Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 26.11.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. Lubię obcować z ciszą bo jest jak cień który nauczył się milczeć Jest zawsze szczera nie marudzi spokojna grzechem nie kusi Cisza jest jak poezja kto raz ją zrozumie zawsze doń wróci Cisza to lek który nigdy nie boli jest jak sen który cieszy Cisza to prawda o życiu nie raz potrzebuje zrozumienia Cisza to ważne ogniwo w otaczającym nasz świecie nie hałasuje
    11 punktów
  2. Płonęły dwie wieże w przełamaniu tysiąclecia, w wątłym błysku czerwono rozpalonej zapałki widziałem Cię — tuląc sercem pocałunek kwiecia, gdzie dotykana noc w ustach rwała się w kawałki. Mój szept, szumiący wargą, uczył się składać rymy na Twych palcach, splecionych czupurnie w kłosach włosów, i westchnieniach, gdy nad miastem poranione dymy dni kreśliły nam obce sobie rozstaje losów.
    10 punktów
  3. migotanie wróciliśmy do mieszkań na trzecich piętrach ja i ona w złotej aureoli nie mieliśmy telefonów ale nie chcieliśmy przerywać rozmowy ustaliliśmy własny alfabet oparty na znakach świetlnych migotaliśmy do siebie ponad pustką nocy kiedy wokół gasły wszystkie okna migotaliśmy aż zbladły gwiazdy i świt zakrzyczał nasze światło aż pękła ziemia pomiędzy nami rozstępem jak pół kontynentu o brzegu odległym jak młodość dziewczyno w złotej aureoli dziękuję że nigdy nie przestałaś migotać
    9 punktów
  4. Nie ma jej. A jednak czasem wraca we mnie jak zwierzę, co znalazło wejście przez szum ulicy - wyszarpuje miejsce na oddech, wciska się pod skórę, aż czuję, jak pazurami szuka starej blizny. Myśli chodzą po mnie jak stado wygłodniałych wilków - nie pytają, nie czekają, tylko gryzą to, co zostało ze mnie po jej odejściu. Noc staje się tropem, czarną krwią powietrza, w którym krążą ptaki z dziobami ostrymi jak jej imię - rozrywają mnie krzykiem, gdy próbuję zasnąć. Tęsknię do niej jak do światła zakopanego w betonie, którego nie można wykopać bez krwi. Dłonie pamiętają jej kształt tak dokładnie, że czasem mam wrażenie, że to one mnie dotykają od środka, a nie ja świata. Niosę ją w sobie - jak żar, który wypalił kieszeń, ale wciąż parzy to, czego nie ma. Jak krzemień, z którego iskra, choć zgaszona, wciąż pamięta kształt uderzenia. Jak głos, który przedarł się do środka i wgryzł w serce jak w rdzeń owocu. Czasem myślę, że gdybym rozciął noc na pół, znalazłbym w samym środku jej oczy - ciemne, cierpliwe, czekające na moment, by znów mnie ugryźć. A nawet gdyby wypruć ze mnie każdą ranę, każdy krzyk, każdą łzę - to i tak zostałaby ta jedna: tęsknota po niej, co już nie jest uczuciem, ale instynktem. Jak pragnienie, które w studni wyschniętej wykuło dno z suchej gliny, co wciąż pęka. Nie ma jej. A jednak wciąż mnie dosięga - nie ręką, nie wspomnieniem, lecz głodem, którego nie potrafię ani nasycić, ani zabić.
    8 punktów
  5. Czarna wstążka na drzwiach. Cisza pęka w kątach. Odeszłaś, a ja w świat. Idę sam, w ból ubrany. Pusta strona łóżka. Twoje buty w rogu. Każda rzecz to wróżba. Że nie wrócisz już do domu. Wspomnienia jak ostrza. Tną duszę na pół. Odeszłaś!... o Boże! Mi został sam ból! A miłość nasza wieczna, Nasze wspólne sny. Dziś została żałość. I te gorzkie łzy. Ból w piersiach dusi. Tęsknota wciąga mnie. Każe biec za Tobą!... W ten nieosiągalny sen. Patrzę w niebo, szukam. Jej śladu uśmiechu. W sercu tylko pustka. Brak snu, brak powiewu. Czekam na Jej szept, Na dotyk sprzed lat! Lecz cisza mnie pożera. Ból to mój świat!... Może z góry patrzy. Kochana żona ma. Może anioł Jej chroni mnie? Gdy chcę zniknąć gdzieś. Choć smutek mnie przygniata. I serce wciąż drży. Wierzę, że w tym niebie. Znów spotkamy się! Światła w oknie gasną, Noc dłuży się znów. Z każdym Twoim wspomnieniem Tracę kawałek tchu. Zbieram Twoje listy, Jak okruchy dawnych lat. Każda litera krzyczy, Że już nie wrócisz na świat. Boże! Czemuś mi ją zabrał? Czemu taka kara? Wyrwałeś mi serce! Została tylko wiara. Jak mam ufać Ci? Gdy świat runął Mi. Oddaj moją miłość! Ma dusza połamana. Zabrałeś Mi słońce, Zostawiłeś mrok i cień. Nie wybaczę Ci tego! Aż po ostatni dzień. Boże! Czemuś mi ją zabrał?
    8 punktów
  6. kroczy cicho poprzez ogród zmierzchu z liśćmi jak przepalone myśli szeleszczącymi pod stopami w jej dłoniach drży chłód jakby niósł wspomnienia o czymś co nie zdążyło zakwitnąć czuje jak noc osiada na barkach lekką warstwą niewypowiedzianych pytań patrzy w górę gdzie gałęzie układają się w znaki których znaczeń nie potrafi już odczytać idzie dalej a wiatr przesuwa po niej ciszę jakby próbował powiedzieć że samotność też jest drogą
    8 punktów
  7. na łące kozy i niebo pomiędzy kozy są czarne przeżarte bielą jakby z innego świata niebo niebieskie więc takie ma być jak z obrazka bez ram i metafor ciepłe zaszyte w pląsie motyli rozmytych żółcią i czerwienią kradnących pszczołom reputację porywając beztrosko do śpiewu zanurzam się milczę w centrum kosmosu
    6 punktów
  8. najpierw było echo teraz już tylko cisza w pokoju gdzie kiedyś mówiłaś do mnie oczami teraz słychać tylko kurczące się światło twoje imię stało się czymś czego nie wypowiadam nie z bólu ale z czułości czasem budzę się i nie szukam cię wzrokiem to nie zapomnienie to spokój w którym jesteś coraz lżej i może tak właśnie miłość naprawdę odchodzi — nie przez krzyk ale przez ciszę która niczego już nie domaga
    6 punktów
  9. Twarzą w twarz z morzem stoję. Wiatr smaga me policzki — i troski — które przy takim ogromie zdają się być — mniej moje.
    6 punktów
  10. czasem pragniesz być dostrzeżona czasem wystarczy ci samo poczucie masz swoje źródło i własną drogę raz w nurcie raz poza nurtem
    5 punktów
  11. Ważne jest, jak się zaczyna. A jeśli początek przychodzi za wcześnie, w pół westchnieniu, w pół milczeniu — gdy nie ma jeszcze komu go usłyszeć? Gdzie trafiają niewypowiedziane słowa, co drżą na krawędzi języka, lecz wstydzą się zapaść w ciszę? Czy leżą w poczekalni zamiarów, poukładane obok planów odłożonych „na jutro”, które tak bardzo nie chciało nadejść? Może jest pokój pełen niedopisanych końcówek, półobrotów myśli, kroków, których nikt nie postawił — a jednak wydeptały własny kurz. Czasem myślę, że warto wziąć w dłonie taki niegotowy moment, przytulić go jak spłoszoną jaskółkę i poczekać, aż odważy się wzlecieć. Bo są początki, które trwają całe życie, i końce, które nigdy nie przyjdą, jeśli nie odważymy się nadać im imienia.
    5 punktów
  12. Noc welonem ciszy zakłada koronki w oknach gasną światła, księżyc pełnią lśni w jedwabistej czerni płomienna tęsknota rozbudzona szeptem, szepty śni. Szybujemy w otchłań, miękkość chmury mleczną, śnieżną drogą w czułość gwiazd ponad światem złudzeń i zaprzeczeń bezkresem przestrzeni nie istnieje czas. Smakiem morskiej soli, siłą wiatru falą wyobraźni wznoszeni ku niebu zatopieni w sobie echem pocałunków dryfujemy lekko, daleko od brzegu. Gdzieś na skalnym wzgórzu mieszka serce pragnieniem szkarłatu wstaje świt kołysani rytmem zmysłowej miłości zamykając oczy chcemy wspólnie śnić.
    5 punktów
  13. Lampy w nocy świecą mi się w oczy I patrzę na nie bez okularów, Bo to żadne słońce tylko światła na drodze, Stres mi się w gardle ściska,ja chce krzyczeć,biegać,uciekać a moja mina mówi mi wszystko- moje życie marne jak grosik w brudnej kałuży (Dopiski autorki): Hej wszystkim to jeden z moich wierszów(jest ich ogólnie 27) i to jest pierwszy wiersz który udostępniam. Mam nadzieję,że się spodoba
    5 punktów
  14. może to nieprzyzwoite gdy powiem że stopy w zwrotkach wciąż marzną mi w pojedynkę nie mogąc twoich napotkać a może to nietaktowne aż tak się naprzykrzać wierszem jak głupia składam ci rymy nie bacząc że łamię serce
    5 punktów
  15. Nad brzegami Jordanu wielbłądy się snują, Na wzgórzu Syjonu bałwochwalcy świętują, Czciciel Baala się kłania, gdzie Synaj stromy - Lecz tam - nawet tam - Och Boże! śpią twe gromy: Tam - gdzieś palcem wypalił tablice z kamienia! Tam - gdzie twój lud widział blask twego cienia! Twoją chwałę szata płomienista okrywa: Ciebie zaś - kto ujrzy żywy, nie przeżywa! Och! niech twe oko z błyskawicy się wyłoni; Wytrąć włócznię z ciemiężcy drżącej dłoni! Jak długo tyran deptać twą ziemię może? Jak długo opuszczone twe świątynie Boże? I Byron: On Jordan’s banks the Arab’s camels stray, On Sion’s hill the False One’s votaries pray, The Baal-adorer bows on Sinai’s steep – Yet there – even there – Oh God! thy thunders sleep: There – where thy finger scorch’d the tablet stone! There – where thy shadow to thy people shone! Thy glory shrouded in its garb of fire: Thyself – none living see and not expire! Oh! in the lightning let thy glance appear; Sweep from his shiver’d hand the oppressor’s spear! How long by tyrants shall thy land be trod? How long thy temple worshipless, Oh God?
    4 punkty
  16. Trzeba podziwiać także liście. Bo gdy kwiaty przekwitną, przez większość roku będziemy nieszczęśliwi.
    4 punkty
  17. rojne Barrio Chino zagrało bandoneonem na opuszkach palców z kręgów do kręgów niebios i piekieł miriady rozproszonych galaktyk na obrzeżach ust wypłukane winem Cabernet Sauvignon tu znalazłem swoją własną nieskończoność za małym migoczącym płomieniem świecy w kąciku duszy
    4 punkty
  18. Sto milionów Niespokojnych serc Czeka na kochanie A ty mówisz Boże Usłysz moje wołanie W tym tłumie Tylu głośnych gardeł Niech wydarzy się W końcu coś wielkiego!
    4 punkty
  19. ONA od dawna ją znasz w myślach wymarzyłeś namalowałeś jej obraz lecz gdy widzisz ona ona każdym uśmiechem zmienia nawet tło dodaje kolorów ale nie jest tą może kiedyś ją spotkasz a gdyby nie … pamiętaj może zostać tylko w marzeniach taka już jest gdy... 11.2025 andrew
    4 punkty
  20. To tylko taki dzień, zły dzień i już, mówię, gdy wszystko w kuchni leci mi z rąk. Stada dokuczliwych minut obsiadły ściany, szafki i sufit, jak owocówki; od miesięcy nie mogę ich się pozbyć. To tylko zły dzień, taki dzień, jeszcze jeden podobny do tych zapomnianych, powtarza niezniszczalna maszyna w mojej głowie. Zbyt dużo słów wymknęło mi się na wolność; nie przyniosły dobrych wiadomości, lecz zabijają się teraz wzajemnie w walce o ostatnie kosteczki i pióra, które powoli przestają świecić. Nie trzeba było tak szeroko otwierać wszystkich okien, szemrze noc, pachnąca pokrzywami i deszczem, nie trzeba było - - ale ja cię nigdy nie odtrącę. Wsiadam z nią do czarnego balonu i lecimy; pod nami nie ma już żadnych miast. Odlot w noc - ©Tie-break - listopad 2025
    4 punkty
  21. Straciły blask dawne ścieżki i zmatowiały wspomnienia. Lecz serce wciąż jeszcze żywe, przez miłość, czas pragnie zmieniać. Bo ona jedyna z wiekiem, nie traci swego uroku. Każe dostrzegać znaczenie, kolejnej już pory roku. I chociaż może niejeden, smutek głęboko ukryty, to nie pozwala, by zgasły, małe i duże zachwyty.
    3 punkty
  22. Im wiek i zmarszczki bardziej ciebie pochłaniają i gdy byłeś bo musiałeś broić na froncie w sytuacji istnienia wielu ważnych decyzji gdy zamieszałeś w niejednej tutejszej relacji urosła ci karma w nie najmniejszą określoność Karma ta – jeśli w ogóle jest – rzecz jasna wybitnie i właściwie ciebie oddaje opisaniem jest być może zacnym niezacnym podsumowaniem twojego przepływu energii gdzie tyle naplotłeś ta karma – o ile jest – znakomicie cię ujmuje Tyle tylko, że przecież nie pamiętasz za wiele nie dałeś rady objąć percepcją wszystkich spraw nie słyszałeś nie widziałeś i się nie domyśliłeś wątpiące otoczenie co do wielu bardzo wielu rzeczy nie zdało ci dokładnej relacji z ciebie i z ciebie w sobie Nawet jeśli mega mnogo po wielokroć wspominasz nawet gdy czas da ci moc chwil na rozmyślania i być może nawet gdy byłeś tutaj mocno uważny i być może przemyślałeś płynące potoki codziennych zamiarów wszystko to zbudowało twoje wyobrażenie własnej karmy Wcale niełatwo jest się jednak domyślić i objąć pojęciem wiedz i to, że karma faktyczna i karma wyobrażona absolutnie nie muszą być jakkolwiek tożsame byłoby wręcz czymś niepojętym gdyby takowe były siostro i bratku bądźcie spokojni, macie w tym rozdźwięk Piękna damo jeśli w swe życie mnie kiedyś zaprosisz skorzystam i wejdę w nie z moim rozdźwiękiem karmy oczekuj więc ode mnie nie najmniejszych niespodzianek nie myśl sobie, że przejrzysz w jedną chwilę nasz efekt może się udać tylko dobre lub złe całkiem zamieszanie Ludzie słowa podobnie jak ludzie czynu i myśli całkiem nierozważnie igrają z pojęciem karmy dziwne im życia i chyba w sumie nie wychodzą podważają ich nawet urosłe własne ziarna i manifesty im lepsi są w skuteczność tym trudniej ich przeto ocenić w świecie jedynie tylko w dziwnych intencjach nieocennym Jeśli natomiast czegoś co nazywa się karmą nie ma potraktuj ten wiersz jako tylko refleksyjny żart zresztą generalnie w świecie pytań trudno jest o odpowiedzi rozmyślam więc wiem że nie wiem Więc wiem że nie wiesz Świetnie zdaję sobie sprawę że wszyscy nie wiemy. Ale czy w ogóle chcemy wiedzieć? Ja chyba już nie chcę. Warszawa – Stegny, 25.11.2025r. Inspiracja – Poetka Aniat (poezja.org).
    3 punkty
  23. Wyłączyłem lokalizację. Kto będzie mnie szukał, skoro próżno szukać w historii połączeń jakichkolwiek kontaktów. Kiedy dzwonek u drzwi wzbudza nie radość. Nie ciekawość. A jedynie lęk. Jeśli już przyszedłeś mnie odwiedzić to zapal znicz w progu. Najlepiej biały, lekko pękaty i nieduży. Z żałobnym aniołkiem na froncie. Wiesz, zawsze wyobrażałem sobie, że chociaż anioły będą za mną płakać. Ale kto wie czy pierzaste, białe chmury są mi przeznaczone. Tak nie po drodze mi do nieba. Choć spisując nieraz rachunek sumienia, dochodziłem do wniosku, że odpokutowałem. Z nawiązką nawet. Całe życie było mi tylko biczem, który gonił mnie jak wieprza na rzeź. Po ostrej stromiźnie, ku szczytowi Golgoty. Obok znicza połóż kwiat. Jedną, samotną, białą różę. Nie bukiet. Nie wiązankę strojną i bogatą w detale florystycznych dziwadeł. Samotną różę. Jak ja. Mieszkanie zapuszczone do cna. Ciemne i zimne. Jest cmentarzyskiem. Pochowane są tu wszystkie moje cele i marzenia. Wszystkie dawne miłości i wspomnienia. Dziecka, które umarło na chorobę nieuleczalną. Na ostre zapalenie duszy. Zjadły ją. Mrok i żałoba. Samotność, której nie był w stanie przezwyciężyć. Której wtedy nie rozumiał w pełni. Nie rozumiał wszystkich drwin i szyderstw pod swym adresem. Nie chciano by był. By istniał. Wiedział, że to przez to, że był inny. Pewnego dnia żałobna mgła, zabrała go. Umarł. Nawet nie wiedząc o tym, że przyszła już śmierć. W dniu w którym odszedł, narodziłem się ja. I wszystko stało się jasne. Wiem kto i dlaczego wydał na niego wyrok. Kto go zgładził. Minęło przeszło dwadzieścia lat. Jak na nekropolię przystało, jego grób znajduje się w jej starej i praktycznie nie odwiedzanej części. Dopóki miałem siły, dbałem o to by spoczywał godnie. Stawiałem też aniołki i różę Teraz salon jest zarośniętą, zakurzonymi pajęczynami graciarnią. Z butwiejącą od wilgoci podłogą, rozoranymi głębokimi pęknięciami, jak bliznami, wypłowiałymi ścianami. Nocami domostwo płacze, wyje i skomle. Recytuje, cmentarne makabreski. Czasami i ja uczknę z nich natchnienie. Do nowego wiersza. W bezksiężycowe noce, siedzę oparty o swój nagrobek. Rozmawiam cicho sam ze sobą. A może z duchem samotności? A może z demonem pogardy? A może z jego dziecięca duszyczką? Spoczywam w grobowcu, w samym centrum sypialni. Trumna już jakiś czas temu skruszała od upływu czasu. Kiedyś za życia była łóżkiem. Nie opuszczam już swego grobowca. Mam w nim zamontowane okienko. Przez, które czasami wyglądam tylko po to by popatrzeć jak świat się zmienia. Bo wiem, że ludzie nie potrafią. Duchy muszą być przywiązane do miejsc. Dlatego nie zaglądam już za drzwi wejściowe. A raczej bramę cmentarza. Nie zobaczę więc znicza ani róży. Ale będę rad, wierząc w to że pamiętasz by choć w rocznicę je tam umieścić. Jeśli Ty ufasz i wierzysz w to, że trwam w bezdni swego grobowca. Wracając zmów modlitwę za mnie. Ku pamięci i za spokój duszy czyśćcowej.
    3 punkty
  24. wieczorami siadywaliśmy nad jednym talerzem pełnym okazałych pomidorów ty się śmiałeś a ja ci odpowiadałam pukaniem w czoło żeby sprawiedliwości nie stało się zadość nie doglądałam rozlewanego przez nas po równo sensu kiedy niechętnie wyciągałeś rękę z mojej ręki jak szliśmy pod wiatr na cmentarz całować się aż do niezaspokojenia duszy każdego wniebowziętego przy zapomnianym grobie naszych rodziców
    3 punkty
  25. może spotkamy się jeszcze w tym innym świecie gdzie drzewami ku gwiazdom wzrastają o dobroci wiersze z mielonych ziaren ręką ojca zapach miłości w matczynych wypiekach budzi o świcie słów szlachetnych deszcze odmieniają każde zbłąkane serce może tam przytulę cię jeszcze przebaczenie
    3 punkty
  26. jak to jest nikt nie wie do jednych kobiet stoi kolejka a innych nikt nie zauważa i mężczyzn powie pan tak to racja i mężczyzn one takie zwykłe nijakie krzątają się w kuchni teatrze oni zwyczajnie przeciętni kran wymienią coś dokręcą cóż w nich jest takiego inne na rzęsach stają tak długich że oczy zakrywają inni wciąż na siłowni twardzi prawie że ze stali mimo to kolejki nie ma tylko ciągłe przyjęcie towaru
    3 punkty
  27. Księżyc twarz chyli Ołówek zadrżał w dłoni Świerszcze posnęły
    3 punkty
  28. błyszczący wieczór deszcz topi resztki śniegu w blasku latarni
    3 punkty
  29. W lokach siostrzyczki widzę słońca promienie, w twarzy obcego — oblicze anioła. A myśl, iż wszystko ma swoją przyczynę, trwa przy mnie, jak przy drzewie — jemioła.
    3 punkty
  30. Do spalenia jednego wiersza potrzeba co najmniej tysiąca stosów ostatnia spłonie myśl pierwsza pośród nieskończonych głosów zimny pożar słowa wcale nie zaszkodzi myśl ugasi pomysłowa koncept żar ostudzi chociaż teraz płonie nigdy się nie spali dym go nie pochłonie wersy będą czytali siłą ducha mocą słońca bez żadnego ognia podpaliłem ten wiersz od końca teraz płonie jak pochodnia (można czytać wersami od "końca")
    3 punkty
  31. Gdy ginie moc czarownika, on nagle znika.
    3 punkty
  32. Ludzie marzą szufladkowo, przewidywalnie i kierunkowo. O bogactwie, władzy, miłości czy życiu wiecznym. A Ty Poeto, marzysz o niczym nie zakłóconej, pierwotnej ciszy. O swoim domku drewnianym osiadłym na szczycie samotnej, jak Ty góry, pośród pierzastych, śnieżnych chmur. Najdalszy dystans od cywilizacji. Chciałbym ponad wszystko go mieć. Gdzie Twoja, bezludna, rajska wyspa, zamęczony wręcz latami trudów tułaczu? Na jakim oceanie łez leży, za którym horyzontem jej zarys widnieje? Jestem sobą. Jestem jaki jestem. Chcę tylko to jedno głośno powiedzieć. To już koniec. Przemierzam w cichym kondukcie drogę, z kaplicy cmentarnej po grób. Nie zauważacie mnie, choć ciągnę z wysiłkiem swą trumnę, przez krzywą i zatłoczoną cmentarną aleję. Teraz już się nie bój. Nikt Cie nie skrzywdzi. Nikt nie będzie chciał obcować z kształtem duszy potępionej pod postacią czarnego oparu.. Cóż mi po życiu? U jego rychłego końca. Cóż mi po czasie pędzącym? Z trudem śmierci wyrwanego. Leć puszczyku, w tę noc burzową i straszną. Wprost do zaświatów. Do ciemnego, dusz czyśćcowych opętanego żałością jaru. Usiądź na barku, upiora poety. Nawet tu na pastwę losu i smutku. Na wieczność eonów. Odosobnionego.
    3 punkty
  33. chcę w tobie dilować. niech otworzy się, mało oficjalnie, kramik z cudzymi pradziejami, gdzie sprzedawać będę bilety na spektakle w zburzonych operach, listy nieotwarte od lat, muszkatołowe wina wyprodukowane w Jugosławii, błotniki z DDR, reflektory od Wartburga i trabancie kierownice, widokówki z dawno anektowanych krajów. łatwo będzie doszukać się w tym mnie rzeczywistego. poznasz po wieczornym kołataniu serca (niby po nadużyciu śmiesznych substancji), cierpkim dreszczu przebiegającym przez struny. jestem tu, widzisz? ja to ukrywające się w piasku, zagrzebane płytko, ale tak, by całkiem nie było widać, płastugokształtne i z zębami; to, co szepcze zaciskając się: "czemu ludzie cały czas sobie to robią?". ja to ten zgrzyt pomiędzy mijanymi na chodniku przechodniami, zabawa w "wytęż wzrok i znajdź ukryte na obrazku", neologizmy dostrzegane ze zdziwieniem na zdjęciu z polaroida (niby – zagon słoneczników, a ty widzisz i sianecznik, deszcznik, i wrzeszcznik).
    3 punkty
  34. @Christine Tak, myślę że jest to ciekawe poletko do rozważań. Jeśli chcesz możesz mi opowiedzieć wszystko, znać się chyba nie znamy, ale chętnie wysłucham Twojej opowieści jak rozumiem o kategoriach rozdźwięku karmy. Myślę, że w każdym z nas siłą rzeczy musi być ten rozdźwięk. To może być wręcz nasza istota, oczywiście o ile pojęcie karmy realnie występuje, to znaczy ma miejsce coś takiego. A może mieć, jako agnostyk jestem raczej agnostykiem nieco na tak. @Marek.zak1 Takie przykłady są najlepsze i najcenniejsze są tego rodzaju opowieści. I może dlatego Kolega został dobrym pisarzem :) Również pozdrawiam. @Berenika97 Nie wiem ile masz lat Bereniko 97 ale być może to też kwestie wieku są. Mogą być, choć nie muszą. W pełne poznanie świata i otoczenia i siebie ja akurat już nie wierzę. Może i warto dążyć jednak do poszerzania horyzontów, ale warto mieć z tyłu głowy świadomość i troszkę pokory, że to w gruncie rzeczy coś mocno niemożliwego :)
    3 punkty
  35. Wiatr niesie proch i zapach traw, pociąg szarpie horyzont — czasem wystarczy jedna nuta, żeby ruszyć w inną stronę. a w życiu — jak w bluesie, ktoś wciąż wybija rytm, intensyfikuje dźwięki, odsłania prawdę słów. improwizuj — szepcze echo, w tonacji własnych serc, dotykiem strun rysuj ból i wędruj po gryfie dalej, zanim zagrasz pierwszy takt, posłuchaj, jak milczy droga — w każdym zakręcie tli się świat, co woła cię po imieniu. jak chłopiec z tratwy w mgle, co uczy się wolności, poznał jej gorzki lek i głód jak sen niesiony wzdłuż starej Missisipi.
    3 punkty
  36. NocUn zegar bimba sobie z czasem mnie się przysnąć nie udaje bo o zmierzchu kiedy pora komar gada tuż przy ścianie na dodatek dźwięki jakieś może zamki cień otwiera nie - to kocur znów buszuje za kocicą - chciałby - nie ma niechże wszystko już ucichnie czas się opleść nocy szalem wielkie nieba... w oknie mara ! nie - to nocUn na wyprawie listopad, 2025
    2 punkty
  37. nie grzeszy a cierpi pyta dlaczego skoro jest czysty nie grzeszy a boli teraźniejszość która puka do drzwi nie grzeszy a czuje że drzewa smutne cień nie ten nie grzeszy a jednak nicość która obok pusta jest nie grzeszy - cieszy go to że nie musi się siebie bać
    2 punkty
  38. śmiercią na ścianie krew zalewa podłogę aż deszcz zacina
    2 punkty
  39. Dylematy cyników. Ciotki zachęcają do walki. Krew to zdrowie, szczególnie dla ich systemu sercowo-nerwowego, i przesyłają sól na rany wraz z otuchą. Czułość Europy. Kończcie to – straszy wredny wuj. Przehandlować trzeba kości, Jak jeszcze coś ważą w tych zapasach o świat. A jak porzucicie swe transzeje pełne martwych kolegów, to da wam cukierka, plaster na dusze i dwa lata zapasu na rozliczenia między wami, Bo pytania padną - kto bohater, a kto łotr. Szczerość Ameryki. A potem oni znowu przyjdą i wejdą już twardo w miękkie tkanki. Logika historii.
    2 punkty
  40. ...wybrałam to, co zapada głębiej... wiem, całość, to całość, ale.... :) Migrena, pozdrawiam.
    2 punkty
  41. Czasem to "coś" to niestety program rodowy. Dzięki za komentarz Pozdrawiam :) Bywa, że za bardzo sobie komplikujemy, to prawda. Dziękuję za odwiedzinki Pozdrawiam :) :) miło mi to czytać Dziękuję, że do mnie zajrzałaś Pozdrawiam :) Niby dostępni, ale jacyś zajęci: ogarnianiem, rozstawianiem, myśleniem... może nawet rutyną. Dziękuję ze podzieliłaś się swoimi spostrzeżeniami Pozdrawiam:)
    2 punkty
  42. księżyc bez dźwięku tkwi w pantoflach po uszy światłem zawiany
    2 punkty
  43. @ChristineBardzo dziękuję! Witaj na portalu! :)) @violettaBardzo dziękuję! Z pewnością. :)
    2 punkty
  44. Się czuję jak erudyta, bo się mnie każdy pyta: jak ja taki mądry, a dodatkowo taki zdolny.
    2 punkty
  45. @KOBIETA Piękny i zmysłowy wiersz.
    2 punkty
  46. mówi on: w twoich ramionach roztarte marzenia myślami zabite, gdy serca nie słuchasz w śnie kruchym przemierzasz złudzenia i cierpisz, i pragniesz – ledwie oddychasz nie twoja wina, za dużo miłości dla kruchej duszy, wątłego serca tak chciałem jak ludzie prości za mało czasu, zabrakło miejsca za późno, by cofnąć wskazówki zegara tak być musiało, nikt nie jest winny cóż, że taka miłość, że taka para któż by pomyślał, któż mógłby inny tak bardzo chcę być dzisiaj przy tobie lecz stopy innymi chodzą ścieżkami odpoczniemy w spokoju w głębokim grobie żegnam cię dzisiaj gorzkimi łzami mówi ona: cóż, gdy nie mogłam, kochałam skrycie za dużo chciałeś, ja taka młoda przede mną i tobą otwiera się życie zapomnij, lepsza czeka cię przygoda przeznaczenie i tak niech zostanie nie cierpię, mylisz się mój miły cokolwiek zrobisz, cokolwiek się stanie – los, a los mój kochany bardzo zawiły zapomnij, tysiąc powtarzam razy nie słuchasz – że będziesz, obiecałeś plączesz myśli, plączesz wyrazy mówiłam do ciebie – nie słuchałeś mówi on: nie zapomnę choćby świat runął tak trudno żyć wciąż myśląc o tobie moja miłość – moją dumą nie zapomnę i w głębokim grobie mówi ona: zapomnij, ostateczne rzucam słowo czas nasz to przeszłość, wspomnienie przyszłość barwą płynie kolorową zapomnij, niech nie dręczy cię sumienie
    2 punkty
  47. Budzi się Janek we wsi Skórcz-Kranek Jaki piękny słoneczny poranek! Z pleców na lewy bok Chce przekręcić się Szok! KENA JĄDRO MA ZA MORDĄ JANEK
    2 punkty
  48. budzisz się i już przegrałeś. jeszcze nawet nie otworzyłeś oczu, a dzień stoi nad tobą z rękami w kieszeniach i krzywi się z politowaniem. mówią, że wszystko można zacząć od nowa, ale to kłamstwo dla tych, którzy nigdy niczego nie stracili. twoje marzenia leżą pod łóżkiem, jak stare buty, których nikt nie chce włożyć, bo cuchną przegranymi próbami. ludzie mijają cię na ulicy jak reklamy, których nikt nie ogląda— jesteś tłem, szumem, tapetą życia, którego nigdy nie zamówiłeś. i nawet noc nie przynosi ulgi, tylko ciemność, która przypomina, że jutro znów będzie to samo: powolne topienie się w kubku zimnej kawy i udawanie, że jeszcze coś w tobie płonie. ale nic już nie płonie. został tylko popiół, którego nikt nie posprząta, bo nikt nawet nie zauważył, że kiedykolwiek byłeś ogniem.
    2 punkty
  49. w dwóch dłoniach jasne świty się spotykały w cichym szepcie a wiatr obdarzony niestosownym talentem penetruje krzewy w niebiesko-złotym świetle i powoli uchyla codzienność o smaku mięty na palcach puch dmuchawców jak biała podwiązka w obłokach niedowierzania pod powiekami dokonań i zaniechań do zmierzchu we mchu rozsieję na rumianych policzkach
    2 punkty
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...