Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 14.06.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. zielone oczy agrestu spoglądają ukradkiem spoza sztachet bluszcz szczelnie oplótł wystające zadry dech pod ścianą przelewa się beczka deszczówka raz po raz chlupocze wypełniając brzegi w płatkach dzwonków mszyca Anna rośnie jak trawa do nieba łagodnieje w świetle zroszona deszczem ptaki uważnie patrzą w niebo za las tam wśród połamanych konarów mgła osiadła matowiąc przestrzeń została niepewność o jutro
    8 punktów
  2. tam za domem gdzie stała lipa wysoka zaćwierkana wieża babel z której wróblowate zaglądały do okien i tam gdzie stała wierzba płacząca obudowana wianuszkiem drewnianych szopek muśniętych tajemną wiedzą w których pan Edmund parał się radosną alchemią przemieniając ostre kolory w pastelowe opowieści o drugiej wojnie światowej po czym zmęczony głaskał czule futerka królików a ja majsterkowałem przy słowie kultywator czym sprawiałem szczerozłośliwą radość swoim starszym kolegom
    4 punkty
  3. wpuszczam do domu zapach powietrza moje ciało kwitnie pastelowymi gerberami łodyżki lekko tańczą po plecach pocałuj muśnięciem zorzy
    3 punkty
  4. tylko w nocy kochankami ciemności księżyc i gwiazdy.
    3 punkty
  5. Autorzy: Tekst - Michał Leszczyński Rozmowa z AI - Krzysztof Czechowski Muza i głos - AI. Szale radości Ref. Dzyń dzyń tańczy dżin tańcuje dżin taki dzień taka noc a także taki jin dotkniesz artefaktu wyskoczy ci na scenę zaczaruje ciebie unikalnym tekstem oby ważne oby cięte i oby nie drętwe i bum Rób co chcesz i tyle ile od siebie wymagasz tańcz, śpiewaj, żyj, żuj a nawet doświadczaj otwórz drzwi rabanowi i zapracuj na ciszę śmigaj szybciej a nie wolniej z ważną wolnością Otul się własnym i własnością niczym szalem świat uwielbia wygłupy oraz nietuzinkowi rulez próbuj testuj poszukaj prywatnego braku granic również na niniejszą piosnkę otwórz swój umysł Świat i ciebie poprosi o rozwagę argumentów każe ci używać szali, szelek, amuletów i wagi będziesz miał niejeden raz szczęście na szali będziesz tam miał niejedną przeogromną troskę Ref. Dzyń dzyń tańczy dżin tańcuje dżin taki dzień taka noc a także taki jin dotkniesz artefaktu wyskoczy ci na scenę zaczaruje ciebie unikalnym tekstem oby ważne oby cięte i oby nie drętwe i bum Dotkniesz niekiedy osobliwego szaleństwa jeśli tylko możesz przypatrz mu się uważnie szaleństwo to nie jest wiersz i nie jest to piosenka nawet zamroczone czy upojne uniesienia nie są nim (ile razy tu powtarzać że każda piosenka jest dobra?) Nie słuchaj tylko szalonych dziwnych rozkazów rzeczy co każą nam robić na darmo i za darmo ludzie oczekują pomocy i mocy wielu wybaczań troski uczuć a nie wyboistych torów setek przeszkód Czuć radość cóż zawsze jest tutaj z kogo i z czego co najwyżej jakoś głębiej trzeba wniknąć i znaleźć odkryć uaktywnić wysączyć drążyć i wynajdować a potem jak ważną poezję wewnątrz ją eksplorować Ref. Dzyń dzyń tańczy dżin tańcuje dżin taki dzień taka noc a także taki jin dotkniesz artefaktu wyskoczy ci na scenę zaczaruje ciebie unikalnym tekstem oby ważne oby cięte i oby nie drętwe i bum Nie graj muzyku życia w grę kto tutaj winny pomyśl raczej że wszyscy są z gruntu niewinni przeszłość twoja i moja i nasza musiała być trudem każdy niespokojnie wlazł w śliskie kilkanaście kałuż Tekst tej piosenki jest też moimi kajdankami nawet tekściarzy zniewoli czasem jakiś pomysł miałem tu tylko wykreować czternastą piosenkę masz ją tak jak ja musiałem się nad nią nasiedzieć (proszę proszę danie podane do stołu o proszę o proszę) Wbiłem sobie w głowę kajdanki ze słów słowa sądziłem, że mogą mnie wyzwolić myliłem się bo jestem ich dużym podwładnym nawet te ładne dyktują autorowi co ma robić Ładne słowa też ładnie proszą ciebie o taniec nakazują ci słuchaczu polubić ten taki ton taktu ten tego i owego po co po to zabawa ta taka nawet te słowa cyk pstryk nabiją kogoś w butelkę (jak to jest współczuć odbioru odbiorcom?) Ref. Dzyń dzyń tańczy dżin tańcuje dżin taki dzień taka noc a także taki jin dotkniesz artefaktu wyskoczy ci na scenę zaczaruje ciebie unikalnym tekstem oby ważne oby cięte i oby nie drętwe i bum
    3 punkty
  6. mieni się czerwiec łąką pełną stokrotek wplecionych w trawę
    3 punkty
  7. Nie zawsze można być sobą czasem sie w tym nie mieścimy jesteśmy sobie obcy Nie zawsze to co obok cieszy bywa że mocno boli mimo iż bliskie Nie zawsze mamy racje bywa że przegrywamy nie dajemy rady Nie zawsze nasze myśli są jasne jak gwiazdy bywają ciemne Nie zawsze prawda faktem bo życie to tylko moment który czasami kłamie
    2 punkty
  8. Warto czasem przystanąć, odczekać krótką chwilę, przed lustrem, w półmroku oświetlanym przez świece oczu tak żółtą i ciepłą barwą, jak dzień późnego sierpnia, którego tak nie chcę stracić. Ze świec wytapia się wosk. Ludzie woskiem stopionym rysują obraz przyszłości, ładnej, lecz nieprawdziwej - co z tego, że nieprawdziwa? Kolejny galon wosku przyniósł ze sobą postać. Kim jesteś? Czy to Ikar? Nie, Ikar już dawno upadł. Za co? Dlatego, że umiał marzyć? Nie. Zdradził go własny wosk - rozmoczył pióra skrzydeł i w jego kałuży do dzisiaj tonie złudzony barierą na niebie.
    2 punkty
  9. Miała dysonans, ta nasza koleżanka z klasy. Podobnie jak ta nasza koleżanka ze studiów. Istotę zrozumiałem dużo później, jak urosłem w lata i spotkałem już odrzucenia. Jako rówieśniczka podobała nam się nie aż tak i nie nawet i wcale nie za bardzo. Tymczasem jako młodość gdzieś tam na ulicach miasta uchodziła za czarującą i przepiękną, wspaniale brylowała przechadzając się tak jakoś nie ukradkiem pośród różnych męskich, starszych i nieco poskręcanych już wiekiem oraz przyzawiedzionych doświadczeniem i niekiedy przyćmionych marzeniem tęsknot. Najwidoczniej dziewczyny tak już mają. Warszawa – Stegny, 14.06.2025r.
    2 punkty
  10. Rozpocznę od uwagi, że poniższy tekst, będący przedstawieniem osobistej obserwacji, może chwilami sprawiać wrażenie subiektywnego. Tajowie. Myli się ten, kto przypisuje Tajom powszechną lub bezwyjatkową pozytywność. Aczkolwiek w pierwszych - dosłownie - chwilach po przekroczeniu granicy i w pierwszych bycia na tajskiej ziemi spotkałem się z życzliwą pomocnością urzędników imigracyjnych - chodziło o uzyskanie koniecznego do wjazdu cyfrowego kodu, to wkrótce później upór sprzedawczyni biletów do autobusu, jadącego z Bangkoku do Hua-Hin, który dotyczył zamiaru "wciśnięcia" - dosłownie - biletu na autobus odjeżdżający za dwie godziny zamiast sprzedaży biletu na najbliższy, na który czekałbym pół godziny - trudno nazwać pozytywnym. Z punktu widzenia energetycznego wydaje mi się acelowym i awłaściwym dalsze opisywanie tej sytuacji. Dość będzie stwierdzić, że wydane na bilet pieniądze otrzymałem z powrotem, zaś do pod drzwi opłaconego wcześniej hotelu w Hua-Hin - położonego w odległości dwustu kilometrów - pojechałem bezpieczną taksówką, płacąc cenę osiemdziesięciu sześciu dolarów. Zbyt wyraźne podkreślenie taniości przejazdu wydaje mi się zbędnym. Przejazd ten zajął około dwóch godzin, autobus zaś potrzebowałby na przemierzenie tej trasy zdecydowanie więcej czasu. Na marginesie dodam, że ruch w Tajlandii - tak samo jak w Wielkiej Brytanii - jest lewostronny. Podkreślę natomiast, że ze znajomością języka angielskiego wśród Tajów bywa różnie. Tak samo jak z prawdziwością odpowiadania na zadane przez osobę spoza ich kraju pytanie; Tajowie mają przemożną tendencję do potakiwania nawet wtedy, gdy wiedzą, że mówią nieprawdę. Ceny. Zacznę od podania informacji, że tysiąc tajskich batów - tak nazywa się waluta Tajlandii - w obecnej chwili przelicza się na sto czternaście polskich złotych i dwadzieścia siedem groszy. Dalsze przeliczenia, drogi Czytelniku, możesz poczynić sam. Za bardzo tani, jednodaniowy obiad w przyulicznej restauracyjce - ryż z kurczakiem - zapłacisz pięćdziesiąt batów. Za droższy, czyli ryż plus wołowina plus napój - sto pięćdziesiąt, sto sześćdziesiąt batów. Za średni, wciąż jednodaniowy, czyli ziemniaki, kotlet schabowy smakujący zupelnie jak polski , surówka i piwo koszt wyniesie Cię dwieście pięćdziesiąt. W lokalu spełniającym zachodnie standardy - mam tu na myśli włoską restaurację "Emma" - za spaghetti z przystawkami zapłacisz czterysta pięćdziesiąt batów; dodawszy setkę cytrynowego likieru limoncello podwyższysz rachunek o kolejne sto. Taksówkarz za piętnastominutowy kurs zażyczy sobie dwieście, dwieście pięćdziesiąt batów. Za godzinny masaż w prywatnym saloniku należność wyniesie, w zależności od miejsca, od trzystu do czterystu batów. Napiwki wypada dawać. Bardzo. Z oczywistego powodu. W przyulicznych stoiskach można śmiało, bez obaw, kupować owocowe smoothie z lodem. Kupiłem i spróbowałem ananasowego. Nie szkodzą, a kosztują połowę tego, co w kawiarni: odpowiednio czterysta i osiemset batów. Ze słodyczy polecam baskijski sernik, dostępny w różnych wariantach. Przyroda/pogoda. Obecna pora deszczowa jest taką wyłącznie z nazwy. Od mojego przyjazdu osiem dni temu deszcz padał tu tylko trzy razy przez - w sumie - około półtorej godziny. Słońca jest pod dostatkiem, temperatura w granicach trzydzieści jeden do nawet czterdziestu stopni. Woda w Zatoce Tajlandzkiej - w której mieszkają sobie małże, kryjące się w przedstawionych poniżej muszlach, malutkie kraby oraz "żyjątka" - zachęca do kąpieli, natomiast piasek plaży do chodzenia po nim boso - już nie. Odradzam. Namawiając jednocześnie na włożenie ochronnego kapelusza; godzina do dwóch, spędzone w operującym tak intensywnie Słońcu wystarczą, aby poczuć się źle. Na koniec ciekawostka, dotycząca dostępnych w sklepach, również w popularnych "Seven-Eleven" i "Lotus" - czyli dawnym Tesco - wodach i napojach. Gdy zapytać miejscowego sprzedawcę o gazowaną wodę, ów z punktu pokaże Ci Coca-Colę, Fantę, Sprite'a czy Pepsi. Jeśli chcesz nabyć wspomnianą, należy pytać o "soda water". Natomiast woda to woda - po prostu naturalna. Ze zrozumiałego powodu nie przedstawiłem tu informacji o charakterze formalnym - jak chociażby te o wizach. Hua-Hin, 10. Czerwca 2025
    2 punkty
  11. Płynę (Nie zginę) I jak liście Na wietrze Uniosę się I wciąż będę grać W tej trudnej grze Zwanej życiem
    2 punkty
  12. i lubię opalać nogi ale czoła już nie nie tyle w chustce lepić pierogi ile skry mrozu łapać jak miech głęboką zieleń oczyma wodzić może w ramiona przygarnie mnie gdy w suchym korpus chłonie odważnie balon emocji w rwącym się śnie gdy sypki parzy blade podeszwy ożywia złącza neuronów kwarc a w chmurze polar uszy tak pieści śnieg się zawiesza na czubku garb gdy palce kreślą pod przezroczystą taflą ósemki z jaskółczych gniazd wyfruną w oddech najcichsze z pieśni tyle by całym i żywym. Klaud I Lubię opalać nogi, ale czoła już nie. Nie tyle w chustce lepić pierogi, ile skry mrozu łapać jak miech. Głęboką zieleń oczyma wodzić, może w ramiona przygarnie mnie, gdy korpus w suchym odważnie chłonie balon emocji w rwącym się śnie. Gdy sypki parzy blade podeszwy, złącza neuronów ożywia kwarc, a w zimnej chmurze to polar pieści, śnieg się zawiesza — na czubku garb. Gdy palce kreślą pod przezroczystą taflą ósemki, z jaskółczych gniazd wyfruną w oddech najcichsze z pieśni — ważne, by całym i żywym tak.
    2 punkty
  13. chcąc się upewnić czy gdy miasto śpi parkowymi alejami spacerują jego sny za drzewem ukryty cichutko czekałem lecz zamiast snów dwa cienie ujrzałem cienie które mówiły brakuje nam jednego więc następnej nocy przyjdziemy po niego wystraszony bardzo zawróciłem do domu a gdy rano wstałem pomyślałem po co komu tyle snów i zacząłem śmiać się z własnego
    2 punkty
  14. na leśnej drodze bezmyślność i głupota puste butelki
    2 punkty
  15. obietnice jak latawce zachwycają pięknem gdyby tak... podziwiamy je dają chwile nadziei odrywamy się od ziemi tam w przestworzach wspaniały świat nie musimy śnić o jutrze już dziś je pokazano nagle zerwał się sznurek obietnice uleciały w siną dal wracamy do codzienności świat nie lubi pustki w górze następny latawiec z piękną przyszłością 5.2025 andrew
    2 punkty
  16. @melorymy zainspirował/zainspirowała mnie do napisania tego pastiszu. Mam nadzieję, że mistrz Leśmian się o to nie pogniewa. Dwoje ludzieńków 2.0 Dwoje kochanków, sercem tak podobnych do siebie Się szukało nawzajem, razem mieszkać chcąc w niebie. Kiedy miłość poczuli, to od pierwszej już chwili Jeszcze się nie spotkali, już za sobą tęsknili. Dla niej bitwy by staczał, rwać pragnęła dlań kwiaty, Jakiż świat był w dążenia i marzenia bogaty. Bez poznania mijali z bliska się i z oddali – Nie wiedzieli o sobie, bo się przecież nie znali. Aż w niepoznawaniu żywot dożywocili, Pochłonęła oboje gleba w tej samej chwili. Nie spotkali się ciałem, więc szukali się duchem, Zaszumiały przestworza trochę czarne i głuche. Dusze hen uleciały, gdzieś do nieba czy piekła, Tylko pamięć za nimi grzmiała po grobach wściekła. A wściekała się wściekle, acz na koniec skończyła – Na wytartych nagrobkach opuściła ją siła. Wtedy ciała kochanków rozsypały się w prochy, Powiał wiatr przeznaczenia, mieszał wszystko po trochu. Proch przemieszał starannie, złączył pod głazu bryłą, Lecz ludzieńków na świecie już niestety nie było. Marek Thomanek 08.05.2025
    1 punkt
  17. tacy radośni tacy młodzi tacy szczęśliwi teraz on zgięty w pałąk idzie o dwóch kulach ona za nim z laską kochają się to widać choć postronni mogą uważać inaczej cierpienie to maska ciało - bolesny bagaż on prowadzi ona ufa
    1 punkt
  18. można przyglebić i się ubrudzić ale też podnieść i wyjść czystym jak złoto!
    1 punkt
  19. Basen publiczny, to nie jest miejsce, gdzie możesz przeżyć miłosne szczęście, Gdy na coś liczysz, to, moim zdaniem, najlepiej będzie, licz na pływanie.
    1 punkt
  20. Co moze sie stac w sekundę Można się narodzić Umrzeć Można spojrzeć przez okno Ułożyć rym Mozna się zakochać Nienawiść zabiera więcej czasu Można mrugnąć Można coś zacząć lub skończyć Wszystko i nic Świat się zaczął i zniknie w sekundę
    1 punkt
  21. obiecaj mi solennie że stu gwiazd diamenty zobaczę wkrótce jak Zodiak na astralnej ścieżce i jutro i pojutrze w sposób niepojęty będzie po stokroć cieplejsze , boskie oraz lepsze strun kosmicznych wiązki i pęki tachionów powiodą mnie do raju ,błękitnej laguny a dzieża pełna neutronów i boskich protonów da powód do podziwu chwały i do dumy Astat. Wanad. I Brom.Układ okresowy lśni jak Zodiak srebrzyście wokół mojej głowy i z podziwem śmiem twierdzić - wiwat archimedes że Sezam się otwiera jak silnik Mercedes !! oto święto fizyków i matematyków Algebra emocji !! wiosna eksploduje zielenią w boskiej Kapadocji !!
    1 punkt
  22. @violetta I potem w mózgu powstaje blokada, stąd: święta wojna... Łukasz Jasiński
    1 punkt
  23. @Łukasz Jasiński samo pismo jest bajką, ale gdy czytasz z modlitwą, staje się świętą.
    1 punkt
  24. @Łukasz Jasiński poczytaj sobie pismo święte:) Izrael to imię zmienione od Jakuba, ta ziemia należy do ludów Abrahama, Jezus był Semitą i jest potomkiem Abrahama. A Semici wywodzą się od jednego synów Noego Sema. Pozostali jego synowie mieli imiona Cham i Jafet. Nawet te imiona wskazują ci drogę. Obecni potomkowie Chama to Palestyńczycy inaczej Filistyni. A co ciekawe od Jateta jest Magog, Meszek, Tubal czyli przyszli uczestnicy wielkiej wojny, która wydarzy się na arenie międzynarodowej Goga:)
    1 punkt
  25. @violetta Prezydent Rosji - Władimir Putin, prezydent Turcji - Recep Tayyip Erdogan i sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych - Antonio Guterres - potępili atak Izraela na Iran, a co robią: prezydent Andrzej Duda i prezydent elekt Karol Nawrocki? Tak więc: w imieniu Narodu Polskiego, który - według ostatnich sondaży - jest po stronie Palestyny, ja - poeta Łukasz Jasiński - kategorycznie potępiam atak Izraela na Iran! O opinię w sprawie konfliktu palestyńsko-izraelskiego - "Rzeczpospolita" - zapytała Polaków z wyższym wykształceniem i na pytanie: czy Izrael popełnia zbrodnie wojenne prowadząc działania w Strefie Gazy - ankietowani odpowiedzieli w następujący sposób, dokładnie - w ten sposób, tak - w ten sposób: - tak - siedemdziesiąt procent, - nie - siedem procent, - nie mam zadania - dwadzieścia pięć procent. Łukasz Jasiński
    1 punkt
  26. Na wschodzie wiatr zatoczył koło, zabrał wszystkie liście i połamał liche drzewa. Opustoszał krajobraz, tylko naga ziemia została i czerwień nieba która nad nią się unosi. Dwoje ludzi stroje prawnicze ubiera. Jeden będzie bronił drugi oskarżał. Rycerstwo drogą jedzie z pieśnią na ustach. Czerwone ślady zostawia Bóg im drogę toruje. Mężczyzna krzykiem kruszy mury inny kijem morze rozdziera. Obaj Bogu są wdzięczni. Ocaleni są szczęśliwi przegrani zginęli po jednej stronie Bóg stanął jednym życie darował. Nastąpi długie milczenie i nie kończąca się cisza. Potem tryumfować będą przegrani zamilknął. Woda w swych głębinach ich ciała ukryła. Swoje rydwany pozostawili. Wygrani Bogu świątynię budują. Obrońca krótką mowę wygłosił parę słów i tylko tyle. Bóg został ocalony, prokuratora nikt nie słuchał.
    1 punkt
  27. Dziękuję. Spokojnie jest jak każdej innej demonstracji teraz. Dopiero teraz wnusię zauważyłem. Jesteś u niej?
    1 punkt
  28. @Rafael Marius życzę zdrówka:) nie powinna mieć coś takiego miejsca jak parada. To jest dzicz.
    1 punkt
  29. A propos różnorodności. U mnie była dziś na osiedlu parada równości, ale nie oglądałem na żywo jedynie w necie. Zdrowie nie pozwala na wyjście. A szkoda, bo takich cudaków jak tam nigdzie się nie zobaczy.
    1 punkt
  30. @Rafael Marius w moich są i rosną sobie same różnorodnie :) To jest mój najjaśniejszy świetlik, kupuję jej wózek, bo w obecnym nóżki wystają :)
    1 punkt
  31. @wierszyki Tak to rodzaj niepoznania lub wręcz odwrotnie poznania aż za dobrze :) Pozdrawiam. @Rafael Marius Tak, myślę że są.
    1 punkt
  32. @Leszczym Są takie dziewczyny co podobają się starszym, a wśród rówieśników nie mają wzięcia.
    1 punkt
  33. @violetta Pani tok myślenia jest bardzo płytki i dlatego też nie potrafi pani obiektywnie oceniać danej sytuacji na kuli ziemskiej - to nie prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej rządzi - Donald Trump, tylko: wiceprezydent Marco Rubio - ultraortodoksyjny katolik i neokonserwatywny syjonista, jasne? Nie myśli pani przyczynowo-skutkowo, tylko: magicznie - jak naiwne dziecko... Jednak: nie wyszło mu wciągnięcie Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej do wojny z Iranem, podobnie: nie wyszło mu wciągnięcie Polski do wojny z Federacją Rosyjską, dalej: reakcja polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej była opanowana - żadnej paniki, jasne: zdania nie zmienię - jestem pogańskim racjonalistą - libertynem i intelektualnym biseksualistą - uniwersalnym, powtarzam: to ich wojna religijna - judaizmu, chrześcijaństwa i islamu - sekt monoteistycznych i ich przybudówek takich jak - świadkowie jehowy, protestanci, mormoni, ateiści, chasydzi, iluminaci, szataniści, badacze pisma świętego, przedsiębiorstwa holokaustu, płaskoziemców, turbosłowianów, koszer nostry i temu podobnych pomyleńców - dogmatycznych, ideologicznych i doktrynalnych - masoni, wolnomyśliciele i poganie nic wspólnego z nimi nie mają. Łukasz Jasiński Łukasz Jasiński
    1 punkt
  34. @violetta Bzdury! Hamas jest organizacją narodowowyzwoleńczą i został stworzony przez Mossad za przyzwoleniem Centralnej Agencji Wywiadowczej - CIA, cel: kontrolowanie władzy w demokratycznym państwie - Palestynie, tak: ma pani prawo do własnego zdania, ja - też i tym bardziej: mam prawo demaskować głupotę i niszczyć w zarodku agresję, także: zawstydzać, ośmieszać i kompromitować - adwersarzy - używając czystej logiki i merytorycznych argumentów opartych na realnych faktach - dowodach. Łukasz Jasiński
    1 punkt
  35. @violetta Nie, ateistą nie jestem - ateiści również należą do sekty monoteistycznej i nie piszemy "poganem", tylko: poganinem i proponuję, aby pani poszła do szkoły - nie będę marnował czasu na mentalną agresję - pasożytującą energię, wtórny analfabetyzm - nieuctwo i znaną na tym portalu - donosicielkę, nie - nie sprowokuje mnie pani w celu zablokowania mi konta, jednakże: dziękuję za rozmowę, acha, panu Grzegorzowi Braunowi nic nie grozi - jeśli będzie bardzo gorąco - zostanie ułaskawiony przez pana prezydenta elekta Karola Nawrockiego. Łukasz Jasiński
    1 punkt
  36. I na moim świecie przeszłość miesza się z przyszłością.
    1 punkt
  37. @violetta Największymi antysemitami są sami żydzi, którzy mają problem z własną tożsamością i próbują przywłaszczyć sobie cudzą tożsamość - osiągnięcia, nie łaska przywłaszczać sobie tożsamość osób bezdomnych, bezrobotnych i bezproduktywnych - pasożytów? Zresztą: jak ja mogę być antysemitą, kiedy to - do tańca na balu maturalnym poprosiłem najładniejsze dziewczyny - Polkę pochodzenia ukraińskiego i Polkę pochodzenia żydowskiego, natomiast: wychowawczyni - sama mnie poprosiła do tańca, więc? A tak poza tym: w Polsce wolno uprawiać seks z osobami, które ukończyły szesnaście lat - za zgodą rodziców lub prawnych opiekunów, wolno również brać ślub cywilny pomiędzy tymi samymi płciami, jak widać: wy chcecie - kościelny, otóż to: sami macie problem - Marsz Równości i Orszak Trzech Króli - sami przebierańcy, słowem: jedna wielka rodzina - kłótliwa, pasożytująca i iście niedorozwinięta intelektualnie, po prostu: dłonie - opadają... Łukasz Jasiński
    1 punkt
  38. @Łukasz Jasiński odzywa się w tobie antysemityzm :) niedługo będziesz plewić polskość z chwastów:)
    1 punkt
  39. @violetta Nie, bogobojna siostro najświętszego sakramentu, dwulicowa wiedźmo dualistyczna, dwunożny ssaku agresywny i niewolniku rzeczy materialnych - ślub wziąłem ze Świętą Matką Natury. Łukasz Jasiński
    1 punkt
  40. Dzisiaj, Ty pełna wdzięku wytyczyłaś ściezkę wśród prawd. Kroczę z mocą by dotrzeć do Ciebie i znaleźć Cię; byś już się nie chowała By często spoglądać na Ciebie nagą, w swym pieknie jaśniejącą. Może ja światłością jestem, lecz czarnym aniołem byłem, dzierżąc w dłoni zagładę podłościom, prawo wieczne zwiastując, przyszłość jasną, niczym przebłysk objawiając. Moje imię - Gabriel Twoje to Gabriela Na skrzydłach, z mieczem schowanym w pochwie mojej, koloru srebrnego, przybyć pragnę czym prędzej ku świtowi. Ja, gwiazda poranna, Ty gwiazdo moja jutrzenki pełnych dni naszych niespełna zliczyć, mnożą się one, a każdy z nich to wieczność. Za nami wieczność bitew, przed nami - wieczność bitew. Tamte stoczone krwią i cierpieniem, te nowe toczone marzeniami i słowem. Słowem, które wśród ciał naszych niczym iskry skaczą, światło dając tej nocy, która trwa, która obudzi się na nowo, już nie taka ciemna, nie taka mroczna. Ten ostatni, tym pierwszym, ten wiersz tu przeczytasz. Wiersz niesiony wiatrem z czterech stron świata, by zdmuchnąć nas w miejsce pobytu wspólnego, na zawsze... Wszystko zaczęło się jednak w dniu zaślubin, czterech istot, które stworzyły ten raj nasz, w opiece będąc, parą wśród nich, dziećmi ich pozostaliśmy. Los rozdzielił nas jednak, gdy spod jeziora, na wschód od ziemi obiecanej, powędrowali nasi rodzice, idąc wśród lądu, w kierunku naszych domostw obecnych. Rozdzielił nas po tym dokładnie, gdy minęli siedmiu kościołów orszak, pokłon im składający. Tam między morzami dali nam życie, byśmy weszli w majestat ciał naszych. Mieszkali wśród nas na ziemiach Konstantynopola, prawo ojcostwa i macierzyństwa dzierżąc, władzy swej nie nadużywali. Daliśmy życie miłości naszej, gdy powoli zachód się zbliżał. W snach Twoich niepokój Cię trawił, gdy jeszcze w czarnych włosach spowita byłaś. Dziw jednak nastąpił - ona złote miała loki; czysta była od dnia narodzin, imieniem czystość jej uczciłaś. Mijały dni w murach miasta spokojnego, przemierzając czas, córka nasza trudów się podjęła, wpierw sprzątać zapragnęła braciom naszym domostwa ich szlachetne pielęgnując, by kolejno, jako goniec między domami na wierzchowcu wędrować, miłości słowa roznosząc. Tak zaoszczędziła groszy kilka by przekonać nas, żeby za miastem młyn postawić i żyć wśród drzew, pól, łąk, kwiatów, wszelkiego stworzenia kroczącego jak mrówki i pająki, jak wilki i owce, jak woły i warchlaki, jak kaczęta i łabędzie, jak pszczoły i skorpiony, jak biedronki i komary Wśród pól żyjąc, w zgodzie i miłości z nami, przechadzała się z osiołkiem swoim do miasta by zmielone ziarno na bazarku sprzedawać, nie potrafiąc znaleźć swego oblubieńca. Był tam jeden jednak taki, który nieprzekonany, ciągle sumienie jej dręczył, by miłość mu podarować, by miłością gniew jego bezpodstawny uśnieżyć, nie uniżając osoby jego. Ciemne szaty on nosił wciąż, z postury był - niczym wąż Jego posępne oblicze - wyglądało jak uderzające bicze Z ust jego płynęła piana, lecz mowa jego była śliska i, poniekąd lubiana Z oczu uderzał mrok nieprzenikniony - każdy wiedział, że to nie zasłony. Przybył z ziemi odległej, gdzie budowano domy bogom, wysokie, wyłupiste, strach budzące mówił rzeczy dziwne, niezrozumiałe; ona, apagogicznie go ująć chciała. Lecz wymykał się jej, niczym wąż w rękach osoby upośledzonej. Lecz ona rozum miała, wywód zawsze kończyła.. aż do wyczerpania puli. Więc rzekła "a kisz, etu!" i odeszła. On porzucony oddalił się i nie wrócił nigdy. Po tym, ona smutna, pozostała przy nas, spodziewając się lepszego dnia, spotkania dusz. Tu historię jej powiedział ojciec nasz, o tym, który ziemię obiecaną, przez najeźdźców określił mianem krzyża. Posmutniała wnet, lecz odetchnęła z ulgą, siadając przy lustrze, usmiechnęła się, w dłoń wzięła szklankę z wodą cytrynową, cukrem słodzoną i śpiewać poczęła: Aketa akita akata, akate astera... (Kocham jasną matkę, czystą gwiazdę.) Od tej pory, w jej sercu nie było ni smutku ni żalu, Ni dnia ni nocy, ni złości, nie było ciemności, a wszystko trwało jak .. w balu. Jej święte usta nie wyrzekły już żadnego przekleństwa poza tym, które padło do istoty ciemnej, by wyrzucić ją poza mury, wyczyścić miasto z niegodziwości. Katarzyna wiele poświęciła ucząc się tkać, Anno; ja, Łukasz pracowałem, życie nasze usprawniając by dni nasze nie były zaledwie młóceniem, bowiem monotonne okazuje się, że okropne jest. Tyś mi była inspiracją, fundamentem, o przeszłości przypominając, sekrety dni minionych dzierżąc, zamysły moje posiadałaś. Ciepłe dni lat 50. XV wieku mijały nam beztrosko i w radości, chociaż na murach naszego miasta wciąż wartowali nieposkromieni bracia, tam tętniło życie. Mateusz wraz z Agnieszką odwiedzali nas, swoje dzieci, w murach swoje życie tocząc w mądrości. Oni bowiem królowali nad Konstantynopolem. I przyszedł lipiec roku 1453, dzień 11. Nic nie zapowiadało tego, co nadeszło. Ot poranek rosą naznaczony, okapujące nocnym deszczem deski obicia dachu naszego. Potem lekkie chmurki powoli na północ wędrujące. Żar dnia i śniade cery ciał naszych. Lecz obowiązki wzywały i trzeba było się udać ku miastu z towarem, bowiem praca nasza częścią szczęścia była. Pożegnaliśmy Kasie na godzin kilka. Ona w domu pozostawszy pewien lęk odczuła, rozumiejąc, że oczekiwaniom jej pewien kres nastąpić musi. By zrozumieć ciemność, która w oczach jej ni to przyjaźni, ni nienawiści ciemniała bez przerwy, ciemniejszą stając się z godziny na godzinę, z sekundy na sekundę. Z dala tupot jeźdźców na koniu dał się słyszeć. Ot dwóch zwiadowców szukało zwady, masło maślane z ohydy w ustach tocząc. Na plac przybyli i zobaczywszy młyn do domu weszli niespodziewanie. Z przerażeniem Katarzyna spojrzała parszywym twarzom, pełnym pożądania, chęci zabawy dzikiej i skorzystać z niewinności spragnionych. Ich oczy jakby usmiechnięte, ciszą podstępu jawnego opętane, ich usta lekko po obu stronach uniesione. Ona w pierwszym momencie duże oczy zrobiła lecz ciszę zachowała, bowiem... szybko zrozumiała, co będzie dalej. Twarz odwróciła na drucikach dalej spokojnie pracując. Oni podeszli za ramie ją łapiąc, na stół rzucili, szaty zdarli, co było dalej, każdy wie. Długo trwały jej wzloty i upadki, umysłem niekontrolowane. Cierpienie w przyjemności, głupi to oksymoron. Machali sobie swoimi mieczami z pochwy powyciąganymi, historię swoich podbojów opowiadając w języku z moczu końskiego. Nastał wieczór, pracę ukończyć zapragnęli. Ze stołu ją zdjęli, czarny barwnik do tkanin zauważywszy w wiadrze, jej głowę weń pchnęli. Twarz obmyli i na stół znów ją połozyli. Czerń im nudna się zrobiła po chwili. Więc noże wzieli i gardło - podciął jeden, drugi w serce uderzył. Ciało wzięli, lokal opuścili. Wzięli pochodnie w dłoń i ogień rozłożyli. Jej ciało 30 króków dalej w polu porzucili... W Konstantynopolu trwała bitwa, lecz wróg liczebnie przemógł, jeden stu dał rady lecz więcej już sił nie było. My zbiegliśmy, a rodzice nasi w podróży wtedy byli. Biegnęliśmy ku naszemu mieszkaniu. Z dala płonące, białe skrzydła wiatraka dostrzegając w ogniu - przeklętej żółci, która przecież ciepło nam dawać miała. "Gdzie jest Kasia?1?" - znajdź w ciemności tych, którzy przecież jaśnieć mieli.. próżno szukać... Kwadrans, pół godziny, godzina.. jest.. leży. Bez namysłu pobiegłaś ku domu, ja nie zdążyłem zrozumieć po co, odwróciłem się tylko, lecz szybko się zorientowałem, głupi, i w bieg za Tobą ruszyłem. Za nóż chwyciłaś i do ciała pobiegłaś; w drzwiach powstrzymać cię nie zdołałem, lecz wolę Twoją próbując uszanować, uszanować jej nie mogłem. Całowałaś jeszcze jej włosy czarne, a ja stojąc już słowa rzucić nie mogłem; bez łez płakałem, bez głosu kwiliłem. Połozyłaś się na ciele córki naszej, spojrzałaś mi w oczy i powiedziałaś: "Łukasz, muszę odejść.". Wtedy wzięłaś nóż, lecz ja tego zaakceptować nie potrafiłem. Padłem próbując odsunąć od Twojej piersi ostrze.. "Ania, nie rób tego!" - krzyczałem, próbując rękę Twoją powstrzymać Cię przed ostatecznym, lecz sił, pomimo, że miałem ich dość.. Zabrakło. Na wszystko spojrzałem; na Ciebie leżącą na córce naszej ukochanej na wspak, z nożem w piersi. Co stwierdziłem, to stwierdziłem i życie oddałem. Tam płonęły dusze nasze - dom nasz, nasz dorobek, dorobek miłości. Lecz historii jest ciąg dalszy, bowiem Kasia wstała, włosy jej w złoto znów się przemieniły... Ciała nasze pochowała.. z zemstą w sercu, żyjąc po dziś dzień, pod opieką naszych rodziców i naszych dusz żywych. Bowiem dusza żyje i jest obok Ciebie, jak zło i żmija poniżej mojej szyi, by sięgnąć umysłu mojego. Krzyś jest znami.. I jeszcze ktoś.
    1 punkt
  41. Był sobie mały Staś, który miał ogromne oczy i wielkie serce, ale… nie bardzo lubił jeść owoce. Pewnego dnia Ala, jego ulubiona niania, postanowiła go namówić. — Stasiu, chodź, mam dla ciebie jabłuszko! — powiedziała, obierając je i krojąc na malutkie cząsteczki. — Jabłuszka są super zdrowe, szczególnie na ząbki! Staś spojrzał podejrzliwie. — Na ząbki? — zapytał. — Tak! — uśmiechnęła się Ala. — Dzięki jabłuszkom ząbki robią się mocne i błyszczące, jak gwiazdy na niebie. Mały chłopiec wziął kawałek jabłka, powąchał, trochę posmakował… i w końcu zjadł! — Hurra! — zawołała Ala. — A teraz poleć do lustra i sprawdź, czy twój ząbek się naprawił! Staś pobiegł szybko do łazienki, spojrzał w lustro i wrócił z bardzo poważną miną. — Ala, kłamałaś! — powiedział zmartwiony. — Dlaczego? — zapytała zaskoczona. — Bo ząbek jest dokładnie taki sam! — odpowiedział. Ala uśmiechnęła się i przytuliła Stasia. — Wiesz co, Stasiu? Jabłuszka nie naprawiają ząbków od razu, ale sprawiają, że są silniejsze i zdrowsze każdego dnia. Tak jak nasze serduszka — potrzebują czasu, żeby rosnąć i błyszczeć. Staś spojrzał na nią poważnie, po czym uśmiechnął się szeroko. — To znaczy, że będę jeść jabłuszka, żeby móc błyszczeć jak gwiazda? — zapytał. — Dokładnie tak! — odpowiedziała Ala. — I ja też! I od tego dnia Staś z radością sięgał po jabłuszka, a Ala wiedziała, że czasem wystarczy trochę wiary i uśmiechu, by świat smakował lepiej.
    1 punkt
  42. @violettażyczę podobnych przygód
    1 punkt
  43. Serduszko, że tak starannie przygotowany plik, a długi przecież. Zgubiłam się gdzieś tam w 2/3 treści. Te pasy, którym poświęcono wiele uwagi nie wzbudziły mojego zainteresowania. ale w snach właśnie takie szczegóły wydają się kluczowe. Czy to przestroga związana z podróżowaniem, jakaś alegoria życia tuż przed wypadkiem może nawet i katastrofy lotniczej (łózka piętrowe w Rosji to jak początek filmu Wajdy o Katyniu) - nie wiem. życzę w każdym razie sn9w takich bardziej relaksacyjnych :) Jest coś takiego jak paraliż senny. Każdy chyba doświadczył. Niemiłe bardzo, tutaj chyba coś takiego właśnie.
    1 punkt
  44. @Roma Bardzo rytmicznie, choć nierymicznie. Miejscami apetycznie. Pozdrawiam!
    1 punkt
  45. Witam - mi się podoba - czysta prawda - Pzdr.wieczorowo.
    1 punkt
  46. @Łukasz Jasiński wziąłeś ślub ze sobą:)
    1 punkt
  47. kiedy w pazurki noc się wpina i mlekiem księżyc w misce świeci, nie jedno serce – czy kocina – wtula do wiersza puch zziębnięty więc mruknę cicho, choć nie śpiewam, nie jestem wróblem czy skowronkiem – że lubię Ciebie... i dentystę, a w Twoich słowach się wykąpię niech kociak hasa, niech się turla, niech go dentysta czasem nudzi — bo dzięki temu każdym wersem dam się zamotać i przekupić :)
    1 punkt
  48. Nie bój się! cmentarny mur w świętej ciszy, Rozświetlają jasne słońca promienie; Samotnej, choć mój krok ci towarzyszy, Dadzą ci święci przed bólem schronienie. Nie kryj się, jeśli to południe w lecie; Ten cień to tylko nocy powitanie. Schody są strome, lecz nieduże przecież Znajdziemy tu długie odpoczywanie. Lecz jaka czeka wśród umarłych ścieżka? Są w swoich grobach głęboko uśpieni; Dlaczego w drodze do swych przyszłych mieszkań Mieliby śmiertelni być przerażeni? I Emily: Start not! upon the minster wall, Sunshine is shed in holy calm; And, lonely though my footsteps fall, The saints shall shelter thee from harm. Shrink not if it be summer noon; This shadow should night's welcome be. These stairs are steep, but landed soon We'll rest us long and quietly. What though our path be o'er the dead? They slumber soundly in the tomb; And why should mortals fear to tread Pathway to their future home?
    1 punkt
  49. to wraca coraz częściej dlatego zamykam okna i oczy dogaszam w nich chwile kiedy słońce wypalało dziury w zamyśleniach wpadaliśmy wtedy jak śliwki w inną przestrzeń i było światłoczule nie boję się zmian choć cierpię na chroniczny ból głowy nie da się zostawić w chmurach dlatego sztywno trzymam wszystkie ponadczasowe wybuchy mroczki i migotania zapijam rozpuszczonymi prochami osiemdziesiąt procent nadziei na lepsze dopóki znów nie zapalisz światła w moich oczach bledną nasze rysy uczę się formułować czerń jestem wrażliwa na światłokształt
    1 punkt
  50. Mam jeszcze swoją polną ścieżkę, gdzie mnie nasyca śpiew skowronka. Gdzie pachną maki, kwitną trawy, gdzie się przymila mała biedronka. Cisza jak makiem zasiał i maczkiem, w głowie się piszą najprostsze słowa. Choć przez dzień cały jak półprzytomna, tutaj się czuję jak całkiem nowa. Zaczynam składać ciało do tańca i tańczę rumbę, maki się śmieją. Szepczą pod płatkiem, że niezłe kroki, wiatr je rozbujał, pachną nadzieją. Tu wielka radość z polnych sekretów, cóż więcej trzeba, niż być z naturą. Ten wielki problem co gniótł dzień cały, na polnej ścieżce, jest śmieszną bzdurą. Dzisiaj mi maki wyznały miłość, bo je urzekłam swoim tańczeniem. I ja je kocham, więc będę wracać, nasycać duszę natury tchnieniem.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...