Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 21.11.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
Mówiły, że najpierw spłynie ciemność, noc bez świtu, połykająca kontury miast. Czekałam na ten mrok z lękiem, a on przyszedł łagodnie – gdy zamknąłeś mi oczy pocałunkiem, by dłonie mogły widzieć więcej. Miał też nadejść wielki potop, woda wdzierająca się w płuca. Lecz ja tonęłam już wcześniej – zanurzona w twoich ramionach. I ten brak tchu był jedyny, który nie niósł strachu. Nie było trzęsienia ziemi, Poczułam jedynie twoją dłoń przesuwającą się wzdłuż kręgosłupa. i tylko to drżenie ocalało. A kiedy dzień wstał bez znaków na niebie, zrozumiałam - wszystkie przepowiednie miały twoje imię.17 punktów
-
-Mistrzu, czy mój bohater ma być idealny? -Wtedy będzie niestety nudny i banalny. Niech nie omija czyśćca w drodze ku dobremu, bo korzystanie z pokus zdarza się każdemu. a jak mu się nie zdarza, nie grzeszy w ogóle, to czy coś ciekawego znajdzie się w fabule?13 punktów
-
Lepiej czasem dawać upust swojej złości, niźli pielęgnować, poczucie świętości. Lepiej jest odmówić niejednej osobie, żeby w oczy spojrzeć, móc samemu sobie. Lepiej ponazywać swoje doświadczenia, niż podkręcać chęci, by drugiego zmieniać. Lepiej pisać wiersze, choćby nie do pary, niż zamieniać myśli, na senne koszmary .13 punktów
-
Gdy niebo runęło na głowy otwartymi ustami, z krtani wbił się lament pokonanych, który — w krzyż złożywszy pęknięte ramiona — przytulił się do hebanowej ziemi. A inni wnieśli przeciw nim włócznie, ostre jak pamięć, i poświęcając miliony, nakazali ołów błękitu dźwignąć ponad spocone ich czoła. Gdy już ciężar nabrał pozoru wysokości, wtenczas długie palce wyrżnęły w nim mętną żarówkę słońca i odrobiną krwi wkleiły cekiny gwiazd w ich nieme oblicza.12 punktów
-
Na nic do mojego życia wpadło aż nadto zbiegów okoliczności większość to układane z precyzyją talie kart zbytek przysłonił wszystko asom ich pasjanse w szczurzych norach przetaczają kolejne wagony złota warownie za fasadą z ołowiu w takich chwilach mam ochotę na przechadzkę z księżycem rozżalony gryzie sam siebie obijając się o konstelacje a gdyby tak z Oriona jedna maleńka prosto w moje dłonie rozświetliłabym cienie na szlaku na górze od dawien dawna srebrzą się miliardy na nic mi one listopad, 20259 punktów
-
wróg czy przyjaciel? to zależy czy jesteś młody czy bardzo stary czy jesteś zdrowy czy bardzo chory czy wierzysz a może nawet już wiesz czy nie wierzysz a nawet nie chcesz wiedzieć ludzie - liście jedni lekko opadają późną jesienią skruszeni ale barwni piękni innych żywozielonych wcześniej porywa wichura lub ktoś zerwie dla zabawy dla sztuki dla nauki albo ot tak zupełnie bez powodu8 punktów
-
W mojej klatce gniazdko sobie urządziłeś ni z czułością cię przegonić, ni na siłę. Wiercisz się i kręcisz, i mnie bujasz stale wlazłeś tam znienacka jest ci doskonale A mi ciężko tak z tą klatką chodzić wszędzie, to jest balast, co go nigdy nie ubędzie. No bo nawet gdy udaję, że go nie ma, to za chwilę mnie ogarnia wielka trema. Chyba siebie chcę okłamać dla zasady, z taką klatką iść przez życie nie dam rady! A ty śpiewasz sobie słodko pogwizdujesz, w takiej klatce jesteś królem i to czujesz. Nie wiesz nawet, że ja słabnę dniem i nocą, mógłbyś leniu wyjść z uwięzi przyjść z pomocą! Ja się zemszczę, słowo daje tak nie będzie, jeśli myślisz, że uciekniesz, jesteś w błędzie. Sam tam wlazłeś no to proszę karm się słowem, nie wypuszczę cię już z klatki mej piersiowej!7 punktów
-
styk nieba i ziemi miejsce słońca marzę dla marzeń przez myśli tonę dotykaj mnie tak bierze tylko ascendent Skorpiona pocałunek ciał nie ma końca nie budzę się nie potrafię zasnąć sutki drapią prześcieradło z każdym jestem z tobą5 punktów
-
Ostatni mój wiersz tu opublikowany napisałem w oparciu o "Mistrza I Małgorzatę" M.Bułhakowa. Ten wiersz również jest pełen nawiązań do pewnego opowiadania jednego z moich mistrzów. Jeśli ktoś śledzi moje wiersze i prozę to może łatwo zgadnie autora i tytuł tego opowiadania. Jestem ciekaw czy ktoś zgadnie. Jesteś wyprutym z uczuć, nienawistnym, nieludzkim, zimnym potworem. Tak. Ale wiedziałaś o tym zanim sprawy zaszły za daleko. Zanim los skazał nas na siebie. Zanim coś kazało nam śmiać się do ekranu telefonu. Zanim sztucznie reanimowaliśmy, swoje serca Złożyliśmy, zdradzieckie podpisy pod aktem nic nie znaczącej miłości. Wysoki sądzie. Ja jestem nałogowym kłamcą. Nie potrafię patrzeć na człowieka jak na równego sobie. Nie mogę patrzeć inaczej niż z obrzydzeniem na drugą płeć. Więc jak miałbym ją kochać czy nawet zainteresować się nią. To nonsens. Sąd spojrzy. Zajrzy, bez lęku w mój umysł, seryjnych, morderczych planów i wizji. W centrum mózgu, przy wysokim i długim stole, siedzą moi przyjaciele. Po kolei ich Wam przedstawię. Najbliżej od nas po lewej. Rozsiadła się młoda i pełną wigoru, lekko roztrzepana i mająca problemy z utrzymaniem na dłużej jednego nastroju - księżniczka Podłość Naprzeciw niej, jej siostra bliźniaczka, mająca od wieków zły humor, małomówna i patrzącą na wszystkich z pogardą - księżniczka Wrogość Obok po prawej ręce Wrogości, zasiadła stara jak sam świat matrona, która zawsze wszystkich wyśmiewa, karci i poniża. Nawet tu przy stole nie ma przyjaciół czy orędowników. Bezlitosna i zimna - hrabini Nienawiść Naprzeciw niej usadowiono, postawnego i wydawać by się mogło dystyngowanego i eleganckiego dżentelmena bez skazy w urodzie i postawie. Jest tak samo małomówny jak Wrogość lecz widać w jego ruchach znudzenie spotkaniem i stalowe zimno w oczach. Ma on jednak sekrety, które spowodowałyby niesmak i zgorszenie nawet w tym osobliwym towarzystwie - oto hrabia Sadyzm Po jego lewej jego kuzynka i najbliższa przyjaciółka. Odziana w najlepsze suknię, bogato obsypana złotem i klejnotami. Pijana, zabawia wszystkich swoimi historiami. Zawsze najlepsza i nieomylna. Wiecznie uśmiechnięta - arcyksiężna Przebiegłość Naprzeciw niej najgorszy dla niej kompan do zabawy i rozmowy. Stary, nestor rodu i wybitnie surowy i pamiętliwy sędzia wszystkich zebranych. Tak naprawdę skupiony jedynie na sobie i swoich wygodach. Zachowujący jedynie odpowiedni rezon do ostatniej postaci u góry stołu. - książę Egoizm U góry stołu, nad zebranymi, z czarnego atłasu powleczonego tronu, wionie najdzikszą grozą i lodowatym strachem, pierwotnych lęków. Nawet zebrani rzadko skupiają wzrok na postaci rozpartej dumnie na tronie. Niewiele do niej mówią a jeśli już to przyjmują najbardziej delikatny i służalczy ton na jaki ich stać, nawet stara Nienawiść korzy wzrok w swe czarne pantofle i kłania się bez słowa, wyżej w hierarchii postawionej istocie. Korona ze szczerego złota zdobi jej skronie, nie stroją jej jednak żadne kamienie a drobinki dusz potępionych. W ustach płomień piekielnej kaźni jej gore. A głos jej jak trąby okrutnych podziemi, pod którym kruszeją serca i wola. Oto tajemnicza, sprawiedliwa a zarazem bezduszna i apodyktyczna - Królowa światów. Jej Wysokość Śmierć. W najczystszej, demonicznej postaci. Ona mną włada. Ona jeśli chce mnie gnębi i dzieli na atomy poddaństwa. W każdej komórce mojego ciała czuć jej władztwo i siłę. Jej niezachwianą potęgę. Ty uprowadziłaś i zamordowałaś bez litości. Małą, bezbronną dziewczynkę - księżniczkę Wierność. Na wieść o tym Śmierć wydała natychmiastowy wyrok. Wezwała przed swe oblicze arcyksiężną Skruchę. Hrabia Sadyzm i hrabini Nienawiść, wyprowadzili ją do sąsiedniego gabinetu. Nikt już jej więcej nie widział ani o niej nie wspomniał5 punktów
-
Dzień rozpływa się w szeptach słońce wilgotnieje i gaśnie. Dotyka mnie kruchość drzew, wypełniam usta mleczną mgłą. Jesteś tak blisko, używasz mnie… Zatopieni w sobie czerwienią bieli. A kiedy Twoje oczy błękitnieją moje stają się czarne.! :)5 punktów
-
Nie widziałem Cię nigdy naprawdę, a jednak znam już drżenie Twoich zdań - jakbyś opuszkami dotykała powietrza, a ono niosło mi zapach Twojego dnia, ten ledwo uchwytny, jasny ślad obecności. Jakby powietrze, które dotykasz, znało już kształt Twojej skóry i próbowało mi go opowiedzieć szeptem. Piszesz, a litery płyną jak ciepła rzeka - czasem miękka jak noc, czasem rwąca jak nagłe przyznanie. Jakby każde słowo było jeszcze ciepłe od Twojego oddechu, zanim dotknęło mojego ekranu I nie wiem wtedy, czy czytam wiadomość, czy słucham własnego serca, które nieporadnie próbuje naśladować Twój ton i kołatać tak, jakbyś mówiła do niego z bliska. Twoje zdjęcia - to nie obrazy, lecz zaklęcia z pikseli, wchodzące pod skórę bez pytania, jakby z drugiej strony ekranu. Każdy piksel pulsuje jak drobna iskra Twojej krwi, jakby obraz próbował oddychać Twoim rytmem. Twoja dłoń naprawdę dotykała mojego pulsu i zostawiała tam ciepły odcisk. I jest w tym coś świętego, choć żaden kościół tego nie uzna i żaden filozof nie potrafi nazwać. Bo jak opisać miejsce, w którym dwie samotności zaczynają słuchać siebie tak uważnie, jakby świat od dawna czekał na tę chwilę? Czasem myślę, że jesteś przyjaźnią - taką, co siada na ramieniu jak spokojny, ciepły ptak i mruczy tylko „jestem”. I to „jestem” wystarcza bardziej niż wszystkie definicje. A czasem, gdy noc się ucisza, a Twoje imię świeci na ekranie jak gwiazda, która wyjątkowo wybrała mnie, czuję, że to musi być kochanie - dzikie, nienazwane, tak świeże, że jeszcze nie ma oddechu, a jednak roztacza światło, od którego nie chcę odwracać oczu. I może to jest właśnie to jedno, najrzadsze: między - słowo, którego nie ma w żadnym słowniku, przestrzeń, która powstaje tylko wtedy, gdy ktoś potrafi dotknąć bez dotykania, a drugi człowiek przestaje się tego bać. Jakby między nami rodziła się cienka, żywa nić - nie z myśli, lecz z samego ciała ciszy. Ciszy, która drży jak skóra tuż przed wypowiedzeniem imienia. Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie - nie wiem. Ale jeśli to drugie, to rodzi się jak świt: powoli, cicho, a jednak od pierwszej chwili wszystko w nim widać wyraźniej.5 punktów
-
Wchodzi on - Polityk- Polityczna Tłusta Świnia Koronkowa, kłamstwem nabłyszczony, wykarmiony na ludzkiej cierpliwości jak monstrum z promocji, które zjadło cały kraj i jeszcze pyta o deser. Skóra mu świeci jak szynka premium namaszczona budżetem, oczy lśnią krzywdą smażoną na głębokim oleju publicznych pieniędzy. Półki szepczą między sobą, drżąc jak przeterminowane sumienia: „Patrzcie! To ten, który otłuścił się na ludziach tak bardzo, że wózek go nienawidzi!” On nie idzie. On płynie - lawina krawatów, biurokracji i tłuszczu władzy. Każdy jego krok skrzypi jak konstytucja po setce poprawek, wózek jęczy jak urząd pod jego cięzarem. Chipsy padają na kolana - bo wiedzą, że jego spojrzenie ma kalorii więcej niż one same. Jogurty płaczą w kubeczkach: „Nie zabieraj nas, panie, my jesteśmy tylko mlekiem, nie obietnicą!” Ser żółty topnieje, tworząc kałużę chciwości, gęstą jak miód z komisji śledczej. Banany wyginają się w paragrafy i paragrafiki, chcąc wyglądać bardziej praworządnie. Kiełbasy drżą jak wspomnienia budzetów, które „zniknęły przez przypadek” w jego kieszeniach - kieszeniach z czarnych dziur, zdolnych wciągnąć nawet dobre intencje. Kasjerki patrzą na niego jak na zjawę z zamrażarki moralności. Skaner nie śmie go zeskanować. Paragon, dotknięty jego palcem, zwija się w Ewangelię Znikającego Rabatu. A mop klęka i staje się Berłem Posadzki Zniewolonej - narzędziem jego foliowego panowania. Reklamówka otwiera swoje plastikowe usta i błaga: „Panie… nie wsadzaj mnie tam… już tylu przede mną nie wróciło…” Ryby w lodówkach zaczynają śpiewać psalmy o złodziejstwie, bo wiedzą, że dziś on jest ich jedynym świętym i jedynym katem. Puszki kukurydzy stukają jak zegary politycznej degradacji, ogórki w słoikach drżą jak ręce premiera po trudnym oświadczeniu. A on? Śmieje się. Śmiechem tłustym, wypasionym, jakby każda złotówka zamieniała mu się w dodatkowy plaster boczku. I ten śmiech przesuwa regały, gasi neony, sprawia, że butelki oleju ronią łzy kwasu tłuszczowego. Gdy bierze wózek - ten klęka. Gdy wchodzi na dział z pieczywem - bułki sypią się jak nadzieje narodu. Gdy przechodzi przy kasie, torty mdleją ze wstydu, a mleko zastyga w bieli czystej żałoby. I wtedy ludzie - zwykli ludzie, z pustymi koszykami i wypłukaną godnością - patrzą na niego jak na tłuste nadużycie w ludzkim garniturze, na kulę chciwości, która zjadła wszystko, co dobre, i nawet nie beknęła. Patrzą i mówią szeptem, by nie usłyszał: - Chryste Panie… my naprawdę płacimy na tego durnia? A potem wybuchają śmiechem - takim mocnym, tak szczerym i bolesnym, że aż torty zaczynają klaskać, reklamówki mdleją, a chipsy śmieją się same z siebie. Bo groteska jest tak wielka, że aż pęka w szwach, a prawda tak tłusta, że nie da się jej zmieścić w żadnym koszyku.4 punkty
-
Rzekł słowik: Nocą pohukują puchacze, w dzień zaś nawet łysa wrona zakracze; tylko ja milczę stale, ze smutku, niepokoju, gdyż głos mój bije z obcego zdroju.4 punkty
-
stroiła strofka miny i fochy kiedyś przed marnym poetą za to że brzegi ma częstochowskie no i przesłanie nie to nie marudź tyle bo rozmontuję a wtedy ci będzie gorzej nie znajdziesz rymu ani średniówki rozłożę ciebie na prozę4 punkty
-
wstałem dziś później niż powinienem, kawa była zimna, a kot patrzył na mnie jak na ostatniego frajera. za oknem ktoś kłócił się o życie, tak głośno, jakby miał je tylko jedno. usiadłem przy biurku, papier pomarszczony, palce ciężkie, myśli jeszcze cięższe. i pomyślałem sobie: jeśli to wszystko ma jakiś sens, to chyba taki, że trzeba iść dalej, nawet jeśli buty obcierają do krwi. więc poszedłem. bo co niby miałem robić?4 punkty
-
dziś twoja kolej zapalić świeczkę by wiedzieć do czego wracać nawoływać zbłądzonych żeglarzy wyrywać białym bałwanom dziś twoja kolej nie zamykać bram czekać z ogarkiem na rozdrożu sprawdzić obecność tak wielu jeszcze chowa się w sobie dziś twoja kolej trwać4 punkty
-
leżeć na bujnej trawie z opaską mleczy robić pozy w falbankowej sukience mieć poziomkowe usta i lśniącą cerę uśmiechać się do śpiewów kwiatów3 punkty
-
Chciałem tak dużo opowiedzieć bez żadnego opowiadania się, ale i to jest zdaje się bardziej niż niemożliwe. Możliwa jest tylko niemoc w tym zakresie, zresztą pod postacią co najwyżej głośnego, niemego krzyku. Dostrzegam również coraz lepiej, że generalnie nie jest łatwo zaniechać długopis. Warszawa – Stegny, 17.11.2025r.3 punkty
-
Patryk cofał się coraz bardziej i cofał, aż w końcu zatrzymało go drzewo. - I co teraz szczypiorku...? Narysujesz magiczną drabinkę, po której wejdziesz na drzewo? Hahaha...- Nad głową patyczka, zaśmiał się dużo większy i grubszy od niego, patyk Radek. - Stawaj do walki... Dużo mówisz, a teraz się boisz..- - Nie boję się ciebie. Po co miałbym z tobą walczyć? Niczego ci nie zrobiłem, więc zostaw mnie w spokoju i idź swoją drogą. - Śmiało odpowiedział Patryk. - A tak...Niby jaką drogą i dokąd mam iść? Jestem u siebie. Odkąd spadłeś z drzewa, tylko się wymądrzasz swoimi rysunkami i opowiastkami o leśnej harmonii. Ja jestem tutaj szefem, i nikt na moje miejsce nie będzie nami rządził. - - Nikim się nie rządzę. To są tylko rysunki, innym się podobają, więc rysuję. - Bronił się mały patyczek. - Mi się nie podobają. Nie ma tutaj miejsca dla nas obojga, więc odejdź albo walcz. - - Jesteś nieracjonalny, zostaw go w spokoju!- -Tak, zostaw Patryka...- Do dyskusji wtrąciły się żołędzie i kasztany, które od początku obserwowały całe zajście. - Nie wtrącajcie się! Narysował was parę razy i wzbudził w was niepotrzebną próżność...- - Patryk jest przemiłym chłopcem. Każdemu pomaga w potrzebie, wzrusza i rozbawia tym co rysuje. Dzięki niemu, wielu z nas, pierwszy raz zobaczyło swoją twarz...- Do rozmowy wtrącił się jeden z listków dębu. - Dosyć tych głupot! - Zdenerwował się jeszcze bardziej Radek. Gwałtownym gestem złapał patyczka i odrzucił go kilka kroków dalej. Patryk, uderzony o niewielki kamień, złamał się na pół. Las przeszyła przejmująca cisza. - Okrutnik! - Najbliżej stojące żołędzie, podbiegły do Patryka próbując go poskładać, liście wachlowały nad jego głową, aby go ocucić. Pozostali rzucili się w stronę Radka. -Odejdź stąd, nie chcemy abyś z nami został! - Krzyczały liście, kasztany i żołędzie. - Precz! - To jest moja ziemia i nikt nie będzie mnie pouczał jak mam postępować. Patryk sam jest sobie winien. Powinien odejść...- Krzyknął gruby patyk, odpychając wszystkich od siebie. - Co się tutaj dzieje? - Zamieszanie przerwał łagodny, choć stanowczy głos. Małe leśne towarzystwo, pokrył wielki cień. Przy Radku usiadł lisek. - Mieszkam obok tego drzewa. Dużo piszę i lubię mieć spokój. Las jest wspólnym domem dla jego wszystkich mieszkańców. Nie podoba mi się twoje zachowanie. Mnie również teraz złamiesz na pół? - Rzekł lis, spokojnie patrząc Radkowi w oczy. Oniemiały z wrażenia patyk, niemal wrył się w ziemię. - Tak myślałem. Dużo łatwiej atakować słabszych od siebie, prawda? - Odpowiedział na jego milczenie lisek. - Niedaleko za tą ścieżką, jest niewielka piaszczysta polanka. Lepiej będzie dla ciebie jeśli się tam przeprowadzisz. Nikt nie będzie Ci przeszkadzał, a ty będziesz mógł robić co ci się podoba. - Dodał, stawiając niewielki krok stronę Radka. Patyk, bez słowa odwrócił się na pięcie i pobiegł we wskazanym kierunku. Lis podniósł Patryka z ziemi i zabrał go ze sobą. - - Nie martwcie się. Pomogę mu. - Uśmiechnął się lekko do jego zmartwionych przyjaciół. W domu, skleił go leczniczą mieszanką żywicy, oraz zrobił mu delikatny manicure... Po paru dniach, Patryk ożył. Kiedy lisek wszystko mu opowiedział, natychmiast pobiegł do przyjaciół, aby pokazać im szczęśliwą nowinę. W podziękowaniu zaś za pomoc, podjął z lisem współpracę. Teraz już nie tylko rysuje. Wieczorami, przy małej lampce, z nowym przyjacielem bajki o leśnych stworzeniach pisze.3 punkty
-
a więc jesteśmy. przewertowani ze wschodów słońca, pożółkłych myśli. gdy księżyc - kłamca, a świat nas ranił, zamiast dni wyrwać, do mnie się przybliż. i bądź mi blisko (nawet najdalej), sklej ze mną wczoraj, dziś i za chwilę. będziemy stale, trwale, niewcale - o ile zechcesz - najmocniej, ściślej. tylko nie ponie, tylko nie rychło - by być nie do zdarcia i zawsze wczas - złączmy co było z byleby było by było nadal i w nas i dla nas.3 punkty
-
Nie wiem jak i kiedy dotarłem do domu. Obudził mnie lekki, popołudniowy deszcz, cicho dzwoniący o brudne szyby. Pozostało mi tylko kilka wspomnień. Samotnego picia do współczujących oczu zielonych, młodej barmanki. Swoich grzechów nie zapije. Duszy też nie wykupię od diabłów za ostatnie kilka, pałętających się po kieszeniach płaszcza groszy. Dom uciech pamiętam. Dom mistrza i jego krągłych, krasnych czarownic. W rogu najdalszym sali, sami literaci i poeci. W gryzącym dymie biełomorców. W oparach ciężkich, gorzelnych. Był tam z nimi przy stole czarny, duży kot. W szranki na równi z nimi przepijał. Na wódkę i zakąskę z kawioru, tak samo jak na myszy tłuste łowny. Miał muchę różową, upiętą pod szyją i cylinder na główce zgrabny. Neseser, widać też jego, stał obok krzesła. Skórzany, szyty, szykowny. Wasz przyjaciel i krajan - mówił spokojnie bardzo męskim i głębokim głosem kot - Zginął. Nie dalej jak godzinę temu. Stracił głowę pod kołami tramwaju. Przykry widok. Byłem przy tym. - chwycił zgrabnie napełniony po brzegi kieliszek w prawą łapkę, wychylił szybko i do dna. Czknął tylko cicho. Puścił jeszcze filuternie oko do, palącej u wejścia do sali tanecznej, pięknej siostrzyczki Maszy. Wieczorem by zwalczyć objawy kaca, postanowiłem udać się na urokliwy spacer po prawie pustym prospekcie. Gdy wróciłem, właśnie zadzwonił telefon. Była to policja. Pytali czy znam może jako doktor i pracownik uniwersytecki, profesora przybyłego z Niemiec o nazwisku Woland. Bo jest pilnie przez służby poszukiwany. Odparłem zgodnie z prawdą, że nie znam nikogo o tym nazwisku. Lecz pamiętajcie panowie. Rzekłem im ponuro. Szatan nie jedno nosi imię. Potrafi mieć i w kocie pomocnika a w osobie literata - marnego kuzyna.3 punkty
-
stare chaty majaczą na horyzoncie furkając strzechową powłoką trzask iskier tak że tylko duszącą mgłą spowite niebo trop w trop stadem jeleni dowodzi najsilniejszy kopytem rozgarniając śniegową czapę drży ziemia bestia u wrót świdruje wzrokiem przysiółek wieś obok zasnęła snem sprawiedliwego bez krzyku i lamentu głowa przy głowie z torsem wepchniętym pod siennik czerwone dłonie tak lekko zwisają po sobie tam za nim mały Buka konfident a mówili nie ufaj bo zginiesz Inspiracja obrazem Jakuba Różalskiego "Stalker" https://jrozalski.com/projects/0nZNJK3 punkty
-
Lata płyną , nikt czasu nie zatrzyma nie daje się złapać i paść w ramiona kończy się jesień znów nadchodzi zima czarna ziemia będzie śniegiem otulona Cicho bez ptaków śpiewu każdy to przyzna kto kocha przyrodę i wspaniały cud natury wokoło tak będzie biało jak moja siwizna i powieje na obnażone drzewa chłodem Ostatnie kałuże skute będą tu i tam lodem a dni mijają mi bezpowrotnie i beznamiętnie wkrótce nowy kalendarz kupię po raz który chociaż na moment zamieniłbym się chętnie Z kimś tak młodszym… o te kilka dobrych lat ale nikt nie wynalazł aż takiej metamorfozy wehikuł czasu to fikcja choć zna go cały świat póki co jeszcze się jakoś w moim życiu telepię Byłem dzisiaj jak zawsze o poranku w sklepie z uśmiechem dostawca mówi: ten ser jest bez laktozy3 punkty
-
@MIROSŁAW C. „Cudeńko” to określenie, które naprawdę potrafi rozgrzać serce — zwłaszcza kogoś, kto woli pozostawać w cieniu niż na piedestale. A życzenie „na pohybel proroctwom” brzmi jak sympatyczny, przekorny uśmiech losowi — i przyjmuję je z wdzięcznością. Pozdrawiam serdecznie :) @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję Ci ogromnie za te słowa — naprawdę wiele dla mnie znaczą. To, że uznałaś je za „pięknie brzmiące”, jest dla mnie szczególnym komplementem. Pozdrawiam ciepło :) @Alicja_Wysocka Dziękuję Ci z całego serca za tak wyjątkowy komentarz. Twoje słowa są pełne wrażliwości i niezwykłej delikatności — aż trudno mi uwierzyć, że to wszystko skierowane jest do mnie. To piękne, że tekst mógł wywołać w Tobie takie subtelne drżenie. Ślę Ci wdzięczny uśmiech i dużo serdeczności :) @Amber Dziękuję Ci niezwykle za te słowa — są głębokie, obrazowe i niosą w sobie coś z pięknej refleksji. Ciepłe podziękowania i ukłon w Twoją stronę :) @Rafael MariusBardzo dziękuję! Lubię czasami "poeksperymentować". :))) @Simon TracyBardzo dziękuję! :)3 punkty
-
@Nata_KrukBardzo dziękuję! To, że "złapałaś" intencję, że widzisz tę delikatność i wyczucie. Dziękuję za to głębokie czytanie. :) @violettaBardzo dziękuję! Takie słowa jak Twoje sprawiają, że każdy dzień jest cieplejszy. :) @andrew Bardzo dziękuję! Twoje słowa o tym, że każdy inaczej widzi słońce, że zmierzch nie budzi snów – to coś, co pozostaje - "warto nie wracać do codzienności" - śliczne. Dziękuję za to. Miłego dnia. @Wiechu J. K. Dziękuję Ci z całego serca za te piękne i pełne ciepła słowa. Jako osoba raczej skromna czuję się nimi trochę zawstydzona. Nie chcę być gwiazdą — za ciężka to rola, Gdy paliwo się kończy, kończy się i dola. Najpierw czerwony olbrzym — wielki, rozżarzony, Potem biały karzeł — blask już przygaszony. Z czasem czarny karzeł — chłodny, bez rumieńca, A gdy los przyciśnie — czarna dziura bez końca. Tak umiera gwiazdorska natura — Lepiej być sobą niż skończyć jak dziura. :))) @KOBIETA Bardzo dziękuję! To piękny komplement od pięknej i zmysłowej Poetki. :)3 punkty
-
Nie polubisz mnie. Bo ja lubię myśleć i rozwiązywać. Planować i dociekać. Od bezsensownej piłki, wolę mecz curlingu czy snookera. Partię zaciętego tenisa. Nie polubisz mnie. Bo ja lubię, skąpany w świeżej ciszy dzień. Samotny spacer, wśród nagich, wichrowych szczytów. Odseparowanie od poznania ludzkiego myśli. Odpoczynek na leśnym zboczu z widokiem na stada rozciągnięte, wśród pastwisk. Dorodne konie, jaki i kozy. Nie patrz. Nie dotykaj. Nie krzywdź. Ja się cofam i kurczę przed ludzkim dotykiem, jak listki bezbronnej mimozy. Nie polubisz mnie. Bo ja obcuję ze starymi bóstwami i demonami Chodzę ścieżkami umarłych poza ziemskimi eonami. Dzięki składam Matce Mokoszy a krew z mych ran spływa do ust, śpiącego pod ziemią Welesa. Ty potrzebujesz oparcia w męskiej skale, której wichry i tajfuny losu nie straszne. Na cóż Ci oblicze marsowe i milczenie złote, ociosanego surowo czasem okrutnym, porośniętego mchem i bluszczem dzikim, posągu o kamiennym spojrzeniu i sercu. Porzuconego na pastwę wściekłych biesów. Zimnego i na żale i na płacze dźwiękochłonnego. Dorosłem, by osiąść w swej oddalonej od blasków dusz samotni. Przeczekam miłość i śmierć, jak wiekuiste, wieczne dęby. Nie ma na mój żywot kosy, dość sprawnej i ostrej. Czemu tak patrzysz na mnie góro śnieżna i samotna? Nie widziałaś nigdy duszy utraconej? Ześlij lawinę. Któż będzie szukał posągu w przepaść strąconego.3 punkty
-
poezja to nie tylko coś co przemija ona była jest będzie nie da pochować... mimo że jak człek ma duszę serce potrafi zaboleć zapłacze przeklnie poezja to wiatr ogień woda - to kwiat motyl tęcza to coś co oddycha nie boi się kłamstwa zawsze wygrywa tak tak moi drodzy taka jest poezja za to warto ją kochać pieścić tulić - być dla niej matką ojcem najlepszą rodziną3 punkty
-
Dlaczego uciekać ma od samotności ktoś, komu tylko ona wypełnia kości? Tylko do niej wrócić może człowiek o smutnych oczach — najprędzej: po najjaśniejszych nocach.2 punkty
-
* * * milknie stukanie dzięcioł chowa się w dziupli noc szuka ciszy * * * zachód zbyt kusy wielu wraca z powrotem karta w tarocie listopad, 20252 punkty
-
gUpi wierch - to ile byśmy były w tych... - tydzień, jedziemy, póki można, spanie u babci. - Twojej.? to ona się jeszcze turla.? - nie.! ale czyjąś babcią pewnie jest. czy... czy ja dobrze widzę... po co ci aż cztery pary trzewików.? - mówiłaś, że to... góry czewikowe, to chciałam różne kolory żeby... jakoś wyglądać. - słuchaj, tam w górze, na gUpim wierchu, każdy już jakoś wygląda... To co... - myślę... kto tu gUpi... ;) .XI. 20252 punkty
-
patrzę myślę przynajmniej tak mi się zdaje życie układam jak puzzle ciągle od nowa słońca nie widać nie mam obrazka a inni im się udaje czyżby go dostali a o mnie Bóg zapomniał chyba zacznę się upominać kiedyś byłem z Nim blisko jeśli… zawsze się wypogadzało może mnie pamięta... wracam Jezu ufam Tobie 11.2025 andrew Piątek, dzień wspomnienia męki i śmierci Jezusa2 punkty
-
@viola arvensis To piękny, emocjonalny wiersz — bardzo obrazowy i pełen wewnętrznego napięcia. Tworzysz niezwykle sugestywną metaforę czegoś, co jednocześnie ciąży i porusza, męczy, a jednak jest częścią ciebie. Wiersz płynie naturalnie, język jest lekki, a emocje w nim zawarte głębokie. Czuć, że to nie tylko literacka zabawa obrazem, lecz zapis pewnego stanu - napięcia wewnętrznego, które szuka ujścia. Pięknie uchwyciłaś dynamikę między tym, co chcemy od siebie odsunąć, a co i tak w nas zostaje. Ostatnia strofa, zamiast klasycznego „uwolnienia”, przynosi zaskakujący zwrot — decyzję o zatrzymaniu tego „gościa”, ale już na własnych warunkach. Wyrażasz emocje w sposób poruszający. Świetny!2 punkty
-
@Migrena @huzarc Bardzo dziękuję Panowie. Doceniam przyjazne i mile komentarze zwłaszcza, ze wiersz pisany "na kolanie". Ukłony 🙂2 punkty
-
ten kawałek świata opięty ciasno szarością kamienia z zimnego wnętrza ziemi kocham go na zawsze na słonecznym przydrożu spowiło karmazynem w nieśmiałym kwitnieniu dobre opiekuńcze moce błysk z błyskiem się zderza i pachnie modlitwa złotym zbożem typowy początek rozwinięcie i koniec w objęciach burzy nie przebiera w słowach stary człowiek co na plecach dźwiga słodki zapach kwiatów z procesją w koło Macieju2 punkty
-
@Simon TracyWłaśnie skończyłam czytać "Króla Dżumiec" - i bardzo mi tu pasuje, tam jest biesiada sześciu osobliwych postaci. :)2 punkty
-
@Migrena "– krzyż fundowany przez zabójcę, będący jednym z jego ubocznych zobowiązań podjętych w niektórych umowach ugodowych z rodziną zabitego". Aż trudno mi to sobie wyobrazić... Dolny Śląsk jest magiczny !2 punkty
-
2 punkty
-
@Migrena @Berenika97 Krzyż pokutny z aureolą, tak mówią. Znaki szczególne, otwór na środku... Innych brak lub jeszcze nie zostały dostrzeżone. Ale co widział, co słyszał, to głowa mała :) Dziękuję za wszystkie ślady zainteresowania, pozdrawiam.2 punkty
-
Człowiek gaśnie. W jednej sekundzie ciało traci prawo do własnej historii i staje się przedmiotem, który nie odpowiada już na dotyk świata. Ostatni wdech jest ciężki, mętny, brudny, jakby zaciągał się powietrzem z piwnicy, w której kurz i milczenie żyją dłużej niż ludzie. Płuca zapadają się powoli, jakby chciały schować w sobie ostatni strzęp ciepła przed zimnem pewnym swojej wygranej. Serce nadal próbuje - uderza krócej, słabiej, jak pięść waląca w pustą ścianę, która już nie oddaje echa. I nastaje jedno nic - nic, które kończy wszystko. Krew staje. Skóra traci połysk i zwraca się ku ziemi. Człowiek w tej chwili jest już tylko ciężarem, który gleba przyjmie bez pytań. I właśnie wtedy to się rozrywa. Niewidzialna klamra, trzymająca go w środku istnienia, puszcza nagle, jak pękająca sprężyna. Śmierć zabiera wszystko : imię, gest, oddech, cień pod powieką, ostatnie słowo, którego nie zdążył nadać światu. Zostawia tylko to, czego nie potrafi wziąć. To, co jest istotą. Duszę. Tyle co sól po wyschniętej łzie. Ciężar tak lekki, że mógłby ulecieć z pierwszym ruchem kurzu, a jednak jedyny, który pozostaje człowiekiem do końca. Wypływa z ciała wolno, jak światło uciekające z przepalonej żarówki w środku nocy - ostatni błysk czegoś, co nie było ani corpus humanum, ani pamięcią, a jednak było sensem istnienia. Nie wzbija się. Nie opada. Przechodzi. Prosto w ciemność, która niczego nie oddaje i która - cicha, bezimienna - jest Bogiem.2 punkty
-
trudno jest znaleźć miejsce dla zwykłych, a może niezwykłych ludzi. Świat zgłupiał, tj. jego część... ale dobro i tak zwycięży.. nie ma bata.. ;) jakim kosztem.? to jest pytanie bez odpowiedzi. Cóż mi dodać... @huzarc... te układy są chore, po prostu, ale to także wynik bierności milionów ludzi. Może się mylę... nie jestem ekspertem od tych spraw. @andrew... Kasjopeja, to jeden z moich ulubionych gwiazdozbiorów, bardzo charakterystyczny na niebie i wolę delektować się na łonie natury, gdy mogę, a nie w urządzeniu trzymanym w dłoni. Serio.... :) @lena2_.... @Wiechu J. K.... Leno, mnie, maleńka gwiazdka z nieba w zupełności wystarczy... :) Wiesław, czyż nie lepiej cieszyć się tymi miliardami iskrzeń... :)2 punkty
-
@Nata_Kruk Poszukujesz sensu w chaosie - i robisz to świetnie! Pierwsza zwrotka buduje niesamowite napięcie między bogactwem a poczuciem uwięzienia. To brzmi jak wyznanie kogoś, kto widzi, że materialny sukces lub społeczne uznanie to często tylko ołowiana zbroja, w której człowiek się dusi. Szukasz zrozumienia nie w ludziach, ale w czymś większym, co paradoksalnie też wydaje się cierpieć - Księżyc jest kimś równie poturbowanym jak Ty. "Jedna maleńka z Oriona" - to piękna metafora tego, że nie potrzebujemy "wszystkiego" ani wielkich idei – potrzebujemy jednego małego powodu, jednej konkretnej nadziei, która pozwoli nam zrobić kolejny krok i „rozświetlić cienie na szlaku”. Można mieć „wagony złota” i czuć się jak w norze, a ratunek upatrywać nie w wielkich systemach, ale w jednym, drobnym okruchu światła, który jest "nasz". Wyśmienity tekst!2 punkty
-
Nie wolno mówić o bogach, kiedy głodni śpią pod kościołem. Nie wolno pytać o dobro, gdy święci liczą datki jak monety zbawienia. Człowiek rodzi się nagi, a świat wpycha mu w dłonie sztandar, krzyż lub karabin. Każe wybierać, zanim nauczy się kochać. Matka płacze nad płodem i nad wojną, bo jedno i drugie nazywają życiem. Dziecko w internecie uczy się nienawiści, bo nikt mu nie powiedział, że miłość też może być rewolucją. W klasztorach modlą się ci, którzy bali się dotyku. Na ulicach całują się ci, których modlitwa nie przyjęła. Z popiołu zawsze ktoś wstaje, ale nie zawsze jest to Mesjasz. Czasem to kobieta, która przestała się bać. Albo mężczyzna, który odważył się płakać.2 punkty
-
@Migrena Dziękuję z całego serca. Słowa takie jak Twoje – że wiersz "zostaje" w kimś, sprawia, że serce bije mocniej – to jest dokładnie to, dlaczego się pisze. @Leszczym@WochenSerdecznie dziękuję!2 punkty
-
2 punkty
-
Witaj - fajnie że miło - dziękuje - Pzdr. Witam - nie tylko w wierszach - dziękuje za owe pięknie - Pzdr.ciepło. Witaj - cieszy mnie twoje - TAK - dziękuje - Pzdr.usmiechem. @Leszczym - @huzarc - dziękuje serdecznie -2 punkty
-
@Nata_Kruk To bardzo przejmujący, a jednocześnie pięknie skondensowany wiersz. Jest mocny, esencjonalny wiersz, ale gęsty od znaczeń. Wypełnia go ciemną myśl, kiedy mówi się o świecie bez złudzeń, ale też bez krzyku, lecz z pozycji bolesnego dystansu ze, jak mroczny aforyzm. Dużo w nim prawdy o świecie i układów w jakich jest on zakleszczony.2 punkty
-
@Berenika97 "lodowaty wiatr z delikatnym szronem" chyba oddaje moją osobowość, niestety:) @Nata_Kruk w życiu, to już tak ładnie nie wygląda :)2 punkty
-
Siedział przy stoliku naprzeciwko i pił herbatę w filiżance. Przyćmiewał urodą wszystko wokół, aż zapachniało romansem. Z elegancją układał swe dłonie na książce, którą właśnie czytał. Nagle wzrok podniósł, omiótł przestrzeń… Ach, piękny mężczyzno, zapytaj. Lecz on znów zagłębił się w lekturze, nie zdając sobie sprawy wcale, że swoją aurą niezwykłości tak zaczarował całą salę. Powietrze pełne było od westchnień spływających z ust karminowych kobiet, które piły herbatę i którym ten piękny zaszedł do głowy. Każda widziała go blisko siebie, jak miękko dłonią dłoni dotykał. W marzeniu swoim tak zastygły — On pił herbatę i dalej czytał. Trwał taki boski przy stoliku, jak amant z francuskiego kina, nie wiedząc, że mocno chwilą potrząsnął… Cóż, przecież to nie jego wina2 punkty
-
@Wiesław J.K. Wiesiu. dziękuję za Twoje miłe słowa. bądź zdrowy ! wszystkiego dobrego ! jacek. @Berenika97 dziękuję Bereniko. miło mi, że wzbudziłem emocje :) pozdrawiam serdecznie :)2 punkty
-
2 punkty
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne