Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 27.09.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. Szedł bóbr za wodą, szedł za jedzeniem, przecierał zatarte szlaki. Gdy był nieliczny, trzymał się w cenie i nikt nie wszczynał z nim draki. Mógł więc bezkarnie wchodzić w drzewostan i ciąć, gdzie ludziom nie wolno. Żeremie sobie nowe budował, całą rodzinę miał zdolną. Lecz przyszła powódź. Powódź okropna. Nie zgadniesz, kto był jej winny! Znaleźli sprawcę! Padło na bobra i jego pokrętne czyny. Kroi się rzeźnia na większą skalę, wybić chcą bobra z rodziną! I nie obchodzi nikogo wcale, że ich tam wcale nie było.
    8 punktów
  2. Nie pora teraz by być małostkowym A walczyć zawzięcie o względy Niechaj przyczyna naszej niezgody W serca zapędzi tembr werbli Wtedy zetrzemy się jak odyńce Póki drugiemu światło nie zgaśnie W nadziei że luba ucałuje sińce Bośmy z natury i krwi junackiej Lecz dziwi się ona o co ambaras Kierując ripostę do napastnika To już przesadna megalomania Żeby wygraną tak się zachwycać
    4 punkty
  3. Łzy wpadają już do oka całą gałkę owijają, lecą dalej tam do środka i o mózg się obijają: neuron pierwszy neuron drugi neuron dwa tysiące czwarty wyrzeźbione, pełnią warty. Sól tych łez po nich spływa zamiast niszczyć je, obmywa z brudu dnia codziennego glej wytrzyma lecz co z tego?
    3 punkty
  4. ziemniaki moje drogie chcę was przeprosić wybaczcie mi że byłem wczoraj taki nieostrożny że musiałyście patrzeć na mnie w dziwnym szale nie tak to miało być wierzcie mi trochę się już znamy obierałem Was już wcześniej i starałem się dla Was i starałem się dla siebie wczoraj chciałem pójść krok dalej postanowiłem dorosnąć do tego by móc zalewać Was wodą solić i gotować zalałem osoliłem zapaliłem gaz zrobiłem co trzeba wróciłem do pokoju wyczekuję Was kończąc kiepski film odwiedzam Was po raz pierwszy prawie już dochodzicie ale zanim ogień zgasł nie wiem czemu "kurwa" krzyczę do sufitu rozpalam pod Wami ogień na nowo dobrze już dobrze wszystko w porządku wyczekuję Was kończąc kiepski film odwiedzam Was po raz drugi już wszystkie doszłyście ale ogień płonie a woda sobie leży leży na kuchni wykipiała wyciskam siłę ze szczęk wściekły na siebie wycieram to i odlewam Wam wodę głos z góry mówi mi "ale zostaw jeszcze niech woda odparuje z nich" nic nie mówię skłaniam głowę zostawiam garnek wodo paruj jest już po filmie był tak bardzo bez sensu że chce mi się cicho płakać głos z góry mnie wzywa "dlaczego nie zgasiłeś ognia ja pierdolę po prostu nie wierzę" idę do Was po raz trzeci bijąc w podłogę piętami jak młoty Jezus Maria co ja zrobiłem przecież mogłem-- gaszę ogień pod Wami patrzę w szoku oczami jak gwoździe patrzę jak przegrywam nie mogę znieść wbiegam do łazienki staję przed lustrem dobywam nożyczek napięta na mostku rozcinana skóra brzmi dokładnie tak jak wyobrażasz sobie brzmienie rozcinanej na stole skórzanej kurtki krew wita się ze mną mówi "a dzień dobry" czy tak to miało być nie jestem pewien Jezus Maria co ja zrobiłem przecież mogłem-- obmywam się zaraz zimną wodą i mydłem przykładam papier toaletowy już już wszystko już dobrze wyprosiłem krwiarza zanim zdjął buty wystawiłem go perfidnie ale co miałem zrobić od dziś umiem już nagotować sobie ziemniaków ale na te dzisiaj nie chcę patrzeć a rozcinać sobie skóry nie mam więcej zamiaru nie nie spodobało mi się nie to nie jest w ogóle dla mnie oto było moje małe hara-kiri pierwsze i raczej ostatnie w życiu chciałem Ci się z niego wyspowiadać a Ciebie ciekawi co tam jeszcze u mnie nie patrz tak na mnie i się nie bój nie rozgważdżaj mnie przejętym wzrokiem bo ja już wyzdrowiałem wyleczyłem ducha z przelotnej gorączki zimną wodą i mydłem około godziny temu zanim poszedłem na nasz pociąg a Was ziemniaki jak już pisałem szczerze przepraszam wybaczcie mi pewnie gdyby nie głos z góry to i tak byśmy sobie poradzili odwiedziłbym Was tylko parę minut później tylko chwilę później i zgasiłbym gaz wydaje mi się że tylko bym Was sparzył że tylko syknęłybyście długo z bólu nie spaliłbym Was żywcem no i w końcu Wy żyjecie i cieszymy się sobą wzajemnie jesteście już u mnie i nam razem miło i wybaczcie mi jeszcze tylko że chwyciłem wtedy za nożyczki no i wiecie same co dalej to było niepotrzebne to w ogóle nie Wasza wina gdyby tak się stało że bym Was spalił wówczas naprawdę dotknąłbym dna wydaje mi się że każdy tak ma czasem że prawie dotyka dna ale przeważnie coś cokolwiek go ratuje i dopóki się odważam nurzać się w głębinie i dopóki ratuje mnie jakakolwiek siła czy własny prąd w moim nerwie czy broni mnie czyjaś dobrotliwa ręka dopóty nie jestem jeszcze stracony dopóty nie jestem w sumie żałosny na pewno nie jakoś bardziej niż Ty czy on czy tamten i wciąż nie daję się sobie sprzeniewierzyć
    3 punkty
  5. Jedni – Yes, we can. Drudzy – No, you can't. A teraz usiądź, zapal papierosa, popij go sokiem wiśniowym, albo czymś innym zupełnie prawdopodobnie nieodpowiednim i zastanów się przez chwilę – którą opcję wybierasz? Warszawa – Stegny, 27.09.2024r.
    3 punkty
  6. wrócisz piosenko nuty zgubione co z pięciolinii zabrały cienie klucz wiolinowy drzwi wnet otworzy błękitno żółtym zanuci śpiewem zasnęły dźwięki szybujesz w ciszy kwiaty płatkami kołyszą wciąż sny jeszcze na łące wiosny nie koniec jeszcze na niebie przebudzisz znów świt
    3 punkty
  7. -Mistrzu czy mądrość z wiekiem do ludzi przychodzi? -Mądrość rzadko, ale wiek nigdy nie zawodzi.
    3 punkty
  8. ,,Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą ,, Św. Augustyn stanąłeś nad przepaścią na progu nieskończoności nie widać światła pogrąża ciemność pochłania bezsilność walcz o siebie zaufaj sobie Bogu białe róże uśmiechają się z Ołtarza pomoc jest w pobliżu zawsze nie wybieraj zła nigdy światła nie trzeba szukać jest w nas to dar wystarczy wierzyć zaufać Bogu Jezu ufam Tobie 9.2024 andrew Piątek, dzień wspomnienia męki i śmierci
    3 punkty
  9. Odmierzam dzień Łykami herbaty Suszonymi skarpetkami Chłodem z lodówki Szumem zmywarki Parą z czajnika A chciałabym Uderzeniami Twojego serca
    3 punkty
  10. czyste kartki milcząco wiszą jako eksponat niezapisane pożółkłe kartki czasem to cisza jest wymowniejsza niż zręczne słowa i rymy wartkie „do dupy” — pomyślał poeta patrząc na czyste kartki
    2 punkty
  11. Żył kiedyś bóbr se w kraju nad Wisłą. Zdolne, poczciwe, stare bobrzysko. Lecz przyszedł rozkaz z zachodu, nie chronić więcej już bobrów, więc teraz winią go już o wszystko.
    2 punkty
  12. za parawanem nicości smutek się rozpycha nie boi się cieni za parawanem nicości czai się żal i łzy czyli jest na nie za parawanem nicości nie ma nadziei jest tylko zło za parawanem nicości nikt nie szuka prawdy za parawanem nicości człowiek jest niczym nie umie marzyć za parawanem nicości echo ciągle milczy los się gniewa za parawanem nicości miłość nic nie znaczy świat nie cieszy
    2 punkty
  13. Tylko on - przyjaciel z dzieciństwa - zawsze cierpliwie słucha mych gorzkich wyznań. Tylko on robi to nawet dziś - nie używając przeciwko mnie słów ostrzejszych od noża. Tylko on - mały ale o dużym sercu miś z którym rozmawiać znaczy być kimś.
    2 punkty
  14. Pewna szczupła młoda dama w kuchni nic nie zrobi sama. Jak coś zrobi, co tu gadać, do zjedzenia się nie nada. A do barów i stołówek, nie chce chadzać bo nie lubi. Bo nieczysto i zbyt tłusto, bo tam kotlet jest z kapustą. Na pierogach chrupie skwara, jeszcze trzeba jeść w oparach. Wszystko jej nie odpowiada, w anoreksję w końcu wpada. Muszę działać - myśli dama Nie pożyję dłużej sama. Lecz okazja się nadarza; mogę męża mieć kucharza. Ugotuje smakowicie, uratuje moje życie. Jak myślała tak zrobiła. Chłopa zaraz omamiła. Gdy pomyślał, „ja ją lubię” dawno było już po ślubie i przy kuchni sterczy biedak i gotuje, tak jak trzeba. Dama zjada nawet wcina, zaraz tycie już zaczyna; by jej kości nie trzeszczały, aby biust nie był za mały, aby pogrubiały uda. Jędrność ciała czyni cuda. Dama wagi się nie boi a mąż dwoi się i troi. Nagle patrzy – chyba zwidy, w fałdach już zniknęły figi, stanik ma do spięcia kawał. Z pięknej żony – gruba baba. Tutaj wisi, tam się trzęsie, wnet opadły chłopu ręce i potencjał też mu opadł. Mąż natychmiast się odkochał. Miłe panie gadka spora w końcu pora jest na morał. Lecz on nie jest trudny wcale: jeśli jecie - to z umiarem.
    2 punkty
  15. Z cyklu: JAK, który lubił powiedzenia Wisielczy nastrój Pędzony w uwagą Bimberek nocą Wywiad i strona Będą pomocą Z chirurgiczną precyzją Wartości odmierzane Wytwór, sprawa Będą dodane I tak kropelka Po kropeleczce I tak rozterka Żeby pić więcej Spróbować, odrobić Aby się nie narobić Poskładać, dokładać Poważna rozwaga I unosi Pędzony powoli I nanosi Wytwór już zrobiony I lot, Wznoszenie pikowe I płot Aby powiesić głowę //Marcin z Frysztaka Piszę opowieści, sztuki teatralne, dialogi kabaretowe i wiersze Wszystkie moje książki Za darmo Znajdziesz na stronie: wilusz.org
    2 punkty
  16. w niezgłębionej przestrzeni zasypiasz lipy schłostane nocnym deszczem szepcą o rozgwieżdżonym niebie na którym tyle wydeptanych ścieżek w pustce która jest ogromna nigdy niewypowiedziane pragnienia pachną człowiekiem ciemnozłota jasność wschodu słońca wygładza ostre kształty i zmienia obłoki w plastry miodu
    2 punkty
  17. Kto o przyjaźni śpiewać chce Niech jej wyraża podziw swój, Lecz ja lirycznym wieńcem cię Przyozdobię, O wrogu mój! Dziękować ci winna jestem Bo na życia mego drodze Twa złość szczera to mi dała W czym zawiodła miłość srodze. Bo to lęk przed twoją wzgardą Kazał piąć się na wyżyny, A żadna z zachęt nie miała Siły twej subtelnej drwiny. Jad twój skrzesał we mnie ogień, Co oczyścił mnie z mierności, Nasz śmiertelny bój był dla mnie Ostrogą wśród codzienności. I tak, choć składa cały świat Dary na miłości progu, Ja leję mej wdzięczności miód U twoich stóp, ty mój wrogu! I Lucy: Let those who will of friendship sing, And to its guerdon grateful be, But I a lyric garland bring To crown thee, O, mine enemy! Thanks, endless thanks, to thee I owe For that my lifelong journey through Thine honest hate has done for me What love perchance had failed to do. I had not scaled such weary heights But that I held thy scorn in fear, And never keenest lure might match The subtle goading of thy sneer. Thine anger struck from me a fire That purged all dull content away, Our mortal strife to me has been Unflagging spur from day to day. And thus, while all the world may laud The gifts of love and loyalty, I lay my meed of gratitude Before thy feet, mine enemy!
    2 punkty
  18. Przy kolejnym toaście poetycko czas płynie....podoba mi się to towarzystwo.Zatem salut po raz drugi.Smuteczki jesienne dobrze rozgrzać wierszem...pozdrawiam.
    2 punkty
  19. @Hiala Miło mi :) @Łukasz Jasiński Dzięki. Cieszę się @iwonaroma Tak. nie trzeba próbować Choć są tacy którzy muszą Taka już ludzka natura. W jedną, albo drugą stronę @Marek.zak1 Móc a nie chcieć, to nie grzech Ale spirytusu szkoda :) @Jacek_Suchowicz Takie podziękowania zmieniają się w łaskę :) @Nata_Kruk To zależy od głowy :) Dzięki @Rafael Marius @Andrzej_Wojnowski @Monia @corival Dzięki wielkie Pozdrawiam miło, M.
    2 punkty
  20. Wódki najlepsze były za komuny - teraz dobre są nieliczne i bardzo drogie a dobry bimberek ze sprawdzonego źródła -pycha nie wolno pić po to, aby pić więcej maximum małpeczka może czasem dwie aby wraz z muzyką jeszcze się pokręcić przypomnieć jak coś tam jeszcze nam się chce a potem Morfeusz w swe weźmie ramiona aby zbudzić rankiem na dobre śniadanie ty skruszony przepraszasz łza ci kapie słona za radość na tej ziemi - dziękuję Ci Panie ;))
    2 punkty
  21. W niebo skłon krokiem w tył przejdę całe życie Nie przejdę, Przebiegnę szybko i jeszcze szybciej postoję i w ruchu Niemądrym zatnę się na śmierć Milcząc w godzinie próby Liście żółkną jeszcze chwila i zapachną zatrzymają mnie Zawilgną zatopią się w śniegu Nieprzebranej dla nich bieli Dla mnie dla mnie ta biel urodzona
    1 punkt
  22. Bez wiary życie walkowerem schodzi nawet z pierwszych stron gazet ...
    1 punkt
  23. otwiera skryte myśli zaścianki jednym kluczem chociaż ptaków mnóstwo rozkłada skrzydła na niebiesko uwalnia słońce od promieni nie pyta wtedy gdzie płyną kiedy idzie nie słyszysz kolejnych stóp dźwięczy brzęk kluczy wie dokąd zmierza nigdy nie kluczy
    1 punkt
  24. Prawda bywa subiektywna. Zabawne! Nie powiedziałabym tak, gdyby nie rozpowszechniona, dziwna praktyka posiadania własnej prawdy. Dlaczego jednak każdy nazywa prawdą własną subiektywność? Może dlatego, że boi się dostrzec prawdziwość słów innych niż własne? Może dlatego, że nasze rozumy są przyciasne na spotkanie z obiektywnością? Nie znam odpowiedzi. Prawda tymczasem cichutko przygląda się na rozsiewane kłamstwo. Obiektywne kłamstwo nazywane prawdą subiektywną.
    1 punkt
  25. głodny był niezmiernie pożarł ją najpewniej
    1 punkt
  26. czas to pieniądz powiedziała skarbonka i się roztrzaskała spektakularnie zbierałem bilon
    1 punkt
  27. Zabawa w zbijanego zawsze była wyzwaniem. Zwinne ruchy to coś co pozwalało uniknąć ognia. Choć nogi drżały tańczyłam swój taniec. W miejscu naszego placu czerwone buty; długie sznurówki sięgają kilometrów, tu nikt nie będzie chował bliskich. W twoich ustach ziemia stała się ciałem, butem, ogniem zaprószymy czas — niech spłonie. Pomyśl, ile będzie ważył popiół na moich plecach.
    1 punkt
  28. Nie interesuje mnie wyścig szczurów, każda porażka to dla mnie zwycięstwo każdą próbą podjętą. Cieszę się z każdej chwili Choć czasem w pocie czoła, znoju życia, brnę po omacku Staram się nie po szczeniacku Rościć sobie prawa do wszelkiego bytu Tak- mówię dla wielu na minutę zachwytów.
    1 punkt
  29. Nie ma już tamtych sklepów z zabawkami, Które pośród dzieciństwa chwil beztroskich, Podarowały mi ogrom niewysłowionej radości, Przechowanej skrzętnie w głębinach pamięci… Każda wizyta w takim sklepie, Była w dzieciństwie niezapomnianym przeżyciem, Na długie lata zapadającym w pamięć, Przyoblekającym się nocami w niejeden barwny sen… Pamiętam tamte ich półki, Uginające się pod ciężarem gier planszowych, Dziesiątek pudełek puzzli rozmaitych, Dla dzieci w różnych kategoriach wiekowych, Nie brakowało najrozmaitszych maskotek, Poupychanych w niemal każdym ich kącie, Były pluszaki po naciśnięciu świecące, Były i mechaniczne nakręcane kluczem. Pamiętam liczne plastikowe figurki Wyobrażające lisy, wilki, jelonki, Rozstawione na tle tekturowej dekoracji, Przedstawiającej rozległy las zielony. I liczne plastikowe dinozaury, Niektóre rozmiarów całkiem słusznych, Wielkości całej kilkulatka ręki, Budzące w moich oczach niekłamany podziw. Pamiętam tamte na baterie roboty, Wydające z siebie różnorakie dźwięki, Po naciśnięciu mrugające światełkami, Imitującymi strzały pistoletów laserowych. I liczne modele wahadłowców i rakiet, Rozwieszone na nitkach pod sufitem, Niczym w magicznym sadzie zaklęte owoce, Na rozłożystych gałęziach drzew… A każdy radosny dziecka uśmiech, Rozniecony niespodziewanym prezentem, Zapadał dobrze w starej sklepikarki pamięć, Budząc także i staruszki emocje… Pamiętam jak kiedyś całe pudełko żetonów, Przedstawiających z różnych epok wojowników, Na porysowanej sklepowej ladzie z plastiku, Wysypała przede mną ku niepojętemu zdziwieniu… I wtedy padły te słowa cudowne, Wywołujące u kilkulatka emocji dreszcz, Które na zawsze zapadły mi w pamięć… - Bierz wszystkie... To prezent! Pamiętam jak w oczach kilkulatka, Od nadmiaru niespodziewanego szczęścia, Zawirował nagle cały świat, A chwila ta zdawała się wiecznie trwać. Szeroko otwierając ze zdziwienia oczy, W cudowny prezent nie mogłem uwierzyć, Stałem tak, jak w ziemię wryty, Słowa z siebie nie mogąc wydobyć, Dopiero starej sklepikarki ponaglenie, Okraszone jej serdecznym uśmiechem, Sprawiło że nieśmiało wyciągnąłem ręce, Zbierając nieśmiało żetony tekturowe. Jedne pokryte brokatem, Błyszczały w sklepowej żarówki świetle, Inne zatopione w fosforze, Świeciły się gdy noc spowiła ziemię, Na jednych byli brodaci wikingowie, Na innych rycerze dzierżący lśniące miecze, Na jednych Celtowie prezentowali się groźnie, Z innych spoglądali dostojni maharadżowie, Na jednych żetonach smagli Asyryjczycy, Prezentowali dumnie bujne swe brody, Na innych z kolei amerykańscy Rangersi, Salutowali mi karnie gładko ogoleni, Z jednych żetonów egipscy łucznicy, Mierzyli we mnie z swych łuków strzały, Na innych z kolei zadumani Hetyci, Ostrzyli w skupieniu swe bojowe topory. Choć przedstawiały wojowników tak różnych, Wszystkie po temu się przysłużyły, Że roznieciły u mnie ciekawość całego świata historii, Żarzącą się skrycie w dziecięcej wyobraźni głębi... Lecz jest to już tylko niestety, Zaledwie wspomnienie z przeszłości, Nie ma już tamtych sklepów z zabawkami, Próby czasu niestety nie przetrwały… Jedne te w miasteczkach niewielkich, Niestety nie wytrzymały konkurencji, Z wyrastającymi jak grzyby po deszczu hipermarketami, Które zmonopolizowały lokalne rynki. Inne z nieubłaganym kolejnych lat biegiem, Zostały już trwale wyburzone, Inne budynki zajęły ich miejsce, Nie został po nich na kamieniu kamień… Nie ma już tamtych sklepów z zabawkami, Choć niewielkich tak bardzo urokliwych, Miejsce ich zajęły wielkie molochy, Galerie handlowe i hipermarkety. I nie ma już tamtych sklepikarek starych, O twarzach pomarszczonych i włosach siwych, Zawsze szeroko uśmiechniętych, O sercach czułą dobrocią przepełnionych… Gdy człowiek czasem dzieciństwo wspomni, Pośród dorosłego życia obowiązków niezliczonych, Czasem w oku i łza się zakręci, Na wspomnienie tamtych sklepów z zabawkami, Które niegdyś w odległym dzieciństwie, Podarowały mi radości tak wiele, By w niejednej dorosłości chwili trudnej, Ich wspomnienie było mi pocieszeniem… Niestety, jest to już tylko odległe wspomnienie, cień dawnych czasów… Tamte małe lokalne sklepiki z zabawkami, które niegdyś tętniły życiem, dziś już nie istnieją… Upływający czas i zmieniające się realia gospodarcze naszego kraju nie były dla nich łaskawe – nie wytrwały konkurencji, która pojawiła się ze strony wielkich galerii handlowych i hipermarketów, zdominowała rynek i zmonopolizowała lokalne społeczności. Niektóre z nich, z nieubłaganym biegiem kolejnych lat zostały po prostu wyburzone, a na ich miejscu stanęły nowe budynki, które zatarły ślady dawnej dziecięcej radości… Po innych nie pozostał nawet kamień na kamieniu, jakby nigdy nie istniały… Gdy wspominam moje dzieciństwo i tamte nieistniejące już dziś sklepy z zabawkami, czasem łza zakręci się w oku… Wśród codziennych obowiązków dorosłego życia wspomnienie tych sklepów z zabawkami przywołuje ciepło i radość, które niegdyś tam odnajdywałem… Był to czas, gdy każda wizyta w nich była magiczną chwilą, pełną niespodzianek i dziecięcej radości. I choć dziś już ich nie ma, to w mojej pamięci pozostają jako symbol beztroski i szczęścia, które w trudnych chwilach dorosłości bywa dla mnie pocieszeniem, przypomnieniem, że w dzieciństwie było coś pięknego, co warto pielęgnować w sercu na zawsze… A ile małych lokalnych sklepów z zabawkami z Waszego dzieciństwa nie wytrzymało konkurencji z wielkimi hipermarketami i galeriami handlowymi? Podzielcie się swoimi wspomnieniami z dzieciństwa w komentarzach...
    1 punkt
  30. kto pierwszy miarę przegiął kto pierwszy sens wypaczył kto ludzi miał za przedmiot kto świętość przeinaczył kto prawo i historię w nieswoje ubrał buty kto komu wyda paszport czy zdecydujesz tu ty zaparzeni fałszem niewybrednym słowem oszwabiani z marszu w mainstreamowy obieg z nienawistnych gestów frakcji nieznajomych drążyć wciąż będziemy błądzić po kryjomu kto pierwszy cześć wyprzedał kto uśmiech grał beztroski kto suwerenność w legat podmienił kto jednostki ze wschodu zwijał w biegu kto zmieniał nas na drobne w krzyżackim kto szeregu kto trwał kto brał na odlew otoczeni fałszem napastliwym słowem oszwabiani wspak wstecz z pychy w nowomowę z natarczywym trendem obcym nieznajomym sądzić się będziecie mącić po kryjomu kto dobre inwestycje w zielony ład wpakował zielonej niegdyś wyspie los nędzny wykreował kto firmy zmiótł naiwnych zapędził w życie marne kto wolność oddał i znikł lub wysłał pod latarnię zapuszczony w bierność w konia przerobiony brniesz z chaosu w ciemność by się nie wyłonić zaprawionym w kłamstwa cynizm i obłudę i szkolony amstaf w budzie przetrwa z trudem * Anawa "Korowód", Autor: Leszek Aleksander Moczulski
    1 punkt
  31. że go nie było nie ważne wcale jest znawcą od hydro budowli wie kto spier...ił nie kryje wcale zapewne wszystkim nam powie
    1 punkt
  32. @Leszczym To nie jest wybór to konieczność w danym czasie.
    1 punkt
  33. Zamatować – pojmać i zabić króla. Odnieść zwycięstwo. Dać pata – tylko pojmać króla. Bez śmierci władcy nie wygrywa się.
    1 punkt
  34. @Antoine W Cieszę się że się udało. miało być mroczno i mocno. Pozdrawiam @Jacek_Suchowicz I tymże razem, po raz pierwszy, Komentarz Twój mnie przekonuje. Jest treść treściwa, wers się wierszy, Serducho więc do Ciebie pruje. @Rafael Marius @Andrzej P. Zajączkowski dziękuję pięknie za przeczytanie i spodobanie się.
    1 punkt
  35. Hej gdzie jest ten którego miłuję Jest w ramionach i rozpędzonych Zmysłach nie do zatrzymania Szybkie samochody Palą klocki, jeden po drugim Budujemy dom
    1 punkt
  36. Usiadł Dzień na skraju lata, patrzy smutno na rachunek: źle z budżetem, jak załatać taką dziurę? Słońcu wysłał już wypłatę (nadgodziny policzone), Morskiej Bryzie dał zadatek - - jeszcze w porę. A dla Burzy - część gotówki, ponoć się oburzyć miała, że potrącił jej połówkę, za ten hałas. Zakres potrzeb - całkiem spory, wiec znów trzeba sprzedać tanio swoje ranki, część wieczorów Nocy dzianej. Ta choć w letniej jest sukience, z elegancją pierwszej damy lubi sypnąć hojnie, z wdziękiem - - perseidami. A Dzień płaci jej w naturze. Zawsze potem ma zagwozdkę: dobrze robi, czy na próżno takim kosztem.?
    1 punkt
  37. Srebrno złoty glob Wyścielił Na przelewającej Przez palce Ukrytej ziemi Wprost do Ciebie
    1 punkt
  38. Z pękniętej misy z onyksu nieba Słuszność się sączy pąsowym światłem. Walka i sojusz, pokój i przyszłość - Sprawy to wielkie, trudne – nie łatwe. Z pękniętej misy z onyksu nieba W gronach spadają - gwiazdy krwiożercze. Z chmur widać szansę dziś na zwycięstwo, Lecz nie zgaszone pożogą serca. Z pękniętej misy z onyksu nieba Spływa kolorów drapieżna mnogość, To nie troskliwość historię pisze, Ale odwaga, oręż i srogość. Z pękniętej misy z onyksu nieba Gniew swym na ziemię spływa szkarłatem, I nikt nie westchnie choćby przez chwilę, Że w oranżerii – spłonęły kwiaty. Z pękniętej misy z onyksu nieba Sypie się gorycz popiołów siwych, Dla świata liczy się dziś zwycięstwo, Nie pod gruzami – dzieci nieżywe. Z pękniętej misy z onyksu nieba Białość realizm ruin okrywa. Znów o ludzkości prawda tragiczna Pod ukojeniem puszystym znika. A kiedy dzwony lutową nocą Znów ciszę gromem skruszą na części, Niebo i śniegi wyszepczą razem Prawdę o bólu – i o pamięci.
    1 punkt
  39. @andrew Bo co wytchnień, i maruda Będzie cud, jak coś się uda A wiersz Ci się udał :) I pięknie! M.
    1 punkt
  40. @Leszczym Bo co śmiechów, się przesadza Na bezdechów, na ta władza Jak zwykle zaskakujesz sprawnością umysłu Ciekawa wizja, :) M.
    1 punkt
  41. @Rafael Marius W ogóle chyba generalnie trochę lepiej się rozumiało i rozumowało...
    1 punkt
  42. nastrój wiersza mroczy jest i czytasz przez sylaby płynąc zaś pomysł z krętych piwnic szedł na rymy się nawinął :)))
    1 punkt
  43. Pokaż mi wszystkie Kolory piekła i nieba No pokaż mi! (Tak trzeba) Pokaż mi świat doskonały W swojej niedoskonałości Pokaż mi świat wolny od miłości!
    1 punkt
  44. Ministra z Powiśla wraz z dyplomatką, po lodzie jechała zupełnie gładko. Choć ocieplenie tłukło się w głowie, taka gołoledź była, Ci powiem, że w sądzie skończyło się z adwokatką.
    1 punkt
  45. @jan_komułzykant Piękna, romantyczna czcionka dla inteligentnych, bo trzeba domyślać się treści. Brawo za spryt!
    1 punkt
  46. albo są rymy albo ni ma ni pies ni wydra bo pomysł jest i to dość ciekawy zadatek na dobry wiersz ja zawsze chadzam swoją drogą albo ścieżkami mi znanymi czasem jest trudno iść nie mogę więc robię sobie odpoczynek i dalej idę w samotności bo wiem że drogi te są dla mnie uczą pokory dają w kość mi wiodą w przestrzenie niepoznane :))
    1 punkt
  47. Czekamy na lato, czekamy na lepsze dni, zawsze na coś lepszego. Czekamy też na siebie, aż ktoś da nam przyzwolenie w niebie. Czekamy na siebie , aż w jednym momencie dostrzeżemy tęczę. Bo układać spotkania daremna robota. Budować wspólnie z ustaleniami nie podołamy.
    1 punkt
  48. I to jest sedno problemu naszego na tej planecie pobytu. Pozdrawiam.
    1 punkt
  49. Ładnie Łukasz Jasiński
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...