Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 28.11.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
Wypełzają z kabli, oblepieni obietnicą, jak pasożyty żerujące na świetle. Nakładają głosy, skórki, avatary - zmieniają kształt szybciej niż woda w rozbitej szklance. Nie szukają przyjaźni. Szukają naiwnych - kobiet i mężczyzn. Wślizgują się w ufność jak nóż w bezbronną mgłę, a potem rozgniatają cudzą wiarę w ludzi jak owada, którego nawet nie zauważą pod stopą. Każde ich „hej” jest sidłem, każde „zaufaj” - lepką przynętą, każdy uśmiech - martwym ekranem udającym ciepło. Zasypiają na wyświetlaczach jak węże w ciasnych norach, a gdy noc sprzyja największym braniom, wyłażą szukać ciepłej krwi. Ale noc ma granice. A gdy pęka ich maska, zostaje tylko bezwzględna, szara istota, co nie zna miłości - tylko żer. I wtedy widać wszystko: że to nie ludzie się przebierają, lecz bestie przymierzają człowieczeństwo jak skradziony płaszcz. A gdy maska spada, ich oczy lśnią jak szkło połamanych luster, w których nie odbija się człowiek - tylko potwór. Wtedy wypełza z nich coś, co wygląda jak człowiek odarty ze skóry - sam mechanizm głodu, surowy i bezwstydny, jakby świat istniał wyłącznie po to, by go karmić. Pamiętaj: sieć to pustynia po bitwie. Kto leży spokojnie, ten już przegrywa, bo drapieżnik zawsze podchodzi z tej strony, której nie pilnujesz - a kiedy już podejdzie, zostawia po sobie nie krew, lecz ciszę po kimś, kto zrozumiał prawdę o sekundę za późno.10 punktów
-
moja bielizna z białymi bratkami ze srebrzystą listkową koronką zimą tęskniąca do jej wdzięku chcę kontrastować z czarną plażą8 punktów
-
do bramy o szeroko otwartych wrotach wlaliśmy się jak plankton do paszczy wieloryba z pobliskiego budynku w którym okna miały rozszerzone źrenice dobiegał do nas dźwięk z gramofonu co na swój niezrozumiały sposób dodawało splendoru tej tragicznej chwili podczas białych nocy w ogrodach wschodu igliwiem przechodzą ciarki a pragnienie szczęścia prostuje aniołom skrzydła bez nadmiaru słów na pożegnalnej ceremonii mocno zaciskamy powieki i gdy ciche sekrety zachwycają prostotą w obłokach waciaków rozbijamy przestrzeń jak nuty i przychodzi ciemność (2025)8 punktów
-
na szczyt miłości wejść po stromej ścianie iść twardo nie płakać niech myśl o niej płonie potem zejść z niego i powiedzieć sobie miłość to piękny stan warto było iść do niej mimo że pot po czole spływał strumieniem a serce biło głośniej od echa i wiatru8 punktów
-
Bóg i historia. A za Bugiem — czterdzieści dywizji, palce w szufladzie, pamięć katorgi. Szepty. Wielka utopia rewolucji. Za Odrą — miliardy wierzytelności, sprzedajny sędzia i tłuste synekury. Niedomówienia. Wielki mit postępu. A pomiędzy nimi — my, między strachem a łatwowiernością. Pamięć i złoto.8 punktów
-
free coasting pisanie po wodzie sto zastygnięć a ziemia milczy o wszystkim żyć bez adresu najgorzej się wznieść z dymem rozpłynąć rozrzedzić jak owi ztwórcy którzy w weekend lecząc piątek znowu widząc nowe w starym loopie rozpłynąć przesunąć obok konwencji ortografii rytów naskalnych i tropów żeby przebudzić się na ławce w parku macając w kieszeniach okruchy szukając śladów dotyku na dłoni smaku słów w ustach7 punktów
-
deszcz niedbale bije szybę za oknem krwawią głogi wsparta o parapet wypatruję jaskółek nasycając oczy nefrytową zielenią puch ze srebrnych topoli sponiewierał podwórze nie podchodź cierpkość dzikiej wiśni zastąpiłam goryczą złamana w pół jak trzcina układam pod powiekami obraz by zachować błędny błękit w jasnym świetle oglądam dłonie spójrz linie papilarne nachodzą jedna na drugą nie chcę już być bardziej twoja Ta piosenka jakoś mi szczególnie tu pasuje 🙂 i jej retro wykonanie No kocham ❤🧡💛💚💙7 punktów
-
Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona, W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę, Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący… Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę, Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada, Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników, Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem, Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki… Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz, Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt, Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić, Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie, A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych, Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola, Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty… Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła, Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami, Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie. A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza, A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi… Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki, Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli, Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji… Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni, Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni. Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty, Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka, Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku, Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie… Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty, Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole, Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy, Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę, Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze… Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada, Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach… I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy, Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…5 punktów
-
@Nata_Kruk @akowalczyk @Waldemar_Talar_Talar @Berenika97 @Rafael Marius @Andrzej P. Zajączkowski @Whisper of loves rain @wierszyki @violetta @KOBIETA @Radosław @Leo Krzyszczyk-Podlaś @huzarc dziękuje wszystkim najserdeczniej5 punktów
-
Jej oliwkowo zielone, lekko zmrużone, za zasłoną krótkich acz grubych rzęs, oczęta. Wpatrywały się we mnie z cichym uwielbieniem. Szybko doskoczyła, jeszcze nie ostygłym po niedawnym spełnieniu ciałem ku mojej piersi. I złożyła na moich zamkniętych na głucho ustach, pocałunek zbyt lubieżnie gorący bym mógł nadal ignorować z wyższością samca alfa jej próby zwrócenia na siebie uwagi. Wczepiłem palce w jej ciemne pukle, dziś wyjątkowo pofalowane. Może to sen tak spokojny. Dziecięcy wręcz. Rozrzucił je na świeżej pościeli. A potem żar zespolonych ciał nadał im tego nęcącego blasku i kształtu morskiej fali. Mając ją w ramionach czasami zapominałem o całym świecie. Żyłem w jej blasku i cieniu. Dla jej głosu i ciepła słów miłosnych. Dla jej oczu. Wzroku anioła. Ona mną władała. Choć nie chciała tego. Chciała być. Leczyć mnie. Rekonstruować moją duszę. Z każdym dotykiem i pocałunkiem, odrastało mi serce. Kiedyś wyjedzone przez mrok. Otoczyła je opieką i troską. Nie musiałem mówić. Nasze myśli zawsze były jednością. Czasami śmiała się, że mnie usidliła magią. Zaklęcia z jej ksiąg, pozwoliły mnie przywołać i ujarzmić. Czy kiedykolwiek chciałem od niej odejść? Przenigdy. Już nie migruję wśród leśnych mokradeł i zapomnianych nawet przez szeptuchy bagiennych borów. Mroźny księżyc ma jednak potężny zew. Tej klątwy nie zakończy nawet moja śmierć. Więc przemieniam się w jej ramionach. Samotny wilk, który dzięki ludzkiej czarownicy, jest choć trochę zrozumiany. Poddany nie ocenie a wysłuchaniu. Lecz pamiętam i te noc czerwcową przed laty. Gdy świeżo porzucony na skraju polany. Wyłem aż do utraty głosu. Padłem w wystające ponad ściółkę, korzenie prastarego dębu. Moje żale obudziły go ze snu. Schwycił mnie w swe starcze konary i umościł wygodnie na listowiu gałęzistych dłoni. Zapytał kim jestem. Samotnym wilkiem odpowiedziałem. Drzewa myślą i odpowiadają dość długo. Wreszcie odparł z wielką rozwagą. Nie wyglądasz na wilka. Bo kiedyś byłem człowiekiem, lecz pobratymcy z wioski nałożyli na mnie klątwę. Wypędzili mnie z granicy siół. Stałem się bestią. Znasz ludzi? To podły gatunek. Dąb zasępił się lub nawet przysnął myśląc nad odpowiedzią. Wreszcie odrzekł z powagą. Nic nie wiadomo mi o gatunku ludzi. Młody to zapewne szczep lub plemię. Znam dobrze ptaki co zamieszkują przestworza i korony moich pobratymców. Znam ryby srebrzyste i prędkie co płyną w nurtach górskich i leśnych strumieni. Znam jaszczurki, pająki czy ślimaki co wędrówkami swymi po korze. Wywołują łaskotanie i uczucie świądu. Znam łosie, jelenie czy dziki. Co chadzają w ostępy. Zniżają łeb w ukłonach ilekroć widzą mą postać przechadzająca się po lesie. Czasami rozmawiam z wilkami. O wolności. Lecz Ty nie wyglądasz na szczęśliwego i wolnego. Rzucono na mnie czar. Klątwę, której ani czas ani pokuta nie zdejmie. Dąb znów długo myślał. Czar… klątwy… magiczne konszachty. Runy, pergaminy, konstelacje. Drzewa nie znają się na tym. My rośniemy w ciszy prastarych puszcz. W miejscach świętych, dotkniętych jedynie stopą Pierworodnego. Naszymi braćmi są chmury i skały. Słuchamy pieśni wichru. A kołysze nas do snu szemrząca dziko Atrubre. Pani wszystkich wód, której źródło spłynęło z nieba przed eonami. Ale znam kogoś kto mógłby zaradzić na Twą niedolę dziwny wilku. Zabiorę Cię do czarownicy, która może będzie potrafiła zdjąć klątwę. Las jest wielki i dziki. Pełen parowów i dolin. Nie zbadają go w połowie nawet tak śmiesznie mikre łapy jak Twoje. Zresztą nieroztropnie byłoby wysyłać Cię tam samopas. Zaniosę Cię zatem wilku. Ku dawnemu kręgu rady. Do magicznych wrót Dok Natt. Tam jest dom czarownicy. Mieszka w wysuszonym cielsku trolla. Ona będzie umiała pomóc. I ruszył ku kniei z moim ciałem uwięzionym w gałęzistym uścisku. Dopiero szóstego dnia stanęliśmy u celu. Dąb wyszedł zza ostatniego szpaleru świerków. Każdy z nich zaszumiał w ich drzewnym języku, oddając hołd władcy lasu. Moim oczom ukazał się przepołowiony światłocieniem zmierzchającego słońca krąg polnych głazów, pokrywały je wyżłobione linie runicznych, elfickich zaklęć. W centrum okręgu stała budowla prawie tak wysoka jak Dąb, Złożony z kamieni i księżycowego srebra łuk Dok Natt. Miejsce gdzie Pierworodny śpiewał swym dzieciom pieśń o powstaniu życia. Gdzie nauczył ich miłości i dobra. Bo zła wtedy w krainie nie było. Nie było elfów, ludzi ani krasnoludów. Był tylko Pierworodny, jego głos i zrodzone ze śpiewu dusze. Ognie natchnienia. Które dały początek życiu. Dąb ułożył mnie delikatnie w kręgu. Dopiero wtedy dostrzegłem osobliwe domostwo na lewo od nas. Było to cielsko trolla. Zamienione w kamień. Naruszone eonami opadów i erozji, pełne wgłębień i pieczar, prowadzących wgłąb jego martwych trzewi. Jedno z nich prowadziło do domu czarownicy. Dąb z zaciekawieniem krążył wokół cielska trolla. Z pewnością kiedyś go znał. I nie myliłem się. Kelljoon Maczuga… pomiot magii która zatruła pieśń. Zabił go przed wiekami Jannii, Bóg góry. Była to era jaką pamiętamy już tylko my, strażnicy lasu i skały górskich zboczy. W jego wnętrzu uwiła swe gniazdo czarownica. Bywaj wilku. Obyś w świętym Dok Natt, odnalazł to czego szukasz i zmazał klątwę swego rodu. Ludzi jak ich nazywasz. Odszedł w las a za nim udały się dwa najwyższe świerki. A ja ruszyłem niepewnie do trollowej jaskini. By szukać ratunku. I znalazłem go w objęciach czarownicy.4 punkty
-
Dziś dzień lekkiego kołysania na fali szali nonszalancji :) Warszawa – Stegny, 28.11.2025r.4 punkty
-
Nie jesteśmy dziećmi Skutecznie nas wyleczono Z choroby dziecięcej Która jak sen Trwała zbyt krótko By doczekała się radosnego Zakończenia Przeminęła gdzieś za to Pod osłoną nocy Przeszła jak gorączka Leczona w ciepłym łóżku Pod ciepłym kocem Zbudziliśmy się bez niej Rano Nie jesteśmy już dziećmi Może nimi chcemy być Wiemy zwyczajnie zbyt dużo O otaczającej nas prawdzie I świecie smutnym lub nie Środowisku tworzącym przecież Nas Błoga nieświadomość konsekwencji Przeminęła gdzieś Między północą a pierwszą rano Kiedy spaliśmy Wchodząc w najgłębszą fazę snu Z której nas przecież Wybudzono A ja chciałbym być dzieckiem Beztrosko bawić się Drewnianymi żołnierzykami Ustawionymi w równe szeregi Potyczkującymi się ze sobą Których bitwa kończy się gdy mama woła Spać Chciałbym wracać do domu Ubrudzony błotem po zabawie W berka z przyjaciółmi Ale nam nie wolno Bo dorośli się przecież nie bawią Chcą żebym w końcu Dorósł Jestem jeszcze dzieckiem trochę Błądzę szukam wiem czego Ale nie wiem gdzie Bo trochę jak dziecko Znam przecież swój cel Tylko proszę wskaż mi Drogę4 punkty
-
Wczoraj zaśpiewałem przyjaciołom, dlaczego serce krwawi w półnutach; gitara — niczym wierna powiernica — rozszlochała się w moich dłoniach. O miłości mówiłem: tej gorącej, co rani jak ostrze w jedwabiu, o zdradzie, która w milczeniu rozpina swoje ciemne skrzydła. Cienka granica — jak cień miecza — dzieli pokorę od ślepego lęku, a odważny dialog od prawdy, której nikt nie chce wysłuchać. Wtem ktoś zanucił refren, zbyt lekki, by unieść tragedię: „To przecież nic nie znaczy… kocham tylko inaczej.” Lecz echo zdradziło fałsz — tak gra sumienie zagubionych. A świat, jak Tytanik w głębinach, osuwał się ciężko i cicho; nawet upadek potrafi błyszczeć, kiedy tonie w oczach tych, którzy nie umieją odejść.4 punkty
-
3 punkty
-
Pierwszy krok nie jest decyzją. To grawitacja upomina się o ciężar. Chłód podłogi mnie nie budzi - tylko wyznacza pion, i potwierdza, że materia jeszcze trwa. Stopy przywierają do płaszczyzny, szukają punktu oparcia. Nie idę. Testuję twardość świata przed wejściem w dzień.3 punkty
-
Dotyk elektryzuje zmieniając horyzont wysyłam światło na słońce. Więcej nie będzie takiej okazji.3 punkty
-
odkurzam stare bibeloty które układają się w perfekcyjne zdania nie zostawiając odcisków palców co raz rzadziej tęsknię za odrobiną istnienia z kości i krwi menstruacyjnej jakbym zardzewiał od środka albo się zepsuł siedzę w damskich spodniach z wyhaftowanym fuck you na tylnej kieszeni zapięty na ostatni guzik dziki i nieprzewidywalny obrażony na cały świat zdradzony przez wszystkich upajam się sobą tańcząc z botami3 punkty
-
Tym razem to był tylko sen. Moich czarnych myśli. Ich fal rozdzieranych sztormem. Szczytow gór, cichym wołaniem śmierci nastroszonych. Tych pustkowi pełnych fetoru i rozkładu. I tych pokonanych ludzkich dusz, agonią swą śpiewających. W krainie umarłych mój dom. Tam wszystkie już moje. dotknięte rozkładem, miłosne boginie. Trwałe nawet po śmierci związki. Chciałeś pisać aż po grób. Lecz to przecież teraz po śmierci. Lepiej smakują, te koszmarne i zgniłe. Trupie makabreski. Czasami wejdę sobie po zetlałych trupach morowych na z kości ludzkich powstały mur I wychynę nieśmiało wzrokiem poza te bagna ciche i jałowe. Jaki ten dom piekieł jest wielki! Pełnia świeci tu zawsze zamiast słońca. Zachodni, suchy wiatr niesie ze sobą opentańcze wręcz jęki. To tylko zwiastuny śmierci. Złowróżbne lelki. W pradawnych katakumbach, nieumarli dostojnicy mają dziś bal. Poeto! Ty gnij nadal na progu! Patrząc, wyjedzonym przez czerwie bielmem na ten ich luksus. Każdy zna tutaj swoje miejsce. Homo homilii lupus. Chcę zasnąć na wieki. Samotny w mej lichej trumnie. Nagle wzrok przesłania mi mleczny opar a może to włosy Twe piękne, srebrzyste. Jakże ja pragnę Twej bliskości. Dłoni ukochanej. Nagle budzi mnie dzwon donośny, dochodzący z pobliskiego kościoła. Ty u wezgłowia mojego, Śmierci jestes. Czytałaś mi baśń i zasnąłem. Czy kiedyś zrozumiem co jest poza Tobą? Poza granicami, Twej sprawiedliwej filozofii?3 punkty
-
Kocham cię Leniwy czarny kot Oplótł ziemię Puszystą nieprzenikliwością Jego dwoje oczu I jeszcze milion Leniwy czarny kot Poszedł gdzieś Kocham cię Jakby trzy pary nóg wystarczyły Sierść sobie poszła wróci Leniwy czarny kot Oplecie ziemię Nieprzenikliwą puszystością Jego troje oczu I jeszcze pół miliona Kocham cię kocham cię kocham cię Kocham cię Trzy pary nóg brodzą W włóknistym oceanie Odgarniając muliste szczęście3 punkty
-
Anna gotuje flaki w wielkiej balii namacza jelita rozczłonkowane cielsko woła kruszeje w sieni cienkie gazy nasiąknięte brunatną mazią skutecznie odstraszają muchy metaliczny posmak krwi wabi zgłodniałe zwierzęta wielki łeb dynda na sztachecie dwa cięcia siekierą między oczy robactwo się złazi żołądek czyści nożem wygrzebując resztki nieprzeżutej trawy ogromny płat pokrojony w cienkie plastry niczym czerwia rozsypane na stole cierpnie na oknie lebiodką porusza wiatr zielone listki kołysze spokojnie w prawo w lewo niewymuszony taniec3 punkty
-
@Amber to jest jedno z moich ukochanych dań zaraz po czerninie z kluskami ziemniaczanymi uwielbiam 🙂 @Krzysztof2022 dziękuję pozdrawiam serdecznie 🙂 @Simon Tracy bo takie to właśnie były sielskie klimaty A ten mrok który mimo wszystko był to dla gospodarzy codzienność @iwonaroma dziękuję Ikonki za miłe słowa pozdrawiam serdecznie 🙂 @Wędrowiec.1984 bój się bój 😉 Łap 🙂 @Wiechu J. K. w latach 80 też można było takie rzeczy zobaczyć Ja wychowałam się na wsi i dla mnie widok zabijanych zwierząt hodowlanych jakoś specjalnie nie ruszał Teraz zostałyby na moich rodziców nasłane wszelkie możliwe służby Wtedy to była normalność że zwierzęta hoduje się na mięso Co prawda mój tata nigdy osobiście żadnego nie uśmiercił Prosił o to sąsiada Miał jak na "chłopa" za miękkie serce Nawet burzy się panicznie bał i uciekał z domu do sąsiadów To mama była takim filarem twardo stojącym na ziemi i wszystko mocno za "mordę " trzymała Lubiłam jako dziecko pomagać przy porcjowaniu mięsa A smak świeżonki do tej pory pamiętam i czerniny takiej zupy z krwi kaczki 😉 @Berenika97 przepraszam nie chciałam nikogo obrzydzić Po prostu lubię pisać takie bardzo realistyczne wiersze żeby było czuć tą autentyczność przeżyć Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za słowo pod wierszem 🙂3 punkty
-
Choćby łezki — perły nasze — rzęsy przystrajały, za powieką mgły lśni księżyc — sam jeden stały.3 punkty
-
Ważne jest, jak się zaczyna. A jeśli początek przychodzi za wcześnie, w pół westchnieniu, w pół milczeniu — gdy nie ma jeszcze komu go usłyszeć? Gdzie trafiają niewypowiedziane słowa, co drżą na krawędzi języka, lecz wstydzą się zapaść w ciszę? Czy leżą w poczekalni zamiarów, poukładane obok planów odłożonych „na jutro”, które tak bardzo nie chciało nadejść? Może jest pokój pełen niedopisanych końcówek, półobrotów myśli, kroków, których nikt nie postawił — a jednak wydeptały własny kurz. Czasem myślę, że warto wziąć w dłonie taki niegotowy moment, przytulić go jak spłoszoną jaskółkę i poczekać, aż odważy się wzlecieć. Bo są początki, które trwają całe życie, i końce, które nigdy nie przyjdą, jeśli nie odważymy się nadać im imienia.2 punkty
-
i wszystko jest jasne choć w oczach ciemnieje pacierze przygasły noc gęsta się śmieje dzień wcale nie wstaje ja na baczność stoję zakuta milczeniem w samotność się stroję przede mną jest droga kręta i nieznana nią pójdę na przełaj na wskroś zapomniana postawię pytanie które odpowiada tam gdzie stróż moj uciekł czart karty rozkłada przychodzę by zniknąć i znikam by przeżyć z zamętem swej duszy znów trzeba się zmierzyć lecz nie ma doń wejścia są mosty zwodzone a one jak ufność na popiół spalone gdziekolwiek nie spojrzę tam maski, zasłony rozdziobać chcą sępy zakrakać chcą wrony bezsilność naciska lubieżnie całuje i czeka aż życie wnętrzności wypruje lecz wszystko jest jasne choć ciemność dokoła płomyka w mej duszy nic zgasić nie zdoła tu można się ogrzać zaczerpnąć jasności i powstać ze zgliszczy w prawdziwej wolności.2 punkty
-
Grabarz nienawidzi swojej pracy wciąż przybywa nowych trumien niezliczone bez krzyży groby bez żadnej emocji zakopie czasem pije wódkę bezsmakową nikogo nie obchodzi że zakopał wiarę kolejną miłość zamroził najstarszy cmentarz świata na którym nie ma ludzi przekleństwo każdego człowieka który zbyt późno się obudził ciężka jest praca grabarza żyją nie składając zażaleń niespełnionym też żyć trzeba pełnym pogrzebanych marzeń2 punkty
-
(Daj mi całą swoją miłość, o tak!) Prawda taka jest, mój kwiecie Że jesteśmy zwycięzcami Ja - król, ty - królewskie dziecię Które z smutku wyciągnąłem własnymi rękami A co oni, przegrani, powiedzą Co tak mało o nas wiedzą Prawdy pięknej tej nie zmieni Żeś legendą tego lata Najszczęśliwszym dzieckiem świata W łonie twym energia światła Przez nią gniew mój gdzieś ulata (Niech twoje światło uniesie mnie wyżej!)2 punkty
-
pamiętaj, że prawdziwa miłość nigdy nie zazdrości a żaden w miłości nie jest w bezsensownej złości prawdziwa miłość nie schnie i nie więdnieje tylko ogrodnik o nią ciągle dba grabi i podleje prawdziwa miłość jest zawsze najszczersza dusza ta jest obopólnie nadzwyczaj cieplejsza prawdziwa miłość jedynie podaje swe dłonie każdy kto kocha ten zwyczajnie ją bronię prawdziwa miłość jest nie do podrobienia tylko na ogół wszystko na lepsze się w niej zmienia prawdziwa miłość nie szuka poklasku wspiera nawet gdy jest się w nieludzkim potrzasku prawdziwa miłość nie szuka wytchnienia przychodzi jednak nie raz do wspomnienia prawdziwa miłość nie niszczy się nie zdradza jedynie ma małe potknięcia lecz tak nie wypada dla prawdziwej miłości zrób aby wszystko tak jak ty będę jej ciągle zawsze blisko dla prawdziwej miłości oddaj swe jedyne życie aby kochać otwarcie nigdy nie skrycie bo prawdziwa miłość jest przeważnie mocno dojrzała nigdy nie jest w swej okazałości mała bo prawdziwa miłość zawsze powoli dojrzewa jest jak śliwka i jabłko podane z nieba pamiętaj, prawdziwa miłość nigdy nie rdzewieje dużo dobrego za to jej się w miłości dzieje2 punkty
-
2 punkty
-
@Leo Krzyszczyk-Podlaś ja całe dnie tak spędzam, spaceruję nawet pomiędzy domami i gdy wyłania się błękit, turkus to serce skacze:)2 punkty
-
@Simon Tracy "Mors viator" i "legatus mortis" to niezwykłe określenia – tworzą spójną mitologię postaci zawieszonej między światami, skazanej na wieczną wędrówkę. Szczególnie mocno wybrzmiewa ten paradoks – być przewodnikiem dusz, przypominać o śmierci żyjącym, a jednocześnie samemu tkwić w potępieniu. To postać tragiczna w najgłębszym tego słowa znaczeniu – jej służba jest jednocześnie karą, a pomoc innym nie przynosi jej samej żadnego odkupienia. Słowiańska Nawia jako miejsce przeznaczenia dodaje tu kulturowego zakorzenienia. Twój styl brzmi jak autorska filozofia artystyczna – sposób na wyrażanie określonych stanów wewnętrznych przez archetyp wiecznego tułacza.2 punkty
-
@Migrena Świetnie piszesz, podoba mi się Twój styl. Ten wiersz brzmi jak ostrzeżenie! I coś w tym jest, sieć często wykorzystują manipulatorzy, osobowości egocentryczne, szukające poklasku u innych. Dobrze jest o tym przypomnieć. :) Ale ten filmik - wstrząsający! Pozdrawiam.2 punkty
-
W lampionie okna pociągu siedzą płomienie wszelakie, chłodniejsze i te bardziej gorące. Płoną razem lub w tymczasowej rozłące, spotkają się kiedyś po nici szukając swoich granic. Złota łza na grzbiecie książki, zamyka w sobie emocje, emocji nadmiar i piękno. Jej błysk niknie zmieniony w parę. Największy płomień najbardziej mnie w oczy razi, piętrzy się w górę, zaraz sufit przepali. Woń wspomnienia o róży, która kaleczy nawet bez kolców, i brodzi w ranach głęboko, gdy składa się ogień w całość. Wielki pożar w pociągu, nie gaśnie pod zamieci skrzydłem, płonie prędkością serc bicia i niszczy po drodze ciszę. 28.11.20252 punkty
-
@Berenika97 Bardzo Ci Bereniko dziękuję za tak wspaniały komentarz. To co nazywasz prywatną wędrowką po zaświatach u mnie ma swoją nazwę i styl jaki sam stworzyłem - "mors viator" lub "legatus mortis". Nieumarły lecz martwy wieczny tułacz, którego jedynym celem jest pustka, jedyną panią - śmierć. Który jest i w okowach świata widzialnego i zaświatów. Przypomina żyjącym o śmierci a dusze sprowadza bezpiecznie do Nawii. Był przeklęty za życia jak i po śmierci. Jego pokutą jest wieczne potępienie i rozpamiętywanie życia na powierzchni.2 punkty
-
poznawanie wszechświata jest jak piękny sen podobno z pyłu powstało życie trochę mgły wszechświata zamknąłem w butelce mieszam codziennie przekażę ją potomnym czy powstanie w niej za miliardy lat nowe życie… warunki idealne a ja ja wiem jestem cudem nieprzypadkową mieszaniną atomów a ty co myślisz jesteś produktem przypadku którym ...bawił się czas Jezu ufam Tobie jestem istnieję dziękuję 11.2025 andrew Piątek, dzień wspomnienia męki i śmierci Jezusa.2 punkty
-
@Wiechu J. K. Święte słowa!... Dziękuję i Pozdrawiam! @viola arvensis W podziękowaniu za Twój szczery podziw podzielę się z Tobą fragmentem mojego nieukończonego jeszcze wiersza nad którym aktualnie pracuję... Choć dziś całego świata narody, Szczycą się swych dziejów chlubnymi kartami, To właśnie my przeciętni, szarzy Polacy, Dumę z swej historii mamy we krwi, To nam nasze ojczyste dzieje, W burzliwej młodości z kolejnych lat biegiem, Wniknęły głęboko w każdego z nas krwiobieg, Wpływając na każdego z nas życie… Pozdrawiam!!!2 punkty
-
@Tectosmith... ciekawy komentarz mi zostawiasz, dziękuję za niego. To jeden z pierwszych, od kiedy w ogóle zaczęłam coś sama.... dlatego ten akurat, do tej pory tutaj jest... część wykasowałam na amen, że nawet w domu nie mam zapisków. Miło, że to akurat czytałeś... :) Raz jeszcze dziękuję Ci za cofnięcie się w czasie. Odpowiadam, bo szanuję osobę, która zostawia mi własną refleksję, chciałabym po cichutku, ale nie da się. Pozdrawiam i życzę dobrej nocy.2 punkty
-
@Berenika97 Ja chyba w ogóle piszę z podobnego rodzaju powodów i pobudek. W ogóle dochodzę do wniosku, że może nie należy się uniewinniać, bo może to za dużo powiedziane, ale z winą radzić sobie trzeba. Również z poczuciem winy i również, a może przede wszystkim wtedy, gdy okazuje się że to jednak kategoria wymysłu jest jednak. @Berenika97 I dobrze jest, bardzo dobrze, jak masz z kim skonfrontować i przegadać w sposób w najbardziej z możliwych zaufany. Czyli szczery po prostu. Do tego najbardziej chyba się nadają przyjaźnie z dzieciństwa wydaje mi się. @Rafael Marius Trudno jest mi odpowiedzieć. Ja jednocześnie piszę blisko faktów i jednocześnie bardzo daleko. Nawet moje najszczersze teksty prawie nigdy nie są 1 do 1. @Marek.zak1 Gratuluję w takim razie !!2 punkty
-
@KOBIETA Jego największą siłą jest obrazowość i wiele słów prawdy o moim życiu @Berenika97 Choćbym nie wiem jak bardzo starał się wyjść z grobowca swojego życia to i tak zawsze grzebie mnie on jeszcze bardziej i niżej pod ziemią. Mieszkanie jest moim mauzoleum, które nie zapewnia mi spokoju ale zarazem jest jedynym miejscem w którym czuję się bezpiecznie. Dziękuję za komentarz. @Christine Niestety nie dane mi jest pisać pozytywnej poezji a jedynie wiersze takie jak powyższy. Czasami zastanawiam się czy kiedyś udałoby mi się napisać coś co nie przerażałoby ani nie dołowało czytelnika. A potem piszę i tak jedynie o bólu i depresji. Dziękuję za komentarz. @Wiechu J. K. Opis białego znicza z aniołkiem i pojedyńczej białej róży to dokładny opis tego jak upamiętnić mnie na moim pogrzebie i potem na grobie. Jedna biała róża wrzucona do ciemni grobu i stróżujące aniołki na pomniku. Tak sobie zażyczyłem już dawno temu i moi znajomi czy rodzina o tym wiedzą @Lenore Grey poems Bardzo dziękuję. Dla takich komentarzy i odbioru poezji chcę się pisać kolejne wiersze.2 punkty
-
@KOBIETA przykro mi że się zawiodłaś Ale wiesz co Jedna jaskółka wiosny nie czyni trzeba tak jak ja wpatrywać ich całego skupiska 🙂 Trzymaj się ciepło i dbaj o siebie Będzie dobrze!1 punkt
-
1 punkt
-
@KOBIETA dobrze :)))))))))))))) ja dlatego pani doktor Dominiko prosiłem o pościel w gwiazdeczki bo gdyby były serduszka.....a ja śpię na golasa to one, te serduszka by były biedne i mogłyby uciekać do innych sal. bo te zwoje mózgowe których nie mam to moje OUN. w zaniku. a pielęgniarki u Cienie są fajne ? myślę o jakichś baletach :)))))1 punkt
-
1 punkt
-
@KOBIETA jesteś wspaniała :))) bo ja pani doktor, chciałbym spróbować odrobinki elektrowstrząsów. ale nie z sieci tylko z dynama rowerowego. tylko żebyś Ty, to znaczy pani doktor Dominika była przy mnie. tuż obok. proszę:)))))))))))) bo inaczej to się boję !!!!!!!!1 punkt
-
1 punkt
-
@Tectosmith... dziękuję Ci, że odbierasz go jako płynny... to także starutka pozycja. Co do puenty... Twoja propozycja chyba mniej gramatyczna, osobiście wolę bez "na", ale dziękuję za chęć pomocy. Może masz rację, w każdym razie uwaga zostaje.. :) Pozdrawiam także.1 punkt
-
@Tectosmith.... jest nierówny, bo to moje początki na forum, trzymam go na pamiątkę... :) mam do niego sentyment. Michał Krzywak już wspomniał, że puenta nieszablonowa. Tobie też się spodobała, ja także ją lubię. Miło mi bardzo, że zechciałeś zajrzeć do moich dawnych, pozdrawiam i dziękuję Ci.1 punkt
-
niemożliwym jest zrozumienie zaprzeczeniem tego świata choćbyś na ołtarzu swoje życie ofiarował nie licz na odpowiedź lepiej być ślepcem niż głupcem uczniem nie nauczycielem by w spokoju w sumieniu odpowiedzieć - nie wiem1 punkt
-
1 punkt
-
@Berenika97 przepiękny jest ten twój wiersz, czytam go kolejny raz, sama walczę z takim początkiem, który pewnie nie będzie miał końca, bo pewnie nie chcę i nie muszę być odważna i nadać mu imienia :)1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne