Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 14.09.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
Spektakularna jest przychodzi na raty i zawsze w ciszy. Ona- śmierć głodowa. Bo trzeba wybierać- wykupić leki czy zapłacić rachunki, i jest wiotkość z powodu niedożywienia. Za słabi na operację czy chemioterapię. Ze szpitala wypisują, by nabrać sił, i kółko się zamyka. Uliczne latarnie co noc w okna patrzą, bo nikt nie jest sam. Złudzenie? Jeśli tak- proszę skłam.10 punktów
-
łagodnie oddycham dalią rozkoszna koronką stanika z gracją płyną moje piersi wybucham jedwabiem pastelą10 punktów
-
Ona Po drodze tysiąc zdań marnuje, A na końcu jej: „Tak” wszystko puentuje. Idzie i szuka — daleko, na nowo, A potem odkrywa: "Wystarczyło słowo!" On Milczy godzinę, jakby świat miał czekać. A potem słowem potrafi urzekać. Czasami musi przebyć długą drogę, aby dojść do słowa, w którym miłość czasami się chowa.7 punktów
-
Lato minęło w okamgnieniu. Za moment przyjdzie chłodna zmiana. Ogród w ostatnim letnim tchnieniu traci kolory w okamgnieniu. Przyroda odda się milczeniu. Przybędzie Pani Malowana, która przeminie w okamgnieniu. Po niej zaś przyjdzie mroźna zmiana. Pejzaż się zmienia w okamgnieniu. Nie wszystko mija bezpowrotnie. Nie można uciec przeznaczeniu. Aura się zmienia w okamgnieniu, świetlistość gaśnie w światłocieniu. Przyjąć należy najpokorniej, że wszystko mija w okamgnieniu. lecz animalia bezpowrotnie...7 punktów
-
04:20 AM stację kolei zamienić w książkę ważniejsze są tylko sklepy z monopolem należy wywrócić wnętrze do zewnątrz co wszyscy kryją na placu kilińskiego niejeden się wykoleił i tak się zawinę w rizzlę bo jara mnie to chodzenie po ścianach po ogień do ciebie7 punktów
-
Płomień liże niebo, Drapie ciągle płuca swąd. Patrzę już na ślepo, Zataczając któryś krąg. Krzyczy całe ciało, A z gardła nie dobywa się już dźwięk... Spłonie dziś na popiół, Wiara, że pojawi się. Nadzieja i opór, Że on nie opuścił mnie. Szans ciągle za mało, Nawet na pojedynczy jęk... Wiem, że nie pomogłem, Zagłuszając każdy ton. Niszcząc czego dotknę, Byleby nie zajrzeć w głąb. Lecz proszę, coś powiedz, Potrzebuję Cię, sam przecież wiesz... Gdziekolwiek się przeniósł, Łzę otarł o moją skroń. Również na ramieniu, Niczym wspierająca dłoń. Krople gaszą ogień, Orzeźwienie przyniósł mi mój wiersz.7 punktów
-
Mówisz, to tylko jesień i liście grają marsza. Cóż z tego, że złotawa, gdy znowu o rok starsza. *** Zdarza się dzień ponury, i łzawym okiem patrzy. Widocznie także jesień, ma swoje dno rozpaczy. *** Jesień już traci barwy i w mglistych tkwi welonach. A może się zasłania, gdy życiem niespełniona.7 punktów
-
Gdy Twoja rzeka gubi nurt a dzień jak cień przemyka myślisz - niewiele możesz móc i dusza cicho znika zza płotu głos nie całkiem Twój powtarza płyń inaczej do przodu płyń i przestań śnić zawsze w kierunku marzeń z dalekich dróg i obcych stron przyszliśmy bez latarni zbudowaliśmy wspólny dom tak wyszło – taka karma a dzieci śmiech jak echo w nas co w pustce się rozbrzmiewa to znak że jeszcze trwa ten czas gdy człowiek to nadzieja nie będziesz sam gdy zgaśnie blask ktoś będzie może w ciszy. bo przyjaźń to nie tylko czas to światło co się słyszy nie lękaj się gdy ciężko jest gdy myśl się w sobie gubi czasami w życiu bywa źle pomogą dobrzy ludzie6 punktów
-
Pisano gdzieś dużo wierszy nienapisanych Ociekały krwią i potem dni i nocy nieprzespanych Ból złość żal gniew gorycz były ich osnową Jak myszy struchlałe w swojej norze drżące przed światem chorym i drapieżnym Pytały gdzież jest to miejsce gdzie można poczuć się bezpiecznym I szczęśliwym przy wspólnym stole Z lampą która rozprasza wszystkie niepokoje Więzienia świata gdzieś z kątem najczarniejszym Nikt tam nie napisze i nie przeczyta żadnych wierszy Ale pisze je co dzień i co noc w bólu i udręce Gdybyś je kiedyś jakimś cudem dostał w swoje ręce ... Ale nie nie mury są nieme niema jest ziemia ale jeśli jednak może to kto wie może byś czytał i ziewał5 punktów
-
A chciała żebym ja do niej z korektorem, a ja traktowałem ją detektorem. I do tego to ja i ja i ja. Warszawa – Stegny, 14.09.2025r.5 punktów
-
Mój świstak powiedział mi wczoraj Zginął Charlie Kirk. — Kim on był? Rozmawiał z ludźmi na uniwersytetach, przejawiał katolickie poglądy, co nie miało aż tak w tym znaczenia, bo świat jest okrągły. Że żywi są święci, po świecie chodzą. Głos mają łagodny. Nie gardzą rozmową. Łagodni pająkom, potrafią się bronić. Ćwiczą się w zapasach, pełni męskiej roli. Chcą ludzkiej rodziny przeciwni zabiegom, by życie uszczuplić. Zastrzelili jego.4 punkty
-
4 punkty
-
Posiadam nieszablonowe myślenie zwariowany wiersz gram któż mnie nie pochwali lepiej niż ja siebie sam lecz za inne pochwały się nie pogniewam ten wiersz jest tak ciekawy że sam się zadziwiam może zadziwię też ciebie czytelniku nadzwyczajny ja pisarczyk zwykły do tego narcystyczny to tylko poetyckie żarty nie gniewaj się na mnie wiem że piszę jak karły maleńko zwyczajnie samochwała wiersz napisała wyszła z niego szkarada pomysłu na koniec nie miała kończyć go też nie wypada4 punkty
-
4 punkty
-
I Nie miało nad nim nigdy zajść potężne słońce, A już właśnie dogasa, kryjąc się w Tamizie, Wśród wrzasku niezliczonych języków i śmieci, Policja zdziera flagi z potrójnym krzyżem. II Pęknięte lustra mostów toną w szarym nurcie, Zagubione spojrzenia gubią się w neonach, A echo dawnych bitew szumi w stacjach metra, Tam, gdzie obcy sprzedaje pamięć w puszkach z colą. III Jeszcze ochrypłe gardła zawodzą na stadionach, Ich głos tłumi reklama lotu w ciepłe kraje, W oknach biurowców płonie papierowe złoto, Rozdarte przez wiatr jak hymn na kredyt bez żyra. IV I tylko zegar w wieży, przysypany sadzą, Liczy kroki przechodniów i milczy w bezruchu, Jakby wiedział, że czas to pęknięta symetria, A królestwo na morzach jest cieniem po Rzymie.4 punkty
-
-Mistrzu, czy zawsze trzeba odpowiadać szczerze? -Zawsze odpowiedzialność za swe słowa bierzesz, więc się najpierw zastanów, co się po nich stanie, i sam sobie odpowiedz na swoje pytanie. Inspiracja: Osobliwa matematyka. Berenika 974 punkty
-
@Berenika97 Na przytulaski i całuski nie trzeba dziwnych świąt :) Dziękuję i pozdrawiam. @wierszyki Użyję tej samej odpowiedzi, jak do Bereniki, że: Na przytulaski i całuski nie trzeba dziwnych świąt :) Dziękuję i pozdrawiam. @Starzec Podejrzewam, że był to strasznie niedopieszczony jegomość :) Dziękuję i pozdrawiam. @Rafael Marius Dziękuję i pozdrawiam :)4 punkty
-
Powietrze ciepławe jak w sali umierania, przed której drzwiami Śmierć oczekuje właśnie; na mokrych dachach widać słabe migotania, tak jak u świecy, kiedy jej płomień gaśnie. W rynnach wodospady deszczówki grzechoczące, zmęczony wiatr liści sekcjonuje zwłoki; - i jak zlękłych bekasów stado pierzchające w szarówce płyną wystraszone obłoki. I Rainer: Die Luft ist lau, wie in dem Sterbezimmer, an dessen Türe schon der Tod steht still; auf nassen Dächern liegt ein blasser Schimmer, wie der der Kerze, die verlöschen will. Das Regenwasser röchelt in den Rinnen, der matte Wind hält Blätterleichenschau; - und wie ein Schwarm gescheuchter Bekassinen ziehn bang die kleinen Wolken durch das Grau.4 punkty
-
Cień wszedł bez pukania, rozlał się po mieszkaniu, niczym plama krwi na dywanie. Nie wiem, kiedy wślizgnął się ten lęk — typ z wąsami, w kapeluszu nocy. Ślady po nim znikały w mroku. Wędrował po firankach jak smuga dymu, a na karku poczułam jego wzrok — zimny, ostry - lód na krawędzi. Śledził mnie! Krok za krokiem, bezgłośny jak kurz na podłodze, bezszelestny niczym kula z tłumika. W lustrze odbiły się krople rtęci - błysk jego oczu. Rano zostawił ślady - pióra, trup myszy - zakodowane wiadomości. Czyżby gangster, który nigdy się nie przedstawia? Może stalker, psychopata z bronią i planem zemsty? Dziś wreszcie go zobaczyłam: Mruczał jakby znał wszystkie sekrety, bez pytania przesunął granice mojego spokoju.3 punkty
-
nie odstawiaj starości na bocznice dlatego że tak wygodniej częstuj uśmiechem nie skazuj jej na samotność była ci bliska cieszyła dobrem lubiłeś jej zapach budowała lepsze jutro gdy ci wychodziło cieszyła się a gdy nie udawało i smutno było ci była obok nie odstawiaj jej niech cieszą ją kolejne noce i dni3 punkty
-
wśród obfitości utrwalonej na kliszy wieczorne niebo w złocie i w ołowiu na drodze do psychodelicznego eldorado gdzieś między strunami samotność zanim zaczną kąsać demony wszystkich odcieni życia zaciskam zęby i wstrzymuję kroki aż z wnętrza ciemności zmaterializuję niedokończony obraz jak uliczny grajek odkłada gitarę na biodrach boga na godzinę przed świtem procesja duchów do początku3 punkty
-
Nie "przed " i nie "po", Nie "wczoraj" czy " dziś ". To ciągle ja... Raz uśmiech, raz łza Rysują moją twarz. To zawsze ja... Zmalowana czy sauté, Ta co nie wie, ta co wie. Taka sobie ja... Gdy ból mąci wzrok, Gdy radość co krok. To znowu ja... I głupia i mądra, Podniecona, niewzruszona. Bezgranicznie ja... Różowa, niebieska, Spokojna, czy wściekła. To nadal ja... Raz lód a raz ogień! Raz zwierzę, raz człowiek. Niezmiennie ja... I odważna i strachliwa, Obojętna i wrażliwa, Nieustannie ja... Z rana grzecznie, czasem przeklnie! Raz pogłaska, raz odepchnie... Wieloaspektowa ja... A więc pozwól mi być sobą Taką wielowymiarową, Nieporadną i zaradną. Delikatną i wulgarną. Nie na pokaz i od miary. Zwykłą mną. ❤️3 punkty
-
Przyłapałam się na kłamstwie znowu takim czarnym, włochatym i miłym. Całkiem słodko zrobiło sie wokół po czym nagle odjęło mi siły... Pytam siebie: no po co, dlaczego- puszczasz bujdę , choć prawdę miłujesz? Przecież zaraz ci zrobi się głupio, i przed sobą sie podle poczujesz... Lecz to kłamstwo tak dźwięcznie zabrzmiało, wpasowało sie w gładką rozmowę. Ktoś uśmiechnął się do mnie uroczo, bo urzeklam fałszywym go słowem. Wszystko dobrze, to tylko kłamstewko, tak chlapnięte jak kleks nieznaczący. Więc dlaczego gdy o nim pomyślę, słyszę złego ów chichot rażący? Mogłam trzymać swą gębę na kłódkę albo chociaz spowolnić paplanie. Przecież wszystko jest lepsze niż łgarstwo, wiecej siebie zarazą nie splamię! Tak przyrzeklam i słowa dotrzymam, taki plan mam i święcie w to wierzę. A gdy słodkie kłamstwo nadleci, prawda mi się do naga rozbierze. Wtedy zwróci na siebie uwagę, chociaż może się słodko nie stanie, to jej nawet cukierka nie podam. Wolę gorzką i serio, nie kłamię.3 punkty
-
@Jacek_SuchowiczBardzo dziękuję! ten gość wąsaty wślizgnął się chyłkiem nie mój on wcale, lecz mnie odwiedza wieczorną porą pod oknem siedział ptaków niech lepiej już nie przynosi bo z mojej ręki karmy nie prosi @[email protected]@Migrena@Andrzej P. Zajączkowski@Rafael Marius@huzarcPięknie dziękuję! :) @piąteprzezdziesiąteBardzo dziękuję! :)3 punkty
-
Narysowałam szczęście jak drepcze po plaży, bosymi stópkami choć je piasek parzy. Biegnie roześmiane, aż mu błyszczą oczy, nie przejmuje się wcale, że je fala zmoczy. Pędzi co sił w nogach i rozkłada ręce, chcąc w nie chwycić wielką, kolorową tęczę. Moje piękne szczęście, choć trochę koślawe, wyjdziesz kiedyś lepiej gdy kredki naprawię. Dziwnówek 30.08.2025r.2 punkty
-
🗼 Stary latarnik w pracy w Niechorze często rozmyśla o swym wyborze. Nie mam rodziny, majątku, ani zdrowego rozsądku. Lecz mam syreny, istoty hoże. 🗼 Duch latarnika z Jarosławca to jest latarni przeszły władca. Pół wieku tam pracował. Latarnią się zajmował. Teraz to żartów siła sprawcza. 🗼 __ 17 Sierpnia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Latarni Morskich2 punkty
-
jeszcze nie jeden liść spadnie - nie jedna mgła ozdobi ranek jeszcze wiele gwiazd nam na niebie zatańczy jeszcze nie jedna łezka wygra z uśmiechem zasmuci jeszcze nie jeden grzech dzień oszpeci popsuje go jeszcze nie jednym życie nas zaskoczy - czymś innym uraczy jeszcze nie jedna myśl stanie na drodze bezradnie2 punkty
-
,,Wielkich dzieł Boga nie zapominajmy,, Ps.78 pamiętać o Bogu trudno gdy... życie jak szwajcarski zegarek najnowszy smartwitch znika z horyzontu bo i po co potrzebny gdy … światło nasze gaśnie nagle w najmniej oczekiwanej chwili znikają marzenia było beztrosko i pięknie slodycz miłość wszystkiego w nadmiarze to nie był sen a jednak ...przepadł czy Ty Boże nie widzisz... niesprawiedliwości mnie syna Twojego źle mi się dzieje przecież …jestem Twoim dziełem przypomniałem sobie wiem że podasz rękę i już … 9.2025 andrew Niedziela, dzień Pański2 punkty
-
2 punkty
-
Imię bez głosu. Ciało bez granic. Krucha — jak snów porcelana, w mroku zrodzona, z gwiazd, popiołu i tchnienia. W niej śpią korzenie światła, płyną soki życia, jak krwiobieg rzek. W jej oczach odbija się milczenie planet. Gdy ją dotykasz — otwiera w tobie czas, gdy obejmujesz — zasiewa ciemność. Jest kołyską bez dzieciństwa, która nie umiera. Dla ciebie - powrotem w gwiezdny pył.2 punkty
-
@piąteprzezdziesiąte ;) Życie! Dzięki :) @Marek.zak1 @Berenika97 @Rafael Marius @Czarek Płatak Podziękowania :)2 punkty
-
Wprawną ręką na tablicy napisane „W domu” – napiszcie wypracowanie: „Moje wspomnienia z wakacji” Olek, wstawaj, północ bije. Śpiochu, niespodziankę wymyśliłam dla babuni. Czyś ty, Kaśka, zwariowała? duchy wszędzie, Diabły na drzewach okiem łypią, Ząb mnie boli, ucho swędzi – daj mi spokój! A ja powiem mamie, że skarbonkę mi zwędziłeś. Straszna z ciebie wiedźma, z oczu źle ci patrzy. Gdzie moja skarpeta, dokąd sobie poszła? Na co ci koszyków tyle, ty wariatko? Przez okno – łups! – skaczemy chyłkiem, Gnamy w ciemny las z naftową lampą, Przedzieramy się przez knieje, bagna. Wilk tu pewnie czyha, sowa oko wydziobie. Nie bądź laluś, księżyc w pełni nas wita. Tutaj, ośle, rwij dziurawiec, bo to dobra pora. Mandragory korzeń ja wykopię, Łap ropuchę, bo ci zwieje! Pajęczyna sama we włosy się nawija, A tu wilcza jagoda – ciach do koszyczka. I kapelusz muchomora czerwonego. Kwiat paproci? gdzie go widzisz? To jakaś bajka, coś ci się przyśniło. Czas ze studni, co echo z niego nie wraca, Nabrać wody piekielnej z głębin ziemi. Drwa rozpalaj, niechaj kocioł się nagrzewa. Eliksirów zgotujemy na niedomagania. Nie cwaniakuj, mała! a znasz ty zaklęcia? Bez nich pumeksem podrap się po głowie. Hokus-pokus, abra-kadabra, czary-mary... Bęc! łuu, buu, uchuchu, szyy... Stwór z pary się wyłania, świeci gałami. Dorwie nas, w szczęki chwyci szczerbate, Połknie i tylko mlaśnie – najedzony. „Na czarcim chcieliście zagrać nosie? Skradliście tajemnice lasu, wy złodziejaszki! Chuch, dmuch – niepamięcią was osnuję, Wy, miastowe oczajdusze, klątwę na was rzucę” Kasiu, powstań, proszę, śmiało. W twoim zeszycie jest jeden wielki kleks. Bardzo rozlewna to opowieść o wakacjach. Łabędź niech w nim pływa, siadaj, pała. Pani od polskiego, choć surową ma minę, Może też zna zaklęcia i tajemne zwroty. I wie, że łabędź może być odwrócony, A pisze się nie atramentem, lecz fantazją dziką!2 punkty
-
Za górami lub za górką, tam gdzie złote słońce świeci, mieszkał w zamku razem z córką stary król Kantabar Trzeci. Żywot jego bliski końca, lat już jemu sto bez mała, więc wysyła szybko gońca, aby córka męża miała. Gdyż córeczka jedynaczka cały zamek dziedziczyła, bez ustanku król rozpacza, chcąc by z mężem w nim rządziła. Chwycił pióro król Kantabar i pergamin zapisuje. Tak litery w zdania składał, że wnet pismo przekazuje. Goniec dekret wziął królewski, złotą wstęgą przewiązany, bardzo prostej jednak treści – posłuchajcie teraz sami. „Ja Kantabar, król Zagórki, poszukuję tu i wszędzie, dla mej urodziwej córki – śmiałka, który mężem będzie. Aby wymaganiom sprostać i móc się nazywać zięciem, żądam by odważna postać dostarczyła jedno zdjęcie. Na tym zdjęciu potrzebuję, by prócz miecza i rycerza, był smok, który zamieszkuje miejsce gdzie ognista wieża. Bestia owa swym ogonem sieje straszne spustoszenie, ogień który z pyska zionie, zmienia w pył królewskie ziemie. Chcąc ratować kraj, poddanych oraz córce znaleźć męża, wdrażam dziś bojowe plany – dobywajcie więc oręża. Kto pokona złego smoka, niech natychmiast zrobi zdjęcie, wszak nagroda jest wysoka – zostać w mig królewskim zięciem. Mam do fotki wymagania: smok przebity, rycerz stoi, no i bez retuszowania, bo się nie chcę niepokoić. Kto mi zdjęcie zdoła przesłać, czyli zgładzi bestię smoczą, temu oddam pól królestwa i córeczkę przeuroczą. Takie jest pragnienie moje, dekret czytał wierny goniec. Chwytaj śmiałku miecz i zbroje! Podpisano, Król – i koniec”. Kurier dostał prowiant syty, konia, szaty i kapelusz – przyodziany i umyty do podróży ruszył wnet już. Pożegnanie krótko trwało, król omówił cel i plany, więc podąża goniec śmiało w świat daleki i mniej znany. Konia ścisnął ostrogami, na dziedzińcu kurz zostawił, już po chwili za górami w pierwszym mieście się pojawił. Gdy na rynku stanął prosto, wyjął zwój ze złotą wstęgą i przeczytał bardzo głośno list pisany władcy ręką. Tłum zebranych słuchał słowa, lecz odważnych… jakoś mało. Wtem zjawiła się brązowa zbroja, która kroczy śmiało. Wszak legendy powiadały, że w tym mieście zamieszkuje rycerz w brąz zakuty cały, który mieczem wymachuje. – Jam brązowy rycerz śmiały, co pokona smoka złego, wkrótce świat usłyszy cały, kto dokonał czynu tego. A nagroda? – też kusząca! Pól królestwa i księżniczka, urokliwa jak blask słońca, powiadają, że… prześliczna. Wsiadł brązowy rycerz na koń i zawołał – wio ogierze! Goń na wzgórza szybko – goń!, goń! – pod ognistą smoczą wieżę. Gdy warownię rycerz dostrzegł i czarnego na niej smoka, trochę bliżej do niej podszedł – była straszna i wysoka. Dobył miecza, hełm poprawił – wszystko kolor brązu miało i przed smokiem się pojawił, by do walki ruszyć śmiało. Walka trwała pół minuty, smok ognistym swym wyziewem spiekł rycerza, zbroję, buty i co jeszcze więcej – nie wiem. Tym sposobem pierwszy śmiałek, który miał brązową zbroję, poległ niczym od zapałek – a smok siedzi w wieży swojej. W międzyczasie goniec zmierza do drugiego miasta w dali, by przywitać tam rycerza, co w srebrzystej chodzi stali. Znów na rynku stanął prosto, wyjął zwój ze złotą wstęgą i przeczytał bardzo głośno list pisany władcy ręką. Tłum zebranych słuchał słowa, słuchał też i rycerz srebrny. W myślach już się w zamku chowa i przymila do królewny. Trzy legendy krążą w mieście, co rycerza sławią tego, czy dowiemy się nareszcie, kto pokona smoka złego? Już na koniu rycerz siedzi, do ognistej zmierza wieży, bystrym okiem smoka śledzi – chcąc by walki smok nie przeżył. W srebrnej dłoni, srebrnym mieczem macha w lewo, w prawo macha – mało smoka nie usiecze, chociaż ma wielkiego stracha. Walka trwała dwie minuty, smok oddechem swym ognistym spiekł rycerza, zbroje, buty oraz miecz – cały srebrzysty. Lśniący rycerz, tym sposobem, również smoka nie pokonał – chociaż zbroje miał na sobie, w smoczym ogniu marnie skonał. Smok okrutnie rozdrażniony nad królewskie wzleciał ziemie – zionął ogniem paląc plony: żyto, owies i jęczmienie. Sadów także nie oszczędził, niszczył gruszki, śliwki, jabłka, które w smoczym ogniu wędził, że została tylko papka. Każda świnia, owca, krowa zagrożenie wielkie czuje, więc się do obory chowa – a smok okiem obserwuje. Nad oborą wolno krąży, dmuchnął z paszczy płomieniami – czy ktoś jednak uciec zdążył, chyba dobrze wiecie sami. Król w lunecie oko trzyma, obserwując smoczą bestię, która szkody mu wyczynia – nie wiadomo co tam jeszcze. Coraz bardziej skrycie pragnie, żeby smoka ktoś pokonał – śmiałek pól królestwa zgarnie i królewną będzie żona. Smok na wieżę już powrócił, by odpocząć po lataniu, resztki srebrnej zbroi wmłucił i zanurzył się w czekaniu. A nasz goniec dalej zmierza, taka jego wszak robota, by przywitać wnet rycerza, który zbroje ma ze złota. Pięknie w słońcu zbroja błyszczy, żółtym mieni się kolorem, rycerz ten jest… trochę niższy, ale walczy też toporem. Znów na rynku goniec czyta dekret króla już spłowiały. – Czy ktoś chętny?! – głośno pyta. Tak się zgłosił rycerz mały. Tłum zebranych nie dowierza, by ktoś wzrostu tak marnego, mógł uchodzić za rycerza – na dodatek… tak złotego. Lecz legenda stara głosi, że pokona rycerz smoka, który niezbyt się wynosi i nie patrzy też z wysoka. Jedzie rycerz w złoto kuty, rumak również w złocie cały. Uprząż, zbroja, siodło, buty, nawet ząb ze złota mały. Zmierza dzielnie w stronę wieży, wieża jakby coraz większa. Smok rycerza okiem mierzy – dzisiaj zbroja jakby mniejsza. Złoty topór rycerz chwyta, chociaż mieczem też wojuje, o nic smoka się nie pyta, tylko wściekle atakuje. Walka trzy godziny trwała, smok posiada łuski spore, w końcu postać złota mała, cios zadała swym toporem. Pierwszy odpadł ogon smoka, później głowa odleciała, ogon z wieży spadł z wysoka – wnet i reszta poleciała. Tak rozprawił się ze smokiem złoty rycerz – wzorzec zucha. Bestia zamrugała okiem… no i wyzionęła ducha. Dumnie schodzi rycerz z wieży, jeszcze jedno ma zajęcie, kiedy smok w kawałkach leży musi zrobić ważne zdjęcie. Więc aparat złoty stroi – parametry ustawione. Smok przebity, rycerz stoi – „pstryk” – i zdjęcie już zrobione. Pędzi rycerz poprzez górki, na rumaku prawie leci, tam gdzie państwo jest – Zagórki, tam gdzie król – Kantabar Trzeci. Tam gdzie też królewna czeka, która żoną będzie jego – pędzi rycerz więc z daleka. Chyba oczekują jego? Już w oddali widzi zamek, więc się coraz bardziej spieszy, w głowie czuje wielki zamęt. Czy królewna się ucieszy? Mija fosę, most zwodzony, na dziedziniec już wstępuje, choć nad wyraz jest zmęczony, zdjęcie smoka przekazuje. Król wnikliwie bada fotę, czy przypadkiem nie fałszywa, czy zmieniona zdjęcioszopem, czy też zdjęcie prawdę skrywa. Analiza pokazała, że smok został pokonany, więc królewna w szczęściu cała już o ślubie snuje plany. Kiedy ujrzał kandydatkę, rycerzowi mina zrzedła, – Chyba wpadłem tu w pułapkę, czy na pewno to… królewna? Rycerz robi obliczenia. Król sto lat ma już bez mała, odejmuje, coś zamienia – córka lat sześćdziesiąt miała. W całym tym dekrecie pięknym nikt nie wspomniał ani słowa, ukrywając wiek królewny, że dziewczyna nie jest młoda. Rycerz złoty, w tym momencie, szybko ściąga hełm i zbroje, – Niech wesele jednak będzie! Ja też latka mam już swoje. Tłum zebranych nie dowierza, że ten dzielny człowiek mały, na dodatek wzór rycerza, jest naprawdę… dosyć stary. Wnet wesele wyprawiono, chociaż ludzie coś szeptali. Tak królewna jest już żoną, mając męża w złotej stali. Tańce były i zabawa, trzy dni z rzędu i trzy noce, wszak radością lud napawa pokonane cielsko smocze. Król królestwo oddał całe, dla córeczki i rycerza, uśmiechnięty chodził stale, bo mu ktoś pokonał zwierza. Mimo, że w królewskim liście pół królestwa tylko było, oddał całe – uroczyście – żeby dzieciom się szczęściło. Nowy król – Złocisław Śmiały, dobrze władał państwem swoim. Gdy mówili, że jest mały – on się tym nie niepokoił. A królewna, chociaż stara, zawsze pięknie uśmiechnięta, odwiedzała Kantabara w dni powszednie oraz święta. Choć połączy ich przypadek, to cudownie sobie żyli – dziarska babcia, rycerz dziadek – aż im młodsi zazdrościli. Za górami, za lasami, gdzie zgładzono bestię smoczą, wciąż mieszkają – zakochani – tworząc parę przeuroczą.2 punkty
-
Nurkuje między jej udami I sam biję się z myślami Zostać czy odejść? Całować czy zadać ból? (Jestem niezdecydowany!) A jej ostatnie spazmy rozkoszy Słychać przez otwarte okna2 punkty
-
Czarny jestem — jak czarny piątek. Krew mam czarną, wyciśniętą z jeżyn. Ciało — czarne, wymoczone w smole. Na pozór jestem cały czarny. W środku mam czarne trzewia, myśli — najbardziej z czarnych myśli. Ręce czarne jak heban, piersi — na węgiel spalone, a oczy i usta spieczone, i czarny głos — niski. Jeden z ciemniejszych czarnych głosów — w czarnym werniksie, na czarnych kartach zapisany mój żywot — czarny jak Piotruś.2 punkty
-
@Stary_KredensDziękuję za wizytę i również pozdrawiam:) @Annna2Ten gen, to chyba nasza osobowość :) Dziękuję i pozdrawiam:) @Jacek_Suchowiczgdybym wszystkie miał wymienić to by kartki nie starczyło a gęś lepsza w piekarniku bo tych marzeń chcę bez liku Dziękuję i pozdrawiam:) @Berenika97Dziękuję i pozdrawiam:)2 punkty
-
Zbrodnia to niepojęta, cios w zdrowe ciało. Jak sięgnąć okiem trup gęsto się ściele, Gdyż milion ryb życie słodkie oddało - Donosi prasa i dzwony w kościele. Przez wsie malowane, wsie jak Zalipie, Wzdłuż pól chwilę, co świeżo zżętych, Onegdaj z rzek modra, dziś ledwie chlipie, Niosąc tłum stworzeń głęboko śniętych. Brzany srebrzyste, zwinne szczupaki, Płodne karasie, świnki, lipienie, Liny przecudne, soczyste sandacze, Leszcze powszednie, kiełby, bolenie. Słodkie ukleje, dorodne sumy, Okoń rozbójnik i rozpiór mały. I wszystkie pomniejsze płotki i ryby, Co brały na chleb i co nie brały. Kto się zamachnął, lub kto zawinił ? Czy zbój teutoński gdzieś wpuścił trutkę ? Czy alg złotych gromad kłąb się nasilił ? Dmie propagandy gnom w twardą tubkę. Na głównej, ważnej warszawskiej ulicy, W ciemnych zaułkach, gdzie życie wrzało, Gdzie młyny mielą dni i godziny, Się Państwa Naczelnik i grono zebrało. Stu gniewnych wyznawców było na sali. Gotowych na rozkaz sięgać po szablę. Naczelnik oznajmił - Autorytet się wali, Autorytet nasz tonie, donoszą kablem. Gdy mieszał herbatę z orientu, Purwy, Pomyślał potem - To prosta sprawa. Na wpół Robespierre, jeszcze nie Scurvy. Palec swój kładę na czole Zbysława. Jest sprawa, kto żyw biega na jednej nodze. Trzaskają drzwi, akta wzorowo. Sam Zbysław czerwony, w czerwonej todze, Rozkazał przesłuchać ofiary masowo. Zeznania kazał wziąć ofiar i świadków. Wystawiał nakazy z miną wręcz wilczą. Złapać mi, mówi, nędznych gagatków. Zbysławie - mówią - lecz ryby milczą. Zbysław, więc prasie historię przedstawił, O pladze nieznanej w historii zbawienia. Trzasnął aktami, paski poprawił I rzekł w łaskawości - do umorzenia. Prezes zaś w duchu zaklął dosadnie, Podumał, patrząc na rzekę zza szyby, Cóż, poczekajmy, aż poziom opadnie, Gdyż wtedy wypłyną nam grube ryby. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona) https://youtu.be/xS3SumbrgKQ1 punkt
-
@violettaBardzo dziękuję! Nie wiem, czy pięknie ale czasami tak bywa. :) Pozdrawiam. @wierszykiBardzo dziękuję! :)1 punkt
-
1 punkt
-
@Rafael Marius A widzisz u mnie na kompie też nie ma z tym kłopotu, ale na telefonie już tak, miewam, większy ostatnio...1 punkt
-
On zawsze był spokojny i opanowany. Jest bardzo bogaty, obecnie prezes zarządu dużej firmy. Zawsze był na wysokich stanowiskach, ale jemu to dobrze robi. Nie jest zestresowany i z zachowania taki sam jak w szkole. I to mi się podoba, bo niektórzy w takiej sytuacji życiowej stają się dumni jak pawie.1 punkt
-
1 punkt
-
niema jest ziemia Paradoksalnie, tak chyba jest właśnie, wszyscy miłośnicy haiku stąd się właśnie chyba biorą, z chęci zapanowaniem nad czymś zbyt indywidualnym, aby było w stanie do przekazania. Niemniej reszta świata wciąż próbuje :-) Pozdrawiam :-)1 punkt
-
Co ta glizda jada, że do rymu gada? A może to robak, co się w dziurę chowa. Chowa się dokładnie, czasem całkiem – na dnie. Buty mu wystają. Taki z niego pająk. Myśli niedosadne, w głowie tylko zamęt. Panny – krzyki słychać... Będzie piszczeć, dygać... Wagabunda – robal, co wszędzie się chowa. Wezmę go w paluchy – nie jest taki duży. Wy-puszczę na wolność...1 punkt
-
@Marek.zak1 -Mistrzu, czy zawsze trzeba odpowiadać szczerze? - Szczerze ci powiem. Nie zawsze. Czasem wystarczy mądrze. :)1 punkt
-
W głębi ich serc, ogromnym mrok panuje. Nie pragnie miłości, wszystko co dobre psuje. Byli na siebie źli, robili okropne rzeczy uwierz! Zło zmuszało ich, na twarzach gościł jedynie smutek. Dobrze znali granicę, bali prawdziwie kochać. Bo jak ktoś kto jest zły, ma dobrem operować? Choć zależało im, choć prawdziwie chcieli kochać. Nie odważyli się, mrok nie dopuścił słońca.1 punkt
-
@Berenika97 łatwo się wzruszamy- gdy widzimy w mediach, a ta domowa jest bezgłośna. Bo np, wypiszą ze szpitala, i każą nabierać sił w domu? Co wybrać- opłacić rachunki, wykupić leki, czy kupić dobre jedzenie? dziękuję dopiszę jeszcze. albo np. ktoś zachoruje- nie może pracować, nie opłaci rachunków, spirala długów, kłopotów i kółko się zamyka1 punkt
-
@Annna2 Pokazujesz jak system może zawieść najsłabszych. Szczególnie mocno wybrzmiewa kontrast między "spektakularną" śmiercią w mediach a cichą tragedią ludzi, którzy umierają nie z powodu braku wiedzy medycznej, ale z powodu ubóstwa. Ma w sobie zarówno ból, jak i głęboką empatię.1 punkt
-
Wiesz co, a ja akurat wczoraj wywaliłam przez okno takiego spasionego po lecie pająka, bo myłam okna :-) Mógł wrócić. :-)1 punkt
-
mogłabym ci powiedzieć, albo lepiej napisać - ale jak? kiedy słowa krople grzęzną w drodze do stalówki, a w międzyczasie supły pęcznieją w atramencie, zatykając ciszą moje ręce jak kamienie a kamieniami nie można mówić ani pisać trzeba je zemleć na pył - ale czas, czasy i pól czasu ile to czasu?1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne