Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 07.07.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
wiem jak bywa trudno pokonać opór świata im mocniej rozłożysz skrzydła tym wyżej nauczysz się latać7 punktów
-
Rozdzwoniła się znów ta słoneczna cisza, a wiatr zagwiżdże może tylko na palcach. Campo di Fiori tej wszechrzeczy pokusa, jak lustro płynie tam na odwilży walca. Barwnych karuzeli rozkoszą natchnienia, miarą krzyku, czy mistyfikacji oddechach. Brzaski i świty- dziś popioły milczenia, w głodzie bliskości i Fausta otchłaniach. Polne kwiaty, i dalej lubię Goethego. Oto świat w którym mewy już nie płaczą, kaskadą zdumień i nie wiem dlaczego. Dzieci znów językiem ptaków mówią. Cud miłości i hołd dla świata potomnych. grzechów pierwszych wiosny niepomnych.4 punkty
-
Powiedział mi czas zmartwiony: "Nie chcę pędzić jak szalony! Dla mnie też zegar tyka. Jego tykanie ciągle mnie dotyka."3 punkty
-
Bułka z pistacjami Pierwsze promienie słońca nieśmiało wślizgnęły się przez firanki, malując na ścianach delikatne, złote wzory. Róża siedziała na kanapie, otulona ciepłym kocem, z kubkiem kawy w dłoniach. Od kilku miesięcy budziła się wcześnie – nie z przymusu, lecz z potrzeby. Cisza poranka była jej schronieniem, chwilą tylko dla siebie, zanim świat zaczął wymagać i oceniać. Dziś jednak czuła się szczególnie samotna. Odkąd rozstała się z mężem, każdy dzień był próbą odnalezienia siebie na nowo. Spojrzała na portfel – dziesięć złotych. Uśmiechnęła się smutno. To wystarczy na bułki z pistacją, o których tyle słyszała od pani Heli. Podobno sprowadzane z daleka, wyjątkowe. Może ich smak osłodzi jej ten dzień? Zeszła do piekarni. Powietrze pachniało świeżym chlebem i cynamonem. – Dzień dobry, pani Helo – przywitała się cicho. Starsza pani spojrzała na nią z czułością. – Ach, Różyczko, przyszłaś po te bułeczki z pistacją? Niestety, dostawa się opóźnia. Przyjdź po jedenastej, powinny już być. – Dobrze, poczekam – odpowiedziała, choć w środku poczuła ukłucie rozczarowania. Nie chciała wracać do pustego mieszkania. Poszła więc do parku. Usiadła pod płaczącą wierzbą, której gałęzie tworzyły zielony parasol. Wpatrywała się w taflę stawu, gdzie kaczki leniwie sunęły po wodzie. Myśli plątały się w głowie – o przeszłości, o przyszłości, o tym, czego naprawdę pragnie. Nagle zobaczyła starszego pana, który zbliżał się powoli, opierając na lasce. – Dzień dobry – odezwał się uprzejmie. – Czy mogę się przysiąść? Róża skinęła głową. – Co taka młoda kobieta robi sama w parku? – zapytał z uśmiechem. – Odpoczywam. I czekam… na bułki z pistacją – dodała z lekkim rozbawieniem. Starszy pan roześmiał się cicho. – W życiu warto czekać na to, czego się naprawdę pragnie. Ja ożeniłem się dopiero po pięćdziesiątce. Wcześniej brałem, co życie przynosiło, bez zastanowienia. Dopiero potem nauczyłem się cierpliwości. Róża poczuła, jak jego słowa trafiają prosto do jej serca. Przez chwilę rozmawiali o życiu, samotności i marzeniach. Kiedy mężczyzna wstał, powiedział na pożegnanie: – Pamiętaj, nigdy nie bierz jagodzianek tylko dlatego, że nie ma jeszcze pistacji. Warto poczekać. Słowa te długo dźwięczały jej w głowie. Gdy wróciła do piekarni, pani Hela rozłożyła bezradnie ręce. – Jeszcze nie ma, kochana. Może jutro? Róża spojrzała na półki pełne słodkich bułek. Kusiły ją jagodzianki i makowce, ale w myślach usłyszała radę starszego pana. Uśmiechnęła się. – Dziękuję, poczekam. Wychodząc, prawie zderzyła się z wysokim, ciemnowłosym mężczyzną. Pudełko z bułkami wypadło mu z rąk. – Przepraszam! – powiedział, podnosząc je. – Mogę jakoś pani to wynagrodzić? – Róża jestem – przedstawiła się, czując nagłe ciepło w sercu. – Michał. Właśnie kupiłem bułki z pistacją w sklepie za rogiem. Chce się pani poczęstować? Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Przez moment wahała się, ale potem pomyślała: może to właśnie jest ta chwila, na którą warto było czekać. – Chętnie – odpowiedziała. Usiedli razem na ławce w parku, dzieląc się bułkami i opowieściami. Słońce wspinało się coraz wyżej, a Róża poczuła, że po raz pierwszy od dawna jest naprawdę obecna – tu i teraz. Czasem trzeba poczekać. Na bułkę z pistacjami. Na właściwego człowieka. Na szczęście, które przychodzi wtedy, gdy jesteśmy na nie gotowi.3 punkty
-
watro żyć marzyć śnić nie bać się prawdy zawsze sobą być bo to wszystko jedną klamrą spięte jest cudowne i piękne3 punkty
-
Walc z walcem jest mocno nieśpieszny Ciepły asfalt kusi żeby zgrzrszyć Czarna smoła wabi w czeluść piekła Raz dwa trzy Raz dwa trzy Zakrzepła Walec w walcu płynie jak Batory Liżą kocioł płomiemnne jęzory W wolnym tańcu suną powolutku Walc za walcem W takt dziwnego smutku3 punkty
-
Gdy nadchodzi milknie świat, nie pyta, nie odpowiada, a słowa łamią się na krawędzi ust. Tylko ona zna ciężar wspomnień i trwa wiernie przy mnie, zbierając bezdomne myśli. A gdy milczy zbyt głośno, moje serce bije wolniej i wówczas musi wystarczyć mi modlitwa.3 punkty
-
Zmruż oczy Nie jestem piętą ze spiżu co krwawe łzy wylewa nie byłem zwycięzca co triumfalny laur otrzymuję nie jestem w sumie nikim specjalnym na szczęście nie jestem tak długo można kim jeszcze lecz masek nie nosze mogę na to sobie pozwolić oczy zmrużyć i tak tutaj bajdurzyć i bedę pięknie opowiadał miałem może osiem lat do mszy służyłem było po mszy wystawienie Sanctissimum dorwałem do Agnus Dei wybiegłem przez zachrystię ale do toalety nie dobiegłem... zmruż oczy w każdej chwili życia dramat to nie śmiać się z Siebie reszta to tło mniej lub bardziej okoliczności się układają ale jak mawiał Arbiter Elegancji Życie jest śmiechu warte wiec pośmiejcie się ze mnie W życiu ważne to nie narobić smrodu ani w swoim łóżku ani przed ołtarzem bo są pewne świętości które szanować warto3 punkty
-
kiedym już znojem utrudzona za szybą księżyc watrą staje z kołysek boso wstają śpiące młodsze siostrzyczki ładnych bajek siadają sobie delikatnie gdzieś w przyramiennych zagłębieniach żeby rozplątać snom warkocze albo posplatać bez znaczenia pomiędzy szepty kładą wstążki ze smużką cieni w seledynach i dwa przybrzegi niedowiary w istną przecudność z tobą spinam nie ma przestrachów nie ma świata tylko rusałki i boginie uśmiechem srebrzą się półsennym pośród czarownych nieprzewidzeń2 punkty
-
Miliony róż a ja w tym ogrodzie tylko z nim muskam płatki róż ilekroć spojrzę mu w oczy. Innym razem jest lasem jednym z tych istniejących te dwadzieścia lat temu, takim niewinnym, pięknym, życiodajnym. Jest morzem, dalekosiężnym dobrem, workiem pękającym w szwach od nadziei. Jest łąką na której mogę odpocząć zresetować zwoje, poczuć ulgę. Jest... lampkami świecącymi tylko dla mnie tylko ja widzę w nim tyle uroku.2 punkty
-
Życie to Śmiech i płacz A śmierć To koniec niespodzianek I początek nowej Brutalnej rzeczywistości (Tam po drugiej stronie lustra)2 punkty
-
ogień zapatrzony w las płoną moje myśli artystka dotyka drzew stoję nie namalowany ludzką ręką2 punkty
-
2 punkty
-
Sypie się piasek klepsydry. Spadają dni z kalendarzy. Życie mierzymy czasem, a powinniśmy — chwilą, która w sercach się zdarzy. By każdy poranek miał sens, a dzień — obietnicą się stawał. Bo chodzi o to — naprawdę — byś w życiu się szczęściem napawał. Nie mów, że to już było. Lecz co, tak naprawdę, się stało? Ile uśmiechów, wzruszenia i dobra, które w Tobie zostało?2 punkty
-
@Hiala kwiat nocy uwiądł, proza dnia rozkwitła...☺️ pozdrawiam serdecznie @violetta po lecie znowu jest lato!😇 pozdrawiam!2 punkty
-
Pod niebem latają śmiercionośne drony a w nierozpoznanym do końca kosmosie szukamy bez sensu kolejnej czarnej dziury zawłaszczona prawda przez fejki i bzdury zdawkowe dialogi często przez smartfony to tego wieku najnowsze pokłosie Choć patrzysz na świat swoimi oczyma zamiast człowieka widzisz idealną AI zmęczony życiem myślisz nierzadko o końcu na razie czas pędzi do przodu jak ku słońcu a pewnie nikt nigdy go nie zatrzyma i masz teraz zmyślony nieboski raj2 punkty
-
1 punkt
-
Wielu bardzo ma tak w cenie, chociaż wiatr jest zagrożeniem, bo od morza i się zdarzy, że będziecie tuż przy plaży, a od lądu jeszcze gorzej, bo was może wywiać w morze.1 punkt
-
milczenie to nie wszystko milczenie to za mało (czasem po prostu brak słów) w milczeniu może tkwić upór i zakryta agresja (nie, bo nie!) milczenie jest nabrzmiałe milczenie jest bolesne milczenie to początek do oswobodzenia w ciszy1 punkt
-
Anna zrywa kłos za kłosem wybiera te najbardziej pękate w których ziarna napuchły od słońca mówią ilu ludzi tyle nieszczęść wiją się one niczym bluszcz między zbożem i tylko patrzeć pod nogi aby nie upaść przez witki dziś Matki Boskiej Siewnej krawężniki bieleją od wapna zewsząd nadciągają wozy przystrojone kolorowymi wstęgami panny jednakowo ubrane niosą w darze ukwiecone daliami proporczyki na ofiarę zapach mięty i ziół unosi się nad głowami zaorane zagony niebawem pokryje nasienie na urodzaj i łaskę pospołu w modlitwach ludzi jednoczysprawa Maryjka podpiera dłonią twarz w najświętszym obrazie wklejona w sielski krajobraz1 punkt
-
Znamienne są czyny w przestrzeniach dziejowych płynące po ścieżkach do gniazd utajnionych w tym szale błękitu przerosłe przez oczy powoje kart wpisów z sztambuchów wyrwanych. W oparach poranka śródpolne kompleksy tu lasów grądowych połacie mocarne tu wyżyn krajobraz wysoczyzn rozciętych przez wąską dolinę równiny dorzecznej. Na chełmskim księstewku mieszana osada granica od wieków na Litwie tu była i z pasem niczyim dolina Żółkiewki oddziela Rusinów od Polski właściwej. Tu boje zacięte król toczył Kazimierz tu Ludwik Węgierski przepędził Jerzego przyłączył do Polski Chełm z Rusią Halicką gdzie w szarży pokonał księcia litewskiego. Po śmierci Jagiełły znów nowe jest prawo z dwóch krajów zrównuje tu szlachtę na wieki a Gorzków umieszczon na rusi czerwonej tu wziął w krasnostawskim początek powiecie. Składając dziś dłonie rycerską pieśń niosę nade mną chorągwie łopoczą sztandary i pomna zasługi poprzednich pokoleń Maryja im darzy w gorzkowskiej powale.1 punkt
-
Epistemolożka z Poznania, znawczyni teorii poznania, twierdziła że Nietzsche nie napisał nicze- go, by warte było czytania1 punkt
-
A przyjść miał w chwale mroźnej godziny w wodzie się stopić w ogniu wystrzelić nie mieć przed sobą kłód ułożonych a za plecami obcych pacierzy. Roztaczać chwałę słów mojżeszowych spełniać zawiłe święte żądania jak popiół zebrać i morskie tonie rozstąpić z myślą wiary przetrwania. W tobie nadzieja a w torbie dziura a patrząc przez nią końca nie widać i co na niebie to w torbie twojej przez małą dziurę uchodzi życie. Ściskam roluję pod pachę wkładam by choć na chwilę zatrzymać proces lecz siły więdną a pod kopułą już w nowe ziarno przechodzi życie.1 punkt
-
1 punkt
-
@Wochen dziękuję 🙂 @piąteprzezdziesiąte nie wiem jaki obraz widziałaś Różalski stworzył cykl "Bukowych" przestrzeni Ja skupiłam się na tym co za sobą ta postać niesie zimno i niepokój Proszę zbyt dosłowne nie interpretować to takie moje niepokoje przelane na papier Dziękuję piękne za czytanie 🙂 @Wochen dziękuję 🙂1 punkt
-
1 punkt
-
faktycznie, włożyłbym ci skrzydła chciałbym cię widzieć w nimbie, w obłokach lecz dziś się od tego powstrzymam poszukam cię w szklankach czy stołach pamiętam - to z czasów młodości (!) "podręcznik dla źle zakochanych" miłość w poezji, poezje w miłości smak krwi pierwszej otwartej rany "Aniele - nigdy, to było pisane dziesiątki lat temu, o tęczy również zapomnij, to straszne, nad wyraz czcze i pstrokate, postulat twoich myślozbrodni" nie wiedziałem jak kochać, schodziłem jak każdy inny by kochał, na ziemię lecz kiedy na mnie przyszła pora wiedziałem już wreszcie - nic nie wiem na niebie zostawiłem gwiazdy zamiast chwycić się niebios - chwyciłem się krzesła uciekły mi twoje dźwięki, uroki i nazwy aż wreszcie żeś po mnie, połamanym przeszła1 punkt
-
@Berenika97 dzięki. Z tą metafizyką- Miłosz cenił Goethe- odwoływał się do młodego Wertera, lub w "Zniewolonym umyśle" do Fausta. Goethe był refleksyjny- zastanawiał się nad człowieczą kondycją. "Campo di Fiori- to wiersz- ale też plac targowy w Rzymie. Kiedyś spotkałam się z zarzutem, że Miłosz krytykuje Powstańców w Getcie Żydowskich, cieszy się z ich tragedii- to jest nieprawda. Podziwiał ich i cenił bohaterstwo. Blisko muru była karuzela- w niedzielę gwarny przy niej głos dzieci- a potem tylko dymy @Hiala dzięki @Leszczym dzięki. O dopiero wiem jak podziękować tym którzy nacisnęli serduszko, kurcze cały czas się uczę1 punkt
-
ta młodsza ze stoiska mięsnego mówi, że wczoraj nazbierała ponad sto prawdziwków a ta starsza na to, że i ona się wybierze ta obsługiwana na stoisku mięsnym mówi, że chciałaby pięć plasterków łososiowej a ta obsługująca na to, że maszyna nie działa ta chudsza za kasą mówi, że po sklepie chodzi facet z dużą torbą a ta grubsza na to, że i ona się wybierze ta obsługiwana przy kasie mówi, że chciałaby zapłacić kartą a ta obsługująca na to, że maszyna nie działa ten niższy przed wejściem...1 punkt
-
@Poezja to życie To jest w ogóle duże zagadnienie i to od wieków, bo czy można kupić czyste sumienie? W moim przekonaniu podkupić je trochę jednak można...1 punkt
-
1 punkt
-
Szpury w śniygu, ziosna i żniwowanie w lato, bo jasiań łu noju zawdy przychodziuła chibko. Grózki, Siostra i Matulka śwanto, to jek lelijo, nelki i zonenblumy z łogródka. Warnijoki mojó -spsik nie łoddoło. Do jeleni strzelać nie będę" oznajmia Steinbeck na polowaniu. A potem nad Jeziorem Mokrym spotka się z Małłkiem, porozmawia z Newerlym. Może zajrzał do Kurhausu, piramidę w Rapie widział, o geniuszu z Ławic słyszał. Konferencja teherańska a potem Jałta ustanowiła nowy podział Prus Wschodnich. Część południową otrzymała Polska, północna wraz z Królewcem przypadła ZSRR. Stawka większa niż życie" i wieczory w Siedlisku". Trudne powojenne życie warmińskich autochtonów, rugowania i bilety bez powrotów. Używanie mowy nie było mile widziane, więc powolne jej umieranie. Każda droga ma znak zapytania. Słońce jeszcze zakwitnie jak wielki słonecznik. Nią biegnę, kocham, Warmia mną pochłania. Zniknę deszczem wraz z melodią świerszczy. szpury- tropy chibko- szybko Grózki- Dziadkowie lelijo- lilia nelki- goździki zonenblumy- słoneczniki spsik nie łoddoło- sen niemożliwy (Gwara warmińska)1 punkt
-
@Annna2 pięknie piszesz kronikarzu o Warmii i jaka szkoda , że to już ostatnia część.Ale myślę, że jeszcze niejeden wspaniały wiersz warmiński przeczytam.POEZJA.1 punkt
-
1 punkt
-
kochałem na letnio kochałem i śniłem kochałem na chwilę w tamtą noc ciepłą własny1 punkt
-
uczepiłem się miłości jak szalony i nie puszczę z każdej strony barwą tęczy niebo gra struny prężą się nutami namiętności nie odpuszczę bom szalony no i czuję jeszcze takt a więc tańczę pięciolinią zawieszony lekkodusznie most zwodzony z walcem jestem za pan brat1 punkt
-
1 punkt
-
@Annna2Bardzo dziękuję. Ostatnio doceniam coraz bardziej ciszę i swoje życie w niej. A modlitwa (różnie rozumiana) jest jego częścią. Pozdrawiam. @Jacek_SuchowiczBardzo dziękuję, całkowicie się zgadzam. Wiem, jak ważne jest wyciszenie, przystanięcie i spojrzenie na świat i swoje życie z pozycji orła a nie żaby. Pozdrawiam. @violettaBardzo dziękuję za serduszko. @viola arvensisBardzo dziękuję za serduszko. Dziękuję za piękne wiersze i przemiłą dedykację. Staram się stosować Twoje słowa: " Z dystansem patrzę na życie, jak ćmy lubię swoje ukrycie". Serdecznie pozdrawiam.1 punkt
-
1 punkt
-
@Dagna coś w tym jest. Zwykle to co piszę "na kolanie" jest najlepiej odbierane. @Hiala spokoj- rzecz święta 🙂 Pozdrawiam ciepło. @Wędrowiec.1984 nie mam wątpliwości, ze to rozumiesz i odbierzesz wlaściwie.1 punkt
-
zapomniałam brzmienie tamtych słów wyblakł dotyk ciepłych dłoni i dziś nie widzę obok twojego cienia dla ciebie zniknęłam pomiędzy palcami czasu który spędziliśmy osobno drżenie powietrza mówiło że to tylko wypadek przy pracy który jednak twa zbyt długo dziś już trudno odnaleźć tamte ścieżki zapuściłam korzenie w innym sercu a wyrwanie ich byłoby zbyt bolesne może jutro może kiedyś może nigdy1 punkt
-
@Leo Krzyszczyk-Podlaś i co się stało że przestałeś-pozdrawiam z uśmiechem 😁fajnie1 punkt
-
Zapewne każdy skądś wyszedł, zostawił inne drzwi. Wstaw tu zaimek "ja" lub, jeśli wolisz, "my." A teraz jedziemy przez życie, nurkując w telefonach, zwalczając kaca przed "party," czytając o demonach I marząc o tym, że jest to - jedyny autobus Choć złudne to marzenia - za chwilę wsiądą oni: na jednym dworcu lepszość, na innym - doskonałość i nigdy nie będziesz pewien, czy twoja własna nieśmiałość - nie każe zostać ci tam, gdzie nie sprzedają miejscówek Choć zawsze można wysiąść, zakupić inny bilet Podobno "życie to podróż"? Zapewne. Tylko przejazdem. Przez smutne miasto: "Chwila" ...1 punkt
-
oczko w kamieniu napełnione deszczówką ptak pije wodę w kamiennym oczku napełnionym deszczówką kąpią się ptaki1 punkt
-
Pewnie kiedyś nie będzie i mnie i choć obok mojego, wielkim też ubywa świata, to jutro jak wczoraj w zimie spadnie śnieg a wiosny i lata będą strojne w kwiatach. I tak jak wtedy, kiedy mnie nie było jeszcze, liście niezmiennie kąpane na wietrze deszczem, będą się złocić jesiennie, Nic tu beze mnie się nie zmieni: wiosna kwieciem zaścieli dywany zieleni, a promyki słońca zapomną mnie szukać na ziemi. Nia ma już mewy padła łupem sokola mimo to morze niezmiennie jest i ziemia taka też jaką była wczoraj...1 punkt
-
Mam wrażenie że każdego dnia za wcześnie chowa się w sobie dzień. Nie boję się wtedy dotykać gwiazd. Rozżarzone płoną w ciemnych korytarzach, niosą światło w dłoniach, tulą się. Czuję ten biały dywan, może błękitny tak bardzo pragnę zapatrzeć się jak kreślisz autoportret w otchłani.1 punkt
-
Łzy smakują Tak jak zawsze Śmierć nie boli Już tak jak dawniej Oczy się śmieją A dusza płacze Bo życie to żart Kiepskiego poety1 punkt
-
Pożegnałam się z nim około szóstej nad ranem w Poniedziałek... mniejsza o datę. Impreza praktycznie dogasła; Amanda, pełniąc rolę gospodyni, podczas gdy ja byłam zajęta rozmową z Andrzejem, zamykała drzwi za kolejnymi gośćmi. Toteż, z osoby na osobę - czy też z wyjścia na wyjście - robiło się coraz bardziej pusto. Rozmawialiśmy aż do rana, do ostatnich chwil przed jego wyjazdem do swojego miasta i przed urlopem, który zaplanował - jeszcze przed poznaniem mnie - że spędzi w Chinach. Krótko przed tym, nim wyszedł, popatrzył do kalendarza w telefonie. - To jeszcze tyle dni, nim znów cię zobaczę... - powiedział markotnie. - Zleci - odpowiedziałam szybko obojętnym tonem, chcąc ukryć własny smutek. Zresztą: co da smucenie się? Wiedziałam, że z obiektywnego punktu widzenia mam rację. Minie ten czas nam obojgu: jemu szybciej niż myśli, a mnie... Właśnie: a mnie? Skreślałam na końcowo-majowej, a potem na czerwcowej, kartce ściennego kalendarza kolejne dni. Każdego dnia wieczorem, gdy kończył się, tuż przed pójściem spać. I patrzyłam na powoli malejącą liczbę tych, które przede nami pozostały. Istotnie, zlatywały. Myślałam, że będzie działo się to szybciej. Patrzyłam i myślałam, klnąc w duchu, że przez ostrożność nie podałam mu swojego numeru telefonu. - Nie, Andrzej, to za wcześnie - wykręcałam się, jak tylko mogłam. Z jednej strony zadowolona, że nie naciskał, a z drugiej zła, że tego nie robił. - Chcesz, żebym ci zaufała bardziej, to daj mi czas. Prosiłam: nie przyspieszaj. Tak, wiem: zostawiłeś mi swoje wizytówki. Ale z tobą jest inaczej. Ty... Wydawało mi się, że te dni miną ot tak. Jak klaśnięcie w dłonie. Jak powiedzenie: "Cześć". A najwyżej: "Dobrze, że jesteś". Mijały i zarazem nie. Dwunasty dzień Czerwca... trzynasty... czternasty. Och, Andrzej!... Myślałam. Jak jego podróż? Jak doleciał? Czy jest bezpieczny? To długa podróż. Szalony z niego człowiek, wybierać się tak daleko! Ale interesujący, ba! intrygujący. Także przez swoją ciekawość świata, nie tylko przez talent malarski i artystyczną działalność. Myślałam. Gdy wrócisz - jeśli w ogóle wrócisz, jeśli nie zmienisz zdania i nie okażę się dla ciebie mijalną znajomością, jeśli nie poznasz tam jakiejś Chinki, jak ja czarnowłosej - to co będzie z nami? Z naszą przyszłością? Zaangażujesz się naprawdę? Oddasz mi część swojego czasu, który dotychczas miałeś tylko dla siebie? Opuścisz swoje miasto i przeniesiesz się tu, aby być bliżej mnie tak, jak zapewniłeś? Jak daleko sięgnie twoje rozumienie moich problemów? Twoja cierpliwość? Jestem trudną osobą, o wielu sprawach wciąż nie zdążyłam ci powiedzieć! I wreszcie ja, ja sama! Tak dawno nikt był przy mnie blisko. Długo już jestem sama, tylko ze sprawami dnia codziennego, zdrowotnym kłopotem mojej mamy i z pracą. Czy jeszcze potrafię z kimś być?? Czy ty potrafisz?? Czas. Czekanie. Myśli. Dobrze, że kolejny dzień minął. Że chociaż jeden dzień bliżej do momentu, w którym zadzwonisz do moich drzwi umówionego dnia o umówionej godzinie. A gdy otworzę je z bijącym mocniej sercem, będziesz tam. Wręczysz mi kwiaty, moje ulubione goździki. A może peonie, jeśli jeszcze będą w sprzedaży. Wejdziesz, odsuniesz na bok trzymany bukiet, zapewnisz mnie: "Dobrze, że jesteś", obejmiemy się, przytulimy... Andrzej, zaczęło mi na tobie zależeć. Cholera, co narobiłeś?! Czekam twojego powrotu. Spotkania. Czas mija. Myślę. Lipiec się zbliża... Hua-Hin, 14. Czerwca 20251 punkt
-
Dawniej każdy poranek pachniał złotem. Słońce wschodziło nad wzgórzami i bez słowa kładło na dachach ciepło, które otulało serca jeszcze przed pierwszą kawą. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Niektórzy mówili, że światło stało się zbyt białe, inni że zbyt blade. Starzy ludzie w wioskach patrzyli na nie z lękiem, dzieci – z obojętnością. A ono wciąż tam było. Na niebie. Zawsze na niebie. I właśnie to było najbardziej niepokojące. „Nie czuć go” – mówiła codziennie staruszka Maja, siadając na swojej drewnianej ławce. „Kiedyś czułam, jak przechodzi przez skórę i dociera do duszy. A teraz… tylko patrzę, ale nie widzę.” Ludzie zaczęli snuć domysły. Czy to przez dymy, które wznosiły się z fabryk po drugiej stronie wzgórz? Czy może przez coś bardziej niewidzialnego? Przez rzeczy, których nie da się zmierzyć – jak strach, obojętność, rozpad miłości? Niektórzy szeptali, że prawdziwe słońce już dawno zgasło. Że to, które świeci teraz, to tylko replika – sztuczna kula światła stworzona przez tych, którzy chcieli kontrolować nie tylko czas, ale i nasze nastroje. „Zamienili nam światło serca na światło technologii” – pisał ktoś na ścianie opuszczonej stacji meteorologicznej. Ale pewnego dnia przyszedł chłopiec. Miał na imię Elian. Pojawił się znikąd, w butach z błota i z patykiem zamiast laski. Nie zadawał pytań. Siadał pod drzewami i mówił do liści, do wiatru, do kamieni. Ludzie uznali go za dziwaka, ale dzieci zaczęły go słuchać. A potem coś się wydarzyło. Pewnego ranka, kiedy Elian stał na wzgórzu, zamknął oczy i rozłożył ramiona. Słońce – blade i nieruchome – zaczęło wypełniać się ciepłem. Powoli, bardzo powoli, niebo poruszyło się z westchnieniem. Jakby przypomniało sobie, że kiedyś umiało kochać. W ciągu kilku dni ludzie zauważyli zmianę. Ptaki zaczęły śpiewać wcześniej, a cienie drzew znowu stały się miękkie. Staruszka Maja płakała z radości: „To ono. Prawdziwe. Wróciło.” Ale Elian powiedział tylko: – Ono nigdy nie zgasło. To my przestaliśmy świecić od środka.1 punkt
-
Wstała, aby nastawić kolejną piosenkę. Podeszła do zawieszonej w rogu pokoju półeczki o trójkątnym kształcie: takiej w sam raz, aby postawić na niej mały głośnik i oprzeć telefon. Odczekałem moment i wstawszy, podszedłem do niej. - To jest ta właściwa chwila - uznałem. - Dosyć przemyśliwania. Dosyć czekania. Zobaczę, jak zareaguje. Stanąłem tuż za nią i objąłem ją w pasie. Powoli, obiema rękoma. Umiała świetnie panować nad sobą, bo ani drgnęła. Ale zareagowała na przygarnięcie: westchnienie, chociaż bardzo ciche, było jednak słyszalne. Chwilę trwało, nim lekko obróciła głowę. - Andrzej - w głosie Marty zabrzmiało zdecydowanie pół na pół z wątpliwością. - To za wcześnie. Miałeś nie przyspieszać... - Nie posuwam się dalej - odpowiedziałem pewnym tonem, wyczekując kolejnej reakcji. Po kolejnej chwili odchyliła głowę, opierając ją na moim ramieniu. - Chcę, żebyś mnie słuchał - powiedziała. - Brak słuchania jest dla mnie równoznaczny z brakiem szacunku. Jako trener personalny miałam do czynienia z różnymi kobietami i z mężczyznami, oczywiście. Najczęstszym problemem w relacjach jest właśnie niesłuchanie, biorące początek ze wspomnianego. Tak więc przesuwania granic wystarczy na ten wieczór. Ale - lekki uśmiech dał wyczuć się w jej głosie - zatańczyć możemy. Ta melodia będzie w sam raz. Chodź - specjalnie odsunęła się o krok, potem o jeszcze jeden. Wyciągnęła rękę. - Do przytulania nie trzeba cię zachęcać, ale do tańca już tak? - Marta zrobiła adowierzającą minę. - Bo uwierzę, mruknęła. - Aha! - Czyżbyś miała wyłączność na testowanie? - odmruknąłem. - Bo uwierzę. Aha! - powtórzyłem za nią. - Tańczymy - w ponagleniu dał się zauważyć kolejny uśmiech. Melodia rzeczywiście była w sam raz. Do wolnego tańca, pozwalającego objęciom wyrażać sobie część nas samych. - A więc zależy ci na mnie - zainicjowała rozmowę, gdy usiedliśmy. - Jak bardzo? Przełknąłem banalność oczywistego stwierdzenia o bezpośredniości. Ale bezpośredniość pytania domagała się odpowiedzi. Równie otwartej. - Bardzo - odparłem uznając, że ujęcie jej dłoni będzie wyglądało sztucznie, wbrew pozorom kontrastując - a nie współgrając -:z odpowiedzią. - Przyglądałem się tobie. Słuchałem. Obserwowałem. Rozważałem i analizowałem. Ty mi przyglądałaś się również. Pewne twoje zachowania, a dokładniej mówiąc pewne odruchy, powiedziały mi więcej niż słowa. Będąc tacy, jacy jesteśmy, możemy zbudować coś naprawdę pięknego i wartosciowego. A więcej uczuć... - Więcej uczuć? - spojrzała z ukosa. - Tylko nie mów, że się zakochałeś, bo uznam to za czerwoną flagę. - Pozwolisz, że skończę? - odwzajemniłem spojrzenie. - Przecież i ja nie jestem tobie obojętny. Jest więc pomiędzy nami uczucie przywiązania - ostrożnie dobrałem słowo. - Wzajemne polubienie. Wiesz to przecież, nie tylko czujesz. A więcej uczuć i pogłębienie więzi przyjdzie z czasem. Twarz Marty zastygła w napięciu. I w adowierzaniu, zupełnie jakbym przed chwilą opowiedział jej o czymś całkowicie awiarygodnym. Zatrzymała na mnie wzrok i patrzyła. Patrzyła. Spoglądała w milczeniu. Trwało to naprawdę długie chwile, a emocje z jej twarzy i oczu nie znikały. Wreszcie odetchnęła. Poruszyła się i sięgnęła po kanapową poduszkę, po czym położyła mi ją na kolanach. - Przesuń się - gestowi towarzyszył następny uśmiech. - Chcę móc patrzeć ci w oczy, gdy będziesz opowiadał swoją wizję naszej przyszłości i odpowiadał na moje pytania... Hua-Hin, 8. Czerwca 20251 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne