Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 03.11.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
Jesteś ziemią pod mym krokiem, co zna tych stóp codzienny ślad, gdy życie płynie swoim torem, ty stoisz cicho — wiele lat. Jesteś blaskiem w mym uśmiechu, i ciepłem, co otula skroń, gdy szukam drogi w złym pośpiechu, wciąż jesteś tu — wystarczy dłoń. A kiedy cisza się zatrzyma, i czas w pół zdania zerwie nić, będziesz — po prostu, drogi tato we mnie, jak echo — dalej żyć.14 punktów
-
Widzę to ciepło - nie wiem dlaczego Wypełnia światło dnia jutrzejszego. Rozkwita w słońcu, trochę w zachwycie, Tuli z uczuciem, jakby w niebycie. Rozchylam ramiona, we mnie ten świat. Otwieram oczy martwe od lat. A ty kochana w promienie ubrana Tańczysz w błękitach cała skąpana. Słońce tak złote - kwiaty u stóp. Pójdziemy razem. W dłoniach nasz grób. Dotkniemy liści, malachitu, zieleni. Pokocham raz jeszcze nim się przemienisz. . . Wiersz powstał przy tej piosence:8 punktów
-
Noc była dzika - jak koń bez cugli, a dach - skóra świata, napięta od snu. Weszliśmy w ciemność jak w tajemnicę która znała nasze imiona, zanim zdążyliśmy je wypowiedzieć. Twoje ciało błyszczało - złamany płomień, rozgrzane szkło. W powietrzu pachniało burzą i winem. Dotyk był błyskawicą - rozcinał czas, aż spadały z nas wieki milczenia. Wiatr szarpał w naszych włosach jak drapieżnik, co pije światło. Twoje oczy - dwa czarne źródła, z których piła noc, żeby przetrwać świt. Każdy szept kruszył starą dachówkę, każdy ruch - był końcem świata. Pod nami miasto śniło o betonie, a my mieliśmy ciała ze szkła. Na starym dachu - poza przysięgą ziemi, poza linią jutra - włamywaliśmy się w swój świat: z ciał, z cienia, z gwiazd. Drżał, jakby zazdrościł nas sam sobie, jakby nie miał prawa istnieć dłużej. A nad nami - księżyc: pęknięte jabłko nieba, struna światła, z której sączyła się cisza o smaku krwi.8 punktów
-
W przeszklonej sali gra orkiestra kryształ kruszeje rysą lustra, za ciasny kostium drażni skórę maska na oczach, w głębi pustka. Plastik neonów, sypkość pudru szampan rozlany strumieniami, wypełniam dłonie fałszem złota posrebrzam usta cekinami. Tańcząc do rytmu oczekiwań w matowych piórach codzienności, wewnętrznym żarem chcę być naga z lekkością poczuć smak wolności.7 punktów
-
Gniew I choćbyś spalił wszystko po drodzę I po obu stronach miał przestrzeń Czujesz że biegniesz ciągle na oślep Tak długo demony stygną w popiele Nagle instynktownie przejmuje głowę Oddech ciężko wbija się w ziemię Słabniesz kiedy przejmuje kontrolę Już nie jak kiedyś brzmi nobody's perfeck7 punktów
-
Nie trzeba noża, by zadać cios, Czasem wystarczy tylko głos, Jedno zdanie, jak strzała w serce, Zostaje w duszy — na zawsze więcej. Milczenie złotem, mówili tak, Lecz dziś milczenie to grzech i strach, W sieci ogień, w oczach gniew, Słowa palą jak tysiąc drzew. Nie każdy krzyk to prawdy głos, Nie każda cisza to winny los, Ludzie w słowach topią sny, Nie wiedząc, jak są ostrzy ich dni. Każde „nienawidzę” ma swój cień, Za każdym „kocham” stoi sen, Ale gdy mówisz bez serca tonem, Zostaje echo — jak po burzowym dzwonie. Świat krzyczy głośno, coraz mniej słucha, Prawda ginie wśród pustych słuchań, Zatrzymaj się, zanim zrobisz błąd, Bo słowa są jak ogień — i spalą dom. Bo słowa ranią mocniej niż stal, Nie cofnie ich już żaden żal, Wystarczy chwila — i świat się zmienia, Z powodu słów bez zrozumienia. Więc zanim powiesz — pomyśl raz, Bo może ktoś straci przez nie czas, Słowa to broń, której nie widać, A jednak potrafi zabijać.6 punktów
-
Ciało — jedyna rzecz, co łączy życie i śmierć, w całość rozpisaną w brzmienie czasu, od pierwszej do ostatniej litery opowieści o oddechu idącym przez most historii, między stronicami ksiąg tak ciężkich, że łamią się ramiona, puchną kręgosłupy oddzielone od serc. I można iść tak bez końca, lecz tylko milczenie ma znaczenie. Zawahanie Ciało — kwantowa mapa skupionego rozpadu. Zapis napięć i fala wezbrania jałową bezsilnością świadomości, która czuje i wie, ale nigdy nie rozumie, wypalając symbol sensu w jaskini znaczeń bez aksjomatu, żelazem tak wiecznym jak Bóg, u pękniętego półkola skroni.6 punktów
-
Uczynił nas i ukształtował jako Polaków. Nawet taki cyniczny cham jak ja — potomek nędzy i zabobonu bezimiennych, o rękach tak twardych i brudnych od przeciskania lepkiej ziemi co dnia, po noc, przez brutalne palce — w chwili śmierci, posypującej głowę popiołem, zanuci Marche funèbre i odleci z żurawiami. ⸻ I gdzieś zawsze był — jak muzyka, która nigdy nie ginie, raz wysłuchana. W dzieciństwie odpoczywał nieopodal — u Dziewanowskich, potem po sąsiedzku — u Pruszaków, gdzie i mnie dorosłość przywiodła, na deszczowe niziny, usiane starymi wierzbami. A w końcu przyszło mi oskarżać opiekunów jego Żelazowskiej kolebki — za mało artystyczne, ale przyziemne sprawy, liczone w milionach. Miałem wszystko w aktach, W pancernej szafie. Poniemieckiej jeszcze, w pożydowskiej kamienicy. ⸻ Robię się sentymentalny.6 punktów
-
Me serce, me serce jest smutne, Choć maj świat wodzi w swym tańcu; Ja stoję, o lipę oparty, Wysoko na starym szańcu. W dole miejskiej fosy wody Płyną nurtem w ciszy skrytym; Chłopiec siedzi sobie w łódce, Łowi ryby, gwiżdżąc przy tym. W oddali przyjemnie się unoszą, Niczym drobne kolorowe pasy, Domy, ogrody i ludzie, I woły i łąki oraz lasy. Panny służące bielą pranie Biegając po trawie wokoło: Z oddali słyszę jak chlapie Diamentami młyńskie koło. Przy starej, szarej wieży Strażnica z furtą i murem; Chojrak w czerwonej kurtce Chodzi tam w dół i w górę. Zabawia się lśniącą strzelbą, Blask metalu go weseli, Chwyta i na ramię kładzie -- Chciałbym, żeby mnie zastrzelił. Tak sobie myślę, że to musi być to sławne niemieckie poczucie humoru... I Heinrich: Mein Herz, mein Herz ist traurig, Doch lustig leuchtet der Mai; Ich stehe, gelehnt an der Linde, Hoch auf der alten Bastei. Da drunten fließt der blaue Stadtgraben in stiller Ruh; Ein Knabe fährt im Kahne, Und angelt und pfeift dazu. Jenseits erheben sich freundlich, In winziger bunter Gestalt, Lusthäuser, und Gärten, und Menschen, Und Ochsen, und Wiesen, und Wald. Die Mägde bleichen Wäsche, Und springen im Gras herum: Das Mühlrad stäubt Diamanten, Ich höre sein fernes Gesumm. Am alten grauen Turme Ein Schilderhäuschen steht; Ein rotgeröckter Bursche Dort auf und nieder geht. Er spielt mit seiner Flinte, Die funkelt im Sonnenrot, Er präsentiert und schultert -- Ich wollt, er schösse mich tot.5 punktów
-
przymierzasz samotność jak sukienkę, obracasz się powoli sprawdzasz, czy nie uciska w ramionach, czy dobrze leży włożyłaś ją i już wiesz - uwiera cię w serce rozumiesz, że nic nie pasuje idealnie, szczególnie to, co ma zostać z nami na zawsze uszyta jest z twoich milczących rozmów, niewysłanych wiadomości, z dłoni, która nie wie, gdzie dotknąć rozumiesz już, że nie można zakładać pod nią wspomnień — od razu zaczynają uwierać. i nie mówisz, że ci w niej lekko, bo każda samotność ma podszewkę z ołowiu na początku wygląda jak suknia wieczorowa, potem kurczy się w piżamę, która wcale nie grzeje wyglądasz w niej tak, jakbyś czekała, aż ktoś zdejmie ci z ramion ten ciężar5 punktów
-
z inspiracji wierszem Bereniki " Samotność" I samotność trzeba trochę polubić, choć na tyle, aby na nią nie psioczyć. Lecz w przydługie, jesienne wieczory, móc życzliwie popatrzeć jej w oczy. Chociaż przyszła jako gość nieproszony, przycupnęła na skraj krzesła i czeka. W każdej chwili jest gotowa się zerwać, zrobić miejsce dla drugiego człowieka.5 punktów
-
rakiety parkiety czarne bukiety czarne dłonie czerwone skronie huczące bronie druzgocące słonie uciekają ludzie w tłumach w nudzie w okropnym trudzie kaszlą ślepi żółci patrzą budzimy się w zniszczonym namiocie wrzaski łaski czerwonych laski pałki biją biją biją bolą czynią uciekają wiją się na ulicy równi próżni brudni boże my, zboże zebrane na twoim dworze zamknięci zaklęci spętani wyklęci boże twoje rakiety ryją przestworze5 punktów
-
O_mim idzie traktem zatrzymał się zastygł w bezruchu ze spuszczoną głową wierzbom podwiesił czas pod którymi oddycha ziemia w głębi skorupy rosną kamienie przypisane wielkim blagom pękają hałdy przewinień bałwanieją winowajcy naginając sumienia wichrzy się myśl kłębią pięści to oni to ci ...a my listopad, 20254 punkty
-
świat mówią że pędzi czy to prawda mijamy go pozwalamy aby szedł obok przytakując różnym … skarżymy się niebu że nie dostrzega nas a nawet krzywdzi odnajdźmy swoje ja wśród licznych barw dla nas będzie świecić nie tyłko księżyc 11.2025 andrew4 punkty
-
Ileż łez wylewała matka nad niedolą, Biedą i pustym garnkiem na kuchni. Brakowało przyodziewku na zimę, A w podeszwach ziały dziury na palec. Zimno wiało w plecy, a na szybach Mróz malował kwiatki – szyderca. Troszczyła się o nas, ile mogła, Świętych wszelakich prosiła o pomoc Przed snem, a my z nią na klęczkach, A jutro? jutro będzie lepiej, słońce zaświeci, Wstaniemy rześcy, pełni nadziei. Dobrzy ludzie podzielą się chlebem I miłym słowem – nie jesteśmy sami. Dobry, niewidzialny duch nad nami czuwa. Po lekcjach czekało nas zbieranie drew na opał I uśmiechanie się do pani z masarni, Czy nie zostały jakieś skrawki kiełbasy, Kurze łapki lub kości, na zupkę smakowitą. Z koszami wyruszaliśmy o świcie po szczaw, Gubiliśmy się w lesie, poszukując jeżyn i jagód. Doświadczyliśmy tej gorzkiej lekkości życia. Dzisiaj, mając wiele wiosen za sobą, Matczyne trudy dają nam siłę i upór, By w biedzie nie dać się złamać, lecz trwać. Wiemy, oj wiemy, że głód wyostrza smaki, A chłód nieczule testuje ciepło pieca, Że nadzieja lśni najjaśniej, aż błyszczy, Gdy noc jest najczarniejsza i straszna. I choć nie życzymy tamtych dni nikomu, To niesiemy je w sobie – nie jako ranę, ale korzeń, Który głęboko wrósł w ziemię i daje siłę gałęziom, Co ku słońcu wyrosną lata później...4 punkty
-
przyjdzie taki dzień dlaczego śmierć żywych boli zostają wspomnienia fotografie, pamiątki niedokończone rozmowy i w smutku pogrążone krzyże i nagrobki przeminą tygodnie i lata a w sercu zawsze jak wczoraj bolesna pamięć kołata a oni przecież już tam kroczą lepszymi drogami na nowo z prochu powstali @@@@@@@@@@@@@@@@@@4 punkty
-
Sówka. Słówka. Przyszła i odeszła, a nawet wyszła pomysłówka. Mały wiersz więc marna, nieznacząca stówka. Ale i tak nówka, kurteczka. Warszawa – Stegny, 02.11.2025r.4 punkty
-
Idealny kłamca ma zawsze kilka wersji na wypadek kontuzji kłamstwa A Pierwsza jest dla głupców, którzy wierzą w zapłodnienie boskie, ale już nie w DNA Druga dla hipokrytów, którzy się zdziwią swoim zdziwieniem, bo zero ich obchodzi Trzecia jest dla kłamców takich samych jak ja, to wersja bolesna, pełna ćwieków w dłoni. Czwarta jest dla Ciebie, byś mi uwierzyła, że wężowi ludzie wokół mnie tańczą Kolejna jest dla mnie, bym ufał pajęczynie zakrytej rzęsami, wersami – moją tarczą Bo idealny kłamca potrafi kłamać, że kłamie i brzydzi się sobą, tak jak czystą prawdą4 punkty
-
Zło zawsze brzydzi życiowe spadanie na dno innych zawsze boli Łzy były są i będą trudne dom bez miłości przeraża kłam wysokim progiem Ale są też chwile i rzeczy które od rana cieszą otwierają lepszemu drzwi Które wyraźnie mówią że życie to nie grzech więc warto je upiększać4 punkty
-
Mnie proszę nie liczyć. Policzcie sobie nawet psa, kota czy świnkę morską. Ale beze mnie… Że co? Że co się ma wydarzyć? Nie. Nie wydarzy się nic ciekawego tak jak i nie wydarzy się nic na płaskiej i ciągłej linii kardiomonitora podłączonego do sztywnego już nieboszczyka. I po co ten udawany szloch? Przecież to tylko kawał zimnego mięsa. Za życia kpiarsko-knajpiane docinki, głupoty, a teraz, co? Było minęło. Jedynie, co należy zrobić, to wyłączyć ten nieustanny piskliwy w uszach szum. Ten szum wtłaczanego przez respirator powietrza. Po co płacić wysoki rachunek za prąd? Wyłączyć i już. A jak wyłączyć? Po prostu… Jednym strzałem w skroń. Dymiący jeszcze rewolwer potoczy się w kąt, gdzieś pod szafę czy regał z książkami. I tyle. Więcej nic… Zabójstwo? Jakie tam zabójstwo. Raczej samobójstwo. Nieistotne z punktu widzenia rozradowanych gówniano-parcianą zabawą mas. Szukać nikt nie będzie. W TV pokazują najnowszy seans telewizji intymnej, najnowszy pokaz mody. Na wybiegu maszerują wieszaki, szczudła i stojaki do kroplówki… Nienaganną aż do wyrzygania rodzinkę upakowaną w najnowszym modelu Infiniti, aby tylko się pokazać: patrzcie na nas! Czy w innym zmotoryzowanym kuble na śmieci. Jadą, diabli wiedzą, gdzie. Może mąż do kochanki a żona do kochanka... I te ich uśmieszki fałszywe, że niby nic. I wszystko jak należy. Jak w podręczniku dla zdewociałych kucht. I leżących na plaży kochanków. Jak Lancaster i Kerr z filmu „Stąd do wieczności”? A gdzie tam. Zwykły ordynarny seks muskularnego kretyna i plastikowej kretynki. I nie ważne, że to plaża Eniwetok. Z zastygłymi śladami nuklearnych testów sprzed lat. Z zasklepionymi otworami w ziemi… Kto o tym teraz pamięta… Jedynie czarno białe stronice starych gazet. Informujące o najnowszych zdobyczach nauki. O nowej bombie kobaltowej hamującej nieskończony rozrost… Kto to pamięta… Spogląda na mnie z wielkiego plakatu uśmiechnięty Ray Charles w czarnych okularach i zębach białych jak śnieg... A więc mnie już nie liczcie. Idźcie beze mnie. Dokąd.? A dokąd chcecie. Na kolejne wykłady niezrównanych lingwistów i speców od socjologicznych wynurzeń. Na bazgranie kredą po tablicy matematyczno-fizycznych esów-floresów, egipskich hieroglifów dowodzących nowej teorii Wielkiego Wybuchu, którego, jak się okazuje, wcale nie było. A skąd ta śmiała teza? Ano stąd. Kilka dni temu jakiś baran ględził na cały autobus, że był w filharmonii na koncercie z utworami Johanna Straussa. (syna). Ględził do telefonu. A z telefonu odpowiadał mu na głośnomówiącym niejaki Mariusz. I wiedzieliśmy, że dzwonił ktoś do niego z Austrii. I że mówi trochę po niemiecku. I że… - jest bardzo mądry… Ja wysiadam. Nie. Ja nawet nie wsiadłem do tego statku do gwiazd. Wsiadajcie. Prędzej! Bo już odpala silniki! Ja zostaję na tym padole. Tu mi dobrze. Adieu! Poprzytulam się do tego marynarza z etykiety Tom of Finland. Spogląda na mnie zalotnie, a ja na niego. Pocałuj, kochany. No, pocałuj… Chcesz? No, proszę, weź… - na pamiątkę. Poczuj ten niebiański smak… Inni zdążyli się już przepoczwarzyć w cudowne motyle albo zrzucić z siebie kolejną pajęczą wylinkę. I dalej być… W przytuleniu, w świecidełkach, w gorących uściskach aksamitnego tańca bardzo wielu drżących odnóży… Mnie proszę nie liczyć. Rzekłem. Przechadzam się po korytarzach pustego domu. Jak ten zdziwaczały książę. Ten dziwoląg w jedwabnych pantalonach, który po wielu latach oczekiwania zszedł niebacznie z zakurzonej półki w lombardzie. Przechadzam się po pokojach pełnych płonących świec. To jest cudowne. To jest niemalże boskie. Aż kapią łzy z oczu okrytych kurzem, pyłem skrą… Jesteś? Nie. I tam nie. Bo nie. Dobra. Dosyć już tych wygłupów. Nie, to nie. Widzisz? Właśnie dotarłem do mety swojego własnego nieistnienia, w którym moje słowa tak zabawnie brzęczą i stukoczą w otchłani nocy, w tym ogromnie pustym domu. Jak klocki układane przez niedorozwinięte dziecko. Co ono układa? Jakąś wieżę, most, mur… W płomieniach świec migoczące na ścianach cienie. Rozedrgane palce… Za oknem jedynie deszcz… (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-03)4 punkty
-
Z czuprynką na głowie, dosłownie trzy piórka, zabawnie wygląda. - Może to kukułka? Rozdziawiony dzióbek jak w stodole wrota, na świeże robaki zawsze jest ochota. Piszczy wniebogłosy, mamy ciągle nie ma. A brzuszek już pusty. - Co on zrobi teraz? Polecieć się nie da, skrzydełka za małe. Lepiej zamknąć dzioba i czekać na mamę.3 punkty
-
Lepieje" to krótkie, żartobliwe, dwuwersowe rymowanki, które przypisuje się Wisławie Szymborskiej. Nazwę nadał im jej sekretarz, Michał Rusinek. Charakterystyczną cechą lepieja jest to, że pierwszy wers zaczyna się od słowa „lepiej” (lub jego form), a drugi od „niż” (lub podobnego), zestawienie dwóch nieprzyjemnych sytuacji. Cechy lepiei Struktura: Dwuwersowe, rymowane wierszyki, często w ośmiozgłoskowcu. Pierwszy wers: Zawsze zaczyna się od słowa „lepiej”, „lepszy”, „lepsza” lub „lepsze”. Drugi wers: Zaczyna się od słowa „niż”, „niźli”, „niżeli” lub „aniżeli”. Tematyka: Początkowo miały ostrzegać przed niesmacznymi daniami w restauracjach, np. „Lepiej złamać obie nogi, niż miejscowe zjeść pierogi”. Z czasem rozwinęły się, zestawiając różne przykre lub absurdalne sytuacje, np. „Lepszy z metanolu trunek, niż teściowej pocałunek”. Historia lepiei Inspiracja: Wisława Szymborska wpadła na pomysł stworzenia lepiei, widząc w karcie restauracji informację „okropne” przy „flakach” i pomyślała, że należy ostrzec innych gości w dowcipny sposób. Nazwa: Sama poetka nie nadała im tej nazwy. Miano „lepieje” lub „lepiuchy” nadał gatunkowi jej sekretarz Michał Rusinek. Lepiej – Wikipedia, wolna encyklopedia Lepiej, inaczej lepiuch – krótki, jednozdaniowy, często nonsensowny, groteskowy wierszyk, standardowo składający się z dwóch wersów. Wynalezienie tej formy przy... Wikipedia Lepieje - Przemyślenia polonistki 4 gru 2017 — To Szymborskiej przypisuje się autorstwo tej formy, choć nazwę – lepiej wymyślił jej sekretarz Michał Rusinek. Pierwszy wers zaczyna się słowem „Lepie... Masz uwagę lepiej mieć horyzont wąski, niż zamawiać tu zakąski. Jakie są Wasze ... 5 paź 2013 — Lepieje, to krótkie, dwuwersowe wierszyki, oparte na pomyśle znakomitej poetki Wisławy Szymborskiej. Celem lepieja jest krytyka wybranego dania i wska... Facebook Konkurs! Lepieje – co to za gatunek i z czym to się je? Lepiej - Facebook 25 lis 2023 — Lepiej - krótki, żartobliwy wierszyk o strukturze dwuwiersza, rymowany, zazwyczaj pisany ośmiozgłoskowcem. Pierwszy wers lepieja zaczyna się od słowa... Facebook Lepiej, lepieje? - a co to jest? - Mariusz Parlicki 17 sie 2016 — Pierwszy wers lepieja zaczyna się od słowa: "lepiej", "lepszy", "lepsza", "lepsze", natomiast drugi wers od słowa: "niż", "niźli", "niżeli", "aniżeli... parlicki.pl Znacie "lepieje"? To abstrakcyjne jednozdaniowe rymowanki, które ... 9 paź 2018 — 💎 Znacie "lepieje"? To abstrakcyjne jednozdaniowe rymowanki, które wymyśliła Wisława Szymborska. Najsłynniejszy "lepiej" jej autorstwa to: „Lepszy pi... Facebook·Uniwersytet WSB Merito Toruń - wcześniej Wyższa Szkoła Bankowa LEPIEJ z Wisławą Szymborską LEPIEJ - dwuwersowy wierszyk, w którym pierwszy wers zaczyna się od słowa "lepiej", a drugi od "niż" ("niźli", "aniżeli" itp.) Przykładowe lepieje poetki: „Lepiej" Lepiej mieć czas do jutra, bo pogodynka bez futra, niż dziś walczyć z parasolem.3 punkty
-
nie boje sie grzechu ma krótkie nogi odpuści ani smutku który tak czy siak się uśmiechnie nie boje sie prawdy ona nie kłamie czysta jest ani burzy deszczowej po niej niebo pięknieje nie boje się śmierci ona była obecna jest i będzie ani krętych dróg bo za nimi drogowskaz do lepszego3 punkty
-
3 punkty
-
-Mistrzu, o przemijaniu kilka słów nam powiedz. -Wszystko, co żyje musi być z naturą w zgodzie, ma swój czas, przeżywając dobre i złe chwile, my całe lata, inni dnie, tak, jak motyle.3 punkty
-
Gdy człowiek odszedł na wieczną wartę, pies został. Wciąż wącha powietrze - nie zna słowa śmierć, tylko kształt ciszy po dłoni, zapach butów, głosu, który już nie wraca. Leży pod murem, gdzie marmur pamięta imiona, gdzie z wazonów cieknie woda, a trawa śni, karmiona prochem. Poranki przeglądają się w jego oczach jak mgła, popołudnia rozlewane są złotem na kamień, wieczory przyciskają cień, długi i miękki, jak aksamit. Czasem unosi łeb, jakby w wietrze słyszał swoje imię, którego nikt już nie woła. Czeka - na krok, na cień, na cud. Nikt mu nie mówi, że cud się nie wydarzy. A jego oczy - lustra ciszy - odbijają spadające liście, światło, które znało człowieka, i powietrze, które pachnie pustką. I tylko noc zagląda mu w oczy, jakby chciała zapamiętać, jak wygląda wierność. Z każdym dniem jest mniej psa w psie, więcej ciszy. A kiedy w końcu przestaje się ruszać, ptaki nawet tego nie widzą. Tylko wiatr wtula się w jego bok, jak stary przyjaciel.3 punkty
-
@tie-break Dziękuję Ci za ten piękny, przemyślany komentarz. To, że dostrzegłaś to powiązanie dress code'u ze stanem ducha - świetne. Że nosimy emocje jak ubrania, zmieniamy je, dopasowujemy, a czasem po prostu nie mamy wyboru. Twoje pytanie o nagość jest niezwykle trafne i poruszające. Masz rację - może nagość byłaby odpowiedzią, stan, w którym nic nie uwiera, nie deformuje, nie zniewala. Ale jak sama zauważyłaś - wtedy jesteśmy tak bardzo bezbronni. I może właśnie dlatego zakładamy te sukienki, nawet jeśli uwierają? Bo bezbronność bywa jeszcze cięższa niż ołowiana podszewka? To paradoks - nosimy ciężar, żeby nie czuć jeszcze większej kruchości. Twój komentarz dotyka czegoś bardzo istotnego - tej granicy między autentycznością a ochroną. Gdzie jest ta linia, kiedy warto zdjąć maskę, a kiedy ona nas chroni? Dziękuję za tę refleksję - naprawdę dała mi do myślenia. @Marek.zak1 Dziękuję za polecenie "Mr Cellophane" z Chicago - znam tę piosenkę i rzeczywiście, to świetne skojarzenie. Ta niewidzialność, bycie przezroczystym dla innych, kiedy samotność sprawia, że czujesz się jakbyś w ogóle nie istniał... Pozdrawiam. @lena2_ Dziękuję Ci za ten komentarz - jest w nim taka mądrość i łagodność zarazem. Masz rację, może rzeczywiście chodzi o to, żeby ją polubić, oswoić się z nią, zamiast ciągle czekać, aż ktoś ją zdejmie. @Nata_Kruk Dziękuję Ci serdecznie za te ciepłe słowa! To, że napisałaś, że "wszystkie słowa są na miejscu" - to dla mnie ogromny komplement. @viola arvensis Dziękuję Ci z całego serca. Masz rację - niektórym naprawdę do twarzy w samotności, niektórzy noszą ją z godnością, może nawet z lekkością. Mój wiersz opowiada o tej trudnej, uwierającej samotności, ale to nie znaczy, że każda taka jest. @Robert Witold Gorzkowski Dziękuję Ci za ten niezwykle poruszający i głęboki komentarz. Twoje skojarzenia z kolczugą, dybami, pasem cnoty - to pokazuje, jak dobrze wyczułeś ten element przymusu, uwięzienia. Ale najbardziej porusza mnie Twoja metafora klatki. To przecież sedno sprawy - że czasem bronimy swojego więzienia, bo stało się znajome, bezpieczniejsze niż nieznane. Że ciągniemy drzwi w swoją stronę, gdy ktoś próbuje je otworzyć. To, że znasz obie samotności - tę bez wyboru i tę w związku przemocowym - nadaje Twojemu komentarzowi ogromną wagę. Wiem, że to wiedza z doświadczenia, nie tylko z wyobraźni. I to, że wspierasz siostrę po trzydziestu latach - to piękne i bardzo potrzebne. Dziękuję, że podzieliłeś się tym wszystkim. Życzę Tobie i Twojej siostrze dużo sił i wytrwałości. Serdecznie pozdrawiam. @Wiesław J.K.Dziękuję! Nie znałam tego utworu, jest niesamowity, bardzo wzruszający. @violetta@Leszczym@Simon Tracy@FaLcorN@AdlerSerdecznie Wam dziękuję! :) @obywatelBardzo dziękuję!3 punkty
-
3 punkty
-
Nie mogę ci obiecać, że przeżyję nasz wspólny pierwszy sen, że nie odejdę z tej doliny, gdy mgła rozdzieli nasze dni. Nie chcę zawieść, gdy liście spadają, gdy chłód przysiada na tarasie, a żurawie, krzycząc z oddali, pytają o drogę w chaosie. Halloween trwa tu cały rok — nikt się nie śmieje, nie woła „cuksa”, garnitury, mundury, garsonki suną ulicą — bez słowa. Świat kona — ludzie błądzą w mroku, trzymając się kurczowo za ręce, jedni płaczą w poduszkę nocy, inni toną powoli w butelce. Na dachach gasną anteny, jak czarne lilie — martwe znaki, wiatr niesie resztki modlitwy nad pustym miastem i światem z plastiku.2 punkty
-
Bez celu. Pożeram kolejne kilometry drogi i litry paliwa. Jest środek nocy. Przez uchylone szyby wpada chłód i bezsilność. Wiatr wykrzykuje mi w twarz, plując ostrym piaskiem, to co wiem już od dawna. Jestem pomyłką. A świat ma ustalony bieg i ewolucję tylko zdrowych i silnych gatunków. Suche odnogi korzeni, które wyrosły przypadkiem. Teraz są skazane na zagładę. Zagłuszone potokiem słów. Obłożone ciężarem swej niedoskonałości. Zaduszone przez demoniczne palce tych co niby mają uczucia i serce we właściwym położeniu. Moje serce jest na łańcuchu. Pokutuje za swoją głupotę młodości. Mijam przydrożne znaki, zjazdy i skrzyżowania. Ilekroć widzę naprzeciw światła wielkich ciężarówek, mam ochotę szarpnąć w lewo koło kierownicy. Ale wtedy przypominam sobie, że nie warto. Przecież bycie przeźroczystym dla innych nie jest takie złe. To nie koniec świata. To początek nowej odsłony. Życia pozagrobowego. Bo nie żyję ale nie mam grobu. Jak Peter Rugg, szukam celu, domu i wytchnienia w klątwie. Jestem jeźdźcem burzy, który by uratować swą duszę, zaprzedał ją Diabłu. Ziemia kręci się wokół uczuć. Tych pięknych. Miłości, pragnieniu, oddaniu, bezinteresownej empatii. Gdzie byliście ludzie? Moi udawani przyjaciele. Gdy spowiadałem się ze swych zbrodni. Zasiadaliście w ławie przysięgłych a nie oskarżonych. Nie było mnie stać na dobrego adwokata. Nie chciałem też tego z urzędu. Broniłem się sam. Przeciw wszystkim. Wydaliście jednogłośny wyrok. Wyrok śmierci zamieniony w drodze aktu łaski na banicję. Wieczną ucieczkę w obłokach wściekłej burzy. Zostawiłem w drzwiach list pożegnalny. Śmierć kiedyś wejdzie na ganek, będzie pewna że mnie zastanie. W łożu ostatecznym. Z zimnym, martwym wzrokiem. Z rękoma wzdłuż ciała. W cichym, opuszczonym domu. Gdzie łzy były atramentem dla poezji. A ja w tym czasie będę rozkoszował się czarną kawą na jakiejś zapomnianej, pustynnej stacji benzynowej. Patrząc na wschód słońca będę myślał tylko o niej. O tym że zostawiłem jej wiersze. Romantycznego banity. Który wolał uciec autostradą do piekła. Niż jeszcze raz spuścić serce z łańcucha.2 punkty
-
To tylko papierek. Połknij Nie bój się jakoś do nas wrócisz. Kiedy już znudzi Ci się sen. Marzenia dziecięcych dni. Szybują nad ziemią. Zatopioną we krwi i ciągłej przemocy. Rasy panów muszą zabijać by przeżyć. Śpij. I wejdź przez bramę w tęczowe korytarze. Obrazy z ich ścian przedstawiają, pielgrzymkę do spokojnego ustronia, gdzie wśród fontann z marmuru, w których kąpią się małe amorki, możesz spotkać tych co żyją tu wiecznie, zatopieni w melodii pokoju i miłości. Weź głębszy wdech. Jesteś zimnym, starym wężem. Wijesz się niczym bezkresna, górska droga. Opadasz i wspinasz się. Piekło zostawiasz za sobą. Niebo jest w Tobie. Suń swe ciało do świątyni miłości. Jesteś potulnym zwierzątkiem swojej ukochanej bogini. Widzisz ją w całej najpiękniejszej krasie. Tańczą w krąg nimfy. Roześmiane i zarumienione. Gorące i nagie. Taka jest i ona. Jest owocem poznania dobra i zła, który skusił węża. Jej łono jest celem spełnienia. Kolejny wdech i większą porcja utlenia się we krwi. Nie możesz ich spłoszyć. Wychodzisz z krzaków jako półbóg. Heros, który zrodził pieśń. Mit, który trwa zakodowany w przestrzeni myśli. Tysiąc dni i jedną noc. A może tysiąc nocy. W jej ramionach. Uzależnienia od piękna. Ciesz się chwilą. Kiedyś wrócisz do nas. Ale nie będziesz mógł już tutaj żyć. Bez kolorów i tęczy. Nie chcę myśleć o tym dziś. Może jutro. Spotkam znów dzieci z kwiatami we włosach. Będziemy leżeć na trawie. Pośrodku niczego. Złączeni. Zjednoczeni. Trzymając się za ręce. W symbolu słońca. Z jego tarczy wychynął, niebieski autobus bez kierowcy. Wsiedliśmy. By zabrał nas stąd gdzie nie chcemy być. Do krainy halucynogennych snów. Wiersz „LSD” jest poetyckim hołdem dla epoki psychodelii dla muzyki, która otwierała bramy świadomości i dla Grace Slick, głosu kobiecego objawienia tamtych lat. 30 października wokalistka Jefferson Airplane skończyła 86 lat2 punkty
-
Prawa fizyki to dopiero mocarny dyktator i doprawdy niezgorszy tyran. Warszawa – Stegny, 30.10.2025r.2 punkty
-
Dzień zadumy Dzień Zaduszny. Dzień zadumy — a może dumy? Oczy, które widzą wielu, a może wiele… Tych, których nie widziano od miesięcy, dopóki krąg dnia znów nie powrócił. Zakurzone kreacje — w wiecznym oczekiwaniu na ten dzień. Spekulacje, jak ustawić wieczne kwiaty, oświetlane świecami w szklanych obudowach. Gusta, głosy, racje, krzyczane przy marmurowych postumentach. A on — jeden, samiuteńki — stoi przed mogiłą, nie zważając na krajobraz malowany przez ludzi. Zanurzony w głębiach pamięci i wspomnień, o tym jednym, o tej jednej, uśmiecha się cicho, wspominając radosne chwile. On rozumie ten dzień. Bo piękne są te nasze różnorodne krajobrazy, zwane po prostu — ludzką społecznością.2 punkty
-
Dworzec, przypadkowe spotkanie, spacer, bo wiosną nocą jest tak pięknie. Noc w motelu- na niebie tyle gwiazd , wiesz? Powiedz, dlaczego nas nie chcesz? -"Kochać to raczej cholernie przykre uczucie". Dlaczego dlaczego taki jesteś? Nie mogę mieć tego dziecka, nie podołam, nie mam pieniędzy. Los jak trzos, lekarz, czy może wieszak? Snu motyle robią to latami. Kołyszą liśćmi na wietrze, wzruszają tylko powietrze. Tańczą mgłami na wskroś wieszani ich łzy nigdy nie są pieszczone. Czy zmieszczą ich dłonie?2 punkty
-
@Wiesław J.K. Twoje słowa dotykają tej najtrudniejszej prawdy – bólu, który zostaje po odejściu bliskich, tego rozdarcia między tym, co wiemy rozumem, a tym, co czuje serce. Ta wiara, że "oni przecież już tam kroczą lepszymi drogami" - to piękna myśl, pełna nadziei i spokoju. Że gdzieś tam, poza naszym bólem, oni są wolni, że "na nowo z prochu powstali". Piękny wiersz.2 punkty
-
Tam, gdzie ostatnie światło gaśnie, Zatrzymam się — za granicą życia. Cisza rozwinie skrzydła z cienia, I spowije mnie białą jak całun mgłą. Nie będzie imion, wspomnień, ani łez — Tylko echo, blade jak porzucone modlitwy. I w tej pustce, chłodnej jak marmur świątyni, Zrozumiem, że noc nie była końcem, Lecz powrotem2 punkty
-
Było westchnienie. Bo było ciągle gorzej. Skóra ledwo rozciągała się na kościach. Jak prześcieradło, które już nie pasuje do łóżka. Ciało - które kiedyś przecież tańczyło, śmiało się, jest teraz ciężarem, którego nikt nie chce nieść. Nawet ono samo siebie. Juz prawie obce, chociaż ciągle twoje. Rurki. Zapach środka do dezynfekcji. Woda w butelce na szafce obok - jakby czekała na jutro. Pielęgniarka mówi cicho. Nie do ciebie... Do innego czasu. Do strzykawki, wenflonu, kroplówki. Ból nie ma teraz barwy. Ani kształtu. Rozlewa się jak woda z kubka na brzuchu, a życie nie ma już siły prosić o wytarcie, o suchość. Cisza tu nie jest spokojem. To sól. Wchodzi pod paznokcie. Nie pytaj, co boli. Boli wszystko, wszystko co jeszcze pamięta życie. Ktoś postawił kwiaty. Nie pachną. Ktoś zostawił kartkę: „Myślami z tobą” Choć nikt już tu nie czyta ani słów, ani znaków. Trzeba było wtedy tylko usiąść. Obok. Bez słów. Nie próbować ratować oddechu, ani uspokajać dłoni. Ciało znało tę ciszę. Znało jej ciężar, znajomy jak brzęk aparatury w nocy bez zmiany. Skóra przyjmowała obecność jak kroplówkę - powoli, nie wiedząc, że to już ostatnia. Potem już nic. Prawie nic. Aparat pikał życiem jeszcze przez chwilę. Potem zapadła cisza. Nie absolutna. Tylko taka, której nikt nie miał siły nazwać tym jednym, jedynym słowem. Zza drzwi dobiegł stłumiony szept. Zmieniono pościel. Zamknięto okno. Subtelny dzwięk wentylacji dopełniał ciszę. Kubek wciąż stał na stoliku. W wodzie - twój włos. Jak jedyny ślad po kimś, kto właśnie przestał być.2 punkty
-
Kawki na półwyspie Krym w ekologii wiodą prym, ciężko pracowały, kominy zatkały, z żadnego nie leci dym. Na kartoflisku we wsi Leszcz trznadla wyśmiewał potrzeszcz, tak trznadla tym zgniewał, że ten mu odśpiewał, dziób chamie zamknij i nie trzeszcz. Leszcz – gm. Dąbrówno2 punkty
-
@Berenika97 Ci których cieszy to życie nie muszą uciekać z tego świata w halucynogenne sny. To jest zarezerwowane dla tych, których życie nurzy. Zabija ich rzeczywistość której nie rozumieją. Zresztą jest to pewna granica dla poznania dobra i zła. Nie każde dobro jest szlachetne. Nie każde zło jest okrutne. Zależy kto go używa i w jakim celu.2 punkty
-
Tak daleko od siebie jesteśmy, Ja w kapciach się krzątam po kuchni, Ty już po drugiej stronie tęczy, Podziwiasz widoki, ale z góry. Kumplujesz się z aniołami, Rżniecie w karty, jak cię znam. Może masz na sobie białe wdzianko, Aureolę nad głową i piszczałkę. E, pewnie śmigasz na golasa, Dosiadasz chmurkę i wyrywasz laski. Cały ty... ja nie śpię po nocach, Podkradam belki z tartaku, Kradnę z żelaznego gwoździe. Mam plan na budowę kładki nad otchłanią, Która nas rozdziela i mgłą przesłania, By połączyć teraźniejszość z zaświatami. A ty się nie leń, wałkoniu, I po swojej stronie rzeki zapomnienia Zacznij wbijać pale, kłaść deski, Pracuj wytrwale – spotkajmy się na moście. Ja dam ci kuksańca w żebro, A ty przewiesisz mnie przez ramię I dasz głośnego klapsa, a najlepiej dwa. Opowiemy sobie, co nas minęło I co nas czeka – pokażę ci zdjęcia wnuków, Jak skaczą po moim ukochanym tapczanie, I tłuką się poduszkami, skaranie boskie. Twój zięciu Rychu przysłał pozdrowienia, Został ambasadorem w Sing-Sing – jakoś tak. Do zobaczenia, mój miły, gdy nadejdzie pora, Mrugnę do ciebie z drugiego brzegu, A to będzie nasz konspiracyjny znak...2 punkty
-
Rozpacz modli się po cichu Nadzieja modlitwę śpiewa a ja nie mam już niczego tylko modlitwa mi została idę przez życie na kolanach ludzie klęczą w kościołach modli się ten kto przez sobą ucieka goniąc siebie szukając Boga Bóg rzadko odpowiada modlitwa to często monolog lecz ten kto wierzy i się spowiada wie że odpowiedź to tylko prolog powiedział Pan idź i nie grzesz więcej jako człowiek mam w sercu grzech i krzyż przybity do siebie on na barkach ja z nim klęczę lecz nie tylko ja muszę go dźwigać wielu niesie swój w samym sobie i będzie go miał gdy przyjdzie umierać tuż nad sobą na swoim grobie2 punkty
-
@KOBIETA Dominiko. dla Ciebie ten wiersz może być o wszystkim, bo to Ty wyznaczasz granicę i obalasz przesądy i zabobony. Tyś jest natchnieniem miłosnych uniesień :) dziękuję Dominiko :) @Robert Witold Gorzkowski dziękuję Robercie. @Berenika97 Nika. Ty tak pięknie potrafisz rozumieć. czujesz głębie wiersza, jego przesłanie i ducha. dla Ciebie warto pisać. przyjdzie taka chwila, że o Tobie będziemy pisać wiersze. bo jesteś pięknem tego portalu !!!!! dziękuję.2 punkty
-
Jutro jest takie niepewne i w każdą stronę się chwieje, gdy traci grunt pod nogami, w popłochu łapie nadzieję. Lecz kiedy nie jest gotowa, by wesprzeć je swym ramieniem, dopiero wtedy pojmuje, jak ciężkie jest bez niej brzemię.2 punkty
-
@Deonix_ Dziękuję, za zatrzymanie się ! Zgadzam się z Tobą, ostatni wers do poprawy :) pozdrawiam serdecznie :) Skorzystam z Twojej propozycji, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko !2 punkty
-
2 punkty
-
@Berenika97 aż mi dreszcze przeszły to przemoc to samoudręczenie ukazane pod postacią sukienki jak kolczugi z wyrzuconym kluczykiem do szczęścia jak średniowieczne dyby jak pas cnoty i wszystko to za obopólną zgodą niesamowite jak zgrabnie uszyłaś ten wiersz. Samotność jest jak klatka z czasem się do niej przyzwyczajamy myślimy że tak musi być że inne życie jest gorsze i gdy ktoś tą klatkę próbuje otworzyć odruchowo ciągniemy drzwi w swoją stronę nie pozwalając na jej całkowite otwarcie. Bo najgorsza klatka to ta na której kluczu do otwarcia sami siedzimy. @Berenika97 ja spotkałem się z dwoma rodzajami samotności. Samotności bez wyboru z pragnieniem partnera, oraz w samotności w związku przemocowym i to zarówno fizycznym jak i tylko psychicznym każdy ze stanów to temat na rozprawę. Kiedyś siostrze napisałem taki wiersz o klatce na szczęście po trzydziestoletnim związku zdecydowała się „i teraz są w separacji”bardzo ją wspieram.2 punkty
-
Najgłębsze rany zadają ci których najbardziej kochamy. Rozsądek nie pozwala okaleczać się z premedytacją. A tak przecież się staje gdy jesteśmy bierni, licząc na przypływ mądrości osób w/w. Dzięki za komentarz.2 punkty
-
każdy nieświadomy zuch który odważy się i wejdzie w moją przestrzeń naruszy jego strefę komfortu jeśli odwzajemnię zuchowi ciekawością i wypłacę skąpe zainteresowanie zostanie zlekceważony a później odstrzelony potem ja zostanę odstrzelona przez naprędce wymyślony scenariusz a następnie odstrzelający odstrzeli się sam na zabawę pogrzebową2 punkty
-
Najwolniej jak się da: pędem. Przez życie idziemy razem: całkowicie sami. Cofając się wstecz widzimy przyszłość: pałęta się gdzieś ze wspomnieniami. Tuż przy nas kroczy Bóg: widoczny w swej niewidzialnej odsłonie. A człowiek? Dziś jakoś bardziej w siebie wierzy: w przyciasnej cierniowej koronie ...2 punkty
-
@Berenika97 Wystarczy się wsłuchać w ich głos. W sens ich utworów. Nawet w iluzji i halucynacjach potrafi być więcej prawdy niż w niby normalności. Tak oddzielamy artyzm od pieniądza. Samotny geniusz od pustej sławy.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne