Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 31.10.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. Między wersami ona jedyna była przy mnie gdy ty nieobecny od zawsze zastanawiałam się czy wiedziałeś że w ogóle istnieję aż przestało to mieć znaczenie zazdrościłam innym że mają rodzeństwo nie miałam z kim wojować o trzy zabawki i tanią lalkę dla której byłam mamą i tatą czasem nadgryzałam ołówki czasem marzenia i rysowałam w szarym bloku przy szarych ścianach wyrysowałam całkiem różowe życie i jeśli nawet nieidealne to z własnymi lekcjami do przerobienia październik, 2025
    9 punktów
  2. Twoje ciało spadło we mnie jak meteoryt - rozpruło przestrzeń, zapaliło wodę. Nagle stałem się światłem, które krwawi. Twój dotyk - błyskawica we wnętrzu ciała. Twój język - modlitwa bez Boga. Kiedy mówisz, planety zmieniają tory, a śmierć na chwilę zapomina o swojej pracy. Między nami nie ma cienia. Jesteśmy ogniem i jego odbiciem. Ziemia pod nami płonie jak papier, a my dalej tańczymy - nad przepaścią, w której rodzi się życie. Kochamy się jak dwie galaktyki w kolizji - ciało o ciało, światło o światło - aż rzeczywistość traci oddech. Nie ma nic łagodnego w tym dotyku: każdy gest to eksplozja, każde słowo to rana, z której wycieka niebo. Twoje biodra to kontynenty, które drżą. Piersi - dwa księżyce pożerające moje dłonie. Oczy - czarne słońca, w których gubię kierunki i sens. Miłość nasza nie zna miary. Nie jest uczuciem - jest kataklizmem. Bóg patrzy na nas z góry i uczy się od nowa, czym jest stworzenie. A kiedy odchodzisz - świat się kurczy, czas zawiesza w gardle. Zostaje po tobie echo, które bije jak serce wszechświata: nieśmiertelne, niezrozumiałe, wieczne. Miłość to ogień, który sam siebie pożera - a mimo to świeci. W tym świetle jesteśmy wszystkim, czym Bóg chciał być - ale nie odważył się.
    9 punktów
  3. Kiedy juz przyjdzie wracać do domu gdy zgasną te sztuczne światła, niechże odstąpi ode mnie smutek, niech mi się w głowie nie gmatwa. Oby mi wyszli naprzeciw wszyscy za których modlitwy wznoszę, niech Anioł Stróż mnie trzyma za rękę gorąco Go o to proszę. Niech mi Pan duszę na świt otworzy i grzechów nie zapamieta, oby ta chwila stała się ciszą, nie straszną lecz tą co święta. Niech się ktoś znajdzie kto mi pacierze odmówi wiernie do Boga, i kto zapali mi ogień żywy gdy zacznie się nowa droga. I tylko tyle, bo kiedy przyjdzie powrócić do Ojca Domu, nie chcę łez cudzych ani rozpaczań raną być nie chcę nikomu. Z ostatnią nutą westchnień cichutkich i błogim tylko uśmiechem odlecę cała lekko i zwiewnie na zawsze zostając echem...
    8 punktów
  4. Mężczyźni łkają tu i łkają tam i łkają gdzieniegdzie albowiem mają ku temu wielkie powody niektóre kobiety czasem lubią a czasem nie lubią wypominać, ale to robią i twierdzą że źle są wychowani i źle są nauczeni aczkolwiek one same bywają niekiedy tymi właśnie powodami co często zresztą wiedzą aż za dobrze no ale lubują się przemilczaniu zwłaszcza wobec mężczyzn i dzieci a najwięcej wobec mężczyzn dzieci. Tymczasem jednak można odnieść wrażenie że głęboki spór płci sensu nie ma oznacza to na moim prywatnym podwórku tyle tylko że tego wierszyka nie powinienem był napisać nawet jeśli trąci oczywistością a przynajmniej nie powinienem w zaproponowanej właśnie formie. Powinienem był raczej zapatrzeć się w dal w kolorowe liście koło kałuży w jasne słońce a wieczorem w księżyc tężnej nocy. Popatrzeć po raz kolejny co barwnie opisać zresztą w słońce, które mówi prawdę w księżyc który kłamie i o sobie najbardziej Choć oba są w sumie całkiem ładne i wydaje się, że robią nawet co chcą. A może też muszą? A może i nimi rządzą prawa bezwzględnej fizyki? Warszawa – Stegny, 31.10.2025r.
    8 punktów
  5. Paradoksalnie to właśnie w wierszach poznaję siebie i jestem lepsza. Jakby natchnieniem była tęsknota wolnego ducha, co mnie nie słucha. Jakby w tych wersach mówiła dusza, którą dzień zwykły już nie porusza. Furtka do wnętrza. To intuicja - tak ma na imię - paradoksalnie - moja myśl pierwsza.
    6 punktów
  6. Tę niesamowitą pieśń Cohena odkryłam niedawno i zainspirowała mnie do napisania wiersza. The crumbs of love that you offer me They're the crumbs I've left behind L. Cohen. Krokiem nieśpiesznym i spokojnym - szedłem. Po prostu. Nie wiem dokąd, aż mnie zaczepił niespodzianie przymilny głos zalotną nocą. Na oknie - uśmiech drżał w latarni. Mówiłaś - niech rozgrzewa słowa. Mój cień był blisko, coraz bliżej. Wabiła go łagodność złota. Ciepło się przędło przez północe. Myślałem - może po raz pierwszy ktoś mnie zatrzyma w ciemnej drodze przez bezlitosną kolej rzeczy. I choć bezradny język trzeszczał, jak lód stwardniały pod butami, szukałem w nim właściwych pojęć - by wszystko mogło się wydarzyć. Znosiłem z włóczęg - niczym kocur - ryby baśniowe, świetlne ptaki, od nowa ucząc się beztroski, wpatrzony w twój nimb delikatny. Lecz nieostrożnie wyszła na jaw dotkliwa prawda tego okna, że to nie dla mnie skrzy się lampka feerią szeptów i migotań. Byłem iluzją od początku, garsteczką imion niewybranych, jak zwykle - nikim. Wagabundą, wśród obcych złudzeń niewidzialnym. Zbiegły się myśli w rojowisko. Złowrogo skotłowane niebo świat na kolanach przeżegnało szaleńczą, zimną kantyleną. Czekałem chwilę przy granicy blasku i śniegu. Po co? Nie wiem. Liczyłem, że ułomna czułość wciąż ma swój ciężar i znaczenie, bo mimo błędów... Nic z tych rzeczy. Okno poświatę z siebie zdziera, jakby paliła coraz mocniej, wstydem się jątrząc przez wspomnienia. Wierzysz, że jeśli teraz sypniesz okruchy łaski w moje rany, będzie nam łatwiej w dwie odnogi rozdzielić jeden nurt zdziczały. A ja po śladach jasnych ścieżek przeciskam się, pędziwiatr błędny, czasoprzestrzenią, gdzie obrazy drzemią w domostwach zamarzniętych. Z tobą na zawsze zaś zostanie - nieprzemakalna, słodka cisza. Wszak ból to także pewien komfort. Tak pięknie można o nim pisać.
    6 punktów
  7. mówią że brat bywa lustrzanym odbiciem matki wtedy przyciskam twoją główkę do piersi mierzwię włosy dając jasnym kosmykom przepływać swobodnie między palcami w chabrowych oczach pojawiają się żółte plamki tak jakby ktoś skruszył kawałeczki chaływy nie widać strachów i mar tylko świst uderzenia grzałki burzy sielankę Anna twierdza i ostoja która na dziecięcych barkach niczym Atlas dźwigała wielki świat Upadła teraz braciszku dziś Cię zabiłam nawet nie jest mi przykro bo widzisz żal to słabość a ja czuję pogardę skresliłam wszystkie Wtedy i Nas
    6 punktów
  8. Całkiem niespodzianie w oczach dwa promienie zobaczyłam przy kasie w Biedronce. W moje ciemne wpadło szare spojrzenie z zadumania się nagle ocknęłam, w zachwyt wpadłam. Ale to nie byłaś Ty. Czasem na ulicy Cię szukam, w sklepowej witrynie widzę, w jabłkowym sadzie wczoraj, gdzie z zielonych można zebrać ślady gwiazd. Na tarczy zegara też były sny niewyśnione, słowa niewypowiedziane. Już nie gram w gumę i w klasy, Ty to robisz z Nim, śpiewasz kołysanki. Jaki jest? Do kogo jest podobny, czy nos tak śmiesznie marszczy gdy się złości. Nie wiem, kiedyś się dowiem. Ty znasz już tajemnice, one przechodzą przez fibryle mózgu. Nićmi radości są zszyte, mają moc nieśmiertelności. Poczekaj na mnie, będziemy alejkami razem chadzać, i nikt nie będzie nam przeszkadzać. Miłość ma jabłek rumieńce, bo przecież tam jest pięknie.
    6 punktów
  9. wirus miłości w nagłej przestrzeni - dłoni przesmyk między wierszami twoimi myślami napięcie... przerywa transmisję danych, nieważnych gwoli zbliżeń zawiesza pod żebrem zrywając sens w życiorysie
    5 punktów
  10. Rahab śmigać każe służką po odmętach moja dusza śpiewa jak każda przeklęta burza szkwał przetacza spiętrza morskie włości z grobu wstaną myśli zamiast naszych kości. Kapłan skończy modły duch rozpali zorzę mnie to jak kadzidło pomóc już nie może czarne szaty zdejmą a z palców sygnety Pismem zduszą świecę Behemot rozgrzeszy. Nie rozstąpię morza bo nie jestem święty przejdą po mnie wichry i morskie okręty świt zatrzyma obraz jedną małą klatkę oczyszczę w czeluści ojców koronatkę.
    5 punktów
  11. byłam u ciebie dzisiaj odgarniałam jesień z marmuru pod twoim życzliwym spojrzeniem przeglądałam myśli to dobre miejsce na porządki
    5 punktów
  12. Niebo pęka jak blizna po Bogu. Świat otwiera usta – i połyka sam siebie. Rakiety śpiewają hymny o ocaleniu, a gdy milkną – ziemia płonie własnym, nuklearnym sercem. Miasta kurczą się do oddechu, asfalt spływa jak czarna krew. Ludzie topnieją w swoich cieniach, ciała pękają jak owady w słońcu – z wnętrzności wypełza światło, zbyt czyste, by należeć do ludzi. Serca biją jak zardzewiałe tłoki, próbując jeszcze pompować świat, który dawno się zatrzymał. Ktoś idzie przez ruiny – z ciałem tak przezroczystym, że widać w nim drżące echo dawnych modlitw. Niesie w dłoniach włosy, które kiedyś należały do kogoś bliskiego. W głowach ludzi płoną miniaturowe Hiroszimy. Wspomnienia wybuchają w ciszy jak guzy światła, których nie da się już zagasić. Głosy ludzi zamieniają się w iskry i wystrzeliwują w przestrzeń, rozszarpując czas i pamięć, pozostawiając po sobie woal ciszy rozpruty ogniem. Wojna nuklearna się kończy. Wszystko, co ma wybuchnąć – wybucha. Zostaje tylko ślad – biały jak podpis pod niebem, które dawno odwróciło wzrok. A teraz wisi jak trup w otwartym sarkofagu światła. Bóg milczy, jakby sam się wypalał w atomowym błysku. Wiatr tnie powietrze jak chirurg w popłochu, rozcina dym, w którym krwawią głosy, a w popiele drgają powieki umarłych – jakby chciały zobaczyć, kto przeżył. Z popiołów rodzą się dzieci – martwe od pierwszego oddechu, jakby świat pomylił kierunek stworzenia. Pamięć płonie dłużej niż ciało. Ludzie zamieniają się we wspomnienia, które jeszcze oddychają. Nie ma wody. Nie ma głodu. Nie ma nic. Tylko ciała pamiętające, że kiedyś bolały. Człowiek – ten ostatni – stoi pośrodku zgliszczy i mówi do ciszy: „To ja – wasz ocalały nikt.” Czas gryzie przestrzeń jak pies łańcuch, rozdzierając wszystko, co jeszcze drży między światłem a popiołem. W popiele, gdzie kości splatają się z korzeniami, drga coś zielonego – liść, co nie pamięta deszczu, unosi się na wietrze jak cień dawnych ogrodów. Słońce dotyka go jak rana światła – i w sekundę więdnie, zostawiając smugę zieleni, jak ślad po nieudanym stworzeniu. A niebo, znużone widokiem ciał, zamyka oczy, żeby wreszcie nie widzieć człowieka.
    5 punktów
  13. dzisiejsze Dziady ożywają wspomnienia śmierć upomina znicz zamyślony codzienne przemijanie już bez powrotu
    4 punkty
  14. drogi przyjacielu któremu nie wychodzę naprzeciw pojawiasz się jak superman w krytycznym momencie już wiem że idziesz może nawet biegniesz czuję twój oddech na ramieniu musisz być bohaterem ostatnią deską ratunku w nieprzewidzianych okolicznościach
    4 punkty
  15. Noc wyrzeźbiła nas cieniami. Rozbijam pragnienie czerwieni w ażurowej pustce ciał, szminkując usta lepką krwią. Chcesz mnie pochłonąć.? Wypluwam okruchy ciebie karmiąc mrok. Smakujesz …za blisko, za głęboko.! zostaw mnie.! ………. A kiedy twoje oczy błękitnieją, jesteś moim światłem.!
    4 punkty
  16. jest taka sprawiedliwa ... nikogo nie wywyższa każdego poniża? tak, zmusza do pokory do skinienia głowy klęknięcia i spłożenia się na końcu przed tajemnicą
    3 punkty
  17. Zagłada Tarragony 1811 “- Gmach - zajął się ogniem, przygasł znów, Zapłonął znów - - i oto - pod ścianę - Widzę czoła ożałobionych wdów Kolbami pchane - - [...] Lecz Ty? - lecz ja? - uderzmy w sądne pienie, Nawołując: "Ciesz się późny wnuku!... Jękły głuche kamienie - Ideał sięgnął bruku - - " “ Rozpętany huk i dziki krzyk Przez bramę do piekła niesie Demony wyskakują z powiewu Biegną ku swemu dziełu... Zaczarowane latające mary Czarne krzyczące koszmary Wrzesczą, jaka straszna goń! Po francusku: “Rends-toi!” Jak ostry kamień w powodzi Nie widzi, choć okiem wodzi Miasto załał płomienny wir I zgasił jak zasypany żwir Kłusują tak ulicami te wilcze Sny. Kiedy krzyczą, milczę Ale drżą ręce i płyną krople potu ciurkiem i tworzą sople Czy to pot? łzy, mocz, krew Nie wiem, może szum drzew Co na ulicy trącane przez Tłum koloru szkarłatnych bez Złapali! Nie! Puść potworze Potwór, jak puste przestworze Nie słucha, tylko pakuje ręce Nie myśli, to zwierze udręce Ogromne, czerwone, gorące A twe w pacierzu się modlące Włożona pod spódnicę płonie Jego szorstkie, ohydne dłonie Cienkie palce wiją się uważnie Kędy sobie nagle zapragnie Jak ogony ludzkiego węża Już wciska za otwór kołnierza I szuka, zciska, dotyka, zwęża Trzyma, nie puści, zdzierża Pochłania chmara koszmaru Trawi cię palcami pożaru Trzyma za twe ramiona, ciąga Je wykręca, nie słyszy jak błaga Ta istota straszliwie cała pobita Bo bije dalej i ma gdzieś hoplita Co mówi głupia hiszpańska kobita Jedynie cień, jaszczurka jadowita W ciemnościach nie ma twarzy W tłumie są sugestie miraży O Meduzo! Pomścij córki ciało Zgładź tego, komu się chciało Zlituj się! Posejdona w kamień spraw. Spal wapnem i zamień Perseusza powieś i zabij Pomścij swe siostry i rozbij Łotrów ostrym swym biczem Bezlitośnie, jak oni przed twym obliczem. Rozpętany huk i dziki krzyk Przez bramę do piekła niesie Demony wyskakują z powiewu Biegną ku swemu dziełu...
    3 punkty
  18. Moje dłonie siegają częściej po wino niż po chleb. Do późnego wieczora jestem zbyt zajęty umartwianiem duszy by odpowiadać na choć najskromniejsze potrzeby ciała. Są dni gdzie łóżko mnie więzi. Są jednak i takie gdzie łaknę wolności ścian swego odludnego więzienia. Przed snem, błądzę w ciemnościach zakurzonych kątów by choć przez chwilę dać posmakować artretycznie powyginanym palcom, zimna użytych do aranżacji farb. Szkarłatu krwi i perłowości łez. Duchy ze ścian poznają mój zapach. Łaszą się do swego pana. Mimo agonii, czasami zmuszą się do krótkiego śmiechu. Wołają mnie po imieniu. Tym ziemskim nie piekielnym. Wypalonym na duszy. Przed którym drżą aniołowie i ziemskie błazny. Kiedyś miałem imię. I czas na to by żyć. Bez bólu i lęku. Broniłem się przed cieniem. Uciekałem, lecz on był zawsze przed mym krokiem jeszcze o krok. Gdybym wtedy spłonął razem z moimi wierszami. Czy cień wkroczyłby za mną w ogień? Ale to przecież ogień rodzi cień. Języki ognia namawiają bym spłonął. Języki cieni liżą me rany. Trucizną próbują wymusić we mnie kolejny raz uległość. Tak przecieka rzeczywistość, przez dziurawy dach. Wschodzi czarna tarcza słońca. Gdy cząstka jego światła mnie dosięgnie. Obrócę się w proch. Duchy ze ścian pytają czasami, czy stąd daleko do nieba. Nie wiem. Mi tylko piekło pisane. I znów wczesnonocne harce. Trupi blask gwiazd. Nad łąkami. W zbożu jeszcze zielonym, cichutkie stąpania. To stopy bose północnic. Ich śpiewy przerywają świsty sierpów. Tną szyję i żywoty kochanków. Dobrze im tak. Kto jeszcze ufa miłosnym potworom. A może i żałować ich należy. Ja przecież też kiedyś ufałem. A teraz przeklinam nawet siebie. Czas się uwolnić. Udało mi się wzniecić wreszcie żar na zalanym przed laty i zapomnianym palenisku. Wiązki brzozowego chrustu czekały na tę chwilę. Języki ognia dostrzegły mnie, choć w narkotycznym uniesieniu chwili, były tak spragnione swego istnienia, że wolały pięścić ceglane ściany kominka. Pieściłem ich zmysły. Dorzucając drewna i szczap. Duchy ze ścian milczały zatrwożone, patrząc jak piekło wychodzi poza ramy swego świata. Prawie mnie mieli. Cienie tańczyły dziko, okadzone dymem. Pogrzebaczem wybiłem wszystkie okna by świeżym oddechem powietrza, wzbudzić furię ognia. Spod kuchennego stołu wyciągnąłem bańkę na naftę. I cisnąłem ją w ogień. Pamiętam tylko to jak cienie, porwały mnie przez rozsadzony pożarem komin. Duchy wybiły rygle z drzwi i rozpierzchły się w mgielny mrok boru. Płonąłem żywcem. Niesiony przez diabły w trupi blask gwiazd. Dobrze byłoby żałować i uronić choć łzę. Mnie ogarnął jednak demoniczny śmiech, który objął połacie okolicy. Okoliczni bajali potem, że słyszeli piorun, który najpewniej zniszczył chatę. Płonęła kilka godzin. Wiele miesięcy później na pogorzelisku, stanął jesionowy krzyż i światło łojowych świec rozświetlało mrok i klątwę. Na darmo jednak. Bo nikt stąd jeszcze nie trafił do nieba.
    3 punkty
  19. Alu… Nie wszystko, co piękne, musi trwać. Niektórzy przychodzą tylko po to, by zapalić w nas światło, które potem niesiemy sami. Nie bój się tego. To, co w tobie płonie - nie jest zależne od nikogo. Nie musisz czekać na list. Już go masz - w sobie. Bo odpowiedź na twoje słowa zawsze przychodzi, czasem w ciszy, czasem w cieniu kogoś, kto przeczytał je w nocy. 31.10.2025
    3 punkty
  20. Przystańmy nad tym grobem, Chcę się pomodlić – miała tylko Trzydzieści lat, całe życie przed sobą, I nagle opuściła ten świat, tak nagle. Pisałyśmy do siebie, dzieląc się Wrażeniami z wycieczek szkolnych, Całuski sobie słałyśmy i głupie fotki Na tle dzikich zwierzaków w ZOO. Bałam się już wtedy o jej los, Znając postępy ciężkiej choroby. Mogłam tylko dusić w sobie szloch. Och, trwaj w mojej pamięci na zawsze. Pójdźmy w alejkę, tam, zarośniętą, zapomnianą, Gdzie nikt już nie pochyla głowy w zadumie. Patrz, ten krzyż da się wyprostować I napisy odmalować, zróbmy to, proszę. Po zmroku widać tyle światełek, Jakby te dusze mrugały do nas. Tak, one gotowe są opowiedzieć swoje historie. Obejmij mnie mocno, bo chcę ich posłuchać. Każde z tych imion i nazwisk Zawiera w sobie pragnienie istnienia. Marzyli o długim życiu, o prawnukach-psotnikach, Zakasywali rękawy, by zbudować nie pomniki Lecz więzi rodzinne, a z nimi trwałość. Niewielu to się udało, mimo wysiłków. Na starym, przekrzywionym lastryku napis: „Do likwidacji” przyklejony, beczę, to widząc. Wrócę tu, moje ogniki, moje duszki, Które tu trwacie z nadzieją na pamięć. Pogadamy cichutko, poplotkujemy, Powspominamy sobie – co wy na to?
    3 punkty
  21. Coraz częściej jest za daleko Do czułych słów Splecionych ramion Za późno jest Na kalosze gdy stopy grzęzną Ta ścieżka jest ślepa Jak klucze odlatujących chwil Głucha na szept spośród białych chmur Oślepiona wieczornym słońcem Mruży oczy Za wcześnie jest na sen Za szybko
    3 punkty
  22. jest zieleń odnaleziona dalej pagórki i skrzydła ptaków niebo włóczy się między słowami ostatni wers sączy atrament na starym cmentarzu przekwitły szafirki samotny Chrystus czyta wiersze zmarli odeszli z marzeniami zostały pękające nagrobki i bezdomny poeta linijką wiersza zraniony
    3 punkty
  23. Cząsteczką chwili zwilżam usta wilgocią nocy, spełnionych rzęs, stopiona w jedność kropla światła przepływa przez nas czułością łez. Granatem źrenic srebrzy ciszę błękitny olbrzym łabędzich snów, w leśnych ostępach deszczem mroku zapadasz we mnie miękkością mchu.
    3 punkty
  24. Październikowi jakby nie chcieli robić kłopotu. Gdzieś przy porządkach wpadną pod kryptę. W chwale ogrodów — listopadowi — otwórzcie miejsce — mnie nie zapomnij. Aby przy stole stał pusty talerz. Gęstym z zadumy — grudniowy pomnik
    3 punkty
  25. "Boże , ty widzisz niedolę moją i zakończysz ją!" słowa Vertera z listu do Wilhelma, 4 grudnia 1772r. Mam znów złe przeczucia. Nieodparte wrażenie. To co trzymam w dłoni, oto naszego końca atrybut. Życie przyprawia nas od dawna o znużenie. Przywdziewam po raz wtóry, błękitny surdut. "Niechże was, drodzy moi, Bóg błogosławi i darzy wszystkim dobrem, którego mnie odmówił!" z listu Vertera do Alberta i Loty , 20 lutego 1772r. Podobny do trupa, błagałem o truciznę skuteczną w pobliskiej aptece. Wyrzucono mnie jak i Ciebie z przyjęcia u hrabiego. Obojętności rygor. Umysł mój błądzi przez choroby śmiertelnej noce. Gdzie mi do młodych, szczęśliwych, beztroskich straceńców. Kiedy członki utraciły wigor. "Loto ja chcę umrzeć, to rzecz postanowiona (...) Za Ciebie składam ofiarę." z ostatniego listu do Loty, 20 grudnia 1772r. M...... ja za Ciebie również składam ofiarę. Niechaj śmierć dobrotliwa na moje oczy ciemność narzuci. Bądź silna moja kochana! I zanieś modlitwy o spokój mej duszy do miłosiernego Boga. Dźwięk Twego przecudnego głosu ani pocałunek spóźniony. Ciała zimnego nie ocuci. Północ bije! Nie ma we mnie zwątpienia czy smutku. Już czas! Wiatr się wzmaga! "O jakżem szczęśliwy, że mogę... za Ciebie... umierać...!" "Jakżem rad, że mogę oddać się za Ciebie!" z ostatniego listu do Loty, 20 grudnia 1772r. Uznaj mnie M...... za szaleńca, ale ja do końca za słowa jak i czyny swe ręczę. Wspominam nasze spotkania i rozmowy. Łzy cisną się do oczu. Ciało jednak pozostaje w bezruchu. Przywołuję Twe imię oraz wizerunek. Zimna lufa przyjemnie chłodzi skroń. Teraz ze wszystkim kończę. Świst kuli idealnie zgrał się z ostatnią porcją oddechu.
    2 punkty
  26. Dziś bardzo ważna uroczystość, czas się przyszykować Ciekawe kto dziś się będzie bawić i ze szczęścia skakać Zakładam elegancki czarny garnitur, by wyglądać schludnie Patrzę na zegarek, muszę czasu pilnować czujnie Dziś moja uroczystość, wypada być przed gośćmi Nie chcę psuć nastrojów, napędzać ich w złości Za godzinę się zacznie, wyjeżdżam już do celu Trochę mi tu ciasno i brakuje mi tlenu Już dotarliśmy na miejsce, wynoszą mnie panowie Niosą mnie jak króla, bym swój dzień spędzał cudownie Goście już się zbierają, stoją przed miejscem Trochę szlochając, nie wierzą gdzie jestem Wchodzą do środka, spędzić ze mną czas Podchodzą do mnie i żegnają się ostatni raz
    2 punkty
  27. Goryczy smak i szum we włosach, noc obok przeszła — lekka, zła, gdzieś między krzykiem mej młodości, a dojrzewaniem w winnych snach. Chcę zostać tu, gdzie dźwięk się ściera z ciszą, co witrażom gasi blask, gdzie światło z mroku się wybiera, a czas — jak wino — dojrzewa w nas. Pragnę tu być sam, czytać milczenie, jak łyk ostatni — cierpki, szczery, w nim znaleźć sens i ukojenie, co mówi prawdę bez zamierzeń. A jeśli wrócisz — nie pytaj wcale, czy jeszcze płonie dawny żar; bo w kielichu zostało czerwone nie wino — lecz wspomnienia czar. A potem świt — po winie, cichy, gdy świat się w popiel mgły owija; na stole szkło, jak grzech zbyt kruchy, a w sercu spokój — jak cisza żywa.
    2 punkty
  28. @violettaViola, ja śpię w hamaku :)
    2 punkty
  29. @viola arvensisNo ja myślę, a my dużo możemy! Violu, ściskam :)
    2 punkty
  30. @viola arvensis twój wiersz wzruszył mnie przeczytałem kilka razy i jeszcze przeczytam jest lirycznie doskonały nie ma słabych punktów i niesie mnie - nie wiem gdzie na zawsze.
    2 punkty
  31. @Alicja_Wysocka to ja też się sprzeciwiam !!!!
    2 punkty
  32. (żeby się pogubił jeszcze bardziej niż ja - co jest wyczynem) Piszę, chociaż może nie, bo miałam nie pisać, a potem jednak tak, tylko nie wiedziałam od czego zacząć, więc zaczęłam od środka, bo początek się schował, a koniec uciekł z przecinkiem. No i teraz mam problem. Bo miało być coś mądrego, a wyszło... coś w rodzaju mnie. Trochę chaotyczne, trochę w poprzek, trochę w stylu „gdzie ja położyłam sens?”. Właściwie to chciałam tylko powiedzieć, że coś się dzieje, tylko nie wiem co, i że może Ty wiesz, albo nie wiesz, ale przynajmniej udajesz z wdziękiem. Pióro się potknęło na Twoim imieniu, a litery zaczęły uciekać w bok - jedna w górę, druga w herbatę, trzecia poszła się zamyślić. Czy ja już mówiłam, że to do Ciebie? Bo jak nie, to mówię teraz. Albo może nie, bo jeśli to nie do Ciebie, to po co miałabym mówić, że to do Ciebie, jeśli to jednak nie do Ciebie? W każdym razie - jesteś. Tam, między słowami, które się trochę przewróciły, a trochę zasnęły ze śmiechu. I chciałam napisać: pozdrawiam serdecznie, ale wyszło: pozdrawiam nieogarnięcie. Więc już nie poprawiam. Bo może właśnie o to chodzi - żeby w tym całym bałaganie było widać, że mi się chciało. P.S. Jeśli znajdziesz tu sens - oddaj, proszę, bo zgubiłam. Ale jeśli znajdziesz uśmiech - to zostaw sobie. Pasuje Ci bardziej. @Leszczym dla M.L., który lubi się gubić równie dobrze jak ja
    2 punkty
  33. Gorąco się robi:) widzę już siebie w milutkim łóżeczku, jak się układam do snu:)
    2 punkty
  34. @Berenika97 O właśnie, zgoda, to może być nawet kosmiczny determinizm :) Niezmiennie dziękuję Ci za lekturę i staranny komentarz :) @KOBIETA Męska dusza może czasem występować. Jak męskie serce, a nawet jak męskie łzy. Ale co ja tam wiem, raz napiszę tak, innym razem na odwrót :) Tak dla równowagi braku utrwalonego światopoglądu i ideologii :) @Amber Wiersz lepiej można byłoby napisać. Ale to w konwencji głupiego wierszyka znów było :) @Marek.zak1 Mnie się wydaje, że spór płci ma jak najbardziej sens. I ważni są jego przedstawiciele i przedstawicielki po obu stronach. Ale głęboki już nie ma. Jest antyrozwojową przesadą. Pozdrawiam :) @Annna2 Widzisz ja to robię prowokacyjnie wręcz. Napisałem tu na tym forum tylko chyba przeszło 1100 tekstów. Moim zdaniem to nawet całkiem sporo. A jak już to zrobiłem to w pewien sposób nieco prowokacyjnie stwierdzam, że może nie powinienem był pisać. Zdarza mi się powtórzyć tę myśl, zgadza się. Może i mężczyźni w dodatku płaczą. Ale łkają najwięcej. @Migrena Świetnie, znaczy udało się, znaczy Kapitan :) @Alicja_Wysocka To trochę miała być w zamiarach taka odpocztówka ;)) Mężczyźni płaczą czasem i mogą to robić, zwłaszcza gdy mogą, ale łkają dużo więcej. I dużo częściej. I faktycznie czasem to kobiety ich trapią :) No a potem powstaje trap :)
    2 punkty
  35. @Migrena wracam, bo wiersz jest piękny, bardzo
    2 punkty
  36. Szarość tego świata znów wita mnie z uśmiechem, Przeraża mnie, o ciarki wręcz przyprawia, Powinienem był zostać w domu, swoim bezpiecznym azylu, Ale jeśli się chce przeżyć, trzeba się odważyć wyjść, Praca - miejsce przeze mnie nielubiane, Winą są i obowiązki i ludzie tam przebywający. Wiecznie robie coś nie tak, Wszystko jest krytykowane, wyśmiewane - nie rozumiem tego, Nikt nie chce mnie wysłuchać ani zrozumieć, a co dopiero pomóc, Przez co czuję się gorszy i wyobcowany, Nie tak powinno być, nie tak miało potoczyć się moje życie. Deszcz za oknem pozdrawia mnie radośnie, Wiatr silny też jest miły i również chce dołączyć, Myślą, że szukam towarzystwa jakiegokolwiek, Nic bardziej mylnego, myślę, że się polubimy, W końcu, wy jesteście w porządku, co nie? Telefon dzwoni, odbieram z niechęcią, Kolejny człowiek zły i niezadowolony, Krzyczy, wyzywa, przykrość mi sprawia, Nie jestem niczemu winny, a mi się najbardziej obrywa, Moja ręka nie wytrzyma już za długo, Moja głowa nie wytrzyma również, Tego ogromnego wręcz bólu. Kubek z kawą więcej ma empatii niż inni, "Miłego dnia" - zawsze wie jak mnie pocieszyć, Przynajmniej on jest dla mnie miły i życzliwy, Żałuję, że przedmioty nie mogą rozmawiać, Przynajmniej tak miałbym w końcu jakiś przyjaciół. Ja już więcej nie mogę, nie wytrzymam, zaraz coś we mnie pęknie, Poraz kolejny skarcił mnie mój szef, znowu coś zrobiłem źle, Na prawdę się starałem, dałem z siebie wszystko, Jestem do niczego, zawsze tak było i zawsze tak będzie, Prosiłem o wsparcie, lecz jak zwykle olano mnie. Wracając do domu czuję jak mnie wszyscy obserwują, Wzrok dziesiątek osób na swych barkach ciążyć mi zaczął coraz bardziej, Słyszę śmiechy, nawet obcy ludzie się ze mnie śmieją, Nie dzieje się to w mojej głowie, to się dzieje na prawdę, Świat jest okropny, społeczeństwo jest okropne, a ja sam nie lepszy. W końcu w domu, spokoju na jakiś czas zeznam wreszcie, Przyjaciele moi w kuchni na mnie czekają, Znów swoje usta może wtopić w moją skórę, Wie jak mi w bólu ulżyć, o cierpieniu na jakiś czas zapomnieć, Chciałby w inne miejsca się dostać, zrobić mi ogromną przysługę, Na to pozwolić nie mogę, rano w koncu znowu wstać muszę do pracy.
    2 punkty
  37. @Annna2 Dodam tylko, że aż mnie oszołomiłaś, że tak trafnie zinterpretowałaś mój wiersz. Tak to głos odległych pokoleń. Ich wzloty i upadki. Rzeczy złe i fundacja świątyni. Arianizm i katolicyzm, ból i strach wzniosłość i upadek. Mam po moich przodkach koronatkę Maryjną piękną osiemnastowieczną i zawieszam ją na szyi w chwilach grozy. Kto wie czy takie nie nadejdą. Ty migrena i Berenika macie tą zdolność przenikania ścian wiersza. Już nie wiem jak mam napisać abyście od razu nie odgadli moich snów niepokojów i pragnień. Jesteście wielcy.
    2 punkty
  38. Zmęczony jestem. To już chyba choroba. Widzę cię tam, gdzie cię nie ma. Uciekam przed przeszłością w niewypowiedziane słowa. Piszę dużo, choć czuję, że wszystko powiedziane zostało. Pusta skorupa — martwe me ciało. Oczy przeszklone, utkwione w obraz nienawiści stłumionej, zszarzały do reszty, zgasł w nich ogień. Usta uschły od pragnienia, niczym bukiet róż w miejscu bez cienia. Zamknięte w dramacie, nie mają nic do powiedzenia. Mózg jednak działa niezachwianie, powtarza tę historię raz za razem w każdej opcji, w każdym czasie. I w tym cały ból, cała moja udręka, że ciało wybaczyło, a ja pamiętam. Rany na skórze z czasem się goją, jednak te po tobie cierniem w sercu stoją.
    2 punkty
  39. Zapomniałem, o czym chciałem pisać, próbuję odkurzyć pamięć — pełno w niej kurzu i pajęczyn myśli dawno zapomnianych. Szukam tej jednej, co gdzieś się zapodziała, jest tam, na dnie, gdzie światło nie dociera. Biorę latarkę — lecz blask ciemności nie rozprasza. W sobie samym błądzę, taka już dola człowieka. Zaczyna mi świtać w głowie, świt nadchodzi, a z nim słońce. Miało być coś o miłości i szklance wody — więcej sobie nie przypomnę.
    2 punkty
  40. @Alicja_Wysocka @violetta @Annna2 @Berenika97 Dziękuję.
    2 punkty
  41. ,,Coś było, coś odeszło, Pozostało coś" (William Wharton) Nic nie słyszę choćby jednym uchem milczenie kłuje w sercu jak ciernie tak bardzo i tak niemiłosiernie bolą słowa niedopowiedziane nic nie pisz nie dzwoń jedno słowo nie rozprasza obojętną na wszystko ciszę jak łatwo niektóre myśli przychodzą pozostały wiersze niedokończone otwieram księgi życia czyste strony coś jeszcze pewnie nieraz napiszę dopóki jestem i na drodze zostanę jeszcze się nowe strofy narodzą a potem zniknę w jesiennej mgle na bardzo poranionych skrzydłach z nadziei obnażony nieśmiertelnym duchem
    2 punkty
  42. myślę o dniu miał nadejść w słońcu kwiaty w wazonie bawiły się kolorami zerkały na pokój minął mnie przeszedł obok bez słowa czuję tylko powiew smakuje jak poziomki nie poczekał mimo ... słońce wschodzi i zachodzi może i on ... 10.2025 andrew
    2 punkty
  43. @Berenika97... przyznam rację, to opowiastka o pewnego rodzaju.. sile.. cichej, dziecięcej, by potem trwać. Do tej pory zazdroszczę innym rodzeństwa, bo to, że jestem jedynaczką, to prawda. Znam sytuacje, że siostra z bratem nie rozmawia bo... i nigdy chyba nie będę w stanie tego pojąć. Bardzo Ci dziękuję za ciepłe słowa o treści... :) @bardzomilypan... Panu także, za wejście w okienko... :) Pozdrawiam Was. @Wakss... @Starzec... @Adler... bardzo dziękuję za reakcję.
    2 punkty
  44. @Robert Witold Gorzkowski Twój wiersz czytałam powoli, smakując każde słowo. Język jest jak gobelin - gęsty, wzorzysty, wymagający uwagi. Wiersz brzmi jak modlitwa. A ta myśl o szczęściu, które ledwo się uśmiechnęło i już spada... Mocne.
    2 punkty
  45. @Amber Subtelny, współczesny, pełen charakteru wiersz. Nie potrzebuje ozdobnych metafor, bo jego siłą jest ton – ironiczny, czuły, prawdziwy.
    2 punkty
  46. Gdy poczujesz ciszę tul się do niej nie pozwól by była sama Cisza nie lubi samotności jest czuła delikatna rozumie nas Cisza to nie pustka - jest namacalna ma w sobie dużo poezji Ciszy trzeba się nauczyć ona jest tego warta nie omijajmy jej
    1 punkt
  47. @Migrena Czytając każdy Twój wiersz mam wrażenie, że uniosłeś się na wyżyny, że już więcej nie da się po ludzku napisać, nazwać, wyrazić!!! że już nie rozprujesz mojego serca, że już nie będziesz miał czym mnie zachwycić i znowu poległem wiję się skruszony przy Twoich strofach. Czym jest ludzki umysł bez Twoich wyznań czym jest nasze postrzeganie bez Twoich przenośni. Docierasz w najdalsze zakątki mojej wyobraźni i eksplodujesz szeptem jadowitym bo czyż słowa: "Nie ma nic łagodnego w tym dotyku: każdy gest to eksplozja, każde słowo to rana, z której wycieka niebo." Nie są łaską spływającą od Najwyższego?! CAŁE ZWROTKI AŻ KRZYCZĄ Z PORZĄDANIA: Twój dotyk - błyskawica we wnętrzu ciała. Twój język - modlitwa bez Boga. Kiedy mówisz, planety zmieniają tory, a śmierć na chwilę zapomina o swojej pracy. By na końcu wycedzić: "W tym świetle jesteśmy wszystkim, czym Bóg chciał być - ale nie odważył się." Wyrazić w sobie Boga, to za mało - jestem wstrząśnięty.
    1 punkt
  48. @Migrena Uplastyczniasz …:) Ty Plastusiu 😉 uwielbiam brzozy !
    1 punkt
  49. @LeszczymAni to, ani to :) To raczej codzienna praktyka :) Pozdrawiam:)
    1 punkt
  50. Wiersz nieznany, w internecie przed moją przeróbką było tylko jedno odesłanie w Google do dyskusji na X(wtedy na Twitterze). Znaleziony przypadkowy, Autor był drugim alfebetycznie XIX polskim poetą w wikipedii Jest to bluzg na Moskwę i Rosję, dlatego zapomniany i po 1945 Autor nie był wspominany. Mimo, że wiersz dotyczy carskiej Moskwy, ale był też aktualny w czasach komunistycznych i obecnie, niestety też jest aktualny Ilustracja zamierzona, nie jest przypadkowa. Styl muzyczny tak samo, tego nie można zrobić w łagodnej wersji.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...