrotów cichy szmer… Jefferson dobiegał pięćdziesiątki, przepracowawszy 25 lat w wydziale zabójstw… Mimo powiewu, czoło miał zroszone dużymi kroplami potu… Nieżonaty, bezdzietny, skryty samotnik. Kontakty towarzyskie ograniczał wyłącznie do spotkań zawodowych… Przeglądał właśnie teczkę sprawy sprzed niemal siedemdziesięciu lat… ― opisy czarno-białych fotografii ofiar oraz miejsc dokonanych zbrodni… Studiował zeznania świadków, ekspertyzy biegłych sądowych... Była to tzw. „Sprawa Elboppa”, od nazwiska pierwszej ofiary, która zginęła 31 lipca 1952 roku w Los Angeles, zaczynając tę jakże tajemniczą serię (ofiary zawsze znajdowano w wynajmowanych, ustronnych domkach.) Sprawa jest dotąd niewyjaśniona. Dokonywał tego jeden sprawca, co 15 lat? Niemożliwe. Data ostatniego przypadku: 17 sierpnia 1997 roku. Naśladowcy? Zamordowany Joachim Elbopp, czterdziestoośmioletni, niemiecki imigrant, przybył do Stanów Zjednoczonych tuż przed wybuchem II wojny światowej. Z zawodu: aptekarz. Nieżonaty, bezdzietny. Spokojny, wykonujący swój zawód obywatel. Pewnego dnia został znaleziony martwy przez właścicielkę domku. Zanim skonał, zdążył napisać umazanym krwią palcem słowo: „w i d z i a ł e m”. Powstało, zatem pytanie: co takiego widział Elbopp? Mordercę? Analizy toksykologiczne nie wykazały żadnych znanych trucizn, narkotyków czy innych szkodliwych substancji. Samobójstwo również zostało wykluczone. Samotny, żadnej rodziny, zero znajomych… Jakby ktoś chciał wyciągnąć jego wnętrzności, albo raczej wyssać… Wszędzie wokół lśniące, czerwono-różowe jelita, niby wypełzające ustami oślizłe wije… Prawdziwa rzeźnia… Lewa gałka oczna ― wysunięta do połowy ― zmiażdżona. Morderca został spłoszony? Żadnych śladów, odcisków palców… Absolutnie nic. Dalsze przypadki: Dallas, 12 czerwca 1967 roku, Maria Pappoluos, pięćdziesięcioletnia nauczycielka geografii. Jej gałka oczna była wysunięta całkowicie. Leżała obok, uczepiona jedynie nitką nerwu wzrokowego. Napis, który pozostawiła zamordowana, brzmiał: „w..dzi..a…”. San Diego, 7 lipca 1982 roku, Mario Estes, czterdziestodziewięcioletni pracownik budowlany. Sytuacja niemal identyczna. Denat nie pozostawił napisu. Wreszcie, San Bernardino, 24 lipca 1997 roku, Ben Cavanni, kontroler ruchu kolejowego. Brak gałki ocznej. Dodatkowo ― ofiara miała wyrwane wszystkie zęby. Nie znaleziono ich na miejscu zdarzenia. Pies policyjny również nie wyczuł tropu… Myśli Jeffersona nabierały nieostrych, mętnych kształtów… Mimo upału, wstrząsnął nim zimny dreszcz… Nagle wszedł jego współpracownik, Mike Bellow, młody, trzydziestoletni policjant z pięcioletnim stażem. Kiwnąwszy głową, krzyknął do Jeffersona: „Wstawaj, John! Mamy kolejnego trupa! Ta seria trwa nadal!”. Jefferson zamrugał zdziwionymi oczami: „Znowu? Żartujesz, Bellow, prawda?”. Lecz młody Bellow nie żartował. Trzymał zupełnie nowe akta. III Pięćdziesięciojednoletni Kevin Bennett ― (jak u wszystkich pozostałych ofiar) ― wynajmował skromny domek daleko poza centrum miasta. Dziwna okolica. Znajdowały się tu, bowiem ― porzucone składowiska zardzewiałych, samochodowych karoserii, zużytych opon, zasmolonych desek, blaszanych, cuchnących jakimiś smarami beczek… Jednakże domek wraz z ogródkiem ― stanowił niejako zadbaną, tchnącą zielenią enklawę. Właścicielka twierdziła, że mężczyzna mieszkał tutaj od roku. Spokojny samotnik. Czynsz opłacał regularnie. Pracownik firmy marketingowej. Pani Medley, zaniepokojona długą nieobecnością lokatora, znalazła go w zakrzepłej od dawna kałuży ekskrementów, krwi oraz wymiocin… Detektywi, pomimo policyjnego doświadczenia, nieomal dostali skrętu kiszek, widząc powykręcane, pozbawione oczu truchło. Znaczny stopień rozkładu wskazywał, że śmierć musiała nastąpić około dwóch tygodni temu… Znowu żadnych śladów włamania, odcisków palców (poza należącymi do ofiary), plądrowania, obecności osób trzecich… ― Wszystko niby Ok, tylko ― te wykrzywione straszliwą agonią zwłoki … ― patrzące ze środka pokoju ― czarnymi jak węgiel ― oczodołami… Jeffersona męczył pulsujący ból głowy. „Znowu burzowa parność… ― Samotny człowiek około pięćdziesiątki… ― Odludne miejsce… Brak gałek ocznych, napisu… ― Żeby, chociaż najmniejszy ślad…”. IV Ostatnie zabójstwo również bez rezultatu. Kto zamordował tych ludzi? Czyżby sam diabeł? Jefferson trzasnął papierami o blat biurka. Zamknął pokój i wyszedł. W domu poczuł narastającą, dziwną niemoc. Latały mu przed oczami mżące piksele… Chciał zdjąć przepoconą, oblepiającą ciało koszulę, lecz ― nie zdążył… ― Oparty plecami o ścianę ― osunął się bezwładnie na podłogę… Kiedy się ocknął, szalała burza. Strugi ulewnego deszczu biczowały wściekle okienne szyby. Zagrzmiało ― gdzieś niedaleko ― jakby ktoś zrzucił ze schodów wielką, drewnianą szafę. Mrok pustego pokoju rozjaśniały jedynie kaskady eksplodujących błyskawic… Wszystko wirowało… Próbował wstać, kiedy nagle ― uderzyła go fala niewyobrażalnego wręcz, trupiego odoru, przewyższającego stosy gnijącego mięsa… Straszliwy ból rozerwał niemalże jego czaszkę, wypychając oczy… Zwymiotował… Stroboskopowe, upiorne światło nadawało krwi czarnego koloru… Podniósł wykrzywioną cierpieniem twarz… ― I wtedy ― coś zobaczył… ― zaledwie ― kilka metrów przed sobą... Poruszył jeszcze dłonią… ― umoczonym we krwi palcem… ― Nie skończył… (Włodzimierz Zastawniak, 2016-07-17)
    1 punkt
  15. Choroba ... wybiera Bardzo starannie, Jak ukochany klejnoty Chce nas przyozdobić ... Jakby nie wiedziała, że już jesteśmy udekorowani: kariery, dzieci, wakacje ... Krzyczą do mnie pianina, Nieruchome schody ... ''Piszesz chore wersy!'' Połykam placebo Obłęd! W łyżce wody ...
    1 punkt
  16. (Wojtkowi Kostrzewie) I nagle słony oddech od morza na promie Neapol-Sycylia, za plecami to miasto, po którym można umrzeć, co nie jest nam w głowie, kiedy prom się kieruje do brzegu za czarną, że oko wykol nocą, znoszącą granice, wielką źrenicę okruch rysuje, utkwione nasze cztery za burtą – o stary, mityczne odwiedzamy krainy, płyniemy tym morzem, tutaj się wszystko działo – o czym zaczynamy milczeć, oddychać, czując jak opada z nas tłuszcz wielkomęskich ironii, tej pożywnej karmy, antidotum dystansu, po którym pęka brzuch, na znak, że nie jesteś z tych.
    1 punkt
  17. Ada z kin tu z/rzutnik zada. Ot, na kamerze z REM akant - o. A kajak? - Seans, a jasna; eska jaka. NOS - ekran, a kanar - keson. Aza, faza. Oto pasy... SA po to. Pasmo, Tom - SAP. Impuls... lup mi. Ot, ofiara i foto... (?) A pokazali Bila za kopa? ... Zagra par gaz, Isi palec. Myta nie ma, same i na tym.
    1 punkt
  18. Było Miło, póki nie zadławiła nas Ość.
    1 punkt
  19. Według mnie, to siła wiary i głód miłości obudziły pelkę. Długo umierała zanim w bólu odnalazła samą siebie, zanim zrozumiała, że nie tylko miłość cielesna, ale także ta niematerialna, nienamacalna, uskrzydla. Prawdopodobnie uznała swoją słabość, zrozumiała, że dopóki będzie czuła jego dotyk, dopóty nie umrze. To jest zwycięstwo nad śmiercią, tak odczytuję tutaj ten krzyż. Pelka znalazła swoją drogę. Króciutko duszko, ale bardzo treściwie i wymownie. Pozdrawiam.
    1 punkt
  20. @Pan Ropuch : Dziękuję. :)
    1 punkt
  21. O, ILU! JEJU, LECI I CELUJE, JULIO!
    1 punkt
  22. Bella ciao ..... Słodko powitam o tym poranku O bella ciao, bella ciao, bella ciao, ciao, ciao Potem pożegnam cię na przystanku O bella ciao , bella ciao ,bella ciao , ciao , ciao Wsiądziesz w autobus ,z mobilem znikniesz O bella ciao , bella ciao , bella ciao , ciao ,ciao Moich amorów wtedy unikniesz O bella ciao , bella ciao , bella ciao , ciao , ciao Będąc daleko moja kochana O bella ciao , bella ciao , bella , ciao , ciao , ciao Tyś nie mnie ,światu pisana O bella ciao , bella ciao , bella ciao , ciao , ciao Przypomnę sobie tamten poranek O bella ciao , bella ciao , bella ciao , ciao , ciao Przypomnę sobie również przystanek O bella ciao , bella ciao , bella ciao , ciao,ciao Jak cię żegnałem moja kochana O bella ciao , bella ciao , bella ciao , ciao , ciao I ten autobus z samego rana O bella ciao , bella ciao , bella ciao , ciao , ciao ...... Krzaki zarosły , nie ma przystanku O bella ciao , bella ciao , bella ciao , ciao , ciao Tylko wschodzące słońce o tym poranku O bella ciao , bella ciao , bella ciao , ciao , ciao Teraz tu stoję w drogę tą patrzę O bella ciao , bella ciao , bella ciao , ciao , ciao Cisną się słowa , moje tułacze O piękna cześć , piękna cześć ,piękna cześć , część , cześć
    1 punkt
  23. Ok, dzięki za wyjaśnienie. Poukładam to sobie inaczej;)
    1 punkt
  24. @Jan Paweł D. (Krakelura) Przejdzie, nie przejdzie- gdy znów słońce wzejdzie, zapomnisz o starym, w ramię mi nie narycz. Pozdrawiam Janku, abyśmy nie zgubili siebie.
    1 punkt
  25. @tetu Ziarna to atomy, cząsteczki z których jesteśmy zbudowani, zaczepy to to co je spaja, trzyma razem.
    1 punkt
  26. Wszystko jest przejściowe i wszystko przechodzimy, nawet gdybyśmy mieli iść boso. Ciekawy pomysł, ale ciut wytrącają mnie te ziarna tracące zaczepy, wiem o co caman, ale jakoś tak mi to nie brzmi. Pozdrawiam.
    1 punkt
  27. Grzegorzu... uwielbiam panią. Chiara Ferragni jest tak śliczna, że nie mam wątpliwości, iż jest w stanie zawłaszczyć swoją osobowością dosłownie każdy azymut, dla mnie to też w pewnym sensie wzorzec kobiety sukcesu, i przede wszystkim matki i żony. Umiejętność pogodzenia show businessu, pracy zawodowej i udanego życia rodzinnego, tak przykładnego tym bardziej opartego o model tradycyjny godne jest uznania. Fajny link i dużo uczynił dobrego pod tym moim skromnym tekstem. Utwór jednak nie dotyczy pani Ferragni, ta blogerka ma korzenie z Piemontu, jej rodzina pochodzi z północnej Italii z Novary, ten mój tekst dotyczy (jak się oczywiście pewnie domyślasz) sytuacji problematycznej imigrantów i Włochów na Lampedusie, a moja Chiara jest po prostu fikcyjną włoską dziewczyną zatem hipotetycznie narażoną na (powiedzmy delikatnie) możliwość bardzo jej złego potraktowania ze strony tej "masy napływowej" (przepraszam za to określenie nie jest złośliwe, a bardziej techniczne) imigranckiej, bo jest to obecnie tam na Wyspach Pelagijskich dość poważny problem. Przeczuwając niejako, że domniemany czytelnik może mieć podobne do ciebie skojarzenia personalne zamieściłem wraz z tekstem didaskalia z informacją, iż utwór nie ma żadnych konotacji personalnych oraz innych, i tak jest i było od początku w rzeczy samej. Cieszy mnie twoje skojarzenie, masz prawo do własnych wyobrażeń i czucia tego tekstu. Rozumiem, (bo sugerujesz teraz), że podlinkowałeś tutaj artykuł o Chiarze Ferragni dla postawienia pozytywnego przykładu innej-alternetywnej osobowości mniej standardowej Włoszki - i bardzo dobrze. Chciałbym tylko dookreślić, iż fikcyjna bohaterka z mojego utworu nie jest dziewczyną o jakimkolwiek negatywnym zabarwieniu, wręcz przeciwnie, jest statystyczną osobą uwikłaną w zatrważającą rzeczywistość czasów współczesnych, powiedzmy że śmiało może pretendować do miana symbolu-alegorii niekomfortowej sytuacji rdzennych mieszkańców południowej Italii. To jest problem dość poważny, bo w zasadzie ja nie wiem jakby można było go rozwiązać, z jednej strony to problem natury moralnej, bo prawem człowieka, ludzi w ogóle jest wolność, rozumiem sytuację imigrantów oraz obowiązek ich (czasami nawet odławiania z basenu Morza Śródziemnego, straszne), jednak kompetencje życia rdzennych mieszkańców Wysp Pelagijskich obniżyły się zdecydowanie, czują oni zagrożenia, (przynajmniej tak sobie to wyobrażam) i w zasadzie o tym jest ten tekst, o cywilizacyjnym pacie w kwestii tematów okołoimigracyjnych. Bardzo się cieszę, że sytuacja bezpośrednio nie dotyczy Polski. Ogólnie jestem sceptykiem wiosny ludów dwudziestego pierwszego wieku, uważam, że pewne puzzle świata po prostu nie pasują do siebie i nie da się tego zmienić. Bo kultury mają odrębne priorytety. To zupełnie i identycznie jak z tymi dziś szeroko dyskutowanymi płciami, gdzie inżynieria genetyczna wkracza i stara się wyręczać naturę (dla materialistów), Boga (dla ludzi wiary), lecz robi to niestety nieudolnie. Skoro hipotetyczni czytelnicy zaczną sobie utożsamiać moją Chiarę z panią Ferragni po twoim linku, to nie mam nic przeciwko temu. Dzięki za link, jest dosłownie - fantastyczny! . Thx. za ślad pod tekstem. Pozdrawiam Grzegorz.
    1 punkt
  28. Czarna róża może i najdroższa z kwiatów róż ale czemu ona służy skoro kojarzy się z żałobą a chcę byś żyła zatem dam tobie czerwoną bo przypomni tobie o moim sercu i o tym że kocham cię bo kiedy dajesz kwiaty właśnie one mówią za ciebie więc sobie myślę po co ktoś wyhodował czarną różę tą kiedy nikt nie chce takiego bukietu chyba że nieboszczyk bo tej róży nie widzi
    1 punkt
  29. Miłość w czasach pandemii?
    1 punkt
  30. 'y' trochę tak przekornie wstawiłam fonetycznie. Sam kot jest tutaj mało w sumie ważny, bo najczęściej oceniane jest samo pudełko, ale jeśli dochodzi do próby głębszej analizy to z reguły kot nie wypada w niej dobrze. Wiersz miał być o pudełkach, kot Sz. wpadł mi zupełnie przypadkiem, no i był to miły przypadek. A o tych demonach- gdybym była z fizyki cokolwiek kumająca - ale dziękuję, niestety nic a nic;) @miauczenie owies ale też że dlaczego wstawiłam 'y', czy 'co to za kot'? Zgadzam się z tym pierwszym, bo mi też się nie do końca podoba, jakoś tak wlazło uparcie z jednym rymem i mimo prób nie chciało wyleźć. Kanciate to i w ogóle.. Też za mną chodziło, bo w pracy mam codzienną dawkę komentarzy obserwacji zza szyby. I mimo że też nie jestem święta, to już ta ilość mnie przerasta. Wszechstronnego przypier.dactwa;) Dzięki! I @Radosław także
    1 punkt
  31. @Tomasz Kucina https://www.vogue.pl/a/chiara-ferragni-swieta-z-instagrama Pozdrawiam Tomku, jak widzisz piękność, piękności nierówna.
    1 punkt
  32. Tu można sobie fajnie pogdybać. Zetrzeć w ogóle relacje z metaforyką pór roku. Choć tutaj wyliczankę ilości pór traktuję jako twarde określenie stażu tamtego związku (poza metaforycznym wykreśleniem wiosny), to kusi o skojarzenie z letnią gorączką- pożądaniem, jesienią - usychaniem, zamieraniem, zimą- chłodem/wymarciem, no i wiosennym odświeżeniem, odrodzeniem, 'majem' w sercu- czego wg peela zabrakło. Można rzec było minęło. Więc oby w teraźniejszym bądź przyszłym tej wiosny i lata nie brakło;)
    1 punkt
  33. @jan_komułzykant hahaha ???, to właśnie po mocniejszym było. Przepraszam?@Marcin Krzysica .
    1 punkt
  34. :D "Przejrzałem się", dokładnie, bo gdybym się "przyjrzał', przejrzałbym snadnie...;) a może i nie... :D Dobrej nocy:)
    1 punkt
  35. @jan_komułzykant Osy, łotr - o, psu sport - o, łyso?
    1 punkt
  36. @Marcin Krzysica Diabeł, to upadły anioł... a czasem odwrotnie, być może :D. Nieważne. Ważne, że działa (w naczyniach po(d)łączonych;)). I, że jest. Podoba mi się sposób przekazu. Daje się odczuć:)
    1 punkt
  37. @[email protected] - miło że zajrzałeś - dziekuje i pozd. Miło że tak widzisz ten wiersz - dziekuje serdecznie i życzę spokojnej nocy.
    1 punkt
  38. nadpobudliwość obojętność oziębłość zazdrość nie dość? ;)
    1 punkt
  39. @WarszawiAnka O, ta zołza zło za to.
    1 punkt
  40. @Pan Ropuch o tak! pierwsze bywają burzliwe, a potem... już z umiarem, bardziej. I... z imbirem;) Pozdrawiam:)
    1 punkt
  41. zawtórował też czasem luźny Ptaszyn-Wróblewski ;)
    1 punkt
  42. Niewątpliwie ma w miłości udział nasze ciało, z całą jego burzliwa biochemią, ale jestem przekonana, że jest on uprzedzony i wyzwolony przez "stan duchowy" miłości, który jest jej źródłem oraz fundamentem, czy rdzeniem... Jesteśmy całością i kochamy tą całościa, ale to ciało podąża za duchem, a nie odwrotnie. Tak to przeżywam i tak się tego nauczyłam :) Pozdrawiam
    1 punkt
  43. Uczucie pochowane, a jednak Peel mówi: "pamiętasz..." Wzajemne częstowanie się jadem nie pozostaje bez konsekwencji. Pozdrawiam
    1 punkt
  44. Oczywiście, WarszawiAnko! Dobrze to rozumiem. I wiem, że czasem dotykam w moich wierszach bardzo wrażliwych miejsc.., ale tak a już jestem. Pozdrawiam :) . Ojej.. Po tym, co napisałać zauważam, że to może być też erotyk :) Ale podoba mi sie , że można ten wiersz różnie odczytywać, bo nabiera jakby uniwersalności... Dziekuję Ci i pozdrawiam :) @Lidia Maria Concertina @miauczenie owies Dziękuję Wam za czytanie i serca :) :) Pozdrawiam!
    1 punkt
  45. Ta myśl w grozę mnie wprawia że naród dumny, gdy orzeł bez gniazda Tęsknota w poezjach plus w służbie zachodu, w ich opiece Anglia Prym w podniebnej batalii, Trzysta Trzy symbolem, krew za kraj Który nie bronił naszej ziemi pomimo przysiąg w rewersałach A podał paragon za wzięcie pod skrzydła, w tym nonsensie prawda: Ich bogiem jest kasa, są gotowi za srebrnik sponiewierać nas Sojusze ze zwyrodnieniem, raz za razem licho bierze, zdrada Polska ziemia jest wolnym państwem - Stosuje ironię - Dzierżawa Kiedy lud oprzytomnieje, zamiast wieść wojnę z wyznawcami partii która pogrzebie na amen piękne sny o pękniętych kajdanach? Kłótnie sprawiają młodym myśli by Polskę rzucić w kąt, wiesz, spierdalać Jakbyś wziął zwłoki bohaterów i nasrał, wymowne nieprawdaż?
    1 punkt
  46. CARPE DIEM, OR FISH KNOWS EVERYTHING CARPE DIEM, CZYLI RYBA WIE WSZYSTKO The Comedy Woman`s actresses Nadezhda Sysoyeva (as a silly blonde Naden`ka), Tatiana Morozova (as an ordinary Russian woman), Maria Kravchenko (as a tough girl) and a Fashion Photographer Daniel Velichko (as himself). His nickname is Mr. F*cking Perfect! Aktorki Comedy Woman Nadieżda Sysojewa (jako głupia blondynka Nadeńka), Tatijana Morozowa (jako zwykła Rosjanka), Maryja Krawczenko (jako twardzielka) i fotograf mody Danijel Wieliczko (gra siebie). Nazywa się Pan F*cking Perfect! SELFIE AS AN INTRODUCTION SELFIE JAKO WPROWADZENIE Nadya: I seem not brown against this background. At all. Can you change the background somehow? Have I been tanning in vain for a month? I’m looking pale against this background. Nadia: Na tym tle nie wyglądam na opaloną. W ogóle. Czy możesz jakoś zmienić tło? Czy spędziłam miesiąc na plaży na próżno? Na tym tle wyglądam blado. Fashion Photographer: The expected picture is you hold the carp in you hands. Fotograf mody: Spodziewany obraz jest taki, że trzymasz karpia w rękach. ROMANCING THE CARP MIŁOŚĆ, SCARB I KARP Nadya: I am sort of ... splashing, splashing and getting it out of ... water. Hey-hey! Naked tits ... my nipples are in a full view ... Nadia: Jestem jakby ... chlapiąc, chlapiąc i wyciągając go z ... wody. Hej hej! Nagie cycki ... moje sutki są w pełnym widoku ... Fashion Photographer: Nadya! We`ll cover your nipples with hearts ... Fotograf mody: Nadiu! Zakryjemy twoje sutki sercami ... Nadya: The little pink ones? Nadia: Małe różowe? Fashion Photographer: Nope! The blue ones. Fotograf mody: Nie! Te niebieskie. Nadya: Then brown could be better. Nadia: Wtedy brązowy mógłby być lepszy. Fashion Photographer: Nad` (short, colloquial form of address, kinda vocative case), get the carp! Carpe diem! (Seize the Day!) Fotograf mody: Nad` (krótka, potoczna forma adresu, rodzaj wołania), łap karpia! Carpe diem! (Chwytaj dzień!) Nadya: No kidding? Nadia: Bez żartów? Fashion Photographer: No kidding. With your hands! Fotograf mody: Bez żartów. Rękami! Nadya (to the carp): You poor thing! Nadia (do karpia): Ty biedactwo! Fashion Photographer: Nadya, mind the foam is death-defying for the carp! Fotograf mody: Nadiu, pamiętaj, że piana jest groźna dla karpia! Nadya: Eff me if the poor creature isn’t dying! Why not really? It’s in foam in here! Or it’s doing a poo! Nadia: Kochaj się ze mną, jeśli biedne stworzenie nie umiera! Dlaczego nie naprawdę? Tutaj jest w pianie! Albo robi kupę! Fashion Photographer: Nadya! Nadya! Time! Let’s get started! Fotograf mody: Nadiu! Nadiu! Czas! Zacznijmy! Nadya (to the carp): Hold on, you little Valerian! It won’t last too long! Oi! Oi! Valerian! Save Valerian! Support Valerian with your likes! Pals! Someone, help! ...Valerian, hold on! Crawl to me! Do it! Stretch your fin to me! Valerian! Save Valerian, eff me! A.S.A.P! Nadia (do karpia): Zaczekaj, mały Walerianie! To nie potrwa zbyt długo! Oi! Oi! Walerianie! Uratujcie Waleriana! Wspierajcie Waleriana swoimi lajkami! Kumple! Niech ktoś pomoże! ... Walerianie, trzymaj się! Podczołgaj się do mnie! Zrób to! Wyciągnij do mnie płetwę! Walerianie! Ratujcie Waleriana, сholera!!! Jak najszibciej! PRINCE CHARMING KSIĄŻE Z BAJKI Nadya: This is show business, you little fish! Nadia: To jest show-biznes, mała rybko! Fashion Photographer: Kiss it! Fotograf mody: Pocałuj go! Nadya: No-ope! O my god! No kidding?! Nadia: Ni-ee! O mój Boże! Bez żartów?! Fashion Photographer: Abso-bloody-lutely! Kiss it! Kiss the carp! Look here, Nad`! It’s your Prince Charming, like in a fairy tale! As soon as you kiss it, it gonna turn out the Prince aboard his ocean yacht! Fotograf mody: Abso-cholera-lutnie! Pocałuj go! Pocałuj karpia! Spójrz tutaj, Nad`! To twój czarujący książę, jak w bajce! Jak tylko go pocałujesz, okaże się, że ty jest razem z Książę na pokładzie jego oceanicznego jachtu! Nadya: I can’t kiss it! I won’t! Nadia: Nie mogę tego pocałować! Nie będę! Maria (Nadya`s colleague): You’ll have to! Ha-ha! Maryja (koleżanka Nadii): Masz być z nim miła! Ha ha! Nadya: Patience, Valerian! Soon all’s to be over! Nadia: Cierpliwości, Walerianie! Wkrótce wszystko się skończy! Fashion Photographer: Hold yourself erect! Fotograf mody: Nie garb się! Shahkar Bineshpajooh (شاهکار بینش‌پژوه‎) is a Persian polymath, politician, trend-setter and brilliant celebrity in the intellectual and courtly circles, a high society lion and outstanding playboy, Persian Casanova i Leonardo da Vinci, scientist, architect, musician and what not. He lives in California, USA. Shahkar Bineshpajooh (شاهکار بینش‌پژوه) to Perski polymath, polityk, wyznacznik trendów i niepospolity celebryta w kręgach intelektualnych i dworskich, playboy błyszczący w świecie, wybitny miłośnik salonów, Perski Casanova i Leonardo da Vinci, naukowiec, architekt, muzyk i nie tylko. Mieszka w Kalifornii w USA. NO HARASSING! BEZ NĘKANIA! Nadya: Oi, Valerian! You poor thing! Hold on to your life with your little fins! Folks, do support it with your Likes! Poor thing! Be patient! This is show biz! Nadia: Oi, Walerianie! Biedactwo! Trzymaj się swojego życia swoimi małymi płetwami! Ludzie, wspierajcie go swoimi łaikami! Biedactwo! Bądź cierpliwy! To jest show biznes! Fashion Photographer: Kiss it as an adult one, use your tongue! Fotograf mody: Pocałuj go jako dorosła, używaj języka! Nadya: Nope! It doesn’t want to! It doesn’t need it to feel fine! It doesn’t like me! Uhu! I’m telling it:`Let’s kiss each other!` You see? The answer is Tut-tut! Oh, no, if it doesn’t want to, I refuse to kiss it against its will! If it doesn’t want why should I force it? Let’s better proceed to the bedroom scene at once, what if that scene goes smoother, eh? The current scene looks like coming out! I mean fish. Nadia: Nie! On tego nie chce! Nie potrzebuje tego, żeby czuć się dobrze! On mnie nie lubi! Uhu! Mówię mu: „Pocałunek?” Czy nie widzicie? Odpowiedź jest „O nie!” O nie, jeśli tego nie chce, nie pocałuję go wbrew jego woli! Jeśli nie chce, dlaczego mam go zmuszać? Lepiej przejdźmy od razu do sceny w sypialni, co jeśli ta scena będzie gładsza, co? Obecna scena wydaje się coming out! Mam na myśli ryby. A RECIPROCAL SACRIFICE WSPÓLNA OFIARA Fashion Photographer: Add more foam to Nadya`s breasts. Then we’ll move to the bedroom scene! Fotograf mody: Dodaj więcej pianki do piersi Nadi. Następnie przejdziemy do sceny w sypialni! Nadya: With Valerian too? Nadia: Z Walerianem też? Fashion Photographer: Too! With Valerian! Fotograf mody: Też! Z Walerianem! Nadya: Dear Valerian, just stand firm a little. Nadia: Drogi Walerianie, po prostu stój trochę mocno. Fashion Photographer: Be as much sexy as possible! Fotograf mody: Bądź jak najbardziej seksowna! Nadya: It’s not so simple with fish! Nadia: Z rybami to nie jest takie proste! Fashion Photographer: Nadya, it’ll be its last kiss! So do all properly, it’ll be the last thing it’ll see in its life! Fotograf mody: Nadya, to będzie jego ostatni pocałunek! Więc zrób wszystko poprawnie, to będzie ostatnia rzecz, jaką on zobaczy w swoim życiu! Nadya: Will it really turn out to be the Prince? Nadia: Czy naprawdę okaże się, że to Książę? Fashion Photographer: Yes! Fotograf mody: Tak! Nadya: After its death? (to the carp): I’m doing it for your sake! Nadia: Po jego śmierci? (do karpia): Robię to dla twojego dobra! Fashion Photographer: As I’ve said, with your tongue, as an adult girl! Fotograf mody: Jak już powiedziałem, językiem jako dorosła dziewczyna! Nadya: Are you kidding? It’s almost dead! Nadia: Żartujesz? Jest prawie martwy! AN UNPARDONABLE INTRUSION NIEWUBACZALNE WTARGNIĘCIE Tanya (another colleague): Nad`, get out quick, I must wash my tights! Get out, I say, stop reclining! And don’t forget your fish! Tatijana (inna koleżanka): Nad`, wyjdź szybko, muszę umyć rajstopy! Wynoś się, mówię, przestań leżeć! I nie zapomnij o swojej rybie! Nadya: It’s Valerian! Nadia: To Walerian! Tanya: Nad`, I tell you in plain language, get out! Dumb, you’re driving me crazy! (lashing her with her wet tights) Tatijana: Nad`, mówię ci prostym językiem, wynoś się! Głupia, doprowadzasz mnie do kurwicy! (chłostę ją mokrymi rajstopami) Nadya: Ai! Nadia: Ai! Tanya: I have to rinse my tights, my effing number’s next! Do go away! Just look at her! Tatijana: Muszę spłukać rajstopy, mój występ jest następny! Odejdź! Ale zapierdziela, co?! A LA RECHERCHE DU CARP PERDU W POSZUKIWANIU STRACONEGO KARPU Nadya: Tanya, haven’t you seen Valerian? Nadia: Tań, czy nie widziałaś Waleriana? Tanya: What Valerian?! Tatijana: Jakiego Waleriana?! Nadya: But Valerian! Nadia: Ale Waleriana! Tanya: No! Tatijana: Nie! Nadya (seeing Tania cutting the fish): A-a-a-a! This is Valerian! What are you doing? Valerian! My Prince Charming! I was waiting for the moment when he’ll be uncharmed! What have you done! Valerian! Nadia (widząc, jak Tatijana kroi rybę): A-a-a-a! To jest Walerian! Co robisz? Walerian! Mój Książę! Czekałem na moment, kiedy on zmieni się na przystojnego Księcia! Co ty zrobiłaś! Walerianie! Tanya: Stop screaming! Better help yourself to my cake! Take it and go away Tatijana: Przestań krzyczeć! Lepiej poczęstuj się moim ciastem! Weź go i odejdź! Nadya: But Valerian! Nadia: Ale Walerian! Tanya: Do not stop! Go away! THE END Tatijana: Nie przestawaj! Idź stąd! KONIEC COMMENTS Tanya’s handed a cake suspiciously reminding of a male’s penis to Nadya. It’s a visual metaphor of an unprintable Russian expression. What the word expression? Fuck off! (Literally, `go to the penis!` = Off with you! Get lost! KOMENTARZE Tatijana wręczyła Nadi ciastko podejrzanie przypominające męskiego penisa. To wizualna metafora niedrukowalnego rosyjskiego wyrażenia. Co to za wyrażenie? Odpieprz się! (Dosłownie "idź do penisa!" = Idi na chuj! Poszła na chuj! Precz z tobą! Zgub się!) The Fish knows Everything by Goran Bregovic from the soundtrack of the Arizona Dream. Sung by Iggy Pop. Ryba wie wszystko Gorana Bregovicia ze ścieżki dźwiękowej do filmu Arizona Dream. Śpiewane przez Iggy Popa.
    1 punkt
  47. A my dzieci Babilonu jak zawsze równo maszerujemy. Pozdrawiam
    1 punkt
  48. Tekst wbrew tytułowi bardzo ciężki, ściągający ku ziemi. A przynajmniej tak go odczułam. Chociaż odśrodkowa może i rozrywać. I tych rozerwań może być ileśtam, a któreś z nich może być ostateczne. Ciekawy, głęboki i wieloznaczny wiersz, zyskuje w moich oczach z każdym czytaniem. Pozdrowienia :) D.
    1 punkt
  49. W grze zdobyłem nową postać, jest podobna do mej mamy. Włosy blond i suknia w różu, może razem dziś zagramy. Tak się bardzo namęczyłem, nie chcesz swego czasu trwonić? Ty nie kochasz mnie już powiedz, mam do kumpla znowu dzwonić? Co ja muszę tam więc robić, jaka jest też w tym wygrana? Trzeba walczyć o przeżycie, w zwykłej formie zabijania. Ale po co powiedz szczerze, czy nie lepiej grać o szczęście? Przecież cieszę się z ich mocy, każdy ludzik radość niesie. Jaką siłę ma ta lala i co będzie jeśli umrze? Nie chcę wiedzieć - to zabawa, ja tak bawić się nie umiem. WIRTUALNY świat ożywa, bardziej niż ta rzeczywistość. Czy pamiętasz co mówiłam, najważniejsza jest w niej miłość.
    1 punkt
  50. W letargu skłębionych myśli odwijasz promienne drgania. Kręcą się barwy w pokoju na tle smutnego zegara. Szarością cisza spowita, a jednak miękkość rozczula. Przytulam z Egiptu mau, rozbudzonego kocura. Miau miau zapewne piękny sen, jak biegał po mlecznej drodze. Chciałby och chciałby już coś zjeść, a ja wstać z łóżka nie mogę. Na dzień dobry noski- noski i czeka z niecierpliwością. Tak rozbudzić słońce ciężko, widzę wciąż dwie gwiazdy nocą. Może w pyszczku niech przyniesie z kofeiną mi cardiamid. I niech jeszcze połaskocze trochę swoimi wąsami. Wiem jak lubisz smakołyki, ale pomrucz mi do ucha. Wolę bardziej od wskazówek twojego serca posłuchać.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...